Archive | 2020/04/15

Jankew Dinezon – najsłynniejszy zapomniany pisarz

Jankew Dinezon – najsłynniejszy zapomniany pisarz

MAGDALENA WÓJCIK


Szymon An-Ski przy łóżku J. Dinezona (na dwa dni przed śmiercią). Narysował dla „Ilustrirte Welt” H. Berlewi

Jankew Dinezon za życia cieszył się ogromną sławąDer szwarcer jungermanczik (Czarny młodzieniaszek), jego debiutancka powieść, była pierwszym jidyszowym bestsellerem – sprzedano ją w ponad dziesięciu tysiącach egzemplarzy. Autor nie był z niej jednak zadowolony i na kilkanaście lat przestał tworzyć. A choć jego późniejsze powieści nie były już tak popularne, do końca życia pozostał ważną postacią warszawskiego światka literackiego.

Gdy umarł, na jego pogrzeb przybyły tłumy. Spoczął na cmentarzu żydowskim w Warszawie we wspólnym grobowcu z dwójką najbliższych przyjaciół – Perecem i An-skim. Tylko on pozostaje dziś niemal zupełnie zapomniany.

W 2019 roku minęła setna rocznica śmierci pisarza. Z tej okazji, począwszy od „Chiduszu” 8/2019 (62), publikujemy w odcinkach pierwsze polskie tłumaczenie Czarnego młodzieniaszka. Od 26.03.2020 roku pierwszą część powieści udostępnimy też w odcinkach na naszej stronie internetowej. Zanim to jednak nastąpi, zachęcamy do lektury rozmowy na temat Dinezona ze Scottem Hiltonem Davisem, założycielem amerykańskiego wydawnictwa Jewish Storyteller Press, które wydało niedawno bestseller Dinezona w języku angielskim.

MAGDALENA WÓJCIK: OPOWIEDZ NAJPIERW, JAK NATKNĄŁEŚ SIĘ NA DINEZONA.

Scott Hilton Davis: Prowadziłem zajęcia w religijnej szkole przy mojej synagodze w Raleigh w Północnej Karolinie. Dzieciaki z dziewiątej klasy były trochę niesforne, więc żeby złapać z nimi jakiś kontakt, przyniosłem pewnego razu na lekcję opowiadania Pereca i Szolema Alejchema, jidyszowych pisarzy, których wszyscy znają. Bardzo ich to zainteresowało – byłem zdziwiony, jak mocno się zaangażowali. Przypomniałem sobie, że kiedy czytałem te opowiadania jako nastolatek, też bardzo mi się podobały.

Zacząłem zastanawiać się, jak przełożyć te historie na realia XXI wieku, by przybliżyć je moim uczniom. Najpierw wpadłem na pomysł, żeby na podstawie tych opowiadań stworzyć sztukę teatralną, ale ostatecznie zdecydowałem się na wydanie ich w formie książki. Podczas gromadzenia materiałów co chwilę natrafiałem na nazwisko Dinezona. Zdziwiłem się, że nigdy o nim nie słyszałem.

Nie znam jidysz, więc zacząłem szukać tłumaczeń jego dzieł na angielski. Jedyne, co znalazłem, to wzmiankę na jego temat w zbiorze opowiadań z 1908 roku w przekładzie Heleny Frank. We wstępie tłumaczka przepraszała czytelników za to, że nie udało jej się włączyć do tego tomu dzieł Szolema Abramowicza i właśnie Jankewa Dinezona. Chciałem dowiedzieć się o nim czegoś więcej. I tak odkryłem, że debiut literacki Dinezona napisany w jidysz, Der szwarcer jungermanczik, uznawany był za pierwszy jidyszowy bestseller – ponaddziesięciotysięczny nakład wyprzedał się w całości!

I TO WŁAŚNIE ZAPEWNIŁO MU SŁAWĘ?

