Archive | 2018/06/27

Sąsiedzi

Sąsiedzi

RAFAŁ HETMAN


Ohel cadyka Mordechaja Josefa Leinera na cmentarzu w Izbicy /fot. Rafał Hetman

LUDZIE MÓWIĄ – ROBISZ, BO MASZ Z TEGO JAKIŚ ZYSK. JAKBY CZŁOWIEK NIE ROBIŁ, TO BY MÓWILI, ŻE WIDZI ŚMIECI I NIC NIE ROBI, A JAK CZŁOWIEK ROBI, TO TEŻ ŹLE, WTEDY MÓWIĄ, ŻE ROBI, BO MU ŻYDZI PŁACĄ.

Ktoś głośno zapukał do drzwi. Wszyscy przy stole podnieśli głowy. Henryk zaszurał krzesłem i spojrzał przez okno, kogo w taki deszcz niesie. Była niedziela, późne popołudnie, telewizor szumiał w tle, a pukanie nie ustawało. Otworzył.
– Panie, dąb się pali! – krzyknął zmoknięty facet.
– Dom się pali?
– Dąb się pali! – powtórzył facet, otwierając szerzej usta.
– Dąb się pali, czy dom się pali? – Henryk zmarszczył czoło i podniósł głos.
– Dąb się pali na kirkucie!
Wybiegli na deszcz. Dwa kroki przez podwórko, potem kilkanaście w górę po stromej skarpie. Rzeczywiście pali się. Płonie trawa, którą Henryk wykosił kilka dni wcześniej. Ktoś napchał suchego zielska w pusty pień dębu i podłożył ogień. Dym bucha w konarach drzewa jak z wielkiego komina. Przy gruncie zajął się już snopek usypany przez Henryka. Pytał Żydów po skończonym koszeniu, czy sam może go spalić, bo nie ma czym wywieźć, ale na cmentarzu palić nie wolno. Poradzili mu: niech leży. Usypał więc stosik. Mówi: najpierw niech zgnije, to coś z tym zrobię.
Cała rodzina ruszyła do wiader, a Bożena, żona Henryka, do telefonu, żeby wezwać pomoc.
W słuchawce głos: Nikt się nie ruszy, wszystkie pijane. Dzwoń na Krasnystaw.
Bożena dzwoni: Panie, nasze strażaki popici, a na kirkucie w Izbicy pali się dąb!
– Dom? Jaki tam dom na kirkucie?
– Dąb! Rozumie pan? Drzewo!


* * *

Żydów nie ma w Izbicy już od siedemdziesięciu pięciu lat. Pojawili się jeszcze za czasów pierwszej Rzeczpospolitej, za Augusta III. Izbica od początku powstała wyłącznie z myślą o Żydach, co było czymś niezwykłym w całym Królestwie Polskim. Był rok 1750.
Rozwijała się powoli. Dwadzieścia pięć domów, żadnej synagogi, ledwie kilka małych domów modlitewnych. Dopiero gdy Izbicę przecięła nowa szosa łącząca Lublin z Zamościem, coś wreszcie drgnęło.

W 1839 roku nową szosą przybył do miasteczka cadyk Mordechaj Josef Leiner, jeden z najwybitniejszych cadyków w Królestwie Polskim, autor słynnego komentarza do Tory Mej ha-Sziloach. Od tego czasu chasydzi zaczęli masowo pielgrzymować na izbicki dwór Leinera, a tutejsi Żydzi zakasali rękawy i ruszyli do budowy nowych sklepów oraz zajazdów. Trzeba było zadbać o przybyszów z całej Europy.
Mordechaj Josef Leiner zmarł w 1854 roku i został pochowany na cmentarzu położonym na skarpie, z której rozciągał się widok na całą Izbicę. Za sto pięćdziesiąt lat ohel, który stanie nad jego grobem, będzie świadkiem nietypowej akcji pożarniczej.

