Archive | 2021/05/30

Stalin osobiście zatwierdził zabicie Ołeksandra Szumskiego. Do tego zadania potrzeba było 11 osób

Ołeksandr Szumski (1890-1946) na fotografii wykonanej prawdopodobnie w latach 20. XX w. (Fot. Domena publiczna)


Stalin osobiście zatwierdził zabicie Ołeksandra Szumskiego. Do tego zadania potrzeba było 11 osób

Mirosław Czech
Przeł. Mirosław Czech


W 1933 r. Ołeksandr Szumski skazany został na 10 lat łagru. Znalazł się na Wyspach Sołowieckich, ale w następnym roku przywieziono go do Moskwy, gdzie zaczęło się śledztwo w sprawie “bloku narodowego”, który miał współpracować z “niemiecko-polskimi interwentami”. Ołeksandr Szumski – syn prawosławnego księdza, ukraiński rewolucjonista i szef przedstawicielstwa republiki ukraińskiej w II RP.

.

„Szumski nie dostrzega, że wobec słabości kadr komunistycznych na Ukrainie ruch [narodowy], opanowany całkowicie przez niekomunistyczną inteligencję, z czasem może przyjąć charakter walki o alienację kultury i społeczeństwa ukraińskiego od kultury i społeczeństwa ogólnosowieckiego. Walki zasadniczo przeciwko Moskwie , zasadniczo przeciwko Rosjanom, przeciwko kulturze rosyjskiej i jej największemu osiągnięciu – leninizmowi”.

To fragment listu Józefa Stalina do Ołeksandra Szumskiego z kwietnia 1926 r. – pokłosie ich niedawnej rozmowy. Szumski zażądał odwołania z Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej Łazara Kaganowicza, którego rok wcześniej przysłano w charakterze sekretarza generalnego miejscowej partii komunistycznej. Początkowo Stalin obłudnie argumentował, że zadaniem Kaganowicza jest uczynienie „ukrainizacji” partii i struktur państwowych (polityka ogłoszona trzy lata wcześniej) „rzeczywistą, a nie pozorowaną”. Szumski nie dał się nabrać – uderzenie w ukrainizację było wymierzone w niego (był komisarzem oświaty i odpowiadał za ukrainizację) i autonomię partii na Ukrainie sowieckiej.

„Małorosa” partia wam nie daruje

.

W cytowanym liście Stalin oskarżył Szumskiego i skupionych wokół niego pisarzy o „zasadnicze błędy”. Jako przykład podał publicystykę Mykoły Chwylowego – komunisty i wybitnego pisarza (w maju 1933 r. popełnił samobójstwo na znak protestu przeciwko represjom i Wielkiemu Głodowi). Na Ukrainie w latach 1925-26 ostro dyskutowano o kierunkach rozwoju ukraińskiej kultury i literatury. Chwylowy rzucił hasła „Precz od Moskwy!” i „Na Zachód!”.

Stalin grzmiał: „W czasie, gdy zachodnioeuropejscy proletariusze i ich partie komunistyczne przepełnione są sympatią do Moskwy , tej cytadeli międzynarodowego ruchu rewolucyjnego i leninizmu; w czasie, gdy zachodnioeuropejscy proletariusze z zachwytem spoglądają na sztandary powiewające w Moskwie – ukraiński komunista Chwylowy nie ma niczego do powiedzenia na korzyść Moskwy, oprócz wezwania działaczy ukraińskich do tego, by uciekać od Moskwy , i to jak najszybciej . I to jest nazywane internacjonalizmem!”.

Podczas obrad kierownictwa ukraińskiej partii Szumski odpowiedział krytykom: „W partii dominuje rosyjski komunista, który odnosi się do komunisty-Ukraińca z podejrzeniem, z nieprzyjaźnią, by nie powiedzieć gorzej. Panuje (…) żałosny, chciwy typ Małorosa, który we wszystkich epokach historycznych był w jednakowy sposób pozbawiony zasad i obłudny, nieszczery jak niewolnik i lizusowsko zdradziecki. Teraz chwali się swoim pseudointernacjonalizmem, szarżuje swoim obojętnym stosunkiem do wszystkiego, co ukraińskie, i zawsze jest gotowy do opluwania tego, co ukraińskie (może to robić nawet w języku ukraińskim), jeżeli daje to sposobność do wysłużenia się i otrzymania ciepłej posady. Oto na czym polega istota sprawy. Problem polega na tym, że nasza partia powinna stać się ukraińska z języka i kultury”.

