Archive | 2018/03/22

“Nela i Artur. Koncert intymny Rubinsteinów”.

“Nela i Artur. Koncert intymny Rubinsteinów”. Czy dla uczucia warto poświęcić siebie?

Anna Augustyniak


Aniela i Artur Rubinsteinowie na zdjęciu wykonanym w Nowym Jorku w 1967 r. W 1933 r. urodziła im się córka Ewa, później znana fotografka mieszkająca w Stanach Zjednoczonych (Fot. AP)

Warto złożyć się na ołtarzu miłości? Zwłaszcza jeśli ukochany jest ciągle głodny emocji i wiadomo, że będzie na nie polował? Na nie, czyli na momenty szczęścia z innymi kobietami, które będą go zachłannie pragnęły i podziwiały.

Artur Rubinstein chwalił się, jakoby był najsławniejszym kawalerem na świecie i ponoć jeszcze w dniu jego ślubu ludzie w Paryżu, Londynie i Nowym Jorku zakładali się o grube pieniądze, że do mariażu nie dojdzie. Wszyscy się mogą ożenić, ale nie ten szelma i uwodziciel Rubinstein! On sam głośno się zaśmiewał na wspomnienie 27 lipca 1932 r., kiedy wiążąc się przysięgą małżeńską z Anielą Młynarską, spłatał figla opinii publicznej. Jej zresztą też, bo

noc poślubną spędził z ówczesną celebrytką,
bajecznie bogatą Mary Irene Curzon.

Od Mozarta do Artura Rubinsteina

Był starszy od Neli o ponad dwie dekady i uznał, że to będzie dla niego żona idealna. Tak ją zresztą przedstawiał znajomym: jest młoda (mówili: a cóż to takiego?), ładna (mówili: wszystkie są ładne), kocham ją (mówili: zdaje ci się), jest skromna, lubi dom i dobrze gotuje (mówili: ty szczęściarzu). Nela była córką Emila Młynarskiego, dyrygenta, dyrektora Filharmonii, Konserwatorium i Opery Warszawskiej. Mimo wysokich stanowisk ojca w domu Młynarskich żyło się raczej skromnie, za to blisko muzyki, teatru i sztuki. Nie mieliśmy pieniędzy, ale żyliśmy jak najbogatsi ludzie, wspominała młodość Nela, która, siedząc w dyrektorskiej w loży ojca, słuchała oper i koncertów.

I po jednym z takich koncertów zakochała się w Arturze.
Grał wtedy Mozarta, a ona miała 17 lat i była panienką o
prerafaelickim typie urody, jakby zeszła z któregoś z
renesansowych obrazów Bernardina Luiniego
inspirującego się zresztą dziełami Leonarda da Vinci.

Smukła blondynka o wydłużonych oczach, jasnej cerze i marzeniach o byciu żoną artysty. I spełni je, tylko czy będzie szczęśliwa w tej atmosferze wiecznej niepewności? W tym uganianiu się za mężem po świecie kosztem dzieci i samej siebie? Ale Nela wyrosła w prawdziwie patriarchalnym domu, gdzie dyrektor Emil był ośrodkiem całej rodziny darzącej go kultem i miłością prawdziwie wzruszającą, jak pisał w „Zmierzchu starego świata” zaprzyjaźniony z rodziną Młynarskich pianista Roman Jasiński. I właśnie jego słowa mogą być odpowiedzią na pytanie, dlaczego Nela z osoby ojca potrzebę kultu tak łatwo przeniosła na męża. Tyle że nie na pierwszego męża, choć trzeba przyznać, że próbowała.

Czerwony cadillac

Mogła zostać artystką, co prawda nie pianistką, bo jedyne, co potrafiła zagrać, to „Pieśń wiosenną” Felixa Mendelssohna-Bartholdy’ego, i to też nieszczególnie udatnie, ale uczyła się tańca i baletu. Miała zamiar tańczyć na scenie i nawet występowała w Teatrze Komedia przy ulicy Jasnej z recitalem przed elegancką publicznością, na którą składała się cała najważniejsza ówczesna Warszawa z Janem Kiepurą na czele.

Było mnóstwo kwiatów i braw, ale przy okazji naraziła się też na komentarze, że panna z dobrego domu publicznie się obnaża. Chodziło o przykuse stroje, w których tańczyła poszczególne choreografie. Krótką karierę artystyczną skończyły zaręczyny z pianistą Mieczysławem Münzem, które zresztą wszystkich zaskoczyły jeszcze bardziej niż negliże, a to ze względu na żydowskie pochodzenie przyszłego męża. Dla niektórych członków rodziny, szczególnie tych wyznających poglądy narodowo-demokratyczne, było to nie do przyjęcia, bo o ile przesiąknięci polskością Młynarscy nie mieli uprzedzeń rasowych, o tyle antysemityzm wówczas kwitł i zarażał ludzi ze sfer towarzysko-ziemiańskich.

