Archive | 2017/07/18

Podczas akcji “Reinhardt” Niemcy zamordowali 2 mln Żydów…

Podczas akcji “Reinhardt” Niemcy zamordowali 2 mln Żydów z Generalnej Guberni i Białostocczyzny. Zagłada zaczęła się 16 marca 1942 r.

Piotr Nehring


23 sierpnia 1942 r., deportacja około 10 tys. Żydów z getta w Siedlcach do fabryki śmierci w Treblince. (Fot. archiwum)

Akcja “Reinhardt”, czyli mordowanie na skalę przemysłową Żydów zaczęło się w nocy 16 marca 1942 r. od Lublina. To tam rezydował kierujący Aktion “Reinhardt” Odilo Globocnik. Kiedy w listopadzie następnego roku została zakończona, nie żyły 2 mln Żydów z Generalnej Guberni i Białostocczyzny.

13 lipca 1942 r. w szkole w Biłgoraju pełniącej funkcję koszar 101. Policyjnego Batalionu Rezerwy pobudkę ogłoszono przed drugą w nocy. Policjanci, hamburczycy około pięćdziesiątki, więc zbyt starzy, żeby służyć w Wehrmachcie, ale zdatni do wykonywania zadań w Policji Porządkowej, ciężarówkami pojechali do odległego o 30 km Józefowa. Tam ich dowódca, 53-letni major Wilhelm Trapp, łamiącym się głosem poinformował, że tutejsi Żydzi współpracują z partyzantami. Mężczyźni zdolni do pracy mają zostać oddzieleni i wysłani do obozów, a kobiety, starcy i dzieci – rozstrzelani. Dodał, że ci, którzy nie czują się na siłach, mają wystąpić i zostaną odkomenderowani do innych zadań.

Kiedy wczesnym rankiem Trapp dał swoim podkomendnym możliwość odsunięcia się od udziału w akcji – pisze amerykański historyk Christopher R. Browning – ci mieli zbyt mało czasu, by do końca zdawać sobie sprawę z zadania. Zaledwie dwunastu instynktownie wykorzystało sytuację, aby (…) uwolnić się od udziału w zbrodniczej operacji.

Wygonili ofiary z domów na rynek, potem załadowali je na ciężarówki i wieźli do pobliskiego lasu. W międzyczasie padła pierwsza salwa, na którą Żydzi zareagowali przeraźliwym krzykiem, bo pojęli, co ich czeka. W Józefowie mieszkało ich 1,8 tys. i oficerowie szybko zrozumieli, że zadania może nie dać się wykonać w ciągu dnia. Sierżant Hergert zaproponował, żeby rozstrzeliwać bliżej granicy lasu, to więźniowie będą mieli krótszą drogę do przebycia. W ten sposób przyspieszył zabijanie.

O ile policjanci z pierwszej kompanii otrzymali instrukcję, by celować w szyje, o tyle ich koledzy z drugiej nie zostali poinstruowani, jak strzelać. Jeden z katów wspominał: Początkowo strzelaliśmy według uznania. Kiedy celowało się za wysoko, eksplodowała czaszka i wszędzie dookoła rozpryskiwały się kości i mózgi. Poinstruowano nas więc, abyśmy przed strzałem dotykali bagnetem punktu na szyi.

Inny opowiadał: Sam brałem udział w około dziesięciu egzekucjach. Po prostu nie dawałem już rady zabijać ludzi, co stało się jasne dla mojego sierżanta Hergerta, gdyż w końcu za każdym razem chybiałem. Dlatego właśnie postanowił mnie zwolnić. Prędzej czy później pozwalał odejść także innym policjantom. Po prostu nie byli wstanie dalej mordować.

Tempo znowu spadło. Policjant August Zorn relacjonował, że przypadł mu pewien starzec. Nie mógł on nadążyć za swoimi, bo często upadał i nie podnosił się. Musiałem pomagać mu wstać i ciągnąć go za sobą. W ten sposób dotarłem na miejsce, gdzie moi towarzysze rozstrzelali już swoich Żydów. Na widok trupów mój Żyd padł na ziemię. Odwiodłem kurek i strzeliłem mu w tył głowy. Byłem bardzo zdenerwowany (…), toteż strzeliłem zbyt wysoko. Pocisk oderwał całą tylną część czaszki mojego Żyda i odkrył fragment mózgu. Fragmenty czaszki obryzgały twarz sierżanta Steinmetza.

