Archive | 2017/07/04

Skrajnie prawicowy islamizm jest nowym nazizmem Europy

Skrajnie prawicowy islamizm jest nowym nazizmem Europy

Seth J. Frentzman
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Policjanci na miejscu zamachu na Westminster Bridge w Londynie, Wielka Brytania, 22 marca 2017. (zdjęcie: REUTERS)

Niemal wszystkie zamachy terrorystyczne przeprowadzone na kontynencie i w Wielkiej Brytanii zostały dokonane przez ludzi wychowanych w europejskim systemie edukacyjnym. Oficerowie wywiadu Wielkiej Brytanii przyznają, że w Wielkiej Brytanii jest co najmniej 23 tysiące dżihadystów, co jest bliskie 22,5 tysiąca członków Brytyjskiej Unii Faszystów w 1939 r. W dzisiejszej Europie jest prawdopodobnie ponad 100 tysięcy skrajnie prawicowych ekstremistów islamistycznych, co pozostawia w tyle członkostwo partii nazistowskiej w 1928 r. Europa stała się wylęgarnią ekstremizmu islamistycznego, a nie tylko jego ofiarą.

Niemal wszystkie zamachy terrorystyczne przeprowadzone na kontynencie i w Wielkiej Brytanii zostały dokonane przez ludzi wychowanych w europejskim systemie edukacyjnym.

Nie przybyli do Europy jako migranci z nietolerancyjnymi poglądami, tutaj, w Europie otrzymali indoktrynację nienawiści, nietolerancji, bigoterii, faszyzmu, skrajnie prawicowego islamizmu, mizoginii, homofobii, ideologii przypominającej neonazizm i w podobnej do KKK supremacji islamskiej. Islamiści na Zachodzie są dzisiaj równie nietolerancyjni i bardziej skrajni niż w większości krajów w świecie muzułmańskim.

Kaznodzieje i werbownicy islamistyczni w USA, Wielkiej Brytanii i w innych miejscach szerzą więcej nienawiści i są bardziej bezpośrednio odpowiedzialni za większą rekrutację dla Państwa Islamskiego (ISIS) i dżihadyzmu niż kaznodzieje islamistyczni w świecie muzułmańskim. Zachód eksportuje wyjątkową markę skrajnie prawicowej, islamistycznej, ludobójczej ideologii.

Musimy zastanowić się przez chwilę i przyswoić to sobie.

Artykuł BBC Petera Neumanna i Shiraza Mahera, którzy badali życie 800 zachodnich rekrutów, którzy dołączyli do ISIS, pokazuje, że „radykalizacja rzadko zdarza się wyłącznie on line, i że rola Internetu jest złożona”. Wskazują na rolę radykalnych duchownych, takich jak mieszkający w USA Ahmad Musa Jibril. „Ponad połowa rekrutów tak zwanego Państwa Islamskiego, których badaliśmy do raportu z 2014 r. śledziła go na Facebooku lub Twitterze”. Niemniej piszą, że „nie podżegał otwarcie swoich sympatyków do przemocy”. Piszą także o „brytyjskim ekstremiście, Anjemie Choudharym, skazanym za namawianie innych do popierania [ISIS] w 2016 r.”.
Autorzy nie mówią nam jednak o treściach, jakich słuchali ludzie, którzy zostali zradykalizowani. Mówią, że nie podżega to do przemocy, ale jaka jest codzienna strawa skrajnie prawicowych islamistów dzisiejszej Europy? Skrajnie prawicowi islamiści „spędzają lata na szerzeniu swojego przesłania na ulicach brytyjskich, praktycznie niekwestionowani”.

Jeden z tych “niekwestionowanych” incydentów pokazał film dokumentalny na Channel 4, “The Jihadis Next Door”, nadany w 2016 r., który dokumentował jak jeden ze sprawców zamachu londyńskiego, wśród wielu innych, kłania się czarnej fladze dżihadystów w parku publicznym.

Tym, co działo się w tym parku publicznym i co dzieje się w całej Europie, jest to, że ci ludzie otwarcie nauczają i gromadzą wyznawców wokół skrajnie prawicowej, islamistycznej, podobnej do neonazizmu ideologii, i że nikt się im nie sprzeciwia. Nie tylko nie sprzeciwia się – były tam obserwujące media. Kiedy takie wiece organizuje skrajna prawica europejska, często jest pokaźna opozycja liberalna. Poszukajcie w Internecie „marsz neonazistów przewyższony liczebnie”, odnośnikiem jest ilustracja „kontrdemonstranci przewyższyli liczebnie neonazistów na demonstracji w Londynie”. Ilu protestujących przeciwstawiło się Choudhary’emu lub „dżihadyście z sąsiedztwa” w filmie z Channel 4? Zero. Nikt. Ani jeden.