Na niedobrą żydowską krew przymykano oko jedynie wówczas,
gdy szło o duże pieniądze i miraże amerykańskiego dobrobytu.

A Münz robił karierę właśnie w Ameryce i do Polski przyjeżdżał na krótkie wakacje, ale zawsze elektryzując opinię publiczną kosztownym i okazałym nabytkiem w postaci elektrycznego fortepianu albo czerwonego sportowego cadillaca, którym rozbijał się po Krakowie i Warszawie. Pannie na wydaniu to wydawało się przekonujące, jak również kult, którym mogłaby Mieczysława otoczyć. Bo Nela chciała wielbić artystę. Recitale, owacje, prośby o bisy i entuzjastyczne recenzje, w których krytycy pisali o niezwykłej precyzji, niesamowitej elastyczności palców i zręczności technicznej pianisty, to było to. No i grał cudownie. Jego wykonanie na warszawskiej scenie skomponowanej przez Rachmaninowa „Rapsodii na temat Paganiniego” zelektryzowało widownię.

 

W Ameryce styl Münza nazywano olśniewająco trzeźwym i dźwięcznym! Koncertował tam z najlepszymi orkiestrami i dyrygentami, miał dom i po ślubie zabrał Nelę za ocean. Adorował ją każdego wieczoru, obsypywał biżuterią, zupełnie dla niej stracił głowę. Była rozczulona jego dobrocią, jednak jej uczuciowe zaangażowanie okazało się za słabe i wróciła do Polski. Małżeństwo się rozpadło. Porzucenie przez żonę złamało karierę Münza, który z powodu szoku doznał porażenia nerwów ręki; wywiązał się z tego niedowład palca i przestał grać.

Król życia

Jak nagle Nela się rozwiodła, tak równie nagle wyszła powtórnie za mąż, tym razem za swoją młodzieńczą miłość, za Rubinsteina. I błysnął ogień! W pianistyce Artura nastąpiła ogromna zmiana. Nie wpłynął na niego tak do tej pory żaden nauczyciel ani żadna kochanka. Nela stworzyła mu dom i w tym domu wszystko zostało podporządkowane Arturowi, również ona sama. Spełniała jego zachcianki, znosiła egocentryzm i równocześnie pilnowała, aby regularnie ćwiczył. Roman Jasiński uważał, że olbrzymie powodzenie w Stanach Zjednoczonych Rubinstein zawdzięczał żonie.

To ona zmieniła cygański tryb życia artysty i dyscyplinując go,
sprawiła, że do perfekcji opanował grę, tym samym dołączając
do czczonych wówczas w Ameryce wirtuozów klawiatury, takich
jak Rachmaninow czy Horowitz.

Kolejna z historyjek na temat stanu kawalerskiego, którymi Rubinstein zabawiał towarzystwo, znalazła inną puentę. Opowiadał bowiem, że nie żeni się, bo 95 proc. małżonków jest nieszczęśliwych, a 5 proc. przestaje być artystami. On po ślubie z Nelą z artysty nagle zaczął przeobrażać się w geniusza, a zagadnięty przez reporterkę radiową w Hiszpanii, przypominającą właśnie tę jego dawną wypowiedź, odrzekł: „Wtedy, gdy to mówiłem, nie wierzyłem w cuda”. „A teraz?”. „Teraz wierzę!”. Bałamutnie to brzmiało, choć zupełnie zręcznie, w końcu Rubinstein był specjalistą od dykteryjek i błyskotliwego zwodzenia. Bawiąc innych, bawił się życiem. Zanim ożenił się z Nelą, zdążył nawet zasłużyć na miano „króla życia” i miał wszystkiego pod dostatkiem. Niezwykły talent, szczęśliwe zbiegi okoliczności, powodzenie, dynamizm w działaniu i odwaga, jak to określał Jan Lechoń, w „dosiadaniu fortepianu” na podobieństwo kawalerzysty dosiadającego rumaka… Po każdym koncercie huczało od owacji, wielbiono Rubinsteina, jego grę i salonowy sposób bycia. Imponował innym elegancją, fantazją i tą radością wyrażającą się w zadowoleniu z samego siebie. Stąd czerpał siłę, która uwodziła słuchaczy w salach koncertowych całego świata i podbijała serca kobiet, zresztą nie tylko serca, ale i alkowy.

Miewał po kilka romansów równolegle i każdej narzeczonej potrafił
wmówić, że jest jedyna, i ona rzeczywiście tak się czuła, mimo że na
schodach albo w drzwiach mieszkania Artura mijała konkurentkę.

