Archive | 2017/10/04

Recenzja „Spowiedzi” Calka Perechodnika

Recenzja „Spowiedzi” Calka Perechodnika, aut. Tomasz Żukowski

Tomasz Żukowski


Oddać rzeczy Polakowi i dać się wywieźć do Treblinki – oto powinność „grzecznego” Żyda. Majątek rósł, a sumienie czyste, bo wina niemiecka. Wraz z nowym wydaniem „Spowiedzi” Calka Perechodnika wracają niemiłe pytania o postępowanie Polaków w czasie Zagłady.

Oddać rzeczy Polakowi i dać się wywieźć do Treblinki – oto powinność „grzecznego” Żyda. Majątek rósł, a sumienie czyste, bo wina niemiecka. Wraz z nowym wydaniem „Spowiedzi” Calka Perechodnika wracają niemiłe pytania o postępowanie Polaków w czasie Zagłady.

Niewiele wiadomo o granicy, która w czasie drugiej wojny dzieliła Polskę na getto i „aryjską stronę”. Polacy przypominają zwykle Sprawiedliwych, ich żydowscy współobywatele z reguły wolą milczeć. Calek Perechodnik jest wśród tych ostatnich postacią wyjątkową. We wznowionej właśnie przez Ośrodek Karta wstrząsającej opowieści „Spowiedź” podejmuje próbę nazwania tego, czego doświadczył ze strony polskiej kultury i „aryjskiej” większości.

Perechodnik pochodził z Otwocka. Urodził się we w miarę zamożnej, zasymilowanej rodzinie. Sam określał się jako „typ przeciętnego inteligentnego Żyda”. Należał do młodzieżowej organizacji syjonistycznej, ale – jak pisał – „nie przeszkadzało mi to, bynajmniej, czuć się dobrym patriotą polskim. Uwielbiałem poezję polską ( ), zwłaszcza Mickiewicza”.

Jego przywiązanie do Polski okazało się nieodwzajemnione. Na studia musiał wyjechać do Francji, gdzie uzyskał tytuł inżyniera agronoma. Po powrocie ożenił się i otworzył skład materiałów budowlanych, bo jako Żyd nie mógł myśleć o państwowej posadzie. Żona prowadziła kino.

Kiedy wybuchła wojna i Niemcy utworzyli getto w Otwocku, Perechodnik wstąpił do żydowskiej policji. W czasie akcji wysiedleńczej ukrył żonę i dziecko. W chaosie i strachu – wokoło ginęli ludzie – pod presją gróźb, że każda próba ukrywania się będzie karana śmiercią, wyprowadził najbliższych ze schronu, zwiedziony obietnicą życia dla rodzin funkcjonariuszy. Gdy okazało się, że ładują ich do wagonów, nie wyszedł z szeregu. Pozostał, czego nie mógł sobie wybaczyć aż do końca.

W kryjówce na Pańskiej udało mu się przeżyć do Powstania Warszawskiego. Tam spisał „Spowiedź”. Do 5 września 1944 r. był żołnierzem Zgrupowania „Chrobry II”. Zwolniono go, kiedy zachorował na tyfus. Po zakończeniu walk pozostał w Warszawie, choć mógł się ratować. Zginął odkryty przez współpracujących z Niemcami szabrowników. Z napisanego po wojnie listu jego bliskiej przyjaciółki, z którą ukrywał się po „aryjskiej stronie”, do mieszkającego w Palestynie Pejsacha Perechodnika, brata Calka, wynika, że nie chciał przeżyć.

Pierwsze wydanie „Spowiedzi” zatytułowane „Czy ja jestem mordercą?” (1993) wywołało sensację. W Perechodniku widziano przede wszystkim żydowskiego policjanta, niemal zabójcę własnej żony i dziecka. Zwracano uwagę na „antypolską wymowę” tekstu, zarazem dyskredytując autora zarzutami nihilizmu, patologicznego immoralizmu i nienawiści, wreszcie wyzucia z człowieczeństwa. W 1999 r. wyszło na jaw, że książka została przygotowana na podstawie ocenzurowanego maszynopisu. Także sensacyjny tytuł pochodził od wydawcy i wykrzywiał wymowę tekstu. Sprawa winy Perechodnika nie była aż tak prosta, a oskarżenia – niesprawiedliwe i przedwczesne.

Maria Janion przedstawia „Spowiedź” jako dzieło żałobne, pomnik nagrobny dla zmarłej żony. Z nakreślonego przez nią portretu Perechodnika wyłania się człowiek przesiąknięty lekturami romantyków i głęboko zakorzeniony w polskiej kulturze.

Przy okazji dyskusji o „obrzeżach Zagłady” pora zapytać, co ktoś taki ma do powiedzenia o polskim społeczeństwie czasów okupacji. I skonfrontować się z tym głosem.

