Archive | 2023/03/05

„A wy za kogo mnie uważacie?”. Rabin odpowiada na pytanie Jezusa

Fragment obrazu „Chrystus w grobie” Hansa Holbeina, 1520-1522


„A wy za kogo mnie uważacie?”. Rabin odpowiada na pytanie Jezusa

Byron L. Sherwin


Chociaż klasyczne źródła żydowskie uważają Jezusa za fałszywego mesjasza, sądzę, że Jezus nie był fałszywym mesjaszem, lecz mesjaszem, któremu się nie powiodło.

.

Zapis wykładu podczas IV Sympozjum Teologicznego z cyklu „Kościół a Żydzi i judaizm” w warszawskiej Akademii Teologii Katolickiej w dniach 11-12 maja 1992 roku. Ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 7/1992.

Przez wiele stuleci chrześcijańskie nauczanie o judaizmie i związane z nim zachowanie chrześcijan wobec Żydów wzmacniały żydowskie nasta­wienia wobec chrześcijan, wobec chrześcijaństwa i wobec Jezusa. Żydzi nie mogli szanować lub cenić religii, która głosiła miłość i pokój, ale prak­tykowała w stosunku do nich nienawiść i gwałt. Żydzi nie mogli zgodzić się na klasyczny pogląd chrześcijan, w myśl którego Żydzi są przeklęci i odrzuceni przez Boga, a w wyniku tego powinno się ich prześladować lub dać im do wyboru: nawrócenie na chrześcijaństwo, albo śmierć.

Żydzi interpretowali raczej chrześcijańskie okrucieństwo w stosunku do nich – tak w teologii, jak w historii – jako dowód, że chrześcijaństwo nie jest naprawdę religią miłości i że chrześcijańskie twierdzenia o odkupionym świecie są jawnie fałszywe. Doświadczając nauczania Jezusa jako niena­wiści i prześladowania, będąc świadkami rosnącego zła i okrucieństwa w świecie – często skierowanego właśnie przeciw nim – Żydzi doszli do wniosku, że nauczanie chrześcijańskie jest albo fałszywe, albo nieuczciwe, a Jezus nie był wcale Mesjaszem – był to fałszywy mesjasz z fałszywą nauką.

Innymi słowy, chrześcijańska pogarda dla Żydów i dla judaizmu pobu­dzała i wzmacniała żydowską wrogość wobec chrześcijaństwa, chrześcijan i Chrystusa. Żydzi pytali: Cóż to za Żyd był z Jezusa, jeżeli jego nauki można użyć do prześladowania jego ludu? Żydzi – określeni i odmalo­wani przez naukę chrześcijańską jako demoniczni i zarazem ostro prze­śladowani jako wcielenie Antychrysta – stali się anty-Chrystusowi, to jest odrzucali Jezusa jako apostatę, jako heretyka, jako szkodliwą siłę, która przez stulecia wnosiła w ich codzienne życie przerażenie i terror, śmierć i zniszczenie. Fakt, że Jezus był Żydem, stał się nie źródłem dumy, lecz wstydu – tak dla żydowskiego ludu, z którego wyszedł, jak i dla chrześci­jan, którzy w każdym Żydzie widzieli „wcielonego diabła” (Marcin Luter).

Przez stulecia wzajemne uczucia nienawiści i uprzedzenia wzmagały się. Chrześcijański antysemityzm prowokował coraz mocniejsze antychrześcijańskie uczucia ze strony Żydów. Żydowskie uczucia antychrześcijańskie wywoływały coraz mocniejsze antyżydowskie wystąpienia i działania ze strony chrześcijan. Ale dziś nastał czas, aby przerwać krąg uprzedzeń, aby odrzucić eskalację nienawiści – ostatecznie i całkowicie. Teraz jest czas na braterski dialog. Jak powiedział papież Jan Paweł II: „Uznajmy z całkowitą jasnością, iż droga, którą powinniśmy podążać naprzód, jest drogą braterskiego dialogu i owocnej współpracy”.

Chrześcijańska pogarda dla Żydów i dla judaizmu pobu­dzała i wzmacniała żydowską wrogość wobec chrześcijaństwa, chrześcijan i Chrystusa

Czy jako religia – córka judaizmu – chrześcijaństwo posłuchało biblijnego przykazania, aby czcić rodziców? Czy jako religia – matka chrześcijaństwa – judaizm miłował swoją córkę? Od czasu „Nostra aetate” Kościół uczynił ogromny krok w stronę pojednania. Radykalnie zmienił on swe nauczanie o Żydach i judaizmie. Teraz Żydzi nie tylko muszą szukać braterskiego pojednania i dialogu z chrześcijanami, ale też muszą radykalnie zmienić swe nauczanie teologiczne o chrześcijanach, chrześcijaństwie i Jezusie. To, co dziś proponuję, stanowi poważny krok w tym kierunku.

Znaczna część klasycznej teologii żydowskiej nie wyrażała poglądów życzliwych chrześcijaństwu, chrześcijanom czy Jezusowi. Chociaż dwudziestowieczny żydowski filozof Martin Buber nazwał Jezusa swym „bratem”, znaczna część klasycznej żydowskiej myśli teologicznej uznawała Jezusa za „innego” (oto ha-isz), za Żyda, który zniekształcił nauczanie judaizmu; za Żyda, którego nauki zostały użyte przez jego uczniów dla usprawiedliwiania prześladowań ludu żydowskiego w wielu krajach przez wiele stuleci. To, co ja obecnie proponuję, radykalnie zmienia miejsce Jezusa w teologii żydowskiej. Zanim przedstawię moją właściwą tezę, muszę wpierw naszkicować kilka przesłanek, na których się ona opiera.

Wewnętrzny problem żydowskiej teologii

Pierwszą przesłanką jest uznanie, że żydowskie nauczanie teologiczne na jakikolwiek temat musi być rozumiane w kontekście żydowskiego rozumowania teologicznego. „«Wskazówki» i sugestie w sprawie wprowadzenia w życie deklaracji «Nostra aetate» n. 4”, które uznają integralność judaizmu, wymagają od chrześcijan zrozumienia judaizmu tak, jak się on sam definiuje, zachęcają chrześcijan, aby uznali prawo Żydów i judaizmu do określania swej wiary w „świetle ich własnego doświadczenia religijnego”.

Żydowska teologia może dyskutować o Jezusie tylko z perspektywy swej własnej tradycji wiary. Byłoby nierealistyczne i niewłaściwe, gdyby chrześcijanie narzucali założenia i ramy teologii chrześcijańskiej żydowskiemu teologicznemu samorozumieniu. Dla judaizmu Jezus i chrystologia nie są synonimami. Chrystologia nie jest i nie może być przedmiotem żydowskich rozważań teologicznych. Chrystologia nie posiada istotnego znaczenia w określaniu przez Żydów swej własnej wiary w „świetle ich własnego religijnego doświadczenia”.

Poruszając temat Jezusa przy zastosowaniu kategorii żydowskiej teo­logii, żydowski teolog zadaje sobie pytanie, co może teologia żydowska powiedzieć o Jezusie, pozostając zarazem w ramach tradycji żydowskiej wiary. Jest to wewnętrzny problem żydowskiej teologii i tak też należy go rozumieć. To, co żydowski teolog ma do powiedzenia o Jezusie, jest prze­de wszystkim sprawą do dyskusji wewnątrz żydowskiej wspólnoty wiary. Żydowskim pytaniem teologicznym jest: „za kogo mogą Żydzi uważać Jezusa?”, nie zaś za kogo mogą lub powinni uważać Jezusa chrześcijanie. Żydowskie refleksje teologiczne o Jezusie nie obracają się w świecie chrześcijańskiej teologii lub chrystologii. Dlatego nie można osądzać słuszności żydowskiego teologicznego poglądu na Jezusa, który tu przed­stawię, według chrześcijańskich kategorii teologicznych. Trzeba go raczej oceniać w ramach żydowskich dyskusji teologicznych. Chociaż ten pogląd na Jezusa z pewnością zainteresuje chrześcijan, nie mogą oni decydować o jego słuszności w ramach żydowskich rozważań teologicznych.

Trudne więzi

Druga przesłanka odnosi się do zasadniczej różnicy między miejscem judaizmu w chrześcijańskim samorozumieniu teologicznym a miejscem chrześcijaństwa w teologicznym samorozumieniu żydowskim. Ponieważ korzenie chrześcijaństwa są w judaizmie, zrozumienie judaizmu jest konieczne dla chrześcijańskiego samorozumienia. Wedle słów Jana Pawła II, „kto spotyka Jezusa Chrystusa, spotyka judaizm” i, jak to papież powie­dział przy innej okazji, „gdy chodzi o katolików, to nadal będzie wyraźną i bardzo ważną częścią mego posłannictwa powtarzanie i podkreślanie, że nasza postawa w stosunku do religii żydowskiej ma być postawą najwyższego szacunku, gdyż wiara katolicka zakorzeniona jest w odwiecznych prawdach zawartych w Biblii Hebrajskiej i w nieodwołalnym Przymierzu zawartym z Abrahamem”. Dalej, jak to papież powiedział w czasie historycznych odwiedzin w rzymskiej synagodze (13 kwietnia 1986): „Wgłębiając się we własną tajemnicę, Kościół Chrystusowy odkrywa więź łączącą go z judai­zmem. Religia żydowska nie jest dla naszej religii rzeczywistością zewnętrzną, lecz czymś wewnętrznym. Stosunek do niej jest inny aniżeli do jakiejkolwiek innej religii”.

