Archive | 2017/06/09

Do pokoju przez prawdę: książka, która odważa się powiedzieć prawdę o Izraelu

Do pokoju przez prawdę: książka, która odważa się powiedzieć prawdę o Izraelu

Daniel C. Greenfield
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Nota wydawcy: Największym zagrożeniem Bliskiego Wschodu nie jest Izrael. Są nim kłamstwa opowiadane nam o państwie żydowskim. Szerzenie tych kłamstw na Bliskim Wschodzie umożliwiło terroryzm i utrwaliło konflikt arabsko-izraelski, jest paliwem dla fanatycznych mordów masowych i spisków ludobójczych przeciwko Żydom. Szerzenie tych kłamstw w Europie zagraża Żydom, zaślepiając równocześnie rządy na zagrożenie terrorem islamskim w kraju.

Obecnie jedna książka stawia wyzwanie tej narracji przez pokazanie prawdy. Po dziesięcioleciach udawania przez polityków, że mogą osiągnąć pokój przez kłamstwa, książka Davida Broga Reclaiming Israel’s History: Roots, Rights and the Struggle for Peace, walczy o pokój prawdą.

David Brog jest dyrektorem wykonawczym Maccabee Task Force, która zwalcza delegitymizację Izraela na kampusach i był dyrektorem-założycielem Christians United for Israel. Jest także autorem Standing with Israel: Why Christians Support the Jewish State (2006) i In Defense of Faith: the Judeo-Christian Idea and the Struggle for Humanity (2010).

W wywiadzie dla Frontpage Magazine przeprowadzonym przez Daniela Greenfielda, Brog omawia swoją nową książkę i jej znaczenie dla obrońców Izraela.

Rozmowa z Davidem Brogiem, autorem Reclaiming Israel’s History.

Daniel Greenfield: Twoja książka ma tytuł Reclaiming Israel’s History. Podtytuł brzmi: Roots, Rights and the Struggle for Peace. Czy uważasz, że zrozumienie historii Izraela jest kluczowe dla osiągnięcia prawdziwego pokoju opartego na prawdzie?

David Brog: Bez wątpienia. Kłamstwa opowiadane o Izraelu zatruwają możliwość pokoju. Według przywódców palestyńskich – tak Fatahu, jak Hamasu – Izraelczycy są bandą europejskich kolonialistów, którzy przybyli na ziemię, z która nie mieli żadnych związków i dokonali czystki etnicznej jej rdzennych mieszkańców. Ludzie, którzy w to wierzą, nigdy nie widzą pokoju z Izraelem jako słusznego kompromisu. Będą uważali pokój za tchórzliwe poddanie się. Nic dziwnego, że Palestyńczycy odrzucili pięć ofert izraelskich stworzenia państwa palestyńskiego.

Pokój będzie możliwy, jeśli – i tylko pod warunkiem, że Palestyńczycy zaczną akceptować fakt, że naród żydowski ma głęboki związek z Ziemią Izraela i w pełni uprawnione roszczenia do samostanowienia w tym miejscu. Dlatego też mówienie prawdy o Izraelu nie jest przeszkodą dla pokoju. Wręcz odwrotnie, uparte naleganie na prawdę jest absolutnym warunkiem wstępnym do pokoju.

DG: Popularną koncepcją w mediach jest to, że Żydzi w Izraelu są “osadnikami”, którzy przybyli do kraju zamieszkałego przez inny naród. Niemniej historia religijna trzech głównych religii świata mówi, że Żydzi są w rzeczywistości rdzenną populacją Izraela.

Czy Żydzi istotnie są rdzenną populacją? Jak ta zgubna negacja zakorzeniła się i dlaczego jest tak trudno ją wyplenić?

DB: Tak, Żydzi są rdzennym ludem Ziemi Izraela. Ten fakt jest podstawą prawa Izraela do istnienia. Właśnie dlatego przeciwnicy suwerenności żydowskiej w Ziemi Izraela zawsze próbują zaprzeczać związkom Żydów z tą ziemią.

