Iran używa strategii Korei Północnej — a USA znów dają się na to nabrać

Wygląda na to, że Iran używa dyplomacji, aby opóźniać, oszukiwać i rozwijać potencjał nuklearny za zamkniętymi drzwiami, jednocześnie zapewniając sobie finansowe i geopolityczne ustępstwa od Zachodu. Na zdjęciu: minister spraw zagranicznych Iranu Abbas Araghchi przemawia do mediów podczas ceremonii podpisywania swojej książki Moc negocjacji w Maskacie w Omanie 25 kwietnia 2025 r. (Zdjęcie Haitham Al-Shukairi/AFP via Getty Images)


Iran używa strategii Korei Północnej — a USA znów dają się na to nabrać

Majid Rafizadeh
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Podczas gdy Stany Zjednoczone kontynuują negocjacje z Iranem, aby zapobiec uzyskaniu przez niego broni jądrowej, o ile jeszcze jej nie posiada, staje się jasne, że reżim Republiki Islamskiej nie prowadzi tych rozmów w dobrej wierze.

Dla reżimu irańskiego negocjacje w żaden sposób nie są środkiem do pokojowego rozwiązania, wręcz przeciwnie, widzi w nich narzędzie, które już wcześniej okazało się skuteczne, nie tylko dla niego, ale również dla jego autorytarnego sojusznika, Korei Północnej.

Iran najwyraźniej stosuje dyplomację, aby opóźniać, oszukiwać i rozwijać potencjał nuklearny za zamkniętymi drzwiami, zapewniając sobie jednocześnie ustępstwa finansowe i geopolityczne ze strony Zachodu.

Niepokojące jest nie to, że irańscy mułłowie stosują swoje zwykłe taktyki. Groza polega na tym, że amerykańscy politycy i zachodni przywódcy znowu dają się nabrać na tę grę pozorów.

Aby zrozumieć, jak niebezpiecznie naiwne jest podejście USA, wystarczy przypomnieć sobie trajektorię rozwoju programu nuklearnego Korei Północnej. Na początku lat 80. Korea Północna pod rządami Kim Ir Sena zaczęła rozwijać technologię nuklearną pod pretekstem — oczywiście — wyłącznie pokojowej produkcji cywilnej energii jądrowej. Społeczność międzynarodowa — łatwowierna, pełna nadziei i podekscytowana możliwością uniknięcia konfrontacji — kontynuowała negocjacje. Rezultatem była umowa o nazwie “Uzgodnione Ramy” z 1994 r. spisana pod rządami prezydenta Billa Clintona, w której Korea Północna zgodziła się zamrozić swój program broni plutonowej w zamian za pomoc humanitarną, dostawy ropy naftowej i pomoc w budowie reaktorów jądrowych na lekką wodę.

Amerykanie świętowali to jako zwycięstwo dyplomatyczne. Podczas gdy Zachód składał sobie gratulacje, Korea Północna po cichu rozwijała swój program broni jądrowej. W momencie, gdy Waszyngton odkrył oszustwo, Korea Północna pomyślnie wynegocjowała wystarczająco dużo czasu, aby stać się państwem uzbrojonym w broń jądrową.

W 2006 r. Korea Północna zaszokowała świat, przeprowadzając pierwszą udaną detonację nuklearną. Obecnie Korea Północna posiada dziesiątki głowic nuklearnych i duży zapas pocisków balistycznych, w tym międzykontynentalne pociski balistyczne zdolne do uderzenia w miasta w kontynentalnej części Stanów Zjednoczonych. To jest prawdziwy efekt negocjacji z reżimami tyrańskimi.

Problem z wzbogacaniem uranu przez wrogie reżimy pod parasolem “kupowania spokoju” polega na tym, że otrzymane fundusze przeznaczają na budowę broni nuklearnej, za pomocą której mogą nas zaatakować.

Analogia z Iranem jest wyraźna. Po raz pierwszy tajny program broni jądrowej Iranu ujawniła publicznie w 2002 r. Narodowa Rada Oporu Iranu, grupa dysydentów, która ujawniła istnienie tajnych obiektów jądrowych w Natanz i Arak. To ujawnienie zapoczątkowało ponad dwie dekady międzynarodowych wysiłków — nacisków dyplomatycznych, sankcji ONZ i wielu rund niekończących się rozmów— żeby powstrzymać plany nuklearne reżimu. Rządy zachodnie, uparcie przekonane, że mogą wynegocjować drogę do bezpieczeństwa, raz za razem wracają do stołu negocjacyjnego.

Za prezydenta Baracka Obamy Stany Zjednoczone z dumą przewodziły katastrofalnemu Wspólnemu Kompleksowemu Planowi Działań (JCPOA) z 2015 r., który według administracji Obamy miał “uniemożliwić Iranowi zdobycie broni jądrowej” w zamian za złagodzenie sankcji. Niestety, umowa zawierała “lukę” w postaci klauzuli wygaśnięcia: w ciągu zaledwie kilku lat — co zakończyłoby się w październiku bieżącego roku — Iran mógłby legalnie posiadać tyle broni jądrowej, ile mógłby zdobyć, wraz z pociskami do jej dostarczania.

Administracja ogłosiła, że ta umowa jest historycznym przełomem, ale fakty – w tym zapis o klauzuli wygaśnięcia – mówią co innego.