Chociaż chrześcijańskie zrozumienie judaizmu jest konieczne dla chrześcijańskiego zrozumienia chrześcijaństwa i chrystologii, żydowskie teologiczne samozrozumienie jest możliwe bez zrozumienia chrześcijaństwa.

Od czasu „Nostra aetate” Kościół uczynił ogromny krok w stronę pojednania. Radykalnie zmienił on swe nauczanie o Żydach i judaizmie

Z tego punktu widzenia żydowskie teologiczne zrozumienie Jezusa nic jest koniecznością teologiczną. Jest ono raczej desideratum moralnym.

Chociaż chrystologia nie jest problemem dla żydowskiej myśli teologicznej, musi być ona problemem społecznym dla ludu żydowskiego. Przez setki lat różne sformułowania chrystologii prowadziły do złego traktowania i do prześladowań Żydów. Jak to ujęła pewna katolicka uczona amerykańska, „antysemityzm jest lewą ręką chrystologii”.

Żydowskie zainteresowanie chrystologią odnosi się nie do postulatów teologicznych, ale do tego, jak postulaty dotyczące Chrystusa wpływają na postawy i działania chrześcijan w stosunku do Żydów. Jak to wyraził rabin Eugene Borowitz, „byliśmy tak zranieni przez dawną chrześcijańską naukę i praktykę, jesteśmy tak zatroskani o warunki, na których świat (wciąż tak mocno będący pod wpływem opinii chrześcijańskiej) pozwoli nam przetrwać, że naszym pierwszym pytaniem do chrześcijanina będzie zapewne: Jak sądzisz, jakie jest twoje chrześcijańskie zobowiązanie wobec Żydów i co będziesz w związku z tym czynił?”.

Chrześcijański absolutyzm i żydowski pluralizm

Trzecią przesłanką jest afirmacja religijnego pluralizmu i zobowiązanie się do niego. Jako cecha nowoczesnych i demokratycznych społeczeństw pluralizm religijny oznacza odrzucenie epistemologicznego, teologicznego oraz politycznego absolutyzmu. Pluralizm religijny zakłada, że żadna religia nie posiada monopolu na prawdę, że teologiczna różnorodność odzwierciedla Bożą wolę, że coś więcej niż tylko jedna wiara odgrywa rolę w Boskim planie odkupienia ludzi.

Przeciwieństwem religijnego pluralizmu jest religijny absolutyzm. W średniowieczu absolutyzm był normą. Podejście charakterystyczne dla absolutyzmu religijnego można streścić następująco: „Prawda jest absolutna. Coś może być albo prawdziwe, albo fałszywe. Moja religia jest prawdziwa. Ponieważ twoja religia nie jest moją religią, twoja religia musi być fałszywa. Zatem, abyś wierzył w to, co prawdziwe, musisz uznać moją religię”.

Już w średniowieczu niektórzy teologowie żydowscy przedstawiali pogląd, który antycypował późniejszy rozwój pluralizmu religijnego. Przedstawili oni alternatywę wobec podejścia religijnego absolutyzmu. Ponieważ w średniowieczu judaizm już nie był religią misyjną i wobec tego nie oczekiwał realnie, że wszyscy nie-Żydzi zostaną Żydami, czuł się więc zmuszony do wystąpienia z alternatywą w stosunku do przeważającego średniowiecznego poglądu głoszącego: „Moja religia jest słuszna, a twoja religia jest błędna”.

Dla wszystkich średniowiecznych myślicieli żydowskich judaizm jest właściwą religią dla Żydów, ale niekoniecznie właściwą religią dla nie-Żydów. Zasadniczym wyborem dla nie-Żydów nie jest alternatywa: judaizm albo fałszywa wiara, ale: religia etycznego monoteizmu albo fałszywa wia­ra. Ponieważ religie-córki judaizmu – chrześcijaństwo i islam – są reli­giami etycznego monoteizmu, są więc one właściwymi i słusznymi religiami dla nie-Żydów. W tej średniowiecznej perspektywie żydowskiej, chociaż chrześcijaństwo i islam nie są ani prawdziwe, ani właściwe dla Żydów, chrześcijaństwo jest prawdziwe i właściwe dla chrześcijan, a islam prawdziwy i właściwy dla muzułmanów. Dokładnie w tym samym czasie, gdy zarówno chrześcijaństwo, jak i islam uczyły, że judaizm jest wiarą przestarzałą – religią, która została odsunięta i wyczerpała swój cel – czołowi średniowieczni żydowscy myśliciele uznawali rolę chrześcijaństwa i islamu w Bożym Planie ludzkiego odkupienia. Jest to temat, do którego jeszcze powrócę.

Ideę religijnego pluralizmu rozwinął później szesnastowieczny myśli­ciel żydowski imieniem Eliezer Aszkenazy, który dziś leży na starym cmentarzu żydowskim w Krakowie. Przybył on do Polski z Egiptu i pias­tował stanowisko rabina w Poznaniu oraz Krakowie. Jego główna książka „Dzieła Boże” (Ma’ase ha-Szem) została ukończona w 1580 r. w Gnieź­nie. W pracy tej Aszkenazy przedstawia pogląd na pluralizm religijny, brzmiący bardzo nowocześnie. Pogląd Aszkenazego opiera się na jego rozumieniu opowiadania biblijnego (Rdz 11) o wieży Babel.

Dla wszystkich średniowiecznych myślicieli żydowskich judaizm jest właściwą religią dla Żydów, ale niekoniecznie właściwą religią dla nie-Żydów

Komentatorzy biblijni zawsze mieli kłopot z powodem, dla którego Bóg ukarał ludzi, którzy budowali wieżę Babel. Tekst opisuje ich jako ludzi zjednoczonych wspólnym językiem i wspólnymi celami. Jakiż więc był ich grzech? I dlaczego Bóg ukarał ich podziałem jednego języka na wiele różnych? Według Aszkenazego, ludzie, którzy zbudowali tę wieżę, mieli nie tylko jeden język, ale także jeden język religijny, jedną teologię. Wszyscy byli tej samej wiary, podobnie jak tego samego języka. A to, sugeruje on, prowadzi do absolutyzmu, który nieuchronnie dławi wolną, twórczą myśl i autentyczną ekspresję religijną. Jego zdaniem społeczeń­stwo monolityczne często tłumi indywidualne poszukiwanie prawdy reli­gijnej, zamiast zachęcać do niego. Zatem Bóg podzielił ludzi dając im różne języki, to jest różne wiary, aby zachęcić do indywidualnego poszuki­wania religijnej prawdy. Według tego poglądu religijny absolutyzm jest grzechem, natomiast religijny pluralizm jest wolą Boga.

Następnie Aszkenazy wskazuje, że biblijny tekst opisuje, jak Abraham – ojciec wiar monoteistycznych – odkrywa prawdę religijną w rozdziale bezpośrednio następującym po opowiadaniu o wieży Babel. Ma to, jego zdaniem, oznaczać, że w absolutystycznym i monolitycznym społeczeń­stwie wieży Babel, Abrahamowe pragnienie prawdy religijnej było tłumio­ne. Dopiero wraz z pojawieniem się religijnego pluralizmu, mógł Abraham znaleźć wolność do odkrycia prawdy religijnej. Jak napisał Aszkenazy, Bóg „był zmuszony do rozdzielenia ich… ponieważ rozmnożenie doktryn pomaga poszukiwaczowi prawdy i zachęca go do osiągnięcia pożą­danych rezultatów”. Takim „poszukiwaczem” był Abraham, który „starannie badał jedną wiarę po drugiej… albowiem samo istnienie odrębnych i różnych wyznań, jedno obok drugiego, powodowało duchowe przebudzenie i odnajdy­wanie prawdy”.

Dla Aszkenazego prawda nie jest czymś narzuconym przez religijny absolutyzm. Religijny absolutyzm tłumi autentyczną religijną wiarę. Prawdziwa religijna wiara pojawia się raczej wśród wolnego inte­lektualnego badania w atmosferze religijnego pluralizmu.

Różnorodność jest wolą Boga

W nowszych czasach wyraża ten pogląd na religijny pluralizm wielki teolog żydowski naszych czasów, rabin Abraham Joshua Heschel, który ponawia interpre­tację tekstu o wieży Babel zastosowaną przez Aszkenazego.