Ta taktyka datuje się od czasów Rzymian. Po zdławieniu powstania Bar Kochby w 135 roku Rzymianie byli zdecydowani na zmiażdżenie raz na zawsze żydowskiego marzenia o niepodległości. Zniszczyli 50 żydowskich miast i 985 żydowskich wsi. Zamordowali i wygnali setki tysięcy Żydów. Zmienili nawet nazwę kraju, by wymazać jego żydowski charakter. Kraj był znany jako Judea, nazwa, która podkreślała związek z Żydami. Rzymianie zmienili nazwę na Palestyna, która to nazwa przywołuje historycznego wroga Żydów, Filistynów.

Niestety, wielu wrogów Izraela nadal używało tej samej taktyki aż do dnia dzisiejszego. Artykuł 20 Karty OWP stanowi, że „twierdzenia o historycznych lub religijnych związkach Żydów z Palestyną są niezgodne z faktami historii…” Wydaje się, że wielu przywódców palestyńskich wierzy w tę absurdalną retorykę. Na przykład, podczas negocjacji w Camp David w 2000 roku, Jaser Arafat uporczywie twierdził, że nigdy nie było Świątyni Żydowskiej w Jerozolimie.

DG: Orędownicy OWP podają rozmaite, ahistoryczne twierdzenia o ich pochodzeniu. Łączyli się ze wszystkimi od Kananejczyków do Jezusa. Kiedy w rzeczywistości powstali tak zwani “Palestyńczycy”? I jak ich tożsamość rozwijała się przez lata?

DB: Arabskojęzyczni ludzie żyją na tej ziemi od kiedy Arabowie ją najechali w 636 roku. Ale ci arabskojęzyczni ludzie do bardzo niedawna nie uważali się za część „narodu arabskiego”, nie mówiąc już o „narodzie palestyńskim”.

Przez 400 lat rządów Imperium Osmańskiego nad tymi ziemiami, arabskojęzyczni ludzie tam żyjący uważali się za poddanych osmańskich. Klęska Imperium Osmańskiego w I wojnie światowej pozostawiła Arabów Bliskiego Wschodu w poszukiwaniu nowej tożsamości. Narósł nacjonalizm arabski, który wypełnił tę lukę. Panarabskiemu nacjonalizmowi – idei, że istnieje jeden wielki naród arabski, żyjący na olbrzymim terytorium od Maroko do Iraku – zabrało jednak dużo czasu, by rozłamać się na mniejsze, lokalne tożsamości arabskie. Trwało do 1967 r. zanim powstała odrębna tożsamość Arabów palestyńskich.

Ludzie często reagują niedowierzaniem, kiedy mówię im, że tożsamość palestyńska nie była dominująca aż do czasu po wojnie 1967 r. Warto więc pamiętać, że Palestyńska Karta Narodowa została napisana w 1964 r., zaledwie trzy lata przed tą wojną. Liga Arabska nie uznawała narodu palestyńskiego do 1974 r. Również Organizacja Narodów Zjednoczonych uznała, istnienie czegoś takiego jak naród palestyński dopiero w 1974 r.

DG: Wynalezienie “Palestyńczyków” jest chyba najbardziej udaną kampanią marketingową na świecie. Czy Żydzi mogą nauczyć się z tego czegoś o znaczeniu opowiadania historii Izraela z punktu widzenia słabszego?

DB: Najważniejszą rzeczą, jaką mogą zrobić Żydzi, jest mówienie prawdy. Nie ma potrzeby zaprzeczać istnieniu ani człowieczeństwu ludzi arabskojęzycznych, którzy żyli na tej ziemi podczas współczesnej, syjonistycznej imigracji. I nie należy ignorować faktu, że ci Palestyńczycy cierpieli i cierpią.

Przyznając jednak te prawdy o Palestyńczykach, musimy nalegać na mówienie prawdy o Izraelu. Musimy nauczyć ludzi o 3500-letniej historii Żydów żyjących na tej ziemi. Musimy przypomnieć o wielokrotnych falach powrotu żydowskiego do tej ziemi przez stulecia, czego kulminacją był nowoczesny ruch syjonistyczny.