„Małoros” to termin używany do dziś na oznaczenie Ukraińców, którzy zgodnie z rosyjską wykładnią uznają, że naród rosyjski składa się z trzech „plemion”: wielkoruskiego (Rosjanie), małoruskiego (Ukraińcy) i białoruskiego (Białorusini). I wysługują się Moskwie. W latach 20. jeden z owych Małorosów ostrzegł Szumskiego: „partia wam nie daruje Małorosów. Zapłacicie za to, wspomnicie moje słowa”. Małoros miał rację – Szumskiemu nigdy nie darowano jego „błędów”.

„Szumskizm” i „chwylowizm”

Słowa Stalina były dyrektywą – Komitet Centralny Komunistycznej Partii (bolszewików) Ukrainy potępił „szumskizm” i „chwylowizm” jako groźne „odchylenia nacjonalistyczne”. Chwylowy złożył samokrytykę, podobnie Szumski, choć oględnie. W końcu wyjechał z Ukrainy do Leningradu.

Z opublikowanych po upadku ZSRR dokumentów służb wiadomo, że „szumskizm” i „chwylowizm” zostały uznane za koronny dowód na odradzanie się ukraińskiego separatyzmu, któremu miała sprzyjać koniunktura zagraniczna. W Polsce w 1926 r. do władzy doszedł Józef Piłsudski i odnowił współpracę z emigracyjnym rządem Ukraińskiej Republiki Ludowej. W 1920 r. z URL podpisano umowę sojuszniczą znaną jako układ Piłsudski-Petlura, co skutkowało polską wyprawą na Kijów. W 1927 r. Wielka Brytania zerwała stosunki dyplomatyczne z ZSRR, co na Kremlu odczytano jako przygotowanie do zbrojnej interwencji. Stalin wszczął „alarm wojenny”, zarządzając sprawdzenie możliwości obronnych państwa. Przegląd wypadł źle, więc przeprowadzono kolektywizację rolnictwa, rozbudowano przemysł obronny (plany pięcioletnie), wszczęto potężne zbrojenia i rozprawiono się ze „starymi kadrami”, czyli niekomunistyczną inteligencją, urzędnikami i inżynierami.

Represje spotkały również komunistów spoza ZSRR, bo w obronie Szumskiego stanęła Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy (Galicja Wschodnia i Wołyń). W partii nastąpił rozłam na wspierającą Szumskiego większość i promoskiewską mniejszość. W 1928 r. przywódcy większości (Osyp Kriłyk-Wasylkiw i Roman Kuźma) zostali oskarżeni o „odchylenie nacjonalistyczne”, wykluczeni z Kominternu i wyrzuceni z partii, a w latach 30. rozstrzelani w czasie rozprawy z ukraińskimi komunistami.

Eser w podziemiu

Ołeksandr Szumski urodził się 21 listopada 1890 r. na Żytomierszczyźnie w rodzinie prawosławnego księdza. Studiował w Moskwie, gdzie został rewolucjonistą, aresztowanym w 1916 r. za kolportaż literatury rewolucyjnej. Po wybuchu rewolucji lutowej w 1917 r. zaangażował się w działalność partii ukraińskich socjal-rewolucjonistów (eserów), został jednym z liderów jej lewego skrzydła. Krytykował swoją partię i Ukraińską Centralną Radę (przedparlament URL) za „zdradę rewolucji” i odrzucenie współpracy z bolszewikami. Uwięziono go, lecz został uwolniony przez wkraczających do Kijowa rosyjskich bolszewików.

Po zajęciu Ukrainy przez wojska niemieckie i austro-węgierskie (okupacja trwała od stycznia do listopada 1918 r.) Szumski działał legalnie, lecz po przewrocie gen. Pawła Skoropadskiego (z namaszczenia Niemców w kwietniu ogłosił się hetmanem) zszedł do podziemia, przygotowując powstanie przeciwko hetmanowi. W konspiracji skrzydło lewicowe eserów ukonstytuowało się we frakcję borotbistów (od „borot’ba” – walka). Powstaniem przeciwko Skoropadskiemu kierował Dyrektoriat (wśród jego członków był Petlura), przeciwko któremu wystąpili borotbiści. Zawarli oni sojusz z bolszewikami, w rządzie Ukrainy sowieckiej Szumski objął komisariat oświaty.

W 1919 i do połowy następnego roku Szumski działał przeważnie w podziemiu, bo poszczególne części Ukrainy zajęły wojska URL, rosyjska Armia Ochotnicza gen. Antona Denikina, liczne armie chłopskich powstańców z najliczniejszą bat’ki Nestora Machna, zaś część Wołynia – wojsko polskie. Przez Ukrainę przelewały się fale pogromów żydowskich.

