Archive | 2017/10/28

Szermierze słowa: Witkacy, Schulz, Gombrowicz

Szermierze słowa: Witkacy, Schulz, Gombrowicz

Janusz R. Kowalczyk


Witkacy, autoportret, fot. z kolekcji E. Franczak i S. Okołowicza, Bruno Schulz, fot. D. Łomaczewska/East News, Witold Gombrowicz, fot. M. GrinbergWitkacy, autoportret, fot. z kolekcji E. Franczak i S. Okołowicza, Bruno Schulz, fot. D. Łomaczewska/East News, Witold Gombrowicz, fot. M. Grinberg

Witkacy, Schulz, Gombrowicz. Trzech szermierzy słowa, którzy wypowiedzieli walkę skostniałej tradycji. Trójka indywidualistów, którzy na literackiej mapie wytyczyli nowe wspaniałe szlaki.

“Było nas trzech, Witkiewicz, Bruno Schulz i ja, trzech muszkieterów polskiej awangardy z okresu międzywojennego. Jak się teraz okazuje, ta awangarda nie była taką sobie znów efemerydą” – odnotował Witold Gombrowicz w swoim “Dzienniku”.

Z perspektywy dziesięcioleci możemy się zastanowić, czy Stanisława Ignacego Witkiewicza (Witkacego), Brunona Schulza i Witolda Gombrowicza więcej łączyło, czy dzieliło. Co przeważało w ich wzajemnych stosunkach: podobieństwa czy różnice? Oddajmy głos samym zainteresowanym.

Witkacy o Schulzu

“Sklepy cynamonowe” wspaniałe. Gdyby tak Szulz [!] opisał cały świat, a nie jeden zakamar jego, byłby najgen[ialniejszym] pis[arzem] świata.
[list do żony, 1 marca 1934]

“Cynamonowe ogrody” [!] Schulza wspaniałe. Dostań to skądsiś, przeczytaj i donieś, co myślisz.
[list do żony, 3 marca 1934]

Przeczytajcie “Sklepy Cynamonowe” Bruno[na] Schulza – rzecz wysze pierwawo sorta.
[list do Heleny i Teodora Białynickich-Birulów, 11 marca 1934]

Jan Kochanowski, Stanisław Ignacy Witkiewicz "Witkacy", Roman Jasiński i Bruno Schulz w mieszkaniu Jana Kochanowskiego przy ulicy Wiejskiej w Warszawie, 1934, fot. Jan Kochanowski/archiwum Elżbiety Jasińskiej/FOTONOVAJan Kochanowski, Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy), Roman Jasiński i Bruno Schulz, Warszawa 1934, fot. Jan Kochanowski / archiwum E. Jasińskiej / Fotonova

Teraz odnowiliśmy znajomość, a raczej przyjaźń, i miałem sposobność poznać go bliżej po przeczytaniu “Sklepów cynamonowych”, które zrobiły na mnie wprost piorunujące wrażenie. Do niedawna nie wiedziałem, że jeśli chodzi o rysunek – Schulz jest niemalże samoukiem. To może tylko jeszcze spotęgować podziw dla tego zadziwiającego talentu i osobowości. Jako grafik należy on do linii demonologów. Według mnie zaczątki tego kierunku widać w niektórych dziełach dawnych mistrzów, jeszcze w nim niejako niewyspecjalizowanych, np. u Cranacha, Dürera, Grünewalda, gdy malują oni z dziwną pewnością, rozkoszą wyuzdania tematy bardziej piekielne niż niebiańskie, odpoczywając w nich z czystym sumieniem po często przypuszczalnie nudnych i wymuszonych świętościach. […] Tu nie chodzi o akcesoria demonizmu (czarownice, diabły itp.), tylko o to zło, w istocie swej podkładkę duszy ludzkiej (egoizm, który robi wyjątek tylko dla gatunku, drapieżność, chęć posiadania, żądze płciowe, sadyzm, okrucieństwo, pragnienie władzy, gnębienie wszystkich dokoła), na której dopiero przez odpowiednią tresurę wyrastają inne, szlachetniejsze właściwości, dające się zresztą nawet u zwierząt zaobserwować w formie zarodkowej.

To są tereny, na których pracuje Schulz – specjalność jego jeszcze w tym zakresie to sadyzm kobiecy, połączony z męskim masochizmem. […] Środkiem gnębienia mężczyzn przez kobietę jest u niego noga, ta najstraszliwsza, oprócz twarzy i pewnych innych rzeczy, część kobiecego ciała. Nogami dręczą, depczą, doprowadzają do ponurego, bezsilnego szału kobiety u Schulza jego skarlałych, spokorniałych w erotycznej męce, upodlonych i w tym upodleniu znajdujących najwyższą bolesną rozkosz – mężczyzn pokrak. Jego grafiki to są poematy okrucieństwa nóg. Mimo całej potworności gęb ma się wrażenie, że damy Schulza myją starannie szczotkami nogi dwa razy dziennie i nie mają nagniotków. Inaczej byłoby wprost straszno, a moralnie jest straszno i tak.