A co najważniejsze, nie możemy pozwolić, by rzeczywistość cierpienia palestyńskiego pomyliła kwestię przyczyny. Fakt, że Palestyńczycy cierpią, nie oznacza, że winny jest Izrael. Wręcz przeciwnie, cierpienie palestyńskie jest bezpośrednim wynikiem agresji palestyńskiej.

Ważne jest pamiętanie, że nie byłoby ani jednego uchodźcy, gdyby Arabowie Palestyny zaakceptowali własne, niepodległe państwo zgodnie z planem podziału ONZ w 1947 r. Kiedy odrzucili to państwo i zamiast tego wybrali rozpoczęcie wojny, by zniszczyć państwo żydowskie, byli autorami cierpienia, jakie z tego wynikło po obu stronach. A kiedy później przywódcy palestyńscy odrzucali kolejne oferty państwowości palestyńskiej, spowodowali, że to cierpienie trwa do dnia dzisiejszego.

DG: Przeciwnicy Izraela, od ruchu BDS do różnych dyplomatów, utrzymują, że Izrael mógłby mieć pokój, gdyby tylko zechciał zawrzeć umowę. Czy to rzeczywiście jest takie łatwe, jak twierdzą?

DB: Najbardziej niebezpiecznym ze wszystkich mitów antyizraelskich jest koncepcja, że Izrael mógłby mieć pokój jutro, gdyby po prostu zakończył „okupację” Zachodniego Brzegu i pozwolił Palestyńczykom mieć tam państwo. To przekonanie prowadzi jego wyznawców do tego samego, błędnego wniosku: jeśli chcesz pokoju na Bliskim Wschodzie, musisz naciskać na Izrael, by natychmiast opuścił Zachodni Brzeg. J Street i Peace Now starają się dokonać tego przez presję polityczną. BDS stara się zrobić to przez presję ekonomiczną.

Historia tego konfliktu wyraźnie obala to założenie. Izrael istotnie próbował zrobić to właśnie, do czego wzywają BDS, J Street i Peace Now – oferował Palestyńczykom własne, niepodległe państwo na Zachodnim Brzegu i w połowie Jerozolimy. Żydzi palestyńscy/Izrael przedstawili tę ofertę Arabom palestyńskim/Palestyńczykom nie jeden raz, ale przy pięciu okazjach: w latach 1937, 1947, 1967, 2000 i 2008.

Dlaczego dzisiaj nadal panuje konflikt? Ponieważ Palestyńczycy odrzucili każdą z tych ofert, czasami reagując wielką przemocą. To ta palestyńska postawa odrzucania każdej oferty spowodowała, że ten konflikt utrzymuje się do dzisiaj.

Rozumiem pokusę tak wielu ludzi – włącznie z tak wieloma Izraelczykami – by ignorować ponurą rzeczywistość i wierzyć, że jeśli tylko Izrael przedstawi właściwą ofertę we właściwym czasie, nie będzie już więcej wojny. Jest to kusząca fantazja. Obawiam się jednak, że historia uczy nas, że nie ma tak łatwych odpowiedzi w tej sprawie. Jeśli (i dopóki) Palestyńczycy nie zaakceptują i nie zinternalizują prawa Izraela do istnienia, izraelskie oferty pokojowe nie przyniosą pokoju.

Wszyscy ludzie, którzy są tak ochoczy do przyspieszenia pokoju, zrobiliby mądrze, gdyby przestali naciskać na Izrael i zaczęli naciskać na Palestyńczyków, by wreszcie zaakceptowali prawomocność Izraela w słowie i w czynie. Nie ma tu drogi na skróty.

DG: Wiemy, że w brytyjskim okresie kolonialnym była migracja zarówno żydowska, jak muzułmańska, do Izraela. Dlaczego imigracja żydowska uważana jest za nielegalną, podczas gdy migranci arabscy i muzułmańscy uznawani są za ludność rdzenną?

DB: Świetnie pytanie. To jest kolejny przykład tego, jak prawda często jest dokładną odwrotnością twierdzeń narracji antyizraelskiej.

