Archive | December 2019

Laban Aramejczyk [komentarz do parszy Wa-jece]

Laban Aramejczyk [komentarz do parszy Wa-jece]

RABIN JONATHAN SACKS
Tłumaczenie: Jolanta Różyło


„Jakub rozmawia z Labanem”/ Wikipedia

PARSZA WA-JECE 7 GRUDNIA 2019/ 9 KISLEW 5780

Opowiedziana w parszy Wa-jece historia wyrwania się Jakuba z domu, jego pobytu u Labana i ponownej ucieczki, jest źródłem jednego z najdziwniejszych fragmentów Hagady na Pesach. Podczas sederu wyjaśniamy znaczenie wersu z księgi Dwarim (26:5):

Arami owed awi. Dowiedz się, co zamierzał uczynić Laban Aramejczyk Jakubowi, praojcu naszemu! Gdyż faraon postanowił zgładzić tylko płeć męską, a Laban zamierzał wytępić wszystkich.

Z tym cytatem związane są trzy problematyczne kwestie. Po pierwsze, słowa arami owed awi tłumaczone są jako: „[Laban] Aramejczyk [próbował] zniszczyć praojca naszego”. Nie może to być jednak proste odczytanie tego fragmentu, ponieważ, jak zauważył Ibn Ezra, owed jest czasownikiem nieprzechodnim – nie ma dopełnienia bliższego i nie tworzy strony biernej. Może oznaczać „zagubiony”, „wędrujący”, „tułający się”, „biedny”, „bezdomny”, czy „bliski śmierci”. Fraza znaczy więc coś w rodzaju „Aramejczykiem tułającym się był praojciec mój”. Praojcem, o którym mowa, jest albo Jakub (Ibn Ezra, Sforno) albo patriarchowie w ogóle (Szadal). Słowo aram to zaś nazwa regionu, z którego Abraham wyruszył do Egiptu i do którego Jakub uciekł przed gniewem Ezawa. Fraza ma więc oznaczać, że patriarchowie nie posiadali ani swojego kraju, ani nawet stałego miejsca zamieszkania. Byli nomadami narażonymi na niebezpieczeństwo. Imię Labana nie jest nawet częścią wersu – jedynie przy bardzo wymuszonym odczytaniu tekstu.

Drugi problem to brak dowodów na to, że Aramejczyk Laban rzeczywiście wyrządził jakąś krzywdę Jakubowi. Przeciwnie, w Torze czytamy, że kiedy Laban ścigał Jakuba, „przyszedł Bóg do Labana, Aramejczyka, we śnie nocy i rzekł do niego: ‘Strzeż się, abyś się nie rozmówił z Jakóbem, ani w dobrem ani w złem’” (Be-reszit 31:24). Laban powiedział zaś do Jakuba: „Jest w mocy mojej czynić wam źle, ale Bóg ojca waszego wczorajszej nocy rzekł do mnie: ‘Strzeż się, abyś się nie rozmówił z Jakóbem, ani w dobrem ani w złem’”. Laban nic więc nie zrobił Jakubowi i jego rodzinie, mimo że być może miał to w planach. Faraon zaś nie tylko rozważał wyrządzenie krzywdy Izraelitom, ale naprawdę się tego dopuścił zabijając każdego męskiego potomka Hebrajczyków i zniewalając cały naród.

Po trzecie i najważniejsze – podczas sederu opowiada się historię wyjścia z Egiptu. Naszym obowiązkiem jest pielęgnowanie pamięci o tym wydarzeniu i wyrycie go w sercach naszych dzieci. Dodatkowo, „im więcej opowiadamy o wyjściu z Egiptu, tym bardziej godni pochwały jesteśmy”. Skąd więc pomysł, aby umniejszać znaczenia tego cudu mówiąc: „Egipt? To nic w porównaniu z Labanem!”.

Spróbuję zaproponować wyjaśnienie. Mamy przed sobą frazę, która – w zależności od kontekstu, w jakim ją umieścimy – może oznaczać dwie zupełnie inne rzeczy.

Początkowo zdanie arami owed awi nie miało nic wspólnego ze świętem Pesach. Pojawia się w Torze jako fragment deklaracji wygłaszanej podczas składania w Świątyni ofiary z pierwszych zbiorów, co zazwyczaj odbywało się w święto Szawuot.

I ozwiesz się i powiesz przed Wiekuistym, Bogiem twoim: „Aramejczykiem tułającym się był praojciec mój, i zstąpił do Micraim […]. I wywiódł nas Wiekuisty z Micraim ręką potężną i ramieniem podniesionem […]. A przywiódł nas na miejsce to, i oddał nam tę ziemię, ziemię opływającą mlekiem i miodem; przeto przyniosłem oto teraz pierwociny płodów ziemi, którą dałeś mi, Wiekuisty!” (Dwarim 26:5-10).

