Archive | 2024/01/26

Duda nie pozwoli mianować nowego ambasadora w Brukseli. Ale rząd może ściągnąć starego na konsultacje i wyznaczyć “pełniącego obowiązki”

Adam Michnik. (Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl)


Duda nie pozwoli mianować nowego ambasadora w Brukseli. Ale rząd może ściągnąć starego na konsultacje i wyznaczyć “pełniącego obowiązki”

Irena Grudzińska-Gross


Redaktor naczelny “Wyborczej”: Im bardziej stabilne będzie poparcie dla PiS, tym większa będzie stabilność koalicji rządzącej.

Z Adamem Michnikiem rozmawia Irena Grudzińska-Gross*


Irena Grudzińska-Gross: Zaczyna się nowy rok, mamy w Polsce nowy rząd koalicyjny, ale nie widać, żeby PiS pogodził się z przegraną.

Adam Michnik: Bardzo trudno jest przyznać się do porażki, kiedy się jest przekonanym, że się będzie rządzić do końca świata.

Teraz znów wychodzi ich arogancja, megalomania i brak wyobraźni. PiS jako ugrupowanie miało bardzo dobry wyborczy wynik, aż ponad 35 procent głosów, choć po tym, co narobili, nie powinni mieć jednej piątej tych głosów.

Ale rezultat tych wyborów jest przejrzysty – dostali czerwoną kartkę. Lecz to jest dopiero początek jazdy, bo będą próbowali rozkołysać tę łódkę, żeby przewrócić nowy rząd. Wszystko zależy od tego, na ile ten rząd potrafi zmienić Polskę i przekonać do siebie część elektoratu PiS. W tym sensie można powiedzieć, że najgorsze za nami, a najtrudniejsze przed nami.

Czy obecne przejęcie władzy różni się od tego z 1989 roku?

– Zasadniczo. Wtedy ład się walił, to był moment konstytucyjny, historyczny. Na czele komunistycznej dyktatury stali ludzie, którzy wiedzieli, że projekt socjalizmu czy komunizmu przegrał. Zastanawiali się, jak znaleźć dla siebie miejsce w nowej rzeczywistości i byli gotowi respektować reguły gry. Ówczesny prezydent Jaruzelski był w pełni lojalny wobec rządu Mazowieckiego. Natomiast Duda – czyli Kaczyński – jest w pełni nielojalny w stosunku do nowego rządu, choć ten ma mandat od społeczeństwa. Tamci chcieli porozumienia, a ci nie chcą. Tamci się chcieli odnaleźć w nowej rzeczywistości, ci ją kontestują. Ma być tak, jak było.

Na czym polega „to, co najtrudniejsze, przed nami”?

– Obóz Kaczyńskiego miał dwa scenariusze. Pierwszy – że wygrają i wtedy wszystko będzie po ich myśli. A drugi – na wypadek, gdyby przegrali – tak zaminować teren, żeby nie pozwolić zwycięzcom rządzić. Żeby zatrzymać w swoich rękach publiczne media, wymiar sprawiedliwości, służby specjalne, urzędy fiskalne. Zmienili ustawodawstwo i mają swojego prezydenta. Trybunał Konstytucyjny całkowicie należy do nich.

W tej sytuacji nowa władza musi tak rządzić, żeby uniknąć weta prezydenta Dudy. Każda zmiana musi polegać na obchodzeniu tego ustawodawstwa, co nie znaczy – na jego łamaniu. Na przykład: wszystkie nominacje do instytucji europejskich ma wyznaczać prezydent. Nowy rząd mówi tak: my nie możemy nominować nowego ambasadora do Brukseli, ale możemy ambasadora ściągnąć na konsultacje do Warszawy i wyznaczyć kogoś, kto będzie „pełniącym obowiązki”. Innej rady nie ma.

Słowem, to będzie bardzo ważny rok odzyskiwania instytucji i państwa dla demokracji.

Jak stanowczo prezydent Andrzej Duda będzie utrudniał pracę nowego rządu?

