Archive | 2021/05/20

Wojna w Gazie. Antysemityzm jako narzędzie polityki w zapalnym regionie świata [WARSZAWSKI]

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. (Fot. Adem Altan / AFP / East News)


Wojna w Gazie. Antysemityzm jako narzędzie polityki w zapalnym regionie świata [WARSZAWSKI]

Dawid Warszawski


Z perspektywy Izraela oba projekty imperialne, irański i turecki, są śmiertelnym zagrożeniem. Stąd zbliżenie z umiarkowanymi sunnickimi monarchiami Zatoki, które dużo słabiej niż przy poprzednich rundach walk w Gazie potępiają działania Izraela.

Dawid Warszawski

„A dokąd to, ty żydowskie nasienie?” – odpowiedział Reçep Tayyip Erdogan, gdy ktoś z tłumu krzyknął, że to rząd jest winny nieszczęścia – a potem usiłował uciec przed ochroniarzami premiera.

W 2014 r. w katastrofie górniczej w mieście Soma zginęło trzysta osób i Erdogan, podówczas szef rządu, przybył na miejsce zdarzenia. Jego spontaniczny okrzyk, w którym uznał za Żyda kogoś, kto się z nim nie zgadzał, uchwyciło opublikowane przez prasę opozycyjną amatorskie nagranie wideo, podobnie jak siarczysty policzek wymierzony następnie „żydowskiemu nasieniu” przez doradcę premiera.

Dziś w Turcji nie ma już prawie prasy opozycyjnej, takie wideo raczej nie mogłoby zostać opublikowane, a za odłożenie na ziemię gazety ze zdjęciem Erdogana, obecnie głowy państwa, prezydentem do dołu, można trafić do więzienia.

Ale żadna cenzura nie skrywa głębokiego antysemityzmu przywódcy Turcji.

Komentując obecny konflikt w Gazie, Erdogan stwierdził, że Izraelczycy „to mordercy, do tego stopnia, że zabijają dzieci zaledwie pięcio- czy sześcioletnie. Zadowolą się dopiero wypiciem ich krwi”.

Departament Stanu USA potępił tę wypowiedź, określając ją jako antysemicką. W odpowiedzi rzecznik prezydenckiej partii AKP uznał stanowisko amerykańskiej dyplomacji za „nielogiczne i nieprawdziwe” oraz za „kłamstwo na temat naszego prezydenta”.

„A dokąd to, ty żydowskie nasienie?” – odpowiedział Reçep Tayyip Erdogan, gdy ktoś z tłumu krzyknął, że to rząd jest winny nieszczęścia – a potem usiłował uciec przed ochroniarzami premiera.

W 2014 r. w katastrofie górniczej w mieście Soma zginęło trzysta osób i Erdogan, podówczas szef rządu, przybył na miejsce zdarzenia. Jego spontaniczny okrzyk, w którym uznał za Żyda kogoś, kto się z nim nie zgadzał, uchwyciło opublikowane przez prasę opozycyjną amatorskie nagranie wideo, podobnie jak siarczysty policzek wymierzony następnie „żydowskiemu nasieniu” przez doradcę premiera.

Dziś w Turcji nie ma już prawie prasy opozycyjnej, takie wideo raczej nie mogłoby zostać opublikowane, a za odłożenie na ziemię gazety ze zdjęciem Erdogana, obecnie głowy państwa, prezydentem do dołu, można trafić do więzienia.

Ale żadna cenzura nie skrywa głębokiego antysemityzmu przywódcy Turcji.

Komentując obecny konflikt w Gazie, Erdogan stwierdził, że Izraelczycy „to mordercy, do tego stopnia, że zabijają dzieci zaledwie pięcio- czy sześcioletnie. Zadowolą się dopiero wypiciem ich krwi”.

Departament Stanu USA potępił tę wypowiedź, określając ją jako antysemicką. W odpowiedzi rzecznik prezydenckiej partii AKP uznał stanowisko amerykańskiej dyplomacji za „nielogiczne i nieprawdziwe” oraz za „kłamstwo na temat naszego prezydenta”.

Jeżeli oskarżanie Izraelczyków o chęć picia krwi dzieci nie jest antysemickie, to nic antysemickie nie jest, a Erdogan po prostu wyrażał dopuszczalną opinię na temat ich motywacji. Podobnie ks. prof. Tadeusz Guz, który uznał żydowskie mordy rytualne za fakt historyczny, wyrażał jedynie, zdaniem KUL, „naukowo dopuszczalny pogląd”, który najwyraźniej antysemicki nie jest, skoro katolicka uczelnia równocześnie antysemityzm potępiła.