W kontekście pierwszych plonów fraza „Aramejczykiem tułającym się był praojciec mój” ma duży sensu. W tekście zestawiona jest przeszłość, kiedy patriarchowie jako nomadzi zmuszeni byli do wędrowania z miejsca na miejsce, z teraźniejszością, kiedy – dzięki Wiekuistemu – Izraelici mają swój własny kraj. Pokazany jest tu ogromny kontrast między bezdomnością a posiadaniem domu. Ale jest tak tylko w przypadku, kiedy odczytujemy cytat w kontekście pierwszych plonów – owoców ziemi.

Jednak w pewnym momencie fraza zaczęła być używana w kontekście święta Pesach i historii wyjścia z Egiptu. Miszna nakazuje czytać ją i objaśniać podczas wieczoru sederowego (Miszna, Pesachim 10:4). Powodem tego najpewniej jest fakt, że ten sam, stosunkowo rzadki hebrajski czasownik o rdzeniu hej-gimel-dalet, od którego pochodzi słowo „Hagada”, pojawia się zarówno we fragmencie związanym z historią pesachową (Szemot 13:8), jak i tym, który dotyczy pierwszych zbiorów (Dwarim 26:3).

Wyniknął z tego spory problem. Fragment rzeczywiście dotyczy wędrówki na południe, prześladowań i w końcu wyprowadzenia Izraelitów przez Boga z Egiptu. Ale co ma wspólnego fraza „tułającym się Aramejczykiem był praojciec mój” z wyjściem z Egiptu? Ojcowie i matki rodu prowadzili koczownicze życie, ale nie dlatego wyruszyli do Egiptu. Zmusił ich do tego głód, a Józef był tam prawą ręką faraona. Nie miało to nic wspólnego z ich tułaczym żywotem.

PRENUMERATA
Dla mędrców historia matek i ojców rodu znaczyła jednak coś więcej. Dlatego stworzyli zasadę maasej awot siman lebanim – „co przytrafiło się ojcom, niech będzie znakiem dla dzieci”[1]. Uważali, że niektóre fragmenty księgi Be-reszit mogą stanowić jedynie zapowiedź późniejszych wydarzeń.

Klasycznym tego przykładem jest historia Abrahama i Sary, którzy – niemalże od razu po przybyciu do Kanaanu – zmuszeni są kontynuować tułaczkę dalej do Egiptu. Abrahamowi grozi śmiertelne zagrożenie, w wyniku czego Sara trafia do haremu faraona. Bóg jednak zsyła na jego domostwo plagi i faraon odsyła małżonków. Paralele między historią Abrahama i historią wyjścia z Egiptu są oczywiste.

Podobna rzecz przytrafia się Sarze i jej mężowi znowu, kiedy trafiają do Gerar (Be-reszit 20), a później jeszcze – również w tym mieście – Izaakowi i Rywce (Be-reszit 26). Ale czy Jakub doświadczył swojej zapowiedzi exodusu? W pewnym momencie rzeczywiście udaje się ze swoją rodziną do Egiptu. Nie był to jednak moment oczekiwania, ale exodus sam w sobie.

Na początku parszy ucieka, ale nie przed głodem. Zbiega ze strachu przed Ezawem. Nie udaje się też do nieznanej krainy, ale do miejsca, w którym mieszka rodzina jego matki. Jakub wydaje się więc być jedynym patriarchą, który nie doświadczył wygnania i exodusu.

Mędrcy mieli jednak inne zdanie. Żyjąc u Labana Jakub pozbawiony był wolności. Stał się właściwie niewolnikiem swojego teścia. W końcu musiał więc uciec. Wiedział, że Laban,  gdyby tylko mógł, trzymałby go w domu jak więźnia.

Pod tym względem exodus Jakuba przypominał wyjście Izraelitów z Egiptu bardziej niż historie Abrahama i Izaaka. Tych dwóch ostatnich nikt nie zatrzymywał ani nie ścigał. Nikt ich też źle nie traktował. Doświadczenia Jakuba z pobytu w domu teścia najbardziej kojarzą się ze zwiastunem wyjścia Izraelitów z Egiptu. „Co przytrafiło się ojcom, niech będzie znakiem dla dzieci”.

Skąd w takim razie imię Labana we frazie arami owed awi, „Aramejczykiem wędrującym był praojciec mój”? Otóż w Torze tylko Laban i jego ojciec Betuel nazywani są arami albo ha-aramiArami musi więc wskazywać na Labana.

Skąd natomiast wiemy, że Laban chciał skrzywdzić Jakuba? Ponieważ Bóg przyszedł do niego w nocy mówiąc: „Strzeż się, abyś się nie rozmówił z Jakóbem, ani w dobrem ani w złem”. Bóg nie ostrzegłby Labana bez powodu. Nie przestrzega nas On przed robieniem czegoś, czego nigdy nie zamierzaliśmy zrobić. Poza tym słowa Labana wypowiedziane następnego dnia („jest w mocy mojej czynić wam źle”) są wyraźną groźbą. Jasne jest, że gdyby nie Bóg, Laban rzeczywiście wyrządziłby krzywdę Jakubowi.

