Archive | 2018/09/19

ŻYD STOSOWANY

KrytykaPolityczna.plŻYD STOSOWANY

BOŻENA KEFF


Fot. Bożena Keff*

Nie mówię, że wszyscy Polacy są antysemitami. Mówię, że w polskiej kulturze odruch antysemicki, antysemickie „wyjaśnienia”, antysemickie kalki są zawsze gotowe do startu. To, co antysemickie, staje się w Polsce neutralne. Stereotyp postrzega się jako rzeczywistość, mit jako fakt. I tak w polskiej pamięci zostali żydowscy bankierzy, lichwiarze i handlarze, a wypadł z niej polski ekonom i jego bicz, którym trzaskał po plecach chłopów niezgorzej niż dozorcy niewolników na plantacjach bawełny na południu USA. Esej Bożeny Keff.

Od dwóch-trzech lat w ramach imprezy FestivALT – Nowe nurty radykalnej sztuki żydowskiej w Krakowie kilka osób robi coś w rodzaju happeningu, odwołującego się do polskiego – czy wszechpolskiego nawet – zwyczaju wieszania w domu wizerunku Żyda z pieniążkiem.

Jak powszechnie wiadomo ów „Żyd” (tu piszę w cudzysłowie, bo to „każdy Żyd”, The Jew) stosowany jest jako manager i strażnik finansowego powodzenia nieżydowskiego domu. Od czasu do czasu wiesza się go głową w dół, żeby Żydowi wypadły z kieszeni pieniądze – albo żeby je po prostu oddał. A czasem tak po prostu wisi sobie głową w dół.

W roku 2017 happening polegał na tym, że autorzy – Żydzi ze Stanów i Kanady – ustawili coś w rodzaju kramiku, w którym zasiadał Żyd kanadyjski, aktor, a zarazem „każdy Żyd”. Miły z twarzy, z brodą niedużą, w czapce z daszkiem, w koszuli i kamizelce. Użyczał powodzenia finansowego za niewielką opłatą. Przyjmował złotówkę lub więcej, księgował wpłatę w tradycyjnej, papierowej księdze rachunkowej. Interesanci mogli jeszcze potrzeć jego brodę i – traktując rzecz serio lub nie – odejść.

Agnieszka Graff w „Wysokich Obcasach” pisze: „Kanadyjski aktor Michael Rubenfeld urządził na krakowskim Kazimierzu artystyczny happening (…). Do Żyda kanadyjskiego dołączył polski – Jan Gebert”.

Jan Gebert kolekcjonuje wizerunki „żydka z pieniążkiem” i uważa je za „wyraz podświadomego pragnienia, by jakoś wypełnić wyrwę po żydowskiej ludności”.

*

„Żyd” jest podobno obecny w polskim folklorze w różnych rolach, nawet jako symbol płodności, o czym pisała Alina Cała. Jednak Żyda z pieniążkiem nie było w nim aż do przełomu ustrojowego, w 1989. Potem te wizerunki coraz bardziej się upowszechniły, tak, że dziś jest to polski Żyd stosowany. W warszawskiej żydowsko-polskiej restauracji Samson przy ulicy Freta przy szatni stoi ładne, realistyczne popiersie Żyda – takie z rodzaju charakterystycznych, z palcami złożonymi w „szczyptę”. Jakiś czas temu ktoś włożył mu w tę „szczyptę” pieniążek, a popiersie zmieniło temat: jak Żyd, to i pieniądz.

*

To dlatego powszechność wizerunku „żydka z pieniążkiem” odczytuję jako odpowiedź antysemickiej kultury na nowe okoliczności ekonomiczne. Antysemickiej, to znaczy o mocno i głęboko zakorzenionym antysemickim prawzorze, który ma różne mutacje i różnie się objawia w kulturze. Użycie symboli i języka tego wzoru jest łatwe, bo leży on, by tak rzec, na polskiej ziemi rodzinnej, pod językiem, pod ręką, pod nogą.

