Archive | March 2021

‘Shtisel’ Receives a Record 16 Israeli TV Academy Awards Nominations

‘Shtisel’ Receives a Record 16 Israeli TV Academy Awards Nominations

Shiryn Ghermezian


Michael Aloni as Akiva Shtisel in a scene from the first episode of the show’s third season. Photo: Screenshot.

Israel’s popular television drama “Shtisel” earned a record 16 nominations for the 2021 Israeli TV Academy Awards.

The Israel Film and Television Academy announced the full list of nominations on Monday. “Shtisel” was nominated in the categories of Best Drama Series, Best Director, Best Screenplay, Best Lead Actor for Dov Glickman, and Best Lead Actress for both Shira Haas and Netta Riskin, among others.

Season 3 of “Shtisel” will premiere on Netflix on March 25. In February, Haas became the first Israeli TV actress ever nominated for a Golden Globe, for her starring role in the show.

The Israeli television awards features 45 categories. The series “Rehearsals” received 15 nominations, while “Tehran,” “Lock Hour” and Yes TV‘s critically acclaimed new drama series “The Chef” all earned 12 nominations, followed by “Coupe Main” with 10 nominations.

The awards ceremony will be broadcast on Kan 11’s Facebook page on April 11.

Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Lien zwierza się przyjaciółce, że jest Żydówką. Ukrywająca ją rodzina za karę jej nie nakarmi

Lien de Jong, 1946 r. (Fot. materiały prasowe)


Lien zwierza się przyjaciółce, że jest Żydówką. Ukrywająca ją rodzina za karę jej nie nakarmi

Anna Bikont


Bart van Es napisał książkę o swoich dziadkach, którzy ukryli żydowską dziewczynkę. Jednak nie po to, by upamiętnić ich czyn, lecz po to, by zrozumieć, dlaczego w jakimś momencie przestali ją traktować jako część rodziny.

.

W czasie Holocaustu zginęło 80 proc. holenderskich Żydów. To odsetek wyższy niż w innych krajach Europy Zachodniej, nawet w Niemczech i Austrii. Przyczyniła się do tego gorliwość administracji i obywateli w wypełnianiu niemieckich zaleceń.

Przykładem może być działalność firmy Hausraterfassung, która zajmowała się przejmowaniem żydowskiego mienia. Do polowania na Żydów zatrudniła 50 agentów i zdołała wytropić ich aż 9 tys. A i tak z małej społeczności holenderskich Żydów przeżyło wojnę 4 tys. dzieci. Z największej społeczności Żydów, z terenów Polski pod niemiecką okupacją, przeżyło ich 5 tys.

Lien, bohaterka książki „Dziewczynka z wycinanki. Opowieść o wojnie, przetrwaniu i rodzinie”, rozstała się z rodzicami latem 1942 r., mając niespełna dziewięć lat. Rodzice, Catharina i Charles de Jong-Spiero, zginęli w Auschwitz.

Dziewczynką opiekuje się Dieuke Heroma-Meilink, późniejsza parlamentarzystka. Przewozi ją z miejsca na miejsce, gdy sytuacja staje się niebezpieczna. Razem z mężem i znajomymi tworzą jedną z wielu siatek pomocy. Studentka Hetty Voute jeździ od wsi do wsi rowerem i pyta rolników, czy mogą przyjąć żydowskie dziecko, umieściła tak 171 dzieci. Student Ger Kemp puka do domów, prosząc o wsparcie, zdobywa spore pieniądze.

Gdy Niemcy wydają zarządzenie, że wszystkie podrzucone niemowlaki zostaną uznane za Żydów, grupa studentek melduje w urzędzie stanu cywilnego, że te dzieci są owocem ich związków z niemieckimi żołnierzami.

W opowieści o żydowskiej dziewczynce ukrywającej się w Holandii jest ten sam smutek co we wszystkich opowieściach o dzieciach w czasie Holocaustu. I jeszcze jest jeden punkt wspólny z losem żydowskiej dziewczynki w Polsce: holenderską, jeżeli zostanie wykryta, także czeka śmierć. Poza tym wszystko jest zaskakujące i różne od tego, co wiemy o ukrywaniu.

