Archive | 2022/03/15

Dr Piotr Kroll: historia Polski oraz historia Ukrainy bardzo często się przeplatały

Wyprawa kijowska: naczelny dowódca wojsk Ukraińskiej Republiki Ludowej Symon Wasylowycz Petlura (2L) i generał dywizji Wojska Polskiego Antoni Listowski (L) wśród żołnierzy polskich. 04.1920. Fot. PAP/CAF/Archiwum


Dr Piotr Kroll: historia Polski oraz historia Ukrainy bardzo często się przeplatały

Anna Kruszyńska (PAP)


Historia Polski oraz historia Ukrainy bardzo często się przeplatały. Można powiedzieć, że współpraca polsko-ukraińska sięga aż początków naszych państw – mówi PAP dr Piotr Kroll, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego.

.

Polska Agencja Prasowa: Jak daleko w głąb historii sięgają relacje polsko-ukraińskie i współpraca między oboma krajami?

Dr Piotr Kroll: Współpraca między Polską a Ukrainą sięga początków naszych państwowości, czyli Rusi Kijowskiej oraz państwa Mieszka I. Oba kraje sąsiadowały, co w naturalny sposób sprzyjało wzajemnym kontaktom i wpływom. Można zatem powiedzieć, że historia Polski oraz historia Ukrainy bardzo często się przeplatały.

Oczywiście w naszej wspólnej historii były zarówno okresy, kiedy współpracowaliśmy, ale także takie, kiedy oba kraje rywalizowały czy walczyły. To było jednak nieuniknione w sytuacji tak bliskich i naturalnych kontaktów sąsiadujących państw. Wystarczy wspomnieć najbardziej znane przykłady splatania się przyjaźni i wrogości w okresie walki obu narodów o niepodległość po zakończeniu I wojny światowej.

Oczywiście w naszej wspólnej historii były zarówno okresy, kiedy współpracowaliśmy, ale także takie, kiedy oba kraje rywalizowały czy walczyły. To było jednak nieuniknione w sytuacji tak bliskich i naturalnych kontaktów sąsiadujących państw. Wystarczy wspomnieć najbardziej znane przykłady splatania się przyjaźni i wrogości w okresie walki obu narodów o niepodległość po zakończeniu I wojny światowej. Najpierw doszło do konfliktu, bowiem ich interesy stały w sprzeczności – walki o Lwów i wschodnią część dawnej Galicji – a potem do współpracy, czego wyrazem był układ Józefa Piłsudskiego z Semenem Petlurą oraz wspólna, polsko-ukraińska, walka z Rosją sowiecką.

PAP: Powiedział pan doktor o współpracy z okresu początków państwa Piastów i Rusi Kijowskiej. Na czym wówczas polegała ta współpraca?

Dr Piotr Kroll: Między przedstawicielami polskich Piastów oraz ruskich Rurykowiczów dochodziło do częstych małżeństw, co w naturalny sposób prowadziło do współpracy między obiema dynastiami. U podstaw zawierania tych związków leżały polityczne plany i interesy poszczególnych władców, ale prowadziły one do współdziałania w imię spowinowaconych przedstawicieli drugiej stron. Wystarczy w tym kontekście chociażby wspomnieć interwencje polskich królów, Bolesława Chrobrego oraz Bolesława Śmiałego na rzecz swoich zięciów z rodu Rurykowiczów i wsparcie ich starań o zdobycie tronu kijowskiego. Oczywiście nie należy sądzić, że polscy władcy czynili to jedynie z dobroci serca, ale liczyli na to, że w efekcie ich działania doprowadzą do zacieśnienia współpracy między krajami oraz utrzymaniu dobrosąsiedzkich stosunków. Innym przykładem współpracy była pomoc, jakiej w połowie XI wieku władca Rusi, Jarosław Mądry, udzielił Kazimierzowi Odnowicielowi w powrocie na tron polski oraz w pokonaniu Miecława, władcy Mazowsza, zagrażającego jedności państwa Piastów.

Ta współpraca oparta na politycznych kalkulacjach i związkach małżeńskich między Piastami a Rurykowiczami była kontynuowana w kolejnych latach. W okresie rozbicia dzielnicowego Piastowie aktywnie wpierali Romanowiczów, czyli jedną z gałęzi rodu Rurykowiczów, władców księstwa halicko-włodzimierskiego. Obie dynastie łączył sojusz, dzięki któremu ród Romanowiczów zdobył tron halicki. Ale także w tym przypadku lata współpracy przeplatały się z czasami rywalizacji i wzajemnych konfliktów.