Jak uzasadnić takie znaczenie frazy? Otóż hebrajskie słowo, którego rdzeń składa się z liter alef-wet-dalet (zagubiony, tułający się) w innej odmianie czasownika może oznaczać „niszczyć”. Oczywiście Laban ostatecznie nikogo nie zniszczył, ale tylko dzięki Boskiej interwencji. Stąd fraza mogłaby również oznaczać: „[Laban] Aramejczyk [próbował] zniszczyć ojca mego”. Tak rozumiał to Raszi.

Jak mamy więc rozumieć zdanie: „faraon postanowił zgładzić tylko płeć męską, a Laban zamierzał wytępić wszystkich”? Nie chodzi o to, że Laban pragnął zabić wszystkich członków rodziny Jakuba. Przeciwnie. Powiedział do niego: „Córki – córki to moje, a synowie – synowie to moi, a trzoda – trzoda to moja, a wszystko, co widzisz, mojem to” (Be-reszit 31:43). Jakub pracował przez dwadzieścia lat, aby wykupić swoją rodzinę i trzodę, a mimo to Laban wciąż twierdził, że wszystko jest jego własnością. Gdyby nie interwencja Boga, Laban więziłby całą rodzinę Jakuba. Chciał „wytępić wszystkich”, odbierając im wolność.

Ta interpretacja frazy arami owed awi nie należy do prostego odczytania tekstu, które odnosiło się do przynoszenia pierwszych plonów do Świątyni. Dzięki genialnym mędrcom omawiany fragment możemy jednak połączyć z wyjściem z Egiptu i ze świętem Pesach. Choć jest to dość daleko idąca we wnioskach interpretacja, nadaje fascynującego kolorytu historii Jakuba i Labana. Dzięki niej wiemy, że trzeci patriarcha, od którego podróży do Egiptu zaczyna się właściwie historia exodusu, sam doświadczył go w młodości[2]

Zasada maasej awot siman lebanim – „co przytrafiło się ojcom, niech będzie znakiem dla dzieci” – uczy nas, że to, co dzieje się teraz, kiedyś już się wydarzyło. Nie oznacza to, że powinniśmy beztrosko traktować zagrożenia. Nie możemy jednak popadać w rozpacz. Abraham, Izaak i ich żony doświadczyli wygnania i exodusu, jakby chcąc powiedzieć swoim potomkom, że nie jest to nieprzetarta ścieżka. Bóg był z nami wtedy i jest z nami teraz.

Wierzę, że możemy patrzeć w przyszłość bez strachu, ponieważ jesteśmy tu już od dawna i nie jesteśmy sami.



[1]Nie pojawia się ona w identycznej formie w Midraszu ani Talmudzie. Podobne zdanie pada w Be-reszit Raba 39:8. Głównym tekstem w tym przypadku jest komentarz Rambama do B-reszit (12:6, 10), który został przyjęty przez kolejnych komentatorów.
[2]David Daube, The Exodus Pattern in the Bible, Faber, 1963.



Polish Catholic Church Removal of Antisemitic Images From Retail Outlets

Polish Catholic Church Urged by US Jewish Leader to Back Removal of Antisemitic Images From Retail Outlets

Ben Cohen


Retail giant OBI announced the removal from its Polish stores of a product range that promotes the antisemitic trope linking Jews with money. Photo: Tomasz Sikora Facebook page.

The decision by Europe’s largest home-improvements retailer to nix a range of home decorations that played on antisemitic stereotypes from sale in its Polish outlets was a significant development that should be welcomed and endorsed by the country’s powerful Catholic Church, a prominent US Jewish leader said this week.

In a lengthy interview with Poland’s Catholic News Agency, Abraham Foxman — the national director emeritus of the Anti-Defamation League (ADL) — warmly welcomed the announcement made earlier this month by the German-owned retail giant OBI that it would no longer sell the offending decorations, following an online protest over the sale of framed pictures showing Orthodox Jews counting gold coins.

“If a large retailer that is hugely popular among Poles removes these articles from its stores, it raises the expectation that the other retail chains in Poland where these filthy anti-Jewish products are sold will follow OBI’s example,” Foxman said.

At the same time, Foxman encouraged the Catholic Church to show moral leadership by condemning the antisemitic statues and portraits of Jews counting money that are widely sold in Poland as good-luck charms.

“I would like to appeal with all my heart to the Primate of Poland, Archbishop Wojciech Polak, to urge Polish bishops and priests to stand up to this phenomenon,” Foxman said. “This is an old antisemitic stereotype that has resulted in the murder of Jews down the centuries. Let us stand in solidarity against this form of antisemitism.”

