Archive | 2021/01/18

Muślinowa kurtyna samooszustwa


Manuel Valls (zdjęcie z Wikipedii)


Muślinowa kurtyna samooszustwa

Andrzej Koraszewski


Ojciec powtarzał, że historia oszukuje każdego; uczył mnie historii na tabliczkach ulic, w drodze do kina, albo do łaźni, bo piecyk w łazience się przepalił i nie miał go kto naprawić. Opowiadał o ludziach mądrych, których nikt nie słuchał, i o głupcach, którzy pociągali za sobą tłumy. Powstanie listopadowe irytowało go szczególnie, styczniowego nie cenił, warszawskie wywoływało gniew. Nie wszystko pamiętam, nie zawsze słuchałem uważnie.

Historia oszukuje każdego; wierzymy tym, którym ufamy, a ci, którym ufamy, mogą oszukać nas najłatwiej. Nie zawsze ze złej woli, częściej w najlepszych intencjach. Dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło. Niektórzy chcieli zbudować raj na kościach wrogów ludu, okazało się, że wszyscy są wrogami ludu, więc raj budowali oprawcy, czasem dalej wierząc w lepszą przyszłość.

Niektóre rzeczy ojciec mówił niewyraźnie, ale czasy były takie, że trzeba było rozmawiać ostrożnie nawet z dzieckiem, które niechcący może coś powtórzyć.

Dzieciństwo za żelazną kurtyną zmuszało do słuchania szeptów i prób zrozumienia powodów lęku. Lęk unosił się nad wszystkim, był w powietrzu, był wyczuwalny w ludzkich głosach, nawet w nagle urwanym śmiechu.

Żelazna kurtyna. 

To określenie pojawia się pierwszy raz w przemówieniu Winstona Churchilla 5 marca 1946 roku.

Churchill nie był już premierem, przegrał wybory, pewnie dlatego, że ludzie bali się, iż jest podżegaczem wojennym i może pchać do kolejnej wojny, tym razem ze Stalinem. Prawda, on wiedział o Stalinie więcej niż inni, rozumiał naturę sowieckiego raju. Na kilka dni przed końcem wojny, w maju 1945 roku, Churchill, jeszcze jako premier, polecił zbadanie wszystkich możliwości zabezpieczenia strategicznych interesów Wielkiej Brytanii w Indiach. Niebawem otrzymał tajny raport, w którym pisano o szczególnym znaczeniu Północnych Indii (dzisiejszego Pakistanu), ze względu na możliwość kontroli i ewentualnego ataku radzieckich instalacji wojskowych. Mahatma Gandhi oświadczył stanowczo, że niepodległe Indie nie zaakceptują żadnych brytyjskich baz. Lider Ligi Muzułmańskiej był bardziej zainteresowany taką możliwością. 

Ostatecznie swoje bazy założyli w Pakistanie Amerykanie i odgrywały one znaczącą rolę w czasach zimnej wojny. Pakistański sojusznik okazał się jajem żmii, która po dziesięcioleciach stała się groźna. Pisał o tym w artykule pod tytułem Pakistan: The Demon America Created Tarek Fatah, Kanadyjczyk pakistańskiego pochodzenia i przywódca liberalnych muzułmanów w tym kraju.

Przewidywanie przyszłości jest zgadywaniem, ta bowiem zawsze kryje jakieś niespodzianki. W tamtych czasach żelazna kurtyna była oczywistym faktem. W przemówieniu z 5 marca 1946 roku Churchill mówił: 

Od Szczecina nad Bałtykiem do Triestu nad Adriatykiem kontynent rozdzieliła żelazna kurtyna.

Ciekawe zdanie. Polska była już jednoznacznie spisana na straty. Churchill najwyraźniej sądził, że los Wschodnich Niemiec nie jest jeszcze przesądzony, Triest w 1943 roku zajęty został przez partyzantkę jugosłowiańską i w 1946 roku jego dalszy los nadal nie był jasny.

Churchill wygłaszał swoje przemówienie w obecności Harry’ego Trumana, który słuchał bardzo uważnie i wyraźnie zgadzał się z każdym słowem brytyjskiego polityka. W reakcji na to przemówienie Józef Stalin nazwał Churchilla podżegaczem wojennym, a swoich niedawnych sojuszników w wojnie z Hitlerem nazwał imperialistycznymi rasistami.

