Archive | 2021/05/27

Mity na temat komunizmu


Mity na temat komunizmu

Krzysztof Serafiński


Na temat komunizmu krąży wiele nieprawdziwych opinii. Ich negatywne działanie objawia się nie tylko w niezrozumieniu szkodliwości komunistycznych rządów, ale i w łatwości piętnowania etykietą „komunizmu”, ludzi podzielających w rzeczywistości poglądy z komunizmem sprzeczne.

Upadek Trzeciej Rzeszy wiązał się z obecnością na jej terenach sił zewnętrznych – co pozwoliło na wgląd w niemiecką dokumentację i lepsze zrozumienie mechanizmów tego systemu. Nazizm ma też w miarę prostą historię stosunków zagranicznych i jest powszechnie uznany za coś złego. Nawet jego zwolennicy wiedzą, że lepiej ze swoimi poglądami za bardzo się nie obnosić. Z komunizmem jest gorzej. Instytucje państwowe w Rosji niechętnie udostępniają dokumenty obciążające Związek Radziecki. Ogólnie więc system ten – w tym komunistyczna propaganda – nie został tak szeroko przebadany, przez co z kolei jest mniej atrakcyjnym tematem. W rezultacie wiele nawet znanych już faktów nie dociera do świadomości społecznej.

Skutek tego jest taki, że sporą część wiedzy o komunistycznym systemie w Polsce, czy Rosji, czerpie się z samej komunistycznej propagandy – która często nie przedstawiała prawdy. Mity o komunizmie powielane są zarówno przez ludzi powierzchownie podchodzących do tematu – np. w polskim systemie edukacji – jak i przez środowiska katolickie, nazywające siebie w tym miejscu „antykomunistycznymi”. Strona katolicka nie tylko jednak nieświadomie wybiela komunizm, opierając swój przekaz na wiedzy z komunistycznej propagandy, ale i dokłada swoje przekłamania – chcąc wykorzystywać etykietę „komunistów” do oczerniania wszystkich, niepodzielających katolickich poglądów.

Kwestia mitów na temat komunizmu jest szeroka i nie da się jej pomieścić całej w krótkim artykule. Podam więc tu przykłady kilku nieprawdziwych opinii, które są dość powszechne w Polsce i mają ciągle wpływ na polską świadomość polityczną.

Komunizm nie działał w interesie robotników i chłopów

Komunizm powszechnie opisuje się jako ideologię opartą na ideach Karola Marksa i Fryderyka Engelsa, której zasadniczym założeniem jest wspólnotowy, równy podział dóbr – mający działać przede wszystkim w interesie robotników i chłopów. Nie jest to prawda – a dobitnym potwierdzeniem tego, jest choćby masowy głód, który dotknął rosyjskie społeczeństwo w czasie wojny.

Komunizm – ten zaawansowany – w rzeczywistości opierał się nie na założeniach Marksa, ale na doktrynie wojennego socjalizmu – którego ojcami byli m.in. Paul Lensch, Walther Rathenau i Johann Plenge. Doktryna ta zakładała system nakazowo–rozdzielczy, umożliwiający odpowiednie przestawienie gospodarki na czas wojny, tak aby zdolna była zaspokajać potrzeby wojska i jednocześnie nie generowała działań niebędących kluczowymi z perspektywy władz. Jednym z przejawów takiego nastawienia gospodarki w Rosji była masowa sprzedaż produktów rolnych za granicę – w celu pozyskiwania środków na sfinansowanie zbrojeń. Skutkiem tego był brak żywności, uniemożliwiający zaspokojenie choćby podstawowych potrzeb – co oznaczało masowy głód. Komunizm nie był więc ruchem robotniczo–chłopskim – jak przedstawia to propaganda, ale ruchem militarystycznym, którego robotnicy i chłopi byli ofiarami.

Komunizm nie walczył o równość społeczną

Komunizm przedstawiał siebie jako przeciwieństwo systemów kapitalistycznych, w których istniało duże rozwarstwienie społeczne – z jednej strony bogaci i gromadzący majątek, z drugiej ubodzy i wyzyskiwani. Komunistyczna wizja równości społecznej miała być więc realizowana przez wspomniany wspólnotowy podział dóbr i inne działania nakierowane na interes ludzi niezamożnych, takich jak robotnicy i chłopi. Środowiska katolickie współcześnie mniej lub bardziej świadomie kontynuują komunistyczną retorykę, wykorzystując ją przy krytyce demokratyzmu i postulatów antydyskryminacyjnych – sugerując, że równość obywateli to wymysł komunistyczny.