Lien trafia do Henki i Jansa van Esów, rodziny mieszkającej z dziećmi w Dordrechcie. Chodzi tam do szkoły, póki rodzice nie zostaną wywiezieni, dostaje od nich listy i książki. Zwierza się nowej przyjaciółce, że jest Żydówką. Ona to rozpowie i plotka dotrze do jej opiekunów. W Polsce dziewczynka musiałaby opuścić dom w tej samej sekundzie, gdyż jej i ludziom ją ukrywającym groziła kara śmierci, a donosy były na porządku dziennym. A oni… za karę każą jej pójść spać bez kolacji. Dopiero gdy po kilku miesiącach policja zapuka do drzwi, reagują. Każą Lien uciec tylnymi drzwiami do sąsiadki, opowiedzieć jej, że jest Żydówką i co się zdarzyło. Sąsiadka ją przechowa do czasu, gdy przyjedzie Heroma-Meilink i zabierze ją do następnych opiekunów. Od tej pory często zmienia mieszkania. „Za każdym razem płakałam krócej, proporcjonalnie do liczby przeprowadzek” – opowiada Lien.

W jednej z rodzin, we wsi Bennekom, znajduje się wujek. Evert van Laar pojawia się, gdy opiekunów nie ma w domu. Wyobrażam sobie, jak 80-letnia dziś kobieta opowiada Bartowi van Esowi, młodemu dość człowiekowi, szczegóły gwałtu.

Lien de Jong, portret wykonany w studiu fotograficznym w mieście Edem 1945 r.Lien de Jong, portret wykonany w studiu fotograficznym w mieście Edem 1945 r. Fot. materiały prasowe

Fascynujący jest wątek Sprawiedliwych. Van Es, historyk literatury w Oksfordzie, wnuk Henki i Jansa, zabiera się do pisania książki nie po to, by upamiętnić ich czyn. Chce zapisać opowieść Lien i wyświetlić to, co go męczy: dlaczego w jakimś momencie przestała być traktowana przez jego dziadków jako część rodziny? Próbuje dojść, co się takiego stało. Relacje ukrywających z ukrywanymi miały nierzadko swoje ciemne strony, wiemy o tym z relacji ocalałych, ale nigdy jeszcze nie czytałam takiej próby dokonanej z drugiej strony.

Piszę teraz książkę o żydowskich dzieciach przechowanych w polskich rodzinach, które organizacje żydowskie po wojnie wykupywały, nierzadko za duże pieniądze. To było przyzwyczajenie z czasu wojny, gdy te dzieci były z reguły przechowywane za pieniądze. Poruszyła mnie historia opisana w książce, która odwraca ten zwykły porządek rzeczy. W jednym z domów, u Jansje i Toona De Bond, też we wsi Bennekom, Lien jest razem z drugą małą dziewczynką Maartje. Po wojnie okazuje się, że jej matka przeżyła. Gdy przychodzi odebrać Maartje, małżeństwo, które traktuje ją jak własną córeczkę, wręcza jej na pożegnanie srebrną bransoletkę rodzinną. Jeszcze przyjadą odwiedzić uratowaną przez nich dziewczynkę w urodziny, żeby podarować jej rower.

'Dziewczynka z wycinanki. Opowieść o wojnie, przetrwaniu i rodzinie', Bart van Es, tłum. Barbara Gutowska-Nowak, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego

“Dziewczynka z wycinanki. Opowieść o wojnie, przetrwaniu i rodzinie”, Bart van Es, tłum. Barbara Gutowska-Nowak, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Antisemitism and Anti-Zionism at Syracuse University

Antisemitism and Anti-Zionism at Syracuse University

Justine Murray


Crouse College at Syracuse University. Photo: Wikimedia Commons.

Three years ago this past February, I came across a poster taped on the wall of my freshman dormitory at Syracuse University, which included the flag of Israel with the Star of David crossed out. When I questioned the dormitory staff member who was responsible, he expressed shock that Jews would find it offensive, offering the implausible explanation that it was intended to celebrate Black History Month.

Flash forward to this year, my senior year, when the university’s Student Association just voted to reject a proposal to embrace the International Holocaust Remembrance Alliance’s (IHRA) definition of antisemitism. In rejecting the IHRA definition, and eventually voting to indefinitely postpone consideration of the proposal, the students pedaled a lot of hypocrisies.