Erdogan, który wielokrotnie mówił, że „dla antysemityzmu w Turcji nie ma miejsca”, i wzywał Europę, by walczyła z islamofobią „tak, jak z antysemityzmem”, jeszcze w 2004 r. otrzymał od amerykańskiej Ligi do Walki ze Zniesławieniem (ADL) nagrodę za wspieranie pluralizmu i tolerancji.

Zarazem jednak turecki prezydent wielokrotnie, nie tylko w emocjonalnej reakcji w Somie, dawał wyraz swym antysemickim uprzedzeniom.

Podczas wielkich protestów w Stambule w 2013 r. Erdogan obarczył odpowiedzialnością za nie „lobby stóp procentowych”, za którym stoi ukryty „arcymózg”. „A kto to ten arcymózg? Już dobrze wiecie kto” – wyjaśnił parlamentowi.

Mądrej głowie dość dwie słowie – a tym, którzy jeszcze nie rozumieli, sytuację wyjaśnił film dokumentalny tureckiej telewizji, który zaczynał się od tych właśnie słów Erdogana, by przejść następnie do szczegółów żydowskiego spisku, od 3,5 tys. lat rządzącego światem.

Nowe podręczniki, nowa narracja

Tu nie chodzi tylko o emocjonalną retorykę. W 2017 r. w Turcji zmieniono podręczniki szkolne: ich nowe wersje nie nazywają już Żydów i chrześcijan, zgodnie z Koranem, „Narodami Księgi”, którym należy się od muzułmanów ochrona i poszanowanie, lecz po prostu i praktyczniej: „niewiernymi”.

Podręczniki do historii uczą teraz o europejskim spisku przeciwko imperium otomańskiemu pod koniec XIX w., w którym uczestniczyć miała sieć francuskich szkół żydowskich Alliance Israelite Universelle, a także żydowskie kluby sportowe Makabi.

Mieszkający w USA turecki duchowny Fethullah Gülen, którego Erdogan stale oskarża, bez przekonujących dowodów, o sprawstwo nieudanego zamachu stanu z 2016 r., miałby być, według tureckiej prasy, Żydem. Żydem niemal automatycznie staje się każdy, kto się Erdoganowi przeciwstawia, a niewielka i nieistniejąca już sekta żydowskich konwertytów na islam, Dönmeh (przypominająca frankistów z końca I Rzeczypospolitej) rozrasta się w tych publikacjach w groźny spisek, nieustannie zagrażający samemu istnieniu państwa.

Nieliczna, 17-tysięczna turecka społeczność żydowska usiłuje w tej sytuacji udowodnić swoją lojalność, potępiając przy każdej okazji rząd Netanjahu i broniąc Erdogana przed zarzutem antysemityzmu.

Tak było i teraz: w oświadczeniu na Twitterze tureccy Żydzi stwierdzili, że sugerowanie, iż Erdogan jest antysemitą, „jest niesprawiedliwe i godne potępienia”. Podobną strategię przyjęła równie zastraszona społeczność ormiańska, odmawiając uznania ludobójstwa Ormian sprzed ponad stu lat za ludobójstwo i odpierając zarzuty o dyskryminację Ormian w dzisiejszej Turcji.

Potępianie przez Erdogana izraelskich działań w Gazie ma już długą tradycję. Podczas poprzedniej rundy walk, w 2014 r., stwierdził, że Izrael „od 1948 r. popełnia ludobójstwo w każdy ramadan”. „Nie mają sumienia, nie mają honoru, nie mają dumy. Dzień i noc potępiają Hitlera, ale prześcignęli go w barbarzyństwie” – pomstował.

Gdy w odpowiedzi ADL zażądała zwrotu swej nagrody, Erdogan odparł, że odsyła ją „z radością”. Z jego słów jednak wynikało, że Hitler był barbarzyńcą, acz mniejszym niż Netanjahu – tymczasem komentator prorządowego „Yeni Akit” napisał: „Boże, błogosław Hitlera!”. Kto jeszcze śmiałby twierdzić, że w Turcji nie ma pluralizmu?

Kiedy Turcja uznała Izrael za wroga

Zarazem jednak należy pamiętać, że stosunki izraelsko-tureckie nie sprowadzają się jedynie do nienawistnej retoryki Erdogana.

Turcja, jako pierwsze państwo muzułmańskie, uznała Izrael już w 1949 r. W latach 70. Ankara zbliżyła się wprawdzie do bloku sowieckiego i przejęła jego antyizraelską retorykę, włącznie z poparciem haniebnej ONZ-owskiej rezolucji uznającej syjonizm za rasizm. Ale po rozpoczęciu przez Izrael procesu pokojowego z Palestyńczykami, i równoczesnym nasileniem konfliktu Turcji z Kurdami, oba kraje zbliżyły się bardzo. Ankara obawiała się poparcia Jerozolimy dla Kurdów i liczyła na współpracę wojskową z Izraelem. Okręty wojenne obu krajów gościły w portach tego drugiego, izraelskie lotnictwo ćwiczyło w Turcji.