Abraham Joshua Heschel, który urodził się w Warszawie, lecz przeby­wał w Stanach Zjednoczonych od 1940 r., odegrał poważną rolę w katolicko-żydowskim dialogu, który doprowadził do „Nostra aetate”. Jego dyskusje z kardynałem Augustynem Bea, papieżem Janem XXIII i papie­żem Pawłem VI miały znaczący wpływ na sformułowanie tego dokumentu. W swym klasycznym dzisiaj eseju o dialogu międzyreligijnym pt. „Żadna religia nie jest wyspą” Heschel napisał: „różnorodność religii jest wolą Boga. W opowiadaniu o budowie wieży Babel czytamy: «Pan rzekł – Są oni jed­nym ludem i wszyscy mają jedną mowę i to jest przyczyną, że zaczęli budo­wać» (Rdz 11, 6). Pewien dawny rabin tak interpretował owe słowa: «Co spowodowało ich bunt przeciw Mnie? Fakt, że są oni jednym ludem i że wszyscy mają jeden język». Heschel mówił dalej: „Świętość nie jest monopo­lem żadnej religii lub tradycji. Gdziekolwiek jakiś czyn jest dokonany w zgo­dzie z wolą Boga, gdziekolwiek myśl człowieka zwraca się ku Bogu, tam jest świętość. Żydzi nie utrzymują, że droga Tory jest jedyną drogą służenia Bogu (…) Wiara ludzka nie jest nigdy ostateczna, nie jest nigdy dotarciem do celu, lecz raczej jest pielgrzymką bez końca”.

Zwłaszcza w odniesieniu do chrystologii, podejście wynikające z zało­żeń religijnego pluralizmu może prowadzić Żydów do uznania, że chociaż wiara, iż Jezus jest Chrystusem, nie jest prawdziwa dla Żydów, to jest ona prawdziwa dla chrześcijan. Istotnie pogląd ten znajduje się już w dziełach piętnastowiecznego myśliciela włosko-żydowskiego, rabina Abrahama Farissola, który napisał: „Przyjmijmy, że ich Chrystus jest Mesjaszem dla nich, a my (Żydzi) nie będziemy ani zaprzeczać, ani potwierdzać tego, co przydarzyło się ich Mesjaszowi. Albowiem dla mojego umysłu jest całkiem możliwe, że będą oni słusznie określać go jako ich prawowitego odkupiciela. Oświadczyli bowiem oni – a to jest zgodne z faktami – że od czasu, gdy on przyszedł i przekazał swoją naukę, zostali oni odkupieni i oczyszczeni ze ska­żenia bałwochwalstwem”.

Jezus był Żydem

Czwartą przesłanką jest uznanie, że należy znaleźć radykalny i nowa­torski sposób włączenia Jezusa w żydowskie nauczanie teologiczne: głów­nie dlatego, iż mówiąc po prostu, Jezus był Żydem. Podczas odwiedzin w rzymskiej synagodze w 1986 roku papież przypomniał żydowskim słucha­czom, że chodzi o „Jezusa z Nazaretu, syna waszego narodu. Z tego narodu pochodziła Matyja Dziewica, apostołowie (…) i większość członków pierw­szej gminy chrześcijan”. A jak stwierdził polski Episkopat w liście pasters­kim z 1991 r.: Kościół jest zakorzeniony w narodzie żydowskim i w wierze Żydów przede wszystkim przez fakt, że Chrystus wedle ciała wywodzi się z tego narodu”.

Mimo że chrześcijańscy historycy i teologowie próbowali zaprzeczyć, że Jezus był Żydem – np. niektórzy niemieccy teologowie usiłowali udo­wodnić, że był on Aryjczykiem – Jezus bezdyskusyjnie był Żydem. Nie­mal każdy chrześcijański naród usiłował wywłaszczyć Jezusa z jego własnego ludu – Żydów. Czas już, aby chrześcijanie uznali Jezusa za Żyda. Czas też, aby Żydzi odzyskali go jako pełnoprawnego i czcigodnego członka ludu żydowskiego — jako naszego brata. Jako Żydzi mamy do tego prawo. Jako partnerzy w braterskim dialogu z chrześcijanami, jeste­śmy do tego moralnie zobowiązani.

Jak napisał kardynał Joseph Bernardin, „dramatyczne zmiany w bada­niach nad Nowym Testamentem zaczęły przywracać Jezusa i jego posłannic­two jego pierwotnemu żydowskiemu środowisku. (…) Nasze ponowne uznanie na wskroś żydowskiego kontekstu nauczania i działania Jezusa nieuchronnie prowadzi Kościół do zrewidowania sposobu teologicznego wyrażania więzi z judaizmem. (…) Rozpowszechnione «supercesjonistyczne» (tj. uznające, że chrześcijaństwo w zupełności zajęło miejsce dawniej należne judaizmowi — przyp. tłum.) podejście do judaizmu ze strony znacz­nej części klasycznej chrześcijańskiej teologii jest zastępowane obecnie przez teologię partnerstwa w Przymierzu”.

Nie­mal każdy chrześcijański naród usiłował wywłaszczyć Jezusa z jego własnego ludu – Żydów

Podobnie świątobliwy rabin Leo Baeck – najważniejszy przywódca Żydów w nazistowskich Niemczech, który przeżył okropności Holokaustu, napisał, że widząc Jezusa „widzimy czło­wieka, który jest Żydem w każdej cesze i w każdym rysie swojego charakteru, który w każdym szczególe prezentuje to, co czyste i dobre w judaizmie. Ten człowiek mógł się rozwinąć w taki sposób tylko na glebie judaizmu; a także tylko na tej glebie mógł on znaleźć takich zwolenników i uczniów. Tylko tu, w tej żydowskiej sferze, w tej żydowskiej atmosferze (…) mógł ten człowiek żyć swoim życiem i spotkać swą śmierć — Żyd wśród Żydów”. Zaś o Ewangeliach napisał Baeck: „Tradycja Ewangelii jest przede wszystkim, w każdym względzie, częścią żydowskiej tradycji owego czasu… jest to żydowska księ­ga… ponieważ żyje w niej duch żydowski i żaden inny; ponieważ żydowska wiara i żydowska nadzieja, żydowskie cierpienie i żydowska niedola, żydow­ska wiedza i żydowskie oczekiwania i tylko one, brzmią w niej – w tej żydowskiej księdze pośród innych żydowskich ksiąg. Judaizm nie może jej pominąć, ani też uznać za nieswoja. Tutaj także judaizm powinien zrozu­mieć i uwzględnić to, co do niego należy”.

Jak zauważył kardynał Bernardin, najnowsza żydowska i chrześcijań­ska nauka o Nowym Testamencie i o judaizmie pierwszego stulecia wyka­zuje, że Jezus w dużo wyższym stopniu należał do żydowskiego życia i myśli (nie zaś wyodrębniał się od nich), do swego czasu i miejsca, niż to dawniej przyjmowano. Jezus żył, nauczał i umarł jako Żyd. Zaiste, nie można w pełni zrozumieć życia i nauczania Jezusa, jeśli się je oddziela od żydowskiego kontekstu, z którego się wywodzą. Niektórzy współcześni uczeni, zrozumiawszy to, doszli do wniosku, że właśnie brak zrozumienia ze strony dawniejszych Żydów i chrześcijan dla zakorzenienia Jezusa w judaizmie jego czasu i miejsca, popchnął ich do uwierzenia, że nauki Jezusa są antysemickie albo antyjudaistyczne. Wedle tych uczonych uzna­nie żydowskiej natury Jezusowego życia i nauczania może być podstawą dla bardziej życzliwego spojrzenia na judaizm przez chrześcijan i dla bar­dziej życzliwego spojrzenia na Jezusa przez Żydów. Tak dla chrześcijan, jak i dla Żydów, zrozumienie Jezusa jako Żyda może być podstawą do usunięcia barier pomiędzy nimi i do położenia fundamentów pod brater­ski dialog.

Co więcej, lepsze zrozumienie Jezusa jako Żyda, który kochał swój lud, może posłużyć jako środek do przezwyciężania barier, szczególnie między Polakami i Żydami. Na przykład, jeżeli Polacy akceptują wiarę, że święty patron Polski – św. Stanisław – czuwa nad swym ludem, to czyż nie mogą oni akceptować wiary, że Jezusa obchodzą losy jego ludu, jego braci Żydów? I czy nie możemy następnie przyjąć, że Maryję, jako matkę żydowskiego dziecka, obchodzi pomyślność innych dzieci żydowskich?

Mesjasz ma dopiero przyjść

Piątą przesłanką jest stwierdzenie, że teologia żydowska nie może przyznać Jezusowi wyższego statusu, niż mogłaby przyznać komuś z jego współczesnych. Chociaż Jezus jest najbardziej czczoną osobą w chrześci­jaństwie, judaizm nie może uznać go za większego niż na przykład Moj­żesz albo prorocy Izraela. Nawet najwięksi rabini z czasów i miejsca działalności Jezusa nie są uznawani przez judaizm za proroków. Również nie mogą Żydzi uznać Jezusa za ostatecznego Mesjasza, Mesjasza syna Dawida. Wedle Żydów ostateczny Mesjasz dopiero ma przyjść. Dla juda­izmu ani Jezus, ani nikt inny, nie jest dotychczas oczekiwanym ostatecz­nym Mesjaszem.