„Żydek z pieniążkiem” jest polską odpowiedzią na kapitalizm, na polskie, neoliberalne podejście do niego, na fakt, że polskie państwo w myśl polskiego najpowszechniejszego rozumienia neoliberalizmu pozostawiło ludzi samym sobie. Nie znaczy to oczywiście, że ludzie wieszający żydka w sieni są tego świadomi lub że zgodziliby się ze mną. Nie – Żyd ma im po prostu pomóc, a właściwie trzeba go do tej pomocy zmusić. Wieszanie człowieka głową w dół (a nawet jego wizerunku) jest bowiem gestem przemocy – w tym wypadku przemocy symbolicznej. To gest żądania, a nie prośby.

Dlaczego Żyd, by zadać to śmieszne pytanie? Właśnie. Bo któż lepiej od „Żyda” wie, jak sobie radzić z kapitalizmem, z bankiem, z interesem, z pieniądzem? Czyż „Żyd” nie zajmował się geszeftem? Nie robił szacher-macher? W polskim ludowym i nieludowym imaginarium jest to oczywiste.

Zdarzało mi się wykrzywić na ten wizerunek i wtedy słyszałam zdania (raczej już wygładzone lub autentycznie naiwne): „No, przecież Żydzi w Polsce zajmowali się handlem i mieli z tego pieniądze. Czy nie tak?”. Kiedy indziej znów mówi się, że „żydek z pieniążkiem” jest pozytywną figurą, bo chwali żydowską umiejętność zarabiania, gromadzenia, zarządzania finansami. Czy to coś złego?

Nie. Złem zaś jest to, że ludzie nie widzą czego i jak używają, co stosują.

To, czego się już nie mówi, a czasem nie myśli nawet, ale co jest tradycyjną konsekwencją tego sposobu widzenia to to, że ów żydek to wysłaniec w świat krętych interesów, abrakadabrycznych zasad ekonomii i bankowości. On już wie, jak sobie tam poradzić, jak się zakręcić, bo wie przecież, jak się rządzi gazetą, fabryką czy światem na swoją korzyść. Żydzi się na tym znają. A Rotszyld? (Główny Żyd z pieniążkiem, zaraz po Judaszu). A bank taki i owaki, żydowski? Linia graniczna między umiejętnością zarabiania i gromadzenia a rządzeniem światem na naszą zgubę czy biedę nie istnieje. I nie o to chodzi, żeby istniała. Ta linia nie ma znaczenia.

*

Chodzi o to, żeby Żyd z pieniążkiem nie istniał, żeby opuścił polskie mózgi.

Jest to życzenie utopijne. Jest to życzenie, żeby polska kultura zmieniła jeden z podstawowych swoich paradygmatów – paradygmat antysemicki. Nie chodzi oczywiście o samego „żydka z pieniążkiem”, który jest jak wysypka, którą wyrzuciło na skórę kultury wraz z innymi zjawiskami, których charakter jest jawniej i agresywniej antysemicki. Chodzi o diagnozę, o nazwanie choroby i uznanie jej powszechności. Chodzi o antysemicki prawzór, wzorzec wtopiony w treści polskiej kultury tak mocno, tak przepleciony, zmelanżowany z innymi treściami, że dla wielu ludzi porządkowanie i pojmowanie świata bez niego jest niemożliwe.

Uwaga: nie mówię, że wszyscy Polacy są antysemitami. Mówię, że w polskiej kulturze odruch antysemicki, antysemickie „wyjaśnienia”, antysemickie kalki są zawsze gotowe do startu, gotowe do użycia. Są zawsze pod ręką – w myśleniu, w języku. To, co antysemickie staje się neutralne, stereotyp postrzega się jako rzeczywistość, mit jako fakt. Jak w przypadku „żydka z pieniążkiem” właśnie.