– Należę do ludzi, którzy prezydenta Dudy poważnie nie traktują. Mam taki do niego stosunek jak jego promotor pracy doktorskiej – sceptyczno-ironiczny. Tak długo, jak Kaczyński będzie niekwestionowanym liderem PiS, Duda będzie robił to, co Kaczyński zechce.

Jego interwencje w obronie starego zespołu telewizji państwowej były niepoważne, szczególnie że już można porównać wiadomości, jak teraz wyglądają, do tych za czasów PiS. One wcale nie są prorządowe, to są uczciwe programy informacyjne. A przedtem to była stalinowsko-goebbelsowska propaganda, tego nie można było oglądać.

Jego poparcie dla byłych posłów Kamińskiego i Wąsika też jest niepoważne. Zostali skazani na dwa lata przez praworządny sąd. Duda ich ułaskawił w 2015 roku, ale nie byli jeszcze skazani. To tak, jakby komuś dać rozwód, zanim się ożenił.

W PiS liczyli, że liberałowie będą miękcy – „dostał wyrok, ale go przecież nie posadzą”. Tymczasem zobaczyli, że rząd idzie na ostro. Duda chciał ich przechować w Pałacu Prezydenckim, bo tam policja nie wejdzie. Tymczasem weszła i zgodnie z prawem zawiozła ich do więzienia. Pokazała, że prawo obowiązuje.

Czy nowy rząd ma szansę na stabilność? Przecież partie koalicji różnią się między sobą na przykład stosunkiem do aborcji czy Kościoła.

– Na pytanie o stabilność nie ma prostej odpowiedzi. Paradoks polega na tym, że im bardziej stabilne będzie poparcie dla PiS, tym większa będzie wewnętrzna stabilność koalicji rządzącej. Na razie koalicja nie robi istotnych błędów, oni zrozumieli, że są na siebie skazani, że jeśli jeden drugiemu będzie chciał podstawić nogę, to podstawi ją sobie samemu.

Tradycyjne pojęcia lewica i prawica mają znaczenie, jeśli chodzi o wizję świata, tymczasem w tych wyborach to nie był spór o podatki, o socjalne przywileje. To był spór o kształt państwa, o miejsce Polski w Europie, co jest ze sobą związane. Republika znalazła się w kryzysie i republiki się broni. To jest wspólne wszystkim członkom koalicji.

Aborcja nie była tematem porozumienia koalicyjnego, ale nie dzieli tego rządu. Jest w koalicji skrzydło antypisowskiego konserwatyzmu obyczajowego: to jest przede wszystkim PSL i tendencja w Trzeciej Drodze. Tusk uważa, że trzeba złagodzić prawo aborcyjne, jego koalicja przygotuje projekt i postawi w Sejmie. Nie wiadomo, czy przejdzie, ale Tusk dotrzyma swoich zobowiązań wyborczych. Jeśli nie przejdzie, PSL zgodzi się na referendum.

Co prawda PiS twierdzi, że wartości się nie poddaje referendum, ale tu przecież nie chodzi o wartości, tylko o rozwiązania prawne. W każdym razie jest postęp, koalicja już się opowiada za związkami partnerskimi, a to jest sprawa nowa.

A jakie są inne zbieżności polityczne w rządzącej koalicji?

– Polityka PiS była taka jak Orbána, różniła się tylko stosunkiem do Ukrainy. Zaskoczeniem dla mnie było to, że wszystkie ugrupowania w Polsce poza skrajną prawicą były proukraińskie. Cała siła propagandy putinowskiej jest skierowana przeciwko Ukrainie i teza skrajnej prawicy polskiej „zatrzymać ukrainizację Polski” jest kalką retoryki propagandy Putina. Tymczasem zakorzeniony uraz antyrosyjski okazał się silniejszy od kompleksu antyukraińskiego. Tu jest jednomyślność. A jeśli chodzi o wszystko inne, to się dopiero klei.