Ołeksandr Szumski. Upadek rewolucjonisty

W ogniu walki borotbiści urośli do największej siły politycznej (odwoływali się do chłopstwa) i zmienili nazwę na Ukraińska Partia Komunistyczna (borotbistów).

Ich zasadnicze postulaty to ukrainizacja, powołanie Ukraińskiej Armii Czerwonej i samodzielność republiki ukraińskiej w „związku republik sowieckich”. Od Kominternu (III Międzynarodówki) zażądali przyjęcia i uznania ich za główną siłę polityczną na Ukrainie. W odpowiedzi Lenin zarządził zniszczenie borotbistów – mieli „zlać się” z KP(b)U. Wśród borotbistów zawrzało, liderzy jednak zgodzili się na warunki Moskwy. Nic jednak za darmo: w 1921 r. Szumski w sfingowanym procesie kierownictwa partii eserów był świadkiem oskarżenia.

Szumski wszedł do politbiura KP(b)U, wziął udział w negocjacjach pokojowych z Polską (1921), a następnie został szefem przedstawicielstwa republiki ukraińskiej w II RP (1921-22). Głównym celem jego misji było „rozłożenie” władz URL na uchodźstwie oraz internowanych żołnierzy jej armii. Moskwę namawiał do interwencji zbrojnej w Galicji Wschodniej, której przynależność państwową przesądziła dopiero decyzja Rady Ambasadorów z 15 marca 1923 r. Po powrocie do Charkowa (ówczesna stolica USRR) ponownie został komisarzem oświaty, by wprowadzać ukrainizację. Poniósł porażkę.

We wrześniu 1927 r. Szumski został rektorem wyższej szkoły ekonomicznej w Leningradzie, a następnie miejscowej politechniki.

Pod koniec 1929 r. złożył samokrytykę za swoje poglądy i przeniósł się do Moskwy. W maju 1933 r. został zatrzymany, zaś w lipcu aresztowany pod zarzutem przynależności do Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UWO) – działającej w II RP podziemnej organizacji zbrojnej. Dla Moskwy UWO równała się KPZU i „szumskizm”, stąd dla Szumskiego zaczął się ostatni, dramatyczny i zarazem heroiczny okres życia.

W gułagu i na zesłaniu

Stalin, fingując „sprawę UWO”, miał trzy cele. Zgładzenie „galicyjskiej V kolumny” (w latach 20. na Ukrainę sowiecką przeniosło się 50 tys. Galicjan), rozprawienie się z kolejną (po politykach i urzędnikach URL, eserach i niekomunistycznej inteligencji) grupą elity władzy w republice oraz propagandowe przykrycie Wielkiego Głodu – Hołodomoru (ok. 4 mln ofiar).

Szumski odmówił uznania swojej „winy” we wrześniu 1933 r. i został skazany na dziesięć lat łagru. Trafił na Wyspy Sołowieckie, by w roku następnym wylądować w Moskwie, gdzie zaczęło się śledztwo w sprawie „bloku narodowego”. Blok miał działać w porozumieniu z „niemiecko-polskimi interwentami”. Szumski odrzucił i te oskarżenia, mężnie znosząc przesłuchania i konfrontacje z oskarżającymi go przyjaciółmi. Niezłamany, ponownie został wywieziony na Sołowki. Składał apelacje i dzięki nim został zesłany do Krasnojarska. Nie godząc się z tym, ogłosił głodówkę, wycieńczony został zamknięty w więzieniu. W październiku 1937 r. formalnie go aresztowano, a ponieważ był sparaliżowany, znalazł się więziennym szpitalu. Aresztowano również jego żonę Jewdokiję Honczarenko, która odbywała zesłanie w Saratowie jako „żona wroga ludu”. Pod koniec roku została rozstrzelana.

Ołeksandr Szumski  po aresztowaniu w 1933 r.Ołeksandr Szumski po aresztowaniu w 1933 r. Fot. Domena publiczna

Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej Szumskiego oczyszczono z zarzutu „kierowania organizacją faszystowską”, lecz nadal miał odbywać karę zesłania za przynależność do UWO. Udało mu się nawiązać kontakt z synem (zginął w 1942 r. na froncie), o losie żony długo nie znał prawdy, bo władze go okłamywały. NKWD znowu wszczęło przeciwko niemu sprawę śledczą i jako „członka UWO” poddało inwigilacji. Szumski w poczuciu patriotyzmu zaoferował Stalinowi swoje wsparcie w walce z faszystowskim najeźdźcą. Daremnie, bo w ocenie NKWD wciąż stanowił „społeczne zagrożenie”.