Rytuał zdemaskowany

Perechodnik zaczyna swą „Spowiedź” ukłonem w stronę polskiego czytelnika. Pisze o doświadczeniach z lat międzywojennych: „z praktycznym antysemityzmem ja osobiście nie miałem okazji się spotkać, wprawdzie nie mogłem studiować na Uniwersytecie Warszawskim, ale za to miałem możność wyjazdu na wyższe studia do Francji”.

Osobliwe zdanie. Studia za granicą były bezpośrednią konsekwencją dyskryminacji Żydów na polskich uczelniach. O zajściach na UW (i nie tylko), getcie ławkowym, numerus clausus i numerus nullus wiedzieli wszyscy, Perechodnik też.

Czytelnik zdziwi się jeszcze bardziej, gdy na następnej stronie przeczyta: „dostałem kategorię »A «, ale ponieważ Polska była na tyle silnym mocarstwem, miała taką potężną armię, tylu wykształconych i dyplomowanych inżynierów-oficerów, moja osoba okazała się zbyteczną. Zresztą, co tu owijać w bawełnę, dano mi »nadliczbówkę « – mnie, mojemu bratu, również inżynierowi, moim wszystkim kolegom Żydom z wykształceniem średnim i wyższym – a to dlatego, że nie chciano mieć oficerów Żydów w Armii Polskiej”. I dalej: „Co do mnie, byłem przekonany, że mógłbym zrobić jeszcze dziesięć dyplomów i mimo to nie dostałbym posady rządowej w Polsce”. Podobnych fragmentów jest więcej.

Perechodnik spotkał się z antysemityzmem nieraz, choć zapewnia, że było inaczej. Rytualnie uspokaja polską publiczność, ale robi to ostentacyjnie jawnie, wikła się więc w sprzeczności i w efekcie demaskuje sam rytuał.

Wygląda on tak: dyskryminowani z reguły unikają oskarżeń pod adresem większości. W ich relacjach przemoc dotyka zwykle kogoś innego. Zło panoszy się z dala od osobistego doświadczenia, a winnych trudno utożsamiać z grupą dominującą. Choć pytanie o antysemityzm powoduje rytualne uniki, kiedy presja się zmniejsza, mimochodem daje o sobie znać nieocenzurowane doświadczenie. Perechodnik zdaje się respektować narzucony mniejszości sposób mówienia: stwarza rzekomą enklawę, w której jakoby nie było antysemityzmu, i ustanawia fantazmatyczne „zdrowe jądro narodu”, które nie ma jakoby związku ze złem. Rozgrzesza polskiego rozmówcę, bo skoro opowiadający swoją historię polski Żyd nigdy nie spotkał się z antysemityzmem, to sprawa nie dotyczy tych, do których mówi. A jednak ironiczny temperament bierze w „Spowiedzi” górę.

Po opisie likwidacji getta w Otwocku Perechodnik poświęca kilka stron „nastawieniu Polaków do Żydów i w ogóle do akcji wytępienia Żydów”. Podsumowuje dotychczasowe doświadczenia, z których wynika, że Zagłada jest dla polskiej ludności okazją do rabunku na masową skalę. W jego relacji pojawia się jednak niespotykany gdzie indziej motyw: polskiego poczucia niewinności oraz sposobów, za pomocą których tworzy się je i utrzymuje. Zestawmy ich krótki katalog.

1. To nie my, to Niemcy

„Niższe sfery ludności miejskiej oraz chłopi – czytamy w „Spowiedzi” – z miejsca zorientowali się, skąd wiatr wieje. ( ) Wolno rabować, kraść, zabijać ludzi, i to zupełnie bezkarnie. Wznoszą ręce ku niebu, dziękując za tę łaskę, że dożyli takich dobrych czasów i każdy z hasłem na ustach »teraz albo nigdy « zabiera się do roboty. W naiwności ducha uważają, że kara ich za to nigdy nie spotka, wszak jest, znajduje się »redaktor odpowiedzialny «. Niemcy, w razie czego wszystko i tak pójdzie na karb Niemców”.

Perechodnik mówi cudzym głosem i demaskuje go jako głos hipokrytów. Sens ironii staje się jednak jasny dopiero po ujawnieniu kontekstu, w którym osadza polskie „wszystko i tak pójdzie na karb Niemców”. Są nim polowania na Żydów opisane w następnym akapicie: „W każdym mieście, kiedy odbywała się akcja, całe getto bywało otoczone przez motłoch, który urządzał formalne polowanie na Żydów ( ). Ilu Żydów w ten sposób zginęło? Niezliczona ilość, bo w najlepszym wypadku zabierali Żydom pieniądze i nie doprowadzali do żandarmerii, ale przecież to i tak było równoznaczne z wyrokiem śmierci. Co ma zrobić Żyd bez pieniędzy? Co najwyżej samemu dojść do żandarma i poprosić o kulę”. Żeby nie było wątpliwości, Perechodnik dodaje: „Tłum, bezimienny tłum solidarnie w ten sposób postępował”.