Platforma to było zawsze środowisko liberalno-konserwatywno-centrowe; teraz zrozumiano, że twardy rynkowy liberalizm prowadzi do klęski wyborczej. Z drugiej strony jest duże parcie, zwłaszcza młodszych pokoleń, na opcję proeuropejską, prozachodnią i liberalno-obyczajową – sprawa aborcji, marihuana. W rządzącej koalicji są grupy konserwatywno-katolickie, ale nawet dla tych ludzi opór przeciwko PiS-owskiej dewastacji państwa prawa był ważniejszy niż przestrogi niejednego biskupa, który ostrzegał, żeby nie głosować na koalicję, bo to deprawacja. Na razie są podstawy do ostrożnego optymizmu.

À propos biskupów – jaka była rola Kościoła w tych wyborach?

– Żadna. Kościół był bardzo ostrożny. Już się sparzył na polityce, jego autorytet nie jest taki jak kiedyś. Oczywiście na prowincji przeważały w Kościele sympatie do PiS, ale to nie było jednoznaczne wezwanie do głosowania, Kościół był podzielony.

Jaka jest dziś rola i sytuacja mediów państwowych i „Wyborczej”?

– W „Wyborczej” mieliśmy bardzo klarowną pozycję, byliśmy przez cały czas antypisowscy. Nie mamy jednoznacznej platformy politycznej, z pewnością nasi dziennikarze rozmaicie głosowali, ale wspólne było jedno: bronimy republiki. Ta linia polityczna dziś w Polsce zwyciężyła, to słychać w tym, co mówi premier, ministrowie – to jest wspólny nam wszystkim język demokracji.

Czy teraz sytuacja ekonomiczna „Wyborczej” się polepszy? Skończy się przecież bojkot reklamowy ze strony instytucji państwowych.

– Nie wiem, czy się polepszy. Bojkot się skończy, skończą się dofinansowania drobnych propisowskich gazet, na pewno nie będziemy ganiani po sądach, jak to dotychczas było. Na pewno ważniejsze będzie to, co mamy do powiedzenia, niż w innych czasach. No ale rola gazet będzie maleć, tak jest wszędzie, podstawowym źródłem informacji staje się internet.

Wiele zależy też od tego, jaka będzie sytuacja w świecie, co będzie na Wschodzie, w innych krajach europejskich, jak wypadną wybory europejskie, wreszcie to, co nas niesłychanie niepokoi, jaka będzie przyszłość w Rosji i w Stanach. Bo jeśli Trump wygra, to przewraca świat do góry nogami.

Ostatnio miała miejsce cała seria publicznych aktów antysemickich. Mam na myśli spalenie przez posła Grzegorza Brauna świecznika chanukowego w Sejmie. W „Wyborczej” Witold Mrozek napisał, że dzięki między innymi działaniom ojca Rydzyka w Polsce antysemityzm z marginesu przeszedł do mainstreamu.

– Ja bym tak nie powiedział. Jeśli antysemityzm przeszedł do mainstreamu, to już parę lat temu. Powiedziałbym, że jest na odwrót. Rzeczywiście to, co się stało z Braunem, a przedtem podczas Marszu Niepodległości w Kaliszu w 2021 roku, nie pozwala na twierdzenie, że w Polsce nie ma antysemityzmu. Zresztą nie ma takiego kraju, żeby nie było w nim antysemityzmu. Ale faktem jest, że to były pierwsze polskie wybory, gdzie karta antysemicka nie była w grze.

Od 1989 roku zawsze taka karta się pojawiała. Tym razem tego wcale nie było. Nawet ze strony Konfederacji, swojego Brauna schowali na czas wyborów, postawili młodych, inteligentnych ludzi, którzy mówili o podatkach. Antyniemieckość tak, ale antysemityzm był schowany.

Myślę, że antysemityzm w ogóle przestanie być ważny, pozostanie ważny dla marginesu, który wierzy, że Żydzi światem rządzą. Chyba że wpadniemy w sytuację głębokiego kryzysu, to wtedy może się okazać, że najniebezpieczniejsi są liberałowie, którzy będą nam kazać zamiast mięsa jeść robaki i którzy uczą dzieci, jak się masturbować. Ale dzisiaj to nie jest ważne.

