Archive | March 2025

Reżim Iranu: Dlaczego dyplomacja i układy zawsze zawodzą

Mimo przetrwania prezydentur wielu amerykańskich przywódców — od Jimmy’ego Cartera po Joe Bidena — reżim irański nigdy nie złagodził wrogości. Jego przywódcy i zwolennicy nadal skandują “Śmierć Ameryce” i “Śmierć Izraelowi”. Jego Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej i milicje zastępcze atakują interesy USA i rozszerzają wpływy nie tylko na Bliski Wschód, ale głęboko w Ameryce Łacińskiej. Nieznośną rzeczywistością jest to, że każda próba pojednania lub zaangażowania wydaje się jedynie jeszcze bardziej ośmielać reżim irański. Na zdjęciu: najwyższy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei przysięga “Śmierć Ameryce” w telewizyjnym wystąpieniu w listopadzie 2022 r. (Źródło zdjęcia: MEMRI)


Reżim Iranu: Dlaczego dyplomacja i układy zawsze zawodzą

Majid Rafizadeh
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Przez ponad czterdzieści lat niektórzy decydenci w Stanach Zjednoczonych i na Zachodzie trzymali się przekonania, że reżim Iranu można przekonać do współpracy przez zaangażowanie dyplomatyczne, zachęty ekonomiczne lub umowy strategiczne. Kierowane tym uporczywym złudzeniem różne administracje USA prowadziły negocjacje, znosiły sankcje, obdarowały Iran gotówką i oferowały mu reintegrację z globalnym systemem finansowym — wszystko w nadziei, że takie gesty zachęcą do umiarkowania.

Jednakże działania reżimu wielokrotnie dowodziły czegoś przeciwnego. Niezależnie od strategii zastosowanych w celu zaangażowania go, reżim Iranu pozostaje nieugięcie wrogi Stanom Zjednoczonym, Izraelowi i szerszemu światu zachodniemu.

Powód? Reżim Iranu nie rządzi za pomocą zachodniej, racjonalnej sztuki rządzenia, gdzie interesy narodowe dyktują zmiany polityki w odpowiedzi na bodźce. Zamiast tego Islamska Republika Iranu jest państwem rewolucyjnym, głęboko oddanym misji ideologicznej, która wykracza poza konwencjonalną dyplomację. Jego podstawowa tożsamość jest zakorzeniona w antyamerykanizmie, antysemityzmie i dążeniu do eksportowania rewolucyjnych ideałów na cały świat.

Ta ideologiczna podstawa nie jest po prostu jakąś poddającą się negocjacjom polityką, ale niezachwianym filarem istnienia reżimu. Gdyby Republika Islamska porzuciła te zasady, nie tylko zmieniłaby swoją politykę zagraniczną — rozmontowałaby własną tożsamość. Reżim nie może i nie porzuci swojej wrogości wobec Stanów Zjednoczonych i Izraela; porzucenie jej pozbawiłoby go tej samej ideologii, która uzasadnia jego rządy.

Mimo przetrwania prezydentur wielu amerykańskich przywódców — od Jimmy’ego Cartera po Joe Bidena — reżim irański nigdy nie złagodził swojej wrogości. Jego przywódcy i zwolennicy nadal skandują “Śmierć Ameryce” i “Śmierć Izraelowi“. Jego Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej i milicje zastępcze atakują interesy USA i rozszerzają swoje wpływy nie tylko na Bliski Wschód, ale głęboko w Ameryce Łacińskiej. Nieznośną rzeczywistością jest to, że każda próba pojednania lub zaangażowania wydaje się jedynie jeszcze bardziej ośmielać reżim irański. Ostatnie dziesięciolecia powinny wystarczyć, aby położyć kres wszelkim złudzeniom, że reżim irański jest skłonny choćby rozważyć zmianę — jednak niektórzy na Zachodzie wydają się namiętnie uzależnieni od swoich miraży i błędów.

Od momentu ustanowienia Islamskiej Republiki Iranu w 1979 r. rządy zachodnie działały w oparciu o założenie, że na Iran, podobnie jak na inne państwa, można wpływać za pomocą dyplomacji i hojności. Marzeniem Zachodu było, że korzyści ekonomiczne, integracja z globalnym systemem i negocjacje mogą skłonić Iran do porzucenia radykalnej polityki i wsparcia udzielanego grupom terrorystycznym. Iran jednak wykorzystywał negocjacje głównie do kupowania czasu, zapewnienia sobie ulg gospodarczych, a następnie kontynuowania rozbudowy sił zbrojnych. Reżim Iranu nigdy nie odstąpił od swojej podstawowej misji, która polega na szerzeniu rewolucyjnej ideologii islamistycznej i kwestionowaniu globalnego porządku, który uważa za skorumpowany i zdominowany przez Zachód.

Najwyraźniejszym przykładem tej porażki jest Wspólny Kompleksowy Plan Działań (JCPOA) z 2015 r., powszechnie znany jako “umowa nuklearna z Iranem”. Na mocy tej umowy Iran otrzymał ogromne złagodzenie sankcji, uzyskał dostęp do zamrożonych aktywów wartych miliardy dolarów, został przyjęty do międzynarodowego systemu finansowego – i, niestety, ostatecznie uzyskał pozwolenie na zdobycie tyle broni jądrowej, ile tylko będzie w stanie wyprodukować.

Zachód oczekiwał (co w rzeczywistości było czystą fantazją), że w zamian Iran ograniczy swoje ambicje nuklearne i stanie się bardziej odpowiedzialnym aktorem międzynarodowym. Zamiast tego stało się odwrotnie. Iran wykorzystał napływ środków finansowych, by wzmocnić swoje wojsko, zwiększyć finansowanie swojej sieci sił zastępczych na Bliskim Wschodzie i, co nie powinno dziwić, przyspieszyć wzbogacanie uranu do bomb jądrowych.