The arrival of the Hanukkah and Christmas holidays this week marked a good opportunity to communicate that message, Foxman added.

In a separate conversation with The Algemeiner on Tuesday, Foxman said that the commercial importance of OBI’s decision had to be matched with the moral leadership of the Catholic Church.

“The Church can play a very positive role,” Foxman said. “To say that this is a religious and moral wrong, I think that would go a long way.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Canadian Jewish Groups Hail McGill University’s Backing of Student Targeted Over Israel Trip

Canadian Jewish Groups Hail McGill University’s Backing of Student Targeted Over Israel Trip

Karys Rhea


The Arts Building at McGill University in Montreal, Canada. Photo: Edward Bilodeau.

Canadian Jewish groups have welcomed McGill University’s decision to stand by a student who was targeted over her intention to participate in a free trip to Israel and the Palestinian territories offered by the school’s Hillel chapter.

The Student Society of McGill University (SSMU) voted to remove second-year science student Jordyn Wright from her position on the school’s Legislative Council unless she backed out of the trip.

The SSMU solely targeted Wright, who is Jewish, despite the fact that a non-Jewish student representative was also planning to go on the trip.

Jonathan Greenblatt, CEO of the Anti-Defamation League (ADL), called what happened to Wright “blatant antisemitism,” and urged the McGill administration to prevent Wright from being forced to choose between “participating in a visit to Israel and the Palestinian territories and participating in student government.”

In response to outrage from the Jewish community and beyond, the deputy provost of student life and learning at McGill sent out an email on Monday rejecting the motion against Wright and characterizing SSMU’s behavior as “discriminatory.”

“While diversity of opinion is fundamental and should be respected at all times, polarization that reaches a point where it fosters a culture of ostracization, or when our students do not feel respected on our campuses because of their identity, religious and political beliefs, will not be tolerated,” wrote Fabrice Labeau.

Labeau also said the vote diverged from “SSMU’s own Constitution” and represented “a very serious breach of trust.”

Hillel Montreal applauded the statement on Facebook and slammed SSMU for “trying to deny these students the ability to exercise their personal and academic freedom.”

B’nai Brith Canada called the statement “EXCELLENT” on Twitter, and thanked McGill for “supporting their student publicly and proudly against what is clearly a spreading trend of antisemitism, intimidation and discrimination on Canadian campuses.”

Friends of Simon Wiesenthal Center similarly commended the McGill administration, with its president and CEO, Avi Benlolo, stating, “As we witness a growing trend on Canadian university campuses of students targeting and attacking Jewish students simply because of their connection to Israel, it is up to administration to step up and take immediate steps to ensure the rights of all students are protected as well as respect and tolerance is maintained.”

The Centre for Israel and Jewish Affairs said it was “hopeful” Labeau’s statement “will have its intended effect and that tonight the student body will firmly reject the harassment intimidation and exclusion of its members.”

Several SSMU members have published an open letter condemning the motion and called on the Board of Directors to reverse it.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Odtajnione akta FBI: Amerykanie skutecznie zastraszyli Johna Lennona

Odtajnione akta FBI: Amerykanie skutecznie zastraszyli Johna Lennona

Maciej Jarkowiec


John Lennon i Yoko Ono tydzień miodowy spędzili w łóżku, co miało być demonstracją na rzecz światowego pokoju. Swój performance zaczęli w marcu 1969 r. w hotelu Hilton w Amsterdamie, a potem kontynuowali go w Montrealu (Fot. East News)

Odtajnione akta FBI pokazują, że inwigilujący Johna Lennona agenci notowali nawet to, co mówi siedząca w klatce papuga podczas jego spotkań z lewicowymi działaczami. Albo który aktywista zapuścił brodę.

Osoby dramatu:

John Lennon, muzyk rockowy urodzony w Liverpoolu. W wieku 20 lat zakładał najsłynniejszy zespół w dziejach: The Beatles. Po jego rozpadzie w ramach solowej kariery napisze kilka hymnów ruchu antywojennego przełomu lat 60. i 70. – m.in. „Give Peace a Chance” czy „Imagine”. Nie spodobają się one władzom Stanów Zjednoczonych.

Yoko Ono, japońska artystka, żona Lennona.

John Lennon i jego żona Yoko Ono, 1980 fot. Jack Mitchell, CC BY-SA 4.0,

Richard Nixon, prezydent USA. Na jednym z wieców woła: „Kiedy osoba z show-biznesu bierze udział w imprezie politycznej, naraża się na wielkie ryzyko”. Będzie zabiegał o deportowanie Lennona z USA.

Jerry Rubin, radykalny działacz antyrządowy. Kumpel Lennona.Bobby Seale, bardziej radykalny działacz antyrządowy, założyciel Czarnych Panter. Kumpel Lennona.