PAP: A jak w późniejszych okresach wyglądała ta współpraca?
.

Uznanie Polski, a później Rzeczypospolitej przez Rusinów za swoją ojczyznę sprawiło, że razem z innymi nacjami zamieszkującymi ich terytorium stawali w jej obronie.

Dr Piotr Kroll: W kolejnych stuleciach dużo się zmieniło. Za czasów Kazimierza Wielkiego część ziem ruskich została włączona do państwa polskiego. W XVI wieku, w wyniku inkorporacji Wołynia i Kijowszczyzny w dobie unii lubelskiej (1569), dołączyła do nich reszta ziem współczesnej Ukrainy. Teraz Rusi i Polacy znaleźli się w jednym państwie i, co warte podkreślenia, uważali je za swoją wspólną ojczyznę. Czego zasługą jest m.in. tolerancyjna religijna polityka władców polskich i litewskich. Dzięki temu oraz możliwości swobodnego życia w Polsce i na Litwie, Rusini czuli się obywatelami na równych prawach z innymi nacjami. Brali udział w życiu politycznym kraju, decydowali o jego losach, wybierali na elekcjach jego władców. Swobodnie rozwijała się kultura i sztuka ruska czerpiąca z dorobku własnej tradycji oraz kultury zachodniej.

Uznanie Polski, a później Rzeczypospolitej przez Rusinów za swoją ojczyznę sprawiło, że razem z innymi nacjami zamieszkującymi ich terytorium stawali w jej obronie. Dobrym tego przykładem jest bitwa pod Grunwaldem w 1410 r. Rycerstwo i bojarzy ruscy, służący pod rozkazami króla Władysława Jagiełły i księcia Witolda, wspólnie z rycerstwem polskim i wojownikami litewskimi walczyli z najgroźniejszym wtedy przeciwnikiem Polski i Litwy – Krzyżakami. I mieli swój wkład w odniesione wtedy zwycięstwo. Wielką daninę krwi zapłaciły wtedy pułki smoleńskie, złożone z ruskich bojarów i wojowników, które nie cofnęły się przed uderzeniem krzyżackim i mężnie stawiły opór wrogowi. Dodajmy, że w tamtej epoce księstwo smoleńskie uważane było za integralną część Rusi kijowskiej (podporządkowanej Litwie), a nie księstwa moskiewskiego.

W epoce nowożytnej (XVI-XVII w.) to właśnie na barki szlachty ruskiej i żołnierzy wywodzących się z ziem współczesnej Ukrainy spadł obowiązek obrony przed najazdami tatarskimi, a czasami też Imperium Osmańskiego, czyli Turcji. Obok szlachty i zawodowych żołnierzy w tych działaniach udział brali także Kozacy, wywodzący się z szeregów chłopów i mieszczan ruskich. Oni również traktowali Rzeczpospolitą jako swoją ojczyznę i ochoczo spełniali obowiązek jej obrony. Choć czasami swoimi działaniami sprowadzali na nią groźbę wojny z Turcją.

Najlepszym przykładem z tamtej epoki wspólnej obrony jest starcie Rzeczypospolitej z Turcją w 1621 r. W obozie pod Chocimiem stanęła armia polsko-litewsko-ruska i powstrzymała Turków uważanych wtedy za największe i najpotężniejsze imperium na świecie. Nie mała była w tym zasługa szlachty ruskiej służącej w armii koronnej i Kozaków. Mit wspólnej walki w obronie państwa i wiary chrześcijańskiej mocno utkwił w świadomości uczestników tych działań, mocniej wiążąc Rusinów, w tym Kozaków, z Rzecząpospolitą jako wspólną ojczyzną.

PAP: W historii Polski, a także Ukrainy, groźnym przeciwnikiem była też Rosja.