Kiedy chcesz wiedzieć, dlaczego skrajnie prawicowa nienawiść islamistyczna szerzy się w Europie, musisz spojrzeć na całkowity brak odporu na to zjawisko przez społeczeństwo.

Mówimy o “ekstremizmie” i “radykalizacji”, ale to są tylko niewyraźne ogólniki. Winston Churchill nazwał w 1941 r. nazizm ideologią, która dąży do „zbudowania nowego porządku w Europie na nienawiści, żądzy i dominacji rasowej”. Dlaczego nasi przywódcy i komentatorzy nie mogą powiedzieć o skrajnie prawicowym islamizmie, że dąży do „zbudowania nowego porządku w Europie na nienawiści, żądzy i dominacji rasowej”? Co to oznacza? Od mediów ani od naszych przywódców nie otrzymujemy wglądu w treści nauczane w kręgach skrajnie prawicowych islamistów.

Jeśli jednak cofniemy się do 2014 r., kiedy około 600 brytyjskich dżihadystów, większość urodzona lub wychowana w Wielkiej Brytanii, dołączyła do ISIS, by wziąć udział w ludobójstwie w Iraku i Syrii, znajdziemy te treści na mediach społecznościowych.

„Zabij kafirów” mówili. Chwalili się braniem na niewolnice i gwałceniem miejscowych kobiet. Codziennie przyswajali sobie religijną, skrajnie prawicową ideologię supremacji, która zachęca do morderstw i ludobójstwa. Zaskakujące jest to, że chociaż miliony były wystawione na tę nienawiść, tak niewielu dołączyło do ISIS lub zostało terrorystami.

Ale na każdego wolontariusza ISIS – a było ich około 5 tysięcy z Europy – są dziesiątki lub setki sympatyków. Od sierpnia 2015 r. Twitter zamknął 636 248 kont za propagowanie terroryzmu. Ile z nich z Europy, nie jest jasne, ale jest to duża liczba.

Kiedy patrzymy na profile niedawnych terrorystów europejskich, widzimy pokolenie ludzi zarażonych nietolerancją i skrajnie prawicową nienawiścią islamistyczną. Byli podobno wykształceni w szkołach państwowych, które uczą tolerancji, praw kobiet i wartości postępowych.

W rzeczywistości jednak nie tego się nauczyli. Nauczyli się nienawidzić i nienawidzić, i nienawidzić. Indoktrynacja odbywała się jawnie, nie zaś ukradkiem. Istnieje rodzaj przywileju dżihadysty w miejscach takich jak Wielka Brytania. Jeśli wstępujesz do organizacji neonazistowskiej, spotykasz sprzeciw, szydzą z ciebie, nie możesz dostać pracy, ludzie potępiają ciebie i twoje odrażające zachowanie. Jeśli jednak wyznajesz dokładnie taką samą ideologię, ale ukrywasz ją pod przykrywką skrajnie prawicowego islamisty, nikt ci się nie sprzeciwia, dostajesz lokale na nauczanie nienawiści, nikt nie protestuje i nawet możesz narzucać swoje poglądy innym i udawać, że cię obrażono.

Ludzie, którzy otwarcie popierają skrajnie prawicowe grupy islamistyczne są witani na scenach imprez publicznych, pozwala się im na segregowanie miejsc na wiecach politycznych, wita ich gorąco publiczność na spotkaniach „międzywyznaniowych”. Społeczeństwo postanowiło umieścić skrajnie prawicowych islamistów na „lewicy”, mimo że nie mają nic wspólnego z normatywnymi wartościami lewicowymi.

Pozwolono skrajnie prawicowemu islamizmowi na brylowanie na “lewicy”, ponieważ kiedy pojawił się na granicach Europy i ogólnie na Zachodzie, postrzegano go jako egzotycznego “innego”. Mężczyzn z brodami, którzy mówili o wycinaniu kobietom łechtaczek, bo prowadzi to do „hiperseksualności”, jak to niedawno twierdził imam w Wirginii, nie traktowano poważnie, ponieważ wygłaszali te skrajnie prawicowe poglądy islamistyczne w obcym języku, albo dlatego, że uważano ich poglądy za dotyczące jedynie ludzi w miejscach takich jak Egipt. Nie różnili się od kambodżańskich komunistów w dniach, kiedy nauczali oni o „oczyszczeniu”; jak długo robi się to w Kambodży, Zachodu to specjalnie nie interesuje. To są „inni”, robiący to w innych miejscach. Innym uchodzi nienawiść na sucho, bo nie chcemy sądzić ich i być rasistami wobec innych kultur, które różnią się od naszej.

