Archive | 2020/01/18

Żydowskie poetki, polskie Żydówki.

Żydowskie poetki, polskie Żydówki. Tożsamość do czytania. O antologii poetek jidysz „Moja dzika koza”, Ginczance i „Tańcu demonów” Ester Singer Kreitman

Sylwia Chutnik


Piszę dziś o kobietach, o żydowskich twórczyniach i o języku jidysz. Piszę dziś o naszym literackim dziedzictwie, którego nie znamy i o które nie dbamy. Podobnie jest z większością autorek, których twórczość zawarta została w zbiorze „Moje dzikie kozy”. I dlatego antologia poetek jidysz jest tak ważna.

Trwa festiwal popularności Zuzanny Ginczanki. Niemal w tym samym czasie ukazała się książka Jarosława Mikołajewskiego o podróżach po nieznanych lądach jej twórczości, antologia wierszy pod redakcją Izoldy Kiec oraz tom pokonferencyjny wydany przez Muzeum Literatury. Z kolei Muzeum Historii Żydów Polskich Polin wykorzystało sylwetkę poetki w swojej kampanii „Masz to po mnie”, gdzie wskazywano na wspólne losy polsko-żydowskie. O Ginczance napisano: „Żydówka, Polka, warszawianka, feministka, poetka”. Odważnie, podoba mi się.

Bo przecież „kwestie tożsamościowe” są zawsze problematyczne. Po pierwsze dlatego, że jest to sprawa zmienna i płynna. Raz czujemy się kobietą, a raz facetem, czasem myślimy o sobie jako o matce, a czasem zwycięża w nas rockowa piosenkarka. W kwestii pisania w jidysz i bycia polską Żydówką, Żydówką polskiego pochodzenia, Żydówką mieszkającą w Polsce (i tak dalej) to już w ogóle trudna sprawa. Nawet pisanie wielką lub małą literą oraz kolejność wymieniania narodowości bądź jej zupełne pomijanie to sprawa ważna i ciekawa pod wieloma względami. Najchętniej zapytałabym więc samej Ginczanki, jak o sobie myśli i kim jest. Niestety, nie żyje. Przyjmijmy więc, że piszę dziś o kobietach, o żydowskich twórczyniach i o języku jidysz. Piszę dziś o naszym literackim dziedzictwie, którego nie znamy i o które nie dbamy. Podobnie jest z większością autorek, których twórczość zawarta została w zbiorze „Moje dzikie kozy”: większość z nich znana była dotychczas w dość wąskich kręgach badaczek i badaczy. I dlatego antologia poetek jidysz (zwana pieszczotliwie przez niektórych „dziką kozą”) jest tak ważna. Opasłe tomiszcze trudne jest do podsumowania. Redaktorki różnorodność autorek i ich utworów próbują okiełznać, umieszczając wiersze w rozdziałach tematycznych. Mamy więc tradycje i Torę, modlitwy i miłość, szafę i lustra. Dzieci, dom, podróże. Cały wachlarz społecznych i osobistych doświadczeń. Możemy rozłożyć go jako wspaniałą poezję i dozować sobie po trochu. Możemy również spojrzeć na teksty jako antologię „samoświadomą”, gdzie „królowe słów” opowiadają nie tylko o sobie, ale i pokazują zmagania z tekstem.

Do tego drugiego odczytania niezbędny jest wstęp autorstwa Karoliny Szymaniak, z którego pochodzą cytowane określenia. Znajdziemy w nim herstorię tłumaczeń i podróży w głąb tekstów, a także samych autorek. Jest również trzeci trop: to chór kobiet, które – oprócz tego, że łączy je posługiwanie się tym samym językiem i podobne pochodzenie – różnią się między sobą właściwie wszystkim. Są jak solistki, które dorwały się do mikrofonu i śpiewają wielogłosem. A jednak antologia stanowi spójną pieśń. Tytułowe dzikie kozy (to tytuł wiersza Rukhl Fishman) są niepokorne. „Brykają, fikają” i trudno jest za nimi nadążyć. Jednak czasem dają się „chwycić za bródkę”. Na chwilę. Ale jest to cudowne, sensualne doznanie.

Jeszcze inne uczucia wzbudza na przykład kategoria „Między kobietami”, gdzie poetki skupiają się na związkach między córką a matką, siostrzeństwem czy szacunkiem wobec starszyzny. Mieszanka czułości, respektu i tęsknoty przywołuje nie tylko obrazy straty i strachu z czasów Zagłady, ale jest też uniwersalną pieśnią o matrylinearności i kontynuacji pokoleniowej.