Myślę, że nawet nie zdajemy sobie dzisiaj sprawy z tego, jak bardzo stał się znany. Wszyscy czytali Jungermanczika. W powieści Pionierzy Szymona An-skiego, przyjaciela Dinezona, jest fragment, w którym dwóch panów wchodzi do domu, a w środku szlochają zrozpaczone kobiety. „Co się stało?” – pytają. One odpowiadają, że właśnie skończyły czytać książkę Dinezona i że to takie smutne! „Nie martwcie się – mówi jeden z nich – osobiście znam pisarza i wiem, że prawdziwa historia wcale tak się nie skończyła. W rzeczywistości chłopak i dziewczyna ostatecznie byli razem, a tego złego zesłali na Syberię”. Dziewczęta tak się podekscytowały, że pobiegły opowiedzieć o tym swoim przyjaciółkom, które również czytały tę powieść. W drodze do domu jeden z chłopców pyta drugiego: „Naprawdę znasz autora?”. „Nie, ale nie chciałem, żeby były takie smutne”.

Pionierach An-ski nie tylko puszcza oko do Dinezona, ale też pokazuje, jak to wtedy było – młodzi chłopcy przyjeżdżali ze sztetli do dużych miast, obcinali pejsy i skracali płaszcze, a każdy z nich znał Jungermanczika.

ALE SAM DINEZON NIE LUBIŁ TEJ KSIĄŻKI.

Rzeczywiście tak było. Obwiniał się, że jej wydanie spowodowało wysyp miernych jidyszowych powieści zwanych szundem, czyli śmieciem. Nie opublikował nic przez kolejnych trzynaście lat.

CZY W TAKIM RAZIE DER SZWARCER JUNGERMANCZIK TO WEDŁUG CIEBIE SZUND?

Nie. Należy na to spojrzeć przez pryzmat tamtych czasów. Dinezon był pierwszym autorem, który napisał współczesną żydowską powieść w jidysz, traktującą o żydowskich sprawach i bohaterach mierzących się z prawdziwymi problemami swoich czasów. Nie wiemy dokładnie, ile miał lat, gdy skończył powieść, możemy jednak założyć, że około dwudziestu. Nie był doświadczonym pisarzem, a dodatkowo zrobił coś, na co nikt przed nim się nie odważył – stworzył sentymentalną powieść w jidysz.

Myślę, że czytelnicy byli pod ogromnym wrażeniem. Nie należy jednak porównywać dzieła napisanego przez młodego dziewiętnastowiecznego autora z czymkolwiek, co powstaje współcześnie.

Jungermanczik może dziś wydawać się nieco przestarzały, dlatego pracując nad wersją angielską, dokonaliśmy poważnych zmian. Dinezon na przykład bardzo często cytuje Talmud, Gemarę, Torę… Te odniesienia były oczywiście zrozumiałe dla Żydów w dziewiętnastowiecznej Europie Wschodniej, ponieważ prawie wszyscy – a przynajmniej mężczyźni – posiadali tradycyjne, religijne wykształcenie, tak jak sam Dinezon. Ale współczesnemu czytelnikowi mogą one wydawać się nudne. W oryginalnym tekście jest też mnóstwo dłużących się opisów, w których autor ciągle powtarza to samo. Dzisiejsi czytelnicy nie mieliby do tego cierpliwości.

Pamiętajmy jednak, że w XIX wieku ludzie mieli do dyspozycji głównie książki. Wyobrażam sobie, że w szabatowe wieczory czytanie tych długich, dramatycznych rozdziałów było świetną rozrywką.

NAWET TYTUŁ POWIEŚCI NIE JEST DZISIAJ DO KOŃCA POPRAWNY POLITYCZNIE.

Dokładnie. Główny bohater ma ciemną skórę – „jak Maur”, pisze autor – nazywany jest więc czarnym, w oryginale „der szwarcer”. Może mieć to pewne rasowe konotacje, dlatego angielską wersję zdecydowaliśmy się zatytułować The Dark Young Man, ciemny czy też mroczny młodzieniec.