Partie komunistyczne Włoch i Francji były potężne i mogły zasadnie liczyć na dominację na scenie politycznej w konkurencji z równie silnymi socjalistami. Brytyjskie elity intelektualne były mocno infiltrowane przez radzieckich agentów rekrutowanych na najlepszych brytyjskich uniwersytetach. Nic dziwnego, że nie tylko imigranci tacy jak Gustaw Herling Grudziński byli traktowani jako odrażający prawicowi reakcjoniści, ale również rodzimi autorzy, tacy jak George Orwell, nie byli mile widziani w wydawnictwach. Upiorna miłość salonów do wujaszka Stalina mogła skłaniać do wizji totalitarnej Anglii w roku 1984.             

Niedawno „Jerusalem Post” opublikowała intrygujący artykuł byłego francuskiego premiera, Manuela Vallsa pod tytułem: Bliski Wschód się zmienił, Francja jest zagrożona. Artykuł nie jest przedrukiem z francuskiej prasy, został napisany specjalnie dla gazety izraelskiej i nie jestem przekonany, że byłby mile widziany w „Le Monde”. Manuel Valls to ciekawa postać. Francuz pochodzenia hiszpańskiego, który już po tym, jak był francuskim premierem, próbował zostać burmistrzem Barcelony. Jego ojciec uciekł z Hiszpanii generała Franco, on sam od czasów studenckich był związany z partią socjalistyczną, premierem był w okresie prezydentury socjalisty François Hollande’a, ale wielu podejrzewa Vallsa o prawicowość. Grzeszy przeciw lewicowości swoim zdecydowanie proizraelskim stanowiskiem.

W pierwszym akapicie swojego artykułu w izraelskiej gazecie Manuel Valls pisze:

Upadek Związku Radzieckiego spowodował, że Stany Zjednoczone zostały jedynym supermocarstwem. Atak 11 września 2001 i wyłonienie się islamistycznego terroryzmu wyniosło na globalną arenę Al-Kaidę i Państwo Islamskie, wpłynął na islam, na równowagę świata i Bliskiego Wschodu. Arabska Wiosna ujawniła napięcia między zazwyczaj słabymi aspiracjami demokratycznymi a autorytarnymi, nacjonalistycznymi i radykalnymi siłami.   

Dalej autor pisze, że na przestrzeni ostatnich dekad Bliski Wschód zmienił się z wielu powodów. Irak, Jemen i Liban są całkowicie zdestabilizowane, syryjska tragedia pociągnęła za sobą pojawienie się wielu milionów uchodźców, obserwujemy niemal całkowity zanik chrześcijan w regionie, Zachód po raz kolejny zdradził Kurdów, którzy byli jedynymi lokalnymi sojusznikami w wojnie z Państwem Islamskim, a wreszcie konflikt sunnicko-szyicki osiągnął niespotykany wcześniej poziom.      

Największym zwycięzcą w tym chaosie jest Iran, który utworzył swoje protektoraty w Iraku, Syrii I Libanie. Nuklearne ambicje, zbrojenia, włącznie z nowoczesnymi rakietami balistycznymi, stanowią poważne zagrożenie dla państw Bliskiego Wschodu i nie tylko dla nich. W tej sytuacji konflikt palestyńsko-izraelski spadł w regionalnych dyskusjach na dalszy plan.         

Widzimy jak dawne imperia, Persja, Turcja i Rosja próbują odzyskać utraconą świetność. Stany Zjednoczone chcą wyplątać się z bliskowschodniego bagna, ale nadal odgrywają kluczową rolę mając szczególne stosunki tak z Izraelem, jak i z Arabią Saudyjską. Zdaniem Manuela Vallsa, plan Trumpa-Kushnera niezaprzeczalnie zmienił paradygmat.

Europa – pisze Valls – jest nieobecna, nie tylko dlatego, że nie jest siłą militarną, ale przede wszystkim dlatego, iż jest podzielona i nie ma żadnej wizji. Francja była w koalicji walczącej z Państwem Islamskim, a dziś próbuje wpływać na rozwój sytuacji w Libanie. (Nie dodaje jednak, że wielu Libańczyków mówi dziś głośno i bez ogródek, że byłoby pięknie, gdyby Francuzi wrócili). Francja zdobyła się na stanowczość wobec Turcji, ale nie jest zdolna do uwolnienia się od przestarzałej koncepcji dyplomatycznej w kwestii konfliktu palestyńsko-izraelskiego.