For example, they called the IHRA political — asserting that the Student Association cannot support a political organization or its political opinions and positions.

This is the same Student Association that, on the same day, advertised that the school’s Office of Diversity and Inclusion had invited to campus a divisive, sharply political speaker, Marc Lamont Hill, who is known for proudly spewing antisemitic blood libels, publicly supporting convicted terrorists, and most recently stating that the goal of the Black Lives Matter movement is to “dismantle the Zionist project.”

This is the same Student Association that also passed a resolution to block a conservative speaker, Ben Shapiro, from appearing on campus last year, accusing him of anti-Palestinian bigotry.

The situation becomes more perplexing when we consider the fact that none of the Student Association members who have been voting on these proposals and cementing this double standard are Jewish. These are non-Jews telling Jews what we are allowed to consider antisemitic.

One has to wonder whether these students would be so presumptuous as to lecture any other racial or ethnic group, or any other people with a common identity, on what they should consider offensive.

The Student Association argued, in part, that the IHRA definition of antisemitism threatens free speech because it includes anti-Zionism — or opposition to Israel’s existence as a sovereign state — to be a form of anti-Jewish sentiment. As many have pointed out, the IHRA definition does not stifle free speech.

Still, free speech was not a concern for the Student Association last summer, when they sat silent as anti-Israel zealots on campus waged a smear campaign against a Jewish professor, trying to get her fired because she is a Zionist. They only protected the free speech of those who sent emails to her school account, calling her a “subhuman savage,” calling Judaism a “racist cult,” and stating “F— Judaism, F— your Torah and Talmud.”

No expressions of concern were uttered by the Student Association when Jewish students who supported the professor were targeted with death threats and doxxing on social media. In fact, some of the ringleaders of the smear campaign and those launching attacks on the professor’s supporters sit on the Student Association and voted against the IHRA proposal.

Apparently, the Student Association is for free speech and tolerance only when its members agree with what is being said. All others, particularly Jewish students, must beware.


The author is a student at Syracuse University. She has served as a CAMERA on Campus Fellow, and is a pro-Israel advocate.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Dayenu (דַּיֵּנוּ) – Passover Song (Judaica): Performed Live

Dayenu (דַּיֵּנוּ) – Passover Song (Judaica): Performed Live

Listen to the Philadelphia Biblical University Institute of Jewish studies class of 2000 music team beautifully perform live the popular Passover song, “Dayenu.” Happy Pesach!


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


100 lat temu Polska i Rosja podzieliły się ojczyznami Ukraińców i Białorusinów

Delegacja Wojska Polskiego na rokowania ryskie. W środku gen. Mieczysław Kuliński (Fot. Domena publiczna)


100 lat temu Polska i Rosja podzieliły się ojczyznami Ukraińców i Białorusinów

Tomasz Nałęcz


Przy stole obrad spotkały się dwa odmienne ideowo światy, choć zakrawało na ironię historii, że delegacją “burżuazyjnej Polski” kierował syn biednego chłopa, a “państwo proletariatu” reprezentował potomek burżuazji. 100 lat temu trakt ryski podpisały Polska i Rosja bolszewicka.
.

Został on podpisany 18 marca 1921 r. i zakończył nigdy niewypowiedzianą, dwuletnią wojnę, w której stawką była niepodległość Polski oraz kształt całej Europy Wschodniej.

Plan Piłsudskiego, plan Dmowskiego

Jesienią 1918 r., kiedy kończyła się I wojna światowa, w tej części Europy wszystko wydawało się możliwe. Szalał tu dziejowy huragan, który napędzały dwie potężne siły. Pierwszą była rewolucja bolszewicka zmierzająca do przebudowy świata w duchu komunistycznym. Drugą – dążenie narodów, do tej pory zniewolonych przez Imperium Rosyjskie, do zbudowania własnych, suwerennych państw. Rozstrzygnięcie musiało zapaść na drodze wojny, bo nikt nie zamierzał zrezygnować z własnych celów.

Z licznych zbrojnych starć toczonych na wschodzie Europy w latach 1918-21 najważniejszym okazała się wojna sowiecko-polska. Bez zniszczenia odrodzonej w listopadzie 1918 r. Polski niemożliwa była realizacja strategicznego planu bolszewików zakładającego eksport komunizmu na zachód. Chcieli przenieść go do Niemiec i dalej w głąb Europy zgodnie z teorią Karola Marksa mówiącą o powszechnym charakterze rewolucji.