Po zakończeniu terminu zesłania (1943) zakazano mu osiedlać się w wielkich miastach. Podjął rozpaczliwe starania o leczenie, bezskutecznie zwracał się też o pozwolenie na powrót do ojczyzny. W 1945 r. napisał listy do Stalina, z których datowany na 18 października okazał się fatalny w skutkach [tekst poniżej]. Wystąpienie radiowe Nikity Chruszczowa, I sekretarza KP(b)U, nazwał podeptaniem godności narodowej Ukraińców, przykładem „małorosyjskości” i – co było szczególnym wyzwaniem rzuconym Stalinowi – zmianą kursu polityki narodowościowej. Zapowiedział też, że wobec wyczerpania innych form protestu zamierza popełnić samobójstwo.

Zabójstwo

Na życie targnął się dwukrotnie w Saratowie (w mieszkaniu, gdzie przebywała na zesłaniu jego żona), dokąd dotarł w czerwcu 1946 r. O próbach samobójczych i liście doniesiono Stalinowi, który uznał je za groźne protesty polityczne, które mogą zostać wykorzystane przez ukraińskie podziemie zbrojne i zagranicę. Stalin osobiście zatwierdził „plan likwidacji” Szumskiego (sprawa otrzymała kryptonim „Tchórz”), którego wykonanie zlecono 11-osobowej grupie specjalnej.

Na jej czele stanął „Andriej” – Pawieł Sudopłatow. „Specjalista od spraw ukraińskich”, na którego koncie było m.in. zabójstwo płk. Jewhena Konowalca, przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (1938) i udział w zabójstwie Lwa Trockiego (1940). Wśród członków grupy znalazł się pułkownik służby medycznej Grigorij Majranowski – szef „Laboratorium X”, supertajnej komórki NKWD zajmującej się produkcją trucizn. Wcześniej do Saratowa przyjechał Kaganowicz (wówczas wicepremier) i Siergiej Ogolcow, wiceszef NKWD.

Szumskiego zabito 19 września 1946 r. w pociągu do Moskwy, gdy zdesperowany postanowił wyjechać do Kijowa (jedyny szlak wiódł przez Moskwę). W napisanych w latach 90. wspomnieniach Sudopłatow relacjonował, że on i kilku innych funkcjonariuszy wpadli do przedziału, obezwładnili Szumskiego i zakrywając mu usta, by nie słychać było jego krzyku, Majranowski wstrzyknął mu truciznę.

W dokumentach nie zachowała się żadna wzmianka o tym, co oprawcy zrobili z ciałem ofiary.

List Ołeksandra Szumskiego do Stalina

POZOSTAŁ MI OSTATECZNY ŚRODEK PROTESTU, SAMOBÓJSTWO

18 października 1945 r.
Moskwa. Kreml Do Towarzysza Stalina
Protest komunisty-Ukraińca

Rozpoczęta pod koniec wojny i kontynuowana do dnia dzisiejszego gloryfikacja bohaterów rosyjskiej mocarstwowości i ciemiężenia Ukrainy od Piotra [car Piotr I] do Brusiłowa [rosyjski generał z okresu I wojny światowej] nie może nie wywołać reakcji na Ukrainie w postaci gloryfikacji bohaterów niepodległości od Mazepy do Petlury. I tym samym nie może nie doprowadzić do powstania odchyleń w Komunistycznej Partii Ukrainy (bolszewików). Jednych zaleje fala nacjonalizmu ukraińskiego, inni pod maską internacjonalizmu będą działać zgodnie z zasadą: „Bij Ukraińców, ratuj Wielką Rosję!”. To dawni znajomi: petlurowcy i Małorosi.

Na Ukrainie komunista-Ukrainiec (sic!) jest typem „człowieka zbędnego”. To zjawisko stare, z którym po raz pierwszy zetknąłem się w 1926 r. po przyjeździe na Ukrainę tow. Kaganowicza. Wówczas jako komunista-Ukrainiec poczułem przynależność do „typu ludzi zbędnych” [tak bolszewicy określali tzw. stare elity, pozbawiając ich praw i skazując na wyniszczenie] na Ukrainie. Wówczas poprosiłem Was o wypuszczenie do Chin, mając nadzieję, że swoje miejsce odnajdę w Rewolucji Chińskiej. Na barykadach Szanghaju na wzór Rudina – postaci z powieści Turgieniewa (człowieka zbędnego w Rosji cara Mikołaja I) – który swoje miejsce odnalazł na barykadach Paryża. Wy jednak uznaliście, że Waszym celom lepiej będzie służyć zesłanie mnie na Syberię. I poleciliście mnie oczernić, pozbawiając przy tym możliwości obrony.