TŁUMACZĄC POWIEŚĆ NA JĘZYK POLSKI, NIE MIELIŚMY TAKIEJ MOŻLIWOŚCI, BO „CIEMNY” OZNACZA PO POLSKU „GŁUPI” ALBO „OGRANICZONY”. DLATEGO ZDECYDOWALIŚMY SIĘ ZACHOWAĆ ORYGINALNY TYTUŁ.

A co z wszystkimi cytatami? Je też zachowaliście?

TAK. ZALEŻAŁO NAM, ŻEBY BYĆ JAK NAJBLIŻEJ ORYGINAŁU. POZA TYM NADAJĄ ONE POWIEŚCI CHARAKTERYSTYCZNEGO KOLORYTU, TWORZĄ ATMOSFERĘ JESZIWY. CHOĆ MUSZĘ PRZYZNAĆ, ŻE PODCZAS TŁUMACZENIA MIAŁAM PROBLEM Z WYŚLEDZENIEM WSZYSTKICH ODNIESIEŃ. 

Martwiło mnie to, że tak bardzo zmieniamy tekst. Podobne obawy miała nasza tłumaczka. Ale w końcu zgodnie uznaliśmy, że tekst broni się nawet bez wszystkich cytatów z Talmudu.

POWIEDZIAŁEŚ, ŻE DINEZON NIE PUBLIKOWAŁ PRZEZ TRZYNAŚCIE LAT. CZY PO TYM CZASIE NADAL BYŁ SŁAWNY?

Jak najbardziej. W 1889 roku przeprowadził się do Warszawy. Stał się patronem wielu młodych jidyszowych pisarzy i znaczącą osobistością literackiego światka. S. L. Citron pisał o Dinezonie, że miał wspaniały charakter, że zawsze był dla wszystkich uprzejmy i pomocny. Ludzie uwielbiali przebywać w jego otoczeniu.

Młodzi pisarze chętnie odwiedzali go w jego mieszkaniu. Miał tam tylko jedno małe łóżko, na którym można było usiąść, bo na krzesła nie było już miejsca. Mimo to lubili tam przebywać. Dinezon zachęcał ich do pracy – jak nauczyciel, z którym uczniowie chętnie spędzają czas.

Nadal zatem cieszył się sławą. Można to zobaczyć w Muzeum POLIN. Jego nazwisko nie jest chyba nigdzie wymienione, ale wszędzie są jego zdjęcia! Widnieje na pocztówkach, plakatach… Był znaną osobą – celebrytą!

Kiedy Szolem Alejchem zakładał swoje pierwsze czasopismo literackie, przyszedł do mieszkania Dinezona, żeby to z nim przedyskutować. Poprosił go też o napisanie czegoś do pierwszego numeru.

MIMO ŻE DINEZON MIAŁ TAK DŁUGĄ PRZERWĘ W PISANIU?

Nigdy nie przestał pisać. Nie tworzył powieści, ale publikował w gazetach. Na przykład kiedy znany wrocławski historyk Heinrich Graetz nie zgodził się na przełożenie na jidysz swojej Historii Żydów, Dinezon ostro go za to skrytykował. Było o tym głośno.

W końcu też zaczął ponownie pisać powieści, i to za namową Icchoka Lejba Pereca.

Z KTÓRYM BYŁ MOCNO ZAPRZYJAŹNIONY.

Byli jak bracia. Perec liczył się z opinią Dinezona i wysyłał mu wszystko, co stworzył. Kuzynka Pereca, Róża Perec, pisała w jednym z esejów, że jej krewny nie robił nic bez konsultacji z Jankewem. Wspominała też, że kiedy Perec popadał w depresję, jedyną osobą, która była w stanie mu pomóc, był Dinezon.

Dinezon czuwający przy zmarłym Perecu

Żona Pereca, Helena, napisała po śmierci Jankewa: „Ze śmiercią Dinezona Perec umarł dla mnie jeszcze raz”. Ale Dinezon również w dużej mierze polegał na Perecu i ciężko zniósł jego śmierć. Jest zdjęcie, na którym widać, jak stoi przy ciele przyjaciela, pełniąc rolę szomera – niezwykle poruszająca scena.

