Archive | 2024/05/25

Kogo i czego uczy historia?

Second Class: How the Elites Betrayed America’s Working


Kogo i czego uczy historia?

Andrzej Koraszewski


Wielu zastanawiało się nad pytaniem, kto i dlaczego głosował w 2016 roku na Donalda Trumpa. Dziś wszystko wskazuje na to, że ta historia może się w listopadzie powtórzyć. W Stanach Zjednoczonych właśnie ukazała się nowa książka, której autorka raz jeszcze próbuje odpowiedzieć na pytanie, co i kogo skłania do takiego wyboru.

Szefowa działu opinii „Newsweeka”, Batya Ungar-Sargon poświęciła rok na podróże po Stanach Zjednoczonych i rozmowy z ludźmi z klasy robotniczej. Owocem tych rozmów jest książka pod tytułem Second Class: How the Elites Betrayed America’s Working Men and Women.

Książki nie czytałem, znam zaledwie jej opublikowany w sieci fragment i wywiad z autorką. Batya Ungar-Sargon przypomina, że bezpośrednio po tych wyborach media przekonywały, że wyborcy Trumpa to rasiści, banda ksenofobów, zwolenników teorii spiskowych i protofaszystów.

Ungar-Sargon stawia hipotezę zgoła marksistowską, iż dzisiejsze lewicowe poglądy wyborców Partii Demokratycznej, to pełna pustosłowia moda ludzi z wyższym wykształceniem z klasy średniej i wyższej, ignorujących interesy klasy robotniczej, którzy ani jej nie rozumieją, ani nie próbują jej zrozumieć. Dla socjologa taka hipoteza jest intrygująca, szczególnie, że jeśli jest uzasadniona, może mieć również pewne implikacje wykraczające daleko poza społeczeństwo amerykańskie.

Autorka zwraca uwagę na fakt, że amerykańska Partia Demokratyczna była tradycyjnie powiązana z klasą robotniczą, jednak jej elektorat stopniowo się zmieniał. Działacze partyjni mieli nadzieję na pozyskanie imigrantów i mniejszości rasowych, odwracając się równocześnie od swojego tradycyjnego elektoratu. Te rachuby okazały się jednak błędne.

Większość wyborców Trumpa stanowili ludzie mający dochody poniżej średniej, co było powtórką zmian postaw wyborczych amerykańskiej klasy robotniczej, jaką obserwowaliśmy, kiedy na scenie politycznej pojawił się Ronald Reagan, zaś wyborcy zauważyli, że reakcje zarówno Demokratów, jak i związków zawodowych na „kryzys naftowy” z 1973 roku powodowały wyłącznie pogłębienie dramatu, czyli bankructwa firm i zanikanie miejsc pracy.

Tamten kryzys obserwowałem ze Szwecji, gdzie państwo opiekuńcze wyprodukowało nową grupę społeczną, ludzi zajmujących się rozdawaniem wtórnie dzielonej części dochodu narodowego, której interesy związane były z naciskiem na ciągłe zwiększanie nakładów na cele socjalne. Ta grupa stanowiła silną i bardzo aktywną część rządzącej partii. W warunkach głębokiego kryzysu gospodarczego i gwałtownego spadku wpływów z eksportu, filozofia i polityka socjaldemokratów (w znacznym stopniu kształtowana przez pracowników sektora publicznego), uderzała w klasę robotniczą.

W latach 70. w Ameryce, w reakcji na gospodarcze trzęsienie ziemi, klasa robotnicza odwróciła się od Partii Demokratycznej i przeniosła swoje głosy na Republikanów. Czy dziś obserwujemy podobną reakcję? Jak mówi Batya Ungar-Sargon w 2022 roku wśród wyborców głosujących na Demokratów było o 14 procent więcej ludzi z wyższym wykształceniem niż ludzi z klasy robotniczej.

Dzisiejsze podziały społeczeństwa amerykańskiego są faktem, ale ich interpretacja oparta jest na ideologii. Politycy i media oskarżają elektorat Republikanów o podważanie demokracji i narażanie na ryzyko bezbronnych i uciskanych, podczas gdy media, które już nawet nie udają, że są obiektywne, nie ukrywają pogardy i podsycają wrogość. Podział na „lewicę” i „prawicę” ukrywa jednak zdumiewające paradoksy.

Batya Ungar-Sargon pisze, że tak silnie eksponowane podziały są w rzeczywistości mniejsze niż widać je w krzywym zwierciadle mediów.