Ani jednak więzienne kazamaty, ani szyderstwa, ani sponiewieranie mnie – które zmusiły mnie do ogłoszenia głodówki – nie popchnęły mnie do ostatecznego głosu protestu, tzn. popełnienia samobójstwa. Tak jak to uczynili inni komuniści-Ukraińcy – Skrypnyk, Chwylowy i Lubczenko. Uważałem, że jako komunista powinienem wykazać się maksimum cierpliwości i wszystko przeżyć, żeby zdobyć rehabilitację. Uważając się za niewinnego wobec partii, w ciągu 12 lat wykazałem, jak się wydaje, niemałą wytrwałość w dążeniu do rehabilitacji. Napotykałem jednak twardy opór.

Teraz dostrzegam, że wyczerpałem wszystkie dostępne mi środki w walce o rehabilitację – bez rezultatu. Pozostał mi jedyny i ostateczny środek protestu wobec niesprawiedliwości, która mnie spotkała – samobójstwo. Decyduję się na ten krok nie bez obaw o wykluczenie, cierpienie, dalsze dręczenie. A także z chęci ich uniknięcia. Wszystko to już jednak przeżyłem i bardziej już przeżyć się nie da.

Zasadniczą i główną przyczyną mojego kroku jest wyczerpanie wszelkich środków w walce o rehabilitację i beznadzieja dalszej walki.

W ostatnim czasie do tych, do pewnego stopnia, osobistych motywów dołączyły względy czysto polityczne – sprzeciw wobec nowego kursu polityki narodowościowej, kursu rosyjskiej polityki mocarstwowej.

Już Wasze wystąpienie z komplementami dla narodu rosyjskiego i dzieleniem narodów Związku Radzieckiego pod względem rozumu, charakteru itd. spowodowało czujność. To jednak, do czego w ostatnich dniach posunął się Nikita Chruszczow podczas uroczystości rocznicowych wyzwolenia Ukrainy (transmitowanych przez radio), jest całkowicie niedopuszczalne i wymaga zdecydowanego protestu.

Ludzie typu małorosyjskiego, o którym miałem okazję mówić już w 1926 r., zawsze posługują się służalczo-pochlebczym bajdurzeniem o „starszym narodzie rosyjskim” i jego pomocy „bratu młodszemu” – narodowi ukraińskiemu. Ten bełkot zawsze wywoływał [we mnie] uczucie oburzenia, ponieważ sojuszu politycznego dwóch narodów i ich przyjacielskich relacji nie można budować na „starszeństwie” jednego i poniżaniu drugiego narodu. Na takim fundamencie buduje się podległość i poniżenie jednego narodu przez inny, a nie ich sojusz i równość.

Nikita Chruszczow w swojej małorosyjsko-lirycznej ekstazie nie tylko zaciągnął o „starszeństwie” narodu rosyjskiego nad ukraińskim i o pomocy „młodszemu” narodowi ukraińskiemu, lecz także zawył o wdzięczności ukraińskiego narodu rosyjskiemu. I za co? Okazuje się, że za jasny rozum, twardy charakter i niezłomną wolę. W stosunkach międzyludzkich podobne słowa uznaje się za pochlebstwa i wywołują one niesmak. W ustach szefa rządu ukraińskiego takie słowa to przejaw małorosyjskiej czołobitności. To obelżywie i poniżające dla narodu ukraińskiego.

Cóż bowiem reprezentuje sobą naród ukraiński, w którego imieniu mówi się w podobny sposób? Że jest pozbawiony jasnego rozumu, twardego charakteru i niezłomnej woli? Naród ludzi bezwolnych i głupców bez charakteru, który uratował mądry, niezłomny naród rosyjski, za co wyrażana jest mu wdzięczność?

Za to wystąpienie Nikitę Chruszczowa należy natychmiast przegonić z jego stanowiska. To obraza czci i godności narodu ukraińskiego, to hańba.

Ten Małoros rozzuchwalił się do tego stopnia, że przekroczył wszelkiego granice tego, co dopuszczalne. Tego człowieka naród ukraiński nie może dłużej znosić na stanowisku przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych Ukrainy.