W rzeczywiści komunizm wcale nie przewidywał równości. Był systemem hierarchicznym i kastowym. Ktoś kto urodził się w rodzinie robotniczej, miał sam do końca życia być robotnikiem. Bycie wysoko postawionym przedstawicielem partii, czy też wyższym oficerem, wiązało się z potrzebą odpowiednich związków rodzinnych i towarzyskich. Wysoko postawieni członkowie partii, oficerowie, czy też ważni przedstawiciele państwowi, wcale nie żyli zaś na poziomie równym przeciętnemu obywatelowi. Mieli oni znaczące przywileje – łącznie z możliwością kupowania w specjalnych sklepach z towarami niedostępnymi dla reszty społeczeństwa.

Komuniści w Polsce nie zwalczali Kościoła Katolickiego

Mitem stworzonym przez stronę katolicką, jest rzekome zwalczanie Kościoła i prześladowane katolików w czasach komunizmu. Ci, którzy w ten mit wierzą, najwyraźniej nie zadają sobie choćby pytania – dlaczego w takim razie Kościół nie przestał w Polsce istnieć? Przykładowo – zwalczanie Kościoła Katolickiego zwieńczone działaniami Iemitsu Tokugawy, skutkowało całkowitym wyeliminowaniem tej instytucji i katolików z Japonii. W Polsce zaś nie dość, że Kościół funkcjonował, to jeszcze cieszył się licznymi przywilejami.

Już niedługo po zakończeniu wojny, wiele kościołów należących do innych związków wyznaniowych, było przejmowanych przez komunistów i przekazywanych niejako w darze Kościołowi Katolickiemu. To w okresie komunizmu wybudowano też najwięcej nowych kościołów katolickich. Kościół Katolicki jako jedyna instytucja niereprezentująca oficjalnie kierunku politycznego władz, mogła organizować publiczne ceremonie i marsze. Zdarzało się, że w takich procesjach brali nawet udział przedstawiciele władz – czego przykładem jest Bolesław Bierut. Państwo odgórnie ustanawiało również dni wolne od pracy w katolickie święta. Owo rzekome „prześladowanie” Kościoła szło tak daleko, że z budżetu państwa finansowane były nawet prywatne katolickie placówki edukacyjne – jak Katolicki Uniwersytet Lubelski.

Obrońcy twierdzeń o zwalczaniu Kościoła w czasach komunizmu, powołują się często na to, że zabijano wtedy księży. Pomija tu jednak kilka istotnych faktów. Państwo komunistyczne gnębiło każdego, kto głosił inne poglądy polityczne – i dotyczyło to wszystkich obywateli, a nie samych tylko katolickich księży. Nikt zaś nie mówi, że ówczesne władze zwalczały społeczeństwo i celowo dążyły do jego unicestwienia. Nie można więc powiedzieć tego o Kościele, którego większość przedstawicieli żyła nietknięta, ciesząc się różnymi przywilejami.

Reprezentantów kleru zabijano również w państwach katolickich, kiedy zaczynali buntować się przeciwko polityce Kościoła i katolickich władz. Przykładem może być tutaj choćby argentyński biskup Enrique Angelelli. Takie zabójstwa nie były tam uznawane za „walkę z Kościołem”, a jedynie za przejaw katolickiego dyscyplinowania. Analogiczne przypadki w czasach komunistycznych nie tylko więc nie mogą być uznane za prześladowanie Kościoła, ale nawet nie stoją one w sprzeczności z faktem, że komunistyczne władze dogadywały się z klerem. Obydwie ideologie cechował bowiem nikły szacunek do życia ludzkiego – w tym do własnych ludzi, więc z obydwu perspektyw, zabijanie pojedynczych niewygodnych osób było czymś normalnym.

Komuniści w Polsce w rzeczywistości nie zwalczali Kościoła Katolickiego – nie dążyli do jego unicestwienia, ani nawet silnego nadwyrężenia jego struktur. Starali się jedynie zapanować nad nim tak, by działał w ich interesie. Pojedyncze ofiary były skutkiem wzajemnego podgryzania się obydwu systemów w walce o wpływy, ale mogły być i częścią dyscyplinowania akceptowanego po cichu przez obydwie strony w ramach polityki nawiązywania porozumienia.