„Izbica, Izbica żydowska stolica” – mówili ludzie w okolicy. W 1910 roku w osadzie mieszkało już prawie trzy i pół tysiąca osób, w tym tylko 176 nie-Żydów – głównie rolników rozlokowanych na skarpach otaczających mieścinę. Żydzi zajmowali się głównie rzemiosłem i handlem.
Rozwój miejscowości zahamowała I wojna światowa, choć liczba ludności nadal rosła. Wkrótce jednak II wojna pogrzebała na zawsze żydowską Izbicę. W Polsce Ludowej zrytą ziemię udeptali nowi mieszkańcy.

Po dwustu latach obecności Żydów w Izbicy i siedemdziesięciu pięciu od ostatniego pociągu, który odjechał w stronę Sobiboru, o żydowskich mieszkańcach przypomina tylko cmentarz i kilkanaście murowanych budynków zasiedlonych przez nowych gospodarzy. Z pięciu tysięcy izbickich Żydów II wojnę światową przeżyło czternastu.


* * *

Straż pożarna przyjechała migiem, ale Henryk z rodziną już zdążył wylać na dąb prawie sto wiader wody. Kowalikowie mieszkają najbliżej cmentarza, dwa kroki przez podwórko, potem kilkanaście w górę po stromej skarpie. Niedaleko, ale z wiadrem wody i sześćdziesiątką na karku można się umordować.
Strażacy zaczęli polewać. Niby deszcz pada, niby to tylko suche zielsko, a nie chce zgasnąć. Wylali prawie cały zapas wody, ale ogień nadal buchał z drzewa.
– Musimy oderżnąć konar! – jeden ze strażaków rzucił pomysłem.
– Nie! – zaprotestował mokry od deszczu i potu Henryk – To jest zabytek!
– Musimy!
Jak mus, to mus. Inaczej mogłyby się zapalić inne drzewa. – Na waszą odpowiedzialność! – Henryk w końcu dał za wygraną.
Strażacy oderżnęli konar. Zasypali ogień ziemią, a pogorzelisko podlali resztką wody. Akcja trwała prawie trzy godziny.
– I tak to jest… – mówi Bożena – Jak coś się dzieje na kirkucie, to wszyscy biegną do nas.

