Archive | 2021/02/01

Historycy: komunistyczna bezpieka z lat 1944–1956 to nie tylko represje wobec podziemia

Webmaster:  We wczorajszym wydaniu Blogu Reunion68 zamieszczony był kontrowersyjny artykuł:
– “Historycy: komunistyczna bezpieka z lat 1944–1956 to nie tylko represje wobec podziemia”

Powodem zamieszczenia artykuł jest fakt ze jest on dobra ilustracja do politycznych nastrojów w dzisiejszej Polsce. Już wczoraj po opublikowaniu otrzymałem komentarz do artykułu. Uważam ze komentarz jest ważny dlatego zamieszczam dziś jeszcze raz artykuł wraz z komentarzem.


Leon Rozenbaum
w sprawie komunistycznej bezpieki/nowego projektu IPN:

1. Powiedzieć, że MBP zostało przed 65 laty zlikwidowane bez dodania, że zostało zastąpione przez Komitet d/s Bezpieczeństwa Publicznego z niewiele różniącym się zakresem odpowiedzialności i działalności to duże przeoczenie nawet jeśli tylko niedomówienie.

2. W sprawie “masowej emigracji byłych funkcjonariuszy MBP” po 1956 i 1968: o ile nie mam dostępu do liczb dotyczących 1956, mogę się zgodzić, że było ich sporo, m.inn. dlatego, że spodziewali się masowych represji ze strony Gomułki w atmosferze silnej fali antysemityzmu i poparcia ze strony władz o tyle co do 1968, wyglądało to zupełnie nie “masowo”. Wg oficjalnych liczb cytowanych przez D.Stolę w jego “Kampanii anty-syjonistycznej” na blisko 13 tys. marcowych emigrantów “aż” 176 było ex-pracownikami MBP/MSW (str. 215-216). A więc ok. 1.35% i zupełnie nie-masowe…
Leon


Dr Witold Bagieński. Fot. PAP/R. Guz


Historycy: komunistyczna bezpieka z lat 1944–1956 to nie tylko represje wobec podziemia

nno/ wj/ pat/


Komunistyczna bezpieka z lat 1944–1956 była molochem organizacyjnym, a represje były wymierzone nie tylko w podziemie niepodległościowe – mówią PAP historycy dr Witold Bagieński i Magdalena Dźwigał. Pod ich redakcją IPN wydał właśnie „Leksykon bezpieki”, w którym znalazło się 50 biogramów funkcjonariuszy piastujących kierownicze stanowiska w MBP.

W publikacji obok znanych postaci jak np. dyrektorka Departamentu V MBP Julia Brystiger, w latach stalinizmu określana jako “Krwawa Luna”, lub też okrutny oficer śledczy Józef Dusza, przedstawiono także biografie funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, którzy do tej pory pozostawali w cieniu. To pierwszy tom z serii; pod koniec roku planowane jest wydanie kolejnego.

„Leksykon bezpieki”

Polska Agencja Prasowa: Polska wychodziła z II wojny światowej jako państwo nie tylko zniszczone, ale też zniewolone przez Związek Sowiecki. Proszę przypomnieć, czym był komunistyczny aparat bezpieczeństwa z lat 1944-56, kojarzony dziś głównie z Urzędem Bezpieczeństwa?

Witold Bagieński: Organy bezpieczeństwa Polski ludowej zaczęto tworzyć już latem 1944 r., czyli w okresie, kiedy Armia Czerwona, wspierana przez kontrwywiad wojskowy Smiersz i NKWD, rozpoczęła opanowywanie terenu dzisiejszej Polski. Kluczową “polską” strukturę – Resort Bezpieczeństwa Publicznego – zaczęto tworzyć tuż po ogłoszeniu manifestu PKWN 22 lipca 1944 r., a później, z początkiem 1945 r., zaczął on funkcjonować pod nazwą Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W 1954 r. doszło do kolejnej zmiany i przez niespełna dwa lata zadania te realizował Komitet do spraw Bezpieczeństwa Publicznego. Równolegle działały też wojskowe organy bezpieczeństwa – jednak główny cel obu tych formacji był ten sam: zdławienie oporu i podporządkowanie Polaków nowej komunistycznej władzy.

65 lat temu zlikwidowano Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego

W “Leksykonie bezpieki” koncentrujemy się wyłącznie na centrali organów bezpieczeństwa w okresie od 1944 r. do przemian Października 1956 r. Prezentujemy sylwetki ludzi, którzy pełnili w nich funkcje kierownicze. Na potrzeby tego wydawnictwa przyjęliśmy, że w kręgu naszego zainteresowania znajdą się osoby od stanowiska zastępcy naczelnika wydziału aż do ministra bezpieczeństwa publicznego Stanisława Radkiewicza, który kierował aparatem w okresie największych represji. To byli ludzie, którzy podejmowali najważniejsze decyzje, realizując przy tym polecenia komunistycznych władz.

Magdalena Dźwigał: Dodam, że w pierwszych latach po II wojnie światowej aparat bezpieczeństwa był molochem organizacyjnym.

Mimo że w leksykonie zajmujemy się centralą bezpieki, to trzeba zdawać sobie sprawę, że w ramach MBP funkcjonowała również gęsta sieć urzędów wojewódzkich i powiatowych, a także inne mniejsze jednostki. Dla przykładu na każdej kolejowej stacji węzłowej, czy w większym zakładzie produkcyjnym działała komórka UB. Okresowo ministerstwu podlegały również inne formacje, tj. Milicja Obywatelska, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Wojska Ochrony Pogranicza czy Więziennictwo.