Zamiast okazać wdzięczność lub choćby najmniejsze “umiarkowanie”, Iran stał się jeszcze bardziej agresywny. Rozszerzył swoje wpływy w Iraku, Syrii, Libanie, Strefie Gazy, Jemenie i Ameryce Łacińskiej oraz nasilił ataki na interesy USA. W latach po zawarciu umowy wspierane przez Iran milicje atakowały wojska amerykańskie ponad 200 razy, a Iran obsypywał Hezbollah i innych pełnomocników zwiększonym finansowaniem i bronią.

Wzmocnienie Iranu przez administracje Obamy i Bidena praktycznie sfinansowało i umożliwiło inwazję Hamasu na Izrael 7 października 2023 r., podczas której terroryści z Hamasu zamordowali w ciągu jednego dnia 1200 izraelskich mężczyzn, kobiet i dzieci, a także dopuścili się masowych gwałtów, tortur, okaleczeń i spalenia żywcem oraz porwali 251 zakładników, z których 59, żywych i martwych, nadal przetrzymują w Strefie Gazy.

Ten dzień rzezi powinien być sygnałem ostrzegawczym, pokazującym, że Iran nie reaguje na politykę ustępstw umiarkowaniem, lecz brutalnością i agresją.

W odróżnieniu od wielu innych autorytarnych reżimów, przywództwo Iranu nie działa w oparciu o pragmatyzm lub konwencjonalną realpolitik. Działa na podstawie sztywnej ideologii islamistycznej, która dyktuje jego politykę, zagraniczną i krajową. Konstytucja Iranu wyraźnie ustanawia jego misję eksportowania rewolucji za granicę. Artykuł 11 stanowi, że rząd “uważa kontynuację rewolucji islamskiej w kraju i za granicą za swój obowiązek”. Artykuł 154 stanowi, że Republika Islamska “wspiera sprawiedliwą walkę uciskanych przeciwko arogantom na całym świecie”. Ten język nie jest tylko retoryką; jest fundamentem, na którym opiera się działanie całego aparatu państwowego.

Mułła, który był założycielem reżimu, ajatollah Ruhollah Chomeini, jasno dał do zrozumienia, że ostatecznym celem Republiki Islamskiej jest zjednoczenie świata muzułmańskiego pod własnymi rządami islamistycznymi: “Będziemy eksportować naszą rewolucję na cały świat. Dopóki okrzyk ‘Nie ma boga prócz Allaha’ nie rozbrzmiewa na całym świecie, będzie trwała walka”. Ta ideologia stanowi istotę reżimu. Porzucenie jej oznaczałoby porzucenie samej Republiki Islamskiej. Dlatego władcy Iranu nigdy nie pójdą na prawdziwy kompromis, bez względu na to, ile sankcji zostanie zniesionych lub ile porozumień zostanie podpisanych.

Gdyby dyplomacja i porozumienia mogły działać, zobaczylibyśmy przynajmniej jakieś oznaki zmian w ciągu ostatnich 46 lat. Zamiast tego reżim irański stał się jeszcze bardziej wrogi i agresywny. Mułłowie przetrwali ośmiu prezydentów USA i pozostają niezachwiani w swoim najgłębszym zaangażowaniu w przeciwstawianie się Stanom Zjednoczonym, Izraelowi i Zachodowi. Mimo wielokrotnych propozycji ze strony wielu zachodnich przywódców, przywódcy Iranu nigdy nie okazali wdzięczności ani chęci zmiany zachowania. Za każdym razem, gdy Iran otrzymuje pomoc lub dyplomatyczne ustępstwa, władcy wykorzystują je dla własnej korzyści, kontynuując jednocześnie swoją niezmienioną misję ideologiczną.

Po ponad czterdziestu latach porażek, ile jeszcze katastrof potrzeba, aby udowodnić, że umowy i zaangażowanie w reżim Iranu nie działają? Republika Islamska nie jest po prostu kolejnym wrogim państwem, na które można wpływać dyplomacją — jest to reżim napędzany ideologią, który uważa, że prowadzi rewolucyjny islamski dżihad przeciwko Zachodowi. Ustępstwa nie osłabiają jego determinacji; one ją wzmacniają. Świat zignorował podobne sygnały ze strony nazistowskich Niemiec w latach 30., być może w nadziei, że ustępstwa zapobiegną większej katastrofie. Wiemy, jak to się skończyło. Obecny reżim Iranu, niestety, nigdy nie będzie przyjacielem Stanów Zjednoczonych, Izraela ani wolnego świata — bez względu na to, co mu się da.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Dają nam słowo Hamasu, że piszą prawdę i tylko prawdę

Dają nam słowo Hamasu, że piszą prawdę i tylko prawdę

Andrzej Koraszewski


Czy kłamią? Dlaczego kłamią? Jak kłamią? Dlaczego te ich kłamstwa są tak nieprawdopodobnie skuteczne?

Kłamstwa o Żydach to długa historia. Pozwalały odwrócić uwagę do własnych przewinień, zmobilizować ludzi do głębokiej wiary, do najbardziej barbarzyńskiej wersji patriotyzmu, były i są źródłem karier i dobrych zarobków, niektórym Żydom pozwalają być „dobrymi Żydami” wśród antysemitów, pozwalają podtrzymać tradycję rodzinną, oczyścić pamięć przodków, dają poczucie moralności i szlachetności.

Dziennikarze utrzymują się z przekazywania informacji. Są również głównymi roznosicielami kłamstw o Żydach. Nie wszyscy, niektórzy stronią od tej problematyki, ale protestuje niewielu uznając, że można być uczciwym rzemieślnikiem ignorując tych, którzy zmieniają całą profesję w szambo.