* * *

Dwa kroki przez podwórko i kilkanaście kolejnych w górę po stromej skarpie – ta niewielka odległość zdecydowała, że życie Bożeny i Henryka Kowalików zrosło się z żydowskim cmentarzem.
W 1995 roku niszczejącą nekropolią zainteresował się Edgar Gluck, Naczelny Rabin Galicji, który doprowadził do odbudowy sypiącego się ohelu cadyka Mordechaja Josefa Leinera.
– Rabin był rówieśnikiem mojej mamy – mówi Bożena – I w czasie odbudowy ohelu oboje zaczęli rozmawiać przez tłumacza o starych czasach. W końcu rabin zapytał, czy by nie można u nas zostawiać klucza do ohelu, bo jak przyjedzie wycieczka i zechce się pomodlić, to żeby mogła sobie otworzyć i tam wejść. Mama się zgodziła. My tu najbliżej mieszkamy.
Klucz trafił w ręce Aliny Puchacz, z domu Suszek, urodzonej jeszcze przed wojną w niedalekiej Tarnogórze, w rodzinie polskich katolików, która jeszcze w czasie II wojny zamieszkała w Izbicy.
O opiekę nad cmentarzem poprosił też ksiądz Grzegorz Pawłowski, który urodził się w żydowskiej rodzinie w Zamościu, a po wojnie ochrzcił i przyjął święcenia kapłańskie. Ksiądz Pawłowski zbudował na cmentarzu w Izbicy pomnik upamiętniający tutejszych Żydów i swój przyszły grobowiec.
– Nawet miałam dzisiaj iść zobaczyć, czy tam jakieś butelki nie leżą. Pozbieram przynajmniej koło pomników i koło grobowców pozamiatam – mówi Bożena.
Cmentarz żydowski w Izbicy nie jest ogrodzony. Okoliczni mieszkańcy codziennie skracają sobie drogę do centrum miasteczka, idąc ścieżką przecinającą jego teren. Gęste zarośla porastające cmentarz sprzyjają spotkaniom, podczas których pije się alkohol. Ślady życia towarzyskiego widoczne są na ziemi i na drzewach. Plastikowe torby, opakowania po chipsach można znaleźć w różnych częściach cmentarza. Puszki po piwie i butelki także, niektóre z nich ktoś włożył nawet w otwarty konar drzewa.
Kowalikowie opiekują się cmentarzem dobrowolnie – na tyle, na ile czasu i sił starczy. Wszystkiego jednak sami nie zrobią. Są już starszymi ludźmi.
Od czasu do czasu gmina Izbica wysyła na cmentarz pracowników, którzy go doglądają, ale lokalne władze nie są przecież zarządcą tego miejsca. Formalnie jest nim Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego w Polsce.
– Przedstawiciel naszej Fundacji z biura w Warszawie regularnie odwiedza cmentarz w Izbicy, podobnie jak nasz współpracownik z Zamościa. Cmentarz jest co kilka lat porządkowany – wyjaśnia mi Monika Krawczyk, dyrektorka Fundacji.
Ale to za mało, bo śmieci walają się po cmentarzu przez cały rok. Wyjściem byłoby ogrodzenie nekropolii, ale na to rozwiązanie trzeba będzie jeszcze poczekać.
– Planujemy budowę ogrodzenia, co nastąpi, jak tylko zdołamy pozyskać na ten cel środki. Do tej pory udało się sfinansować projekt architektoniczny – wyjaśnia Krawczyk.
Tymczasem do Izbicy przyjeżdżają wycieczki z całego świata, głównie z Izraela.
– Raz była u nas chyba cała armia! – opowiada Bożena.
– Kilkaset osób. Wszyscy w mundurach – dodaje Henryk.
– Aż się ich zapytałam, czy się jakaś wojna nie szykuje, że tak się przyjechali pomodlić – śmieje się kobieta.
Piloci wycieczek znają numer telefonu do Bożeny i często dzwonią, żeby zapowiedzieć wizytę większej grupy osób.
– Raz przyjedzie ktoś samochodem, w kilka osób. A czasem dwa, trzy, cztery autokary naraz. Ale jest i tak, że nikogo nie ma przez trzy miesiące – tłumaczy Bożena – Przyjechali raz rabini i pokazują mi coś – trochę na migi, trochę w ich języku. Ale ja ich nie rozumiem za Chiny Ludowe. Mówię do pilotki: pani, niech pani się spyta, co oni chcą ode mnie. Okazało się, że oni chcieli zapytać, czy mogą się pomodlić na naszym placu. Niech się modlą, mówię. Roześmiali się, coś mi tam pomachali i się zaczęli modlić. Pies szczekał, ale im to nie przeszkadzało. No to się módlcie dalej!
Henryk: Kiedyś im węża przeciągałem przez podwórko, bo oni musieli przed każdym wejściem i po zejściu obmyć ręce. Raz ktoś odrąbał kamień od grobowca, to musiałem przytwierdzić. Kratę do ohelu trzeba było wymalować, to się malowało. Potem tę kratę obłożyli dodatkowo blachą, bo ludzie do środka śmieci wrzucali. Ohel w środku też malowałem. Kosimy czasem z synem trawę, żeby nie zarosła.
Bożena: Było też tak, że jedna pani w ciąży zapytała, czy może skorzystać z ubikacji. No oczywiście, że wpuściłam! Czasem też ich zapraszamy na kawę.
Henryk: Kiedyś tu do drugiej w nocy jakieś krzyki, hałasy słyszeliśmy. Żydzi tańce sobie urządzali. Wstałem zobaczyć, bo tu czasem łobuzeria sobie imprezy robi. Poświeciłem latarką, w mig ich nie było. A ja tylko chciałem zobaczyć, czy to nie jacyś chuligani.
Bożena: Przychodzi pilot i mówi: widziała pani, że się w ohelu zawias urwał? A mnie to obchodzi, że się wam zawias urwał, pytam? Ale mówię do Heńka, widziałeś, że się tam zawias urwał? No i poszli chłopaki, przyspawali. No bo co mieli zrobić, czekać, aż ktoś przyjedzie? W tym czasie przyjdą chuligani i mi tam narżną, a ja później będę sprzątać smrody.
Po długich prośbach i błaganiach Bożeny, gmina zrobiła wreszcie ścieżkę na cmentarz.
– Bo ludziom źle wchodzić pod górę. Młody to szybciutko wleci, ale starszemu to już ciężko. Zdenerwowałam się i mówię wójtowi, że mu nie daruję, jak nie zrobi. Zrobił. A ludzie zaczęli gadać: ale ci ścieżkę zrobili. Pytam się, gdzie? No, na kirkut. Mnie? Ścieżkę na kirkut?!
– Ludzie mówią: robisz, bo masz z tego jakiś zysk – żali się Henryk – Jakby człowiek nie robił, to by mówili, że widzi śmieci i nic nie robi, a jak człowiek robi, to też źle, bo mówią, że robi, bo mu Żydzi płacą.
To przez ludzi i przez to ich gadanie Kowalikowie nie chcieli ujawniać swoich prawdziwych imion i nazwiska.
– Ku chwale ojczyzny się robi – mówi Bożena – Jak my byśmy tam nie poszli, to powiem szczerze, jeszcze trochę, to nie wlazłby nikt na ten kirkut. Tam by się tajga zrobiła.
– Ja się po prostu wstydzę, jak tu ludzie przyjeżdżają, bo przyjeżdżają przecież z całego świata. Te główne ścieżki są już jako tako zrobione. Najgorzej te groby masowej zagłady. Tam, jak przyjadą i ktoś chce pacierz zmówić, to w takich pokrzywach stoi… – Henryk macha ręką nad swoim nosem.
– Ile można, to się pomaga – podsumowuje Bożena – Po prostu odruch ludzki, grzeczność.