Państwo komunistyczne nie jest przeciwieństwem państwa katolickiego

Kościół Katolicki i popierające go środowiska głoszą, że państwo katolickie jest całkowitym przeciwieństwem państwa komunistycznego. Dlatego oszczerczo przypisują wszystkim niekatolikom „komunistyczne dążenia”, przedstawiają demokratyzację jako przejaw „marksizmu” i przedstawiają ideę państwa katolickiego, jako jedyny ratunek przed powrotem komunizmu. W rzeczywistości państwo katolickie i państwo komunistyczne, z perspektywy obywatela, nie różniły się znacząco od siebie.

W państwie komunistycznym i katolickim było wiele podobieństw. Tak samo ograniczano silnie wolność słowa. Jeden i drugi system był militarystyczny. Prawo istnienia miała tylko jedna partia polityczna. Krzewiono ślepy kult ludzi u władzy. Stosowano represje wobec osób głoszących odmienne poglądy polityczne – szczególnie liberałów, demokratów, lewicowców. Panował silny interwencjonizm gospodarczy – w jednym wypadku gospodarka centralnie sterowana, w drugim – również centralnie sterowany korporacjonizm. Obydwa systemy były kastowe – wykształcenie i wysokie stanowiska miały być tylko dla wybranych. Piętnowano indywidualistyczny sposób życia – promując wbijanie się w mentalne ramy, zakładanie rodzin i reprodukcję. Krzewiono ostracyzm względem osób o innej orientacji seksualnej. Krzewiono patriotyzm kolektywistyczny, służalczy, zakładający, że ludzie mają bronić państwa dla samego utrzymania jego władz. Obydwa systemy były autorytarne, liczyli się w nich tylko ludzie u władzy – nie działały wiec instytucje kontrolne – broniące praw obywateli, ani konkurencyjne media – przez co rozwijała się korupcja i inne patologie. W państwach katolickich i niektórych państwach komunistycznych – np. w pewnym okresie w Związku Radzieckim – ograniczano silnie wolność wyznania. W obydwu przypadkach nieustannie doszukiwano się wewnętrznych wrogów, stosując oszczercze etykiety względem każdego, kto nie podzielał poglądów rządzących.

Wałęsa i Wojtyła nie doprowadzili sami do upadku komunizmu

Dość często mówi się w Polsce, że komunizm upadł na świecie dzięki działalności Lecha Wałęsy i Jana Pawła II. To jednak tylko mit wykreowany przez Solidarność i Kościół Katolicki. W rzeczywistości komunizm miał sam w sobie zaimplementowany autodestruktywny mechanizm upadku. Wynikał on ze wspomnianego wcześniej wojennego socjalizmu. Polityka nastawiona wyłącznie na militaryzm była wyczerpująca dla gospodarki i tym samym prowadziła do coraz większego osłabienia całości ustroju. Gospodarka komunistyczna w Rosji i Polsce straciła wydolność już gdzieś w latach siedemdziesiątych. Sami komuniści wiedzieli, że długo to nie pociągnie – dlatego rozpoczęto zmiany idące powoli w kierunku wygaszenia komunizmu. Znane są one najszerzej jako polityka przebudowy – pierestrojka oraz polityka przyspieszenia – uskorienije.

Sam upadek komunizmu został przyspieszony – a przynajmniej nie można było go odwlec – przez działania Stanów Zjednoczonych. Ani Wałęsa, ani Wojtyła jednak nie mieli w tym swojego faktycznego udziału. Ich rzeczywisty wpływ nie sięgał do Rosji – nie uderzał w rosyjską gospodarkę, nie motywował rosyjskiego społeczeństwa, nie podkopywał rosyjskiej siły zbrojnej. Ograniczał się w zasadzie do Polski – bez której Związek Radziecki mógłby sobie poradzić. Tak więc Lech Wałęsa i Jan Paweł II nie spowodowali upadku komunizmu – tak jak się to w Polsce przedstawia, a jedynie zebrali oklaski wstając wtedy, kiedy akurat on upadał.

Komunizm w Polsce nie został obalony

Mityczny upadek komunizmu dzięki Solidarności i Kościołowi Katolickiemu ma wiązać się z podobnym mitem – o obaleniu komunizmu w Polsce. O obaleniu jakichś rządów można mówić kiedy ktoś przy pomocy siły doprowadza do ich upadku. Nie ma tam targowania się i układania. Obalana władza nie ma nic do powiedzenia. Jeżeli obalony system był antywolnościowy, zbrodniczy – to przynajmniej ludzie stojący na jego czele, zamykani są w więzieniach lub skazywani na śmierć. W przypadku komunizmu w Polsce było całkowicie inaczej.