Niemcy jako „redaktor odpowiedzialny” mają wziąć na siebie nie tylko przywłaszczenie rzeczy. W ujęciu Perechodnika między okupantem a polską ludnością istnieje ciche porozumienie: rabunek – jeśli nie „doprowadzenie do żandarmerii” – uniemożliwia Żydom ucieczkę do polskich dzielnic i walnie przyczynia się do powodzenia niemieckiego planu eksterminacji. W zamian naziści pozwalają bogacić się kosztem Żydów i zapewniają, że nikt z obrabowanych nie upomni się o swój majątek, niezależnie od wyniku wojny. Dopiero to milczące porozumienie jest celem ironii. Perechodnik wydobywa je na jaw i zrywa pakt milczenia. Pokazuje, że w figurze „to nie my, to Niemcy” chodzi o polski udział w Zagładzie i o to, żeby nie stał się on przedmiotem dyskursu.

2. Niewinni spadkobiercy

Żeby zachować poczucie niewinności, należało ukryć fakt współpracy przy eksterminacji, zwłaszcza w przypadku ludzi o delikatniejszych sumieniach i wyższej kulturze. Perechodnik ma niejedno do powiedzenia o polskich inteligentach, z którymi stykał się ze względu na własne wykształcenie i pozycję.

„Wszak każdy Polak – pisze – miał choć jednego przyjaciela Żyda, który go prosił ze łzami w oczach o łaskę ulokowania rzeczy u niego. Wspaniałomyślnie zgadzano się, a jeśli Żyd okazał się grzecznym, to wyjechał do Treblinki i sprawa była wyjaśniona. Majątek się powiększał, sumienie czyste, tout va tres bien. Gorzej bywało, jeśli Żyd okazał się natrętnym, chciał żyć nadal i upominał się o swoje rzeczy. Zrozumiała rzecz, że nie warto oddać, wszak Żyd i tak wojny nie przeżyje; ani nie będzie mógł odwdzięczyć się po wojnie, ani też nie będzie mógł skarżyć ich przed sądem i rzucić jakiegokolwiek cienia na ich nieskazitelne imię. Więc powiedzcie sami, ludzie, nie warto oddać, po prostu grzech przed Bogiem, my mu oddamy, przyjdą inni i zabiorą”.

Odmowa wydania przechowywanych pieniędzy lub przedmiotów oznaczała wyrok. Ważniejsze jest jednak żądanie skierowane do samych Żydów: ci mają „grzecznie” odegrać przypisaną im rolę, i to w sposób, który nie będzie niepokoił polskiego sumienia. Powinni zniknąć, dyskretnie pozostawiając rzeczy polskim „przyjaciołom”, a winę Niemcom.

Karykaturalnym przykładem „grzecznego” przywłaszczenia jest panna Lusia. Perechodnik wyjątkowo zjadliwie pisze o jej niespełnionych obietnicach pomocy – przyrzekała ukryć ciotkę Perechodnika – i o tym, jak trudno było wydobyć od niej pozostawione na przechowanie przedmioty i pieniądze: „Na pewno przyjechałaby, a że w międzyczasie wywieziono Żydów z Kołbieli do Treblinki, to już trudno, widocznie było przeznaczone pannie Lusi otrzymać wyprawę gratisową od mojej ciotki. Po sześciu tygodniach, jak jej zakomunikowałem o śmierci ciotki, biedaczka aż się rozpłakała. Polały się jej łzy, krokodyle łzy, ona tak chciała pomóc Czernie, zły los uprzedził ją ( ). I tym razem w milczeniu wysłuchałem jej płaczów. Ot, zwykła moralna kurwa, ale z manią udawania porządnego człowieka”.

Zatrzymajmy się na tym poczuciu niewinności. Panna Lusia przejmuje rzeczy jako przyjaciółka i – świadomie czy nie – aranżuje sytuację w sposób, który pozwala jej zachować ów status. Sprawstwo zostaje przeniesione na niesprecyzowany los, z którym nie ma się nic wspólnego, przy czym prawo do dziedziczenia zasadza się na przyjaźni, dobrych stosunkach i braku innych spadkobierców. Panna Lusia czuje się uprawniona do przyjęcia rzeczy Czernej ze względu na życzliwość, jaką jej okazała.