Krytycy Izraela utrzymują, że Żydzi przybyli do Izraela i wygnali Arabów, którzy żyli tam od stuleci. Statystyka opowiada coś zupełnie innego. Podczas szczytowych lat imigracji żydowskiej do Palestyny za czasów Mandatu Brytyjskiego – od 1922 do 1947 r. – arabska populacja Palestyny nie zmalała. Wzrosła i to wzrosła dramatycznie – od 554 500 do 1 207 600. To jest wzrost o mniej więcej 120 procent w ciągu zaledwie dwudziestu pięciu lat.

Jeszcze bardziej niezwykłe jest to, że ten wzrost populacji arabskiej był najwyższy w tych częściach kraju, w których osiedlali się Żydzi. Między rokiem 1922 a 1947 arabska populacja Hajfy wzrosła o 290 procent. W tym samym okresie arabska populacja Jaffy wzrosła o 158 procent.

Populacja arabska wzrastała znacznie wolniej w tych częściach Palestyny, których nie dotknęła imigracja żydowska. W Nablusie populacja arabska wzrosła o zaledwie 56 procent w tym okresie. W Betlejem wzrosła jedynie o 37 procent.

Jak jasno pokazują te dane, populacja arabska szła za możliwościami ekonomicznymi tworzonymi przez żydowską imigrację i inwestycje. Konkretnie, ten wzrost populacji arabskiej był bezpośrednim rezultatem trzech czynników:
Imigracja arabska do Mandatu Brytyjskiego w Palestynie z sąsiednich krajów arabskich;
Arabska migracja wewnętrzna z części Palestyny bez Żydów do części Palestyny z Żydami;
Zwiększenie długości życia Arabów i zmniejszenie śmiertelności niemowląt w wyniku polepszonej opieki zdrowotnej (w większości wypadków dostarczanej przez żydowskie instytucje i lekarzy).
Jak wiesz, ci arabscy imigranci uważają się teraz za Palestyńczyków i nikt nie kwestionuje ich tożsamości lub praw. Ale Żydzi powracający do Izraela w tym samym czasie – także uchodźcy z krajów arabskich – nadal są oczerniani jako obcy, kolonialiści, a nawet Europejczycy.

To kłamstwo o Izraelu – jak i tak wiele innych – istnieje i rozkwita, ponieważ istnieją jego orędownicy zabiegający o jego popularyzację. Musimy być równie wytrwali w szerzeniu prawdy.

DG: Czy Żydzi powinni przestać przepraszać za to, że Izrael broni Żydów – tę rdzenną mniejszość narodową?

DB: Absolutnie. Musimy przestać traktować związek Żydów z Ziemią Izraela jako jakiś rodzaj uciążliwej i nieistotnej historii starożytnej. Ten związek właśnie odróżnia moralne podstawy Izraela od niesprawiedliwości kolonializmu europejskiego.

Naród żydowski jest rdzenny w Ziemi Izraela. Ponadto, większość Izraelczyków ma inny, bliższy w czasie związek z regionem. Wielu Izraelczyków to Żydzi, którzy uciekli przed prześladowaniami i przemocą w krajach muzułmańskich po wojnie 1948 r. Ci uchodźcy żydowscy – i ich potomkowie – stanowią obecnie znaczną większość Izraelczyków.

Te żydowskie korzenie w regionie sugerują żydowskie prawa w regionie. Najlepiej ujął to tunezyjsko-żydowski pisarz, Albert Memmi: „Dzięki jakiej mistycznej geografii nie jesteśmy w domu tutaj [na Bliskim Wschodzie], my, którzy pochodzimy od tych samych rdzennych populacji od pierwszych ludzkich osiedli tutaj? Dlaczego tylko nawróceni na islam mają być duchowymi właścicielami naszej wspólnej ziemi?”

DG: Jaka może być rola zwykłych ludzi, takich jak nasi czytelnicy, w ujawnianiu prawdziwej historii Izraela? I jaką rolę pod tym względem odgrywa książka Reclaiming Israel’s History?