Z kolei cykl „Pisząc” zainteresował mnie jako pisarkę w szczególności. Już otwierający wiersz Rukhl Fishman działa na wyobraźnię: „Jak słońce na rozpalonym karku / jak pioruny po deszczu / ostre i czyste / nieuniknione – / nadciągają wiersze”. Ech, gdyby tak do mnie nadciągały teksty jak pioruny po deszczu…Więcej jest jednak ciekawych porównań w tej części antologii. Na przykład u Rywki Basman Ben-Chaim wiersz można połknąć niczym „słodko-gorzką słoneczną pomarańczę”, a u Ester Szumiaczer jest „jasny jak śnieg”, a w jego ciele tkwi „księżyca kwiat”. Z poezją się rozmawia, prosi się ją, błaga, oczekuje czegoś od niej. Słowo zaś może być „jabłkiem, śliwką i snem” (znowu u Ben-Chaim). Może mieć też znaczenie niemal polityczne, jak w prowokującym wierszu Ireny Klepfisz, która stara się odpowiedzieć na „dzisiejsze postawy wobec jidysz”. Czemu ma się pamiętać ten język, mówić w nim i go używać. W podtekście: czemu poetki mają się nim zajmować i kto w ogóle o to pyta? Bowiem „mówić całe życie jakimś językiem to rzecz niebłaha”, jak pisze Rachela Bojmwoł. W kontekście całej antologii to kwestia podstawowa.

Do wyliczanki odkrywanych ostatnio twórczyń dorzucę jeszcze Ester Singer Kreitman i jej powieść „Taniec demonów”. Podobnie jak „Moja dzika koza” została wydana przez niewielką oficynę, więc tym bardziej należy jej się wsparcie. Książka jest perfekcyjnie przygotowana pod względem edytorskim. Zresztą dla obu z tych tytułów kwestia tłumaczenia to sprawa tak samo ważna, jak główny temat. A tym głównym tematem jest odzyskanie pisarek i poetek tworzących w jidysz. Jest to gest, za który osobiście chciałabym podziękować.

W przedmowie autorstwa Natalii Moskal do „Tańca demonów” opisana jest historia samego tłumaczenia książki i problemów z powtórnym wydaniem powieści (pierwotnie ukazała się w 1936 roku). Ale nie chciałabym, aby „Taniec…” był odbierany tylko jako ciekawostka translatorska czy „powieść siostry Znanych Pisarzy” (Isaaca Bashevisa Singera, laureata Nagrody Nobla, i Israela Jehoszui). Główna bohaterka, Dwojrele, to trochę alter ego Ester. Niezrozumiana od najmłodszych lat i traktowana przez ortodoksyjnie religijną rodzinę (a zwłaszcza jej męską część) jako zbyt wygadana. Taka, która ciągle słyszy, że nie zostanie nikim, co najwyżej matką i gospodynią domową. I taka, w której buzuje krew i która chce przebić się ze swoją wrażliwością ponad patriarchalny sufit. Chociaż akcja powieści toczy się przed wojną, to wiele ze scen mogłoby mieć miejsce i dziś. Kreitman uważana jest przez krytyków i krytyczki literackie za jedną z pierwszych feministycznych autorek żydowskich. Do historii przeszła jednak przede wszystkim jako autorka epistolografii i poezji. Teraz możemy wreszcie poznać ją jako prozatorkę.

Wiele jest smaczków w „Tańcu demonów”. To głównie odzywki facetów w stronę Dwojrele: że przestanie cierpieć na ból serca, jak wyjdzie za mąż, bo wtedy „nerwy okażą się luksusem”. Że jest dziwaczką, uzurpatorką, niewdzięcznicą i wariatką. Wszystkie te dyscyplinujące komentarze nie przeszkadzają jej jednak w próbach przetrwania w otaczającym ją świecie. Jako pisarka musi oszaleć – albo tak siebie kreować, aby znaleźć dla siebie margines do życia i edukacji.

Bez znajomości tych tekstów będziemy uboższe i ubożsi o wiedzę na temat jidyszowej części naszej kultury. Dlatego też postuluję czytanie kontekstowe, gdzie nasze lektury będą mogły zrobić znaczeniowe pętelki do innych książek lub dzieł kultury. W ten sposób, po pierwsze, znajdziemy swój własny trop w zalewie tysiąca książek wychodzących na polskim rynku, a po drugie, zobaczymy pewne zjawiska czy sensy w odpowiedniej scenerii.

Czytajmy więc:

— „Moja dzika koza. Antologia poetek jidysz”, wybór i opracowanie Karolina Szymaniak, Joanna Lisek, Bella Szwarcman-Czarnota, przełożone przez dziewiętnaście kobiet, Wydawnictwo Austeria, Kraków–Budapeszt–Syrakuzy 2019.

— Ester Singer Kreitman, „Taniec demonów”, przeł. Andrzej Pawelec, Fame Art Books & Music, Lublin 2019.