Zjednoczenie „całego świata” przeciwko Żydom nie jest nowym zjawiskiem, ma tylko nową formę, ponieważ jest Izrael i słowo Żyd można zastąpić słowem „syjonista”, co pozwala uniknąć tak niemodnego już słowa „antysemityzm”. Słowo antysemita obraża, słowo antysyjonista nobilituje. 

Elder of Ziyon pisze o antyjudaizmie płynącym w chrześcijaństwie z idei supersesjonizmu, teorii zastąpienia „narodu wybranego” przez naród bardziej wybrany, czyli chrześcijan. I tu od razu kłopot, bo pierwsi chrześcijanie to byli sami Żydzi. Święty Paweł był obywatelem rzymskim udającym Greka. Doskonale zasymilowany, tworzył w kosmopolitycznym imperium religię, która pozwalała uciec od izolującej religii plemiennej. Jego słowa z Listu do Galatów: „Nie masz Żyda ani Greka; nie masz niewolnika, ani wolnego; nie masz mężczyzny i niewiasty, albowiem wszyscy wy jednym jesteście w Chrystusie”, to poszukiwanie braterstwa bez plemiennego nacjonalizmu i innych dyskryminacji. Wymagało to pożegnania się z koncepcją „narodu wybranego”, co okazało się utopią i bardzo szybko doprowadziło do koncepcji nowego przymierza i teorii zastąpienia. Dalsze istnienie Żydów stało się wyzwaniem. Ich dalsze istnienie było niepożądane, a ich prześladowanie, upokarzanie i mordowanie zyskało sankcje najwyższych autorytetów religijnych.

Mordowanie z boskim błogosławieństwem zawsze było w modzie, ale mordowanie Żydów  otwierało drogę do zbawienia i było okazją do szybkich zysków. Pracowitość, rzemieślnicza i handlowa sprawność Żydów była nie tylko powodem zazdrości, irytacji z powodu sukcesu mimo dyskryminacji, była powodem przekonania, że dzięki kościelnemu przyzwoleniu połączony z przemocą rabunek nie tylko pozostanie bezkarny, ale przyniesie obfite łupy. Poprzedzająca zinstytucjonalizowaną bankowość lichwa pozwalała inwestować na kredyt, ale nieudane inwestycje kusiły możliwością likwidacji kredytodawcy, a tym samym kasacji długu. Teologiczny antyjudaizm ułatwiał likwidację pożyczkodawcy, chociaż ze względu na zasady  moralności i istniejące prawa wymagało to wsparcia ze strony kapłanów i zaangażowania ludu.              

Islam, podobnie jak chrześcijaństwo, ma pretensje do Żydów, o brak respektu dla Allaha i jego Proroka. Tu również antyjudaizm przez cały czas trwania tej religii uważany jest za wszechstronne narzędzie wielokrotnego użytku, które pozwala w dowolnym momencie wzmacniać jedność i wyzwalać najbardziej prymitywne, barbarzyńskie instynkty.       

Islam, lub jak kto woli „islamizm” zmierzający do odzyskania świetności rozumianej jako potęga i podbój, wpaja swoim wiernym antyjudaizm od kołyski i utrwala go każdego dnia do samej śmierci.  

Jak pisała 19 marca, powiązana z rządzącą partią Erdogana, turecka gazeta „Yeni Şafak”:

„Syjonistyczna organizacja terrorystyczna Izrael złamała zawieszenie broni, które trwało około 2 miesięcy i spowodowała śmierć w Strefie Gazy w czasie suhur. [Izrael] zamordował około 500 kobiet i dzieci. Izrael, który nie dotrzymał żadnej ze swoich obietnic od dnia swojego powstania i nie zastosował się do podpisanych porozumień oraz decyzji o zawieszeniu broni, wznowił ludobójcze okrucieństwa, które trwają od 470 dni. Wczoraj wieczorem, w czasie święta suhur, nastąpiło to ponownie.”

W kolejnym akapicie dowiadujemy się, że Żydzi byli zawsze pionierami niezgody, że o ich zdeprawowaniu dowiadujemy się z Koranu, a potwierdzają to inne znane źródła historyczne.

Zawsze sprawiali kłopoty krajom, w których mieszkali, wypędzano ich, a potem torowali sobie drogę do powrotu. Kiedy wypędzono ich z Hiszpanii, imperium osmańskie (jak autor starannie podkreśla, najpotężniejsze wówczas państwo na świecie), przyjęło ich i stali się podżegaczami w imperium stając po stronie wroga „Po upadku imperium wyemigrowali do Palestyny, gdzie do dziś dopuszczają się ludobójstwa.”   

Pytanie czy ten artykuł (pod tytułem „Problemem ludzkości jest terror żydowski”) jest tylko antysyjonistyczny, czy już antysemicki, może zakrawać na kpinę. Turcja jest w pierwszym szeregu krajów islamskich walczących o przywrócenie kalifatu, konkurującym z Islamską Republiką Iranu o to, kto ma tej walce przewodzić. W walce o rząd dusz antysemityzm jest bronią masowej powabności. Czy nasilenie odwołania się do tego właśnie narzędzia jest świadectwem pomieszania kompleksu wyższości z świadomością niższości? Słabnąca carska Rosja wyprodukowała Protokoły Mędrców Syjonu w nadziei, że wzmocni to lojalność wobec prawosławia i miłość cara. Komuniści obalili carat, odrzucili prawosławie, zachowali narzędzie wzmacniania lojalności i krzepkich więzi społecznych.