DB: Wrogowie Izraela rozumieją, że Izrael potrzebuje silnego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, by przetrwać. Dlatego koncentrują tak wiele czasu i energii na wysiłku podważenia poparcia dla Izraela w Ameryce, szczególnie wśród naszej młodzieży. W tych staraniach ich bronią nie są rakiety Kassam ani zamachowcy-samobójcy, ale narracja antyizraelska zbudowana na podstawie kłamstw.

Ci spośród nas, którzy żyją poza Izraelem, nie mogą zrobić wiele dla obrony tego kraju przed fizycznym atakiem. Mamy jednak wyjątkowo dobrą pozycję do obrony Izraela przed atakami na jego prawomocność. Jednak, aby robić to skutecznie, musimy wiedzieć wystarczająco dużo o konflikcie, by przestawić sprawę przekonująco.

Napisałem Reclaiming Israel’s History, by zestawić wszystkie najbardziej istotne fakty dla obalenia współczesnej narracji antyizraelskiej w jednym przekonującym, chronologicznym ciągu. Ta książka jest dostępna dla nowicjuszy w tym temacie. Ale także ludzie przesiąknięci tą sprawą pisali do mnie, żeby mi powiedzieć, że dowiedzieli się wielu rzeczy, o których nie wiedzieli. To chyba jest najlepszy komplement ze wszystkich.


Daniel Greenfield
Amerykański pisarz i publicysta, mieszka w Nowym Jorku. Prowadzi stronę internetową Sultan Knish.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


Turkish takeover in Jerusalem

Turkish takeover in Jerusalem

David M. Weinberg


Hakanaid Turks infantry storming walls of Jerusalem​

The fireworks and fanfare of the Jerusalem liberation jubilee have shoved under the radar a blockbuster expose about the unruly situation in east Jerusalem. Alarm bells should be ringing about the nefarious intensifying involvement of Erdogan’s Turkey and other radical Islamist groups in Jerusalem political and social affairs.

Dr. David Koren and Ben Avrahami are the advisors on east Jerusalem affairs for the Jerusalem Municipality. They lead the municipal team that oversees all of Jerusalem City Hall’s interactions with the Muslim and Christian populations of the city. They are intimately familiar with the thicket of contradictory interests, tensions, and disagreements that inform daily life in earthly Jerusalem.

The two experts have just published a rare, breathtaking and shocking description of political trends in east Jerusalem. Their article, “East Jerusalem Arabs Between Erdogan and Israel,” published in the new, important Hebrew intellectual journal Hashiloach (Vol. 4, May 2017), offers a brief account of the fruits of normalization and Arab east Jerusalemites’ increasing integration into the Israeli scene, But mainly it serves as a wake-up call regarding countervailing toxic trends.

According to Koren and Avrahami there has been very significant erosion in the status of the veteran east Jerusalem mukhtars and the influence of Fatah political infrastructures and Palestinian Authority leaders. Into the vacuum have stepped elements identified with Hamas, with the northern faction of the Islamic Movement in Israel, and with the Muslim Brotherhood in its wider context.

Through a series of civic associations, nonprofits, and grassroots organizations, sometimes at the neighborhood level and sometimes more extensive, they are investing tens of millions of dollars per year in dawa (missionary) activities, mainly charitable enterprises and educational programs to attract the young to Islamic values.

There is a direct line, say the article authors, from civic dawa to radicalization and active enlistment in the armed struggle against Israel. This includes active social networking which glorifies terrorists, martyrs, and prisoners, and explicitly calls for violent resistance to Israel. These networks were also the source for the libel that Al-Aqsa mosque is endangered by the Jews/Zionists, and for dissemination of an incredible volume of disinformation related to Israeli actions on the Temple Mount.

The authors ask for particular attention to the mounting involvement of Erdogan’s Turkey, which is the worldwide Brotherhood’s main patron. Turkey now enjoys unprecedented popularity among the Arab residents of east Jerusalem, the authors write. The Turks’ public support of the Palestinian cause and adoption of the Al-Aqsa issue, and their decision to inject millions of dollars into east Jerusalem, have won them great sympathy and support.