Potem ludzie zaczęli słuchać tego, co mówili imamowie. Duński imam powiedział niedawno w kazaniu, że dzień sądu “nie nadejdzie, jeśli muzułmanie nie będą walczyć z Żydami i nie zabiją ich”. W Montrealu imam powiedział „zniszczyć przeklętych Żydów”. Inny imam w Kanadzie powiedział, że wrogów islamu trzeba zabić „jednego po drugim” i „oczyścić Al-Aksę z brudu Żydów”.

To jest tylko czubek góry lodowej, kilka przykładów, w których pojawił się film na wideo, z wszystkich setek ekstremistycznych meczetów i tysięcy kazań, co tydzień intonuje się: “zabij, zabij, zabij, zabij”. A ilu ludzi protestuje i wychodzi? Mało. Właściwie nikt.

Na filmach, które pojawiły się w Kanadzie i w Danii, nikt nie wyszedł. Słyszeli: „zabić Żydów” i nie widzieli w tym nic złego. Meczety odpowiedziały. Jeden, że poproszą imama o wyjaśnienie, a drugi, że imam miał na myśli tylko „Izraelczyków”. Politycy mówią „wolność słowa”. W wielu krajach istnieją jednak prawa przeciwko podżeganiu do rasizmu, to dlaczego niemal nigdy nie są oni stawiani przed sądem? Jeśli publicznie wzywasz do „zabicia Żydów”, to gdzie są prokuratorzy? Gdzie są protesty przeciwko nietolerancji i skrajnie prawicowym, islamistycznym wiecom w stylu neonazistowskim? Wolność słowa jest łatwym kłamstwem, za którym można się schować.

Kiedy KKK korzysta z “wolności słowa”, ludzie protestują, często agresywnie. Gdzie są więc protesty przeciwko kazaniom ISIS? Dzisiejszy skrajnie prawicowy islamizm jest zjawiskiem europejskim i zachodnim. Wypłynął poza kręgi wahabicie, salafickie lub dżihadystyczne, które powstały na Bliskim Wschodzie i Azji Południowej. Stał się europejskim, skrajnie prawicowym islamizmem. Nawróceni na tę wiarę mówią angielskim lub francuskim jako swoim pierwszym językiem. Nie są to egzotyczni „inni”, którym należy sprzeciwiać się tylko ostrożnie, nie są bardziej egzotycznymi „innymi” niż był Brytyjski Związek Faszystów lub naziści.

W 1936 r. antyfaszyści protestujący w Wielkiej Brytanii, przeciwstawiali się faszystom na słynnej Cable Street. Jak długo ci, którzy sprzeciwiają się skrajnej prawicy, nie będą gotowi wyjść na ulice i przeciwstawić się islamistom, i nie pozwolić im na pełną swobodę w parkach publicznych lub kazaniach, islamiści będą zwyciężać. W niemal każdym wypadku europejskiego dżihadyzmu w ostatnich latach muzułmanie ostrzegali władze przed ekstremistami.

Czasami dzwonili wielokrotnie i mówili: “człowiek w moim meczecie naucza dżihadu”, a władze po cichu wciągały takiego skrajnie prawicowego islamistę na listę obserwacyjną i nie robiły nic.

Nie wystarcza jednak, by władze wiedziały, kto jest islamistą, a kilku facetów dzwoniło do władz.

Islamizmowi trzeba przeciwstawić się zdecydowanie, z masowymi protestami i przez zmianę terminologii od “ekstremizmu” i “radykalizacji” do “skrajnie prawicowego islamizmu”.

Dzisiejszym nazizmem jest skrajnie prawicowy islamizm. Ma tylu członków, ilu mieli naziści w latach 1920. Wysłał 5 tysięcy członków do walk w Syrii, jak faszyści wysłali do Hiszpanii.

Popełnia ludobójstwo i niewolnictwo. Nowe pokolenie, słuchające codziennej nienawiści “zabij, zabij”, już zostało wystawione na główny nurt nietolerancji. Europejczycy i Zachód muszą zdecydować: czy wreszcie zaprotestują przeciwko skrajnie prawicowemu islamizmowi, czy zorganizują kolejne czuwanie ze świecami?