Niestety, nie jest to przypadek ani lapsus linguae. Nie jest to też wynik gorliwości rozzuchwalonego w swoim mniemaniu Małorosa. Jest to nowa linia polityczna w kwestii narodowej. To linia narodowo-politycznej kastracji narodu ukraińskiego. To linia przekształcenia Ukrainy w amorficzny byt – w Małorosję.

Przeciwko temu podnoszę swój głos protestu.


List opublikowano w: Jurij Szapował „Ołeksandr Szumśkyj. Żyttja, podiji, newidomi dokumenty”. Kijów-Lwów 2017. Seria wydawnicza „Ukraina. Europa 1921-1939″


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


‘Is Harvard Killing Me?’

‘Is Harvard Killing Me?’


ANTHONY DAVID


For years, the late Harvard professor Svetlana Boym refused to acknowledge her Soviet self. After her cancer diagnosis, she finally looked backward.

.

COURTESY JUDITH WECHSLER

At the memorial service for Harvard professor Svetlana Boym on Oct. 27, 2015, fellow faculty members lined up to laud her intellectual daring, frenetic vitality, and originality—her 2001 book, The Future of Nostalgia, changed how scholars look at memory and forever linked her name with the concept of nostalgia. Yet, since arriving at Harvard for graduate school in the 1980s, Svetlana had done her best to forget about her childhood and adolescence in Russia—not because she had been traumatized, but because the pull of those years threatened to derail her smooth assimilation into American life. Six months before her cancer diagnosis, she wrote an essay in Tablet in defense of this decision: “Immigrant resilience is built on forgetting and working towards a new start. What will the backward glance accomplish?”

Unmentioned during either her essay or her funeral service were the autobiographical stories and the novel she began drafting after falling ill, which she wrote in response to a challenge that a mentor in Leningrad had given her 40 years earlier—to examine the “ultimate meaning of life.” The way she responded to her mentor’s challenge debunked much of the scholarly oeuvre her esteemed colleagues had gathered to celebrate.

Svetlana kept her illness secret from all but a few close friends, mostly fellow immigrants, emigres, and internationals joined in “diasporic intimacy in the midst of the habitual estrangement of everyday life abroad,” as she wrote in her posthumously published book, The Off-Modern.

Maria Zervos, a Greek visual artist and poet, belonged to this inner circle. They became friends years earlier when Maria was a visiting fellow at the university. Once radiation and chemo began, Maria came by Svetlana’s house once a week to drop off Tupperware containers of homecooked meals, read poetry, and do reiki. Svetlana nicknamed her “my female Homer.”

One evening in February, after Maria read one of her own poems, Svetlana bolted upright and asked Maria, “Is Harvard killing me?” Maria knew Svetlana wasn’t blaming the university for her cancer. Her friend was really asking whether she brought on her own downfall, like the tragic hero Icarus. She reinvented herself to succeed in America, but what part of her did she have to deny in the process?

Svetlana began sending her friends snippets of autobiographical stories inspired by what she called the “immense energy of cosmic dreaming” provided by her Soviet childhood. With the time she had left, she was determined to recapture her youthful dream of becoming what she called the “last clumsy storyteller” from a “displaced dynasty.”

Without fail, from the age of 12 through high school, twice during the week after school and on Saturdays, Svetlana trooped over to the Daring Club housed at Prince Potemkin’s former villa, expropriated and renamed by the Bolsheviks as the Palace of Pioneers. Izrail Fridliand, who looked like a mixture of Leon Trotsky and a mad scientist, taught his students that truthfulness was the most essential tool of fiction. His motto came from Dostoyevsky: “Above all, don’t lie to yourself. The man who lies to himself and listens to his own lie comes to a point that he cannot distinguish the truth within him, or around him, and so loses all respect for himself and for others. And having no respect he ceases to love.”

Members called themselves “Daredevils” because the club demanded decisiveness, audacity, and the determined pursuit of the truth. Literature was no mere academic subject; rather, it was a way of life, a calling, a moral imperative.

Sitting in the waiting room at Dana-Farber Cancer Institute one morning before chemo, Svetlana pulled out her notebook from 1975 and reread an entry she had bookmarked, in which she recounts Fridliand’s formula for becoming a real writer. To measure up to the dynasty of masters that preceded them, he told aspiring young fiction writers, they had to play the long game. Instead of making a name for themselves by producing propaganda or easy entertainment, they had to “stifle the ego—the ‘I’—and think about people around them, about the home.”