75 lat temu powołano Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego – element aparatu terroru komunistycznego

Ponieważ wielu funkcjonariuszy w trakcie służby zmieniało jednostki organizacyjne i formacje, na łamach leksykonu przeczytamy nie tylko o ich pracy w samej centrali MBP. Śledząc ich kariery, czytelnik będzie miał również okazję dowiedzieć się czegoś więcej na temat funkcjonowania całości ówczesnego aparatu bezpieczeństwa.

PAP: Postaci-symbole MBP to Julia Brystiger, czyli szefowa Departamentu V, odpowiedzialnego m.in. za walkę z Kościołem katolickim lub np. Józef Różański, który kierował Departamentem Śledczym – jedną z najważniejszych struktur odpowiadających za represje wobec polskiego społeczeństwa.

W IPN o Julii Brystiger “Krwawej Lunie” – doktor filozofii i funkcjonariuszce MBP

Witold Bagieński: Konstrukcja leksykonu pozwoliła na zrobienie czegoś więcej niż tylko przedstawienie najbardziej znanych oficerów bezpieki. Idea była taka, żeby opisać osoby z różnych struktur resortu, czyli zarówno funkcjonariuszy z pionów operacyjnych oraz śledczych, jak i ludzi zajmujących się problemami łączności, szyfrów, archiwum, kadr, czy administracji. W efekcie mamy z jednej strony Julię Brystiger – “Krwawą Lunę” – funkcjonariuszkę bardzo rozpoznawalną, która w publicystyce historycznej stała się główną twarzą MBP, a z drugiej strony osoby, które nie są szerzej znane, choć pełniły istotne funkcje. To na przykład twórca archiwum Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego Jan Deska. Jest on znany właściwie tylko osobom, które interesują się archiwistyką, i to w dodatku archiwistyką resortową. Był to zresztą człowiek, który przed II wojną światową służył w Policji Państwowej. Gdyby nie pomysł opracowania leksykonu, większość tych ludzi zapewne nigdy nie doczekałaby się własnych biografii lub choćby artykułu na swój temat.

PAP: Z publicystyki historycznej, o której pan wspomniał, wynika, że bezpieka z czasów, gdy władza Stalina i Bolesława Bieruta stopniowo opanowywała Polskę, jest dobrze zbadana.

Dr M. Szpytma: komuniści chcieli, aby Mikołajczyk i ludowcy legitymizowali to, co się stało w Polsce po 1944 r.

Witold Bagieński: To obiegowe przekonanie funkcjonuje także wśród wielu historyków. Wbrew pozorom, w tym obszarze jest wciąż bardzo wiele tematów, które do tej pory nie zostały wystarczająco zbadane. Dzięki coraz lepszej dostępności archiwów istnieją obecnie znakomite możliwości do weryfikowania dotychczasowych ustaleń i wzbogacania ich o nieznane wcześniej elementy. Niekiedy odnajdujemy dokumenty, które rzucają nowe światło na teoretycznie znane już fakty. Działalność bezpieki, w początkowym okresie jej funkcjonowania, jest zazwyczaj postrzegana tylko przez pryzmat niektórych zagadnień. W publicystyce historycznej najczęściej mówi się o brutalności oficerów śledczych oraz represjonowaniu podziemia antykomunistycznego, ale to tylko część większej całości.

To, co wydaje mi się znaczące dla tego okresu, a było do tej pory gdzieś na marginesie, to na przykład kwestia tzw. ochrona gospodarki i przemysłu. Słowo “ochrona” jest tutaj eufemizmem, ponieważ mówimy o zbieraniu pospolitych donosów i budowaniu siatek informatorów w różnych zakładach, instytucjach, placówkach handlowych, czy nawet w PGR-ach. Wszystkie te działania miały służyć temu, by zdemaskować i mieć pod kontrolą przeciwników systemu. Na skalę masową zbierano informacje o zachowaniach, “niewłaściwych politycznie” wypowiedziach i przeszłości takich osób. Na tym jednak nie koniec. Kiedy np. w kopalni węgla, lub jakimś innym zakładzie, dochodziło do wypadku, coś się w nich psuło – a przecież przy ówczesnych planach gospodarczych dochodziło do tego często, bo nie dbano o jakość, a o tempo pracy – to zamiast przeanalizować na spokojnie przyczyny, doszukiwano się “wrogiej działalności” i sabotażu. W rezultacie represje dotykały często zwykłych, niewinnych ludzi, którzy nie byli w stanie się obronić. Współcześnie często zapomina się zupełnie o tym, że ten komunistyczny ustrój, gdzie chłop i robotnik byli na piedestale, najwięcej krzywdy wyrządził właśnie im.

Bolesław Bierut – najczarniejszy charakter komunistycznej Polski

PAP: Jak pan wspomniał funkcjonariusze z Urzędów Bezpieczeństwa przedstawiani są głównie w kontekście zwalczania podziemia antykomunistycznego.

Witold Bagieński: Wbrew pozorom partyzantów, którzy po wojnie walczyli w lasach i z bronią w ręku sprzeciwiali się sowietyzacji Polski, w skali całego społeczeństwa nie było tak dużo. Natomiast skala zasięgu bezpieki i innych organów represji, jeżeli chodzi o ingerencję w gospodarkę, w świat życia codziennego Polaków, była ogromna. Przecież to były czasy, w których można było wsadzić kogoś do więzienia lub obozu za “antypaństwowe” wypowiedzi, szerzenie plotek, czy też przysłowiowe opowiadanie żartów o Stalinie. Nawet jeżeli czyta się dokumenty resortowe z połowy lat 50., czyli z okresu kiedy rozliczano tak zwany okres “błędów i wypaczeń”, to sami ubecy przyznawali, że jeszcze niedawno popełniano zbrodnie, że były skandaliczne nadużycia i że skrzywdzono wiele niewinnych osób. To jest jeden z takich obszarów, które wydają mi się kompletnie niedoceniane, a ważne, bo pokazują, czym tak naprawdę był ten system.