„Demokraci przedstawiają konserwatystów jako postacie z Opowieści podręcznej, a Republikanie przedstawiają liberałów jako ‘zabójców dzieci’. Jednak dwie trzecie Amerykanów zgadza się, że aborcja powinna być rzadka ale legalna.

Demokraci lubią nam mówić, że Republikanie są napaleni na strzelaniny w szkołach, a Republikanie lubią mówić, że Demokraci chcą ukraść nam broń. Jednak 61 procent społeczeństwa uważa, że Druga Poprawka powinna pozostać w mocy, ale zbyt łatwo jest wejść w posiadanie broni. 

Demokraci mówią nam, że Republikanie nienawidzą gejów, a Republikanie mówią nam, że Demokraci chcą, aby każde dziecko było queer. Jednak przeciętni Amerykanie uważają, że płeć jest determinowana w momencie urodzenia i że osoby transpłciowe należy chronić przed dyskryminacją, choć jeśli chodzi o sport, osoby transpłciowe powinny rywalizować w drużynach odpowiadających płci, z którą się urodziły. Tak właśnie uważa sześć osób na dziesięć.” 

Po przeprowadzeniu setek rozmów z Amerykanami z klasy robotniczej autorka ma silne wrażenie, że ta wizja spolaryzowanego społeczeństwa jest przez ludzi z tej grupy społecznej postrzegana jako szczególnie fałszywa. Ci ludzie mają większy dystans do partyjnych programów i gazetowych wyobrażeń.

„Chcą wyższych wynagrodzeń. Chcą lepszej opieki zdrowotnej – lub tak naprawdę po prostu nie tak drogiej opieki zdrowotnej. Chcą, by mniej migrantów konkurowało o pracę i chcą polityki gospodarczej faworyzującej Amerykę. Chcą stabilnej pracy, która wynagrodzi ich wysiłki stabilnością klasy średniej, która dla osób o najwyższych dochodach jest czymś oczywistym. Chcą mieć dom. Od czasu do czasu wakacje z dziećmi. Wystarczająco dużo oszczędności w banku, żeby nie musieli co miesiąc dzwonić do zakładu energetycznego, żeby błagać o wyrozumiałość i nie odcinanie ich od prądu.”

Oczywiście ta grupa społeczna nie jest monolitem, a jednak te badania pokazały autorce, że różnice postaw i poglądów są w niej mniej zróżnicowane niż się spodziewała.

Próbując podsumować obraz jaki się wyłania z tych setek spotkań Batya Ungar-Sargon pisze:

„Amerykańską klasę robotniczą cechuje skrajny umiar, w połączeniu z rodzajem głębokiej tolerancji i pokory, których uczy życie w niepewności. Ogólnie rzecz biorąc, spotkałam wiele osób, które twierdzą, że nigdy nie zdecydowałyby się na aborcję, ale są zbulwersowane pomysłem wprowadzenia zakazu aborcji. Większość ludzi popiera rozwiązanie zbliżone do moratorium na imigrację, (zarówno legalną, jak i nielegalną), w dającej się przewidzieć przyszłości. Wspierają także plan opieki zdrowotnej wspierany przez rząd, a nawet pełną rządową opiekę zdrowotną. Są bardzo progejowscy. Spotkałam wielu chrześcijan, którzy mają w swojej rodzinie geja, i chcą, by traktowano go z szacunkiem i który, jak mieli nadzieję, znajdzie trwałą miłość. Ale bardzo martwią się także ideologią transpłciową, szczególnie w szkołach. Popierają większe opodatkowanie korporacji i bogatych, ale nie dalszy rozwój państwa opiekuńczego, co uważają za nagradzanie lenistwa. Wszyscy znali kogoś, kto oszukiwał system opieki społecznej, kiedy oni pracowali, i borykali się z trudnościami i czuli frustrację z powodu liczby tych, którzy zdecydowali się żyć na koszt rządu – ale także złość na korporacje, które maksymalizowały zyski kosztem swoich pracowników, i polityków, których to nie obchodziło.” 

Te postawy są niezależne od preferencji wyborczych. Świat widziany przez ludzi z dochodami poniżej stu tysięcy dolarów rocznie jest inny niż ten, który widzą  ludzie z wyższymi dochodami. Czy zasadne jest twierdzenie autorki, że żadna partia nie reprezentuje tych ludzi, że są umiarkowani i czują się pogardzani i mają wrażenie, że nikt ich nie rozumie?