John Sinclair, poeta z Detroit, autor wierszy o miłości i światowym pokoju, zażywał marihuanę. Uznany przez sąd za zagrożenie dla porządku publicznego i w 1969 r. skazany na dziesięć lat odsiadki za posiadanie dwóch skrętów. Odsiaduje wyrok w więzieniu stanowym o zaostrzonym rygorze w Jackson, w Michigan. Kumpel Lennona.

Julie Maynard, aktywistka pacyfistyczna. Kumpela Lennona. Informatorka Federalnego Biura Śledczego.

Strom Thurmond, republikański senator z Karoliny Południowej. Mówi: „Kongres od dawna zaniedbuje wysiłki na rzecz powstrzymania radykalnej lewicy, która jest wewnętrznym wrogiem zagrażającym bezpieczeństwu państwa”. Będzie słał listy w sprawie Lennona do Departamentu Sprawiedliwości.

Norman Pilcher, sierżant Scotland Yardu. Dopadnie Lennona.

Akt pierwszy

Chicago, sierpień 1968. Trwa gorące lato najgorętszego roku w powojennej historii USA. W styczniu armia Północy i Wietkong przeprowadziły ofensywę, która odwróciła na niekorzyść Amerykanów losy wojny w Wietnamie. W marcu załamany wydarzeniami w Azji prezydent Lyndon Johnson ogłosił, że nie będzie się ubiegał o reelekcję. W kwietniu zamachowiec zastrzelił Martina Luthera Kinga. Krwawe zamieszki na tle rasowym przetoczyły się przez ponad sto amerykańskich miast. Dwa miesiące później od kul zginął Robert Kennedy.

Chicagowska konwencja Partii Demokratycznej, która ma wyłonić kandydata na prezydenta, przeradza się w starcia zbuntowanej młodzieży z policją. Zakuci w kaski, uzbrojeni w pały i tarcze mundurowi przez kilka dni w parkach i na ulicach bezlitośnie leją młodych zwolenników pacyfisty Eugene’a McCarthy’ego, który jako jedyny zapowiada bezwarunkowe wycofanie się USA z Wietnamu. Demokratyczny establishment stawia na lojalnego wobec Johnsona wiceprezydenta Huberta Humphreya.

Wśród najważniejszych organizatorów chicagowskich demonstracji są Jerry Rubin z kontrkulturowej grupy artystyczno-politycznej Youth International Party (międzynarodówka młodzieży) zwanej Yippies i Bobby Seale z Czarnych Panter – zbrojnej partii wyzwolenia Afroamerykanów. Obaj staną przed sądem i po ciągnących się przez kilka lat głośnych politycznych procesach zostaną ostatecznie uniewinnieni.

Jerry Rubin Fot. AP Photo

Yippies, Pantery i dziesiątki innych organizacji są w tamtym czasie inwigilowane przez FBI w ramach potężnej, wieloletniej operacji COINTELPRO. Paranoiczny szef FBI Edgar Hoover osobiście wskazuje osoby uznane za zagrożenie dla państwa, które należy śledzić, podsłuchiwać, poddawać prowokacjom, niszczyć. Nieraz zabijać. W 1969 r. w ataku na mieszkanie Panter przeprowadzonym wspólnie przez chicagowską policję i FBI zginie szef oddziału partii w Chicago Fred Hampton.

Jedną z wtyk FBI w Yippies zostaje Julie Maynard, młoda hipiska, która niedawno przybyła do Nowego Jorku z Wisconsin.

W tamtym czasie John Lennon związuje się z japońską artystką – performerką Yoko Ono – i zaczyna nagrywać z nią eksperymentalny materiał. The Beatles oficjalnie przestali istnieć w 1970 r., ale przez kilka lat poprzedzających rozwód każdy z członków zajmował się solowymi projektami.

John Lennon wsiąka coraz bardziej w politykę. W 1968 r. – jeszcze z Beatlesami – nagrywa napisaną przez siebie, inspirowaną protestami społecznymi na Zachodzie piosenkę „Revolution”. W jednym z wywiadów mówi: – Jak spojrzysz trzeźwo na to, co robią rządy – brytyjski, amerykański, chiński czy rosyjski – okaże się, że to zupełne szaleństwo. Tymczasem to ja jestem przez nich uważany za szaleńca.

Po ślubie z Yoko w marcu 1969 r. dekują się w amsterdamskim Hiltonie, w apartamencie dla nowożeńców nr 702, obwieszają ściany i okna pokojowymi sloganami i zapraszają media. Przez tydzień miodowy nie wychodzą z łóżka, co ma być demonstracją na rzecz światowego pokoju. Później kontynuują performance w hotelu w Montrealu. W tamtym czasie powstaje pieśń „Give Peace a Chance”. Lennon: – Gdy śpiewam „Chcę cię trzymać za rękę”, słuchają tego setki milionów ludzi. Pomyślałem, że jak zaśpiewam „Dajcie szansę pokojowi”, też posłuchają miliony.