Komuniści w Polsce nie zostali siłą odsunięci od władzy. Solidarność podjęła z nimi negocjacje znane pod nazwą rozmów przy okrągłym stole i rozmów w Magdalence. Doszło do wzajemnego targowania się – kto co zyska z proponowanych rozwiązań. Ostatecznie więc czołowi przedstawiciele komunistycznych władz, zamiast trafić do więzień lub na egzekucję, po prostu oddali władzę, dostając w zamian przywileje – choćby w postaci wysokich świadczeń emerytalnych. W Polsce więc nie doszło do obalenia komunizmu, a do jego wygaszenia na mocy układu z wcale nie demokratyczną Solidarnością.

Komuniści nie nazywali powszechnie swoich przeciwników mianem „faszystów”

Pojęcie faszyzmu jest powszechnie kojarzone negatywnie. Nawet wiec organizacje i ruchy popierające wprowadzenie systemu faszystowskiego nie chcą nazywać swoich poglądów po imieniu i pozorują oburzenie, gdy ktoś użyje względem nich słowa „faszyści”. Jednym z narzędzi politycznego mimetyzmu i kamuflowania swoich intencji przez te środowiska, jest rozpowszechnianie informacji o tym, że nazywanie ich „faszystami” jest kontynuacją retoryki komunistycznej – nakazującej nazywanie tak wszystkich nie komunistów. Jest to kłamstwo.

Komuniści w pewnym czasie faktycznie mieli nazywać swoich przeciwników „faszystami”. Był to jednak krótki okres, a sama taka narracja nie została szerzej zastosowana. Powszechnie stosowanym przez komunistów określeniem na niekomunistów, byli nie „faszyści”, ale „burżuazja”. Pojęcie burżuazji rozpowszechniło się na tyle, że spotkać je można nawet w polskiej literaturze końcowego okresu komunizmu.

To, że komuniści nazwali jakąś grupę faszystami, mogło, ale nie musiało być kłamstwem. Nazywanie przez komunistów „faszystami” np. zwolenników rządów Franco w Hiszpanii, wbrew twierdzeniom profaszystów, wcale nie było przykładem kłamstw komunistycznej propagandy, ale stwierdzeniem faktu. Takie systemy nazywane były faszystowskimi zarówno przez komunistów, jak i antykomunistów – bo po prostu spełniały kryteria faszystowskich. To, czy ktoś jest faszystą, nie jest bowiem zależne od tego, kto tego słowa użył, ale czy system, którego ten człowiek jest zwolennikiem, spełnia definicję faszyzmu. Tak więc nazywanie faszystów „faszystami” – nie jest pomówieniem i nie świadczy o komunistycznej mentalności. Doszukiwanie się komunistycznej mentalności u każdego, kto potępia faszyzm – jest za to cechą faszyzmu i może świadczyć o takowych poglądach.

Polskie społeczeństwo nie wyzbyło się mentalności z czasów komunizmu

Efekty komunistycznej propagandy nie wyparowały z polskiej mentalności. Rozumowanie nabyte w czasach komunizmu nie objawia się jednak w popieraniu demokratyzacji, antyklerykalizmie, tolerancji wyznaniowej, czy walce o równe prawa – jak to sugerują środowiska katolickie. Głównym efektem komunistycznej propagandy, utrwalonym w mentalności wielu Polaków, jest postrzeganie władzy oraz walki politycznej, a także relacji między państwem i obywatelem.

Czasy komunistycznych rządów cechował brak politycznej konkurencji oraz kult władzy. Skutkiem tego był brak świadomości tego, że różni politycy mogą oferować różną rzeczywistość, a wyborcy mogą wybierać spośród różnorodnych opcji. Ludzie tkwiący mentalnie w tamtym okresie, popierają więc wybranego polityka, dlatego, że jest ich idolem – a nie dlatego że oferuje dobry program, zakładający zaspokojenie potrzeb społeczeństwa lub jakiejś jego części. Takiego samego podejścia oczekują też od reszty wyborców. Każdy wiec obywatel, a także każdy konkurencyjny polityk z mniejszego ugrupowania – powinien porzucić swoje oczekiwania, cele, dążenia i zrobić wszystko by to idol wygrał – i by zabolało to zwolenników najbardziej zagrażającego mu, innego idola. Innymi słowy, różnice w poglądach i postawach polityków nie mają mieć znaczenia – ważne tylko, czy ulubiona twarz wygra wybory.