As her condition deteriorated, Svetlana continued working on a series of interconnected autobiographical stories that blended fact with fiction. Straining to reclaim the memories she had spent years erasing, Svetlana emailed and called old Russian friends and pelted her parents, Musa and Yuri, with questions. She also scoured the internet for information on the avant-garde children’s book authors she had read as a child, who formed her sense of beauty, courage, truth, and friendship.

One such author was Kornei Chukovsky, who together with his fellow Jewish writer Samuil Yakovlevich Marshak founded the Daring Club in 1962. When she mentioned his name to Musa, her mother reminded her how they had read Chukovsky’s story of Doctor Aibolit or Dr. Ouch-It-Hurts a hundred times. The conversation jogged her memory; eventually Svetlana recalled how Dr. Ouch-It-Hurts led her to a “world of painted lakes and singing monkeys, where small human deeds really matter and there is still a place for artistic play and random kindness.” Svetlana marveled at Chukovsky, who had the courage to stay in the Soviet Union, though he could easily have emigrated to the U.S. or Israel, and inspired millions of Soviet children with his gentle humanity.

Svetlana spent hours on the phone with her best childhood friend Natasha, who became a physician and lived with her husband and son in the city renamed St. Petersburg. They talked about the open discussions and debates on books at the Daring Club, how Izrail Fridliand shared with them Solzhenitsyn’s illegal Gulag Archipelago, whispered jokes about the KGB, spoke openly about the depredations of Stalinism, and assigned writing assignments on Big Ideas.

In March, a scan showed that the main tumor in her abdomen was still growing. Battling the pain, exhaustion, and bouts of nausea, Svetlana explored the meaning of life by fictionalizing her situation. In the fragmentary novel found on her computer after her death, a disenchanted professor writes a novel about her Soviet youth.

The professor, named Inna Punina, is an immigrant from Leningrad who, in the early 1990s, landed a job at the Center for Russian and Eurasian Studies within an unnamed university in Boston. In a key scene that launches Inna on her quest to write her novel, she attends a faculty meeting where she proposes to protest Putin’s 2014 power grab in the Crimea by renaming their department from the Center for Russian and Eurasian Studies to the “Center for the Study of the Crimea and Caucasus.”

“We must discuss this matter objectively,” one esteemed colleague responds, “and without taking sides.”

“Excuse me,” Inna responds, raising her voice, “people are objectively dying there. And young boys are recruited to fight fascism.”

“Let’s stay away from emotional arguments at the moment,” adds a senior faculty member, waving off her concerns.

Inna excuses herself to go to the bathroom—their indifference to human suffering makes her want to vomit. “I am having motion sickness … Why are we here? To expand the world, to make meaning!” Inna recalls how as a teenager in Leningrad she used to write essays on the “meaning of life,” and even if her fellow professors in America roll their eyes at such questions, she cannot live without them. “Oh my God, I am so ridiculously Russian after all.”

With the time she had left, she was determined to recapture her youthful dream of becoming what she called the ‘last clumsy storyteller’ from a ‘displaced dynasty.’

Inna—single, childless, and burned out—finally sees through the Potemkin village of her own scholarship. “She wrote a book about forgetting and its role in cultural survival,” she pronounces, addressing herself in the third person. “She didn’t just forget her forgetting—she justified it theoretically.”

Inna then turns away from scholarship and writes a novel called Loving and Leaving: My Autobiography. In this novel-within-a-novel, a character named Lena meets a man on a Crimean beach in 1979 and immigrates with him to America even though “she was too young to want to love, she was seeking adventure.” Lena ends up living on the East Coast, middle-aged and lonely, hooked on antidepressants.

The story’s second main character, also named Lena, makes a different choice that day on the beach. She rejects the man’s offer to take her to America and returns to Leningrad, where she eventually marries a man named Boris. Lena, Boris, and their son Yurochka, named after Pasternak’s hero from Doctor Zhivago, share a cramped, two-room, Khrushchev-era apartment with Boris’ nosy yet loving Jewish parents, a couple of blocks from Lena’s old high school.

Lena gets a job as a fifth-grade teacher and “from a very progressive point of view, opens her students’ eyes to life.” Despite hardships, she and Boris have a loving marriage.

In a scene Svetlana wrote after a fateful doctor’s visit in June, Lena drives her son to kindergarten, and on the way, she sings the theme song from the animated cartoon series Cheburashka, the Soviet Mickey Mouse. Cheburashka, an eternal optimist, was also a Jewish icon because his creators, Yiddish-speakers at an animation studio in Moscow, turned the happy creature into an everyday hero devoted to building a better, freer, more just socialist society.