* * *

Bożena aż zaklęła, kiedy zajrzała za północną ścianę ohelu. Chwilę wcześniej ubrała się i wyszła z domu, żeby zmieść liście, które wiosenny wiatr nawiał wokół żydowskiego grobowca. Zauważyła, że jego północna ściana jest zabrudzona.
– Ktoś ściągnął gacie i się normalnie załatwił! – mówi oburzona – Wymiotłam, ile się dało, ale takimi rzeczami powinna się zajmować gmina albo fundacja, która zarządza cmentarzem – dodaje.
W Polsce jest 1200 cmentarzy żydowskich, a do opieki nad nimi tylko 9 gmin żydowskich oraz FODŻ.
– Społeczności żydowskiej w Polsce trudno jest zapewnić stosowną opiekę dla każdego miejsca. Z reguły współpracujemy z wolontariuszami, samorządami oraz lokalnymi organizacjami pozarządowymi. Niestety w Izbicy nie udało nam się znaleźć partnera do naszych działań. Nie znamy też żadnych Żydów pochodzących z tej miejscowości, którzy chcieliby pomóc nam w otoczeniu opieką tego cmentarza – mówi Monika Krawczyk.
Dlatego praca społeczna, jaką rodzina Kowalików wykonuje na rzecz cmentarza, jest dla fundacji bardzo ważna.
– Szanujemy i doceniamy ich pracę, dzięki której cmentarz w Izbicy jest w znacznie lepszym stanie, niż większość z pozostałych 1200 cmentarzy żydowskich w Polsce – podkreśla Krawczyk.
A Henrykowi Kowalikowi zepsuła się właśnie kosiarka. Zastanawia się teraz, kto wykosi cmentarz na wiosnę.


Zdjęcia cmentarza żydowskiego w Izbicy – Rafał Hetman


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


Celebrating the ‘Haley Effect’

Celebrating the ‘Haley Effect’

Shari Dollinger / JNS.org


US Ambassador to the UN Nikki Haley speaks in favor of an amendment condemning Hamas during a General Assembly debate. Photo: Reuters / Mike Segar.

JNS.org – In many Jewish households on Friday nights, parents bless their daughters in the names of our matriarchs: Sarah, Rebecca, Rachel, and Leah. We do so to hold out our highest role models to our girls. Lately though, I’ve had the creeping inclination to consider another name to this list of women: US Ambassador to the United Nations Nikki Haley.

Haley represents our country with bold, honorable, and principled leadership. In no forum are these traits more lacking than the United Nations. In no place are they more sorely required. And on no issue does this present itself more clearly than her proud and consistent stand in defense of Israel.