Niezrozumienie potrzeby konkurencyjności politycznej pomiędzy ugrupowaniami nie dotyczy jednak tylko programów wyborczych, ale i postrzegania stosunków między ugrupowaniami – zarówno w okresie przedwyborczym, jak i w okresie sprawowania władzy. Według ludzi tkwiących mentalnie w omawianych czasach ugrupowania powinny zawsze się dogadywać i łączyć – a nie ze sobą konkurować i walczyć. Pokój, dogadywanie się, życie w przyjaźni – brzmią bowiem ładnie. Problem w tym, że jeżeli politycy różnych opcji za bardzo się ze sobą dogadają, zaprzestając walki – kwitnąć zaczną w państwie najróżniejsze patologie, a konflikt interesów pomiędzy ugrupowaniami, zamieni się całkowicie na konflikt między władzą i obywatelami. Konkurencja i walka polityczna oznacza bowiem zarówno różnorodność ofert politycznych w czasie wyborów, jak i wzajemne patrzenie sobie na ręce w okresie sprawowania władzy.

Mentalność utrwalana w czasach komunistycznych przejawia się również w postrzeganiu zobowiązań wobec państwa oraz korzyści, jakie daje (takie myślenie umocniły dodatkowo ugrupowania katolickie, zapatrujący się na te sprawy podobnie). W demokracjach skonsolidowanych państwo i obywatele funkcjonują na zasadach wzajemności. Obywatele na przykład gotowi są bronić państwa w czasie wojny, bo państwo gwarantuje im wolność, własność, godne życie – w ostateczności, po prostu im za taką służbę zapłaci. Mentalność ukształtowana w czasach komunistycznych jest inna. Obywatel ma obowiązek walczyć w obronie państwa – i nie pytać co państwo w zamian zrobi dla niego. Celem walki obywateli, jest wyłącznie zachowanie ciągłości władzy danego rządu, a nie obrona własnych interesów. Postawa taka widoczna jest dość dobrze podczas różnych dyskusji na temat obowiązkowej służby wojskowej – gdzie jej starsi zwolennicy, pomijają całkowicie brak korzyści i szkody po stronie poborowego, a powołują się na obowiązek i konieczność.

Rządy komunistyczne utrwaliły też w Polsce przeświadczenie, że państwo nie jest sferą, w której wszyscy powinni móc się rozwijać, bogacić, podnosić swój status, ale że ma zapewnić to tylko ludziom u władzy oraz ich rodzinom i znajomym. Całą resztę rządzący mają mieć prawo trzymać butem przy ziemi. Z mentalności takiej wynika również wiara wielu ludzi w Polsce w to, że obsadzanie po znajomości instytucji państwowych i samorządowych nie jest niczym złym, a może nawet jest to korzystne dla obywateli; że będący u władzy mają prawo dyskredytować, poniżać i niszczyć ludzi; że osoby prowadzące nawet małe firmy, są niczym właściciele wielkich korporacji – jakimiś niecnymi cwaniakami, więc należy dla zasady podstawiać im nogi; a także że trzeba się pogodzić z ciągłym podnoszeniem podatków oraz niechlujstwem władz.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


UNRWA’s director spoke truth that Israeli strikes were precise- editorial

UNRWA’s director spoke truth that Israeli strikes were precise- editorial

EDITORIAL


“I think the precision was there, but there was unacceptable and unbearable loss of life on the civilian side,” Schmale stated.
.

Palestinian employees of United Nations Relief and Works Agency (UNRWA) take part in a protest against job cuts by UNRWA, in Gaza City September 19, 2018. / (photo credit: REUTERS/IBRAHEEM ABU MUSTAFA)

When Matthias Schmale, director of the United Nations Relief and Works Agency (UNRWA) in the Gaza Strip, told Channel 12 on Sunday that Israeli airstrikes during the recent conflagration were “precise” and “sophisticated,” he was simply stating the truth as he saw it.

In the interview with journalist Arad Nir, Schmale was asked about the IDF’s assertion that its military strikes against terrorist targets had been very precise. He responded, “I’m not a military expert, but I would not dispute that. I also have the impression that there is a huge sophistication in the way the Israeli military struck over the last 11 days, so that’s not my issue. I’ve had many colleagues describe to me that they feel that, in comparison with the 2014 war, this time the strikes felt much more vicious in terms of their impact. So yes, they didn’t hit – with some exceptions – civilian targets, but the viciousness, ferocity of the strikes was heavily felt.”