Dr Piotr Kroll: Od XV w., kiedy to doszło do pierwszej konfrontacji Litwy (będące już w unii z Polską) z Wielkim Księstwem Moskiewskiego, Rusini – poddani litewskich Jagiellonów – uczestniczyli w tych walkach. Co warte podkreślenia, niezwykle rzadkie były przypadki zdrady w szeregach ruskich i przechodzenia na stronę Moskwy. Rusini jednoznacznie opowiedzieli się po stronie litewskiej, a później Rzeczypospolitej. Jeden z najbardziej znanych dowódców ruskich przełomu XV i XVI w., kniaź Konstanty Ostrogskich, kiedy trafił do niewoli moskiewskiej, nie zważając na wspólnotę wiary, odmówił służenia księciu moskiewskiemu, dochowując wierności Litwie i jej władcom. W 1514 r. stanął na czele wielkiej armii złożonej z Rusinów, Litwinów i Polaków i pokonał wojska moskiewskie w wielkiej bitwie pod Orszą w 1514 r.

Przykładów takiej współpracy było znacznie więcej. Wszystkie nacje państwa polsko-litewskiego walczyły w jego obronie przeciwko nie tylko Moskwie, ale także przeciwko Szwedom czy wspomnianym wcześniej Turkom. Tak było w czasach wojen Stefana Batorego, licznych konfliktów z sąsiadami za rządów dynastii Wazów. Szlachta ruska i Kozacy walczyli z Moskwą w czasie Wielkiej Smuty (1604-1613), pod Smoleńskiem w 1632-1634. Rusini dochowali wierności Rzeczypospolitej w trudnych czasach potopu szwedzkiego i najazdów moskiewskich.

Okres zaborów to czas odrodzenia narodowego Ukraińców, powstanie nowoczesnego narodu, który marzył o odbudowie własnego państwa. Podobnie było w przypadku Polaków. Oba narody miały wspólnych wrogów – Rosję i Austrię, państwa w których skład wchodziły ziemie zamieszkane przez obie nacje. Ale wspólny wróg nie oznaczał współpracy. Więcej nas wtedy dzieliło, niż łączyło. Przede wszystkim stosunek do ziem ukraińskich.

Kozacy, którzy chcąc stworzyć swoje państwo z ziem ukraińskich, wiązali się sojuszami z wrogami państwa polsko-litewskiego, w 1658 r. zawarli z Rzecząpospolitą porozumienie, które przeszło do historii jako unia hadziacka – wzór gotowości obu stron do kompromisu na zasadach poszanowania swojej odmienności. Unia ta przekształcała Rzeczpospolitą w państwo złożone z trzech równoprawnych części – Korony Polskiej, Litwy i Księstwa Ruskiego. Była to doniosła decyzja pokazująca z jednej strony gotowość polskiej strony do pójścia na ustępstwa, a z drugiej – przywiązanie prawosławnych Kozaków, którzy byli z pochodzenia Rusinami, do dawnej wspólnej ojczyzny i jej kultury politycznej. Woleli być jej członkami niż poddanymi cara moskiewskiego. To, że potem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, wynikało z szeregu różnych zbiegów okoliczności. Ale pamięć o unii hadziackiej w środowisku kozackim nigdy nie zaginęła.

PAP: Czy w czasach zaborów Polacy i Ukraińcy również współpracowali i sprzeciwiali się zaborcom?

Dr Piotr Kroll: Okres zaborów to czas odrodzenia narodowego Ukraińców, powstanie nowoczesnego narodu, który marzył o odbudowie własnego państwa. Podobnie było w przypadku Polaków. Oba narody miały wspólnych wrogów – Rosję i Austrię, państwa w których skład wchodziły ziemie zamieszkane przez obie nacje. Ale wspólny wróg nie oznaczał współpracy. Więcej nas wtedy dzieliło, niż łączyło. Przede wszystkim stosunek do ziem ukraińskich. Polacy uważali bowiem, że powinni się one znaleźć w składzie odrodzonej Polski, i odmawiali Ukraińcom prawa do samostanowienia. To był niezwykle trudny dla wszystkich okres, bowiem konflikt między obydwoma narodami podsycali zaborcy. W ten sposób starali się cudzymi rękoma ukrócić narodowe aspiracje Polaków i Ukraińców. Nie brakowało jednak takich, którzy nie wahali się popierać politycznych aspiracji drugiego narodu, biorąc udział w powstaniach polskich czy ukrywając ich uczestników.

PAP: Rozmawiamy do tej pory o współpracy politycznej i militarnej. W jaki sposób to przenikanie i współpraca polsko-ukraińska widoczna jest w kulturze, w życiu intelektualnym?