Kiedy pod koniec gorącego letniego dnia las zaczęły ogarniać ciemności – pisze Browning – a zadanie nadal nie zostało wykonane, egzekucje stały się jeszcze bardziej chaotyczne i pospieszne. Las zapełniały trupy, więc pojawiły się trudności ze znalezieniem skrawka ziemi, na której można by położyć kolejną grupę Żydów. Kiedy koło godziny 21 zapadł zmrok, mijało właśnie siedemnaście godzin od przybycia 101. Policyjnego Batalionu Rezerwy w okolice Józefowa. Wtedy też rozstrzelano ostatnich Żydów.(…) Nie było jakichkolwiek planów pochowania zwłok. Martwych Żydów po prostu pozostawiono w lesie. Tamtego dnia hamburscy ojcowie rodzin w średnim wieku położyli trupem ok. 1,5 tys. ludzi. Aktion „Reinhardt” znajdowała się pełnym toku.

Zacznijmy w GG. Jak planowano akcję „Reinhardt”

Jeden z organizatorów akcji „Reinhardt” – obergruppenführer SS Reinhard Heydrich, m.in. szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) i gospodarz konferencji w Wannsee (20 stycznia 1942 r.), na której zapadły ustalenia dotyczące logistyki Holocaustu – 27 maja został śmiertelnie ranny w zamachu czechosłowackich komandosów w Pradze. Zanim umarł, zdążył jednak ujrzeć, jak idzie Endlösung der Judenfrage (ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej). Na cześć zmarłego dygnitarza kryptonim operacji otrzymał jego imię zapisane z „t” na końcu, bo tak pisał je Heinrich Himmler.

Za początek akcji „Reinhardt” przyjmuje się noc z 16 na 17 marca 1942 r., kiedy do obozu zagłady w Bełżcu położonego w pobliżu linii kolejowej Lublin – Lwów odjechał pierwszy 1600-osobowy transport lubelskich Żydów. W Bełżcu zginęło ok. 450 tys. ludzi, a w dwóch pozostałych fabrykach śmierci kluczowych dla akcji „Reinhardt” – Treblince (przy trasie kolejowej Siedlce – Sokołów Podlaski – Małkinia) i Sobiborze (stacja na trasie Chełm – Włodawa) – odpowiednio ok. 780 tys. i od 170 do 250 tys.

Przygotowania do uczynienia z GG obszaru Judenfrei, czyli wolnego od Żydów, zaczęły się znacznie wcześniej. Przed śmiercią ludność żydowska musiała się dołożyć do wysiłku wojennego III Rzeszy, więc prawie do końca wojny obowiązywała selekcja na zdolnych i niezdolnych do pracy. Kluczową rolę w tej przerażającej operacji odegrali Odilo Globocnik oraz Friedrich Wilhelm Krüger. Pierwszy był dowódcą SS i policji w dystrykcie lubelskim, drugi, już od 1935 r. obergruppenführer SS (odpowiednik trzygwiazdkowego generała), w latach 1939-43 r. pełnił funkcję sekretarza stanu ds. bezpieczeństwa w rządzie GG. Obaj od dawna znali plany Himmlera, który już 13 października 1940 r. poinformował ich o swoim pragnieniu germanizacji Wschodu i pozbycia się Żydów. Prawdopodobnie wtedy – uważa Johannes Sachslehner, biograf Globocnika – ten ostatni przedstawił reichsführerowi SS swoje propozycje i otrzymał rozkaz zorganizowania obozu w Bełżcu.

Na konferencji w Wannsee Heydrich wyobrażał sobie jeszcze, że „zdolni do pracy będą kierowani do pracy na Wschodzie”, a pozostali, czego nie mówił wprost, jak najszybciej likwidowani. Wówczas „kwestia żydowska” zostałaby rozwiązana ostatecznie po wojnie poprzez połączenie eksterminacji przez pracę i masowego mordowania. Pomysł ten porzucono, kiedy Josef Bühler, sekretarz stanu w rządzie GG, zasugerował, że „powinno się zacząć w Generalnym Gubernatorstwie (…), gdyż nie ma tu takich problemów komunikacyjnych”, a ponadto „większość tutejszych Żydów jest niezdolna do pracy”. Proponował, by niezwłocznie utworzyć kolejne obozy takie jak Bełżec. Himmler dał się przekonać i w efekcie centrum ostatecznego rozwiązania stały się obszary Generalnego Gubernatorstwa.

