Hipokryzja solidarności – od Gazy do Ferguson
Kasim Hafeez
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Kiedy mieszkańcy Ferguson w Missouri odczuwali wpływ kolejnych fal zamieszek, które zaczęły się od zastrzelenia Michaela Browna i rozpaliły się znowu, kiedy Darren Wilson, policjant, który zastrzelił Browna, nie został postawiony w stan oskarżenia, kwestie rasy i sprawiedliwości objawiły się w postaci przemocy i rabunków w wielu miastach USA.
Innym pożałowania godnym rezultatem, który zaszokował nawet nas, przyzwyczajonych do walki z antysemityzmem, było to, że wielu antyizraelskich aktywistów przeprowadziło paralelę między sytuacją w Ferguson a sytuacją w Gazie i dokooptowało tę tragedię do własnej sprawy, dołączając się do demonstracji, by propagować własny porządek dnia. Niestety, opinia, że wszystko to jest częścią wspólnej walki, zyskała uznanie i niedawno jeden z graczy NFL [Ogólnokrajowej Ligi Piłkarskiej] mówił o tym w mediach społecznościowych. Nie sądzę, bym musiał tłumaczyć, że nie ma absolutnie żadnej paraleli między tymi dwoma scenariuszami: to nie Izrael jest na ławie oskarżonych, a już szczególnie nie mają prawa sadzać go na niej ludzie, którzy starają się o jego zniszczenie. Te wydarzenia, które obecnie wzmocnił kolejny brak oskarżenia w sprawie śmierci Erica Garnera w Nowym Jorku, ujawniają bezwstydne przywłaszczanie sobie przez tak zwane grupy pro-palestyńskie tragedii i walki innych ludzi, żeby demonizować Izrael.
Nie jest to nowość: kooptowanie walki innych od dawna jest taktyką demonizowania Izraela i utrwalania własnego wizerunku jako ofiary przez grupy, które przyklejają swoją sprawę do spraw całkowicie z nią niezwiązanych. Poczynając od wykorzystywania Holocaustu, walki o swoje prawa Indian amerykańskich, apartheidu RPA, do mitu, że walka ludu palestyńskiego jest odbiciem lustrzanym walki o prawa obywatelskie Afroamerykanów, nie ma takiej traumy historycznej, która nie zostałaby zarekwirowana dla celów propagandowych.
Mimo że twierdzenia, iż “walka” palestyńska jest paralelą do ruchu o prawa obywatelskie czarnych, zostały rozbite w puch przez działaczy tego ruchu, włącznie z Chlöe Valdry and Dumisani Washingtonem, antyizraelscy aktywiści nie ustają w robieniu takich porównań i przywłaszczaniu sobie walk Afroamerykanów w Stanach Zjednoczonych, twierdząc, że są równoznaczne z ich walką. Po śmierci Nelsona Mandeli widzieliśmy jak jego pamięć została porwana, by wspierać sprawę antyizraelską i raz jeszcze cierpienia pokoleń czarnych mieszkańców RPA w systemie apartheidu zostały użyte przez aktywistów antyizraelskich, by rościć sobie braterstwo w cierpieniu. Wszyscy powinniśmy być oburzeni tą jawną pogardą wobec historii i tego, co jest faktem, kiedy takie grupy kradną traumę i cierpienia wielu, obrażając pamięć tysięcy, którzy zginęli, a w tym celu używają oszczerstwa o rzekomym apartheidzie w Izraelu.
Zastanawiam się nad selektywnym oburzeniem tych “aktywistów”, noszących kefije i wymachujących zmodyfikowanymi flagami arabskimi (znanymi jako flagi palestyńskie), krzyczących, że amerykańscy policjanci są rasistami i że USA nie zaznają pokoju dopóki nie nastanie sprawiedliwość. Twierdzą, że Palestyna stoi wraz z Ferguson za sprawiedliwością dla wszystkich, a szczególnie dla społeczności afro-amerykańskiej, ale są zdumiewająco niemi w kwestii rasizmu w Gazie i w całym świecie arabskim.
Obok systemowego rasizmu i częstych prześladowań tych, którzy należą do grup mniejszościowych w Gazie, pospolity rasizm jest endemiczny. W listopadzie 2013 r. Asma Al-Ghoul pisała w „Al-Monitor”, „Hej, czekolada”, „Hej, cappuccino”, „Hej, Galaxy [marka czekolady]”, „Hej, brązowy” i „Hej, czarny” są żartobliwymi, popularnymi zawołaniami w Gazie, kiedy przechodzi mężczyzna, kobieta lub dziecko afrykańskiego pochodzenia. Czasami rasizm wyrażany jest bezsłownie, nienawistnymi spojrzeniami. Gazańczycy jednak wydają się nieświadomi własnego rasizmu.
Czytaj dalej tu: Hipokryzja solidarności – od Gazy do Ferguson
twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com