Teraz, przedstawiwszy swe przesłanki, wracam do pytania samego Jezusa: „A wy za kogo mnie uważacie?”. W odpowiedzi na to pytanie chcę wysunąć sugestię, która stanowi olbrzymi, całkiem nowy krok w żydow­skiej teologii. Ze względu na swą radykalną naturę, sugestia ta zostanie bez wątpienia zaatakowana przez innych żydowskich teologów, jako idąca zbyt daleko. Przez chrześcijańskich teologów może być spostrzegana jako niewystarczająca – gdyż nie uznaje Jezusa jako Chrystusa, jako Boga wcielonego czy Mesjasza Dawidowego. Jednakże mam nadzieję, że suge­stia ta będzie spostrzegana jako próba żydowskiego teologa ofiarowania Jezusowi zaszczytnego i honorowego miejsca w ramach żydowskiej dysku­sji teologicznej. Trzeba pamiętać, że to jest żydowski, a nie chrześcijański pogląd na Jezusa. Trzeba też pamiętać, że dawniejsze poglądy na Jezusa w żydowskiej teologii były niemal zawsze negatywne.

Chociaż klasyczne źródła żydowskie uważają Jezusa za fałszywego mesjasza, sądzę, że Jezus nie był fałszywym mesjaszem, lecz mesjaszem, któremu się nie powiodło. Rozważmy pojęcie niepowodzenia i pojęcie mesjasza.

Jezusowi nie powiodło się jako ostatniemu i ostatecznemu mesjaszo­wi, gdyż nie sprawił ostatecznego i zupełnego odkupienia świata

Niepowodzenie oznacza po prostu, że się nie osiągnęło ostatecznego celu. W tym sensie hebrajskim prorokom się nie powiodło, ponieważ nie osiągnęli swego ostatecznego celu, którym było przekonanie ludu, aby się nawrócił i słuchał woli Boga. Mojżeszowi się nie powiodło, ponieważ nie wkroczył do ziemi obiecanej i nie wprowadził swego ludu do tego kraju. Nawet Bogu się nie powiodło, stosownie bowiem do żydowskiej tradycji Królestwo Boże miało się rozpocząć wraz z objawieniem Tory na Synaju. Ale lud sporządził złotego cielca i oczekiwania Boga nie zostały zrealizo­wane. Zaiste, Bogu tak bardzo się nie powiodło stworzenie rodzaju ludz­kiego, że musiał wymazać go potopem i rozpocząć od nowa, tak jak artysta, który popełnił pomyłkę i musi ją zatrzeć, zgadza się z faktem, że mu się nie udało i zaczyna od nowa. Tak naprawdę to największym jed­nostkom zawsze się nie udaje, ponieważ ich cele są tak wzniosłe. Nie wszyscy, którym się nie powiodło, są wielkimi ludźmi, ale – w pewnym sensie – wszystkim wielkim ludziom się nie udaje. Właśnie dlatego, że ich cele przewyższają ich możliwości, są oni w stanie osiągnąć więcej, niż można by się realistycznie spodziewać.

Martin Buber zauważył w swoim studium o biblijnym przewodnictwie, że „Biblia nic nie wie o wewnętrznej wartości sukcesu. Przeciwnie, kiedy wspomina ona jakiś czyn uwieńczony powodzeniem, wtedy obowiązkowo podaje wszystkie szczegóły niepowodzeń związanych z tym sukcesem. Kiedy rozważamy historię Mojżesza, widzimy, ile niepowodzeń wiąże się z jego wiel­kim czynem uwieńczonym powodzeniem… Prawda, Mojżesz wyprowadził lud z Egiptu, ale każdy etap jego przewodzenia zawiera niepowodzenia… a jed­nak jego dzieło trwa także w nadziei, która istnieje ponad wszystkimi niepo­wodzeniami… Ta gloryfikacja niepowodzenia osiąga szczyt w długim szeregu proroków, których istnienie jest przesiąknięte niepowodzeniami. Żyją oni wśród niepowodzeń; mają oni walczyć, a nie zwyciężać. Takie jest podstawo­we doświadczenie biblijnego przewodnictwa”.

Jezusowi nie powiodło się jako ostatniemu i ostatecznemu mesjaszo­wi, gdyż nie sprawił ostatecznego i zupełnego odkupienia świata. Gdyby mu się całkowicie powiodło, to parousia – powtórne przyjście – nie byłaby konieczna. Podsumowując wcześniejsze tradycje żydowskie doty­czące mesjaszy, którym się nie powiodło, Majmonides napisał: „Jeśli nie odnosi on pełnego sukcesu lub też zostaje zabity, to jest jasne, że nie jest on (ostatecznym) Mesjaszem przyobiecanym przez Torę. Należy patrzeć na nie­go jak na innych godnych szacunku królów o wielkim sercu z domu Dawida, którzy umarli i których Bóg wzniósł, aby wypróbować rzesze…”.

Jeden z mesjaszy

Po przedyskutowaniu niepowodzenia przemyślmy teraz ideę mesjań­ską. Dla chrześcijan Jezus był Mesjaszem, któremu się powiodło, ponie­waż przyniósł on całkowite odkupienie. Na to Żydzi się nie zgadzają. Ale nawet gdyby Żydzi to zaakceptowali i tak Jezus nie byłby mesjaszem, któ­remu się powiodło. Według żydowskiej teologii mesjańskie odkupienie nie ogranicza się do dziedziny duchowej. Przewodnim motywem żydow­skiego mesjanizmu jest przekonanie, że odkupienie mesjańskie wydarza się w czasie i przestrzeni, w historii, w sferze społeczno-politycznej. Dla judaizmu odkupienie mesjańskie, aby było pełne, musi dokonać się tak w dziedzinie materialnej, jak i w duchowej. Dla judaizmu sfera duchowa i materialna są spokrewnione, związane z sobą. Żydzi nie mogą zaakceptować Jezusa jako żydowskiego mesjasza, nie przyniósł bowiem on tego typu odkupienia, jakie zapowiadało żydowskie nauczanie o erze mesjań­skiej. Na przykład żydowski mesjanizm oczekiwał na erę mesjańską, któ­ra by spełniła prorocze marzenie o świecie bez wojny, o świecie, w którym „naród przeciw narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny” (Iz 2; 4), o świecie rządzonym przez sprawiedliwość i współczu­cie, o świecie bez uprzedzeń i ucisku.

Jak Martin Buber napisał wkrótce po Holokauście: „my (Żydzi) wykazaliśmy zakrwawionym ciałem naszego ludu, że świat nie jest odkupiony”. Dopóki pokój, sprawiedliwość i współ­czucie nie będą rządzić światem, dopóty Żydzi będą podtrzymywać pogląd, że Królestwo Boże dopiero ma przyjść. Żydzi będą wciąż uważać nasz świat za przedmesjański, za nie odkupiony. Jednakże, chociaż nasz świat nie może być uznany przez Żydów za świat odkupiony i chociaż Jezus nie może być uważany przez Żydów za ostatniego i ostatecznego Mesjasza żydowskiego, moją radykalną sugestią jest, że może być on uznany za jednego z mesjaszy żydowskich — raczej za mesjasza, któremu się nie powiodło, niż za fałszywego żydowskiego Mesjasza — który bierze udział w życiu swego ludu i jego nadziejach mesjańskich, a nie wyodrębnia się od nich.

Żydowska literatura teologiczna mówi o mesjaszu, któremu się nie powiodło. W większości tekstów nazywa się go Mesjaszem synem Józefa (albo Mesjaszem synem Efraima). Jest on wstępnym mesjaszem, który przychodzi uprzedzając ostatecznego mesjasza, Mesjasza syna Dawida, i torując mu drogę. Jest on mesjaszem, który umiera, aby przygotować dro­gę, aby umożliwić zaistnienie ostatecznego odkupienia.

Żydzi nie mogą zaakcepto­wać Jezusa jako żydowskiego mesjasza, nie przyniósł bowiem on tego typu odkupienia, jakie zapowiadało żydowskie nauczanie o erze mesjań­skiej

Według niektórych żydowskich historyków idea Mesjasza syna Józefa została opracowana przez uczniów największego rabina drugiego stulecia, Rabbiego Akiwy, aby usprawiedliwić tezę ich mistrza, że Bar Kochba, który przewodził buntowi Żydów przeciw Rzymianom, był mesjaszem. Kiedy Bar Kochba został pokonany i zabity, stało się jasne, że Akiwa mylił się, że nie był on ostatecznym Mesjaszem. Wojny nadal wybuchały; ucisk polityczny trwał. Jak zaznaczyłem wcześniej, Żydzi nie mogli uznać za ostatecznego Mesjasza kogoś, kto nie położył końca wojnie i uciskowi. Więc uczniowie Akiwy doszli do wniosku, że ich nauczyciel, Bar Kochba, nie mógł się pomylić, Jezus był mesjaszem, ale nie mesjaszem ostatecz­nym. Był on Mesjaszem synem Józefa, a nie Mesjaszem, synem Dawida.

Według innych żydowskich historyków, idea Mesjasza syna Józefa powstała jako próba znalezienia Jezusowi miejsca w żydowskiej teologii mesjańskiej. Stosownie do tego poglądu idea Mesjasza syna Józefa zosta­ła opracowana jako próba przekonania tych Żydów pierwszych stuleci, którzy wierzyli w mesjańskość Jezusa, że był on istotnie jednym z żydow­skich mesjaszy, ale nie ostatecznym żydowskim Mesjaszem. Spodziewano się, że ta próba powstrzyma owych Żydów od porzucenia wspólnoty żydowskiej. Zwolennicy tego punktu widzenia podtrzymują też tezę, że pochodzenie od Dawida oraz twierdzenie, iż był Mesjaszem Dawidowym, zostały Jezusowi przypisane w ewangeliach na długo po jego śmierci i bez­podstawnie. W rzeczywistości, twierdzą oni, Jezus był synem Maryi i Józe­fa; stąd imię Mesjasz syn Józefa.