Słabnące kościoły chrześcijańskie patrzą dziś z zazdrością na wzrost islamskiej religijności, tak skutecznie wspieranej przez antyjudaizm wsparty postsowieckim antysyjonizmem, tracąca pole lewica pilnie rozgląda się za narzędziami pozwalającymi na wzmocnienie braterskich lewicowych wspólnot.  Rozgląda się, to niedopowiedzenie, dobrze wie, które narzędzie jest niezawodne i jak go używać, żeby pozyskać najwięcej dusz.

Czy kłamią świadomie powielając „informacje” Hamasu? Podejrzewanie, że są całkowicie nieświadomi wątpliwej prawdziwości tych „informacji”, byłoby obraźliwe. Wiedzą, że kłamią i uważają, że te kłamstwa służą „słusznej sprawie”, mogą wierzyć, że te kłamstwa są moralne i szlachetne. Nie mogą wierzyć, że są prawdą i tylko prawdą.

Jak kłamią? Próbują dopasować swoje kłamstwa do swoich wyobrażeń tego, co ludzie mogą zaakceptować, co „chwyci”, a co może okazać się szkodliwą przesadą. Amerykański, szwedzki, czy polski czytelnik na ogół nie dowiaduje się ze swoich mediów, że Żydzi są zdeprawowani i zawsze byli powodem kłopotów w krajach, które ich gościły. Zasada jest inna i dziecinnie prosta: „Palestyńczyk zawsze dziewica, nieustannie gwałcona przez syjonistów”.  

Pozostaje pytanie dlaczego ta prymitywna technika jest tak skuteczna? Słowa muszą działać jak obrazy. Słowa symbole, znaki równości, które szybko podpowiadają wniosek o perfidnym Izraelu, apele do emocji. Proste hasła mogą być absurdalne, ich wiarogodność musi wzmacniać ambona, uświęcanie absurdu przez prestiż instytucji nadającej jej imprimatur. Powielający absurdalne kłamstwa dziennikarz podpiera się autorytetem ONZ, międzynarodowego trybunału, autorytetem organizacji praw człowieka, która zdobyła rozgłos z powodu pierwotnych szlachetnych celów i dawno porzuconej rzetelności.

Fakt, że ONZ nie jest tą organizacją, którą zakładano bezpośrednio po drugiej wojnie światowej, że większość członków tej organizacji to tyranie próbujące ukryć swoje zbrodnie, że międzynarodowe trybunały obsadzone są sędziami posłusznie orzekającymi zgodnie z instrukcjami swoich rządów, że organizacje praw człowieka zostały porwane przez ludzi wykorzystujących renomę dla działań sprzecznych z pierwotnymi założeniami, to wszystko nie jest specjalnie trudne do przejrzenia, a prezentowane czasem dowody nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości. Jednak, chociaż wszyscy mówią o niezliczonych skandalach Kościoła i niezmiennym ukrywaniu przestępstw kapłanów, nie zmienia to faktu, że autorytet ambony nadal działa. Prestiż moralnie wątpliwych instytucji trwa, a podparte prestiżem kłamstwa pozwalają robić kariery zawodowe na ich niemal mechanicznym powielaniu. 

Ta sama „informacja” wypowiedziana niezdarnym językiem przez pijaczka pod sklepem i przekazana w „naukowym” żargonie przez doktora, czy profesora nauk mocno nieścisłych nabiera innej wagi, a powielona tysiące razy w jaskini dziennikarskich ech, staje się trudną do obalenia widzą powszechną.

Einat Wilf, była polityczką izraelskiej Partii Pracy (która zastanawia się teraz nad możliwością założenia własnej partii, nadal lewicowej, ale mniej skażonej starymi dogmatami), kilka lat temu wspólnie z Adim Schwartzem napisała książkę pod tytułem The War of Return: How Western Indulgence of the Palestinian Dream Has Obstructed the Path to Peace” (Wojna powrotu: jak zachodnie pobłażanie palestyńskiemu marzeniu utrudniło drogę do pokoju). Autorzy piszą w niej o trudności burzenia gmachu kłamstw, gmachu który był budowany przez wieki i który ma solidne fundamenty. Ten gmach wspierał się na autorytetach i nadal autorytety zdobią jego odnowioną fasadę.   


W niedawnym wywiadzie dla „Jerusalem Post” Einat Wilf mówiła:   

„Słowa na samych plakatach – takie jak ‘kolonializm’, ‘rasizm’, ‘apartheid’ – mają mniejsze znaczenie niż ich niekończące się powtarzanie. Te słowa pojawiają się wielokrotnie na protestach, w mediach, mediach społecznościowych i, co najważniejsze, w instytucjach o globalnym prestiżu, takich jak ONZ, co nadaje im pozór legitymacji. […] Formuła – ‘Izrael, syjonizm, Gwiazda Dawida = zło’ – jest wzmacniana przez instytucje, które nadal sprawują władzę. Organizacje praw człowieka, środowisko akademickie i ONZ służą jako kanały dla tych oszczerstw. Można nawet zdobyć doktorat, argumentując, że syjonizm jest kolonializmem. Karierę można zbudować na twierdzeniu, że Izrael jest państwem apartheidu.”

Za tym gmachem odwiecznych i nowych kłamstw kryje się przekonanie, że Żydzi są ostatnią przeszkodą do królestwa bożego, lub jak kto woli do powszechnego braterstwa i prawdziwej sprawiedliwości. 

Każdej utopii towarzyszy założenie, że nowy wspaniały świat będzie można zbudować dopiero na gruzach starego. Antyjudaizm/antysemityzm/antysyjonizm to uniwersalne narzędzie burzenia, to buldożer świetnie zdający egzamin w każdym terenie. W mediach irańskich, tureckich czy palestyńskich głosi się zupełnie otwarcie, że budowanie przyszłości musi się zacząć od likwidacji Izraela i eksterminacji jego ludności, w mediach zachodnich ta sama idea, wymaga innego doboru słów, nieco większej ostrożności, ciągłego szukania ofiar Izraela, co pozwala odbiorcom na wyciąganie właściwych wniosków.               