Dr Piotr Kroll: Oba kraje, choć w średniowieczu należały do różnych cywilizacji – Polska do zachodniej, a Ruś do wschodniej – z powodu bliskiego sąsiedztwa i utrzymywanych związków politycznych oraz handlowych wpływały na siebie także w tym względzie. Kultury polska (zachodnia) i ruska przenikały się, zwłaszcza w obszarze położonym najbliżej granicy, czy na Rusi halickiej i w Małopolsce. Choć niewątpliwie kultura zachodnia była atrakcyjniejsza i silniej oddziaływała na Rusinów. Szczególnie było to widoczne po przyłączeniu do Polski najpierw Rusi halickiej, a później pozostałych ziem współczesnej Ukrainy. Ale i na ziemiach polskich może natrafić na przykłady wpływów ruskich w sztuce i architekturze, czego przykładem jest kaplica św. Trójcy na zamku w Lublinie.

Wpływ kultury polskiej i zachodniej na Ruś stał się silniejszy po unii lubelskiej w 1569 r. Rzeczpospolita odgrywała rolę pasu transmisyjnego kultury zachodnioeuropejskiej na tereny ukraińskie. Widać to zarówno w zachowanych do dziś na zachodniej Ukrainie zabytkach architektonicznych – zamki, pałace, miasta (np. Lwów), wznoszone na wzór sztuki zachodnioeuropejskiej, jak i w szkolnictwie. Pod wpływem rozwiązań edukacyjnych powstałych na Zachodzie w dobie reformacji i kontrreformacji prawosławni Rusini zaczęli organizować własne szkolnictwo. Szkoły organizowane w dużych ośrodkach miejskich przy cerkwiach, Akademia Ostrogska czy Kolegium Mohylańskie (jej kontynuatorem jest Uniwersytet Akademia Kijowsko-Mohylańska w Kijowie) wprowadzały program nauczania obowiązujący w gimnazjach protestanckich czy szkołach jezuickich. Celem tych działań było wychowanie młodzieży, która czułaby się częścią Rzeczypospolitej i Zachodu, a jednocześnie zachowała poczucie przynależności do prawosławnej społeczności ruskiej. Innym przykładem wzajemnych wpływów jest literatura ruska, która rozwinęła się bardzo w czasach Rzeczypospolitej (XVI-XVIII w.), m.in. pod wpływem literatury polskiej. Powstawały wtedy pisma polityczne, literatura historyczna opisująca przeszłość i współczesność Rusi, poezja łącząca w sobie zarówno wpływy ruskie, prawosławne, jak i zachodnie (przykładem może być Łazar Baranowicz, biskup prawosławny, autor wierszy, który choć w II połowie XVII w. znalazł się poza obszarem państwa polsko-litewskiego, czy na Zadnieprzu, pisał cały czas po polsku).

Świetnym przykładem oddziaływania kultury polskiej, politycznej, jest przywiązanie do niej Kozaków, nawet w czasie, kiedy nie byli oni już związani z Rzecząpospolitą. Wystarczy wspomnieć awanturę w 1654 r. w Perejasławiu (ugoda perejasławska) podczas składania przysięgi na wierność carowi przez hetmana kozackiego Bohdana Chmielnickiego. Zgodnie z tradycją wyniesioną z tradycji Rzeczypospolitej strona kozacka zażądała, aby przedstawiciel cara zaprzysiągł w jego imieniu układ wtedy zawierany. Innym przykładem są dokumenty kozackie sporządzane na Zadnieprze w czasach, gdy ono było zależne od Rosji. Ich styl oraz formuły prawne w nich użyte przypominają podobne dokumenty powstające na ziemiach Rzeczypospolitej. To pokazuje, jak silne były wpływy polskiej kultury politycznej w środowiskach ruskich, nawet jeśli znalazły się one poza granicami Rzeczypospolitej.

Naród ukraiński, mający swoją bogatą historię, kulturę i tradycję, udowodnił już nie jeden raz, że wciąż silne są w nim tendencje demokratyczne wyniesione jeszcze w czasach Rzeczypospolitej i gotowy jest do walki o demokrację i wolności obywatelskie. Wystarczy wspomnieć Pomarańczową Rewolucję czy Euromajdan. Teraz z bronią w ręku bronią integralności i suwerenności własnego państwa. Współpraca pozwoli też rozprawić się z tymi fragmentami wspólnej historii, które nas dzielą. Mam nadzieję, że w tym zakresie dojdziemy do porozumienia.