W listopadzie 1969 r. w Waszyngtonie odbywa się największa demonstracja w historii Stanów Zjednoczonych. Pół miliona ludzi idzie w marszu przeciw wojnie w Wietnamie.

W kulminacyjnym momencie, po zmroku, tłum zgromadzony w reprezentacyjnym parku stolicy między Kapitolem a Mauzoleum Lincolna ze świeczkami w dłoniach intonuje „Give Peace a Chance”.

Kiedy w 1971 r. John Lennon na stałe przeprowadza się do Stanów, od razu nawiązuje bliskie kontakty z Jerrym Rubinem, Bobbym Seale’em i innymi lewicowymi radykałami. Informatorka Julie Maynard donosi FBI o tych spotkaniach i o opiewających na kilkadziesiąt tysięcy dolarów czekach, jakie muzyk przekazuje na rzecz organizacji. FBI zakłada Lennonowi teczkę.

Były agent G. Gordon Liddy, jeden z najbliższych ludzi Richarda Nixona, wspomni po latach: Nóż leżący na stole nie jest zagrożeniem. Ale kiedy weźmie go w dłoń ktoś, kto chce poderżnąć ci gardło, masz problem. Dla nas Lennon był nożem w rękach radykałów przeszkadzających nam w wygraniu wojny i zapewnianiu obywatelom bezpieczeństwa.

Akt drugi

John Lennon i Yoko Ono podczas koncertu w Crisler Arena w Ann Arbor. Choć występ był protestem przeciw uwięzieniu poety Johna Sinclaira, to zamienił się w wielki wiec przeciw wojnie w Wietnamie Fot. David Fenton/Getty Images

10 grudnia 1971 r. w kampusie Uniwersytetu Michigan w Ann Arbor odbywa się zorganizowany przez lewicę koncert na rzecz uwolnienia zapuszkowanego za dwa skręty pacyfistycznego poety Johna Sinclaira. Płomienne antywojenne i antyrządowe mowy wygłaszają m.in. Jerry Rubin i Bobby Seale. Gra kilkanaście kontrkulturowych kapel. O trzeciej rano na scenę wychodzą John Lennon i Yoko Ono.

Trzy lata wcześniej Richard Nixon o włos wygrał wybory z Hubertem Humphreyem. Zdecydowały minimalne zwycięstwa w trzech stanach – o 200 tys. głosów w Kalifornii, 140 tys. w Illinois i ledwie 90 tys. w Ohio. Gdy zbliżała się walka o reelekcję, prezydent był w trudnym położeniu. Władzę obejmował, zapowiadając tajny plan szybkiego zwycięstwa w Wietnamie. Tymczasem z roku na rok sytuacja wojsk USA w tej wojnie stawała się coraz trudniejsza. W 1970 r. administracja rozszerzyła konflikt, rozpoczynając bombardowania Kambodży. Na tę decyzję gwałtownymi protestami zareagowały studenckie kampusy. Na Uniwersytecie Stanu Ohio w Kent Gwardia Narodowa rozpędziła demonstrację ogniem. Zginęło czterech studentów.

Młodzi Amerykanie stali się największym zagrożeniem dla władzy Nixona. Szczególnie po tym, gdy w lipcu 1971 r. Kongres przyjął 26. poprawkę do konstytucji przyznającą prawo do głosu obywatelom od 18. roku życia. Wcześniej prawa wyborcze nabywało się w wieku 21 lat. Nagle kilka milionów młodych ludzi więcej mogło pójść do urn i przechylić szalę na niekorzyść Nixona.

John Lennon w Ann Arbor: – Przybyliśmy tu nie tylko wesprzeć Johna, ale powiedzieć wam: apatia nie działa. Koniec z bezczynnością. Rewolucja dzieci kwiatów nie zwyciężyła? I co z tego? Zaczynamy od nowa.

To jego pierwszy występ od rozpadu Beatlesów. Wykonują z Ono m.in. numer napisany specjalnie dla Sinclaira, w którym rząd USA nazwany zostaje „łajdakami”. Wśród publiczności są agenci FBI w cywilu. Notują tekst. Szef agencji Edgar Hoover kilka godzin później ma go na biurku.

55 godzin po występie Lennona i Ono poeta John Sinclair wychodzi na wolność. Wypuszczając go, władze Michigan działają zgodnie z nową ustawą stanowej legislatywy ograniczającą wyroki za posiadanie marihuany do 90 dni. Aktywiści ogłaszają uwolnienie poety wielkim zwycięstwem ruchu antywojennego.

Rodzi się pomysł zorganizowania całego tournée. Muzycy i pacyfistyczni działacze mieliby jeździć krok w krok za kampanią Nixona, grać koncerty i agitować we wszystkich miastach, w których wiecuje prezydent.