Porzucenie go jest pilną sprawą. ‘Założenie palestyńskiego państwa w granicach z 1967 roku, z Jerozolimą jako stolicą dwóch państw’ to dziś kompletnie przestarzałe hasło. Porozumienia z Oslo i ich konsekwencje zmieniły równowagę, a nowy geopolityczny porządek uniemożliwia powrót do przeszłości.

Szansa na pokój — zauważa Valls — to nie tylko próba przywrócenia równowagi, to nie tylko jakiś moralny arbitraż, ale i zdolność zaakceptowania nowego paradygmatu. Były premier podkreśla, że to wszystko jest istotne dla stosunków Francji ze światem arabskim, a francuska dyplomacja tkwi zamrożona w starym paradygmacie.

Autor bardzo stanowczo pisze, że jego zdaniem Francja musi zaakceptować, że Jerozolima jest stolicą Izraela, że uznając potrzebę utworzenia palestyńskiego państwa, nie wolno milczeć o braku demokracji, korupcji i łamaniu praw człowieka w Autonomii Palestyńskiej i że najwyższy czas skończyć z ideą powrotu potomków arabskich uchodźców, a wreszcie, że czas zażądać, aby palestyńskie kierownictwo potępiło terroryzm i podżeganie do nienawiści oraz zachęcić ich do negocjacji z Izraelem w nowej rzeczywistości.

Manuel Valls pisze, że Porozumienia Abrahamowe są głównie efektem irańskiego zagrożenia. To nie jest jednak jedyny powód tego zbliżenia, to również reakcja na dokonujące się zmiany w światowej gospodarce, na konieczność przygotowania się na zmierzch ery ropy naftowej, a tu dla krajów arabskich obietnicą jest ścisłe partnerstwo z najbardziej innowacyjnym (nie tylko w regionie) krajem – Izraelem. Autor przypomina, że było to marzenie Szymona Peresa, by oprzeć pokój na rozwoju nauki i badaniach. Francji nie jest obca ta strategia. Bezpieczeństwo i obronę sojuszy z krajami arabskimi warto oprzeć na tej strategii, ponieważ niesie nadzieję dla regionu i dla Francuzów.

Czytając ten akapit musiałem się cofnąć, sprawdzić, czy dobrze rozumiem. Były francuski premier nie zwraca się do Izraelczyków, mówi do rządu w swoim kraju za pośrednictwem izraelskiej gazety.          

Valls pisze, że przyszłość jego kraju również zależy od rozwoju sytuacji na Bliskim Wschodzie, że groźne rzeczy dzieją się u progu Francji. Turecki prezydent jest chorążym najbardziej radykalnej odmiany islamizmu. W niedawnej przeszłości niemałą winę za ten islamski radykalizm ponosiła Arabia Saudyjska. Katar nadal hojnie finansuje różne odnogi Bractwa Muzułmańskiego. Patrząc dziś na reakcje na słowa prezydenta Macrona o tym, że Francja nie porzuci swoich wartości, można bez trudu zorientować się, kto jest wrogiem tych wartości.       

Radykalny islamizm to ogólnoświatowe zagrożenie strategiczne, które musimy uwzględniać w naszych stosunkach międzynarodowych i które uderza bezpośrednio w model Francuskiej Republiki. Musimy wyzwolić się z podświadomej skłonności, prawdopodobnie odziedziczonej po kolonializmie, która czasem popycha nas do relatywizmu. Musimy wszędzie mówić tym samym językiem. W Bejrucie Libańczycy i Libanki podnieśli głowy, mówiąc głośno i wyraźnie, bez względu na grożące im konsekwencje. Tak na arenie politycznej, jak i kiedy występują zbrojnie, Hezbollah (tak zwana Partia Boga) jest nosicielką morderczej antysemickiej ideologii, a jej jedyną bronią jest terroryzm. Francja i Unia Europejska muszą nazwać tę organizację tym, czym ona jest: organizacją terrorystyczną.

Ostatni akapit jest manifestem, wezwaniem do obrony własnych wartości i  interesów i do wzmocnienia prawdziwych sojuszów. Valls wzywa do zacieśnienia związków z Izraelem na wszystkich polach, ponieważ Izrael i Francję łączą te same wartości i wspólna wizja świata zmierzającego do postępu, nowoczesności i humanizmu. I nie chodzi tu tylko o strategiczne sojusze, ale o konkretne działania, na które Francja musi się odważyć.