Ciekawostką niech będzie fakt, że w gronie XIX-wiecznych historyków ukraińskich, ojców ukraińskiej historiografii, możemy znaleźć dwóch wywodzących się z polskich rodzin szlacheckich osiadłych na Ukrainie – Wołodymira Antonowycza i Wiaczesława Łypynskiego. Wśród twórców uznawanych za polskich autorów również możemy znaleźć osoby, które utożsamiały się ze światem ruskim. Wystarczy wspomnieć Jana Szczęsnego Herburta, który nazywał siebie Rusinem.

PAP: A gdzie w przyszłości mogą być pola do dalszej współpracy polsko-ukraińskiej?

Dr Piotr Kroll: Oczywiście dalsza współpraca powinna rozwijać się na wszystkich polach – politycznym, gospodarczym, edukacyjnym, naukowym czy kulturalnym. Jest to wręcz nasz obowiązek, aby wzmocnić Ukraińców w ich integracji z Zachodnią Europą i przeciwstawić się polityce rosyjskiej opartej na zakłamywaniu historii, działaniach politycznych czy presji ekonomicznej i wojskowej. Naród ukraiński, mający swoją bogatą historię, kulturę i tradycję, udowodnił już nie jeden raz, że wciąż silne są w nim tendencje demokratyczne wyniesione jeszcze w czasach Rzeczypospolitej i gotowy jest do walki o demokrację i wolności obywatelskie. Wystarczy wspomnieć Pomarańczową Rewolucję czy Euromajdan. Teraz z bronią w ręku bronią integralności i suwerenności własnego państwa. Współpraca pozwoli też rozprawić się z tymi fragmentami wspólnej historii, które nas dzielą. Mam nadzieję, że w tym zakresie dojdziemy do porozumienia.

Jako naukowiec chciałbym także zwrócić uwagę na to, że dużo pól do współpracy przynosi także nauka. Na pewno trzeba i z tego korzystać. Jako historyk chciałbym powiedzieć, że jeszcze dużo wspólnych problemów historycznych mamy do zbadania i wyjaśnienia. Są wśród nich te dotyczące naszej współpracy na przestrzeni dziejów, historia i codzienność ziem ukraińskich w czasach Rzeczypospolitej, trudne sprawy związane z odradzaniem się w XIX w. ruchów niepodległościowych ukraińskich i polskich oraz kształtowaniem nowoczesnych narodów, a przede wszystkim trudne zagadnienia z okresu międzywojennego i wydarzeń z czasów II wojny światowej. To wymaga jeszcze wiele pracy, szczególnie w przypadku czasów nam najbliższych, ale bez współpracy obu środowisk naukowych wyjaśnienie tych spraw nie będzie możliwe.(PAP)


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Zelensky’s Manliness Revives a Western Ideal

Zelensky’s Manliness Revives a Western Ideal

WALLER R. NEWELL


The Ukrainian president’s heroism embodies the ancient virtues that distinguish a noble leader.
.

Ukrainian President Volodymyr Zelensky connects via live video link on a screen during the antiwar demonstration ‘Cities stand with Ukraine’ in Piazza Santa Croce in Florence, Italy, on March 12, 2022LAURA LEZZA/GETTY IMAGES

The heroic struggle of Ukrainian President Volodymyr Zelensky against the tyrant Putin’s invasion of Ukraine represents nothing less than the return of noble manliness in our era. Improbably, he rose from portraying a Ukrainian president on a hit comedy series to becoming president in real life. His dressed-down khaki jacket and T-shirt shows solidarity with ordinary Ukrainians and has an Israeli feel. Don’t do what I ask because I’m president, he says. Do it because you’re Ukrainian. Tough, flexible, and compassionate, he is open to negotiation even as he is determined to defend Ukraine to the utmost. As Russian shells rain down on Kyiv, he works openly in his presidential office, fearlessly showing everyone where he is, in marked contrast to the bloated Putin, barricaded behind his 30-foot desk surrounded by food tasters, like some Grand Vizier or Greek despot.

The idea of manly virtue has been discounted for many years now in our institutions of higher learning, frequently identified with “toxic masculinity” and other supposed threats to proper order. The caricature of manliness that our institutions now offer us is identified exclusively with barbarism and misogyny. In the film Fight Club, Tyler Durden’s choice is between being an Ikea furniture-buying denizen of 12-step programs and the Blonde Beast, as played by Brad Pitt. Faced with the choice between being a wimp and a barbarian, young men may default toward the latter. This caricature overlooks the fact that in the Western tradition, manliness was never identified with macho barbarism, but with its opposite: a balance of reason and passion, displaying courtesy, moderation, decency toward women, compassion for the oppressed, a love of higher learning and beauty, civic spiritedness in a just cause but never fanaticism, a restraint that displayed reserves of great strength. The classical standard for true manliness was still witnessed in modern democratic politics with leaders like Lincoln and Churchill. Though neither man was free of flaws, they had an inner compass that at their best moments guided what they aspired to be and how they governed. The emergence of Zelensky reminds us that such leaders can still emerge from the Western masculine ideal.

