100 lat temu Józef Piłsudski powrócił z Magdeburga do Warszawy
Michał Szukała (PAP)
Józef Piłsudski, Kazimierz Sosnkowski i oficer armii niemieckiej Schlossmann w czasie spaceru na terenie twierdzy w Magdeburgu. Fot. NAC
100 lat temu, 10 listopada 1918 r., Józef Piłsudski powrócił z Magdeburga do Warszawy. Do pamięci zbiorowej przeszło jego powitanie o poranku na Dworcu Wiedeńskim. Ten moment poprzedziło kilka tygodni politycznych burz i gorących dyskusji nad uwolnieniem komendanta Legionów Polskich.
6 sierpnia, dokładnie trzy lata po wymarszu strzelców z podkrakowskich Oleandrów do Kielc, brygadier i jego bliski współpracownik trafili, pod czujnym okiem niemieckim strażników, do twierdzy Wesel nad Renem. 23 sierpnia 1917 r. Piłsudskiego osadzono na terenie magdeburskiej cytadeli – w ogrodzonym wysoką palisadą budynku zwanym „Stubenhaus”.
Czarne dni dla Niemców
Niemal dokładnie rok po osadzeniu w Magdeburgu sytuacja na froncie stała się dramatyczna dla wojsk niemieckich. 8 sierpnia 1918 r. przeszedł do historii jako „czarny dzień armii niemieckiej”. Bitwa pod Amiens oznaczała przełom w trwającej niemal cztery lata wojnie pozycyjnej. Rozpoczęta w tych dniach potężna ofensywa sił alianckich doprowadziła armię niemiecką do załamania. Tymczasem siły niemieckie w Europie Środkowej i Wschodniej były nienaruszone. Po zawarciu traktatów brzeskich wspierały budowę nowego niemieckiego ładu w tej części kontynentu. Wciąż więc istniało wyraźne niebezpieczeństwo, że pomimo względnej porażki na zachodzie państwa alianckie zaakceptują jakiś rodzaj dominacji Berlina na wschód od granic Królestwa Polskiego. O ostatecznej klęsce Niemiec na wszystkich frontach zadecydowały dopiero wydarzenia października i listopada.
Świadectwem rosnącej pozycji Piłsudskiego było również przemówienie posła do niemieckiego parlamentu Wojciecha Korfantego z 25 października. „Przypominam panom, że mąż, który przez poważną część narodu polskiego uważany za narodowego bohatera, przywódca Legionów, Piłsudski, mąż, któremu naród polski powierzył ministerstwo wojny, pomimo licznych wniosków i podań ze strony władz polskich ciągle jeszcze przetrzymywany jest w twierdzy w Magdeburgu” – stwierdził śląski poseł w ostatnim przemówieniu w niemieckim parlamencie. Podobne głosy dobiegały z Warszawy.„Minister wojny”
W cytowanym fragmencie przemówienia Korfantego może zaskakiwać stwierdzenie, że Piłsudski jest „ministrem wojny”. Korfanty dysponował najnowszymi informacjami z Warszawy. Dzień wcześniej powołany 23 października rząd Józefa Świeżyńskiego ogłosił powołanie więzionego w Magdeburgu Piłsudskiego na urząd powstającego Ministerstwa Spraw Wojskowych. 24 października w „Monitorze Polskim” ukazał się list prezydenta ministrów Józefa Świeżyńskiego do kanclerza, księcia Maksymiliana Badeńskiego. Polski premier informował Berlin o powołaniu Piłsudskiego na nowy urząd oraz stwierdzał: „Wasza Wielkoksiążęca Wysokość w uzasadnionym obopólnym interesie obu państw uzna za słuszne umożliwienie brygadierowi Piłsudskiemu powrót do kraju celem objęcia przezeń ważnego stanowiska”. Sprawa uwolnienia Piłsudskiego stała się więc elementem trwającego w październiku procesu stopniowego uniezależniania się Rady Regencyjnej i tworzonej przez jej rząd administracji od woli okupantów oraz sposobem zamanifestowania ogłoszonej 7 października niepodległości Królestwa Polskiego.
Po kilku dniach informacja o nominacji przypadkowo dotarła do Magdeburga. W ostatnim październikowym numerze tygodnika „Die Woche” znalazła się fotografia z podpisem „Józef Piłsudski – polski minister wojny”, którą dyżurny podoficer pokazał polskim więźniom Magdeburga. „Ironia była niezwykła – minister wojny w więzieniu. Takie jaskółki do mnie przylatywały” – wspominał Piłsudski.
