Nagradzanie faszyzmu
Brendan O’Neill
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Dzisiejsze uznanie Państwa Palestyny jest sygnalizowaniem cnoty w najbardziej niebezpiecznej i głupiej formie.
.
Premier Irlandii Simon Harris (Źródło zdjęcia: Wikipedia https://pl.wikipedia.org/wiki/Simon_Harris)
Oczywiście irlandzki premier Simon Harris, premier Hiszpanii Pedro Sánchez i premier Norwegii Jonas Gahr Støre przedstawiają swoje świętoszkowate uznanie Palestyny jako próbę zaprowadzenia pokoju. Chodzi o pomoc w „tworzeniu pokojowej przyszłości” – stwierdził Harris. Albo mają urojenia, albo posługują się dwójmową. Prawdziwym skutkiem ich nagłej interwencji będzie bowiem zaostrzenie działań wojennych. Hamas poczuje się ośmielony. Teraz wie, że jeśli będzie nadal atakować Izrael, czeka go wspaniały dar: własne państwo. Wymachując tym marzeniem przed nosem Hamasu, trzej premierzy właściwie dali zielone światło dalszemu terroryzmowi.
Rzadko kiedy sygnalizowanie cnoty jest tak lekkomyślne. Premierzy byli tak zapaleni do przekazania światu swoich politycznie poprawnych poglądów, że wydaje się, że nawet nie pomyśleli o konsekwencjach wtrącania się trzech narodów europejskich w krwawą wojnę. Ich ślepotę na wszystko oprócz własnej prawości najlepiej podsumowuje postać Simona Harrisa. Stał na schodach budynku rządowego w Dublinie i wygłaszał kazanie o tym, że jest to „właściwa rzecz” (przekład: „Czyż ja nie jestem wspaniały?”) bez choćby cienia troski o globalny wpływ nagradzania aktu apokaliptycznej przemocy.
A to właśnie dzieje się tutaj. Harris i inni oczywiście starannie potępili pogrom Hamasu, który miał miejsce 7 października. Harris nazwał to „barbarzyńską masakrą”. Niemniej faktem jest, że dzisiejsze oświadczenia, to zadufane przyznanie legitymizacji państwu palestyńskiemu, nie miałyby miejsca, gdyby nie 7 października. Istotnie, Harris wyraźnie powiązał swoje uznanie Palestyny z „przerażającą” i „nierozsądną” wojną w Gazie. Tak, wojną rozpoczętą przez Hamas. 7 października. Z karnawałem antysemickiego barbarzyństwa, jakiego świat nie widział od czasu Holokaustu. I oto wynik. Chcesz państwa? Rozpocznij wojnę. Zabij jakichś Żydów. Zadanie wykonane.
Bez względu na subiektywne upiększenie, jakie trzej premierzy nałożyli na swój bezmyślny akt globalnej sygnalizacji cnoty, obiektywną konsekwencją jest legitymizacja Hamasu. Faktycznie, Hamas z radością przyjął uznanie przez nich Palestyny, opisując je jako „ważny krok w kierunku potwierdzenia naszego prawa do naszej ziemi”. Nie lubię zarzucania winy przez skojarzenie, ale poważnie – kiedy armia antysemitów zaczyna cię wychwalać, to wszystko schrzaniłeś. Poważnie.
Było całkowicie przewidywalne, że Hamas zinterpretuje uznanie Palestyny jako uznanie samego Hamasu. Czym dokładnie jest to „Państwo Palestyna”, które Irlandia, Hiszpania i Norwegia witają w gronie międzynarodowym? Jest Zachodni Brzeg, częściowo rządzony przez skorumpowaną, upadającą biurokrację Fatahu. Jest też Strefa Gazy, zdominowana przez pieniących się ekstremistów Hamasu. Palestyna niestety nie jest funkcjonującym państwem. I w tej chwili nie wykazuje żadnej znaczącej zdolności do stania się funkcjonującym państwem. To, że Hamas i jego samobójcze cheerleaderki wśród zachodnich influencerów postrzegają dzisiejsze wsparcie dla Palestyny jako wsparcie dla Hamasu i jego wojny z Izraelem, jest najmniej zaskakującą rzeczą, jaką słyszałem od długiego czasu.
Historyczny analfabetyzm zachwyconych sobą premierów to naprawdę coś imponującego. Premier Harris porównał swoje uznanie Palestyny z prośbą Irlandii o uznanie w 1919 r. Wtedy to rewolucyjna Republika Irlandzka wydała „ Przesłanie do Wolnych Narodów Świata”, prosząc je o uznanie jej niepodległości od Wielkiej Brytanii. To jest szalone. Nie ma porównania pomiędzy historycznym ruchem na rzecz niepodległości Irlandii a tym, co dzieje się obecnie w Palestynie, z koszmarnymi oligarchami po jednej stronie i radykalnymi islamistami po drugiej. Irlandia dążyła do stworzenia wolnej republiki – Hamas chce zamienić Palestynę w forpocztę bezlitosnego kalifatu, w którym wolność byłaby zauważalna ze względu na jej brak. To, że Harris nie potrafi odróżnić wyzwolenia narodowego od islamistycznej deprawacji, wywołuje dreszcze. Powinien posłuchać Salmana Rushdiego, który mądrze zauważa, że rządzona przez Hamas Palestyna będzie „państwem na wzór talibów”.
Może nie powinniśmy być zaskoczeni infantylnym pozerstwem trzech premierów i ich brakiem uwzględnienia tego, co może się wydarzyć, jeśli będziemy dalej izolować Izrael i ośmielać Hamas. Bowiem w pewnym sensie taka egocentryczna ślepota moralna podsumowuje całość „solidarności palestyńskiej”. Większość rzekomo propalestyńskich nastrojów – w polityce, na kampusach i na ulicach – ma zasadniczo charakter psychologicznego przeniesienia. Politycy i aktywiści pozbawieni pomysłów na ulepszenie własnych społeczeństw, zamiast tego szukają schronienia w moralnym blasku palestynizmu. Stąd mamy postać taką jak Harris, niepopularny, niewybrany, bez jasnego celu, pozbawiony pomysłów, jak naprawić irlandzki kryzys mieszkaniowy lub kryzys migracyjny, który mimo to może przez chwilę poczuć się ważny, a nawet mężem stanu, stojąc przed kamerami i mówiąc: „Uznaję Palestynę”.
Tym właśnie stała się „Palestyna” dla elit kulturalnych Zachodu: balsamem moralnym, źródłem ulotnych znaczeń, mównicą, z której mogą wypowiadać się w sprawach odległych, nie mając wizji spraw bliższych krajowi. To właśnie jest najbardziej niewybaczalne w dzisiejszym lekkomyślnym akcie nieświadomego ośmielenia Hamasu – że ci trzej przywódcy wydają się cenić swoje własne 15 minut cnoty bardziej niż pilne zadanie zaprowadzenia pokoju na Bliskim Wschodzie poprzez położenie kresu rasistowskiej armii, która rozpoczęła obecną wojnę.
Brendan O’Neill – znany brytyjski publicysta i komentator polityczny, wieloletni naczelny redaktor „Spiked” publikujący często w „The Spectator”. W młodości zapalony trockista, członek Rewolucyjnej Partii Komunistycznej i autor artykułów w „Living Marxism”. (Jak się wydaje, z tamtych poglądów została mu wiedza o tym, jak ideologia może odczłowieczać.)
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com