Just this week, Haley announced that the US delegation would withdraw from the UN Human Right Council — in large part because of its history of unfairly targeting and condemning Israel, while turning a blind eye toward human-rights violators like Syria, Iran, and North Korea.

Earlier this year, when mothers and fathers in southern Israel were forced to wake their children and run to bomb shelters as rockets rained down from Gaza, Haley reassured these parents that their fears would be heard. Not only did she condemn these attacks, but she also called for a UN Security Council emergency meeting on Gaza-based terror.

This may seem like a logical response to such violence, but it was the first time that the United States had called for such a meeting to address the issue, despite the fact that more than 10,000 rockets have been fired at Israel from Gaza during the last 17 years.

Unsurprisingly, the emergency meeting to examine the true injustice in the region — Palestinian terrorism — hasn’t been scheduled. But the move flipped UN standard operating procedure to condemn Israel for defending itself against terror — be it rockets, riots, or stabbings. And it’s not the first time that Haley has grabbed headlines for her leadership.

Recently, she vetoed an anti-Israel resolution sponsored by Kuwait that made no mention of Hamas, yet condemned Israel for the “excessive, disproportionate and indiscriminate” use of force “against Palestinian civilians.” Then she forced the UN Security Council to consider a measure condemning Hamas as a terrorist organization. And just this week, she gathered enough votes to pass an amendment to a Palestinian-backed resolution that would have condemned Hamas. When her amendment was sidelined by a procedural maneuver, she called the effort to obstruct the vote “shameful.”

She has stopped the United Nations from appointing a Palestinian diplomat to a UN mission in Libya. She has stopped the UN High Commissioner for Human Rights, Zeid Ra’ad al-Hussein, from publishing a blacklist of companies that do business with Israel in the West Bank, eastern Jerusalem, and the Golan Heights. And she has stopped a UN Security Council draft resolution that would have called for the reversal of recognizing Jerusalem as the capital of Israel.

These moves have made her one of the most popular politicians in America. A recent Quinnipiac University poll found that 63 percent of American voters approve of Haley’s decision-making skills. Her approval spans party lines: 75 percent of Republicans, 63 percent of Independents, and 55 percent of Democrats say that they approve of how she’s handling her job.

I’ve seen the widespread admiration for her leadership play out in public. She has been lauded in the press, feted at pro-Israel conferences, and will be the keynote speaker at the annual Christians United for Israel (CUFI) Washington Summit on July 23.

When she speaks, the pro-Israel community listens.

Last month, I was privileged to attend the opening of the US Embassy in Jerusalem, where I experienced this “Haley effect” myself. The mere mention of her name elicited spontaneous and prolonged applause from the crowd in attendance. She has the respect of her fellow diplomats, the admiration of Americans of all political stripes, and the appreciation of the Israelis.

How could I not consider her to be a role model for my own daughters?

Nikki Haley is not a Jewish matriarch, but she is a heroine for Israel nonetheless, who is well on her way to being the world’s next great diplomat.


Shari Dollinger is the co-executive director of Christians United for Israel.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


Leonard Cohen’s “Hallelujah” – in Yiddish

Leonard Cohen’s “Hallelujah” – in Yiddish

   Forverts



Klezmer musician Daniel Kahn performs the moving song, which he translated with a little help from his friends.

„הללויה‟ פֿון לענאָרד כּהן אויף ייִדיש
(איבערגעזעצט פֿון דניאל קאַהן; מיט דער הילף פֿון דזשאַש וואַלעצקי, מענדי כּהנא און מיישקע אַלפּערט)

געווען אַ ניגון ווי אַ סוד
וואָס דוד האָט געשפּילט פֿאַר גאָט
נאָר דיר וואָלט׳ס נישט געווען אַזאַ ישועה
מע זינגט אַזוי: אַ פֿאַ, אַ סאָל
אַ מי שברך הייבט אַ קול
דער דולער מלך וועבט אַ הללויה

דײַן אמונה איז געוואָרן שוואַך
בת שבֿע באָדט זיך אויפֿן דאַך
איר חן און די לבֿנה דײַן רפֿואה
זי נעמט דײַן גוף, זי נעמט דײַן קאָפּ
זי שנײַדט פֿון דײַנע האָר אַ צאָפּ⁠
און ציט פֿון מויל אַראָפּ אַ הללויה