Jak wspominał książę Zdzisław Lubomirski, Rada Regencyjna zwracała się w sprawie uwolnienia Piłsudskiego do generalnego gubernatora warszawskiego Hansa Hartwiga von Beselera. „Na niejednokrotną interwencję naszą w tej sprawie u Beselera, otrzymywaliśmy zawsze odmowną odpowiedź. Poruszenie tego tematu wzbudzało silne zdenerwowanie u b. Generał-Gubernatora. Głosem podniesionym oświadczał nam: nein, diesen Mann werde ich ihnen nicht geben [nie przekażemy tego człowieka – przyp. red.]” – wspominał Lubomirski.
Rząd w Warszawie tworzony był przez środowiska prawicowe i aktywistyczne, których poglądy były dalekie od kojarzonego ze środowiskami socjalistycznymi Józefa Piłsudskiego. Mimo to autorytet komendanta wspierał legitymizację Rady Regencyjnej. Znacznie bliżej Piłsudskiemu było do rządu powstałego 7 listopada 1918 r. w Lublinie. Gabinet pod przewodnictwem Ignacego Daszyńskiego był nie tylko reprezentacją kilku partii socjalistycznych i socjaldemokratycznych, lecz również Polskiej Organizacji Wojskowej. Dlatego „komendantem wszystkich wojsk polskich” został Józef Piłsudski, a w jego zastępstwie, do czasu uwolnienia z Magdeburga, Edward Rydz-Śmigły. W ten sposób uwięziony Piłsudski de iure objął stanowiska w dwóch polskich rządach.„Rękojmia spokoju”
1 listopada opublikowano list kanclerza Rzeszy do premiera Świeżyńskiego, w którym szef rządu Niemiec stwierdzał, że warunkiem zwolnienia Piłsudskiego jest zaprzestanie przez niego działalności wrogiej wobec interesów Berlina. W kolejnej depeszy z 2 listopada prezydent ministrów pisał do księcia Badeńskiego: „Według naszego rozumienia powołanie na ministra obrony krajowej brygadiera Piłsudskiego służy za najlepszą gwarancję, że tylko w razie jego uwolnienia możemy wziąć odpowiedzialność za spokój w kraju i poprawne likwidowanie okupacji, niezbędne ze względu na obustronny interes. Powrót Piłsudskiego jest dla rządu polskiego rękojmią utrzymania spokoju w kraju”.
Na uwolnionych czekał już podstawiony samochód. Pośpiesznie obrano kurs na Berlin, gdzie właśnie rozpoczynała się rewolucja. Po nocy spędzonej w hotelu, około godz. 13 Piłsudski, Sosnkowski i Kessler zjedli śniadanie w jednej z restauracji w centrum miasta. Tematem rozmów była kwestia przyszłej granicy Polski i Niemiec. „[Kessler] rozumiał dobrze, że co do Poznańskiego nie podobna uniknąć okrojenia Niemiec, jednak zaznaczył sine qua non co do Gdańska” – wspominał Piłsudski pod koniec listopada 1918 r.Komendant powraca
W ogarniętej chaosem stolicy dawnego cesarstwa byłym więźniom przydzielono specjalny pociąg do Warszawy. Na Dworzec Warszawsko-Wiedeński pociąg wtoczył się 10 listopada o godz. 7.30 rano. Na peronie komendanta oczekiwało kilkanaście osób. O jego przyjeździe wiedziała zaledwie garstka polityków i żołnierzy POW. „O przyjeździe Komendanta do Warszawy otrzymałem wiadomość telegraficzną z Berlina 10 XI wieczór [błąd w druku – wiadomość nadeszła 9 listopada, gdy pociąg specjalny opuszczał Berlin – przyp. red.]. Udałem się na dworzec główny samochodem nazajutrz około 7-ej rano z moim adiutantem rtm. Rostworowskim. Tam spotkałem się z trzema nieznanymi mi przed tym osobami, z których jedna przedstawiła mi się jako naczelny komendant POW Koc. Z nim byli pp. [Stanisław] Krzaczyński i [Zygmunt] Straszewicz. Prócz tego na dworcu znajdowało się około 15-tu niewiast, członkiń wymienionej organizacji, przypuszczam” – wspominał Lubomirski. Wśród osób niewymienionych przez Lubomirskiego był m.in. pisarz i dziennikarz Wacław Czarski, którego relacja z tego wydarzenia ukazała się w popołudniowych dodatkach nadzwyczajnych do warszawskich gazet.
Następnie Lubomirski, Koc i Piłsudski udali się do mieszkania członka Rady Regencyjnej przy Frascati. W trakcie rozmów omawiano sytuację na ziemiach polskich wyzwalających się spod okupacji.
W ciągu kilku godzin informacja o przybyciu komendanta rozniosła się po mieście.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com