Mechanizm ten występuje w modelowej postaci w innym fragmencie: „Znam Polaka, naszego lokatora Bujalskiego, który się uważa na sto procent za patriotę i porządnego człowieka. I rzeczywiście, jest porządnym człowiekiem, człowiekiem, któremu można bezwzględnie ufać i który prawdopodobnie jest jedynym lokatorem na terenie całej Polski, który w 1943 r. płaci część komornego swojemu gospodarzowi Żydowi. Otóż w rozmowie z moim ojcem odezwał się Bujalski w następujący sposób: »Tyle lat handlowałem z tym Żydem i pomyśl pan, nic do mnie nie wniósł na przechowanie. Zabrali go do Treblinki i co miał z tego? Tak to by mnie choć zostawił swoje towary, znaliśmy się tyle lat przecież «. Śliczne podzwonne, co?” – kończy Perechodnik.

Bujalski najwyraźniej uważa, że jego przyzwoitość to coś wyjątkowego. Wyprowadza stad wniosek: Żyd ma dług do spłacenia i powinien być wdzięczny. Dyskryminacja okazuje się milcząco zakładaną normą, od której ktoś wspaniałomyślnie odstąpił. Nie ma miejsca na refleksję nad związkiem owej normy z niemiecką machiną Zagłady, śmierć Żydów nie wprowadza też żadnej poprawki ani w normę, ani w sposób jej widzenia i egzekwowania. Uczynienie wyjątku jest czymś tak istotnym, że zaniedbanie materialnych wyrazów wdzięczności okazuje się co najmniej nietaktem, nawet jeśli Żyd dopuścił się go w obliczu śmierci.

3. Nie wolno uogólniać

W polskiej świadomości zbiorowej Żydów traktuje się jako grupę właściwie monolityczną. Polacy to także naród, ale mówi się o nim inaczej. Czyny, które mącą obraz wspólnoty, są marginesem, a zła dopuszczają się ludzie, których nie wolno identyfikować z polskością. Stąd powtarzające się roztrząsania, czy zbrodnie Polaków wobec żydowskich współobywateli obciążają naród, czy też nie. Koronny argument w tych sporach to figura „nie wolno uogólniać”, która sugeruje, że przypadki indywidualne nie dają podstaw do wyrokowania o narodzie (czymkolwiek by on był).

Perechodnik zna ten mechanizm i kwituje go ironicznym komentarzem. Po opisie rabunków i wyłapywania uciekinierów z getta stwierdza: „Czy należy stąd wyciągać wniosek co do ogółu? Czy należy wykonać statystykę dobrych uczynków w porównaniu ze złymi? Nie, to nie jest ważne. Toć sam Najwyższy Bóg zajął stanowisko w Starym Testamencie, że jeśli w mieście okaże się dziesięciu sprawiedliwych, to miasta nie zburzy. Prawdopodobnie i w Warszawie znajdzie się również dziesięciu sprawiedliwych (…), tak że ludność polska może spokojnie spać po nocach, nic im nie grozi, a ten, co zrabował, to ma i będzie mieć nadal”.

Ironiczny przeskok od rozważań moralnych do spraw merkantylnych ujawnia rolę zakazu uogólnień: rabunek ma pozostać w cieniu, poza możliwością wypowiedzenia. Istnienie „sprawiedliwych” kończy namysł, zanim ktokolwiek zdąży postawić pierwsze pytanie. Gdyby fakty ujrzały światło dzienne, „sprawiedliwi” okazaliby się cudowną bronią wspólnoty. Naród ma się z kim fantazmatycznie utożsamić i za kim schować. Na oskarżenia zareaguje moralnym oburzeniem.

Ujęcie Zagłady w kategoriach „moralnej postawy narodu” nie pozwala postawić pytań o reguły społecznych zachowań, a więc o charakterystyczne cechy polskiej kultury. Perechodnik nie używa określenia „wzór kultury” w sensie, jaki nadały mu XX-wieczne nauki społeczne. Mówi jednak o „warunkach klimatycznych”. Chodzi najpewniej o kalkę francuskiego zwrotu l’air du pays, który oznacza klimat, ale i kulturową atmosferę kraju. „Warunki klimatyczne” – zakorzenione w kulturze reguły życia społecznego – sprawiają zdaniem Perechodnika, że nazistom udało się przeprowadzić w Polsce to, co wydawało się nie do pomyślenia.

Komentarz do „Spowiedzi” dopisało życie, a właściwie dynamika polskiego dyskursu o Zagładzie. Zakaz uogólniania zyskał sankcję prawną. Art. 55a ustawy z 18 października 2006 r. o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-90 oraz treści tych dokumentów głosi: „Kto publicznie pomawia Naród Polski o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3″.

4. Nauczyłem się milczeć

W „Spowiedzi” wielokrotnie powraca fraza: „nauczyłem się milczeć”. Tak Perechodnik kwituje wypowiedzi, które realizują polskie schematy postrzegania Zagłady. Milczenie jest częścią rytuału. Oznacza podwójną zgodę: na to, co się dzieje, i na to, jak się o tym mówi. Potwierdza uczestnictwo w grze, której zasady narzuciła większość.