Muślinowa kurtyna nawet nie drgnęła; w niespełna tydzień później, w Genewie, stolicy kraju, z którego pochodzi włoskojęzyczna matka Vallsa, Światowa Organizacja Zdrowia obradowała długo nad wysuniętą przez Syrię i Turcję rezolucją potępiającą Izrael za „pogwałcenie praw Palestyńczyków do opieki zdrowotnej”. Był to wspólny mocny niemal jednogłośny głos międzynarodowej hipokryzji. Światowa Organizacja Zdrowia odłożyła na bok walkę z pandemią (nie robiła wiele i wcześniej), nie zainteresowała się problemami opieki zdrowotnej milionów syryjskich uchodźców w obozach, nie zainteresowała się sytuacją zdrowotną północnych Koreańczyków. Przedstawiciele demokratycznych narodów słuchali uważnie, co o izraelskiej służbie zdrowia mają do powiedzenia przedstawiciele Korei Północnej, Iranu, Turcji, dorzucili swoje trzy grosze i po czterech godzinach zgodnych potakiwań podnieśli ręce, by potępić. Wśród tych potępiających była i Francja Manuela Vallsa, i moja Polska. Zbuntowali się na tę parodię Czesi, oczywiście USA, ale o dziwo również Brytyjczycy, Kanadyjczycy, Niemcy, a nawet ci paskudni Węgrzy i Brazylijczycy.

Niektórzy się wstrzymali, inni dyskretnie wyszli. Obóz za muślinową kurtyną pozostał ogromny i niezłomny.

Były francuski premier pisał do swoich kolegów z obecnego rządu za pośrednictwem gazety wychodzącej w Jerozolimie. Pewnie domyślał się, że jego głos nie przebije się przez muślinową kurtynę. Pewnie ma nadal nadzieję, że może wiatr historii zdoła ją poruszyć


Andrzej Koraszewski
Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny

Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Weizmann scientists date Santorini eruption with modern olive branch

Weizmann scientists date Santorini eruption with modern olive branch

HANNAH BROWN


The annual growth of the olive tree is not a simple story.

A cross section of a model olive-tree branch used to help date the Santorini volcanic eruption.  /  (photo credit: Courtesy)

When the volcano on the Mediterranean island of Santorini erupted over three thousand years ago – give or take a few hundred — it spewed lava, rocks and ash over a huge region. The ash from that eruption is so prevalent in the archaeological record of the region that it is used to date the strata above and below. But few agree on the chronological date of the eruption itself. That is why a single olive branch discovered in the ashes on Santorini has become the center of a recent controversy between archaeologists and chronologists.

Whereas some archaeologists place that date in the second part of the 16th century BCE, a study using radiocarbon dating and an analysis of the olive branch’s growth rings placed this volcanic eruption around 1630-1620 BCE, nearly a 100 years’ difference. Researchers in the lab of Prof. Elisabetta Boaretto, of the Weizmann Institute of Science in Rehovot’s Scientific Archaeology Department, have now shown how different methods could produce dates that agree, after all.

The Weizmann scientists focused on the fact that the annual growth of the olive tree is not a simple story. Although a cross section of olive wood does show somewhat concentric rings, the light and dark circles visible to the naked eye do not represent single years of growth. The darker rings may be a sort of staining, rather than signs of annual cycles. To get around this, the archaeological team studying the Santorini branch made use of micro computer tomography (microCT), finding slight variations in density that logically seemed to represent yearly growth. But Weizmann’s Prof. Boaretto, Dr. Yael Ehrlich and Dr. Lior Regev decided to go back to basics and ask: Do the variations noted in the microCT studies truly represent yearly growth rings, and, if so, would the last ring (and thus, its date) in the Santorini branch reveal the true date of the eruption?
Their answer was a resounding: sort of.

The team took a modern branch from an olive tree that was about 70 years old and dated its wood using several independent methods to study and date the growth of the rings. They applied microCT and high-resolution radiocarbon dating on various segments of a cross section. The researchers were looking to identify the “bomb peak” – a doubling of radiocarbon concentration in the atmosphere that occurred in the 1960s due to the atmospheric nuclear weapons testing of those years. With the Dangoor research accelerator in her lab, Boaretto and her team conducted100 radiocarbon determinations in segments of 20 mg of wood along the growth radius of the branch. With these high-resolution measurements, the Weizmann researchers mapped the inclusion in the wood of the nuclear-testing radiocarbon to the level of single month in Israel, and they compared it with the global radiocarbon distribution from that period. On the same material, the team measured two other isotopes of carbon (12C and 13C), and these revealed seasonal changes in growth.