Głupota jest nieśmiertelna, ale gdy czytam niektóre wystąpienia Trumpa, to nie mam żadnych kompleksów. Gdyby polski kandydat na prezydenta mówił takie głupoty, to zaraz by z wyborów wypadł.

Istnieje takie niebezpieczeństwo, że po najbliższych wyborach do Unii Europejskiej dominować tam będzie prawica.

– Jeżeli tak się stanie, będziemy rozmawiać na inne tematy i z innego miejsca (śmiech). Ale nie da się ukryć, że problem istnieje. Źle wypadły wybory na Słowacji, w Holandii; populiści byli w Europie marginesem a teraz stali się mainstreamem. Polskie wybory mają olbrzymią wartość, bo zahamowały putinizację Polski, to, co się nazywa wprowadzeniem modelu autorytarnego, demokraturą, pełzającym zamachem stanu zmieniającym istotę państwa. Amerykanie znają to z rządów Trumpa. Polska pokazała, że można to zatrzymać, co jest szczególnie ważne właśnie w kontekście europejskim.

Ale wspomniany Orbán jest coraz silniejszy, teraz to ważny rozgrywający.

– Jako blokujący, bo ciągle jeszcze jest w UE prawo weta. Ale tak, jego przypadek jest straszny. Nie wiem, z kim go porównać, może z Ortegą z Nikaragui. Żeby przejść taką drogę od ulubieńca liberałów do kryptofaszyzmu! Ale co jest ciekawe, nie ma w nim miejsca na antysemityzm.

Przecież on ciągle mówi o Sorosie jako panującym nad światem Żydzie!

– Orbánowi nie przeszkadza Żyd, jeśli jest za Orbánem. Jemu przeszkadza liberał. On nie uprawia polityki antysemickiej, nie ma na Węgrzech posunięć, które dyskryminują Żydów. Rehabilitacja admirała Horthy’ego, nawiązanie do starej prawicy lat wojny to jest oko puszczone w stronę starego elektoratu, znak rozpoznawczy prawicy. To się pojawia, kiedy chodzi o zademonstrowanie własnej prawicowej tożsamości. Pod tym względem Orbán jest podobny do Kaczyńskiego, to jest cynizm, to jest gra.

To znaczy, że oddzielasz postawę osobistą Orbána od jego polityki? W antysemickiej polityce nie ma znaczenia, czy ma źródło w cynizmie, czy w przekonaniach.

– Polityka historyczna Orbána rehabilituje tradycję historyczną węgierskiej prawicy i ona ma elementy antysemityzmu. Dla węgierskich Żydów, którzy mają w pamięci to, co wyrabiał węgierski antysemityzm podczas wojny, to oczywiście traumatyczne, tak samo jest w Polsce. Ale nie ma przecież żadnych rozwiązań instytucjonalnych, kampanii przeciwko Żydom jako Żydom. To jest kampania przeciwko liberałom. Z tego punktu widzenia, gdyby Soros był czystym Węgrem, byłby takim samym Żydem.

Teraz to jasno widać w sprawie Gazy. Nie trzeba być antysemitą, żeby krytykować Netanjahu i być filosemitą, żeby potępiać Hamas. To może iść w parze, ale nie musi.

Tak, Netanjahu jest w sojuszu z antysemitami takimi jak Orbán czy Kaczyński.

– Kaczyński też nie jest antysemitą i nigdy nie był. On był przeciwko szeroko rozumianemu liberalizmowi i w tym widział zagrożenie dla tożsamości polskiej. Ale na przykład Bronisław Wildstein świetnie działa w tych kręgach i nie on jeden. To nie jest antysemityzm, to jest antyliberalizm, antyinteligenckość. I z tego punktu widzenia Kaczyńskiemu jest wszystko jedno, czy ma do czynienia z Kuroniem, czy z Michnikiem, my jesteśmy jeden diabeł, choć mamy inne pochodzenie.

Czy wybory w Polsce, choć tak ważne, były odwróceniem trendu prawicowego, który widzimy w świecie?