Tajemnica „Globusa”, szefa akcji „Reinhardt”

Nazywany „Globusem” Odilo Lothar Globocnik urodził w 1904 r. w austriackim wówczas Trieście, ale podobnie jak Hitler za ojczyznę uważał Niemcy. Podczas anszlusu Austrii tak się zasłużył, że Führer mianował go gauleiterem (naczelnikiem okręgu NSDAP) Wiednia. Jednak szybko stracił to stanowisko za machlojki finansowe oraz niezwykłą zdolność robienia sobie wrogów. We wrześniu 1939 r. służył w Waffen-SS, a już 9 listopada został dowódcą SS i policji w dystrykcie lubelskim. Joseph Poprzeczny, australijski biograf Globocnika, nazwał go „najokrutniejszym wspólnikiem Himmlera” i „jednym z najbardziej bestialskich morderców Żydów i Polaków”. Himmler rozkazał mu wytrzebić Żydów z Lubelszczyzny, pozbyć się z niej Polaków i zamienić ten region w bastion niemczyzny. Globocnik nie zdołał osiągnąć celu drugiego i trzeciego, ale jako kierownik akcji „Reinhardt” okazał się niezwykle sprawnym, jak byśmy dziś powiedzieli, menedżerem maszyny śmierci. Sztab akcji „Reinhardt” liczył 453 oficerów i podoficerów SS, którzy zorganizowali wymordowanie dwóch milionów ludzi. Globocnik nadzorował budowę Bełżca, Sobiboru, Treblinki, Majdanka i stał się „pionierem” zabijania w komorach gazowych.

8 czerwca 1942 r. obersturmführer Kurt Gerstein z Instytutu Higieny Waffen-SS otrzymał dziwny rozkaz dostarczenia 100 kg kwasu cyjanowodorowego do miejsca znanego jego kierowcy. Jak się szybko dowiedział, chodziło o sprawdzenie możliwości przestawienia się z gazowania więźniów spalinami samochodowymi na uśmiercanie ich trucizną z kwasu cyjanowodorowego o nazwie cyklon B. Gerstein odebrał puszki w zakładach pod Pragą i udał się do Lublina, gdzie powitał go Globocnik. Powiedział nam: „To jest jedna z największych tajemnic, może największa, jaka istnieje”. – Każdy, kto o tym mówi, zostaje natychmiast zastrzelony.(…) Obecnie – relacjonował później Gerstein – istnieją trzy obozy: 1. Bełżec – widziałem. 2. Sobibór – nie wiem dokładnie gdzie. Nie widziałem. 3. Treblinka – widziałem! 4. Majdanek – w przygotowaniu, widziałem.

Gerstein oglądał gazowanie ludzi i był tak wstrząśnięty, że kiedy w drodze powrotnej spotkał w pociągu szwedzkiego dyplomatę Görana von Ottera, opowiedział mu, co widział. Powtórzył to również m.in. szwajcarskiemu dyplomacie i współpracownikowi katolickiego biskupa Berlina. W 1945 r. oddał się w ręce aliantów i we francuskiej niewoli napisał raport, w którym opisał swą podróż po obozach w lecie 1942 r. Raport Gersteina uchodzi za najdokładniejszą relację z mordów dokonywanych w obozach podległych Globocnikowi i stał się dowodem w procesie norymberskim, a także w procesie Adolfa Eichmanna, „logistyka Holocaustu”. Sam Gerstein powiesił się w paryskiej celi 25 lipca 1945 r.

23 lipca 1942 r. w Treblince doszło do pierwszego masowego mordu na Żydach warszawskich. Do końca 1942 r. Niemcy zgładzili tu 713 tys. 555 ludzi – taka liczba pojawia się w depeszy Hermanna Höflego, prawej ręki Globocnika. Pochodzącego z Salzburga Höflego zarekomendował Globocnikowi Eichmann, kolejny Austriak w tym gronie. Kiedy w 1961 r. dawny sturmbannführer został wreszcie aresztowany i był przesłuchiwany w Salzburgu, zapewniał, że jako szef sztabu Globocnika nic nie wiedział o rozstrzeliwaniach. Jego bezczelność posuwała się do tego stopnia, że kiedy przyznał się w końcu do współudziału w ewakuacji warszawskiego getta, nie omieszkał podkreślić: Chociaż byłem kierownikiem wysiedleń, nie wiedziałem, dokąd wysiedleńcy mają być transportowani. (…) Dopiero po wojnie dowiedziałem się, że wysiedlani Żydzi trafiali do obozów śmierci.