PEREC GŁOŚNO KRYTYKOWAŁ SZUND. NIE BYŁ KRYTYCZNY WOBEC PIERWSZEJ POWIEŚCI DINEZONA?

To były dawne dzieje. Pamiętajmy, że Perec poznał Dinezona dopiero w 1889 roku, a Der szwarcer jungermanczik powstał dwanaście lat wcześniej. 

JAKIE SĄ JEGO PÓŹNIEJSZE DZIEŁA?

Zdecydowanie lepsze. Uważam, że powieść Herszele jest znacznie ciekawsza niż Der szwarcer jungermanczik. Dinezon pisał bardziej zwięźle, nie wdawał się w długie dygresje, a mimo to żadne z jego późniejszych dzieł nie zdobyło takiej popularności jak Der szwarcer. Może dlatego, że przypominał on powieści, które powstawały w tym czasie w Europie. Na przykład w dziełach Dumasa również występuje narrator, który ujawnia się przed czytelnikiem i mówi mu, co ma myśleć. W Jungermancziku można dostrzec, że Dinezon miał dar opowiadania i wiedział, jak utrzymać czytelnika w napięciu.

NARRATOR W TEJ POWIEŚCI BARDZO MI SIĘ PODOBA. SZCZEGÓLNIE NA POCZĄTKU, KIEDY WYGŁASZA SWOJE DŁUGIE ANTYKAPITALISTYCZNE ORĘDZIE O NADUŻYCIACH WŁADZY I NIESPRAWIEDLIWOŚCI SYSTEMU. 

Tak, walczył z establishmentem. Dobrze to dzisiaj wybrzmiewa. 

Wydaje się też, że ta powieść jest w pewnym stopniu autobiograficzna – pisał o tym też S. L. Citron. Główny bohater, młody chłopak o imieniu Józef, zakochuje się w swojej uczennicy Róży. Tak samo było w przypadku Dinezona. Był zatrudniony przez rodzinę Horowiców jako nauczyciel i zarządzał ich finansami. I zakochał się w ich córce, swojej uczennicy.

Szolem Alejchem był w podobnej sytuacji. Jednak w jego przypadku historia skończyła się inaczej – on i jego ukochana uciekli, wzięli potajemnie ślub i żyli długo i szczęśliwie, więc w sumie tak, jak to widzimy w jego książkach. Dinezonowi nie udało się wywalczyć ukochanej, może dlatego zakończenia jego powieści nie są tak kolorowe.

Jest więcej podobieństw między autorem a głównym bohaterem powieści. Józef chce edukować żydowskie masy – podobnie jak Dinezon, szczególnie w późniejszym okresie życia. Pisarz naprawdę działał. Kiedy podczas pierwszej wojny światowej do Warszawy zaczęły napływać żydowskie sieroty, stworzył dla nich sieć domów opieki. W młodości uczył też jako wolontariusz w szkole religijnej. Miał więc związek z edukacją i dziećmi. Wydaje się, że te cele przyświecały mu przez całe życie. 

JAK ZARABIAŁ NA ŻYCIE W WARSZAWIE?

Z tego, co wiem, utrzymywał się z pisania do gazet. Czytałem też gdzieś, że pracował jako ich przedstawiciel – może sprzedawał reklamy? Nie udało mi się znaleźć na ten temat żadnych konkretnych informacji, choć na pewno miał doświadczenie w zarządzaniu, które zdobył podczas pracy u Horowiców. Nic nie wskazuje na to, że był szczególnie zamożny – mieszkał z siostrą, nigdy się też nie ożenił… W dokumentacji z 1905 roku znalazłem jego nazwisko, obok którego napisane było „pisarz”. A więc w tamtym czasie był to jego zawód.

ZASKOCZYŁO MNIE, ŻE W GAZETACH PISANO O TYM, JAK LEŻAŁ NA ŁOŻU ŚMIERCI.