Ciekawym przykładem jest liczba izraelskich ofiar niedawnego uderzenia na Hamas. Autor artykułu w tureckiej gazecie pisze, że zginęło 500 kobiet i dzieci, w niezliczonych doniesieniach mediów zachodnich częściej powtarza się liczba 400 i ostrożniej dodane słowa „w tym kobiety i dzieci”, czasem ktoś niechętnie doda, że zginęli jacyś ludzie pełniący ważne funkcje w Hamasie. Unika się mówienia, że wszystkie „dane” są z jednego źródła, zaś kwestionowanie jego rzetelności nie wchodzi rachubę. Gdzie nie zajrzę dostaję zapewnienia, że bardziej rzetelnego medium już nie ma, że jestem szczęśliwcem, który dotarł do krynicy prawdy.         

Czasem pytają mnie dlaczego zawsze bronię Izraela? Odpowiadam, że Izrael broni się sam, a ja bronię tylko siebie przed zalewem kłamstw (czasem próbuję bronić zawodu, z którym jestem związany od ponad 60 lat, ale ta sprawa jest już całkowicie przegrana).


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Mike Huckabee Says Hamas Should Have ‘No Future in Gaza’ During Confirmation Hearing for Israel Ambassador

Mike Huckabee Says Hamas Should Have ‘No Future in Gaza’ During Confirmation Hearing for Israel Ambassador

Corey Walker


Mike Huckabee looks on as Donald Trump reacts during a campaign event at the Drexelbrook Catering and Event Center, in Drexel Hill, Pennsylvania, US, Oct. 29, 2024. Photo: REUTERS/Brendan McDermid

Mike Huckabee vowed to help ensure the complete eradication of Hamas in Gaza during his Senate confirmation hearing on Tuesday to become the next US ambassador to Israel, lambasting the Palestinian terrorist group for carrying out its Oct. 7, 2023, invasion of the Jewish state.

Huckabee, an evangelical Christian, said that if he is confirmed, “Hamas will have no future in Gaza.” He went on to say that the terrorist group massacred Israeli civilians on Oct. 7, 2023, “​​in a way that was most physically painful and in a way that was most personally humiliating.” The former governor of Arkansas called for “accountability for what was done to Jewish people” during the largest single-day massacre of Jews since the Holocaust. 

In addition, Huckabee praised US President Donald Trump’s “historic” brokering of the Abraham Accords during his first term in office from 2017-2021. He indicated that he would help build upon them, arguing that the normalization agreements between Israel and Arab countries provide the Middle East with “hope” for a more peaceful future. 

During Trump’s first term in office, his administration also recognized Israel’s sovereignty over the Golan Heights, a strategic region on Israel’s northern border previously controlled by Syria, and moved the US embassy in Israel to Jerusalem, recognizing the city as the Jewish state’s capital.

Huckabee heaped praise on Israel, saying that he feels “grateful” for the opportunity to serve as the US ambassador to the Jewish state. He recounted the “approximately 100” trips that he has taken to Israel over the course of his life, adding that the Jewish state has left a profound “impact” upon him. Huckabee stressed the importance of appointing a strong ambassador to Israel, stressing the urgency of freeing the remaining hostages in Gaza and defeating Hamas. 

Huckabee’s opening statement was intermittently interrupted by protesters, who accused him of attempting to use his Christian faith to launder Israel’s reputation and justify a so-called “ethnic cleansing” and “genocide” in Gaza. Sen. Tom Cotton (R-AK) repudiated one of the agitators as a “Code Pink lunatic” and accused the far-left activist organization of being “funded by communist China.”

Sen. Chris Van Hollen (D-MD), a vocal critic of Israel’s military campaign in Gaza, pressed Huckabee about his views on Israeli settlements in the West Bank and Israel potentially annexing the territory. Huckabee evaded the question, stating that it would be inappropriate to weigh in on potential policy proposals by Israeli officials. 

Sen. Rick Scott (R-FL) asked Huckabee to explain the significance of the US-Israel relationship. In response, Huckabee warned that Iran, which US intelligence agencies have long called the world’s foremost state sponsor of terrorism, perceives the destruction of Israel as the first step to the ultimate dismantling of the United States.

“Israel is the appetizer, and [the United States] is the entree,” Huckabee said, adding that Iran wishes to acquire a nuclear weapon to destroy Israel as part of its eventual goal of toppling Western civilization. 

“This is not just about Israel. It is about us, and if we don’t stand with them, they stand alone. And if they fall alone, we fall next,” Huckabee said.

Sen. Cory Booker (D-NJ), pressed Huckabee on whether he believes the Trump administration’s alleged “pivot to Russia” has made US allies, including Israel, hesitant to share sensitive intelligence information. Booker pointed out that during the first Trump administration in 2017, Trump “shared intelligence about an Islamic State threat with specifics that came from a spy embedded in the terrorist group on behalf of Israel.” The senator said that Trump’s leak “placed that person’s life at risk and cut off Israel from his intel.” Huckabee responded that if confirmed he would “work diligently” to ensure that sensitive information is handled “with integrity.”

Huckabee has long been a stalwart ally of the Jewish state. He has repudiated the anti-Israel protests that erupted in the wake of Hamas’s Oct. 7 massacre across southern Israel and criticized former US President Joe Biden for sympathizing with the protesters during his speech at the 2024 Democratic National Convention (DNC). The former governor also lambasted the anti-Israel encampments at elite universities, stating that there should be “outrage” over the targeting and mistreatment of Jewish college students. 