Idea Mesjasza syna Józefa pojawiała się później w starożytności i średniowieczu. Wybitnych żydowskich przywódców i myślicieli – takich jak wielki szesnastowieczny mistyk żydowski Izaak Luria, uważano za Mesja­sza syna Józefa. Według jednej z tradycji Mesjasz syn Józefa przychodzi w każdym pokoleniu, aby przygotować drogę do ostatecznego odkupienia. Jeśli to pokolenie nie jest tego godne, to Mesjasz syn Dawida nie przycho­dzi po nim. Jeśli pokolenie jest godne, Mesjasz syn Dawida nadchodzi. Według żydowskiej tradycji Mesjasz syn Dawida jeszcze nie nadszedł.

Moją propozycją jest, aby Jezusa uważano za jednego z żydowskich mesjaszy, to jest za Mesjasza syna Józefa. To dałoby Jezusowi miejsce w ramach żydowskich rozważań teologicznych i zakończyłoby ciągnącą się przez stulecia tradycję faktycznej ekskomuniki Jezusa ze wspólnoty wiary, do której należał. Poza tym dałoby mu to nie tylko rolę w żydowskiej teo­logii, ale i mesjańską rolę w niej.

Przygotowanie

Gdy Kościół uważał dawny judaizm za preparatio evangelica, czołowe średniowieczne autorytety żydowskie, takie jak Juda Halewi i Mojżesz Majmonides, uważały chrześcijaństwo za preparatio messianica. Chociaż doktryna chrześcijańska często uważała judaizm za religię zdezaktualizowaną, to żydowskie stanowisko uznaje istnienie Bożego Planu co do roli chrześcijaństwa w historii odkupienia ludzkości. Juda Halewi opisywał chrześcijaństwo jako „przygotowanie i wstęp do ostatecznego Mesjasza, którego się spodziewamy”. Majmonides opisywał Jezusa jako tego, który „służył, aby oczyścić drogę dla Króla Mesjasza, aby przygotować świat do jednomyślnego oddania czci Bogu”.

Już w średniowieczu żydowskie teksty teologiczne omawiają rolę Jezusa jako Mesjasza syna Józefa. Wprawdzie większość tych tekstów nie uznaje Jezusa za Mesjasza syna Józefa, tj. za jednego z żydowskich mesjaszy, ale to może być spowodowane ich reakcją na prześladowania Żydów przez chrześcijan, mające wtedy miejsce. Może jednak dzisiaj możemy zaakceptować utożsamienie Jezusa z Mesjaszem synem Józefa? Dalej, można przyjąć, że niekoniecznie średniowieczni żydowscy myśliciele musieliby odrzucić utożsamienie Jezusa z Mesjaszem synem Józefa, gdyby taka idea była wówczas szeroko znana.

O utożsamieniu Jezusa z Mesjaszem synem Józefa napomyka już w swych pismach hiszpański mistyk żydowski z trzynastego wieku, Abraham Abulafia. Wyraźnie je wypowiada w swoich pismach szesnastowieczny żydowski mąż stanu i komentator Don Izaak Abravanel, zesłany na wy­gnanie z jego ojczystej Hiszpanii przez dwoje „katolickich monarchów”, Ferdynanda i Izabelę. Abravanel uważał, że tradycja o Mesjaszu synu Józefa była źródłem, które wywarło wpływ na „sformułowanie” historycz­nego Jezusa. Zdaniem Abravanela pierwsi chrześcijanie przyswoili sobie ideę Mesjasza syna Józefa, ale zmienili jego imię na Jezusa. Dalej, jak to jest dobrze znane, tradycja chrześcijańska często utożsamia i porównuje Jezusa z prorokiem Jonaszem (np. Mt 12; 40, Łk 11; 30). W żydowskich tekstach mistycznych, włącznie z niektórymi powstałymi w Polsce, Jona­sza utożsamia się i porównuje z Mesjaszem synem Józefa, z wyraźnymi odniesieniami do dalszego utożsamiania Jezusa ze specyficznie przedsta­wionym Mesjaszem synem Józefa.

Żydowskie teksty porównują często ostatecznego Mesjasza, Mesjasza syna Dawida, z siódmym dniem tygodnia – sobotą, ponieważ erę mesjań­ską opisuje się jako wiek szabatu, który nadejdzie pod koniec historii ludzkości. „Dzień” przed sobotą jest „szóstym dniem”, po hebrajsku Jom ha-Sziszi. Otóż w hebrajszczyźnie każda litera jest także liczbą. Żydowska tradycja mistyczna przypisuje wielką wagę do numerologii, tj. wartości liczbowej słów hebrajskich. Wartością liczbową Jom ha-Sziszi jest 671.Wartością liczbową Jezusa ha-Notzri – Jezusa z Nazaretu, jest także 671. Tu jest zawarty opis numerologiczny Jezusa jako preparatio messianica.

Żydowscy mistycy brali dosłownie werset z Zachariasza (14; 9): „W owym dniu Pan będzie jeden i jedno będzie jego imię”. To interpretowa­no w sensie, że „w owym dniu”, tj. w wieku mesjańskim, Bóg i Jego imię będą jednym, ale „teraz” – aż do wieku mesjańskiego – Bóg i Jego imię nie są jednym.

Imię Boga to Tetragrammaton – JHWH. Abraham Abufalia utożsa­miał ostatecznego Mesjasza z dwiema końcowymi literami – WH. Utoż­samiał on także Mesjasza syna Józefa z dwiema pierwszymi literami JH, które mają wartość liczbową 15. Można by pójść dalej i utożsamić Jezusa, który umarł piętnastego dnia miesiąca Nissan, z JH. Z tej perspektywy, bez zjednoczenia tych dwu części Bożego imienia, mesjańskie odkupienie nie może nastąpić, tj. bez tego zjednoczenia imię Boga nie może być jed­nym.

Tak dla chrześcijan, jak i dla Żydów, zrozumienie Jezusa jako Żyda może być podstawą do usunięcia barier pomiędzy nimi i do położenia fundamentów pod brater­ski dialog

W co najmniej jednym starożytnym tekście obaj Mesjasze, tj. Mesjasz syn Józefa i Mesjasz syn Dawida, są wzmiankowani razem, jako wzajem­nie konieczni do sprowadzenia ostatecznego odkupienia. W targumie (tj. przekładzie aramejskim) Pieśni nad Pieśniami (4; 5) czytamy: „Twoi dwaj oswobodziciele, których przeznaczeniem jest wyzwolić was, Mesjasz syn Dawida i Mesjasz syn Efraima (inne imię dla Mesjasza syna Józefa, jako że Efraim był synem Józefa) są jako Mojżesz i Aaron”. Z tego punktu widzenia Jezus, jako Mesjasz syn Józefa, odgrywa rolę konieczną, ale nie dostateczną w procesie ludzkiego odkupienia.

Chociaż przedstawiony tu pogląd na Jezusa mógł być antycypowany w klasycznej żydowskiej literaturze teologicznej, jest on bez precedensu w żydowskich rozważaniach teologicznych. Sięga on znacznie dalej niż wszystkie dotychczasowe sugestie. Ofiarowuje on Jezusowi i chrześcijań­stwu nie tylko miejsce, ale i mesjańską rolę w ramach żydowskiej teologii. Żydzi bez wątpienia będą go uważać za nadmiernie śmiały. Chrześcijanie mogą uznać, że nie wychodzi dostatecznie naprzeciw nim.

To Martin Buber, pierwszy myśliciel żydowski, który określił Jezusa jako „brata”, przewidział czas, w którym, mówiąc jego słowami, „odradza­jąca się żydowska społeczność rozpozna Jezusa, nie tylko jako wielką postać w jej historii religijnej, ale także w organicznym kontekście rozwoju mesjanizmu, ciągnącym się przez tysiąclecia, którego ostatecznym celem jest odku­pienie Izraela i świata. Jednakże równie mocno wierzę, że my nigdy nie uznamy Jezusa za Mesjasza, który przyszedł, bo to sprzeciwiałoby się najgłęb­szemu znaczeniu naszej mesjańskiej pasji…”.

Polski Żyd

Po sformułowaniu tego żydowskiego teologicznego poglądu na Jezusa niech mi wolno będzie powiedzieć w zakończeniu o moim osobistym spojrzeniu na Jezusa. Dzieci żydowskie nie zaprzątają sobie zbytnio głowy myśleniem o Jezusie, ale ja o nim myślałem, będąc dzieckiem. Mnie, który wzrosłem w latach po Holokauście i który znałem los polskich Żydów, nie można się chyba dziwić, że myślałem o Jezusie jako o polskim Żydzie. Będąc małym dzieckiem wiedziałem, że Jezus zmarł straszliwą śmiercią i wiedziałem, że miliony polskich Żydów zmarły okropną śmiercią. Jako dziecko słyszałem nawet, jak Hitlera nazywano Antychrystem i porówny­wano do Poncjusza Piłata. Zatem, ponieważ byłem dzieckiem, więc wyob­rażałem sobie Jezusa ubranego jak polski Żyd i żyjącego jak polski Żyd. Takie wyobrażenie Jezusa jako polskiego Żyda znajduje się także w sztu­ce dwu największych żydowskich artystów, pochodzeniem związanych z Polską: Marca Chagalla i Maurycego Gottlieba.