The Turks fund a great part of the dawa activities in the city, with Sheikh Ekrima Sa’id Sabri as the lead Turkish agent. (He is a former grand mufti of Jerusalem appointed by the PA and today the most prominent representative of the Muslim Brotherhood in the city.) The Turkish consulate in Jerusalem, the Turkish government assistance agency, and a string of Turkish organizations that have local branches in Israel or the West Bank, are directly implicated in this subversive activity too. As a result, Turkish flags today fly everywhere in east Jerusalem and prominently on the Temple Mount as well.

The Turks also have injected significant sums to those who do their bidding on the Temple Mount, for various activities such as Quran-recitation groups, transportation of worshipers to and from the mosque, iftar feasts in Ramadan, renovation and cleaning campaigns, and the like. In general, the Islamist forces on the Temple Mount operate, intentionally or not, to Turkey’s benefit and the detriment of Jordan. They may believe that the replacement of the Jordanian presence by a Turkish presence would be a positive and welcome development.

The main loser here is Jordan, which long enjoyed the status of Guardian of the Holy Places and protector of the Arabs of Jerusalem. This also is the context of the PA’s intensive activity in the international arena, and especially at UNESCO, ostensibly intended to protect the Islamic holy places against an Israeli takeover. This tactic allows the PA to convey to its critics that it is the true defender of Al-Aqsa and Jerusalem against the threat of “Judaization,” while at the same time gnawing at Jordan’s historic role as guardian of the Mount and seeking to counteract the emerging Turkish dominance in Temple Mount affairs.

Attention should be devoted also to another mounting force in Jerusalem, the Islamic Liberation Party, or Hizb ut-Tahrir, which has several thousand supporters in the city. This Salafist group, like ISIS, seeks to proclaim a global Islamic caliphate from Al-Aqsa. It has acquired growing influence on college campuses throughout the West Bank, including al-Quds University near Jerusalem. Sheikh Issam Amira of the al-Rahman Mosque in Beit Safafa is the group’s most conspicuous preacher, and he enjoys freedom of activity and speech on the Temple Mount.

While the Liberation Party does not advocate violent jihad, some party members could “advance” from a Salafi mindset to a Salafi-jihadist outlook and join the ranks of ISIS. This may explain, say Koren and Avrahami, the presence of ISIS cells and ISIS operatives in Jerusalem, such as Fadi al-Qunbar, who carried out the terrorist truck-ramming attack in East Talpiot in early 2017, and the ISIS cell that was apprehended in the Shuafat refugee camp several months earlier.

In short, the disintegration of Palestinian secular nationalist organizations and institutions in east Jerusalem, alongside Israeli torpor, has facilitated the rise of Islamist factions and hostile foreign actors.

The enlarged foreign presence in the heart of Israel’s capital touches the deepest chords of the issue of Israeli sovereignty in the eastern part of the city. Koren and Avrahami warn that this presence cannot be easily eliminated. While significant security action and determined diplomatic maneuver are clearly mandated, Israel will have to do more to “recapture” east Jerusalem. It will have to assume full responsibility for the services that east Jerusalem Arab residents need, with major budgetary repercussions.

In a future article, we will look at the remedies for this situation being implemented by Mayor Nir Barkat of Jerusalem (and more still required) in order to increase east Jerusalem Arabs’ sense of belonging to a united Jerusalem. Also to be considered are the complicated proposals coming from the political Left for redistricting of the city into independent boroughs or divesting some Arab neighborhoods to the Palestinian Authority.


David M. Weinberg (www.davidmweinberg.com) is director of public affairs at the Begin-Sadat Center for Strategic Studies.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


Shira Choir Sings New Song At Bar Mitzvah – מקהלת שירה מבצעת את השיר החדש ׳אם השם לא יבנה בית

Shira Choir Sings New Song At Bar Mitzvah – מקהלת שירה מבצעת את השיר החדש ׳אם השם לא יבנה בית

shiezoli



Shira Choir Sings New Song “Im Hashem Lo Yivneh Bayis” Composed by Shlomo Yehuda Rechnitz At Bar Mitzvah of the son of Shira Choir Founder and Leader Shraga Gold in Williamsburg

Video by: Neumann Media Studios
On Camara: Motty Jay

 


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com