Huckabee has defended Israel’s right to build settlements in the West Bank, acknowledging the Jewish people’s ties to the land dating back to the ancient world.

“There is no such thing as the West Bank — it’s Judea and Samaria,” Huckabee has said, referring to the biblical names for the area preferred by Israel. “There is no such thing as settlements — they’re communities, they’re neighborhoods, they’re cities. There is no such thing as an occupation.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Wojna ONZ z Izraelem to jawna hipokryzja


Wojna ONZ z Izraelem to jawna hipokryzja


Liat Collins
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Zaledwie kilka dni po inwazji Hamasu i mega-okrucieństwie 7 października 2023 r. Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres miał wyjaśnienie lub przynajmniej wymówkę. Atak, w którym terroryści najeźdźcy zamordowali 1200 ludzi; porwali 251; i przeprowadzili kampanię gwałtów, okaleczeń, grabieży i podpaleń, „nie wydarzył się w próżni” – oświadczył Guterres.

To było typowe przemówienie ONZ: kiedy Palestyńczycy atakują Izrael, wyłazi ukryta sympatia do terrorystów, a kiedy Izrael odpowiada na atak, jest to zbrodnia przeciwko ludzkości.

„Próżnię”, która przyczyniła się do konfliktu, stworzył brak wsparcia ONZ dla Izraela i jego jednostronne poparcie dla Palestyńczyków i reżimu terrorystycznego w Gazie. To jest opowieść o podwójnych standardach i hipokryzji.

Na przykład w zeszłym tygodniu grupa UN Watch zwróciła uwagę na absurdalność sytuacji, w której Arabia Saudyjska przewodniczy Komisji Praw Kobiet ONZ podczas jej dorocznej sesji, która kończy się 21 marca.

„Jeden z najbardziej patriarchalnych i mizoginistycznych reżimów na świecie przewodniczy obecnie Komisji ds. Statusu Kobiet, która na stronie internetowej ONZ jest określana jako ‘najważniejszy globalny organ międzyrządowy zajmujący się wyłącznie promocją równości płci i wzmacnianiem pozycji kobiet’” – powiedział Hillel Neuer, szef UN Watch.

Neuer podkreślił, że komisja nie przyjęła ani jednej rezolucji przeciwko Arabii Saudyjskiej, która utrzymuje prawa o konieczności męskiej kurateli nad kobietami w przestrzeni publicznej; ani przeciwko Jemenowi, gdzie powszechne są małżeństwa dzieci, kraju, który plasuje się na dnie Indeksu Równości Płci; ani przeciwko Demokratycznej Republice Konga, która zyskała okrutny przydomek „światowej stolicy gwałtu”; ani przeciwko Pakistanowi, gdzie wskaźnik przemocy wobec kobiet i przemocy domowej jest wysoki, ale wskaźnik skazań za taką przemoc niski; i oczywiście przeciwko Iranowi, gdzie kobiety cierpią nie tylko z powodu mizoginicznej dyskryminacji, ale podlegają również surowo egzekwowanym „ustawom o skromności”.

Również w zeszłym tygodniu sędzia ONZ Lydia Mugambe została skazana w Wielkiej Brytanii za zmuszanie młodej kobiety do pracy jako niewolnica. Mugambe z Ugandy początkowo twierdziła, że ma immunitet dyplomatyczny ze względu na swoje stanowisko w ONZ.

W innej historii o współczesnym niewolnictwie, którą media w większości przeoczyły w zeszłym tygodniu, izraelscy żołnierze uratowali dziesięciu indyjskich robotników zwabionych do wioski na obszarze kontrolowanym przez Palestyńczyków (Judea i Samaria), gdzie skonfiskowano im paszporty. Paszporty były używane do nielegalnego wjazdu do Izraela, prawdopodobnie w celach związanych z terroryzmem.

Obawy ONZ dotyczące traktowania kobiet są jednak oczywiste, gdy może fałszywie oskarżać Izrael o złe traktowanie kobiet. 49-stronicowy raport wydany 13 marca przez „Niezależną Międzynarodową Komisję Śledczą ONZ ds. Okupowanych Terytoriów Palestyńskich, w tym Wschodniej Jerozolimy i Izraela” posunął się wręcz do oskarżenia Izraela o „akty ludobójstwa”. 

Sama nazwa komisji mówi wiele. Podobnie nazwa raportu: „Więcej niż człowiek może znieść: systematyczne stosowanie przez Izrael przemocy seksualnej, reprodukcyjnej i innych form przemocy z powodu płci od 7 października 2023 r.”

Kiedy raport opiera się na informacjach dostarczonych przez reżim Hamasu w Gazie, nie dziwi fakt, że wynik jest całkowicie wypaczony. Ale należą im się pełne punkty za kreatywność: wśród zarzutów znajduje się atakowanie placówek opieki zdrowotnej w zakresie rozrodczości, w tym oddziałów położniczych i głównej kliniki leczenia niepłodności in vitro w Gazie, jak oświadczyła szefowa komisji, Navi Pillay. To, „w połączeniu z wykorzystaniem głodu jako metody wojny, wpłynęło na wszystkie aspekty rozrodczości”, twierdziła.


Brak wzmianki o terrorze Hamasu

Nie ma wzmianki o celowym wykorzystywaniu przez Hamas ośrodków medycznych jako baz terrorystycznych. Zdjęcia zatrzymanych [Palestyńczyków] rozebranych do bielizny są przedstawiane jako nadużycia seksualne, bez wzmianki, że chodzi o sprawdzenie, czy nie mają na sobie pasów samobójczych. Oskarżenia o nadużycia z aresztu Sde Teiman opierały się na sfałszowanych nagraniach wideo, a nie na wynikach trwającego oficjalnego izraelskiego śledztwa. 