What better way, then, to examine Zelensky’s kind of manliness than by looking at Aristotle’s hierarchy of moral virtues in the Nicomachean Ethics, one of the most famous ancient guides to the nature of a noble character. Aristotle understands the virtues as ascending from the baseline traits of bodily self-control and courage, through more refined characteristics such as moderation and liberality—which require the exercise of discriminating judgment—and reaching their peak in greatness of soul or pride.

And yet there is a virtue still higher for Aristotle than pride. It is prudence, a sagacious grasp of political affairs and how to navigate their shoals so as to steer the ship of state in the direction of justice and good government. Whereas the other virtues can be practiced by a wide variety of people, prudence is the hallmark of only the most extraordinary statesmen like Pericles. As Aristotle observes in the Politics, there will never be more than “one or a few” such leaders available to the city at any given time. Moreover, whereas the other virtues can be practiced in private life, or through intermittent forays into public life, prudence can only be cultivated by one who actually governs. Unlike the other virtues, prudence is not only a virtue of character, but an intellectual virtue as well. The prudent statesman will combine the wisdom of earned experience from an immersion in the shifting currents of political affairs with a braininess that will tell him when precedent may not provide an adequate guide.

Before we proceed, we should bear in mind that Aristotle’s hierarchy of virtues is not a set of rigid absolutes, like Kant’s categorical imperative. For Aristotle, statecraft is not a realm of scientific rigor but of contingencies and probabilities. His ethics are a catalog of character traits based on the observation of citizens in everyday life. Virtue is a middle ground of conduct between extremes and can shift in either direction before tipping over. It’s a judgment call, for example, as to precisely when courage veers into the extreme of mad daring or, out of an excess of caution in responding to danger, into the opposite extreme of cowardice.

Aristotle does not envision any single person as demonstrating all of these virtues to the same extent or in exactly the same way. Nor will everyone have the same opportunity to display virtue. For example, the virtue of liberality, a mean between prodigality and stinginess, requires financial means. A billionaire who can extend financial assistance to large numbers of people has more scope to practice this virtue than a worker with a middle-class income. But the worker can practice it to a degree through a modest donation to a charity. What matters is that each of us aims for this middle ground between the extremes, exercising virtue to the extent that we can, within the circumstances in which we find ourselves.

With that in mind, we now turn to President Zelensky, whose own practice of the Aristotelian virtues presents a typically complex mixture. Temperance and courage? He displays these every day, sharing his people’s deprivation and danger. He fits Aristotle’s understanding of moderation because he can shift pragmatically in the direction required, agreeing to negotiate with Putin while pledging defiance. He is willing to work with the other democracies but will not be deterred from fighting to preserve Ukraine’s freedom—or criticizing NATO or the United States for failing to deliver MiGs. This balancing act requires tremendous steadiness, not flying off the handle, being cowed by setbacks, lashing out at subordinates, or throwing tantrums.

What about liberality? Zelensky is not especially wealthy; his route to greatness was arguably paved by the billionaire oligarch Oleg Kolomoisky, a notably immoderate character who aired his television show and then paid for his presidential run before frightening his fellow oligarchs badly enough that they teamed up to throw him out of the country, allowing Zelensky to be his own man and to win the trust of his fellow Ukrainians. Whatever his faults, and they appear to be many, Kolomoisky also built schools and community centers. Zelensky cannot. But he has given his own money in the past to support Ukraine’s army in the civil war in the East, and by drumming up foreign aid and humanitarian relief in the current crisis, he is practicing liberality. After victory, Zelensky will doubtless display it on an even larger scale in finding the resources to rebuild Ukraine’s devastated cities.