[“Wywiad z Brunonem Schulzem”. Pisane przed przeczytaniem odpowiedzi Schulza, 4 IV 1935]

Na naszym zaprzałym, antyintelektualnym horyzoncie literackim, gdzie przeważa błazeństwo i podlizywanie się ohydnej Klempie publice, zepsutej już od lat ciągłymi karesami podlizywaczy, książka Schulza jest zjawiskiem pierwszorzędnym. Przecież poza Kadenem (który gdyby miał więcej odwagi charakteru, gdyby dbał o swój rozwój umysłowy, byłby geniuszem wszechświatowym najwyższej możliwej marki) nie ma u nas dosłownie prawie co czytać, Schulz jest, według mnie, nową gwiazdą pierwszej wielkości – chodzi o to, czy wytrzyma, czy mu dadzą żyć i pracować, czy się rozwinie dalej i – jak. Oby nie było z nim, jak z biedną gwiazdą Nova Herculis, która już na piątą wielkość zjechała. O tych problemach później – na razie wywiad. Napisałem pewną ilość pytań: d o s ł o w n i e odpowiedzi Schulza podaję in extenso, bez żadnych moich dodatków.

[“Wywiad z Brunonem Schulzem”. Pisane przed przeczytaniem odpowiedzi Schulza, 4 IV 1935]

Bardzo spodobały się Stasiowi “Sklepy cynamonowe” Schulza. Napisał o tej pięknej książce artykuł, zaprzyjaźnił się z Schulzem i mam wrażenie, że stosunki z nim pozostały dobre do końca.

[Jadwiga Witkiewiczowa, “Wspomnienia o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu”, Kraków, 1953]

Witkacy o Gombrowiczu

 Stanisław Ignacy Witkiewicz", fotografia z cyklu "21 min", 1931Stanisław Ignacy Witkiewicz, fotografia z cyklu “21 min”, 1931

Przeczytałem “Ferdydurke” i wyłem ze śmiechu. Są kawałki genialne. Muszę o tym napisać. Tylko IV rozdział jest świński.
[list do Jerzego Birnbauma, później: Pomianowskiego, 3 sierpnia 1939; w IV rozdziale padają słowa: “Zaiste, zdawać by się mogło, że im człowiek rozumniejszy i zdolniejszy, tym bardziej podatny głupocie, zbrodni i szaleństwu. Człowiek taki, zamiast uznać po prostu, że skłamał, nie cofnie się przed krwią, mordem, pożogą, śmiercią cudzą, a nawet własną – byle urealnić kłamstwo i jeszcze w tej nędznej śmierci za blagę upatrywać będzie jeden więcej tytuł do wyższości”. Półtora miesiąca później, po agresji Armii Czerwonej na Polskę, Witkacy popełni samobójstwo]

Na imię było mu Witold, nazwisko – Gombrowicz
Z pozoru był to sobie zwykły spacerowicz
Lecz tkwiła w nim dzika dziwność nieświadoma siebie
Z tego konia kiedyś będzie niezłe źrebię!
[wiersz Witkacego zanotowany przez Gombrowicza w jego “Dzienniku”]

Beletrystyka była rozrywką, na którą rzadko kiedy [Witkacy] mógł sobie pozwolić, ale i na to zawsze znajdował czas, głównie wieczorami, już w łóżku, czytając czasem do późnej nocy, gdy mu się powieść podobała. Miał też zwyczaj robić odpowiednie uwagi na marginesach, o ile dana książka była jego własnością. Nic tak nie lubiłam, jak czytać powieść z jego uwagami. Ostatnia, którą miałam w rękach, a której niestety nie zdążyłam przeczytać, była “Ferdydurke” Gombrowicza, bardzo gęsto zapisana uwagami – przepadła jak tyle innych.
[Jadwiga Witkiewiczowa, “Wspomnienia o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu”, Kraków, 1953]

Schulz o Witkacym (i do Witkacego)

Witkacy pisał do mnie. […] Radzi mi zmienić zupełnie tematykę “celem naciągnięcia jajowodów, aby dokonać ostatecznego spermotrysku”. Ale niech mu Pani tego zdania nie zacytuje, bo będzie mnie oskarżał o niedyskrecję, chociaż tu o moją potencję chodzi, nie o jego.
[list do Romany Halpernowej, 13 października 1937]

Bruno Schulz, "Wiosna" (Święto wiosny), 1920-1921, cliché-verre na papierze, 11,5 x 17 cm, fot. Muzeum Narodowe w KrakowieBruno Schulz, “Wiosna” (Święto wiosny), 1920–1921, cliché-verre na papierze, 11,5 x 17 cm, fot. Muzeum Narodowe w Krakowie

czytaj dalej tu: Szermierze słowa: Witkacy, Schulz, Gombrowicz


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


Leszek Kołakowski – HENDEKALOG INTELIGENTA

HENDEKALOG INTELIGENTA

Leszek Kołakowski


Wszystkich tych przykazań przestrzegać masz, jeśli chcesz należeć do inteligencji – pisał przed laty na łamach “TP” Leszek Kołakowski.