Jeśli chodzi o stosowanie głodu – plotki, która krążyła przez 17 miesięcy wojny Izraela z Hamasem – to wychudłym izraelskim zakładnikom najwyraźniej odmawiano pożywienia i opieki medycznej, a nie ich porywaczom.

Nawet komisja Pillay była zmuszona przyznać, że istnieją dowody na to, że Hamas i inne grupy terrorystyczne dokonały aktów gwałtu i okaleczenia narządów płciowych 7 października. Odważna uwolniona zakładniczka Amit Soussana i inne otwarcie mówiły o molestowaniu seksualnym, którego doświadczyły i były świadkami w niewoli w Gazie.

Pillay i jej partnerzy powinni również zauważyć, że izraelskie kobiety – szczególnie tysiące z nich, które były pod intensywnym ostrzałem rakietowym, wysiedlone ze swoich domów, a ich mężowie zostali powołani do rezerwy wojskowej – również zostały dotknięte. Te, które poddawały się leczeniu niepłodności, stanęły przed niemal niemożliwymi wyzwaniami.

Lekceważenie przez Hamas życia ludzkiego (w tym własnej ludności) można zaobserwować w kolejnym szokującym incydencie z zeszłego tygodnia. Izraelscy żołnierze zauważyli czteroletniego chłopca zmierzającego w kierunku posterunku wojskowego w strefie bezpieczeństwa Gazy. Chłopiec powiedział żołnierzom, że został wysłany przez Hamas. Później IDF odesłał go do Gazy, wzywając na pomoc pracowników organizacji międzynarodowych.

Nie jest jasne, czy czterolatek został wysłany, aby sprawdzić czujność żołnierzy, czy też w celu sprowokowania żołnierzy do otwarcia ognia do zbliżającego się dziecka, by znowu można było rzucić na Izraelczyków kolejne krwawe oszczerstwo o umyślnym zabijaniu dzieci. Tak czy inaczej, obawiam się, że prawdopodobnie spotka to dziecko więcej maltretowania w stylu dżihadu i możliwe męczeństwo.


Operacje Sił Obronnych Izraela w Strefie Gazy

W nocy w ubiegły poniedziałek Izrael rozpoczął operację Siła i Miecz w Gazie, eliminując kilku wysokich rangą funkcjonariuszy Hamasu w nalotach. Celem tego posunięcia jest wywarcie presji na Hamas, aby uwolnił pozostałych 59 zakładników, z których żyje prawdopodobnie tylko połowa. Niektórzy nazwali to „atakiem z zaskoczenia”. Zaskoczeniem było to, że Izrael rozpoczął akcję, zamiast czekać na atak i odpowiedzieć uderzeniem.

Jak napisał Khaled Abu Toameh dla Gatestone Institute na początku tego miesiąca:

„Dla Hamasu hudna jest tymczasową przerwą w wojnie — nie oznacza chęci jej zakończenia i osiągnięcia pokoju. Podczas gdy Hamas przez dziesięć lat przed 7 października 2023 r. mówił o swoim pragnieniu osiągnięcia długoterminowego rozejmu, był zajęty przygotowywaniem się do najgorszej masakry Żydów od czasów Holokaustu. Wiara, że Hamas kiedykolwiek złoży broń i zgodzi się zakończyć dżihad (świętą wojnę) przeciwko Izraelowi, opiera się wyłącznie na ignorancji”.

„Administracja Trumpa powinna słuchać tego, co liderzy Hamasu mówią po arabsku swoim obywatelom, a nie tego, co mówią urzędnikom USA podczas tajnych spotkań w Katarze”.

Przytoczył wypowiedź wysokiego rangą funkcjonariusza Hamasu Samiego Abu Zuhriego, który oświadczył po arabsku: „Prawo do oporu nie podlega negocjacjom. Broń oporu jest czerwoną linią i nie zamienimy jej na odbudowę [Strefy Gazy] i pomoc humanitarną”.

Pierwotnie zamierzałam napisać w tym tygodniu o „małpim interesie”. W ostatnich tygodniach izraelska policja współpracująca z Urzędem Przyrody i Parków wykryła wiele przypadków przemytu zwierząt – w tym 16 małp i cztery lwiątka. 

Większość uratowanych zwierząt była przetrzymywana w społecznościach arabskich w nieodpowiednich warunkach – w końcu dzikie zwierzęta powinny być na wolności, a nie przywiązane łańcuchami na czyimś podwórku. Jedna z młodych małpek zmarła na tężec, w wyniku ran od łańcucha. Młode lwy cierpiały z powodu niedożywienia.

Łatwo jest przedstawić przemyt zwierząt jako ciekawostkę, odpowiednią na dzień, w którym nie ma wiele poważnych wiadomości (choć u nas takie dni nie często się zdarzają). Ale to śmiertelnie poważna sprawa. Globalnie handel przemycanymi dzikimi zwierzętami jest powiązany z handlem bronią i narkotykami. Jest lukratywny, a pieniądze można wydać na broń i narkotyki.

Izrael powinien uznać tę ostatnią falę przemytu za czerwoną flagę z innego powodu. Niektóre zwierzęta podobno zostały przemycone przez granicę z Egiptem lub Jordanią przez drony zdolne unieść ładunek do 70 kg. Nie tylko pieniądze są nierozerwalnie związane z nielegalną bronią, ale także metody przemytu. Oczywiste jest, że broń można dostarczać w ten sam sposób. Przed wojną znane były przypadki przemycania lwiątek przez egipską granicę do Gazy tunelami.

Zdjęcia uratowanych zwierząt przywodziły na myśl słynne figurki trzech małp: jedna zasłania oczy, druga uszy, a trzecia pysk. 