Aż do konwencji Republikanów w Miami. John Lennon ma być największą gwiazdą wydarzenia.

W tym momencie na scenę wkracza ultrakonserwatywny senator Strom Thurmond. W niedalekiej przeszłości sprzeciwiał się zniesieniu segregacji na Południu i przyjęciu nowych ustaw o prawie wyborczym kończących dyskryminację Afroamerykanów. Teraz pisze tajny list adresowany do Johna Mitchella, prokuratora generalnego w administracji Nixona: Cofnięcie wizy Johnowi Lennonowi staje się dziś dla nas koniecznym strategicznym posunięciem.

Strom Thurmond (po lewej), sędzia Clement F. Haynsworth (w środku) i demokrata Ernest Hollings. Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych, 16 września 1969 r. Fot. AP Photo

Richard Nixon też dostaje pismo. Administracja rozpoczyna dochodzenie, którego celem ma być doprowadzenie do deportacji gwiazdora.

Akt trzeci

O poranku 18 października 1968 r. w mieszkaniu bębniarza Beatlesów Ringo Starra w suterenie przy Montagu Square w Londynie, w której pomieszkują John Lennon i Yoko Ono, rozlega się walenie do drzwi.

W tamtym czasie w mieście szaleje Norman Pilcher, sierżant wydziału narkotyków w Scotland Yardzie. Przeprowadza naloty na kluby, sale koncertowe, prywatne mieszkania i zamyka jednego po drugim – celebrytów oraz zwykłych hipisów popalających trawkę. Nie umknęli mu Mick Jagger, Brian Jones czy Keith Richards z The Rolling Stones. Nie wymknął się szkocki bard Donovan. Eric Clapton w ostatniej chwili uciekł oknem z legendarnej rockowej dziupli The Pheasantry.

W mieszkaniu Ringo Starra Pilcher z ekipą (dwóch mundurowych, policjantka, dwóch detektywów w cywilu i dwa psy) znajdują woreczek z haszem w etui na okulary i bibułki ze śladami konopi na ramie lustra. Miesiąc później w sądzie Lennon bierze winę na siebie i dostaje 150 funtów grzywny. W mediach powtarza, że został wrobiony. Przejmował mieszkanie po Jimim Hendrixie i spodziewając się nalotu, dokładnie je wysprzątał. To Pilcher podrzucił narkotyki – twierdzi.

Trzy lata później Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych odgrzebuje sprawę. Uznaje Lennona za przestępcę narkotykowego i wykorzystując antynarkotykowe przepisy, przygotowuje wniosek deportacyjny. Na początku 1972 r. pod drzwiami mieszkania Johna i Yoko przy Bank Street w nowojorskiej Greenwich Village artyści znajdują wezwanie do opuszczenia kraju w ciągu dwóch tygodni.

Wynajmują prawnika.

Leon Wildes nie wie, kim są: żonie mówi, że wziął sprawę jakiegoś piosenkarza Jacka Lemona i jego żony Yoko Moto. Ale jest skuteczny. Przez następne miesiące wygrywa kolejne rozprawy o przedłużenie ich wiz i odroczenie deportacji. Wyczekiwanie na Lennona opuszczającego budynek sądu imigracyjnego na Manhattanie staje się serialem nowojorskich mediów. Artysta skarży się dziennikarzom, że jest śledzony przez tajniaków, że jego telefon jest na podsłuchu.

Odtajnione dopiero w 1997 r. akta Lennona w archiwum FBI pokazują, że agenci notują nawet to, co mówi siedząca w klatce papuga podczas jego spotkań z lewicowymi działaczami („Tak jest!”), albo który aktywista zapuścił brodę.

Biuro nie tylko śledzi Johna i Yoko, ale też monitoruje miejsce pobytu córki artystki z pierwszego małżeństwa.

Biuro nie kryje się zbytnio ze swymi działaniami. Chodzi właśnie o to, żeby piosenkarz o nich wiedział i poczuł się zastraszony. Strategia okazuje się skuteczna.

Antyrządowe tournée i wielki koncert podczas konwencji Republikanów w Miami nie dochodzą do skutku.

Richard Nixon wygrywa wybory w cuglach.

Epilog

Najbardziej ikoniczne zdjęcia Johna Lennona pochodzą z sesji wykonanej przez Boba Gruena przed mieszkaniem przy Bank Street. Gwiazdor występuje w białym podkoszulku z obciętymi rękawkami i czarnym napisem „New York City”. Na żadnych innych fotografiach nie wygląda tak dobrze. Był zakochany w Nowym Jorku. Za wszelką cenę chciał zostać.

Gdy rząd zagroził mu deportacją, za poradą prawnika wyciszył działalność polityczną.