Zwrot nastąpił w 2008 r. – po pierwszej izraelskiej operacji w Gazie od czasu wycofania się z niej w 2005 r. Erdogan wówczas był blisko wynegocjowania pokoju między Izraelem a Syrią – i był też, co zrozumiałe, oburzony, że ówczesny premier Ehud Olmert nie uprzedził go o planowanej operacji, choć spotkali się na dwa dni przed jej rozpoczęciem. Erdogan potępił wówczas Izrael, a rok później, wykrzykując: „Zabijać to wy dobrze umiecie!” zerwał debatę z izraelskim prezydentem Szymonem Peresem w Davos.

W 2010 r. izraelscy komandosi dokonali desantu na turecki statek płynący do Gazy z pomocą humanitarną, wbrew izraelskiej blokadzie. W walkach na pokładzie zginęło dziesięciu tureckich aktywistów, co zasadnie wzburzyło turecką opinię publiczną. Wprawdzie komisja ONZ uznała, że blokada była legalna, zaś jej forsowanie – nie, a Izrael po kilku latach wyraził żal i wypłacił odszkodowanie, przepaść między oboma krajami była już nie do zasypania.

Można przecież krytykować, czy wręcz bezwzględnie potępiać, operacje Izraela w Gazie – ale bez uciekania się do twierdzeń, że Izraelczycy prześcigają Hitlera czy że pragną pić krew palestyńskich dzieci. Takich słów nie tłumaczy nawet emocja chwili, którą od biedy Erdogan mógłby się usprawiedliwiać – czego zresztą nigdy nie uczynił. Wyrażają one najwyraźniej głębokie przekonania tureckiego prezydenta, który musiał być świadom, że będzie za nie potępiony przez część opinii międzynarodowej.

Tyle tylko, że skierowane one są najwyraźniej do innej części tej opinii.

Plan Turcji wymaga taktycznej współpracy z Iranem

Turcja od lat wspiera islamskich fundamentalistów szyickich z Bractwa Muzułmańskiego. Oznacza to poparcie dla Hamasu, ale także dla obalonego przez wojsko rządu Bractwa w Egipcie czy ruchów fundamentalistycznych w innych krajach arabskich. Popiera ją w tym, jako jedyne państwo arabskie, Katar – oraz Iran, choć szyicki.

Z perspektywy Teheranu nie tylko szyicki Hezbollah w Libanie, ale i szyicki Hamas zasługują na pomoc, gdyż dążą do ustanowienia reżimów teokratycznych i walczą ze skażonymi współpracą z Zachodem umiarkowanymi arabskimi reżimami. Strategicznym celem Iranu jest wzmocnienie „łuku szyickiego”, ciągnącego się od Libanu, przez Syrię i Irak, do Iranu, i dalej do Jemenu na południu, ale także do Pakistanu i Afganistanu na wschodzie, gdzie szyickie mniejszości prześladowane są przez sunnickie rządy.

Erdoganowi zaś marzy się odbudowa w jakiejś postaci otomańskiej strefy wpływów – od Sarajewa po libijski Trypolis. Te cele są ze sobą sprzeczne, ale strategiczne różnice nie wykluczają taktycznej współpracy.

Izrael też zawiera taktyczne sojusze

Z perspektywy Izraela oba projekty imperialne, irański i turecki, są śmiertelnym zagrożeniem. Stąd zbliżenie, przypieczętowane Porozumieniami Abrahamowymi, z umiarkowanymi sunnickimi monarchiami Zatoki, które z kolei powoduje, że opinia arabska dużo mniej niż przy poprzednich rundach walk w Gazie potępia działania Izraela.

Arabowie nie polubili wprawdzie państwa żydowskiego – opinia publiczna państw, które nawiązały stosunki z Jerozolimą, jest mu niechętna – ale jeszcze bardziej obawiają się Iranu. Hamas, zbrojony przez Iran i finansowany przez bojkotowany przez pozostałe państwa Zatoki Katar, nie może liczyć na ich sympatię.

Co więcej, interesy związane z eksploatacją gazu spod dna Morza Śródziemnego zbliżyły Izrael do innych państw z tych złóż korzystających, zwłaszcza do Egiptu i wspierających go Emiratów, oraz do państw zagrożonych jednostronnymi działaniami Turcji na tym akwenie, czyli Grecji i Cypru oraz wspierającej je Francji.

Te dwa oddzielne sojusze są dla Jerozolimy zbyt ważne, by narażała je dla hipotetycznej odwilży z Turcją, do której jeszcze kilka miesięcy temu namawiał Erdogan. „Nasze serce pragnie, byśmy przesunęli nasze stosunki z nimi [Izraelem] w lepsze miejsce” – mówił w grudniu turecki prezydent.