Höfle powiesił się w celi w sierpniu 1962 r. Zawdzięczamy mu ważne informacje – 11 stycznia 1943 r. Brytyjczycy przechwycili i odszyfrowali dwa radiotelegramy, które badacze Holocaustu nazwali „telegramami Höflego”. Znajdowała się w nich m.in. liczba zamordowanych w 1942 r. w obozach śmierci: 1 mln 274 tys. 166 osób.

Pamiętnik Mary Berg

Dita W., jedna z przybyłych wczoraj osób, opowiadała nam o tym, co słyszała na temat obozu w Treblince. Podczas częstych wizyt w siedzibie Gestapo przy alei Szucha poznała pewnego Niemca, który był funkcjonariuszem w tym obozie zagłady. Nie zdając sobie sprawy, że rozmawia z Żydówką, opowiadał jej z wielkim zadowoleniem, jak morduje się tam deportowanych Żydów. (…) na Umschlagplatz do każdego z bydlęcych wagonów ładuje się po sto pięćdziesiąt osób, a podłogi pokrywa się cienką warstwą wapna. Wagony nie mają okien ani innych otworów. Ludzie są ściśnięci jak tylko się da, bez dostatecznego dostępu powietrza, bez jedzenia i wody. Wagony często zostawia się na ulicy Stawki na dwa lub trzy dni. Uwięzieni muszą załatwiać swoje potrzeby naturalne w zamkniętych wagonach, w wyniku czego wapno się rozpuszcza, wypełniając wnętrze trującymi oparami. Tych, którzy przeżyli, po wyjściu na stacji segreguje się według zawodów. Szewców, krawców itp. grupuje się osobno, żeby natchnąć ofiary wiarą w to, że dostaną zatrudnienie w warsztatach. Jedyny zaś cel polega na tym, żeby posłuszniej szli na śmierć.

(…) Rzeczywista fabryka śmierci w Treblince znajduje się w gęstym lesie. Ludzi przewozi się ciężarówkami do budynków, gdzie dostają rozkaz rozebrania się do naga. Każdemu wydaje się kostkę mydła i wyjaśnia, że przed przejściem do obozu pracy musi wziąć kąpiel. Nagich ludzi – osobno mężczyzn, kobiety i dzieci – wprowadza się do łaźni z posadzką wyłożoną śliskimi płytkami. (…) Kiedy łaźnie całkowicie się zapełnią, przez okna wpuszcza się stężoną, gorącą parę wodną. Po kilku minutach ludzie zaczynają się dusić wśród straszliwych męczarni. (Informacja o zabijaniu w Treblince również za pomocą gorącej pary wodnej pojawiała się także w innych relacjach).

(…) Ucieczka z Treblinki jest niemożliwa, niemniej dwóch młodych Żydów zdołało dokonać niemożliwego. Po długim błąkaniu się po lasach przybyli do Warszawy i zrelacjonowali pozostałe szczegóły. Według nich Niemcy w pewnych komorach stosują do uśmiercania ludzi pewne gazy, a także prąd elektryczny.

Autorka tych słów, 26-letnia wówczas Miriam Wattenberg, która znana jest światu jako Mary Berg, urodziła się w Łodzi i miała szczęście mieć matkę Amerykankę. W 1940 r. Wattenbergowie przenieśli się do Warszawy, a latem 1942 r. zostali osadzeni na Pawiaku wraz z innymi Żydami obywatelami USA i Wielkiej Brytanii, by następnie trafić do Vittel w Lotaryngii jako zakwalifikowani do wymiany na jeńców niemieckich. 15 marca Wattenbergowie via Portugalia wylądowali w Stanach. Pisany przez Mary dziennik z getta warszawskiego stał się jednym z pierwszych znanych na Zachodzie świadectw Holocaustu.