Mówiło się: ten Rubinstein wszędzie kogoś ma, to król życia. Ale królowi życia brakowało jednego – urody. Był niewysoki i brzydki, zapewne dlatego wciąż musiał potwierdzać swoją atrakcyjność, upewniać się, chełpić pożądaniem kobiet, nawet gdy przyszła starość. I tej starości nie spędził wcale z Nelą.

Artur Rubinstein z Nelą i ich dziećmi. Brentwood w Kalifornii, styczeń 1947 Fot. AP

Spowiedź kobiety

Dlaczego jej to zrobił? Żyła dla niego i dla niego zrezygnowała z siebie, na ołtarzu miłości położyła cały swój świat. I odebrano jej ten świat, zanim przyszedł czas. Dlaczego? Dlaczego? Nela zadawała sobie to pytanie ciągle, kiedy jeszcze Artur był obok, bo jakby już go nie było dla niej, i gdy ją porzucił, odchodząc tak daleko, jak może odejść człowiek za życia. Właśnie tego się bała, jego temperamentu i otaczającej go famy.

Próbowała więc zaspokoić go w byciu żoną idealną, i to taką,
która jest jeszcze towarzyszką podróży, asystentką artysty,
doradczynią do spraw fortepianów, księgową, pocieszycielką,
garderobianą i nawet kucharką.

Tak, Nela wyśmienicie go karmiła, gdziekolwiek mieszkali, w domach, apartamentach, pokojach hotelowych. Wszędzie. Miała kulinarny smak absolutny i przygotowywała najwymyślniejsze dania, najbardziej wyrafinowane przekąski i desery, mieszankę kuchni polskiej i litewskiej. Kiedy Artur ją zostawił, skrupulatnie spisała to, co mu serwowała przez czterdzieści kilka lat, i wymieszała z anegdotami z ich wspólnego życia. „Nela’s Cookbook” ukazał się po angielsku w 1983 r., a potem książka wyszła w Polsce pt. „Kuchnia Neli”. Ten kulinarny pamiętnik to nie tylko przepisy na potrawy, ale i hołd oddany Arturowi. A hołd dla Neli? Ula Ryciak się tym zajęła. W wydanej właśnie książce „Nela i Artur. Koncert intymny Rubinsteinów” snuje porywającą opowieść o kobiecie, której nigdy nie udało się wypełnić sobą świata męża. On lgnął do jądra życia i nie stygła w nim gotowość do celebrowania jego przejawów, a ona, patrząc na to, wmawiała sobie szczęście tak długo, aż sama zaczęła w nie wierzyć. Szczęście może nie było prawdziwe, ale namiętność tak, i jeszcze miłość. I o tej miłości Ula Ryciak napisała książkę w taki sposób, jakby komponowała symfonię na wielką orkiestrę.

Nela i Artur. Koncert intymny Rubinsteinów
Ula Ryciak
Agora 2018

‘Nela i Artur. Koncert intymny Rubinsteinów’, Ula Ryciak, Agora 2018 Fot. materiały wydawcy


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


Rabbi Michael Schudrich – Are Jews Overreacting To Poland’s Holocaust Law?

Are Jews Overreacting To Poland’s Holocaust Law? – An Exclusive Interview With Rabbi Michael Schudrich, Chief Rabbi Of Poland

Bennett Ruda


Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich / Newspix / Michal GwozdzikAPP

Although several weeks have passed, indignation over Poland’s “Holocaust Law” still pervades the Jewish community. The law outlaws blaming Poland for crimes committed during the Holocaust, but it has been seen by many as an attempt to deny the Holocaust itself. In reaction, some have suggested boycotting Poland, including ending student trips to the country.

Rabbi Michael Schudrich, chief rabbi of Poland, sees matters in a very different light, arguing that much of the criticism of the new law is misplaced. He recently shared his perspective with The Jewish Press.

The Jewish Press: Before we address the new law, please provide a brief primer on the modern Jewish community of Poland?

Rabbi Schudrich: What’s important to know is that before the war there were 3.5 million Jews, who were murdered by the Germans and their accomplices. That still leaves 10 percent – 350,000 Polish Jews – survived the war. Most of the Jews left, but not all. Those that remained basically stayed in Communist Poland without being Jewish. Many did not even tell their children and grandchildren that they were Jewish.

It remained a deep dark secret from 1939 to 1989. In 1989, communism fell, at which point the not-so-young survivors were confronted with the question: Do I feel safe enough today to tell my children and grandchildren that I am really Jewish? Since 1989, thousands and thousands – perhaps even tens of thousands – of Poles have discovered their Jewish roots. That is the story of Polish Jewry today.

What’s your take on Poland’s new “Holocaust Law”?