— Jarosław Mikołajewski, „Cień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki”, Dowody na istnienie, Warszawa 2019.

— „Zuzanna Ginczanka. Poezje zebrane 1931–1944”, pod redakcją Izoldy Kiec, wyd. Marginesy, Warszawa 2019.

— „Swojskość. Obcość. Różnorodność. Wokół Zuzanny Ginczanki. Tom pokonferencyjny Muzeum Literatury” pod redakcją Agaty Araszkiewicz, Bożeny Keff, Joanny Pogorzelskiej, Warszawa 2019.


Sylwia Chutnik – pisarka, publicystka, działaczka społeczna i promotorka czytelnictwa. Doktor nauk humanistycznych. Autorka m.in. powieści „Kieszonkowy Atlas Kobiet” [Ha!Art, 2008], „Dzidzia” [Świat Książki, 2009], ,,Cwaniary” [Świat Książki, 2012], „Jolanta” [Znak, 2015], „Smutek cinkciarza” [Od Deski do Deski, 2016] oraz książki historycznej „Warszawa Kobiet” [Biblioteka Polityki, 2011]. Członkini Związku Literatów Polskich i Stowarzyszenia Unia Literacka. Felietonistka ,,Polityki”, „Wysokich Obcasów”, ,,Gazety Stołecznej” i wielu portali internetowych. Współprowadziła programy literackie „Cappuccino z książką” i „Zapomniani – odzyskani” w TVP Kultura oraz „Barłóg literacki”.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


A new Holocaust opera premieres — in Thailand

A new Holocaust opera premieres — in Thailand

Benjamin Ivry


Thailand might not seem the most probable point of origin for a new opera about the Holocaust, but on January 16, the world premiere of “Helena Citrónová” by the composer Somtow Sucharitkul, 67, will be staged in Bangkok.

It is about a real-life Auschwitz survivor of Slovak Jewish origin who at a trial in 1972, testified that a Nazi officer had fallen in love with her and thereafter, saved her and her sister. Despite testimony from others attesting to his crimes, the Nazi was allowed to go free due to a statute of limitations.

Citrónová’s story gained further currency in a 2005 BBC-TV documentary, “Auschwitz: The Nazis and the ‘Final Solution’” in which she was interviewed.

It inspired a controversial romance novel about a Jewish prisoner at a Nazi concentration camp whose love for a Nazi commandant redeems him. As The Forward reported in August 2015, this book sparked objections, notably from Katherine Locke, a Jewish writer based in Philadelphia.

Far from Auschwitz and Philadelphia, Somtow Sucharitkul, who writes and composes under the name S.P. Somtow, published his libretto for Helena Citrónová in 2018.

A polymath, Somtow is a conductor as well as composer, having founded orchestral ensembles, including one that performed a complete cycle of Mahler symphonies, and an opera company in the Land of Smiles.

Somtow is also a science fiction and horror author; Isaac Asimov, of Russian Jewish origin, ranked him among the “excellent new writers” of science fiction, while Robert Bloch, author of “Psycho” (1959), termed Somtow a “brilliant and important new writer whose work is like a bolt of lightning – it is both illuminating and electrifying.”

Shortly before the premiere of his Holocaust-themed opera, Somtow took time to share his motivations with The Forward’s Benjamin Ivry.

Courtesy of Opera Siam / Somtow Sucharitkul

Last October, you tweeted a response to those who wonder why you chose the subject of Helena Citrónová by citing lines from Yevgeny Yevtushenko’s poem “Babi Yar,” about Nazi atrocities in the USSR: “Today, I am as old/ As the entire Jewish race itself,” adding “This story belongs to all of us.” What did you mean by that?

Somtow Sucharitkul: People ask me all the time why should I talk about these things as if I were somehow schnorring in on someone else’s life. I was born in Thailand, but left when I was six months old and lived in Europe for most of my childhood, so it feels like more of my past than what happened in Asian countries. The reason I started getting involved in Jewish issues in Thailand were that none of my students here knew whether Thailand had won or lost the Second World War. I was in the Terminal 21 Shopping Mall [in Bangkok] and saw a statue of Hitler dressed as Ronald McDonald. No one meant anything by it, but it was a terrible moment of disjunction, and I felt that I should explain to young people around me and those in a wider range.

You posted on Facebook in October that in the opera’s final scene, when you set the heroine’s words, “My father told me once, never forget you’re a Jew,” you chose to rework a melody from Wagner’s “Die Walküre.” You add that this was done “unconsciously,” but using the notorious anti-Semite Wagner’s music in this context was an “allusion so cogent and so trenchant that my unconscious must have intended it.” So was it intentional or unconscious?