The highlight of the experiment, says Boaretto, was that their method was so precise, they could even identify parts of the year when the trees add their new mass – that is, olive trees do undergo seasonal growth through the spring and into the summer, a process that tends to contribute to the forming of rings that are deposited annually. Moreover, they found that the boundaries between years can generally be observed with microCT. Even when the wood was charred (which is how wood material is usually found in archaeology), the dividing lines could be made out.

In a second highlight of the group’s high-resolution method, however, they found that in the outermost layers, just beneath the bark, the growth that comprised something like the last 30 years in their samples had run together a bit in a single band. That could call ring-counting methods into question, as the ring boundaries telling them exactly how many years it had grown in that period were missing. On top of that, they found that olive trees, as they get older, can stop adding wood to some or parts of their branches even as they continue to add new growth elsewhere. The boundaries between the still-active and the dead parts are invisible to the eye, but the radiocarbon method revealed a difference of 40 years in the apparent age between two different samples, both taken around the circumference of the branch. In other words, a sample taken from the outermost area of a cross-section of a branch, which might be thought to represent the age of the tree at the time of sampling, could actually appear to be 40 or more years younger than the tree’s true age. This insight suggested to Boaretto and her team a new interpretation for the absolute date given for the “last” ring in the Santorini branch.

The Weizmann team suggested that, while the original microCT study of the Santorini branch may have been counting real growth rings, there is a distinct possibility that the radiocarbon date obtained from the branch does not represent the date of the eruption, but rather an older date. The area the sample was taken from may have stopped growing decades before the eruption. Modeling different possible scenarios, such as non-ring-forming growth and supposing a premature end to growth in the branch, the team showed that the resulting new date ranges overlap with that of the archaeological evidence.

Determining the date of the eruption is important to archaeological research: Whether it occurred before or after 1570 BCE would have seruiys implications for other studies. This date is indeed related to the beginning of the so-called “New Kingdom” of Egypt – the period of extensive colonization and large pyramid building – and another significant signpost in the archaeological record. The original archaeological dating of the Santorini olive branch had put the eruption within the New Kingdom era; this chronological connection, or lack of connection, has significance for dating other findings in the Mediterranean region from this period.

“This is not the last word on the Santorini dating,” says Boaretto. “But it has highlighted, among other things, how we can use modern artifacts to check our dating methods, and why we need to continually return to the most basic questions. After setting the biological clock of an olive tree with radiocarbon, it is possible to better interpret a study in which the data comes from counting ancient olive tree rings.”

Boaretto’s research is supported by the head of the Helen and Martin Kimmel Center for Archaeological Science; the Dangoor Research Accelerator Mass Spectrometry Laboratory; the Instituto Serrapilheira; and Dana and Yossie Hollander. Boaretto is the incumbent of the Dangoor Chair of Archaeological Sciences.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israeli air purifiers fight Covid in 400 UK, Irish buses

Israeli air purifiers fight Covid in 400 UK, Irish buses

Abigail Klein Leichman


Aura Air devices placed in tour coaches that are transporting essential workers to and from their jobs.

A bus equipped with an Aura Air air purification system. Photo courtesy of Aura Air

Four hundred touring coaches, repurposed to transport essential workers in the United Kingdom and Ireland, have been outfitted with air filtration and disinfection devices from Israeli startup Aura Air.

The device has a pre-filter to catch large particles of dust, pollen, insects and animal hair. A patented three-layer HEPA filter catches particles as small as 0.3 microns, absorbs volatile organic compounds and bad odors, and neutralizes viruses, bacteria, fungi and mold.

It also includes an ultraviolet LED-based component, the Sterionizer, which generates positive and negative ions to purify and freshen air.

The system’s sensors and algorithms constantly monitor and analyze particles in the air as well as temperature, humidity and carbon dioxide. Passengers can view results via an app, and alerts are sent to the driver if any levels go above a certain threshold indicating a possible hazard.

In pilots of the technology at a hotel and other locations in the United States, and at Sheba Medical Center in Israel, Aura Air neutralized various viruses, including the novel coronavirus SARS-CoV-2, at a rate of 99.9%.

Aura Air devices are sold to corporate customers such as schools, train stations and offices in Israel, Europe, the United States and the Far East, as well as to individual customers through the company’s website.

Aura Air was founded by brothers Aviad and Eldar Shnaiderman and and has 14 employees. The devices are manufactured in Israel in collaboration with Beit El Industries.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com