– Nie, są zatrzymaniem, a nie odwróceniem, to nie jest to samo.

Polska jest podzielona. Przyszło nowe pokolenie, postawiona została ostro sprawa praw kobiet, dlatego była tak niesłychanie wysoka frekwencja, o 13 procent wyższa niż w poprzednich wyborach. Tego się nikt nie spodziewał, PiS też nie, oni byli nastawieni na niższą frekwencję, która by im dała zwycięstwo.

No i dodać tu trzeba wynik wyborczy Trzeciej Drogi, dziś członka rządzącej koalicji. Bałem się, że oni nie osiągną progu 8 procent. Wtedy nie weszliby do sejmu i PiS by rządził. Tymczasem dostali ponad 14 procent. Tendencja populistyczna została zatrzymana, ale nie odwrócona. To też jest to najtrudniejsze przed nami.

A jak widzisz przyszłość wojny w Ukrainie?

– Trudno przewidzieć, co będzie z tą wojną. Wszystko zależy od prawicy w USA. Nie wiadomo, czy bardziej im chodzi o dokopanie Rosji, czy Bidenowi. Dopóki to była prawica typu Bush, McCain czy Romney, choć się z nimi nie zgadzałem, wiedziałem, że mieszkamy w tym samym domu. Trump opętał Partię Republikańską. Przestali racjonalnie myśleć, rozumieć świat.

Ukraina to otwarta rana. Teraz jest sytuacja pata, kremlowscy liberałowie nawołują do rozmów pokojowych, zatwierdzenia status quo. Ale Ukraina nie ma wyjścia. Gra o swoją przyszłość i się nie cofnie. I o naszą przyszłość. Bo kiedy Zełenski mówi, że oni walczą w obronie świata, mówi prawdę. Oni walczą też w obronie Polski.

Wspomniałem już, że są w Polsce grupy, które dzięki rosyjskim pieniądzom karmią się konfliktem polsko-ukraińskim w czasie wojny, resentymentem w sprawie byłych polskich miast, w sprawie Lwowa. Ale tego nie ma w mainstreamie. Z tym nie można wyjść, tak samo jak z antysemityzmem. Co ci w duszy gra, to inna sprawa, ale publicznie obowiązuje w tej sprawie jednomyślność.

Putin proponuje rozmowy, ale na swoich warunkach. I zaostrza politykę wewnętrzną, zesłał Nawalnego na daleką Syberię.

– Tak, to jest okrutne. Ale po Putinie niczego innego się nie spodziewałem. On się już zbliża do tego, że można go nazwać faszystą. Jeszcze nie nazistą – ale tak jak Żydom kazano nosić żółtą gwiazdę, tak krytyków wojny w Rosji wpisuje się na listę agentów obcego państwa. Mam rosyjskie wydanie książki Dmitrija Bykowa, a na niej nadruk „innostrajny agient”. Na tym tle mój kraj to brytyjska demokracja!

No i jest jeszcze wojna Izrael-Hamas…

– Staję wobec tej sprawy zupełnie bezradnie, czuję się bezsilny. Patrzę na to z przerażeniem. Za długo żyję, żeby nie rozumieć, czym musiała być dla Izraela inwazja Hamasu 7 października. Nie umiem sobie wyobrazić, jak by to wyglądało, gdyby do Warszawy przyjechała taka horda, zabijała na prawo i na lewo.

Natomiast jak widzę, że Gaza jest traktowana tak jak Warszawa przez Niemców po powstaniu warszawskim, to nie wiem, co o tym myśleć. Rozumiem Palestyńczyków, że się karmią nienawiścią, bo na ich oczach mordują ich bliskich, nie hamasowców, ale stolarza, szewca piekarza, aptekarza. Z drugiej strony rozumiem Izraelczyków, którzy pytają: po co mamy państwo, skoro nas wolno napadać, mordować, brać zakładników. Rozkładam ręce.

A Iran gotów jest walczyć z Izraelem do ostatniego Palestyńczyka.