Magdalena Dźwigał: Pamiętajmy o omnipotencji tej władzy i jej zbrojnego ramienia w postaci aparatu bezpieczeństwa. To w zasadzie były wszystkie dziedziny życia społecznego, politycznego, ale też gospodarczego i kulturalnego. Przecież cenzura na początku również była w gestii bezpieki, tak samo jak kwestie paszportowe, czyli wyjazdy Polaków za granicę. Mało kto wie, że w okresie stalinowskim mobilność zagraniczna społeczeństwa była praktycznie zerowa, a granice szczelnie zamknięte.

Strzelecka 8 – dawna katownia NKWD i UB

Badając biografie tych ludzi, a zatem i to, jak funkcjonowali w resorcie, odtwarzamy też proces decyzyjny – poznajemy, jak ten mechanizm działał. Pokazujemy również, jak naciskani na tzw. wyniki byli sami funkcjonariusze. Oni przecież musieli pozyskać określoną liczbę informatorów, wykrywać prawdziwych, a jak się czasem okazywało i domniemanych sabotażystów, zatrzymywać kułaków lub siewców szeptanej propagandy. To z kolei przekładało się na statystyki, i dowodziło potrzeby istnienia aparatu bezpieczeństwa. Niemniej, nie podlega wątpliwości, że naciski były i chcąc pracować w resorcie funkcjonariusze musieli się temu poddać.

Witold Bagieński: Nie jest też tak, jak się wielu osobom wydaje, że organy bezpieczeństwa były państwem w państwie. Że one praktycznie były samowolne i robiły co chciały. Oczywiście po wydarzeniach Października 1956 r. wiele osób z kręgu władzy próbowało zrzucić z siebie odpowiedzialność i mówiły o czymś takim. Tymczasem wpływ PZPR i jej Biura Politycznego, a zwłaszcza Bieruta, Bermana czy Minca na konkretne decyzje związane z kierunkami działań bezpieki był często bezpośredni. Nawet w czasach apogeum stalinizmu MBP pozostawało narzędziem partii, a nie bytem samoistnym.

Piotr Lipiński: nie wiemy, kiedy Amerykanie zorientowali się, że w sprawie V Zarządu „WiN” mają do czynienia z prowokacją

Przy badaniu komunistycznych organów bezpieczeństwa musimy stale brać pod uwagę, że nie można zredukować tej problematyki wyłącznie do wymiaru fizycznych represji i tortur. Wykreowany przez publicystykę historyczną obraz, pokazujący, że bezpiekę tworzyli wyłącznie prymitywni sadyści, którzy uwielbiali znęcać się nad ludźmi nie jest w pełni prawdziwy, ponieważ jej działania miały naprawdę dużo szersze spektrum i nie były sztuką dla sztuki. To właśnie na przełomie lat 40. i 50. prowadzono choćby złożone gry operacyjne z polskimi emigrantami i zachodnimi służbami. Tworzono kontrolowane organizacje, jak np. V Komenda Zrzeszenia “WiN”, która powstała w ramach operacji o kryptonimie “Cezary”.

Wydaje mi się także, że jako badacze powinniśmy spróbować spojrzeć na niektóre zdarzenia z perspektywy uczestniczących w nich funkcjonariuszy. Nie chodzi przy tym o szukanie dla nich jakiegoś usprawiedliwienia, ale zastanowienie się co chcieli osiągnąć prowadząc swoje działania w taki, a nie inny sposób. Poza tym warto pamiętać, że byli oni zderzani z poleceniami swoich przełożonych i wymagano od nich wyników. Nieraz za wszelką cenę. A z tymi poleceniami trudno było dyskutować, bo była to struktura hierarchiczną, właściwa dla formacji mundurowych.

Uroczystości w 70. rocznicę powstania niepodległościowej organizacji Orlęta rudnickie

Magdalena Dźwigał: Dobrze mechanizm ten ilustruje jedno z zagadnień, którym się zajmowałam. Chodzi o działalność młodzieżowych organizacji niepodległościowych. Szczególnie dużo takich grup powstawało na przełomie lat 40. i 50., kiedy zorganizowane podziemie zbrojne było już praktycznie rozbite. Bezpieka potrzebowała jednak mieć kolejnego wroga wewnętrznego, bo jego istnienie uzasadniało sens utrzymywania tak rozbudowanego resortu. Uwaga padła zatem na młodzież. I choć prawdą jest, że w tym czasie samorzutnie powstawało wiele organizacji młodzieżowych, to jednak w pewnym momencie dało się zauważyć, że jest ich coraz więcej.

Dziś wiemy już, że część z nich powstawała z inspiracji bezpieki. W tym celu werbowano nieświadomych tego młodych ludzi, którzy myśleli, że angażują się w rzeczywistą konspirację. Co ważne, organizacje takie i walkę z nimi uwzględniano w statystykach, którymi MBP mogło się pochwalić. Tyle, że tak zmanipulowaną młodzież również oskarżono o działalność “antypaństwową” i traktowano z całą surowością opresyjnego państwa. Takie działania prowadziły do efektu błędnego koła, ponieważ jeżeli w statystykach podawano coraz więcej wykrytych organizacji, dla władz partyjnych oznaczało to, że na tym odcinku istnieje realne zagrożenie, a sama bezpieka musi jeszcze więcej pracować.

IPN opublikuje 50 biogramów najważniejszych funkcjonariuszy UB z lat 1944–56

PAP: Kim byli wysoko postawieni funkcjonariusze bezpieki w tamtym czasie? Czy musieli wykazywać się jakimiś szczególnymi cechami, może umiejętnościami? Co nimi kierowało?