Weźmy taki obrazek: „Pani Lidia, jako stara nasza lokatorka, poznawała doskonale rzeczy mojej siostry i w miarę możności docinała pomocnicy swojej, pannie Stańczakównie, która na zewnątrz mocno się rumieniła, ale w duchu śmiała się pewno z nas. Wy mówcie, śmiejcie się ze mnie – prawdopodobnie tak myślała w duchu – ale ja wiem, że jestem elegancko i ładnie ubrana, a że te rzeczy są zrabowane po Żydach, kto by się dzisiaj takimi rzeczami przejmował, właściciele i tak z grobu nie powstaną, a ci, co jeszcze żyją, muszą milczeć”.

Dyskursywne rytuały tworzą wspólnotę milczenia. Docinki pani Lidii nie były aż tak dotkliwe, żeby panna Stańczakówna nie nosiła skradzionych rzeczy. Zakaz nazwania wydarzeń i ujawnienia stosunku do nich sprawia, że fakty zostają zagospodarowane przez obowiązujący sposób mówienia o Żydach i Zagładzie. Właśnie pani Lidia wyjaśniła Perechodnikowi śmierć jego siostry „słuszną karą Bożą” za świadectwo, które tamta złożyła przeciw niej w sądzie przy okazji zatargu o komorne.

Wspólnota zgody na reguły gier językowych jest dla ich „aryjskich” uczestników niewidoczna. Inaczej dla Żydów. Konieczność milczenia, a więc de facto deklaracja: „jestem jednym z was, należymy do jednego świata, który akceptuję”, to dla Perechodnika tortura. Jeśli odmówi posłuszeństwa, postawi się poza polską wspólnotą (która i tak w większości uważa go za obcego), a to jest równoznaczne z wyrokiem albo ze zmniejszeniem szans przeżycia. Jeśli się dostosuje, musi zdradzić samego siebie, sprzeniewierzyć się własnemu doświadczeniu i pamięci o zabitych najbliższych.

Nieznośny fałsz sytuacji zostaje nazwany we fragmencie o urzędniku magistratu, który zabiera bibliotekę Perechodników. Jest to człowiek kulturalny, wdaje się więc w dyskusję o literaturze. „Boję się go obrazić, ale chętnie wyrzuciłbym go za drzwi ( ). Przez długie cztery godziny znoszę jak najgorsze tortury jego obecność ( ). Chciałbym się jeszcze kiedyś z nim zobaczyć i policzyć się, chociaż w jego pojęciu on mi najmniejszej krzywdy nie wyrządził. Wprost przeciwnie – uznał mnie za inteligentnego człowieka, z którym chętnie chciał podyskutować, i to na tak ważny temat, jak literatura w życiu człowieka. A że na dworze padają strzały, to cóż z tego? Wszak to się tylko Żydów zabija, nie jest to ważne”.

Ze względu na dyskursywne rytuały Perechodnik musi w polskim towarzystwie zakładać maskę. Udaje, że nie pamięta o piętnie, którym jest naznaczony. Jednocześnie uczestniczy w grach, które nieustannie przypominają, że jest napiętnowany i że wykluczenie związane z piętnem żydostwa pozostaje normą zawieszoną tylko na chwilę w drodze wyjątku. Wyjątku będącego rodzajem próby.

Żyd czuje na sobie wzrok polskich rozmówców sprawdzających, czy dostosuje się do reguł rytuału. Warunkowe przyzwolenie na wspólnotę jest nieustannym egzaminem z podporządkowania. Nie wolno mu mówić własnym głosem ani wypowiedzieć tego, co przeżywa. Ma pozostać doskonałym potwierdzeniem obrazu, który wytworzyła na jego temat grupa dominująca. Perechodnik odczuwa konieczność mimikry jako jeszcze jeden rodzaj przemocy. Tym razem przemocy specyficznie polskiej.

W figurze „nauczyłem się milczeć” idzie o widzialność. Depersonifikującej perfidii nazistowskiego planu eksterminacji towarzyszą wzory kultury polskiej, które także – choć w inny sposób i na innych zasadach – pozbawiają ofiary twarzy i spychają ich doświadczenie w sferę niewidzialności.

Perechodnik rozpoznaje te mechanizmy i jest w stanie przeciwstawić się im. Ironia wydobywa na jaw przemoc symboliczną. Już nie Polacy patrzą na Żyda, żeby dzięki jego podporządkowaniu zobaczyć go takim, jakim chcą go widzieć, i samemu przejrzeć się w obrazie, który jest dla nich wygodny. Teraz oni są przedmiotem oglądu. Muszą skonfrontować się z prawdą o sobie wypowiedzianą z perspektywy nieobjętej władzą polskiego kolektywu.