I imagine it was unconsciously intentional. At the time I wrote those notes, I thought to myself, this is Wagner, but I couldn’t place it. That was an odd moment, I have to admit.

art. recommended Leon Rozenbaum

When you programmed in Bangkok Hans Krása’s opera “Brundibár,” first performed in 1943 by children at Theresienstadt concentration camp (Terezín), and the Russian Jewish composer Grigori Frid’s “Diary of Anne Frank” (1968) as well as Michael Tippett’s oratorio “A Child of Our Time” inspired by the events surrounding Kristallnacht in 1938, what were your goals?

I wanted to help the Israeli embassy to commemorate Holocaust Memorial Day in January. Because it is about humanity. This is also about that such things should not happen again. I sometimes tell people that the past is like a mirror and we don’t dare look into it because we are afraid of seeing ourselves.

Your novel “The Other City of Angels” (2008) is set in Bangkok, where Judith Abramovitz, an American socialite, marries a Thai man who may be a serial killer. Judith experiments with Thai animism and other mysticism. Do you know any American Jewish expats who try Thai popular religious beliefs?

She’s like so many of my friends in the States, but not like many of my friends in Thailand. When I lived in the States, I lived in the East Coast and Los Angeles in a culturally Jewish milieu, so I was fascinated by how these friends might react when they were in Thailand.

The literary critic David Punter has compared Judith Abramovitz’s story to that of the “Wandering Jew who seeks forbidden knowledge.”

Oh my God. (laughs) That’s certainly reading a lot into it. I never thought of it like that, but it’s sort of cool. But the Wandering Jew myth is that he is punished for some anti-Christian thing, and that was the farthest thing from my mind.

In another novel, “Aquila in the New World” (1983) set in another dimension where ancient Rome never fell, adventurers meet a certain Abraham bar-David and a group of Jews who remain loyal to their customs, admitting to an “irresistible appetite for this smoked salmon, which we devour constantly with a kind of round, holed bread loaf smeared with creamed cheese.” So bagels and lox will survive into other dimensions and worlds?

Well, I have tried to find good [bagels and lox] in Bangkok without much success. My editor at Del Rey Books in New York was very Orthodox and once she met me for lunch on Saturday on the top story of my hotel. She walked up all 22 flights because it was Saturday. Her faith was so central to her existence that she did this without thinking. This drew me greatly into looking more closely at my Jewish friends and started a lifelong interest that led to writing this opera.

In 1987, you told the Los Angeles Times, “I had initially envisioned myself becoming the Kwisatz Haderach, the term for a future-day messiah used in the science fiction novel “Dune” of Thai music.” Kfitzat ha derech is in fact an equivalent of the term shortcut, but what is the appeal of Hebrew language to science fiction authors such as yourself or Frank Herbert, author of “Dune”?

That’s a very interesting question. One of the most intriguing ideas about the Hebrew language is that words contain their own essences, that words are by their nature magical, in some sense. I don’t know what language is the ur-language of the universe, but Hebrew has the sound that it might be, it has that kind of ring to it.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israeli Model Says Lebanese Designer Removed Her From Paris Fashion Show Due to Her Nationality

Israeli Model Says Lebanese Designer Removed Her From Paris Fashion Show Due to Her Nationality

Shiryn Ghermezian


Israeli model Arbel Kynan. Photo: YouTube Screenshot.

An Israeli model asserted on Tuesday that a Lebanese fashion designer removed her from the lineup for his runway show, part of Haute Couture Week in Paris, because of her nationality.

“Truthfully … it’s still hard for me to digest,” Arbel Kynan said in an Instagram post in which she detailed the experience. She added, “At the end of the day, we are all human, no matter what our origin, race skin color or whatever. Be human! This is the most important!”

Kynan said she arrived in Paris a few days ago to be photographed by a “very respectable fashion company” and was told beforehand that she would also walk in the designer’s show during Haute Couture Week, which begins Monday.

“Many times, people ask us models where we are from, and on the day of the shoot they asked me where I am from and I of course answered with a big smile that I am from Tel Aviv,” she recalled.

The shoot continued as usual and finished early. A few days passed and, on Tuesday, Kynan wrote, “…just an hour ago I received an email from my agency stating that the client is Lebanese and he does not want me to take part in the show because I live in Tel Aviv, Israel — this is exactly the content of the email I received.”

Kynan later told Israeli media outlets, “These aren’t the values I was raised with.”

“I think we need to be better people,” she added.

The model did not name the designer but according to The Jerusalem Post, “there are no fewer than four Lebanese designers taking part in this year’s Haute Couture Week.”

One of the Lebanese designers showcasing in Paris this year is Elie Saab and though there is no evidence suggesting his fashion house turned down Kynan, Saab sparked outrage in Lebanon and among pro-Palestinian activists two years ago when he posted on Instagram a photo of Israeli actress Gal Gadot wearing one of his designs. Following the backlash, Saab deleted the post.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com