Magdalena Dźwigał: Jestem daleka od jakichkolwiek uogólnień. O ile pewne cechy charakteru i bagaż doświadczeń w jednym pionie sprawdzały się bardzo dobrze, to w innym już kompletnie nie. Gdy mowa o pracownikach pionów operacyjnych, dobrze było mieć pewną bazę wiedzy i doświadczenie. Chociaż bywało i tak, że wielu funkcjonariuszy uczyło się tej pracy, mówiąc kolokwialnie, na żywym organizmie. I tutaj najlepszymi nauczycielami byli doradcy sowieccy tzw. sowietnicy, co jest ważne także w kontekście kontroli MBP przez władze sowieckie.

W zasadzie każdy funkcjonariusz stojący na kierowniczym stanowisku, również w jednostkach terenowych miał swojego sowieckiego opiekuna-nauczyciela, który stał za nim jak cień i doradzał, a w pewnym stopniu też kierował taką osobą, mówiąc wprost, co ma robić. To było zjawisko powszechne w pionach operacyjnych, natomiast jeżeli weźmiemy pod uwagę jednostki, gdzie potrzebna była znajomość czystej techniki milicyjnej takiej jak daktyloskopia, fotografowanie czy prowadzenie kartotek operacyjnych, to tutaj przede wszystkim poszukiwano osób, które wcześniej miały z tym do czynienia.

PAP: A co z motywacją funkcjonariuszy UB, przecież musieli mieć w sobie co najmniej wewnętrzną zgodę na pracę dla tego ustroju, na służenie komunizmowi; wiadomo też, że często wywodzili się z przedwojennego ruchu komunistycznego.

65 lat temu Józef Światło oddał się w ręce Amerykanów

Witold Bagieński: Z całą pewnością to, co tych ludzi łączyło i co było cechą niezbędną dla dobrego pracownika organów bezpieczeństwa, czyli dobrego “bezpieczniaka”, to była pewność polityczna. Chodziło o to, by ci ludzie nie zawiedli w chwili próby, by rzeczywiście realizowali polecenia i nie ulegli podszeptom “wrogów” np. z opozycyjnego PSL, żeby byli gotowi brać udział w takich operacjach jak fałszowanie wyborów czy obławy na żołnierzy podziemia.

W początkowym okresie do resortu bezpieczeństwa trafiali często ludzie, którzy byli związani z ideą komunistyczną – marksistowsko-leninowską, jeszcze przed wojną, najczęściej wywodzili się z Komunistycznej Partii Polski i jej przybudówek. Z kolei inni do ruchu komunistycznego przystąpili dopiero w czasie wojny, podczas której np. walczyli w partyzantce. W ich przypadku nie zawsze chodziło o względy czysto ideowe, ale czasem po prostu o możliwość walki z Niemcami. W bezpiece obok funkcjonariuszy, którzy głęboko wierzyli w komunizm i mieli do niego wręcz fanatyczne podejście, były też osoby z awansu społecznego, które postrzegały ówczesną rzeczywistość bardzo pragmatycznie. Przecież dla wielu młodych ludzi służba w organach bezpieczeństwa oznaczała wydobycie się z biedy. Dzięki partii i bezpiece, niemal z dnia na dzień, ci młodzi funkcjonariusze dostawali np. mieszkania w dużych miastach, dostęp do dobrej żywności, co po wojnie miało dużą wartość, a przede wszystkim poczucie władzy, które czasem przeradzało się w poczucie bezkarności. Niektórzy z nich całą swoją karierę zawdzięczali systemowi i stawali się jego pretorianami, czyli ludźmi, którzy całymi sobą jej bronili.

Komunistyczna Partia Polski

Władze dbały o to, żeby funkcjonariusze byli do tych działań odpowiednio zmotywowani i taką rolę w organach bezpieczeństwa pełniły posiedzenia organizacji partyjnych. Służyły one zwiększeniu świadomości polityczno-ideologicznej funkcjonariuszy, zwłaszcza tych, którzy byli związani z ruchem komunistycznym od niedawna. Wiedza, którą zdobywali na tych spotkaniach, np. w trakcie prelekcji, pogadanek, czy też wspólnego czytania prasy, miała pomóc im w odczytywaniu świata – oczywiście zgodnie z obowiązującą doktryną. To rzeczywiście wielu z nich motywowało do tego co robili i pomagało im w uzasadnieniu swoich wyborów życiowych.

Magdalena Dźwigał: Naciski na kształtowanie partyjno-polityczne pracowników aparatu były rzeczywiście bardzo intensywne. Należy podkreślić, że w tym okresie funkcjonariusze niemal całe dnie spędzali w pracy. Dodatkowo musieli jeszcze obowiązkowo uczęszczać na szkolenia polityczne, przygotowywać tzw. prasówki i organizować różnego rodzaju zebrania i wiece. Pracując nad biogramami, nieraz spotykaliśmy się z sytuacjami, w których kierownicy skarżyli się, że pomimo nawału pracy każe im się przygotowywać i przeprowadzać referaty polityczne; żalili, że nie mają na to czasu, a są z tego rozliczani. Nacisk na tę ideologiczną stronę służby powodował, że praca w resorcie była momentami bardzo absorbująca, a do tego pochłaniała niemal cały ich czas.

PAP: Na ile badania prowadzone w ramach projektu potwierdzają bądź kwestionują – dość emocjonującą w Polsce – sprawę żydowskiego pochodzenia kadry kierowniczej UB? W dyskusjach na ten temat pojawia się często pojęcie “żydokomuny” – stereotypowej wizji Żydów-rewolucjonistów, którzy zwalczają porządek chrześcijańskiego społeczeństwa.