Seth J. Frantzman

Publicysta “Jerusalem Post”. Zajmował się badaniami nad historią ziemi świętej, historią Beduinów i arabskich chrześcijan, historią Jerozolimy, prowadził również wykłady w zakresie kultury amerykańskiej. Urodzony w Stanach Zjednoczonych w rodzinie farmerskiej, studiował w USA i we Włoszech, zajmował się handlem nieruchomościami, doktoryzował się na Hebrew University w Jerozolimie.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


Alan Dershowitz: Tolerance for anti-Semitism is growing on both sides of the aisle

Tolerance for anti-Semitism is growing on both sides of the aisle

Alan Dershowitz


Alan Dershowitz

All over the world anti-Semites are becoming mainstreamed. It is no longer disqualifying to be outed as a Jew hater. This is especially so if the anti-Semite uses the cover of rabid hatred for the nation-state of the Jewish people. These bigots succeed in becoming accepted — even praised — not because of their anti-Semitism but despite it. Increasingly, they are given a pass on their Jew-hatred because those who support them admire or share other aspects of what they represent. This implicit tolerance of anti-Semitism — as long as it comes from someone whose other views are acceptable — represents a dangerous new trend from both the right and left.

In the United States, although there has been hard-right anti-Semitism for decades, the bigotry of the hard-left is far more prevalent and influential on many university campuses. Those on the left who support left-wing anti-Semites try to downplay, ignore or deny that those they support are really anti-Semites. “They are anti-Zionist” is the excuse du jour. Those on the right do essentially the same: “They are nationalists.” Neither side would accept such transparent and hollow justifications if the shoe were on the other foot. I believe that when analyzing and exposing these dangerous trends, a single standard of criticism must be directed at each.

Generally speaking, extreme right-wing anti-Semitism continues to be a problem in many parts of Europe and among a relatively small group of “alt-right” Americans. But it also exists among those who self-identify as run-of-the-mill conservatives. Consider, for example, former presidential candidate and Reagan staffer Pat Buchanan.

The list of Buchanan’s anti-Jewish bigotry is exhaustive. Over the years, he has consistently blamed Jews for wide-ranging societal and political problems. In his criticism of the Iraq War, for example, Buchanan infamously quipped: “There are only two groups that are beating the drums for war in the Middle East — the Israeli Defense Ministry and its amen corner in the United States.” He then singled out for rebuke only Jewish political figures and commentators such as Henry Kissinger, Charles Krauthammer and A.M. Rosenthal. Buchanan did not mention any of the vocal non-Jewish supporters of the war. Furthermore, Buchanan also said that “the Israeli lobby” would be responsible if former President Barack Obama decided to strike Iran, threatening that if it were to happen, “Netanyahu and his amen corner in Congress” would face “backlash worldwide.” Buchanan’s sordid flirtation with Nazi revisionism is also well documented.

On university campuses, the absurd concept of “intersectionality” — which has become a code word for anti-Semitism — is dominating discussions and actions by the hard-left. The warm embrace of Palestinian-American activist Linda Sarsour — who recently delivered the commencement address at a City University of New York graduation — is a case in point. A co-organizer of the Women’s March on Washington in January, she has said that feminism and Zionism are incompatible, stating: “You either stand up for the rights of all women, including Palestinians, or none. There’s just no way around it.” And when speaking about two leading female anti-Islamists, Brigitte Gabriel and Ayaan Hirsi Ali (who is a victim of female genital mutilation) the feminist du jour, Linda Sarsour, said: “I wish I could take away their vaginas.”

The irony is breathtaking. Under her own all-or-nothing criteria, Sarsour, who is also a staunch supporter of trying to destroy Israel economically, cannot be pro-Palestinian and a feminist because the Palestinian Authority and Hamas subjugate women and treat gays far worse than Israel does.

Sarsour supports Islamic religious law, Sharia. If taken literally, this would presumably mean that she also supports punishing homosexuality by death; amputation for theft; death by stoning for “adultery” (which can include being raped); and women’s being valued at half the worth of a man, being flogged for drinking alcohol, and above all subjected to slavery (see here, here and here).

Yet Sarsour has emerged as a champion of the hard-left. Both New York City Mayor Bill De Blasio and Sen. Bernie Sanders have sought her endorsement. Moreover, Deputy Democratic National Committee Chairman Keith Ellison, who himself has a sordid history with anti-Semitism stemming from his association with Louis Farrakhan (who publicly boasted about his own Jew hatred), has come out in support of the bigoted Sarsour. When it comes to Ellison, an old idiom comes to mind: A man is known by the company he keeps.

The same trend is detectable among the hard-left in Europe, particularly in Britain, which is days away from an election. The British Labour Party has now been hijacked by radical extremists on the left and is known for being soft on anti-Semitism.