Oddajmy jej głos raz jeszcze: Niektórzy Polacy, zwłaszcza robotnicy i radykalni intelektualiści, często ryzykują życie, ratując życie swoich żydowskich przyjaciół, lecz w Warszawie zdarzają się również przypadki haniebnej postawy wobec Żydów. Dita W. opowiada, że wielu polskich gospodarzy nie chciało jej wynająć pokoju. (…) W końcu zdołała znaleźć schronienie u polskich przyjaciół, znajomych jeszcze sprzed wojny. Została z nimi przez pewien czas traktowana wyjątkowo miło, ale musiała wyprowadzić się w pośpiechu, bo inny Polak, ich sąsiad, doniósł Gestapo, że wynajmują kwaterę Żydom.

Profesor Jan Grabowski, wybitny badacz Holocaustu, przywołuje opinię Christophera Browninga: Lęk przed denuncjacją ze strony Polaków był jednym z najważniejszych motywów powstrzymujących Żydów przed ucieczką. Wielu spośród tych, którzy zdecydowali się uciekać, padło nie tylko ofiarą donosu, lecz również rabunku i mordu. Grabowski przypomina o intensywnych w ostatnich czasach badaniach zmierzających do ustalenia, ilu Polaków straciło życie, niosąc pomoc Żydom. Okazuje się, że na tej niepełnej wciąż liście jest… ponad siedemset nazwisk. I pyta: Dlaczego nie brakowało chętnych do konspiracji, do innych działań zagrożonych karą śmierci, atak strasznie trudno było znaleźć schronienie dla Żydów?

Zdaniem izraelskich badaczy Israela Gutmana i Szmula Krakowskiego: [Polacy], którzy pomagali Żydom, czynili to bez wsparcia ze strony polskiego otoczenia, musieli się kryć przed sąsiadami, przyjaciółmi, czasem przed krewnymi. Akt ukrywania Żydów lub udzielania im innej pomocy był aktem powszechnie potępianym. Ukrywanie się i pomoc budziły lęk wśród Polaków i często były przez nich aktywnie zwalczane.

Z analizy niezwykle obfitych akt niemieckich sądów – to już Grabowski – wynika, że w ogromnej większości wpadki Żydów ukrywających się po aryjskiej stronie spowodowane były bezpośrednim (schwytanie) bądź pośrednim (donos) działaniem miejscowej ludności.


Korzystałem m.in. z Christopher R. Browning, „Zwykli ludzie. 101. Policyjny Batalion Rezerwy i ostateczne rozwiązanie w Polsce”, Warszawa 2000; Mary Berg, „Pamiętnik Mary Berg. Relacja o dorastaniu w warszawskim getcie”, Warszawa 2016; Jan Grabowski, „Judenjagd. Polowanie na Żydów 1942-1945. Studium dziejów pewnego powiatu”, Warszawa 2011; Peter Longerich, „Himmler. Buchalter śmierci”, Warszawa 2014; Johannes Sachslehner, „Zarządca do spraw śmierci. Odilo Globocnik i obozy zagłady”, Warszawa 2016


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


Biskup ustępuje po zarzutach o antysemityzm

Biskup ustępuje po zarzutach o antysemityzm

Jerusalem Post / KAI / kk


(fot. Evangelische Kirche in Österreich [CC BY-SA 2.0] via Wikimedia Commons)

Dyskusje dotyczące antysemityzmu i polityki państwa Izrael są szczególnie delikatną kwestią w Niemczech i Austrii.

Niedawny spór, który miał miejsce w Linzu, doprowadził do rezygnacji tamtejszego biskupa Manfreda Scheuera z pełnienia ważnej funkcji w katolickiej organizacji Pax Christi.
W wywiadzie dla katolickiej agencji prasowej Kathpress hierarcha ujawnia, że jego odejście zostało spowodowane “krytyką polityki Państwa Izrael” i uznaniem jej za “antysemicką” przez wspomnianą organizację.

– Jestem przekonany, że z powodu tragedii Shoah musimy podjąć się szczególnej wrażliwości i delikatności w stosunku do Izraela, zarówno w Austrii jak i w Niemczech – powiedział bp Scheuer.

Biskupa zbulwersowała treść zorganizowanego w maju przez Pax Christi wykładu Salaha Abdela Shafiego, palestyńskiego ambasadora w Austrii oraz Organizacji Narodów Zjednoczonych w Wiedniu. Zdaniem hierarchy ambasador dopuścił się słownych ataków społeczność żydowską w Linzu.