Nixon pewnie by wygrał, nawet gdyby Lennon nie został unieszkodliwiony, ale determinacja, z jaką jego administracja go ścigała, pokazuje, że traktowano go jako bardzo poważne zagrożenie.

Ostatecznie prezydent odszedł w niesławie po aferze podsłuchowej Watergate, a Lennon wygrał batalię prawną z Departamentem Sprawiedliwości. Kluczowym świadkiem okazała się była tajna współpracowniczka FBI Julie Maynard, która opowiedziała w sądzie o działaniach agencji przeciw Lennonowi. W 1976 r. muzyk odebrał zieloną kartę dającą prawo stałego pobytu w USA.

Cztery lata później zginął zastrzelony przez szaleńca przed budynkiem Dakota na Manhattanie, gdzie miał mieszkanie.

Kilka lat wcześniej sierżant Norman Pilcher poszedł siedzieć za podrzucanie narkotyków niewinnym ludziom.

Bobby Seale m.in. w wyniku prowokacji FBI pokłócił się z towarzyszami z Czarnych Panter i organizacja przestała istnieć.

Jerry Rubin w latach 80. zamienił rewolucję na biznes. To jeden z pierwszych inwestorów firmy Apple, zarobił miliony.

Strom Thurmond został najstarszym senatorem w historii – sprawował mandat do śmierci w 2003 r., w wieku 101 lat.

John Sinclair wyemigrował do Amsterdamu, gdzie nienękany przez nikogo pali gandzię i pisze wiersze o miłości i pokoju światowym.

John Sinclair, 16 marca 1971 r. przez rozprawą w Detroit w wyniku której został skazany na 10 lat więzienia za posiadanie dwóch skrętów Fot. AP Photo

Yoko Ono dostała obywatelstwo USA. Nadal mieszka w Nowym Jorku.

W listopadzie 1969 r. w Waszyngtonie odbyła się największa demonstracja w historii USA – pół miliona ludzi protestowało przeciw wojnie w Wietnamie, śpiewając ze świeczkami w dłoniach „Give Peace a Chance”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Not enough

Not enough

JPOST EDITORIAL


Almost daily we hear reports of murders and assassinations in Arab cities, towns and villages.

The homemade Carlo-style gun discovered by IDF forces on April 2 / (photo credit: IDF SPOKESMAN’S UNIT)

The violence on the country’s Arab streets is still raging, and no solution is on the horizon.

Almost daily we hear reports of murders and assassinations in Arab cities, towns and villages.

This phenomenon has long gotten out of hand, and no one is stopping it.

On Saturday, Dr. Safwat Abu Ria, the mayor of the city of Sakhnin, was the target. A car outside of his house was set on fire, and gunshots were fired. Luckily, no one was injured.

Abu Ria is one of eight Arab mayors targeted in the past three months.

Also on Saturday, 27-year-old Johar Abu Jaber from Kfar Qassem was shot dead. Abu Jaber is the fourth member of his family killed since the beginning of the year, and the 91st within the Arab sector.

What are Israel Police doing to stop this deadly plague? In mid-November, it announced  – yet again – that it was launching a campaign to get the Arab public to voluntarily return illegal weapons to police stations.

The police promised the public that people who return their weapons would not suffer from criminal sanctions.

However, even as the campaign was launched, people were skeptical it would succeed. Israel Hayom reported that 12 Arab municipalities refused to cooperate with the campaign. Public Security Minister Gilad Erdan said that it is “sad and shocking to see municipalities that are refusing to take part in an operation that intends to save lives.

“An Arab leader who does not call on the public to surrender their weapons is losing legitimacy to criticize the law enforcement organizations,” he said.

MK Aida Toma Suleiman (the Joint List), explained why some Arab leaders refuse to participate. “In the weapon collection operation in 2017, only three weapons were returned. We all know what a person who repeats the same action and expects a different outcome is called,” she said. “I support doing everything possible to remove weapons from our streets. But this voluntary operation is a joke.”

Suleiman is correct. The operation was tried before and failed, so why would it work this time?

The police promised the public that people who return their weapons would not suffer from criminal sanctions.

However, even as the campaign was launched, people were skeptical it would succeed. Israel Hayom reported that 12 Arab municipalities refused to cooperate with the campaign. Public Security Minister Gilad Erdan said that it is “sad and shocking to see municipalities that are refusing to take part in an operation that intends to save lives.

“An Arab leader who does not call on the public to surrender their weapons is losing legitimacy to criticize the law enforcement organizations,” he said.

MK Aida Toma Suleiman (the Joint List), explained why some Arab leaders refuse to participate. “In the weapon collection operation in 2017, only three weapons were returned. We all know what a person who repeats the same action and expects a different outcome is called,” she said. “I support doing everything possible to remove weapons from our streets. But this voluntary operation is a joke.”

Suleiman is correct. The operation was tried before and failed, so why would it work this time?


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com