Myślę o Jezusie jako o Żydzie zatroskanym o swoich żydowskich bra­ci. Myślę o Jezusie jako o polskim Żydzie, dzielącym dolę swego ludu w Polsce okupowanej przez nazistów. Wyobrażam sobie Jezusa takiego, jak go opisał Jan Pocek w swoim wstrząsającym wierszu „Legenda o Chry­stusie”:

Zastali Go przy tej pracy –
na grobie w złotych wierzbach –
hitlerowscy żołdacy
w podkutych butach i hełmach…

Z szopy jak z krematorium
– wraz z jaworowym liściem
– garścią czarnego popiołu
wstąpił znów w niebo ojczyste…

Myślę o Maryi jako o żydowskiej matce w Polsce, troskającej się o los jej syna Jezusa i o los tysięcy innych żydowskich dzieci. W polskim poe­macie „Stabat Mater”, napisanym przez Józefa Wittlina w 1942 r., Maryja jest opisana jako polsko-żydowska matka bolejąca nad śmiercią swoich synów, brutalnie zamordowanych przez wspólnego wroga Polaków i Żydów:

Stabat Mater, Mater Dolorosa,
Gdy jej synów odcinali z powroza.

Kładła w groby, głuche jak jej noce
Martwe swego żywota owoce.

Stabat Mater, Mater Nostra, Polonia –
Z cierni miała koronę na skroniach.

Rysuje mi się obraz Jezusa jako storturowanego, błąkającego się rannego Żyda, który dowlókł się pełen bólu do progu polskiego katolickiego domu w czasie nazistowskiej okupacji, aby poprosić o schronienie. Małe dziecko znajduje go i woła rodziców. „Mamusiu, tatusiu – mówi dziecko – tam w drzwiach stoi ranny Żyd, prosi o pomoc i powiada, że ma na imię Jezus”. Rodzice podchodzą do drzwi i pytają: „Jesteś Żydem? Jesteś Jezusem?”. A on odpowiada: „A wy za kogo mnie uważacie?”.


Przeł. z angielskiego Tadeusz Dębski. Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 7/1992. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji


ur. 1946, zm. 2015, żydowski rabin, pisarz, specjalizujący się w teologii i dialogu międzyreligijnym. Autor m.in. książki „Duchowe dziedzictwo Żydów polskich”.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israel Under Attack: Biden’s Coup to Get Iran the Bomb

Israel Under Attack: Biden’s Coup to Get Iran the Bomb

Guy Millière


  • “U.S. support for demonstrations in Tel Aviv isn’t about the future of Israel’s judiciary. It’s about handcuffing Israel while Iran gets the bomb.” — Lee Smith, Tablet Magazine, March 2, 2023.
  • In reality, Iran’s mullahs will most likely blackmail the Biden Administration for billions of dollars not to use their new bombs “on my watch”, as then President Barack Obama put it in 2015. With a new administration, there can be a new blackmail.
  • The Palestinian Authority’s “pay-for-slay” jobs-program, paid for by “over $200 million” fungible U.S. taxpayer dollars in funding reinstated by President Joe Biden, incentivizes and rewards the murder of Jews.
  • Abbas’ Fatah faction boasted of carrying out 7,200 terror attacks in 2022 against Israel, while criticizing Hamas for not attacking Israel.
  • Many Israelis have no illusions anymore. They see that the Palestinian Authority incites Jew-hate, whips up terrorism and tells Arab children and adults that to be a martyr for Islam allows them direct access not only to paradise, but also to generous funds for the terrorists and their families.
  • Israelis can also see that the Biden Administration has continually made decisions hostile to Israel, including once again funding the Palestinian Authority without even requiring that it renounce terrorism. The Administration also brought back the goal of a “two-state solution”: if a Palestinian state were to emerge, it could — and most likely would — be used as a launching pad from which to attack Israel, as promoted in the Palestinian “Phased Plan”: Get whatever land you can, then use that to get the rest.
  • Mainly, Israelis saw that the Biden administration never gave up trying to enable to enable the mullahs’ regime in Iran to have unlimited nuclear weapons — all while the mullahs have made the genocidal destruction of Israel their overriding goal.
  • Accordingly, on November 1, 2022, millions of Israelis elected Benjamin Netanyahu as Israel’s Prime Minister, heading a broad coalition government. The coalition also pledged to restore the balance between the Knesset and the Supreme Court.
  • In the United Kingdom, Parliament has the final say — not the High Court. For the last 30 years, this has not been the situation in Israel.
  • In the 1990s, Israeli Supreme Court President Aharon Barak, declaring that “everything is justiciable,” executed a “judicial revolution,” through which the Court has arrogated virtually all political power, including the ability to override laws and even operational decisions by the Ministry of Defense and the IDF.
  • The government’s proposed reforms would simply restore the checks and balances and the separation of powers that Israel had before Barak’s “revolution.”
  • Since Barak’s tenure, Israel’s Supreme Court and the Attorney General have become a self-selecting group, unelected by the public or their representatives. Their decisions, lacking a constitution, were increasingly based not on law but on their invented doctrine of “reasonableness” — often resulting in “whatever I think is reasonable”.
  • At present, Israel’s Supreme Court, among other freewheeling entitlements, may overrule a quasi-constitutional Basic Law based on ‘reasonableness”; accept petitions from anyone regardless of standing (even if the petitioner would not be directly affected by the outcome — a provision that has resulted in a firehose of lawsuits by “concerned” non-governmental-organizations); and veto political appointments.
  • For years, many Israelis had gotten used to turning to the Supreme Court for favorable “final say” decisions that they were not able to obtain through the elected parliament, the Knesset. Overnight, they now find themselves losing their perch.
  • The new Israeli government has not violated any of the rules of Israeli democracy. In a democratic country that held a free and fair election, the one thing that does not seem democratic is to demand that the decision of the voters be overthrown.
  • Demonstrations continue, but even if 100,000 protestors turn out, it is still only a small number compared to the 2.4 million citizens who voted for Israel’s new government.
  • Behind this subversion, it turns out, is none other than the U.S. State Department, which for years has reportedly been channeling funding to a “far left”, “anti-Netanyahu” non-profit organization, the Movement for Quality Government (MQG) .
  • “Never mind that the justices have a conflict of interest since it is their powers the government’s proposed reforms would check. Never mind that in a bid to prevent politicized judges and prosecutors from overturning the will of the voters, the law explicitly permits prime ministers to serve not only while standing trial, but even if convicted. And never mind that the charges against Netanyahu have fallen apart in Jerusalem District Court…. Since MQG’s primary activity is subverting democracy in Israel by waging lawfare and sowing chaos in a bid to block democratically elected right-wing governments from fulfilling their pledges to voters, it’s fairly clear that when MQG refers to ‘democracy education,’ it doesn’t mean majority rule”. — Caroline Glick, JNS, January 17, 2023.
  • Ironically, in Washington D.C., a “January 6th Committee”, without due process — no cross examination, no independent selection of members, no right to counsel, no exculpatory evidence — pretended to “investigate” as criminal the very same activity that the Biden Administration is backing in Israel: trying to change the outcome of a free and fair election.
  • Israel is and will remain a very much a democracy – just as it was before Justice Aharon Barak arrogated virtually unlimited powers to its Supreme Court. Calls for uprisings and civil disobedience, combined with false accusations of “fascism” — and the whole focus-group supermarket of pejoratives — appear to be just sore-loser propaganda.
  • The demonstrations — despite what the Biden Administration might wish — are just the loud last gasp of upper-class “elites” who have been entrenched in powerful unelected positions for decades.
  • That all this undemocratic disruption being done in the name of “defending democracy” just makes matters worse. The reality, sadly, is quite the opposite.
  • At a time when terrorism has struck and with a U.S. administration unfriendly to Israel, it is revealing that professed friends of Israel can talk in such an irresponsible way. They speak of a threat to Israeli democracy? They are a threat to Israeli democracy.
  • Secretary of State Antony Blinken, in Israel at the time of two of the Jerusalem terror attacks, rather than condemn them clearly and unambiguously, spoke mushily of a “horrifying surge in violence… we will be encouraging the parties to take steps to calm things down”, as if Israel had been the one promoting violence…. He was giving a lesson in democracy to Prime Minister Netanyahu — not Palestinian Authority President Mahmoud Abbas, who openly calls for Palestinians to murder Israelis. How thoughtful.
  • The Israeli government is trying to restore the democratic institutions that it used to have, of which it has been stripped.
  • The Israeli government is trying to prevent the murder of innocent Jews and to stop terrorist attacks. Those, however, do not appear to be the goals that everyone has.
  • What endangers the State of Israel or any nation is not a government dedicated to the safety of its citizens, but people who seem blind to the real dangers: whether from the Palestinian Authority, Hamas, Palestinian Islamic Jihad, the Iranian regime, the Chinese Communist Party.
  • The greatest danger comes from those who cling to the illusion that diplomacy without the credible threat of military consequences will have any effect. These irresponsible individuals seem to prefer avoiding conversation about such dangers, or else try to downplay them. It is much less frightening to talk about gender pronouns than China’s preparations for war.
  • Iran must not be allowed to get the bomb — “or maybe just a few”.
Pictured: Anti-government protesters try to break through a police line, in an attempt to block a road in Tel Aviv, Israel on March 4, 2023. (Photo by Jack Guez/AFP via Getty Images)

“U.S. support for demonstrations in Tel Aviv isn’t about the future of Israel’s judiciary. It’s about handcuffing Israel while Iran gets the bomb,” writes Lee Smith in Tablet Magazine.