It is abundantly clear that Zelensky possesses Aristotle’s crowning virtue of greatness of soul. According to Aristotle, only grave national peril brings out the best in such men. In ordinary times, the chores of daily governing, tax policy, and so on may bore them. This was certainly true of Lincoln and Churchill, whose political careers, had they not been summoned to wartime leadership on behalf of a just cause, might have well been forgotten. Lincoln was widely viewed as an opportunist and a waffler over slavery; Churchill was seen as disloyal for switching parties and had to live down the disaster of Gallipoli.

Zelensky displays a similar pattern. Before Putin’s invasion, his popularity was in decline. There were grumblings about his offshore holdings, and his efforts to erase government corruption were only a mixed success. But like Lincoln and Churchill, he rose to meet an occasion that demanded every ounce of his character, convictions, and intelligence.

That brings us to Aristotle’s crowning virtue of prudence, a mixture of experience, steadfastness, and intelligence. Like Lincoln and Churchill, Zelensky has displayed it abundantly since Putin’s invasion. Rarely within living memory has a democratic leader had so many bombs to juggle in midair, so many corners to dodge around, so many conflicting agendas to address simultaneously. He expresses gratitude for the assistance NATO has given Ukraine, but calmly and intransigently tells them when it is not enough. He is open to negotiation but refuses any talk of surrender. He denies Putin not only eastern Ukraine but insists on the restoration of Crimea as well. All the while he shares his people’s suffering and thereby encourages them to hold on. Next to him, the leaders of much more imposing Western powers with much longer histories as far larger economies and armies look small.

Harriet Beecher Stowe remarked after meeting Lincoln that the reason he was always willing to listen to advice was that he had an inner character like “a wire cable”—flexible on tactics, but unshakable about the final goal. When the Athenian people panicked over how badly the war with Sparta was going and turned on Pericles, he calmly told them that while they changed from day to day, he remained always the same. While Zelensky’s career in public life had not been lengthy when he was plunged into the crisis of the invasion, he has found within himself this same combination of experience, flexibility, and intellectual firmness.

Aristotle also says that the best ruler must master the art of rhetoric so as to inspire his fellow citizens to act justly, although be ready to use force if noble rhetoric fails. Not only is Zelensky a fine orator, but he has extended the reach of his message through modern communications technology, addressing legislatures around the world on Zoom. It does not hurt that (like Ronald Reagan) he comes from a background as an entertainer, and so he is adept at shaping an audience. Depending on what the occasion calls for, he can be eloquent, drawing on Churchill’s Never Surrender speech before the U.K. Parliament, or he can be blunt with an undertone of mordant humor, responding to NATO shilly-shallying about where fighter jets should be sent from: “This isn’t pingpong.” He reached under the wire of Putin’s dictatorship to speak movingly to the Russian people, assuring them that Ukraine’s battle was not with them, magnanimous even to the foe. A master of rhetoric, he is also aware of the limits of rhetorical persuasion. Sometimes brute force is necessary against both the enemy and also, regrettably, some of his own people, as when he declared martial law across Ukraine.

We cannot know what the outcome of Zelensky’s stirring defense of his country against Putin’s aggression will be, or how long he will be able to hold on in Kyiv. What is clear is that Zelensky is the living embodiment at this moment of the ancient virtues prescribed by Aristotle. Manly virtue still exists, and Zelensky has reminded us of its true meaning.


Waller R. Newell is Professor of Political Science and Philosophy and co-founder of the College of the Humanities at Carleton University in Ottawa, Canada. He is the author of Tyrants: Power, Injustice and Terror (2019) and Tyranny and Revolution: Rousseau to Heidegger, which will be published in spring 2022.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Palestinian Wedding: ‘Harden Your Heart, Oh Putin; Increase Your Attacks… Banish [Ukrainians] To Palestine And We Will Marry Ukrainian Women…

Palestinian Wedding: ‘Harden Your Heart, Oh Putin; Increase Your Attacks… Banish [Ukrainians] To Palestine And We Will Marry Ukrainian Women…


A song performed at a Palestinian wedding called on Russian President Vladimir Putin to increase attacks against Ukraine and on China to invade Taiwan. One of the singers asked Putin to banish the Ukrainians to Palestine so Palestinians can marry Ukrainian women. He added that China should invade Taiwan so “we will smash the nose of the Americans,” who manufacture Israeli airplanes. A video of the performance by singers Mohammed Arani and Suhaib Al-Jamma’ini was posted on various online Palestinian sources on March 4, 2022.
Wedding singer Mohammed Arani: “Harden your heart, oh Putin. Increase your attacks. Banish them to Palestine and we will marry Ukrainian women.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com