Na zdrowy rozum, oczywiście nie na dzisiaj, powinno być rozwiązanie dwupaństwowe. Wspólne państwo jest niemożliwe, Izrael nigdy na to nie pójdzie, przynajmniej przez najbliższe 50 lat. Oni chcą mieć żydowskie państwo. Skoro tak, to nie wiadomo, co robić. Zwłaszcza że Netanjahu, sądząc po tym, co chciał zrobić z władzą sądową, to dla mnie żydowski Orbán.

Mimo Gazy i Putina może masz jednak jakieś chociaż trochę optymistyczne przewidywania na nowy rok?

– W 1989 roku wielka zmiana, domino zaczęło się od Polski. To był pierwszy kraj, w którym komuniści siedli do negocjacji z opozycją. I potem już poszło – Niemcy, Bułgaria, Węgry, Rumunia, Albania. A to nie był jedyny możliwy scenariusz. 4 czerwca w Polsce komuniści oddali władzę, ale to nie była pierwsza wiadomość w światowych mediach.

Tak, pierwszą wiadomością był Tienanmen – masakra na głównym placu Pekinu.

– Właśnie. Były więc różne scenariusze, Polska pokazuje dobre możliwości, szansę realizacji dobrych scenariuszy. I ja w te scenariusze wierzę. Ale żeby je zrealizować, trzeba się zabrać do pracy. Nie poddawać się, uparcie robić swoje. My w Polsce pokazaliśmy, że to możliwe.


Copyright: Project Syndicate, 2024, www.project-syndicate.org

Irena Grudzińska-Gross – ur w 1946 r., historyczka, publicystka, wykładowczyni na Uniwersytecie Princeton. Studiowała w Warszawie, Rzymie i Nowym Jorku, gdzie zrobiła doktorat z romanistyki w roku 1982 na Columbia University. W latach 1998-2003 była odpowiedzialna za program dla Europy Środkowo-Wschodniej przy Fundacji Forda. Autorka książek „Piętno rewolucji. Custine, Tocqueville i wyobraźnia romantyczna”, „Miłosz i Brodski. Pole magnetyczne”, współautorka – z Janem Tomaszem Grossem – wyboru wspomnień „W czterdziestym nas matko na Sibir zesłali… Polska a Rosja 1939-1942″ i głośnych „Złotych żniw”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


The UN is a morally decayed institution paving the way for another Holocaust – opinion

The UN is a morally decayed institution paving the way for another Holocaust – opinion

MICAH LAKIN AVNI


The UN has deviated from its vision and betrayed its founding principles. It has become a stage for dictators and despots who want to expand their power and influence

,

UNITED NATIONS Secretary-General Antonio Guterres

After Hamas terrorists brutally murdered my father eight years ago, I spoke at the United Nations Human Rights Council (UNHRC) on the dangers of Palestinian incitement to terror. What I witnessed there was shocking and appalling.

I heard dozens of countries attacking Israel with baseless accusations and hateful rhetoric. The blatant antisemitism was horrifying, pure evil. I felt like I was in a nightmare. As I left the United Nations, I was invited to speak at a pro-Israel rally. The first words that came out of my mouth were “We survived Auschwitz as a people, and in there, they are laying the ideological train tracks to put us back in, that’s what’s going on, and that’s what’s been going on for years and years.”

Israel’s “trial” at the International Court of Justice is another painful reminder of this.

The UN was established in 1945 with a noble vision: to ensure international peace and security, foster cooperation and dialogue among nations, and protect human rights and dignity for all people.

Yet, over the years, the UN has deviated from its vision and betrayed its founding principles. It has become a stage for dictators and despots who want to expand their power and influence in the world and undermine true democracies.

The UN has lost its moral authority and credibility and has turned into a hindrance and a burden for the progress of peace, justice, and freedom. On a practical level, it has failed to achieve its goals, as evidenced by the long list of wars and genocides that it could not prevent. If the UN were a business, it would have gone bankrupt long ago; if it were a country, it would have faced a revolution. Sadly, the UN is a complex institution that survives on inertia and the illusion of its founding dream, so it persists.