He noted that more than 60 children were killed in Gaza, including 19 who attended an UNRWA school.

“I think the precision was there, but there was unacceptable and unbearable loss of life on the civilian side,” Schmale stated.

It did not take long for Gazans to voice outrage over Schmale’s remarks, accusing him of exonerating Israel and calling for his reprimand and dismissal. In a joint statement, several Palestinian rights groups accused Schmale of “indirectly praising the precision and sophistication of the Israeli Army, when Israel is in fact constantly committing war crimes and crimes against humanity against the Palestinian people.”

Hamas tweeted that it was shocked by the statements, accusing the UNRWA official of pretending to be a “military analyst for the occupation army.”
Hamas said in a statement that the comments were “a complete distortion in favor of the Zionists, including an attempt to exonerate the occupation of the murder of 254 Palestinians, more than 40% of them children, women and the elderly.”

Former IDF spokesman Peter Lerner, on the other hand, thanked Schmale for his “candid interview” and “for sharing your opinion that Israeli strikes were indeed precise, conducted with a huge sophistication.”

In response to Lerner’s tweet, Schmale stressed that “all loss of civilian life (on both sides) is not ‘tragic’ but unacceptable!”
Then, on Tuesday, following the Palestinian outrage, Schmale issued an apology.

“Recent remarks I made on Israeli TV have offended & hurt those who had family members & friends killed & injured during the war that has just ended,” he tweeted. “There is no justification whatsoever for killing civilians. Any civilian killed is one too many. It is simply unbearable that so many innocent people have paid with their lives.”

For the record, the Hamas-run Health Ministry in Gaza, which does not differentiate between terrorists and civilians, said at least 243 Palestinians were killed, including 66 minors, in the Israeli strikes. The IDF stated, however, that it had killed some 200 terrorist operatives and that some of the civilian fatalities were caused by Hamas rockets falling short and landing in the Strip.

Opponents of Israel’s actions during Operation Guardian of the Walls have claimed that Israel intentionally targeted civilians during the operation, but Israeli officials have stressed repeatedly that the IDF did all it could to avoid civilian casualties, including warning civilians ahead of the airstrikes.

Israeli military officials acknowledged that there were civilian casualties as a result of the air campaign’s collateral damage. In one of the worst incidents, the IDF said a missile strike on an underground bunker in the Shati refugee camp inadvertently caused the collapse of two homes, killing 10 people, including eight children.

The IDF said that such casualties were the tragic result of Hamas’s strategy of intentionally operating within densely populated areas and using residents as civilian shields. And here is the crux of the matter: The IDF seeks to be precise and to only target terrorists and military installations. Hamas, on the other hand, fires rockets indiscriminately at Israel, seeking to kill as many Israelis as possible.

This whole affair is evidence of the insanity of Hamas’s stranglehold over the people in Gaza, and over UNRWA. It’s unfortunate that Schmale, after being terrorized on social media, felt the need to backtrack on candid remarks that spoke the truth.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


“PALESTINIAN” WOMAN MAKES VIDEO EXPOSING THE CRIMES OF HER OWN PEOPLE

“PALESTINIAN” WOMAN MAKES VIDEO EXPOSING THE CRIMES OF HER OWN PEOPLE

Leah Rosenberg


Now THIS former “Palestinian” woman is a courageous hero! She didn’t hold back here at all from exposing the truth about her own.
.

.
“Palestinian” Woman Tells the Truth

Wow. This is not a common video to be circulating the internet. She was raised as a “Palestinian” woman but mentions in the video that she is no longer a “Palestinian.” The truth makes sense to her. Everything she says in this video exposes what the “Palestinian” culture is about.

This woman exposes what Ramadan is all about. And what about all the violence that has taken place in Al-Aqsa mosque? She reveals the truth about that as well.

She reveals the child abuse that takes place in the culture she grew up in.

And she doesn’t stop there. She shows how Israel is a peaceful and open democracy. This former “Palestinian” woman definitely knows her facts.

How often do we find a woman making a video like this on the internet? The media is filled with propaganda against Israel. With all the hate going on and all the lies that are being spread about Israel, we need to do our part to spread the truth. And if she can do it, so can we.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com