Oto moje wstrząsające odkrycie: polska inteligencja istnieje! Znaczy to, że istnieje klasa ludzi wykształconych, którzy nie tylko swoje zawodowe umiejętności pielęgnują, ale ponadto interesują się żywo sprawami ogólnymi, sprawami swojego kraju, a także Europy i świata.

Nie muszą być, oczywiście, aktywni politycznie, niekoniecznie słowem lub pismem swój stosunek do świata publicznie głoszą albo w życiu jakichś partii czy innych organizacji politycznych czynnie uczestniczą. Zależy im jednak na tym, by jakoś do dobra życia zbiorowego się przyczynić, i chcieliby, by ich szczególne zawodowe umiejętności były do tego życia wkładem, nie tylko świadectwem osiągnięć rzemiosła.

Inteligent prawdziwy chce być uczestnikiem zbiorowego życia narodu i ludzkości, a tym, co wie i potrafi, to uczestnictwo potwierdzać.

Nie wiem, jak liczna jest w Polsce populacja, która te warunki spełnia, ale ona istnieje i jest świadoma siebie. Gdybyśmy mieli jedynie takich ludzi wykształconych, którzy dzięki swemu wykształceniu zdobywają sobie środki do życia znośnego, ale o nic więcej im nie chodzi, nie byłoby inteligencji w Polsce, a również zajęcia polityczne ludzi wykształconych byłyby tylko jedną z licznych umiejętności zawodowych, które można wszędzie uprawiać, o niczym innym niż o własnych zyskach życiowych i własnej karierze nie myśląc. Partiom politycznym często przewodzą inteligenci, są jednak partie, które inteligencji nienawidzą, i na czele takich partii nie stoją inteligenci.

I

Oto więc pierwsze przykazanie z hendekalogu inteligenta: ćwicz się w myśleniu o sprawach życia zbiorowego i własną pracę traktuj jako przyczynek do tego życia, stosownie do twoich mniemań o tym, jak ów świat mógłby być naprawiony lub usprawniony.

II

Drugie przykazanie: jeśli uważasz, że należysz do prawicy albo do lewicy, bądź zawsze gotów, gdy cię zagadną, wyjaśnić przejrzyście, co to znaczy.

III

Trzecie przykazanie: jeśli sądzisz, że podział na lewicę i prawicę utracił sens w naszych czasach, bądź też zawsze gotów to swoje mniemanie wyjaśnić.

IV

Czwarte przykazanie: jeśli już musisz publicznie kłamać, zawsze pamiętaj o tym, które z twoich kłamstw łatwo jest wykryć.

V

Piąte przykazanie: nie kompromituj się, przypisując innym ludziom opinie jakieś, gdy nie możesz ich poprzeć cytatami ich autorstwa.

VI

Szóste przykazanie: jeśli sądzisz, że wszyscy ludzie poza tobą są łajdakami, to jednak tego publicznie nie mów, bo to ci dobrze nie zrobi.

VII

Siódme przykazanie: jak najwięcej książek czytaj swoim małym dzieciom.

VIII

Ósme przykazanie: kochaj różne myśli, których się nauczyłeś od pisarzy czy filozofów.

IX

Dziewiąte przykazanie: czytaj poetów, słuchaj klasycznej muzyki.

X

Dziesiąte przykazanie: zawsze pamiętaj, czym się ośmieszasz.

XI

Jedenaste przykazanie: możesz być katolikiem albo buddystą, albo wyznawcą innej jeszcze wiary, możesz też być, jak to się powiada, niewierzący i nie tracisz przez żadną z tych wiar swojej przynależności do świata inteligencji. Nie możesz jednak twierdzić, że twoja wiara lub niewiara jest równie dobrze ugruntowana jak twierdzenia z nauk chemicznych czy geologicznych.

••

Wszystkich tych przykazań przestrzegać masz, jeśli chcesz należeć do inteligencji. Ale, oczywiście, wcale nie musisz chcieć być inteligentem.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


The Israeli expatriates building a new link with Poland

The Israeli expatriates building a new link with Poland

Shira Rubin


Hundreds of young, secular Israelis are emigrating to make Warsaw their new home

Tal Goldberg, Boaz Albert, and Uri Meiselman stand in front of the remains of the Warsaw Ghetto, a symbol of the last century in a city celebrating a Jewish resurgence Shira Rubin

When Israeli rock musician Uri Meizelman heard that Warsaw’s municipality planned to demolish one of the last remains of the Warsaw Ghetto, he flew from Tel Aviv to Warsaw with a message: “Preserve and remember!”