A PROTEST against the sexual violence committed in the October 7 massacre – and the international silence afterward – takes place outside UN Headquarters in New York City earlier this month. (credit: YAKOV BINYAMIN/FLASH 90)

UN hypocrisy on Iran

One of the most glaring examples of the UN’s moral decay is the recent appointment of Iran as the president of the Conference of Democracy, a body that is supposed to promote democratic values and practices around the world. This is not the first time that the UN has given a platform and a voice to tyrants and dictators while silencing and marginalizing the voices of the oppressed and the persecuted.

The UN’s moral bankruptcy was also evident in its 2018 decision to appoint Iran as the vice-chair of the UN Committee on the Elimination of Discrimination against Women. Moreover, some of the most notorious women’s rights abusers, such as Iran, Yemen, and Afghanistan, have been chosen or assigned to participate in various UN bodies and committees that are tasked with protecting women’s rights, such as the Commission on the Status of Women, the Human Rights Council, and the Committee on the Elimination of Discrimination against Women.

A protest against the sexual violence committed in the October 7 massacre and the international silence takes place outside the UN headquarters in New York City earlier this month. (credit: YAKOV BINYAMIN/FLASH 90)

FINALLY, THE UN’s bias and hypocrisy are most evident in the disproportionate and unfair treatment of Israel by the UNHRC, a body that is supposed to protect and promote human rights around the world. The UNHRC has adopted more resolutions against Israel than against any other country in the world – and has singled out Israel as the only country subject to a permanent agenda item.

Failing to prevent war

The UN is not only morally bankrupt but also utterly ineffective in fulfilling its mission. Since its creation, it has failed to prevent 478 wars that have ravaged the world in the last 76 years. Many of these wars have been catastrophic, killing over a million people each, such as the Second Congo War, the Soviet-Afghan wars, the Bangladesh Civil War, the Nigerian Civil War, the Vietnam War, the Korean War, and the Second Sudanese Civil War.

It has also betrayed its responsibility to protect the victims of genocide and human rights violations. It has turned a blind eye or minimized the horrors and crimes perpetrated by countries like China, North Korea, Iran, and Venezuela, and the agony and displacement of millions of people in places like Rwanda, Darfur, Syria, and Myanmar.

The UN has failed to live up to its noble goals of maintaining peace and security, protecting human rights, and fostering cooperation among nations. Instead, it has become a platform for demonizing and delegitimizing Israel, the only democracy in the Middle East, and undermining Western civilization and the free world. Israel, as a proud and sovereign nation, should not tolerate the UN’s double standards and discrimination.

We cannot sit by idly while the UN paves the way for another Holocaust. 

It is time for Israel, a vibrant and resilient democracy, to withdraw from the UN and lead an initiative to create a new institution with other democracies that share our values and vision. Israel has an opportunity to fulfill its biblical mission as a “light unto the nations” and lead the way for a new and values-based international forum that promotes democracy and real human rights.

Some might argue that leaving the UN would isolate Israel from the international community and expose it to its enemies. They might also say that Israel relies on the UN’s recognition of our sovereignty and legitimacy. 

However, I believe that Israel’s standing in the world is based on our shared values with Western democracies, especially the United States, and not the endorsement of Iran, North Korea, Qatar, and other rogue states. Without the US veto in the UN, the organization would have tried to annihilate Israel long ago.

Others might say that leading a new international order would be unrealistic and impractical for Israel since we are a small and relatively young country, with limited resources and capabilities. But my parents taught me that you don’t have to be big or powerful to do the right thing, you just need to be resolute in your moral conviction. When you do the right thing, people will follow you. 

Israel has proven time and again that it can overcome any challenge and achieve any goal, with courage, innovation, and faith. 

Israel can and should lead the way for a better world.


The writer is an Israeli attorney, activist, and businessman.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


January 2024 European Jewish Association Delegation to Auschwitz

January 2024 European Jewish Association Delegation to Auschwitz

European Jewish Association



Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com