Tymczasem przywódcy Iranu zgarnęli miliardy dolarów dzięki ulgom w sankcjach, które przekazali swoim wojskom, regionalnym marionetkom i Korpusowi Strażników Rewolucji Islamskiej. Po zebraniu korzyści Iran zwiększył wzbogacanie uranu do 60%, wydalił międzynarodowych inspektorów i zagroził przekroczeniem wszystkich poprzednich czerwonych linii. Zaledwie w zeszłym tygodniu nadzór satelitarny odkrył kolejną tajną instalację nuklearną w Iranie.

Niestety, dodatkowym problemem jest fakt, że irański reżim ma dobrze udokumentowaną historię kłamstw (tutajtutaj, tutaj i tutaj).

Minęło dwadzieścia pięć lat odkąd świat po raz pierwszy odkrył ambicje Iranu w zakresie broni jądrowej, a gdzie jesteśmy? Iran jest bliżej niż kiedykolwiek produkcji bomb jądrowych, jeśli już tego nie zrobił. Według ostatnich doniesień Iran posiada wystarczająco dużo wysoko wzbogaconego uranu, aby zbudować co najmniej sześć bomb jądrowych w ciągu kilku tygodni. Iran opracował zaawansowane wirówki, wzmocnił podziemne obiekty i udoskonalił program pocisków balistycznych. Innymi słowy, strategia Iranu działa: udawaj zainteresowanie dyplomacją, opóźniaj egzekwowanie umów, przechytrzaj słabych zagranicznych przywódców i wyłoń się jako państwo posiadające broń jądrową.

Mimo tak druzgocącego rezultatu, zachodni przywódcy nadal udają, że nowa runda rozmów przyniesie inne wyniki. Nawet teraz irańscy negocjatorzy obstają przy swoim “niezbywalnym prawie” do wzbogacania uranu i odrzucili jakąkolwiek umowę, która całkowicie zdemontowałaby infrastrukturę nuklearną kraju. Ta odpowiedź powinna powiedzieć nam wszystko, co musimy wiedzieć. Żadna umowa, która zezwala na jakikolwiek poziom wzbogacania lub pozwala Iranowi zachować nienaruszone wirówki, nie powstrzyma Iranu przed budowaniem broni jądrowej. Waszyngton mimo wszystko nadal gra w tę niebezpieczną grę, mając nadzieję, że mułłowie wolą całkowitą demontaż od “Planu B”.

Nie ma nawet ustalonego harmonogramu. Pierwotne ultimatum prezydenta Donalda Trumpa dla Iranu, mówiące o “dwóch miesiącach” od 7 marca 2025 r., dawno już minęło. To oświadczenie, które miało pokazać siłę i determinację, jest drugim ultimatum, jakie Trump postawił od objęcia urzędu w styczniu 2025 r. Pierwszym było, że Hamas musi uwolnić wszystkich izraelskich zakładników przetrzymywanych w Strefie Gazy do określonej daty, “w przeciwnym razie wybuchnie piekło”. Cóż, Hamas uwolnił jednego zakładnika – amerykańskiego – ale zatrzymał pozostałych, a piekło nie wybuchło. To już drugi cios w wiarygodność Ameryki. Zmarłemu znanemu historykowi Bliskiego Wschodu, Bernardowi Lewisowi przypisuje się powiedzenie: “Ameryka jest nieszkodliwa jako wróg, ale zdradziecka jako przyjaciel”.

Teokratyczny reżim Iranu otwarcie skanduje “Śmierć Ameryce” i “Śmierć Izraelowi”. Bez wątpienia planuje kontynuować sponsorowanie terroryzmu, miażdżenie sprzeciwu w kraju, dążenie do regionalnej i globalnej hegemonii i “śmierci” dla obu swoich szatanów. Nadzieja, że taki reżim faktycznie dobrowolnie się rozbroi, jest najprawdopodobniej oparta na założeniach, które w najlepszym razie są chwiejne.

Obecna sytuacja jest jeszcze rozpaczliwiej irytująca, ponieważ mimo dziesięcioleci rozmów, układów i teatru dyplomatycznego z Koreą Północną, Rosją, Chinami i Iranem, raz za razem widzieliśmy, jak wykorzystują słabość i brak determinacji Zachodu. A jednak Zachód upiera się przy akceptowaniu tych samych nieskutecznych, fałszywych gwarancji. Nie potrzebujemy kolejnej umowy tak pełnej luk jak ser szwajcarski. Nie potrzebujemy sesji zdjęciowych i konferencji prasowych ogłaszających fałszywe triumfy. Ameryka potrzebuje poważnej, bezkompromisowej strategii, która faktycznie wyeliminuje potencjał nuklearny Iranu — na stałe i całkowicie: żadnych wirówek, żadnych pocisków, żadnego wzbogacania uranu.

Próbujemy “umawiać się” z teokratami, którzy wierzą, że ich boskim obowiązkiem jest zniszczenie Izraela i Ameryki oraz przejęcie bogatych w ropę państw Zatoki Perskiej.

Mułłowie Iranu igrali z nami wystarczająco długo. USA i społeczność międzynarodowa muszą przestać pozwalać wrogim, dzikim reżimom na podważanie globalnego bezpieczeństwa – teraz i na zawsze.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com