Jak uratować islam przed islamistami

Jak uratować islam przed islamistami

Qanta Ahmed
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Zamach terrorystyczny w Paryżu w zeszłym tygodniu reprezentuje najbardziej wyraźną deklarację wojny islamizmu z wolnym społeczeństwem. Zmasakrowano nie-muzułmanów w nie-muzułmańskim kraju, żeby pomścić tak zwane przestępstwo przeciwko prawu o bluźnierstwie, które nawet nie jest islamskie – jedynie islamistyczne. Jeśli jest tu jakieś bluźnierstwo, to popełnia je sam islamizm przeciwko mojej religii, islamowi.

Nareszcie w dzień Nowego Roku prezydent Egiptu Abdel Fattah al-Sisi zrobił to, czego jak dotąd nie zrobił żaden przywódca w świecie muzułmańskim: nazwał po imieniu prawdziwego wroga islamu. Na spotkaniu duchownych w starożytnym uniwersytecie Kairu, Al-Azhar, wezwał do uratowania islamu przed „ideologią”. Jego przemówienie zostało bardzo słabo nagłośnione w prasie zachodniej, ale warto je dość obszernie przytoczyć.

“Potrzebujemy rewolucji religijnej – powiedział. – Wy, imamowie, jesteście odpowiedzialni przed Allahem. Cały świat, powtarzam, cały świat czeka na wasz następny krok, ponieważ świat islamski jest rozdzierany, jest niszczonym, zmierza do zagłady. A zmierza do zagłady z naszych rąk”. Jest niewyobrażalne, powiedział, że “ten sposób myślenia – a nie mówię religia – ma powodować, że cały świat islamski staje się źródłem niepokoju, zagrożeń, mordów i destrukcji na całym świecie”. Terapią dla islamu, powiedział al-Sisi, jest rozpoznanie i dyskutowanie o tym zmutowanym nurcie. „Dyskusja religijna jest największą bitwą i największym wyzwaniem stojącym przed narodem egipskim – powiedział. – Potrzebujemy nowoczesnego, wszechstronnego zrozumienia religii islamu” zamiast „polegać na interpretacji, która nie zmieniła się od 800 lat”.

Przemówienie Sisiego jest istotne, ponieważ świat islamski ma niesłychanie mało przywódców mówiących o zbiorowej odpowiedzialności muzułmanów za toksyczną ideologię panującą wśród nas. Szczerość prezydenta Sisiego rzuciła snop światła na najistotniejszą kwestię naszych czasów: na pilną potrzebę świata muzułmańskiego potępienia islamizmu jako uzurpatora i wyjaśnienia prawdziwego znaczenia Koranu.

Jestem brytyjską muzułmanką, mieszkałam w Arabii Saudyjskiej, pracowałam jako lekarz w Pakistanie – i widziałam, jak każda dyskusja o islamie stawała się coraz bardziej niebezpieczna w tych miejscach. W narodach przeżartych przez ideologię islamistyczną jakakolwiek krytyka islamu uważana jest za „islamofobię”. Także na Zachodzie trudniej jest prowadzić krytyczną dyskusję. Organizacja Narodów Zjednoczonych przyjęła szereg rezolucji, które dają islamofobii status przestępstwa według prawa międzynarodowego.

Nie wystarcza więc po prostu powiedzieć, jak to wielu robiło w zeszłym tygodniu, że islamiści nigdy nie wygrają. Na wielu ważnych arenach już wygrywają. Ich koncepcja bluźnierstwa działa szczególnie silnie: Shahbaz Bhatti, pakistański minister, został zabity przez muzułmańskich „obrońców wiary”, kiedy odważnie skrytykował nieludzkie (i jawnie islamistyczne) prawo o bluźnierstwie w Pakistanie. Z tego samego powodu zabito gubernatora Pendżabu Salmana Taseera. Francuskich dziennikarzy zabito, by ustanowić de facto prawo o bluźnierstwie w Europie przez pokazanie: jeśli publikujesz pewnego rodzaju karykatury, narażasz życie własne – i twoich współpracowników.

Innym celem dżihadystów jest przemawianie w imieniu całego świata muzułmańskiego i propagowanie idei zderzenia cywilizacji. To idzie im zupełnie dobrze, jeśli można wierzyć badaniom opinii publicznej – mniej więcej połowa mieszkańców Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Francji i Stanów Zjednoczonych mówi, że ich zdaniem islam jest nie do pogodzenia z Zachodem. I to jest powodem, dla którego muzułmanie nie mogą polegać na potępieniach terroryzmu przez prezydentów i premierów – społeczeństw nie przekonają słowa ich przywódców, potrzebują słów muzułmanów.

Zapewnienie, że islamizm jest nie-islamski, nie jest instynktowną reakcją na jego potworności, ale jedynym wnioskiem, jaki można wyciągnąć po starannym rozważeniu jego zasad. Muzułmański uczony z Damaszku, Bassam Tibi, identyfikuje sześć zasad islamizmu. Pierwszą jest dążenie do nowego porządku świata przez nowy, dyktatorski, globalny „kalifat”. (Nie ma znaczenia, że słowo „dawla” – islam jako państwo – nie występuje nigdzie w liczącym 80 tysięcy słów dokumencie, który akceptujemy jako objawiony Koran). Następnym jest ustanowienie islamizmu w ramach demokracji – islamiści chętnie stają do wyborów, ale kiedy zdobędą władzę, chcą zamknąć za sobą furtkę do demokracji.

Czytaj dalej tu: Jak uratować islam przed islamistami


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com