A. Sandauer: Wspólnym dziedzictwem jest Tuwim, Leśmian czy Korczak, a nie Jedwabne

Witold Bagieński: Ten temat rzeczywiście budzi czasem gorące emocje. Mam jednak wrażenie – jeżeli przyjrzymy się temu, co do tej pory już napisano – że sporo już wiemy. Z wielu prac wynika, że rzeczywiście ten odsetek funkcjonariuszy pochodzenia żydowskiego na stanowiskach kierowniczych w resorcie był stosunkowo wysoki, ale mówimy tu jednak o około 37 procentach w centrali i niecałych 14 procentach w aparacie terenowym. Nie jest więc tak, że była to grupa najliczniejsza, natomiast w jakiś sposób zauważalna. Sprawa ich obecności w UB jest zniuansowana i wynika z różnych przyczyn.

Jak już wspomnieliśmy, resortem bezpieczeństwa, zwłaszcza w pierwszym okresie, kierowali ludzie, którzy wywodzili się z przedwojennego ruchu komunistycznego, a w nim rzeczywiście było wielu Żydów. Byli to nieraz bardzo zaufani towarzysze, których staż partyjny potrafił sięgać początku lat dwudziestych. Zawiązane w trakcie działalności w ruchu komunistycznym więzi, wspólny udział w manifestacjach, pobyty w zakładach karnych i aktywność w komunach więziennych cementowały więzi między nimi. Kiedy więc komuniści przejęli władzę w Polsce, oparli się przede wszystkim o znane sobie i sprawdzone osoby. Notabene, gdy się czyta ankiety osobowe, to widać, że funkcjonariusze UB deklarowali w nich bardzo różne rzeczy. O ile w okresie bezpośrednio powojennym nie mieli oporu, żeby napisać, że są wyznania mojżeszowego, to potem podawali, że są bezwyznaniowi, bo takiej postawy od nich oczekiwano. To na ile ktoś identyfikuje się z własną narodowością jest zresztą bardzo indywidualną sprawą. W resorcie bezpieczeństwa mieliśmy przecież często do czynienia z wierzącymi komunistami – internacjonalistami, dla których przynależność narodowościowa potrafiła być drugorzędna.

Marzec 68

Magdalena Dźwigał: Tak było z wieloma osobami pochodzenia żydowskiego, które przed wojną angażowały się w ruch komunistyczny, czy też w jego odłamy. Wielu z nich już wówczas zasymilowało się, nie znali języka żydowskiego, nie praktykowali judaizmu. Natomiast po wojnie wielu z nich przekonywało się, że pochodzenie żydowskie jest im wyciągane, że świadczy przeciwko nim. I to było szczególnie widoczne po wydarzeniach Marca 1968 roku, kiedy pod wpływem nagonki antysemickiej, ci funkcjonariusze, którzy już nie pracowali w aparacie bezpieczeństwa, byli inwigilowani przez swoich następców, czyli Służbę Bezpieczeństwa. Widać, że pod pręgierzem tej nagonki skupiali się wokół tego swojego pochodzenia, z którym tak naprawdę wcześniej się nie identyfikowali.

Witold Bagieński: W tej sprawie należy też brać pod uwagę doświadczenie i przeżycie Holokaustu. Mamy do czynienia z sytuacją, w której niektórzy z tych ludzi zostali praktycznie z niczym. Nie mieli rodziny, domu, a jednocześnie zdarzało się tak, że ich znajomi, aktywni w partii lub UB, proponowali im zupełnie nowe życie i gwarancję bezpieczeństwa. To co wydarzyło się w trakcie II wojny światowej spowodowało, że Żydzi często świadomie odcinali się od swoich korzeni – bali się, że gdyby wybuchł kolejny konflikt zbrojny, to mogło się okazać, że znowu dojdzie do zbrodni i tym razem mogą zginąć oni. Być może z dzisiejszej perspektywy trudno to sobie wyobrazić, ale ten lęk tkwił w tych ludziach bardzo głęboko. Wśród Żydów trauma wojenna była bardzo silna. Warto też pamiętać, że niemała część diaspory była bardzo daleka od udzielania jakiegokolwiek poparcia nowym, komunistycznym władzom. Te zaś represjonowały także ich, m.in. z powodów religijnych i politycznych.

Dokumenty operacyjne sowieckiej bezpieki trafiły do archiwów IPN

Analizując sprawę kadr MBP nie można pominąć też wpływu oficerów sowieckich i tego, że to oni mieli nieraz na tym polu decydujący głos. Oprócz wspomnianych doradców, najważniejszym z nich był płk Mikołaj Orechwa, oficer pochodzenia białoruskiego, który był szefem Departamentu Kadr MBP. Z czasem liczba osób pochodzenia żydowskiego w strukturach MBP zmniejszała się, ponieważ z jednej strony – w kilku falach emigracyjnych, m.in. po wydarzeniach Października 1956 i Marca 1968 r. – masowo emigrowali z PRL, a z drugiej strony w resorcie miały miejsce antysemickie czystki i osoby pochodzenia żydowskiego pod różnymi pretekstami zwalniano ze służby już w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych.

PAP: Wracając do leksykonu, czy mogliby państwo przedstawić przykład funkcjonariusza, którego biogram był jednym z bardziej interesujących?

Magdalena Dźwigał: W mojej ocenie większość tych biogramów jest bardzo ciekawa. Poza Julią Brystiger mogłabym wskazać np. Wiktora Herera, który był naczelnikiem w Departamencie V MBP, zajmującym się inwigilacją nie tylko Kościoła katolickiego, ale także szeroko rozumianej administracji i wielu różnych organizacji, w tym również młodzieżowych. Brał udział w śledztwach przeciwko byłym AK-owcom, a podczas jednego z nich przesłuchiwał słynnego Jana Rodowicza “Anodę” – oficera Armii Krajowej, bohatera akcji pod Arsenałem i powstańca warszawskiego, który walczył w słynnym Batalionie “Zośka”. Wiktor Herer po tym, jak skończył pracować w bezpiece rozpoczął karierę jako naukowiec, zajmował się ekonomią, a w latach 80. był nawet doradcą ekonomicznym “Solidarności”.