Oczywiście użytkownicy polskiej kultury często nie rozpoznają antysemityzmu w tym wizerunku. Jakżeby mogli rozpoznać, skoro wychowano ich i ukształtowano tak, że nie mają takiego sitka, którym by mogli ten antysemityzm odłowić? Odwrotnie, to sitko jest antysemickie, w tym znaczeniu, że zatrzymuje to, co uznane za żydowskie i używa tego w opozycji do tego, co polskie. Polacy nie potrafią szacher-macher, geszefty nie płyną w ich krwi, kręte drogi bankowości są im obce, pieniądz się do nich nie klei – bo nie są Żydami. Jeśli więc chcą pieniędzy, muszą zgodnie z wzorcem kultury przywołać swoich „żydków”, a następnie wyciągnąć im z gardła (z kieszeni) to, co im się należy.

Prawdziwa historia Żydów w Polsce nie ma tu znaczenia. Nie chodzi o to, że ich tu wymordowano, gołych, poza prawem do życia, obdartych ze wszystkiego, że umierali masowo i strasznie. I nie o to chodzi, że w 1968 roku, po 23 latach od zakończenia wojny, wypędzono jeszcze tę resztkę z resztki w ohydny sposób.

Chodzi o to, że Żyd i pieniądz są złączeni na zawsze w polskich głowach. Bez całościowej diagnozy nie będzie leczenia. Bez przyznania i uświadomienia sobie, że problem jest całościowy, terapia się nawet nie zacznie.

A powinna się zacząć od edukacji, więc na razie i tak nie ma o czym mówić. Niemniej tę wiedzę o różnych aktach antysemityzmu, o powszechności antysemickich postaw, o Żydzie z pieniążkiem w każdym domu trzeba syntetyzować, a nie rozdzielać na mniejsze kęsy, które dają się strawić. Nie wolno chcieć pocieszeń, jeśli ma się coś zmienić. Nie wolno igrać z czadem, z dymem, który powstał z TEGO ognia. Z TAMTYCH ludzi.

*

Żydzi i pieniądze to rzeczywiście odwieczne skojarzenie. Pierwszy Żyd znany wszystkim chrześcijanom, który zarobił na złej sprawie, to Judasz. Przez długie wieki był synonimem Żyda w ogóle. Może dziś zbladł jako symboliczny wzorzec Żyda, ale nie zniknął – a już na pewno nie w Polsce.

Po Judaszu następują lichwiarze, handlarze, bankowcy i inni Żydzi z pieniążkami. Polacy często wierzą, że Żydzi niegdyś sami wybrali sobie te zajęcia – z zamiłowania. Ale nikt sobie nie wybierał zajęć w średniowiecznym kastowym społeczeństwie; zajęcia przydzielano i dziedziczono. Czy nie uczą o tym w szkole?

Gminy żydowskie w Europie, od średniowiecza po XX wiek, podobnie w okresie Zagłady, wiedziały, że są skazane na posiadanie pieniędzy. Musieli opłacać niezliczone podatki (o wiele więcej niż chrześcijanie), musieli mieć na wykupywanie się przed wygnaniem, przed pogromem, przed szantażem. Musieli mieć pieniądze, żeby przeżyć w świecie chrześcijan, a potem żeby w nim cokolwiek osiągnąć.W Polsce historycznie zaś społeczności żydowskie bywały rozpaczliwie biedne. Opisuje to między innymi Heinrich Heine, który wybrał się na tereny, które należały do I Rzeczypospolitej przed rozbiorami, a po nich do Prus. Był zaszokowany nędzą i „okropnymi norami”, w jakich mieszkali Żydzi. Ale w polskiej pamięci i często w nauczanej historii zostali karczmarze, lichwiarze, bankierzy etc. Ciekawe, że wypadł z niej polski ekonom i jego bicz, którym trzaskał po plecach chłopów niezgorzej niż dozorcy na plantacjach bawełny na południu Stanów.Lecz cóż, nie mówimy tu przecież o rzeczywistości, tylko o mitologii.

*

W czasie Zagłady z przekonania o nierozdzielności Żydów i pieniędzy wynikały w Polsce bardzo konkretne sytuacje. Np. to, że Żydów z reguły najpierw grabiono, a potem denuncjowano, że ich obdzierano i wyłudzano cokolwiek mieli. Nawet butelka wody dla konających w transporcie – przepraszam za banał – kosztowała złoty pierścionek czy obrączkę. Kiedy byli już tylko wychudzonymi szkieletami, wierzono, że mają w brzuchu worek diamentów. Żydzi powinni wyłaniać z siebie złoto, srebro i dolary jak bezmierny skarbiec Ali Baby.