To prawda, gazety niemalże zdawały z tego relację „na żywo”, a na pogrzeb przyszły dziesiątki tysięcy osób. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak ważną był wtedy osobistością. Zwróćmy uwagę, że gdy umierał w 1919 roku, byli przy nim najważniejsi pisarze i dziennikarze. A potem wspominali o nim w swoich artykułach.

Henryk Berlewi narysował An-skiego przy umierającym Dinezonie, na którym ten pierwszy przykłada czoło do głowy przyjaciela. Pisarze zbliżyli się do siebie szczególnie pod koniec życia. W liście do An-skiego Dinezon pisał: „Do mojego najlepszego przyjaciela zaraz po Perecu”. A więc ten ostatni pozostawał dla niego najważniejszy. W 1925 roku wszyscy trzej – Icchok Lejbusz Perec, Szymon An-ski i Jankew Dinezon – zostali pochowani we wspólnym grobowcu na cmentarzu w Warszawie.

PISARSTWO DINEZONA ZALICZANO DO LITERATURY KOBIECEJ.

W tamtym czasie jidysz miał status mame loszn, „języka matki”. Dziewczęta nie chodziły do szkoły, nie uczyły się, nie znały hebrajskiego. Mówiły w domu w jidysz. Ale w latach osiemdziesiątych XIX wieku jidysz zaczął stawać się pełnoprawnym językiem. Powstawały jidyszowe gazety, teatry…

Dinezon pisał również i o tym: dziewczęta mogły czytać historię w jidysz, podczas gdy chłopcy uczyli się Gemary. Powieść Dinezona o tyle wyróżniała się na tle innych książek dla kobiet, że zaczęli ją czytać także mężczyźni. Stała się sensacją – historię Józefa znał każdy.

CO NAJBARDZIEJ LUBISZ W DINEZONIE?

Jest dla mnie prawdziwym mentszem, uosobieniem osoby uczciwej, honorowej, gotowej bronić swoich poglądów i przekonań. Ludzie myślą, że był cichym, dobrym człowiekiem, i tak rzeczywiście było. Jednocześnie jednak to był uparty i zdeterminowany działacz społeczny. Pomagał ludziom – to była jego główna cnota. Dla mnie to właśnie definiuje prawdziwego mentsza

W mowie pogrzebowej przy jego grobie An-ski powiedział: „Dinezon był ofiarnikiem i świętym”. Widać to nawet w jego pierwszej powieści. Józef jest taki sam – oświadcza wyraźnie już na pierwszych stronach: „Bądź mentszem!”. Taki był właśnie Dinezon. 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


How Federal Money Finances Anti-Zionist Agenda at US Colleges

How Federal Money Finances Anti-Zionist Agenda at US Colleges

Zac Schildcrout


While freedom of speech protects professors’ right to teach however they please, federal money should not be used to pursue an agenda that violates civil rights laws.

Benjamin Franklin once said that “an investment in knowledge pays the best interest.” He was right — but what “interest” is the Federal government gaining from their funding of certain American universities’ Middle East Studies programs?

If we go by Title VI of the Higher Education Act (Title VI/HEA) criteria, educators should use money granted under this clause to advance “the security, stability and economic vitality of the United States in a complex global era” and foster expertise in “world regions, foreign languages and international affairs” (as I have written about previously).

This may not be happening, and some legislators are taking note.

Following in the footsteps of Rep. Denver Riggleman (R-VA) and Rep. George Holding (R-NC), Rep. Paul Gosar (R-AZ) has urged the US Department of Education (DoE) to investigate the University of Arizona (UA)’s Center for Middle Eastern Studies (CMES) for possible such offenses.

In a recent letter to Secretary of Education Betsy DeVos, the congressman alleges departmental violations not only of Title VI/HEA, but also of Title VI of the Civil Rights Act (Title VI/CRA), pursuant to President Donald Trump’s recent Executive Order (EO) to combat antisemitism in higher education. He also highlights the impact of foreign money on the school’s educational programming. The importance of this development cannot be overstated.