Dr Jarosław Pałka: Zygmunta Berlinga do zdrady popchnęła ambicja

Interesujący jest też opracowany przeze mnie biogram Władysława Dominika, którego do ruchu komunistycznego przyciągnął jego ojciec jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym. Wojnę spędził w Związku Sowieckim, był żołnierzem Armii Berlinga i od samego początku zaangażował się w tworzenie resortu bezpieczeństwa. W kolejnych latach bardzo aktywnie pracował na rzecz zwalczania podziemia niepodległościowego, a później pracował w Departamencie Ochrony Rządu. Można powiedzieć, że był sztandarowym przykładem dyrektora w MBP.

Witold Bagieński: Wśród funkcjonariuszy, którzy zwrócili moją szczególną uwagę był np. płk Stefan Antosiewicz – późniejszy wiceminister spraw wewnętrznych. Pochodził z rodziny, która kultywowała polskie tradycje, był ochrzczony w parafii św. Krzyża w Warszawie. W latach 30. podjął studia na Politechnice Warszawskiej, gdzie zetknął się z ruchem komunistycznym i nawet brał w tym czasie udział w bójkach z narodowcami z ONR-u.

Po wybuchu wojny Antosiewicz wraz ze swoim przyjacielem Janem Freyem-Bieleckim, później także ważnym funkcjonariuszem MBP, udał się na wschód, gdzie pracowali jako robotnicy aż do momentu skierowania ich przez Komintern na kurs dywersyjny, zorganizowany przez sowieckie służby specjalne. Po jego ukończeniu przerzucono ich za linię frontu, gdzie w ramach międzynarodowej grupy partyzanckiej walczyli zarówno z Niemcami, jak i z polskim podziemiem, z AK-owcami, co zresztą Antosiewicz później próbował przemilczeć w swoich wspomnieniach i wypowiedziach.

Trzydzieści lat rozliczeń z komunizmem. NRD, ZSRS, demoludy i Polska

Po wojnie człowiek z takim życiorysem stał się oczywiście bardzo ważną osobą w organach bezpieczeństwa. Był pierwszym kierownikiem wywiadu, szefem UB w Poznaniu i Katowicach, a później dyrektorem kontrwywiadu MBP. Odpowiadał za nadzór nad prowadzeniem wielu spraw szpiegowskich, które wówczas były głośne, później zaś, mimo formalnie wysokiego stanowiska, został zesłany na boczne tory. Ciekawe jest to, że to jest osoba bardzo ważna dla polskiego lotnictwa, dlatego że po tym, gdy w latach 50. uzyskał licencję pilota zaczął działać w Aeroklubie PRL i na wiele lat był jego prezesem. Pod koniec lat sześćdziesiątych zdjęto go z tego stanowiska pod zarzutem popełnienia nadużyć. Po przejściu na rentę został w PTTK pilotem wycieczek zagranicznych, a znał bardzo dużo języków obcych.

W leksykonie – zarówno w pierwszym tomie, ale też w kolejnych – czytelnicy będą mogli poznać życiorysy wielu nieszablonowych postaci. Zarówno my, jak i współpracujący z nami autorzy, włożyliśmy sporo wysiłku w zbieranie informacji na ich temat, zaglądając przy tym do wielu archiwów i miejsc. Funkcjonariusze bezpieki z tego pierwszego okresu komunizmu w Polsce, choć zasłużenie są okryci bardzo złą sławą, to z pewnością nie są postaciami bezbarwnymi i jednowymiarowymi.

Magdalena Dźwigał: Prace nad leksykonem, którego powstanie zainicjował Paweł Skubisz, dyrektor Oddziału IPN w Szczecinie, trwają. Obecnie bierze w nich udział kilkunastu badaczy. Jako redaktorzy serii zachęcamy kolejne osoby do podjęcia z nami współpracy. Jestem przekonana, że taka różnorodność spojrzeń na podejmowaną tematykę, tylko wzbogaci ten projekt.

Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Concentration Camps in Scotland

Concentration Camps in Scotland

Dr. Yvette Alt Millerprint article


A little-known network of concentration camps operated in Scotland during World War II.

The Jewish prisoners were beaten and starved. Some were chained in their cells; at least one inmate was shot by a guard on a seeming whim. It was the early 1940s and the Holocaust was raging across Europe. Anti-Semitic soldiers who’d fought with Hitler ran brutal concentration camps where violence was common – but these were not the famous concentration camps of Germany and Poland.

Many Jewish prisoners – as well as other non-Jewish victims – were held in camps across Scotland, run by Polish prisoners who were given autonomy to run these brutal prisons however they wanted. Between 1940 and 1946, untold numbers of prisoners – many of them Jews – were held in a network of secretive wartime concentration camps across Scotland. Their stories of these Holocaust victims have seldom been told.

Polish Soldiers in Scotland

In 1939, German forces overran Poland, defeating Poland’s armed forces in just 35 days. Gen. Władysław Sikorski, a former Prime Minister of Poland, travelled to Britain and formed Poland’s Government in Exile. This was crucial work, and Gen. Sikorski forged warm relations with the leaders of the Allied nations as well as the other heads of Governments in Exile whose lands were also being occupied by Nazi troops and governed by puppet leaders.

In June 1940, as Nazi Germany was in the last stages of overcoming France’s military and occupying most off Western Europe, Britain completed the largest evacuation of troops in human history: 340,000 Allied troops were brought from the Belgian town of Dunkirk to safety in the United Kingdom.