The world has learned a lot watching America’s Middle East freedom agenda…. The first of these lessons is that when U.S. policymakers selectively deploy the rhetoric of democracy and human rights against target governments, their words are typically accompanied by practical measures to destabilize those governments, including U.S. allies….

“In reality, the maritime agreement was just the latest in a series of initiatives to realign U.S. interests with those of the terror regime in Tehran while alternately sweet-talking and threatening traditional U.S. allies like Israel and Saudi Arabia to fall into line…

“Netanyahu, however, is a problem for an administration still determined to reenter the nuclear deal from which Donald Trump withdrew… But there’s no guarantee the famously cautious Netanyahu wouldn’t launch an attack now, especially with a right-wing government at his back and the U.S. seemingly preparing to accept Iran as a member of the nuclear club, so long as the terror regime’s capacity is limited to just one bomb, or maybe just a few.”

“Maybe just a few”? As if Iran’s regime would honor a commitment like that any more than they have honored their other commitments? (sampling: herehere , hereherehere and here)

In reality, Iran’s mullahs will most likely blackmail the Biden Administration for billions of dollars not to use their new bombs “on my watch“, as then President Barack Obama put it in 2015. With a new administration, there can be a new blackmail.

The United States, under the Biden Administration, is has been trying to “thwart the will” of Israel’s voters — again (here and here).

Begin with Friday night, January 27 in Neve Yaakov, a Jewish neighborhood in northern Jerusalem. Jews are at a synagogue to pray. An Arab terrorist starts a murder rampage, shooting seven people dead and seriously wounding three others. Scenes of joy erupt in the Arab towns of the West Bank, ruled by the Palestinian Authority, and in the Hamas-ruled Gaza Strip. Sweets are given out and fireworks are set off to celebrate the murder of Jews.

The next morning, a 13-year-old Arab boy shoots two Jews in Jerusalem near the Old City, seriously wounding them.

On February 10, an Arab terrorist rammed his car into a crowd of Jews at a Jerusalem bus stop, killing three people, including two children. The Neve Yaakov terrorist and the 13-year-old Arab boy were residents of Jerusalem; the bus stop terrorist was an Israeli citizen. Arab children who knew the boy were interviewed on television. They described him as a hero and said that if they had a gun, they would have done the same thing.

The Palestinian Authority’s “pay-for-slay” jobs-program, paid for by “over $200 million” fungible U.S. taxpayer dollars in funding reinstated by President Joe Biden, incentivizes and rewards the murder of Jews.

“[I]f we had one single penny left, we would spend it on the families of martyrs and prisoners,” Palestinian President Mahmoud Abbas has said.

Abbas’ Fatah faction boasted of carrying out 7,200 terror attacks in 2022 against Israel, while criticizing Hamas for not attacking Israel.

Many Israelis have no illusions anymore. They see that the Palestinian Authority incites Jew-hate, whips up terrorism and tells Arab children and adults that to be a martyr for Islam allows them direct access not only to paradise, but also to generous funds for the terrorists and their families.

The Palestinian Authority payments amount to $300 million annually. Not bad for a Middle East jobs program, funded by the US and the European Union (hereherehere, herehere and here).

Meanwhile, Europe is involved in efforts to block accountability of how their NGO funds are used. No reports on payments to the families of murderers; no reports on terror tunnels or other military infrastructure being built; no reports on how Europe is funding massive land theft by Palestinians of areas that officially belong to Israel. How convenient.

Israelis can see that a growing number of Muslim Arabs residing in Jerusalem have been incited by hate propaganda by the Palestinian Authority, Hamas and the Palestinian Islamic Jihad; that the number of deadly terrorist attacks have been on the rise, and that Israel’s former Bennett-Lapid government was unable to stand its ground in the face of the Biden Administration.

Israelis can also see that the Biden Administration has continually made decisions hostile to Israel, including once again funding the Palestinian Authority without even requiring that it renounce terrorism. The Administration also brought back the goal of a “two-state solution”: if a Palestinian state were to emerge, it could — and most likely would — be used as a launching pad from which to attack Israel, as promoted in the Palestinian “Phased Plan“: Get whatever land you can, then use that to get the rest.

Mainly, Israelis saw that the Biden administration never gave up trying to enable to enable the mullahs’ regime in Iran to have unlimited nuclear weapons — all while the mullahs have made the genocidal destruction of Israel their overriding goal.

Accordingly, on November 1, 2022, millions of Israelis elected Benjamin Netanyahu as Israel’s Prime Minister, heading a broad coalition government. As in any democracy, they stand ready to respond to the expectations of the majority who brought them to power. These expectations include fighting firmly against terrorism and other threats, and, as is the first obligation of any government, ensuring the security of the country. The coalition also pledged to restore the balance between the Knesset and the Supreme Court.

In the United Kingdom, Parliament has the final say — not the High Court. For the last 30 years, this has not been the situation in Israel.

In the 1990s, Israeli Supreme Court President Aharon Barak, declaring that “everything is justiciable,” executed a “judicial revolution,” through which the Court has arrogated virtually all political power, including the ability to override laws and even operational decisions by the Ministry of Defense and the IDF.

The government’s proposed reforms would simply restore the checks and balances and the separation of powers that Israel had before Barak’s “revolution.”

Since Barak’s tenure, Israel’s Supreme Court and the Attorney General have become a self-selecting group, unelected by the public or their representatives. Their decisions, lacking a constitution, were increasingly based not on law but on their invented doctrine of “reasonableness” — often resulting in “whatever I think is reasonable”.

At present, Israel’s Supreme Court, among other freewheeling entitlements, may overrule a quasi-constitutional Basic Law based on ‘reasonableness”; accept petitions from anyone regardless of standing (even if the petitioner would not be directly affected by the outcome — a provision that has resulted in a firehose of lawsuits by “concerned” non-governmental-organizations); and veto political appointments. According to the columnist Ron Jager:

“The Israeli Supreme Court has over the past three decades created in Israel a judicial reality in which there are literally no limits to its authority, and it recognizes no limits or restrictions to intervene and exercise judicial review by governmental action and/or legislation… The judicial reforms are not out to destroy Israel’s democracy but to save and restore it.”

Former US Attorney General Michael Mukasey pointed out:

“[I]n view of the court’s sweeping self-imposed authority, it is difficult at times to describe the current condition as the rule of law….. Real reform would recognize the distinction between legal issues that can be decided in court and policy issues relegated to the political arena. It would also permit cases to be brought only by parties with a direct and personal interest.”

The new Netanyahu government immediately faced radical hostility from both from its political opponents and much of the Israeli media, starting even before it was sworn in.

For years, many Israelis had gotten used to turning to the Supreme Court for favorable “final say” decisions that they were not able to obtain through the elected parliament, the Knesset. Overnight, they now find themselves losing their perch.

The new Israeli government has not violated any of the rules of Israeli democracy. In a democratic country that held a free and fair election, the one thing that does not seem democratic is to demand that the decision of the voters be overthrown.

Nevertheless, on December 1, outgoing interim Prime Minister Yair Lapid declared of the oncoming Netanyahu cabinet: “This is the government that was elected democratically, but wants to destroy democracy”. Former Defense Minister Moshe Ya’alon last month called for a general strike and — entirely innocent of the of the irony — alleged that the new Israeli government wanted to make Israel “a fascist, racist, messianic and corrupt state”. On January 15, former Prime Minister Ehud Barak said:

“[T]his government is legal but clearly illegitimate because of its plan to crush Israeli democracy… This is an assassination of the Declaration of Independence, and democracy must defend itself…”

On February 13, Tel Aviv Mayor Ron Huldai threatened:

“[I]f a country becomes a dictatorship via the democratic process, it will only be restored as a democracy via bloodshed.”

Demonstrations continue, but even if 100,000 protestors turn out, it is still only a small number compared to the 2.4 million citizens who voted for Israel’s new government.

Behind this subversion, it turns out, is none other than the U.S. State Department, which for years has reportedly been channeling funding to a “far left“, “anti-Netanyahu” non-profit organization, the Movement for Quality Government (MQG) .

The journalist Caroline Glick notes:

“MQG began its current campaign of delegitimization, subversion and demonization immediately after the Netanyahu government was sworn into office on Dec. 29. The next day, MQG petitioned the Supreme Court to prevent Shas leader Aryeh Deri from serving as a minister in the government.