It was in this decrepit, brown brick building surrounded by grey, graffitied scaffolding where, seven decades ago, the Jewish-Polish poet Wladyslaw Szlengel chronicled the ghetto life before being killed by the Nazis.

Meizelman, the drummer in the Israeli rock band El Hameshorer ­–­ which held a Hebrew-language rock performance outside of the building in hopes of saving it – says that the timing is critical.

“It’s impossible that people become apathetic to the past,” said Meizelman. “Today, you walk around Poland, and it’s all shopping malls and chic restaurants, people are starting to forget.”

Among them, he says, are Israelis, who as tourists and as residents have been flocking to the Polish capital in recent years, drawn by business, shopping, and real estate investment opportunities instead of an urge to reconnect with their Jewish past.

Israel’s relationship with this country has changed drastically in recent years. Once it had the connotation of the Holocaust and was known best as the site for the Israeli high school “Journey to Poland” field trip, in which Israeli teens visited Nazi concentration camps and learned about the extermination of 3 million Polish Jews. Today the Israeli-Polish relationship is increasingly about Poland’s future rather than its past.

Roughly 500 mostly young and secular Israelis live in Warsaw, and a few hundred live in smaller cities like Krakow. They are a percentage of the thousands more who hold Polish passports through a law that enables Jews with Polish-born parents or grandparents to obtain national citizenship.

According to a 2012 study conducted for the Business Opportunities in Poland Conference, about 20,000 Israeli citizens hold a Polish passport, roughly half of whom applied for citizenship after Poland joined the EU in 2004.

Among them is 22-year-old Dan Ozeri, who dances with the Polish National Ballet and says that his future could not be feasible in Israel, where budgets for the arts are being slashed under the right-wing ruling government.

“I wanted to live in Israel, where my family is, where my life is, but it’s impossible,” says Ozeri at a café in the centre of Warsaw. “For me, my future’s in Europe.”

22-year-old Dan Ozeri, who dances with the Polish National Ballet Shira Rubin

It’s a common refrain among the diverse, middle class Israeli brain drain scattered over the continent, many of whom say they had no choice but abandon Israel’s economic and political squeeze, as the price of living continues to skyrocket and the Palestinians conflict trudges on.

In Poland, the influx of Israelis has coincided with a recent Jewish renaissance, in which synagogues, Jewish kindergartens, and Jewish Community Centres have opened their doors, and the Jewish community is celebrating its resurgence after near-annihilation during the Holocaust.

But unlike neighbouring Germany, where tens of thousands of Israelis live and which has for years publicly apologised for the Holocaust, Poland’s ruling far-right party has allowed – if not encouraged – the rise of antisemitic sentiment.

Many, like Defence Minister Antoni Macierewicz, have argued that it was solely the Nazis (or the Russians, or other groups besides the Poles), who were responsible for the atrocities against the Jews, despite mainstream Holocaust research shows that Poles did, in fact, murder Jews in large numbers during and after the war.

The parliament recently passed a law declaring that anyone referring to death camps operated by Nazi Germany in occupied Poland as “Polish” would be subject to three years in prison.

Last summer, Bogdan Rzonca, a lawmaker for the anti-immigration conservative Law and Justice Party tweeted, “I wonder why there are so many Jews among those performing abortions, despite the Holocaust” – a sensitive topic in a majority Catholic country that fervently opposes abortion.

Andros Tetreo, a 35-year-old Israeli working in Warsaw’s financial district, has lived in the city with his Polish wife and daughter for the past five years, and says that he has never encountered antisemitism.

If anything, in the relatively liberal metropolis of Warsaw, he says he’s been struck by a philo-Semitism, by which Polish neighbours have expressed interest in learning about Judaism and Jewish culture.

He has also been amazed as how “clean, quiet the city is, how there are no wars, which is something Israelis have to get used to.”

When he first arrived to Warsaw, Tetreo crossed the street if he spotted a tractor, or cowered when hearing loud noises.

It was the result of years living in Arad, in southern Israel, where rockets had landed from the Gaza Strip; and, later, from experiences with the Palestinian “lone wolf intifada,” in which young Palestinians used vehicles and other nonconventional weapons to carry out attacks on Israeli streets.

“In Israel, I realized you can either get killed in some terror attack, but [also in times of peace] you pay an exorbitant amount of taxes to get really nothing in return. It’s a rigged game,” he said.

“I’m a Zionist,” Tetreo added. “Which is what makes this so hard.”


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com