Stobs internment camp near Hawick in the Scottish Borders held around 4,500 civilians and military prisoners of war

Among these troops were over 20,000 Polish soldiers. British Prime Minister Winston Churchill and Gen. Sikorski came to an agreement about the use of these men: they would be stationed along the east coast of Scotland, which was being threatened with invasion from Norway. Gen. Sikorski’s task was enormous, and he was given relatively free reign to use Polish personnel as he saw fit. Polish bases in Scotland were treated as having Polish sovereignty. Any crimes or problems were a matter for the Polish Government in Exile. Scottish police didn’t even have any jurisdiction in the case of violence or criminal activity.

Throughout the war, this large contingent of Polish troops in Scotland expanded. It was British policy to turn over any Polish soldiers they captured in Europe to Poland’s Government in Exile in Scotland, rather than keep them in POW camps with soldiers from other Nazi-occupied nations. By the end of World War II in 1945, a majority of the Polish troops in Scotland had previously fought alongside German forces.

Despite their Nazi associations, these Polish soldiers were generally appreciated by local Scottish civilians. But many of the Polish soldiers harbored deep anti-Jewish sentiments. This was reflected in their leadership. Some British people got a glimpse into just how deep Polish anti-Semitism could be when a British MP, Evelyn Walkden, asked a question in the House of Commons on April 16, 1944. “The Polish Army Command made it a condition that the (British) Entertainments National Service Association should not send a single concert party to the Polish army which in included a Jewish artist, and that they insist upon that condition,” Mr. Walkden explained, asking, “Has that condition been repudiated or annulled?” (No satisfactory answer was forthcoming.)

Concentration Camps in Scotland

As well as tolerating extreme anti-Jewish sentiments in his troops, Gen. Sikorski was also suspicious of his fellow Polish politicians in exile, fearing they were plotting against him. At a July 18, 1940 meeting of the Polish National Council in London, Gen. Sikorski made a chilling announcement about the type of Polish Government in Exile he was creating. “There is no Polish judiciary,” he announced; “Those who conspire will be sent to a concentration camp.”

The general set up a concentration camp at Rothesay, on the Isle of Bute, near Glasgow, to hold Polish opposition figures and anyone else the Polish Government in Exile authorities decided to imprison. There was seemingly no accountability or judicial process. The famous Polish military leader and historian Gen. Marian Kukiel was given the title Commander of Camps and Polish Army Units in Scotland. Among his tasks was to imprison Polish nationals.

An image of Rothesay Bay in Bute, taken in 1943

Soon, Gens. Sikorski and Kukiel found that one secretive concentration camp in Scotland wasn’t enough. They built another in the village of Tighnabruich, on Scotland’s mainland. Eventually, they built more camps. The towns of Kingledoors and Auchterarder were among the quiet Scottish locations that housed brutal prisons.

Eventually, the Polish Government in Exile ran about half a dozen concentration camps across Scotland. Many were forbidding prisons, surrounded by watchtowers and barbed wire and patrolled by armed men. One, at Inverkeithing, was only eight miles from Scotland’s capital Edinburgh. Scottish locals were told that the prisons housed Nazi sympathizers, so that they wouldn’t feel sorry for the prisoners. Nevertheless, tales of horrible conditions began to leak out and be whispered about in the Scottish communities near the camps.

Some of the most high profile Polish politicians in exile were imprisoned in these camps, including Gen. Ludomil Antoni Rayski, the former Commander of Poland’s Air Force, and former Polish Prime Minister Marian Zyndram-Koscialkowski. Some Polish nationals were imprisoned for drunkenness or other reasons. Many of the prisoners, however, were Jews. It seemed that Gen. Sikorski reserved his particular distaste for Jews, and was eager to lock up as many as he could in the brutal prison network he was building.

Jewish Prisoners

Tragically, the names of many of the Jews imprisoned in the Polish concentration camps in Scotland are lost to history. Some prisoners seemed to want to erase the memory of their wartime torture.

One famous Jew who is known to have spent time in the camps was the noted poet and writer Isaac Deutscher. He travelled to Britain from Poland in 1939 to work for a newspaper; that assignment saved his life. Deutscher remained in Britain after Germany invaded Poland. When Britain mobilized troops to fight Hitler, he decided to travel to Scotland and volunteer to fight with the Polish army in exile that was based there. Deutscher managed to enlist but was soon arrested and imprisoned in the concentration camp at Rothesay.

On June 10, 1945, The New York Times announced that Dr. Jan Jagodzinski, the Jewish editor of Polpress, the Polish Government in Exile’s news agency in London, was “arrested” by plainclothes “officers” in London. These weren’t British police officers: they were self-appointed officers of the Polish Government in Exile and they kidnapped Dr. Jagodzinski. They took him north to Scotland, where they imprisoned him in the concentration camp they were running in the small Scottish town of Inverkeithing.

Instead of showing outrage at this abduction, a British Foreign Office official dismissed the kidnapping as “just an accident of police procedure” and called the targeting of Dr. Jagodzinski “most unfortunate”.

At least two other Jews are also known to have been abducted from London by Polish forces: Benjamin and Jack Ajzenberg were brothers who were “arrested” by Polish agents in London – with the help of the British police – and imprisoned in Scotland. Their fate was only made public in February 1941, when a Jewish MP, Samuel Silverman, asked about their fate during a debate in the House of Commons.

Torture and Death

Though it’s not entirely known just how many Jews and others were imprisoned, tortured and killed in these camps, some reports did get out. On October 29, 1940, at the camp in the rural Scottish area of Kingledoors, Jewish prisoner Edward Jakubowsky was shot to death by a guard who justified his actions saying Mr. Jakubowsky had been “insolent”. The Scottish police were not informed at the time.