Perechodnik z bezwolnego narzędzia służącego grupie dominującej do utwierdzania się w poczuciu niewinności, z „żywego trupa”, który „nic nie mówi, nikomu nie przeszkadza i nikomu się nie przyśni”, staje się partnerem. Wchodzi w spór z polską kulturą jako jej równoprawny uczestnik.


*Tomasz Żukowski zajmuje się literaturą drugiej połowy XX wieku, pracuje w Instytucie Badań Literackich PAN. Jest też redaktorem kwartalnika kulturalno-politycznego „Bez Dogmatu

*** Calek Perechodnik „Spowiedź”, Fundacja Ośrodka Karta, Warszawa 2011

Źródło: Gazeta Wyborcza
Tekst pierwotnie ukazał się w Gazecie Wyborczej pt. „Obrzeża Zagłady: Grzeczny Polak, grzeczny Żyd


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


Israeli Defense Minister Calls for More Active American Role in Turbulent Middle East

Israeli Defense Minister Calls for More Active American Role in Turbulent Middle East

Barney Breen-Portnoy


Israeli Defense Minister Avigdor Lieberman. Photo: Jonathan Klinger via Wikimedia Commons.

Israeli Defense Minister Avigdor Lieberman is calling for greater American involvement in a turbulent Middle East.

In a pre-Sukkot interview with the Hebrew news site Walla, excerpts of which were published on Tuesday, Lieberman said, “The United States has quite a few challenges of its own, but as a trend — the more the United States will be active [in the region], the better it will be for the State of Israel.”

To its north, Lieberman noted, the Jewish state has been facing a multifaceted situation involving Russia, Iran, Turkey and Hezbollah, among other parties.

“This is no simple matter to deal with, on a daily basis,” Lieberman said. “The public doesn’t know everything, and that’s a good thing, but this is a 24-hour-a-day, seven-day-a-week investment and effort.”

In Syria, Lieberman assessed, the Assad regime is winning its six-and-a-half year-old war against rebel groups.

“I see a long international queue lining up to woo [Syrian President Bashar] Assad, include Western nations, including moderate Sunnis,” Lieberman said. “Suddenly everyone wants to get close to Assad. This is unprecedented.”

Recently, Israel has been publicly expressing its concerns about Iran’s ongoing bid to set up a permanent presence in Syria.

Last month, Israeli Prime Minister Benjamin Netanyahu flew to Sochi for a sit-down with Russian President Vladimir Putin. At the meeting, Netanyahu stated, “Iran is increasing its efforts to establish its military foothold in Syria. That is dangerous for Israel, the Middle East and, I believe, the whole world.”

“We are all defeating ISIS in a concerted international effort, and that is welcome,” Netanyahu went on to say. “What is not welcome is Iran moving in everywhere ISIS moves out. We do not forget for one minute that Iran continues to threaten Israel’s destruction every day; it is arming terrorist organizations and is itself instigating terrorism; and it is developing intercontinental missiles with the goal of arming them with nuclear warheads.”

“For all these reasons, Israel continues to oppose Iran’s entrenchment in Syria,” the Israeli prime minister concluded. “We will defend ourselves in any way against this threat and any threat.”


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


Chroniona droga do nuklearnego Iranu

Chroniona droga do nuklearnego Iranu

Yigal Carmon i A. Savyon
tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Prezydent Iranu Hassan Rouhani z przewodniczącym Najwyższego Zgromadzenia Ludowego Korei Północnej Kim Yong-Namem. (Zdjęcie:KCNA/ REUTERS)

Media amerykańskie debatują o przyszłości JCPOA na marginesie doniesień, że prezydent Trump żąda, by jego zespół bezpieczeństwa narodowego dostarczył do października 2017 r. dowodów łamania przez Iran porozumienia[1].

Jednak dostarczenie dowodów, że Iran łamie JCPOA nie będzie możliwe ani w październiku, ani w żadnym innym czasie – nawet jeśli USA mają dane wywiadowcze, które dowodzą, że tak jest. Powodem jest to, że procedura inspekcji zaprojektowana przez administrację prezydenta Obamy wyklucza rzeczywistą inspekcję – w instalacjach wojskowych Iranu i w każdym innym podejrzanym miejscu z wyjątkiem zadeklarowanych przez Iran instalacji nuklearnych.