Przypomina mi to politykę ONZ wobec Izraela. To nie są trzy mądre małpy, ale parodia, jak organ międzynarodowy, który przymyka oko, jest głuchy i odmawia zabrania głosu, gdy ofiarą jest Izrael. „Nie widzę zła, nie słyszę zła, nie mówię o źle” – chyba że można obwiniać Izrael.


Liat Collins wieloletnia publicystka „Jerusalem Post”, obecnie na emeryturze.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Aharon Barak’s protest gavel

Aharon Barak’s protest gavel

Ruthie Blum


The Supreme Court elder responsible for Israel’s decades-old “constitutional revolution” isn’t merely predicting civil war; he’s inciting it.

Former Supreme Court President Aharon Barak. Photo by Yonatan Sindel/Flash90.

In a slew of interviews on Thursday, former Supreme Court President Aharon Barak came out swinging his proverbial gavel. His target was Prime Minister Benjamin Netanyahu—this time around for firing Shin Bet chief Ronen Bar and gearing up to get rid of Attorney General Gali Baharav-Miara.

Since going after Netanyahu was what the left-wing press expected of the esteemed elder, the retired judge-turned-oracle didn’t disappoint. If anything, he went above and beyond the call of duty.

“The prime minister,” he told Channel 13, “needs to understand that the situation is very bad and that … we are heading toward bloodshed, toward a civil war.”

The schism among Israelis, he said to Ynet, “is getting worse and, in the end, I fear, it will be like a train that goes off the tracks and plunges in a chasm, causing a civil war.”

And this to Channel 12: “[T]he rift in the public is immense, and no effort is being made to heal it. … Today, there are demonstrations … but tomorrow there will be shootings, and the day after that there will be bloodshed.”

This is just a taste of Barak’s multi-media onslaught. Though described by his champions as a “warning” to the Netanyahu-led government that any moves against Bar and Baharav-Miara would rip apart the country and—ho hum—destroy Israeli democracy, his pontificating had two main motives.

The first was to threaten Netanyahu that if he proceeds with the ousters—the legality of which is indisputable—the demonstrations in the streets of Jerusalem and Tel Aviv will turn violent. Implicit in the admonition was that such a dangerous spike in societal unrest would be both inevitable and justified.

The second aim of Barak’s sermonizing was to signal support for Bar’s refusal to exit his post and Baharav-Miara’s abuse of her role, while instructing the High Court to overrule the government in each of the cases. As though it needed any coaxing on that score.

Still, a nod from the father of Israel’s “constitutional revolution”—who justified his power grab for the bench more than 30 years ago on the grounds that “no areas in life are outside the law”—is a cherished commodity among the robed elites. Though he retired 18 years ago at the mandatory age of 70, he remains a jurisprudence giant in the eyes of the legal community, at home and abroad.

Indeed, even those who consider his activism excessive tend to pay lip service to his ostensibly original thinking and supposed superior intellect. Due to this reputation, however ill-deserved, Netanyahu selected him to sit as Israel’s ad hoc judge at the International Court of Justice in January 2024—to hear proceedings brought by South Africa accusing the Jewish state of violating the Genocide Convention.

The choice of Barak raised eyebrows and hackles on the right. After all, he had been a key figure in helping the opposition undermine the government’s plans to reform the judicial system.

During the months leading up to Hamas’s Oct. 7, 2023, invasion and ensuing war in Gaza, Barak—who referred to the right-wing victory in the November 2022 election as a “tyranny of the majority—gave credence to the lie that any judicial reform would result in an end to Israeli democracy. Then, as now, the press made a pilgrimage to his home to amplify the bogus allegation.

Netanyahu must have thought that dispatching the internationally renowned, anti-Bibi Barak to The Hague was thus a wise maneuver. But it was actually too clever by half, which is why it backfired.

Rather than fully representing Israel’s position, Barak voted in favor of two out of six measures proposed by South Africa:​ the “facilitation of humanitarian aid” to Gaza and the “prevention of inflammatory speech that could incite further violence.”

Judge Julia Sebutinde of Uganda put him to shame by dissenting on all six anti-Israel measures. Not that he felt remorse for his disgraceful performance, mind you. On the contrary, he clearly took pride in showing the antisemitic kangaroo tribunal that he wasn’t tainted by loyalty to his people.

Fortunately, he resigned in June from the futile position, citing “personal family reasons” and thanking Netanyahu “for the trust you placed in me.”

No mention of his betrayal of that trust, other than from those of us who weren’t the least bit surprised by it. You know, considering his outrageous conduct prior to and during the proceedings.

Nor were we shocked at his being dusted off and shoved in front of the cameras last week to reiterate his indictment of the democratically elected political echelon and foment the worst form of internecine strife—at a time when the country is in the throes of an existential battle for its survival, no less.

Dubbing him the “high priest of progressivism,” Likud MK and Deputy Knesset Speaker Hanoch Milwidsky aptly summed up the message of Barak’s recent broadcast-blitz: “Submit to us, or there will be bloodshed. Do as we wish, or there will be a civil war.”

Barak, he tweeted, is a “dangerous and dark man. I hope he lives long enough to see his ‘constitutional revolution’ abandoned in favor of true democracy in the Jewish state of Israel.

Amen to that.


Ruthie Blum, a former adviser at the office of Israeli Prime Minister Benjamin Netanyahu, is an award-winning columnist and a senior contributing editor at JNS. Co-host with Ambassador Mark Regev of the JNS-TV podcast “Israel Undiplomatic,” she writes on Israeli politics and U.S.-Israel relations. Originally from New York, she moved to Israel in 1977. She is a regular guest on national and international media outlets, including Fox, Sky News, i24News, Scripps, ILTV, WION and Newsmax.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com