W czasie tzw. „suchego pogromu” w 1968 roku trzymano się tej tradycji. Celnicy, w rękach których znajdowali się wyjeżdżający, z błogosławieństwem dziesiątków przepisów, którymi wsparła ich polska administracja, obdzierali Żydów jak chcieli. Upokarzali ich przy tym do woli, dokuczali i nękali na setki sposobów.

Opisuje to wiele wspomnień, a ostatnio książka Sabiny Baral (i spektakl Zapiski z wygnania Krystyny Jandy i Magdy Umer, świetny). Celnicy wymuszali na wyjeżdżających niezliczone ilości łapówek – z każdej okazji i bez okazji. Rodzina, która zachowywała się opornie, została w nocy, w zimie, była wysadzana na jakiejś zapadłej stacji, gdzie miała czekać na ponowną odprawę celną. W końcu zapłacili, a jakże. 17-letnią wówczas siostrę mojej bliskiej znajomej też wysadzono wtedy na jakiejś stacyjce, w nocy, choć tym razem tylko dla własnej przyjemności.

*

Kilka lat temu napisałam pierwszy tekst na ten temat i zakończyłam go – ze złości i bezradności – propozycją, żeby do wizerunków „żydka z pieniążkiem” dołączać znane fotografie żebrzących na ulicach i umierających z głodu dzieci z getta warszawskiego, i żeby każde trzymało w rączce lub w miseczce złoty pieniążek. Także „żydek na szczęście. Inne ujęcie”.

Ktoś napisał w komentarzach, że nie rozumie, o co mi chodzi. No właśnie – przecież Żyd z pieniążkiem wiszący głową w dół, a choćby i do góry, to przecież inna bajka, nieprawdaż?

No właśnie nie. Ta sama.

*

rekomendował: Leon Rozenbaum

„Subwersywna sztuka jest ważna zwłaszcza wtedy, gdy historia groźnie przyspiesza” – pisze Agnieszka Graff.

Ale ważna dla kogo? – zachodzi pytanie. Bo gdy historia nawet wlecze się zwyczajnie, te ironie, te uśmiechy między nami może pomagają żyć zainteresowanym, ale niczego nie zmieniają. A sztuka, także subwersywna, ma coś zmieniać. Przestawiać myśli, poruszać uczucia. Tymczasem to, co widzę w Krakowie, to jest podśmiewanie się z ludzi, którzy kupują (dosłownie) naszą zabawę ufundowaną na ich przesądach – przesądach, których nie są świadomi, bo antysemityzm kojarzy się im z czymś dużo bardziej agresywnym – lub chichranie się razem z wtajemniczonymi. To ma pocieszać też Żydów polskich, a może i kanadyjskich – że nie są zupełnie bezradni i nie jest to w końcu takie okropne, bo proszę państwa, można się z tego pośmiać.

Ale to pierwsze odczucie happenera Michaela Rozenfelda było słuszne. „Ale jak to?! W kraju, gdzie zginęły trzy miliony Żydów, zagłodzonych, obdartych, umęczonych, nagle Żyd jest z pieniążkiem, Żyd przy pieniążku, i w dodatku na szczęście? Można oszaleć”. I przy tym trzeba zostać. Odejście od tego jest drogą fałszywą.

Polski happener zaś wierzy, że Żyd z pieniążkiem to forma „zasypywania wyrwy po społeczności żydowskiej”. Niestety – taka to wyrwa, jakie jej zasypywanie.