אָ טײַערע איך קען דײַן סטיל
איך בין געשלאָפֿן אויף דײַן דיל
כ׳האָב קיינמאָל נישט געלעבט מיט אַזאַ צנועה
און איך זע דײַן שלאָס, איך זע דײַן פֿאָן
אַ האַרץ איז נישט קיין מלכס טראָן
ס׳איז אַ קאַלטע און אַ קאַליע הללויה

אוי ווי אַמאָל, טאָ זאָג מיר אויס
וואָס טוט זיך דאָרטן אין דײַן שויס
טאָ וואָס זשע דאַרפֿסט זיך שעמען ווי אַ בתולה
און געדענק ווי כ׳האָב אין דיר גערוט
ווי די שכינה גלוט אין אונדזער בלוט
און יעדער אָטעם טוט אַ הללויה

זאָל זײַן מײַן גאָט איז גאָר נישטאָ
און ליבע זאָל זײַן כּל מום רע
אַ פּוסטער טרוים צעבראָכן און מכולה
נישט קיין געוויין אין מיטן נאַכט
נישט קיין בעל־תּשובֿה אויפֿגעוואַכט
נאָר אַן עלנטע קול־קורא הללויה

אַן אַפּיקורס רופֿסטו מיך
מיט שם־הוויה לעסטער איך
איז מילא, איך דערוואַרט נישט קיין גאולה
נאָר ס׳ברענט זיך הייס אין יעדן אות
פֿון אַלף־בית גאָר ביזן סוף
די הייליקע און קאַליע הללויה

און דאָס איז אַלץ, ס׳איז נישט קיין סך
איך מאַך דערווײַלע וואָס איך מאַך
איך קום דאָ ווי אַ מענטש, נישט קיין שילוּיע
כאָטש אַלץ פֿאַרלוירן סײַ ווי סײַ
וועל איך פֿאַרלויבן אדני
און שרײַבן ווי לחיים הללויה

Haleluye
Yiddish by Daniel Kahn from Leonard Cohen’s “Hallelujah,” with help from Michael Alpert, Mendy Cahan and Josh Waletzky

Geven a nign vi a sod,
Vos Dovid hot geshpilt far Got.
Nor dir volt’s nisht geven aza yeshue.
Me zingt azoy: a fa, a sol,
A misheberekh heybt a kol,
Der duler meylekh vebt a haleluye…

Dayn emune iz gevorn shvakh,
Basheva bodt zikh afn dakh,
Ir kheyn un di levone dayn refue
Zi nemt dayn guf, zi nemt dayn kop,
Zi shnaydt fun dayne hor a tsop
Un tsit fun moyl arop a haleluye…

O tayere, ikh ken dayn stil,
Ikh bin geshlofn af dayn dil,
Kh’hob keynmol nisht gelebt mit aza tsnue
Ikh ze dayn shlos,
ikh ze dayn fon,
A harts iz nisht keyn meylekhs tron,
S’iz a kalte un a kalye haleluye…

Oy vi amol, to zog mir oys
Vos tut zikh dortn in dayn shoys?
To vos zhe darfst zikh shemen vi a bsule?
Nor gedenk vi kh’hob in dir gerut,
Vi di shkhine glut in undzer blut,
Un yeder otem tut a haleluye…

Zol zayn mayn got iz gor nishto
Un libe zol zayn kol-mumro,
A puster troym tsebrokhn un mekhule,
Nisht keyn geveyn in mitn nakht,
Nisht keyn bal-tshuve oyfgevakht,
Nor an elnte kol-koyre haleluye…

An apikoyres rufstu mikh,
Mit shem-havaye lester ikh,
Iz meyle, ikh dervart nisht keyn geule.
Nor s’brent zikh heys in yedn os
Fun alef beys gor bizn sof
Di heylike un kalye haleluye…

Un dos iz alts, s’iz nisht keyn sakh.
Ikh makh dervayle vos ikh makh.
Ikh kum do vi a mentsh,
nisht keyn shiluye.
Khotsh alts farloyrn say vi say
Vel ikh farloybn “Adoynay”
Un shrayen vi l’khayem “haleluye.”

 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com