The law was not written with the Holocaust as its main concern. It is designed to protect the good name of Poland from false accusations. There really is a fundamental misunderstanding of what the law is about. To say “Polish death camps” is not true, and it is very painful for Poles to hear it.

Now, the way they constructed the law, one could imagine that it speaks about Polish collaborators. But this law is not about the Holocaust directly; it’s about protecting the good name of Poland.

There is a growing number on the right that doesn’t like to talk about the bad things Poles did in the past. But it’s not about distorting the history of the Holocaust. It’s not anti-Semitic; it’s pro-Polish. In other words, it’s not that they don’t want to talk about the fact their grandfathers or uncles collaborated with the Germans because they don’t like Jews. Rather, they don’t want to talk about their grandfathers and uncles [having done something] bad.

Now, the problem is that the way they wrote this very poorly-written law may make it seem like I can be prosecuted if I say a Pole killed a Jew during the war. But fundamentally, this law is not about the tragedy of what happened to the Jews. It’s about hiding what the Poles did.

But isn’t hiding this history a distortion of history?

Yes, but on the other side, to say that all Poles are anti-Semites is also a distortion of history. When survivors say the Poles were worse than the Germans, that’s because the Germans could not tell a Jew from a non-Jew in Poland, and therefore Polish collaborators became very important because they could point out the Jews. The Jews were more threatened by their Polish neighbor than by the Germans who wouldn’t recognize them.

But people misunderstand today. They think the Polish government worked with the Germans. That is simply not true. Germans thought of the Holocaust, planned the Holocaust, and did the Holocaust with the help of collaborators in every country. But without the Germans, there would have been no Holocaust.

So there is a battle against stereotypes on both sides. Now I, personally, as a Jew, am far more offended by the false stereotypes that Poles say about Jews than I am by the false stereotypes Jews say about Poles. What I hear from the Polish side is more difficult than what I hear from the Jewish side. But that anti-Semitic things are said in Poland doesn’t mean we are permitted to say anti-Polish lies.

What does the average Pole on the street think of this law?

Poland was not really free until 1989. It was occupied by the Soviet Union. Poland has only been able to deal with its past since 1989, and this is coming up now because some Poles feel their name is being besmirched. Unfortunately, the way they reacted leaves them worse off than they were before, which is a great irony.

They are a certain segment of the population that likes the law very much. And there is a whole other bunch of people that really don’t get why it is necessary. I believe that certainly more than half the country is against the law.

Has Poland seen a rise in anti-Semitism since this controversy erupted?

For me the concern is not rising anti-Semitism, but that we have heard – because of this controversy – anti-Semitic statements that we have not heard in 25 years. That is the issue.

You have been quoted as saying that Jews should respond to this law by “looking for new ways to connect with the [Polish] Jewish community.” How should they go about doing that?

When people say, “Stop going to Poland,” who is that going to hurt? The Poles would actually be relieved not to have to confront Jewish visitors. And the truth is that right now is the most sensitive period we’ve lived through in 25 years, and all of a sudden we are left by ourselves.

[The boycott] isn’t happening – people have not stopped coming to visit Poland. But the concept is very flawed. So many tens of thousands of Jews visit today. We recently had the yahrzeit of Reb Elimelech of Lizhensk. Many Jews come for many different reasons. And when you come, you should make sure to stop by a living Jewish community such as Warsaw, Krakow, Lodz, Wroclaw, and Gdansk. Bring presents, even small things like your favorite Jewish book or favorite Jewish music tape.

People should write to the Polish embassies and consulates where they live and tell them they are concerned by what’s happening. Write also to your senator and congressman to keep the pressure on — about the law, but also about not allowing discussion of it to permit people to make anti-Semitic statements.

You have been in contact with members of the Polish government. What is your assessment of where they stand on this law?

The problem is no longer the law; the problem is the language and dialogue – or lack of dialogue – around the law. The government has to clearly state that the anti-Semitism we’ve heard is unacceptable. That has nothing to do with the law. People cannot say anti-Semitic things today and think it’s acceptable.

This is something the Polish government is trying to address, but so far has not done so very successfully. They are not sure how to do it. Of all the political leaders in Poland, the president has been the most forthcoming. He visited the JCC in Krakow and said there is no place for anti-Semitism in Poland today and that Poland wants its Jews to stay, which is important for a Polish leader to say. He also spoke on the 50th anniversary of the expulsion of Jews from Poland in 1968 and asked for forgiveness. Keep in mind that he was very young back then.

Where do you see the Jewish community in Poland 20 years down the road?

Twenty years from now? I can’t imagine because I couldn’t begin to imagine 20 years ago what would be today.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


Marcowe wydarzenia 1968 roku

Dworzec Gdanski 8 marca 2018

Małgorzata Burzyńska-Keller / TVP2


 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com