Co więcej, izraelskie warunki takiego zbliżenia: zerwanie ze wspomaganiem Hamasu, wyrzeczenie się działań w Jerozolimie, o której Erdogan mówi „nasze [tj. otomańskie] miasto”, oraz stonowanie antyizraelskiej retoryki nawet przed obecnym kryzysem były zapewne dla Ankary nie do przyjęcia.

Na konto przyszłej odwilży Jerozolima powstrzymywała się haniebnie przed uznaniem ludobójstwa Ormian – ale było to dla Ankary niewystarczającym gestem. A skoro zbliżenie okazało się niemożliwe, turecki prezydent dał upust swej nienawiści.

W poniedziałkowej rozmowie z papieżem Franciszkiem Erdogan wezwał, by „cała ludzkość zjednoczyła się przeciwko Izraelowi”. W rozmowie z Putinem apelował, by „Izrael ukarać tak surowo, jak to tylko możliwe”.

Turcja, okupująca północny Cypr, północną Syrię i obszary w Iraku, winna – według własnych szacunków – śmierci ponad 7 tysięcy Kurdów tylko w ostatnich sześciu lat – słabo się, rzecz jasna, nadaje na organizatora moralnej krucjaty ludzkości przeciw Izraelowi.

Ale ostatni wybuch Erdogana oznacza, że mimo taktycznych wspólnot interesów w Syrii i Azerbejdżanie, wspólnie dobrych stosunków z Moskwą i pogarszających się z Waszyngtonem, dwa z trzech niearabskich państw Bliskiego Wschodu znalazły się na kursie kolizyjnym.

Zaś pogarszająca się na skutek kryzysu ekonomicznego, złej reakcji na pandemię i nierozwiązanego kryzysu politycznego sytuacja tureckiego prezydenta będzie go zapewne skłaniać do dodatkowego nakręcania napięć.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


The state erects a monument to a relative of the deputy minister, but there is no trace of my ancestors

Mikhal Dekel was born in Haifa, Israel, to a Holocaust refugee father and an Israeli-born mother. Over the course of seven intense years, she completed her mandatory military service, earned an L.L.B. from Tel Aviv University’s Buchmann School of Law, interned at the Tel Aviv State Attorney’s Office and joined the Israel Bar Association, before deciding to take a complete break. In New York, where she traveled to regroup, she worked odd jobs, sat for hours at the MOMA before Monet’s Water Lilies, and eventually began a graduate program in English at the City College of New York and then a Doctoral program at Columbia University. She now lives in Manhattan with her family, teaches English and Comparative Literature at the City College and the CUNY Graduate Center, and directs CCNY’s Rifkind Center for the Humanities and Arts.

Tehran Children is the culmination of Mikhal’s decade-long journey to understand her father and the odyssey at the core of his young adulthood—an experience which he never talked about, though it informed every aspect of his being. His wartime odyssey was also part of a larger chapter in the history of World War II, that of refugees in Central Asia and the Middle East. The fact that most Polish Jews who survived the war had followed this path was virtually unknown at the time when she began writing.

Prior to Tehran Children, Mikhal had published two books: The Universal Jew: Masculinity, Modernity and the Zionist Moment and the Hebrew monograph Oedipus be-Kishinev (Oedipus in Kishinev). She has also published numerous articles and blogs on topics such as George Eliot’s Hebrew translations, tragedy and revenge in Israeli literature, and autism and the English novel. Her scholarly work has received support from the National Endowment of the Arts, the Mellon Foundation, and the Lady Davis Foundation, among others.

recommended by: Eva Rozenbaum Yerushalmi

At CCNY, Mikhal teaches courses on Literature and Theory of Migrations; the Historical Memoir; Representations of Trauma; Law and Literature, and other topics. Mikhal also directs the Rifkind Center for the Humanities and Arts at CCNY, which under her leadership has supported faculty research, awarded fellowships and hosted talks, conferences and interdisciplinary seminars that seek to broaden academic conversation. Timothy Snyder, Susan Faludi, Maria Hinojosa and Keeanga Taylor have been recent speakers. For more info, visit rifkindcenter.org.


The state erects a monument to a relative of the deputy minister, but there is no trace of my ancestors

Mikhal Dekel


Download the PDF file .


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Arab-Israelis peacefully protest amid PA’s “Day of rage”

Arab-Israelis peacefully protest amid PA’s “Day of rage”

ILTV


While #riots continue across Israel, large sections of the Arab-Israeli public is organizing peaceful protests and strikes as well. Whether you agree with their positions or not, their method of #protest is definitely better comparing to lynchings and indiscriminate attacks perpetrated by the mobs.

 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com