*Fot. na górze strony: Bożena Keff. Figurki kupione w Warszawie w Domu Handlowym Merkury. Firmuje je DOWIKA, 96-050 Konstantynów, ul Niesięcin 51, www.dowika.plFigurki są z punktu widzenia judaizmu bluźniercze. Żydzi w religijnym stroju, z szalem modlitewnym, tałesem, nie mogą dotykać pieniędzy. Gdyby znalazł się ktoś, kto chciałby tego i innych producentów zaskarżyć o obrazę uczuć religijnych, może to zrobić bez przeszkód.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


The Yom Kippur Holocaust Protest

The Yom Kippur Holocaust Protest: The Day the Rabbis Marched

Rafael Medoff


The entrance to Auschwitz-Birkenau in Poland. Photo: Wikimedia Commons.

In an era that has seen more than 400,000 people take part in a Women’s March on Washington, it may not sound very impressive that 400 rabbis marched in the nation’s capital in 1943. But numbers alone don’t always tell the whole story.

This week marks the 75th anniversary of the rabbis’ march, which took place three days before Yom Kippur in 1943. The ten days between Rosh Hashana and Yom Kippur are among the most hectic periods for a pulpit rabbi, who has major sermons to prepare and countless logistics to arrange for the most well-attended services of the year.

So there was no small inconvenience involved for the rabbis who answered the call of the political action committee known as the Bergson Group and the Orthodox rescue advocates of the Va’ad ha-Hatzala to come to Washington to plead for the rescue of Europe’s Jews.

And their journey was likely made more than a little jittery by the fact that, just one month earlier, a new high-speed train on its way from New York City to Washington had derailed and killed 79 passengers.
Nevertheless, more than 400 rabbis put down their books, left their communities and congregations, and headed for Washington. Most came from the New York City area, but others traveled from as far away as Chicago, Cleveland, Cincinnati, Pittsburgh, and Worcester, Massachusetts.

As the station master shouted, “Clear the way for those rabbis!” the protesters emerged from Washington Union Station and made their way toward the cluster of buildings known as the Capitol.

It was not only their numbers, but also their stature, that was noteworthy. The marchers were led by Rabbis Eliezer Silver and Yisroel Rosenberg, co-presidents of the Union of Orthodox Rabbis. There were notable Hasidic rebbes, such as the Boyaner Rebbe, Rabbi Shlomo Friedman, and the Melitzer Rebbe, Rabbi Yitzchok Horowitz. And there were a number of younger rabbis who would soon become leaders of their generation, in particular Moshe Feinstein and Joseph B. Soloveitchik.

A columnist for the Yiddish-language newspaper Der Tog (“The Day”) was impressed by the reaction of passersby. As the rabbis in their “long silk and gabardines and round plush hats, moved along Pennsylvania Avenue … there [were] absolutely no snickers, no smirks on the faces of the onlookers,” he wrote. “They did not gape or guffaw as almost any crowd in a Central or East European land most decidedly would have. They watched in wonderment and in respect. The traffic stopped, and here and there a burgher removed his hat. I myself saw many a soldier snap in salute.”

Fear of East European-style antisemitic mockery was actually a large part of the reason that the rabbis’ march was so unusual. It was, in fact, the only march in Washington for the rescue of the Jews during the Holocaust years. Many American Jews, as immigrants or the children of immigrants, were extremely anxious to be seen as fitting in. They worried that noisy Jewish protests might be perceived as un-American.

In fact, one Jewish member of Congress, Representative Sol Bloom (D-New York), reportedly sought to persuade the rabbis to cancel the march on the grounds that “it would be very undignified for a group of such un-American looking people to appear in Washington.” The Jewish communal leader Cyrus Adler once referred to that attitude as “the ghetto crouch” — the phenomenon of Jews walking with their heads bowed so as not draw the attention of non-Jews.

The rabbis were greeted on the steps of the Capitol by Vice President Henry Wallace and members of Congress. After brief remarks, the rabbis proceeded to the Lincoln Memorial to recite prayers and sing the national anthem.

Then they marched to the White House. While most of the rabbis waited across the street in Lafayette Park, their leaders approached the gates of the White House to ask if President Roosevelt could “accord a few minutes of his most precious time.” They wanted to present him with a petition calling for the creation of “a special agency to rescue the remainder of the Jewish nation in Europe.”