In a recent interview with a BBC reporter, Emma Barnett, who happens to be Jewish, Labour Party leader Jeremy Corbyn fumbled when answering a question about how much his proposed childcare policy would cost. Rather than critique Corbyn, Labour supporters viciously trolled the Jewish BBC reporter. Tweets such as these abounded: “Allegations have surfaced that @Emmabarnett is a Zionist” and “Zionist Emma Barnett (family lived off brothels) attacks Jeremy Corbyn.” Corbyn has also been accused of anti-Jewish bigotry himself. He has said in the past that the genocidal Hamas terrorist group should be removed from the U.K.’s designated terror list and has called Hezbollah and Hamas (which are both vowed to the destruction of the nation-state of the Jewish people) “my friends.” (I recently wrote extensively on Corbyn’s association with some of Britain’s most notorious Holocaust-deniers and anti-Semites.)

Increasingly, anti-Semitic discourse is also seeping into the arts and academia. Consider the anti-Israel and anti-Jewish bigotry of former Pink Floyd front man Roger Waters. A staunch supporter of the so-called BDS movement, Waters has said about the Palestinians that “parallels with what went on in the 30’s in Germany are so crushingly obvious.” He also had a pig-shaped balloon with a Star of David on it at one of his concerts. And when asked about his aggressive effort to recruit people to join the BDS, Waters blamed “the Jewish lobby,” which he explained is “extraordinary powerful here and particularly in the industry that I work in, the music industry.” In 2013, the ADL declared that “anti-Semitic conspiracy theories” had “seeped into the totality” of Waters’ views.

Likewise, the marketplace of ideas on university campuses and within academic institutions has seen an embrace of anti-Semitism often disguised as anti-Zionism. Several years ago, I identified the dangerous trend of academics crossing a red line between acceptable criticism of Israel and legitimizing Jew-hatred. This was in light of the disgraceful endorsement by a number of prominent academics of an anti-Semitic book written by Gilad Atzmon — a notorious Jew-hater who denies the Holocaust and attributed widespread economic troubles to a “Zio-punch.”

When asked recently about the hullabaloo surrounding her CUNY address, Linda Sarsour disingenuously played the victim card:

” … since the Women’s March on Washington, once the right-wing saw a very prominent Muslim-American woman in a hijab who was a Palestinian who was resonating with a community in a very large way, they made it their mission to do everything they can to take my platform away.”

No, Ms. Sarsour, you are wrong. This is not a smear campaign by the “right-wing” but rather a show that people of goodwill reject your manifestations of bigotry.

Those who tolerate anti-Semitism from those they otherwise admire would never accept other forms of bigotry, such as racism, sexism or homophobia. It’s difficult to imagine Bernie Sanders campaigning for a socialist who didn’t like black people or who was against gay marriage. But he is comfortable campaigning for Jeremy Corbyn, who has made a career out of condemning Zionists — by which he means Jews.

The growing tolerance for anti-Semitism by both the extreme left and right is quickly becoming mainstream. That is why it is so dangerous and must be exposed for what it is: complicity in and encouragement of the oldest form of bigotry. Shame on those who tolerate anti-Semitism when it comes from their side of the political spectrum.

People on both sides of the aisle must have the same zero tolerance for anti-Semitism as they do for sexism, racism and homophobia. Decent people everywhere — Jews and non-Jews — must condemn with equal vigor all manifestations of bigotry whether they emanate from the hard alt-right or hard alt-left. I will continue to judge individuals on the basis of their own statements and actions, regardless of which side of the aisle they come from.


Alan Dershowitz (@AlanDersh) is the Felix Frankfurter Professor of Law, Emeritus, at Harvard Law School and author of “Taking the Stand: My Life in the Law” and “Electile Dysfunction: A Guide for the Unaroused Voter.” This article was previously published by the Gatestone Institute.

If you would like to write an op-ed for the Washington Examiner, please read our guidelines on submissions here.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


If you thought the UN fulfilled its purpose, guess again.

If you thought the UN fulfilled its purpose, guess again.

myJLI



This video highlights times when the UN was completely bias against Israel. The sad truth is that it’s not just a “was.” It still is happening today.

Is it not absurd that countries can murder their own people, yet the UN has passed more resolutions against Israel (the ONLY democracy in the Middle East) than against those vicious countries?

“Palestinians” and their leadership continue to murder and incite violence against Israel AND their own people, and somehow Israel gets blamed as the world’s worst human rights abuser…

Does something seem wrong here?

 


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com