As Campus Watch’s Winfield Myers points out, universities found to be in violation of Title VI/CRA could find all of their federal funding yanked — not just certain grants for specific programs. Because President Trump’s recent EO urges Federal investigators to consider the International Holocaust Remembrance Alliance’s (IHRA) working definition of antisemitism when enforcing Title VI/CRA, institutional support for the BDS movement may put American institutions of higher learning in hot water.

Considering that the BDS movement is unequivocally opposed to Israel’s existence as a Jewish state (leader Omar Barghouti has said as much), its ideological goal clearly violates the IHRA definition, which includes “denying the Jewish people their right to self-determination” as one of its tenets.

To make matters worse, the Council of National and Islamic Forces in Palestine (a member of the BDS National Committee) includes Hamas, Palestinian Islamic Jihad, and the Popular Front for the Liberation of Palestine — all US-designated terrorist organizations.

Indeed, Rep. Gosar alleges in his letter to Secretary DeVos that CMES faculty propagate “vigorous advocacy for the BDS movement against Israel.” It’s difficult to imagine how systemic support for a movement to erase Israel connected to terrorists would not constitute discrimination against Israelis, if not Jews writ large.

Violating Federal Law

Even without the Title VI/CRA argument, such “vigorous advocacy” for BDS likely violates the Title VI/HEA stipulation that grant recipients must maintain linkages with overseas institutions. To cite just one example, this legal provision probably does not jive with CMES professor Linda Darling’s 2014 decision (documented in Rep. Gosar’s letter) to sign a pledge that endorses the BDS movement and promises a boycott of all Israeli academic institutions.

We have already seen the destructive effects of such misguided activism elsewhere, such as University of Michigan professor John Cheney-Lippold’s refusal to write a letter of recommendation for a student to study in Israel, purportedly motivated by “solidarity” with the Palestinian call to boycott the country.

This discriminatory behavior is widespread in academia, and it is no small wonder when one follows the money. In addition to the possible HEA and CRA violations at CMES, Rep. Gosar also unveils a staggering statistic: since 2012, “the University of Arizona has received over $1.65 million from Qatar, and nearly $5.3 million from Saudi Arabia.”

The University of Arizona is not alone — thoroughly invalidating any theories about “Zionist lobby” control of our campuses is the fact that Qatar is the largest foreign donor to American universities; and its influence is palpable.

Unsurprisingly, research conducted by the Institute for the Study of Global Antisemitism and Policy (ISGAP) “found a direct correlation between the funding of universities by Qatar and the Gulf States with the presence of groups such as Students for Justice in Palestine (SJP) and a deteriorating environment that fosters an anti-Semitic and aggressive atmosphere.”

At UA specifically, the Qatar Foundation is a sponsor of the Wireless Communications and Networking Laboratory. Seems innocuous enough, but as Rep. Gosar points out, it may be unlawful to use tax dollars to prop up “foreign state programs.”

Clearly, the winds of change are in the air. With the release of Rep. Gosar’s letter, three Congressional representatives have now urged the DoE to investigate potential misappropriation of Federal funds within university Middle East Studies programs, perhaps amounting to civil rights violations.

We can expect to hear the usual gripes about violations of “academic freedom” from the anti-Israel professoriate embedded in academia, which utterly miss the point: requiring institutions of higher learning to allocate funds appropriately is entirely independent of the First Amendment. Professors are free to teach however they please, even if it involves patently absurd falsehoods about the Jewish state. The message from the government is clear: use our money to educate, not indoctrinate. This should not be controversial to those who recognize the value of a well-rounded education.


Zac Schildcrout is a campus adviser and online editor for the Committee for Accuracy in Middle East Reporting and Analysis (CAMERA).


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israel’s biggest winery in action – Barkan Winery

Israel’s biggest winery in action – Barkan Winery

  ILTV Israel News



Welcome to Barkan- the BIGGEST winery in Israel. What is the secret behind their success? Take a look.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com