After drafting chapters of her novel about Inna Punina, Svetlana continued writing a series of short stories about her early years, which variously describe her childhood growing up in the communal apartment, her adventures in the parks and courtyards of her section of Leningrad, her life with her family, her school years, her rites of passage in the communist system, her dreams of becoming a writer, and the reason she decided to emigrate.

In her final story, she tackles the question about the meaning of life by creating the character of Zenita, a version of Svetlana who, like Inna Punina’s second Lena, stays in Leningrad after high school, despite her disillusionment with the Soviet regime’s corruption and hypocrisy.

Zenita reads Russian fiction voraciously, risks arrest by attending secret meetings of dissidents who discuss smuggled chapters of the Gulag Archipelago, and writes short stories about her everyday life. She yearns for a true partner who shares her humanist ideals, and eventually, she finds him.

In her 20s, Zenita marries Yurochka, the same name Lena gave her son. She learns how to handle his Jewish mother who believes no woman can ever be good enough for her child, teaches high school math, becomes a mother, and devotes her free time to activism: “Zenita took her firm stand for justice inside the country,” Svetlana wrote shortly before she died, clinging to the values of “peace, internationalism and love between people” she was raised on. She seeks to “improve the system from within, tries to make it better, not leave it. Zenita … is the one who wouldn’t need to emigrate.”

The years pass, and Putin reestablishes authoritarian rule, but Zenita continues publishing short stories and literary essays and fighting for a free society in the spirit of the Daring Club. “In my heart of hearts,” Svetlana wrote at the end of the story, “I know that Zenita is right.”

In a scene she wrote during the month leading up to surgery on July 20, Svetlana and Zenita have a chance encounter in the city renamed St. Petersburg. Zenita marvels at how “glamorous,” strong, and independent the free-spirited American professor seems. But she also notes “something ungrounded about her.” Out of discretion, she refrains from asking if Svetlana has love in her life.

That night, Zenita compares her prosaic life to Svetlana’s “enchanted expanding world” and questions her decision to stay in impoverished Russia—that is, until she falls asleep “touching Yurochka’s beloved body ever so slightly.” Doubts disappear, and in the morning she “puts on some eye cream to cover her blues. For the blues are just a part of life. Zenita remains grounded and strong.”

Eye cream won’t cover up Svetlana’s blues. With two failed marriages and her health rapidly declining, she finds herself “staring at the ceiling, letting angry short circuits of thought overwhelm my best ideas and sparks of wonder.” She imagines Zenita snapping in anger, “You are the one who got all our chances”—and just look what you’ve done! Where’s the meaning in your life? Where’s the purpose? Is it really enough to be a professor in victorious America? Has America even won the Cold War? Maybe everyone lost.

As the story continues, Svetlana, filled with regret about her life’s decisions, watches a PBS special featuring Yuval Harari’s Sapiens: A Brief History of HumanitySapiens, she concludes, is a “foreboding scientific fairy tale” in which “humanity in the future gets superseded by super-reach cyborgs of inhuman longevity.”

Such “dystopian” technological modernism, she concludes, poses a far greater “threat to humanity” than the socialist “utopianism” she was raised on in Leningrad.

Reflections on the Western “dystopia” leads Svetlana back to Zenita. In her youth, her doppelganger “drew pictures of rockets, looked at photographs of animals and people who traveled into space and wanted to see a real Sputnik—which in Russian means both a satellite and a life companion.” The comment on the dual meaning of Sputnik captures for Svetlana the meaning of life, which isn’t to be found by fleeing the planet or changing countries. It is possible in all places and at all times, because it is inseparable from love and from fighting tirelessly to improve the conditions of life wherever you happen to be.

“Maybe now,” Svetlana concludes after finally addressing her mentor’s challenge, “I can extend my hand to that little Soviet dreamer.”

 After an unsuccessful surgery, Svetlana Boym died on Aug. 5, 2015.


Anthony David teaches creative writing at the University of New England campus in Tangier, Morocco. His most recent book, with Ami Ayalon, is Friendly Fire: How Israel Became Its Own Worst Enemy and Its Hope for the Future.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


11 Things NOT to do in ISRAEL – MUST SEE BEFORE YOU GO!

11 Things NOT to do in ISRAEL – MUST SEE BEFORE YOU GO!

Cal McKinley


Israel is one of the most fascinating countries in the world. The food, the culture, the history… it’s an amazing place. That being said there are a few things to watch out for while you’re there. Here are 11 things not to do in Israel.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com