Zatem żądanie, by informacje wywiadu o irańskich pogwałceniach porozumienia zostały przedstawione jako warunek do podjęcia kroków przeciwko JCPOA, opiera się na niedostatecznej wiedzy o tym, co właściwie stanowi JCPOA. Według porozumienia bowiem, zdobycie takich informacji wywiadowczych jest tylko początkiem szczegółowego i wiążącego procesu, który opóźnia, a w rzeczywistości nie pozwala na inspekcję podejrzanego miejsca. Zamiast tego, by inspekcja miejsca odbyła się natychmiast po uzyskaniu takiej informacji, JCPOA wymaga serii kroków wstępnych przed udzieleniem pozwolenia na taką inspekcję – jeśli w ogóle zostanie ono udzielone. Tak więc, zgodnie z JCPOA, USA muszą:

a) Przekazać Iranowi całą informację (wraz z informacją o jej źródłach), w celu wyjaśnienia “obaw”, zarówno w dyskusjach między Międzynarodową Agencją Energii Atomowej (MAEA) a Iranem, jak w dyskusjach między Komisją Wspólną JCPOA – która w dodatku do USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i MAEA obejmuje Iran, Rosję i Chiny – w celu wyjaśnienia obaw alternatywnymi sposobami, które nie wymagają inspekcji podejrzanego miejsca. Żądanie ujawnienia informacji i jej źródeł Iranowi, Rosji i Chinom jest absurdalne i USA nie mogą się na to zgodzić; a ponieważ takie są warunki JCPOA, żadna dalsza akcja nie jest możliwa.

b) Jeśli nie można osiągnąć porozumienia w sprawie alternatywnych sposobów bez inspekcji podejrzanego miejsca, będzie dodatkowa dyskusja w Komisji Wspólnej, gdzie decyzja w tej sprawie zapada większością głosów w ciągu siedmiu dni. Iran musi dostosować się do tej decyzji w ciągu kolejnych trzech dni.

Ta absurdalna procedura inspekcji w sposób oczywisty nie daje żadnej możliwości rzeczywistej inspekcji militarnej działalności nuklearnej Iranu, nawet jeśli jest o tym informacja wywiadu. Ta sytuacja jest bezpośrednio sprzeczna ze zobowiązaniem prezydenta Obamy, który mówił po ogłoszeniu JCPOA 14 lipca 2015 r.: “Inspektorzy będą także mieli dostęp do każdej podejrzanej lokalizacji. Mówiąc wprost, MAEA, organizacja odpowiedzialna za inspekcje, będzie miała dostęp tam, gdzie to konieczne, kiedy będzie konieczne”[2].

Należy wyjaśnić, że sednem JCPOA jest zniesienie sankcji nuklearnych na Iran w zamian za tymczasowe i określone zawieszenie części aktywności nuklearnej. Procedura inspekcji nie była sednem porozumienia; ta procedura jest działem JCPOA, którego celem jest zapewnienie, że warunki JCPOA są spełnione. Dodatkowo należy także wspomnieć, że Iran i MAEA zawarli porozumienie w lipcu 2015 r. o „mapie drogowej”, by rozwiązać problem militarnych aspektów programu nuklearnego Iranu – treść tego porozumienia jest tajna[3]. Zatem każde żądanie administracji USA, by zmienić procedurę inspekcji, jeśli takie żądanie zostanie wysunięte, nie będzie stanowić żądania zmiany sedna samego JCPOA – w rzeczywistości nawet wzmocni JCPOA przez wzmocnienie procedury inspekcji. Jednak bez żadnej zmiany samej procedury inspekcji Iran będzie w stanie potajemnie rozwijać swój militarny program nuklearny i nie będzie żadnego realnego sposobu na sprawdzenie tego. Nawet jeśli wywiad zdobędzie informację poza procedurą inspekcji, postanowienia JCPOA uczynią ją bezwartościową (patrz Aneks).

Reżim irański: Nigdy nie pozwolimy inspektorom MAEA na dostęp do instalacji militarnych

Natychmiast po ogłoszeniu JCPOA 14 lipca 2015 r. przedstawiciele Iranu z najwyższym przywódcą, ajatollahem Alim Chameneim i najwyższymi dowódcami Korpusu Gwardii Rewolucji Islamskiej (IRGC) na czele, podkreślili, że inspektorzy MAEA nie otrzymają dostępu do militarnych instalacji Iranu dla celów inspekcji.

Chamenei, 25 lipca 2015: “[Cudzoziemcom] w ogóle nie powinno się pozwolić na penetrację granic bezpieczeństwa i obrony kraju pod pretekstem nadzoru i zabrania się dowództwu wojskowemu kraju [udzielać] pozwolenia cudzoziemcom, by przekroczyli te granice lub zatrzymali defensywny rozwój kraju pod pretekstem nadzoru i inspekcji”[4].

Minister Spraw Zagranicznych, Dżavad Zarif, 22 lipca 2015: Inspekcje tego rodzaju przekraczają “czerwone linie” i w negocjacjach [JCPOA] Iranowi “udało się całkowicie zapewnić”, że porozumienie nie pozwoli na takie inspekcje[5].

Główny doradca Chameneiego ds. zagranicznych, Ali Akbar Velajati, lipiec 2015 r., dla arabskiej telewizji Al-Dżazira: “Dostęp inspektorów z MAEA lub jakiegokolwiek innego organu do ośrodków militarnych Iranu jest zabroniony”[6].