There was no legal basis for the petition. But that didn’t bother the lawyers at MQG….

“Never mind that the justices have a conflict of interest since it is their powers the government’s proposed reforms would check. Never mind that in a bid to prevent politicized judges and prosecutors from overturning the will of the voters, the law explicitly permits prime ministers to serve not only while standing trial, but even if convicted. And never mind that the charges against Netanyahu have fallen apart in Jerusalem District Court.

“Justice Minister Yariv Levin described MQG as ‘a gang of lawyers who do not respect the outcome of the election, working to carry out a coup and remove the prime minister from office…. This effort to oust the prime minister in contravention of the law, while trampling on the democratic election, is no different from a coup that is carried out with tanks. The goal is the same…’

“Since MQG’s primary activity is subverting democracy in Israel by waging lawfare and sowing chaos in a bid to block democratically elected right-wing governments from fulfilling their pledges to voters, it’s fairly clear that when MQG refers to ‘democracy education,’ it doesn’t mean majority rule.

Israel’s Supreme Court, by excessive overreach, apparently doomed itself.

Ironically, in Washington D.C., a “January 6th Committee”, without due process — no cross examination, no independent selection of members, no right to counsel, no exculpatory evidence — pretended to “investigate” as criminal the very same activity that the Biden Administration is backing in Israel: trying to change the outcome of a free and fair election.

On January 6, 2021, Americans had the audacity to enter their own government buildings while police held the doors open for them. For these “crimes”, the “January 6th Committee” proceeded as a kangaroo court (herehere and here), with a result called “predetermined.”

Israel is and will remain a very much a democracy – just as it was before Justice Aharon Barak arrogated virtually unlimited powers to its Supreme Court. Calls for uprisings and civil disobedience, combined with false accusations of “fascism” — and the whole focus-group supermarket of pejoratives — appear to be just sore-loser propaganda.

The Israeli government is trying to restore the democratic institutions that it used to have, of which it has been stripped.

The demonstrations — despite what the Biden Administration might wish — are just the loud last gasp of upper-class “elites” who have been entrenched in powerful unelected positions for decades.

That all this undemocratic disruption being done in the name of “defending democracy” just makes matters worse. The reality, sadly, is quite the opposite.

The situation has, of course, created an ideal opportunity for Israel’s enemies to vilify and demonize the country even further.

The European media, which generally does not hide its antipathy towards Israel, has published virulent diatribes against the new Israeli government. They say that Israel is ruled by an “extreme right“, and speak of Israel’s decline and fall. They present the recent terrorist attacks as consequences of a “dangerous government” coming to power in Israel. It was, in fact, terrorist attacks that partly led to the “sweeping victory”: most Israelis evidently thought that the new government would do a better job of protecting them.

The French newspaper Le Monde dyspeptically predicted that the “colonization” of the “occupied Palestinian territories” will accelerate and that “Jewish supremacists” will rule Israel unchecked.

The Guardian in the UK wrote that a “full-blown Palestinian uprising” is to be expected, and presented the recent Palestinian terrorist attacks on civilians as responses to an IDF arrest raid in Jenin in which “nine Palestinians” were killed. The article omitted to say that the Palestinian terrorists whom the IDF came to arrest opened fire on the soldiers and were killed in the exchange of fire.

The American mainstream media have also been taking harsher anti-Israeli positions. New York Times columnist Thomas Friedman, anti-Israel for years, wrote that “The Israel we know is gone”. “[M]any ministers” in the new Israeli government”, he threw in, “are hostile to American values”.

Former U.S. Ambassador to Israel Daniel Kurtzer and former Middle East peace envoy Aaron David Miller published an column in the Washington Post saying that the new Israeli government possesses “anti-democratic values unfriendly to U.S. interests,” and recommended that the Biden administration impose a partial arms embargo on Israel and punish Morocco, Bahrain, the UAE and Sudan for signing normalization agreements with Israel.

At a time when terrorism has struck and with a U.S. administration unfriendly to Israel, it is revealing that professed friends of Israel can talk in such an irresponsible way. They speak of a threat to Israeli democracy? They are a threat to Israeli democracy.

The Biden Administration can barely conceal its contempt for the new Israeli government. Secretary of State Antony Blinken, in Israel at the time of two of the Jerusalem terror attacks, rather than condemn them clearly and unambiguously, spoke mushily of a “horrifying surge in violence… we will be encouraging the parties to take steps to calm things down”, as if Israel had been the one promoting violence.

Blinken insidiously added that the relationship between the United States and Israel is rooted “in shared values that includes our support for core democratic principles and institutions, including respect for human rights, the equal administration of justice for all, the equal rights of minority groups, the rule of law, free press, a robust civil society.” He was giving a lesson in democracy to Prime Minister Netanyahu — not Palestinian Authority President Mahmoud Abbas, who openly calls for Palestinians to murder Israelis. How thoughtful.

“[T]he vibrancy of Israel’s civil society has been on full display of late,” Blinken concluded — meaning that calls for revolt and civil disobedience are in his eyes signs of the “vibrancy” of a civil society — unless perhaps one is referring to January 6, 2021. During Netanyahu’s recent visit to Paris, French President Emmanuel Macron delivered a similar homily.

Many left-wing American Jewish organizations have made clear their rejection of Israel’s new government. More than 300 American rabbis from the Reform, Conservative and Reconstructionist movements signed an open letter saying they would not allow “extreme ministers” from the Israeli government to address their congregations. Rabbi Rick Jacobs, president of the Union for Reform Judaism said, “the current Israeli government is really pushing away the majority of Jews in North America and the diaspora.”

On February 1, more than a hundred prominent American Jews, including former leaders of major mainstream Jewish organizations, published a text accusing the Israeli government of “endangering the very existence of the State of Israel and the Israeli nation.” They added, “Israel can be likened to a ship sailing the high seas. The current government is taking out the keel, consciously dismantling the state’s institutions.”

The Israeli government is trying to prevent the murder of innocent Jews and to stop terrorist attacks. Those, however, do not appear to be the goals that everyone has.

What endangers the State of Israel or any nation is not a government dedicated to the safety of its citizens, but people who seem blind to the real dangers: whether from the Palestinian Authority, Hamas, Palestinian Islamic Jihad, the Iranian regime, the Chinese Communist Party.

The greatest danger comes from those who cling to the illusion that diplomacy without the credible threat of military consequences will have any effect. These irresponsible individuals seem to prefer avoiding conversation about such dangers, or else try to downplay them. It is much less frightening to talk about gender pronouns than China’s preparations for war.

The organizers of the anti-government protests in Israel, backed by the Biden Administration, are apparently trying to “create anarchy” to force another election.

“I call on the leaders of the opposition: stop this,” said Netanyahu. “Stop deliberately plunging the country into anarchy. Come to your senses and show responsibility and leadership”.

“There is a new reality in Israel,” writes Rabbi Joseph Gabbay, “and the left is incapable of coming to terms with this new reality.”

“The demography and ideology of the nation has moved to the right, aspiring to a society based on traditional Jewish heritage and moral values. This is an irrefutable reality. The left which has run the country for decades with the help of an autocratic Supreme Court and which believed without an iota of a doubt that the country belonged to them, and only to them, cannot swallow the idea that the party is over… It is time to calm down and respect the voice of the majority.”

According to Lee Smith:

“The anti-Bibi coup looks and feels like the anti-Trump operation because it’s run by the same people—the Obama operatives who hunted Trump and now run the Biden White House. It was Obama’s spy chiefs who fabricated Russiagate, the politically funded smear campaign designed to destabilize the Trump presidency. And it’s Obama’s State Department that created the machinery to take down Netanyahu nearly a decade ago by funding anti-Bibi election campaigns with U.S. taxpayer dollars.”

Iran must not be allowed to get the bomb — or even “maybe just a few”.


Dr. Guy Millière, a professor at the University of Paris, is the author of 27 books on France and Europe.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


IAEA Monitors in Iran Detect Uranium Enriched to 84% Purity

IAEA Monitors in Iran Detect Uranium Enriched to 84% Purity

i24 News


The logo of the International Atomic Energy Agency (IAEA) is seen at their headquarters during a board of governors meeting, amid the coronavirus disease (COVID-19) outbreak in Vienna, Austria, June 7, 2021. REUTERS/Leonhard Foeger

– International nuclear inspectors posted to Iran detected last week uranium enriched to levels just below the threshold for an atom bomb, Bloomberg reported Sunday, citing “two senior diplomats.”

International Atomic Energy Agency (IAEA) monitors detected uranium enriched to 84 percent, the report said, the highest level found to date in the Islamic Republic.

The outstanding question, it is understood, is whether Iran produced the material intentionally; there is a possibility that the concentration of uranium occurred accidentally within the network of pipes connecting the hundreds of fast-spinning nuclear centrifuges.

Negotiations on Tehran’s contested nuclear policy with the West aimed at reviving a 2015 accord have been in the doldrums for several months and it appears that Washington accepts that diplomatic talks with the Islamic Republic reached a dead end.

There are pressing concerns regarding Tehran’s burgeoning military alliance with Moscow, which sees the two rogue nations developing a “full-fledged defense partnership.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com