Przeczytany fragment nie odpowiada na pytanie dlaczego w 2016 z dwojga złego preferowali Trumpa, ani dlaczego dziś ponownie szala przechyla się w tę samą stronę?

Kończąc lekturę fragmentu książki wróciłem myślani do wydarzenia z samego początku naszej transformacji, kiedy jako konwojent pojechałem z pomocą medyczną do Polski. Po drodze z Londynu do ojczyzny kierowca, pan Tadzio, opowiadał o zmianach w kraju, o arogancji księży, zapewniając: „Panie Andrzeju, ja do kościoła chodzę, ale ja w Boga wierzę”,  o działaczach „Solidarności”, którzy teraz mówili, że pierwszy milion trzeba ukraść, o byłych komunistach zmieniających się w kapitalistów i o dziennikarzach, którzy nudzili go swoim marudzeniem, bo im się mikrofon myli z amboną. Przełączał stacje radia, ze stanowczym stwierdzeniem: „to nie jest radio dla kierowców”.

Pierwsza porcja pomocy miała być przekazana seminarium dla duchownych, gdzie rozładowujący paczki klerycy nie krępując się, chowali do kieszeni soczki dla małych dzieci, „bo smaczne”, a ksiądz profesor zaprosił mnie na obiad, ale pana Tadzia odesłał do kuchni (obraził się, kiedy odpowiedziałem, że zjem obiad razem z kierowcą w kuchni).

To był sam początek naszej demokracji, dziś od ćwierć wieku mieszkam w małym miasteczku, w którym znaczna część mieszkańców co miesiąc ogląda z niepokojem rachunki za węgiel, prąd, wodę i gaz, a polityków i dziennikarzy uważa za wrogów ludzkości. Informacje o świecie pobierają jedząc pospiesznie posiłek przy lecącym na okrągło telewizorze, w wyborach, albo uczestniczą, albo nie, a kiedy biorą w nich udział i głosują, to często jest pod hasłem: „tego błazna jeszcze nie próbowaliśmy”. Nie mają ciepłych słów dla polityków.

Batya Ungar-Sargon pisze o zdradzie klasy robotniczej. Lewica jest zawiedziona rodzimą klasą robotniczą i poszukuje lepszych uciśnionych. Wykształceni i dobrze zarabiający, między jednym wegańskim posiłkiem a drugim, oddają się empatii pod adresem wskazanym przez ich takiego czy innego guru.  Prawica próbuje porwać wyborców buntem przeciw lewicy i forsuje własne mody intelektualne, które nieodmiennie oznaczają wskazywanie wroga, którego mamy niszczyć.

Jedni i drudzy narzekają, że młode pokolenie nie interesuje się historią, a przecież historia tak wyraźnie popiera wszystkie argumenty lewicy i wszystkie argumenty prawicy. Douglas Murray w swojej znakomitej książce War on the West pisze, że młode pokolenie nie zna ani historii Zachodu, ani historii innych kultur, co prowadzi do absurdalnych sądów moralnych. Przywołuje sondaż wśród młodych Brytyjczyków, z którego wynika, iż połowa badanych nigdy nie słyszała o Leninie, 70 procent nigdy nie słyszało o Mao, 41 procent chwali socjalizm, pozytywnie o kapitalizmie wyraża się 21 procent. Dodaje, że w USA jest jeszcze gorzej. Tam w badaniach grupy między 18 a 30 rokiem życia dwie trzecie badanych nie miało pojęcia, że naziści zamordowali 6 milionów Żydów.

To święta prawda, ale to nasze zdumienie związane jest z oczekiwaniami pod adresem masowej oświaty. W czasach Adama Mickiewicza jeden chłop na powiat umiał czytać i pisać, więc księgi miały trudną drogę pod strzechy. Dziś analfabetów nie ma, co nie oznacza, że wszyscy poświęcają wiele godzin dziennie na szukanie wiadomości, ani że posiadają solidną wiedzę wyniesioną ze szkoły.

Mój dziadek, który za socjalizm wylądował na Syberii, kiedy pierwszy raz usłyszał dźwięki z radia, orzekł z radością, że teraz kultura dotrze do ludu. Zaledwie w kilka lat później z zieloną twarzą słuchał płynących z radioodbiornika wrzasków Hitlera.