Ostatnio, dowódca Sił Powietrznych IRGC, Amir Ali Hadżizadeh, 7 sierpnia 2017: “W kwestii życzenia Zachodu, by przeprowadzić inspekcję naszych ośrodków militarnych, odpowiedź jest wyraźna. Nie pozwolimy im na zrobienie czegoś takiego”[7].

Zastępca dowódcy IRGC, Hossein Salami, 12 sierpnia 2017: “Mówię do ukochanego narodu irańskiego, do Ameryki i do całego świata: Jeśli w całej historii i na całym świecie byłaby tylko jedna prośba, której nie spełnimy i udzielimy negatywnej odpowiedzi, to jest to ta prośba. I jeśli istnieje jedno życzenie, które byłoby pochowane wraz z tymi, którzy sobie tego życzą, to jest to wizyta w naszych ośrodkach militarnych”[8].

Aneks: Co mówi JCPOA o procedurze inspekcji

Dział JCPOA “Q. Access”, paragrafy 74-78, dotyczące procedury inspekcji:

Porozumienie przewiduje, że prośba o dostęp dla inspekcji “nie będzie miała na celu ingerowania w działalność armii irańskiej bądź inną działalność [dotyczącą] bezpieczeństwa narodowego”. Ponadto, jeśli MAEA zdobędzie tajne informacje wywiadowcze, “dostarczy Iranowi podstaw takich obaw i prośbę o wyjaśnienie”.

Dalej: “Jeśli wyjaśnienia Iranu nie rozwieją obaw MAEA, Agencja może poprosić o dostęp do takich miejsc wyłącznie dla weryfikacji nieobecności niezadeklarowanego materiału nuklearnego i działań niezgodnych z JCPOA w takim miejscu. MAEA dostarczy Iranowi powody [prośby o] dostęp pisemnie i udostępni odpowiednie informacje”.

W ciągu dalszym: “Iran może zaproponować MAEA alternatywne sposoby rozwiania obaw MAEA, które umożliwią MAEA zweryfikowanie nieobecności niezadeklarowanego materiału nuklearnego i działań niezgodnych z JCPOA w miejscu, o które chodzi, co powinno być poddane właściwej i szybkiej rozwadze.

Jeśli nieobecność niezadeklarowanego materiału nuklearnego lub działalności niezgodnej z JCPOA nie mogą być zweryfikowane po zastosowaniu alternatywnych środków uzgodnionych przez Iran i MAEA lub jeśli te dwie strony nie mogą dojść do zadowalającego sposobu zweryfikowania niezadeklarowanego materiału nuklearnego lub działalności niezgodnej z JCPOA w danym miejscu w ciągu 14 dni od pierwszej prośby MAEA o dostęp, Iran, w konsultacji z członkami Komisji Wspólnej, rozwieje obawy MAEA niezbędnymi środkami uzgodnionymi miedzy Iranem a MAEA. Przy braku porozumienia członkowie Komisji Wspólnej doradzą niezbędne środki dla rozwiania obaw MAEA. Proces konsultacji i jakiejkolwiek akcji Komisji Wspólnej nie przekroczy 7 dni, a Iran wdroży niezbędne środki w ciągu dodatkowych 3 dni”[9].


*Y. Carmon jest prezesem MEMRI; A. Savyon jest dyrektorką MEMRI Iran Studies Project.

[1] Październik 2017 jest nieprzekraczalną datą dla administracji USA na poinformowanie Kongresu czy Iran spełnia JCPOA, czy nie.
[2] Oświadczenie prezydenta Iranu, 14 lipca 2015,
Obamawhitehouse.archives.gov/the-press-office/2015/07/14/statement-president-iran.
[3] Patrz MEMRI Specjalny komunikat Nr 6113, http://www2.memri.org/polish/szef-organizacji-energii-atomowej-iranu-ali-akbar-salehi-dotarlismy-do-porozumienia-w-maea-w-sprawie-pmd-obecnie-istnieje-poparcie-polityczne-i-rezultaty-beda-bardzo-pozytywne/3608, 22 lipca 2015.
[4] English.farsnews.com, July 25, 2015. See also MEMRI Daily Brief No. 57, What Iran Is Permitted To Do Under The JCPOA, 17 września 2015.
[5] Latimes.com, 22 lipca 2015. Patrz także MEMRI Daily Brief No. 57, What Iran Is Permitted To Do Under The JCPOA, 17 września 2015.
[6] English.farsnews.com, 25 lipca i 1 sierpnia 2015.
[7] Tasnim (Iran), 7 sierpnia 2017.
[8] Asr-e Iran (Iran), 13 sierpnia 2017.
[9] Apps.washingtonpost.com/g/documents/world/full-text-of-the-iran-nuclear-deal/1651.

MEMRI: Badania i Analizy Nr 1325, 18 sierpnia 2017


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com