Scheuer twierdzi, że postawa antyizraelska jest niegodna i powinna być ostro skrytykowana w całej Europie.

– Kościoły, społeczeństwo i politycy powinni zdecydowanie się przeciwstawiać antysemityzmowi – dodaje. Jednocześnie cytuje słowa papieża Franciszka: “Ze względu na nasze wspólne korzenie chrześcijanin nie może być antysemitą!”.

Natura domniemanych ataków jest niejasna. Sam ambasador jest zaskoczony rezygnacją biskupa i takim odbiorem jego wystąpienia.

Dr Elvira U. Groezinger, przewodnicząca niemieckiej gałęzi organizacji Scholars for Peace in the Middle East (Akademicy dla Pokoju na Bliskim Wschodzie) wsparła decyzję biskupa.

– To najwyższy czas by czynić takie kroki jak decyzja biskupa Linzu. Pax Christi jest jednym z największych sojuszników sankcji względem Izraela także w Niemczech. Przykładowo niedawno zorganizowało w Essen wydarzenie, którego gościem był antyizraelski Żyd – mówiła dr Groezinger w wypowiedzi cytowanej przez izraelski portal Jerusalem Post.

– Wszyscy lokalni politycy oraz głowy Kościoła Katolickiego powinni wziąć biskupa Linzu za wzór. Pokazał na czym polega moralna i etyczna integralność, której kompletnie brak w kręgu Pax Christi – stwierdziła dr Groezinger.

Organizacja Pax Christi International wspiera kampanię Boycott, Divestment, Sanctions (BDS) skierowaną przeciwko opresyjnej polityce Izraela w stosunku do Palestyny.

Kilka lat temu austriacka sekcja tego katolickiego ruchu pokojowego zaapelowała o natychmiastowe wstrzymanie ataków wojskowych Izraela na Strefę Gazy. Zwracała uwagę, że w wyniku zbrojnych ataków giną przede wszystkim cywile, wśród nich wiele dzieci, a takie działania prawo międzynarodowe kwalifikuje jako zbrodnię wojenną. Przedstawiciele organizacji oświadczali, że Pax Christi z całą stanowczością odrzuca wszelkie formy antysemityzmu, odrzuca jednak także pogląd, że usprawiedliwiona krytyka polityki rządu Izraela jest przejawem antysemityzmu.

W trakcie ostatniego konfliktu między Izraelem a rządzącym w Strefie Gazy Hamasem, Pax Christi zadeklarowała, że wspiera każdy ruch pokojowy w Izraelu i solidaryzuje się z tymi Żydami, którzy nie akceptują polityki przemocy uprawianej przez rząd premiera Beniamina Netanjahu. Jednocześnie apelowała wówczas do kierownictwa Hamasu o wstrzymanie prowokowania Izraela wyrzucanymi na jego terytorium rakietami, “ze względu na zagrożenie życia dla ludności cywilnej w Gazie oraz Izraelu, zwłaszcza życia dzieci i kobiet”.

Międzynarodowy Ruch na rzecz pokoju Pax Christi powstał w 1945 roku we Francji. Założycielami ruchu byli Martha Dortel-Claudot i biskup Pierre-Marie Théas. Ruch powstał, by wspierać pojednanie francusko-niemieckie po II wojnie światowej.

Z czasem ruch rozszerzył swoją działalność na inne kraje europejskie i zajął się szeroko pojętym pojednaniem i modlitwą o pokój między narodami. W 1952 r. papież Pius XII uznał międzynarodowy ruch Pax Christi za oficjalny katolicki ruch pokojowy.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


The Most Dangerous Professor in America

The Most Dangerous Professor in America

Canary Mission


Is Hatem Bazian the most dangerous professor in the USA? Nablus-born Hatem Bazian, is notorious for calling for intifada [violent uprising] in the USA.

He is the founder of radical organizations, Students for Justice in Palestine (SJP) and American Muslims for Palestine (AMP). He is a serial pusher of conspiracies, and has a ‘project’ to re-write history. More worryingly, he is largely responsible for the wave of anti-Semitic incitement across North American campuses.

For more info: https://canarymission.org/hatem-bazian/

 


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com