Koncepcje uszczęśliwiania innych nie zawsze przynoszą oczekiwane rezultaty. Nieustająca walka o podnoszenie płacy minimalnej skutkuje wyrzucaniem z rynku pracy najmniej wykwalifikowanych i stałym wzrostem liczby tych, którzy żyją z łaski rządu i szukają możliwości dorobienia do kuroniówki na czarnym rynku pracy. Nieustający wzrost nakładów na publiczną oświatę przynosi tragiczne pogarszanie się jej jakości, co próbujemy naprawić  różnymi akcjami afirmatywnymi, które powodują niszczenie etyki pracy, przez zastępowanie najlepiej przygotowanych najlepiej widzianymi. Pełni wrażliwości poszukiwacze obiektów współczucia jeżdżą do grobu Arafata w nadziei na znalezienie idealnie uciśnionych i patrzą gniewnie na tych, których mijają w drodze na wakacje.

Czy amerykańska autorka ma rację pisząc o zdradzie klasy robotniczej? Nie czytałem jeszcze książki, podejrzewam, że jest interesująca.


Andrzej Koraszewski – Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny. Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”. Więcej w Wikipedii.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


ICJ rules Israel must ‘immediately’ halt Rafah military offensive

ICJ rules Israel must ‘immediately’ halt Rafah military offensive

JNS STAFF


The United Nations high court decision is a “gift to the murderers and rapists of Hamas,” human-rights lawyer Arsen Ostrovsky told JNS.

View of the International Court of Justice courtroom during the court’s ruling on May 24, 2024 that Israel must cease military operations in Rafah. Credit: Bastiaan Musscher/U.N. Photo/ICJ-CIJ.

The International Court of Justice, the principal United Nations judicial arm located in the Hague, voted 13 to two on Friday to insist that the Jewish state “immediately halt its military offensive and any other action in the Rafah governorate.”

The U.N. high court, which was ruling on a case that South Africa brought against Israel, stated that the Jewish state must cease such operations in Rafah “which may inflict on the Palestinian group in Gaza conditions of life that could bring about its physical destruction in whole or in part.”

The court also ruled that Israel must keep the Rafah crossing open “for unhindered provision at scale of urgently needed basic services and humanitarian assistance,” and it must take “effective” measures to allow “unimpeded access to the Gaza Strip” to “any commission of inquiry, fact-finding mission or other investigative body mandated by competent organs of the United Nations to investigate allegations of genocide.”

The ICJ also stated that Israel must file a report in a month on these matters to the court.

“The charges of genocide brought by South Africa against Israel at the International Court of Justice in the Hague are false, outrageous and morally repugnant,” stated the head of Israel’s National Security Council and the spokesperson for its Ministry of Foreign Affairs.

“Israel has not and will not conduct military actions in the Rafah area which may inflict on the Palestinian civilian population in Gaza conditions of life that could bring about its physical destruction in whole or in part,” the two stated. “Israel will continue its efforts to enable humanitarian assistance and will act, in full compliance with the law, to reduce as much as possible harm caused to the civilian population in Gaza.”

“Israel will continue to enable the Rafah crossing to remain open for the entry of humanitarian assistance from the Egyptian side of the border, and will prevent terror groups from controlling the passage,” they added.

Anne Herzberg, legal adviser at NGO Monitor, told JNS that the court’s decision “is immoral, denies Israel its legal right of self-defense and plays into the hands of the Hamas terrorist organization, which is closely allied with the South African government.”

The U.N. court was clearly guided by politics, which aimed to “coincide with the indefensible actions” of the International Criminal Court prosecutor equating Israel and Hamas, rather than international law or human rights, according to Herzberg.

“The decision is based upon blatantly false information provided to the court by South Africa’s legal team and to advance the apparent objective of keeping Hamas in power in Gaza,” she said. “Given that there is no legal foundation, nor moral justification for this opinion, Israel should not, and I expect will not, abide by the ICJ’s decision.”

Arsen Ostrovsky, a human rights attorney and CEO of the International Legal Forum, told JNS that the ICJ’s decision “was another egregious perversion of justice on the path to an irrevocable breakdown of the international legal order, that was nothing more than a gift to the murderers and rapists of Hamas.”

Nawaf Salam, judge and president of the International Court of Justice, during the court’s ruling that Israel must cease military operations in Rafah, the southernmost city in the Gaza Strip, on May 24, 2024. Credit: Bastiaan Musscher/U.N. Photo/ICJ-CIJ.