How the papers broke the story of camp conditions

At the camp in Inverkeithing, reporters were finally able to talk to prisoners in 1945. A 23-year-old Jew named Josef Dobosiewicz told reporters that he’d previously fought with the Canadian army. He’d been held at Inverkeithing for over two months and had seen prisoners chained in their cells. Another prisoner told the journalists that he’d previously been held in a German POW camp, and the conditions there were better than in the Polish run camp in Scotland. The reporters also found that just two weeks prior, a prisoner had been shot while trying to escape and had died of his wounds. (Discussed in British Concentration Camps: A Brief History from 1900-1975 by Simon Webb. Pen and Sword History: 2016)

British MPs Raising Questions

On February 19, 1941 MP Samuel Silverman asked a formal question in Parliament: was the Secretary of State for War “aware that Benjamin Ajzenberg and his brother Jack were arrested by two Polish soldiers accompanied by a British police officer, detained for one night in a London prison, removed under escort to another prison in Scotland, detained there for six weeks without trial, then detained for a further 10 days without trial in a Polish military camp and finally released; whether these persons are stateless civilians, and under what authority they were deprived of their liberty?”

This question described the fate of many other Polish Jews in Britain as well, but went largely unanswered – then and for many years afterwards.

In addition to Mr. Silverman, a few other British MPs raised concerns about the brutal tactics of Polish forces in Scotland. In 1942 the Scottish MP Adam McKinley asked a formal question about what was happening behind the prison walls on the Isle of Bute. Hoping to avoid any tension with their wartime ally, the British offered no information. The Allied Forces Act ensured that the British Government had no right to oversee what was going on in the Polish run prisons or on their bases.

At the end of the war, after Nazi Germany had already surrendered, another Scottish MP, Robert McIntyre, asked in the House of Commons: “Will the government make provision for the inspection, at any time, by representatives of the various districts of Scotland of any penal settlements, concentration camps, detention barracks, prisons, etc. within their area, whether these institutions are under the control of the British, American, French or Polish governments or any other authority; and for the issuing of a public report by those representatives?”

That same day, a Moscow radio station announced, “The Polish Fascist concentration camp system…was preserved when the Poles fled from Poland. They found a cosy shelter at Inverkeithing (in Scotland), where in the midst of British rules and customs, and surrounded by barbed wire, lies a patch of Fascist Poland. Patriots refusing to serve under the clique headed by (then Polish Government in Exile leader Tomasz) Arecisewski, also democratically minded Poles and members of the Polish Workers Party are being ruthlessly treated or killed when attempting to escape.” This report, which was clearly designed as a piece of Communist propaganda, was for the most part true.

Still Operating in 1946

World War II ended in 1945, and a year later the Polish concentration camps in Scotland were still in operation. On April 16, 1946, the Scottish MP William Gallcher asked the following questions in the House of Commons:

“Is he (Secretary of State for War Frederick Bellenger) aware that two Polish Jewish soldiers, David Glicenstein and Shimon Getreuthendler, have been sentenced by Polish court martial to terms of imprisonment; if he will enquire into these cases which represent victimisation of two Jewish soldiers who were among those who left the Polish army owing to anti-Semitic conditions in 1944…and if he will cause the sentences to be rescinded so that these Polish Jewish soldiers can return to their own country as they wish to do.”

It’s not recorded what became of Mr. Glicenstein and Mr. Getreuthendler, but the Polish-run prisons were in the process of being closed at long last.

After World War II, the new British Prime Minister, Clement Attlee, pressured Polish authorities to shut down the prison camps. By the end of 1946 they were no longer operating.

For years, the stories of the Polish-run concentration camps in Scotland remained little known. This shameful blot on Britain’s and Poland’s wartime record deserves to be remembered. The Jewish victims who were imprisoned, tortured and murdered in Scotland’s brutal concentration camps must not be forgotten.


The graphic above is for illustrative purposes only


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israeli Actress Shira Haas and Netflix Mini-Series ‘Unorthodox’ Nominated for Critics Choice Awards

Israeli Actress Shira Haas and Netflix Mini-Series ‘Unorthodox’ Nominated for Critics Choice Awards

Shiryn Ghermezian


Israeli actress Shira Haas in 2018. Photo: Wikimedia Commons.

Netflix mini-series “Unorthodox” and its Israeli star Shira Haas both garnered nominations for the Critics Choice Awards, it was announced on Monday.

In the category of Best Limited Series, the show, about an ultra-Orthodox woman named Esty who breaks away from Brooklyn’s Hasidic Jewish community, is up against “I May Destroy You,” “Mrs. America,” “Normal People,” “The Plot Against America,” “The Queens Gambit,” “Small Axe,” and “The Undoing.”

Haas was nominated for Best Actress in a Limited Series or Movie Made for Television alongside Cate Blanchett (“Mrs. America”), Michaela Coel (“I May Destroy You”), Daisy Edgar-Jones (“Normal People”), Anya Taylor-Joy (“The Queen’s Gambit)” and Tessa Thompson (“Sylvie’s Love”).

The 25-year-old shared the news in an Instagram post and said, “WOW! Thank you @criticschoice for this great honor.”

Haas also received an Emmy nomination last year for her role in “Unorthodox.”

Last week, she talked about her “very challenging but also very empowering” head-shaving scene in the Netflix show at the InFocus: Israeli Cinema virtual film festival, in which she appeared via Zoom on a panel discussion with Israeli filmmakers. Haas, who also stars in the Israeli television series “Shtisel” and Israel’s Oscar submission “Asia,” recalled, “It was on the first shooting day. I had such long hair then. One heck of a welcome.”

“It’s such an important scene and a very symbolic one,” she added. “It’s a story about a woman who’s finding her voice, and in that scene, she’s literally finding it. It was [filmed] live and there were a lot of people and cameras. I was really nervous about singing in front of everyone and messing up. I felt a lot of responsibility to do it right.”

The 26th annual Critics Choice Awards ceremony will be held on Sunday, March 7, 2021, at the Barker Hangar in Santa Monica, Calif. It was air that same day on The CW.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com