A White House staffer informed the rabbis that the president was unavailable “because of the pressure of other business.” Actually, FDR’s schedule was clear that afternoon. But a presidential meeting would have conferred legitimacy on the protesters’ pleas for US action. And Roosevelt’s policy was that there was nothing that could be done to help the Jews, except to win the war. So, in order to avoid seeing the marchers, the president quietly left the White House through a rear exit.

That move backfired. “Rabbis Report ‘Cold Welcome’ at the White House,” declared a Washington Times-Herald headline the next morning. A leading Jewish newspaper columnist angrily asked: “Would a similar delegation of 500 Catholic priests have been thus treated?” The editors of the Jewish daily Forverts (“Forward”) reported signs of a new mood among some American Jews: “In open comment it is voiced that Roosevelt has betrayed the Jews” — a shocking sentiment in a community that repeatedly cast 90% of its ballots for FDR.

The publicity from the march helped galvanize a Congressional resolution urging the creation of a rescue agency. A Roosevelt administration official gave wildly misleading testimony at the hearings on the resolution. The embarrassing publicity that followed, combined with behind-the-scenes pressure from Treasury Secretary Henry Morgenthau, Jr. and his aides, convinced President Roosevelt to establish the War Refugee Board.

Although handicapped by the small size of its staff and the measly level of funding it received from the Roosevelt administration (private Jewish groups supplied 90% of its budget), the War Refugee Board accomplished near-miracles in its brief existence. It provided funds to hide Jewish refugees, bribe Nazi officials, and move tens of thousands of Jews out of the way of the retreating German armies. It also recruited Raoul Wallenberg to go to Nazi-occupied Budapest and financed his rescue missions there. Historians calculate that the Board played a crucial role in saving the lives of some 200,000 Jews in Europe during the final 15 months of the war.

There is no straight line from the rabbis’ march to Raoul Wallenberg pulling Jews off trains bound for Auschwitz. But the march was an important part of the series of events that eventually led to that outcome. Seventy-five years ago this week, the rabbis proved that you don’t always need 400,000 people in the streets of Washington to have an impact — sometimes 400 will do the trick.

Dr. Rafael Medoff is founding director of The David S. Wyman Institute for Holocaust Studies and the author of The Jews Should Keep Quiet: President Franklin D. Roosevelt, Rabbi Stephen S. Wise, and the Holocaust, forthcoming from The Jewish Publication Society in 2019.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


Need to End Iranian Arms Transfers Through Syria

US: Downing of Russian Military Plane Highlights Need to End Iranian Arms Transfers Through Syria

Algemeiner Staff


US Secretary of State Mike Pompeo delivers remarks at the Heritage Foundation in Washington, DC, May 21, 2018. Photo: Reuters / Jonathan Ernst.

US Secretary of State Mike Pompeo on Tuesday said that the downing of a Russian military plane off the coast of Syria in a “friendly fire” incident highlighted “the urgent need…to end Iran’s provocative transit of dangerous weapon systems through Syria, which are a threat to the region.”

In an official statement, Pompeo expressed sorrow “for the death of the aircrew members of the Russian plane that was downed by Syrian regime anti-aircraft fire.”

“Yesterday’s unfortunate incident reminds us of the need to find permanent, peaceful, and political resolutions to the many overlapping conflicts in the region and the danger of tragic miscalculation in Syria’s crowded theater of operations,” Pompeo said.

The secretary of state added: “It underlines the urgent need to resolve the Syrian conflict in accordance with United Nations Security Council Resolution 2254 [of 2015] and to end Iran’s provocative transit of dangerous weapon systems through Syria, which are a threat to the region.”

Russian defense officials initially blamed Israel for the Monday night incident, which followed an IAF air strike on a military target in Syria — the apparent continuation of an ongoing Israeli effort to prevent Iran from cementing its presence in Syria and Lebanon.

But later on Tuesday, Russian President Vladimir Putin said the downing of the plane by a Syrian S-200 battery was the “consequence of a chain of tragic chance events.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com