“No court or body in the world can deny Israel its inalienable right to pursue the destruction of Hamas and rescuing the remaining hostages, which formed hardly even afterthought in the court’s determination,” according to Ostrovsky, who is also a senior fellow at the Misgav Institute for National Security.

“Notwithstanding some of the obscenely biased observations of the court, which are quite frankly divorced from reality, there was ‘an out’ for Israel,” the attorney said. “In ruling that Israel must halt its military offensive in Rafah, the court added ‘which may inflict on the Palestinian group in Gaza conditions of life that may bring about its physical destruction, in whole or in part.’”

The phrase “which may” is critical, according to Ostrovsky.

“The court did not say Israel must halt entirely and unconditionally. Israel, therefore, would be within its rights to contend the proposed operation in Rafah does not inflict that which the court said should not, and therefore continue, perhaps with some modifications and further humanitarian allowance,” he said.

Members of the Israeli delegation at the International Court of Justice during the court’s ruling that Israel must cease military operations in Rafah, the southernmost city in the Gaza Strip, on May 24, 2024. Credit: Bastiaan Musscher/U.N. Photo/ICJ-CIJ.

Ronald S. Lauder, president of the World Jewish Congress, stated that the ICJ decision “will only prolong Hamas’s deadly reign over the people of Gaza.”

“We urge the international community to recognize Israel’s right to self-defense and to join us in calling for the immediate and unconditional release of all hostages held by Hamas,” Lauder said. “The lack of focus on this issue by global institutions to this point is deafening.”

Eugene Kontorovich, law professor and director of the Center for the Middle East and International Law at the Antonin Scalia Law School of George Mason University, wrote before the decision that it was funny that the ICJ’s “expected lawless demand that Israel stop defending itself” comes as “the civilian death toll in Gaza is, miraculously, 40% lower now then when they first heard the case and declined to issue such an order a few months ago.”

“After calling for an end to Israel’s war to recover the hostages taken by Hamas, ICJ judge says he finds it troubling that they have not been released by Hamas,” wrote Jonathan Schanzer, senior vice president at the Foundation for Defense of Democracies. “This whole thing is a sick joke.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Who is Colonizing Whom?

Who is Colonizing Whom?

Daniel Greenfield


Islam was colonizing the world long before the British. Now it’s at it again.

College students being indoctrinated on campuses to take part in Muslim prayers are also taking part in a thousand-year-old process of Islamic colonialism that made Islam a worldwide religion. College students believe by embracing Islamic rituals, they are opposing colonialism when they’re actually practicing it.

The discovery of America and the apogee of European civilization which ushered in the modern world were based on resistance to Islamic colonialism. Since then, European nations withdrew from the Muslim world to avoid colonialism only to be colonized by millions of Muslims from their old colonies. Rather than ending colonialism, Europe went from the colonizers to the colonized, and European governments were called on to once again rule over millions of Muslims, no longer in the Middle East, Pakistan, North Africa or Asia, but in London, Paris, and across their own nations. With that the rulers swiftly became the ruled.

Where the old European governments had looked to pacify Muslims abroad, their EU descendants struggled to pacify them at home. And America soon followed. After 9/11, America had been primarily worried about Muslim terrorism coming from abroad. Now it mostly worries about Islamic terrorism coming from Muslim converts and immigrants within the United States.

A history of Islamic colonialism is repeating itself with the complicity of ignorant ideologues who describe the process by which the cruel imperialism that crippled most of the world made a comeback, subjugating women, cultural and racial minorities and all non-Muslims, as liberation.

The long march of Islam across the Middle East, and then Africa and Asia, had climaxed in a struggle in Europe between the invading Muslim armies and the indigenous population. The Gates of Vienna marked a turning point in which the Islamic empires dominated much of what we came to call the Third World, but were prevented from conquering and colonizing Europe.

The price of the struggle was high and a mostly forgotten Islamic trade in European slaves continued, alongside the traditional trade in African slaves, into the 19th century. The discovery of America allowed European civilization to expand laterally, bypassing the snake pit of pirates and slavers that Africa and the Middle East had become under Islam, and discover new shores.

Columbus had been seeking a new route to India that would replace the land route controlled by the Ottoman conquerors of Byzantium and would also avoid the North African Islamic pirates whose conquest of Spain had been thwarted, but who continued to prey on Spanish shipping, and who posed a hazard on the Portuguese sea route to India around the African coast.

The origins of the United States of America lay in resistance to Islamic Jihad. As Thomas Jefferson and John Adams rediscovered when dealing with the question of Islamic piracy.

When trying to persuade the Islamic emissary to stop attacking American ships and enslaving Americans, Thomas Jefferson and John Adams were told that Islamic piracy and slavery were, “founded on the Laws of their Prophet, that it was written in their Koran, that all nations who should not have acknowledged their authority were sinners, that it was their right and duty to make war upon them wherever they could be found, and to make slaves of all they could take as Prisoners.”

America provided something better than a route to the Indies, although it ultimately allowed westerners to reach India, China and Japan while bypassing the raiding empires of Islam, because it also contained lands and resources that enabled European nations and colonies to build up their own civilizations without recourse to the slave nations under the Islamic boot.

Muslim pirates preyed on New World cargoes, leading to multiple conflicts, including the First and Second Barbary Wars, America’s first true international wars, but the tide had turned. The Ottoman Empire had lost its bid for Europe and would never be able to reach America. Where it had once threatened to swallow the West, it began to decline and was never able to recover.

The brief European colonization of the Middle East and North Africa was a good deal gentler than any of the horrors that Islamic conquerors had inflicted on the region. There was no genocide, mass slavery or the total repression of peoples because of their religion. The greatest Muslim complaints against colonialism are that the British and French provided civil rights to non-Muslims, especially Christians and Jews, and allowed them to form their own countries.

British colonialism ended the Muslim trade in slaves that had traversed the route out of Africa and into Egypt, across Israel and to Arabia. With the end of European colonialism, slavery resumed. Islamic tyrannies like Qatar or Saudi Arabia are serviced by millions of non-Muslim slaves. (Qatar had formally abolished slavery under British pressure in 1952 and Saudi Arabia had only abolished slavery in 1962 under pressure from the Kennedy administration.)

The end of colonialism also marked the end of equal rights for Jews and Christians in the Muslim world. The Christian and Jewish exodus from the Middle East sped up. Over a million Jews from Egypt, Iraq, Yemen and other ‘decolonized’ nations fled to Israel. They along with Arab Christians also continued making their way to America, Canada, Australia and Europe.

Muslims however followed them to these havens. The Islamic settlers in the mediterranean region had never been at peace with the idea that these traditionally Jewish and Christian areas should once again break free and become independent of Islamic rule. Israel and Lebanon soon became known for having the worst terrorist problems in the region. This was no coincidence.

While Christians and Jews in the Middle East, and Hindus and Buddhists in Asia, were under siege by Muslim forces from Africa to Asia, a new wave of Muslim colonization washed ashore on the coasts of Western nations. The new arrivals adopted the protective coloration of identity politics and declared that they were part of a movement to “decolonize” Western nations.

But by decolonization, they mean colonization.

The Islamists are not here to liberate, but to enslave, not to decolonize, but to resume the colonization that had faltered at the Gates of Vienna, and had appeared hopeless when Europe unlocked the New World and no longer had to sail its ships or trade at the mercy of the bandits who had colonized, subjugated and destroyed all the learning and culture of the Middle East.

Their mission is to build armies capable of waging political or military conflicts, to divide and conquer their enemies in Western nations and to impose Islamic theocracy or Sharia law that will solidify their rule and end any hope of freedom, human rights or equality in the free world. It is in the name of this, along with their other colonizing enterprises, against India and Israel, the Yazidis in Iraq or the Buddhists in Bangladesh, that they launch their terrorist attacks against us.

It is not only America alone. Or Israel. Hindus are being butchered in India, and Christians in places as far apart as Nigeria and the Philippines as part of the new wave of Islamic conquests.

Islamic colonialism long predated British men with pith helmets strutting around the third world. Its death toll is in the tens of millions and the resumption of Islamic colonialism ought to be as great a concern as if Nazism had risen from the dead and tanks were speeding across Europe.

Unfortunately too many civilized peoples have forgotten their history and have been convinced that their former and future conquerors are the victims because they were briefly colonized for less than half a century, when Islamic colonialism lasted for over a thousand years, and would not be toppled by any number of peaceful protests or speeches the way that the British were.

Islamism is colonialism. The real decolonization is resistance to Islamic expansionism.


Daniel Greenfield – , a Shillman Journalism Fellow at the David Horowitz Freedom Center, is an investigative journalist and writer focusing on the radical Left and Islamic terrorism.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com