Polska, aby ocaleć, musiała zbrojnie odeprzeć bolszewicką agresję. Jednak nie tylko się broniła. Stojący na czele państwa Józef Piłsudski miał własny plan wymagający militarnego rozgromienia Rosji. Chciał ją okroić terytorialnie i pozbawić mocarstwowego statusu, wspierając niepodległościowe dążenia narodów uciskanych przez Imperium Rosyjskie.

Liczył na to, że zwycięska wojna z bolszewikami umożliwi zbudowanie bloku państw narodowych od Finlandii na północy, przez Estonię, Łotwę, wspólne państwo litewsko-białoruskie, Ukrainę, po państwa kaukaskie na południu.

Polsce dzięki jej potencjałowi ludnościowemu, ekonomicznemu, militarnemu i kulturalnemu miała przypaść rola lidera tego bloku. Takie rozwiązanie miało odepchnąć Rosję od Polski i Europy i zminimalizować jej znaczenie na arenie międzynarodowej.

Z tym planem nie zgadzali się rywalizujący z Piłsudskim o władzę narodowi demokraci z Romanem Dmowskim na czele. Wrogo traktowali aspiracje państwowe narodów na wschód od Polski, obawiając się, że zagrożą one polskiemu stanowi posiadania. Zamierzali podzielić się ziemiami ukraińskimi i białoruskimi z Rosją, licząc, że to pozwoli ułożyć z nią dobrosąsiedzkie stosunki. Chcieli przyłączyć do Polski dawne gubernie: kowieńską, wileńską, grodzieńską, część guberni mińskiej oraz Wołyń i część Podola.

Od Mińska do Rygi

Trwająca od lutego 1919 r. wojna sowiecko-polska toczyła się ze zmiennym szczęściem. Wiosną 1920 r. triumfowali Polacy, których ofensywa wyparła bolszewików z Ukrainy. Państwo ukraińskie nie zdołało jednak okrzepnąć, bo zniszczyła je bolszewicka kontrofensywa. Losu Ukrainy omal nie podzieliła Polska. Ocaliła ją zwycięska Bitwa Warszawska z sierpnia 1920 r. We wrześniu 1920 r. bolszewicy przegrali kolejną wielką batalię, nad Niemnem, która przypieczętowała ich porażkę. Nie zostali jednak całkowicie rozbici i mogli nadal prowadzić wojnę, a to wykluczało narzucenie im kapitulacji na warunkach Piłsudskiego.

Rokowania pokojowe rozpoczęły się jeszcze w sierpniu 1920 r. w Mińsku białoruskim, w momencie największych militarnych sukcesów Armii Czerwonej.

Ówczesne warunki strony sowieckiej równoznaczne były z dyktatem pozbawiającym Polskę suwerenności i czyniącym z niej satelitę Moskwy.

Rozmowy przerwano i wznowiono dopiero 21 września 1920 r., już w korzystnej dla Polski sytuacji na froncie.

Tym razem negocjowano na gruncie neutralnym, w Rydze, stolicy niepodległej od 1918 r. Łotwy. Rozmowy prowadzono w Domu Bractwa Czarnogłowych, okazałej budowli średniowiecznej na ryskiej starówce.

Dwa światy przy stole

Na czele dziesięcioosobowej delegacji polskiej stał wiceminister spraw zagranicznych Jan Dąbski. Aż sześciu delegatów było posłami, bo to Sejm zajmował naczelne miejsce w ówczesnym systemie władzy. Największe partie reprezentowali: Stanisław Grabski – Narodową Demokrację, Władysław Kiernik – Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast” i Norbert Barlicki – Polską Partię Socjalistyczną. Delegatami rządu byli dyplomaci: cieszący się zaufaniem Piłsudskiego Leon Wasilewski i Witold Kamieniecki – chargé d’affair w Rydze. Armię reprezentował gen. Mieczysław Kuliński – zastępca szefa Sztabu Generalnego.

Delegacja miała do pomocy ponad 40 ekspertów cywilnych i wojskowych. Osłabiało ją wewnętrzne rozdarcie na dwie frakcje: zwolenników Piłsudskiego, usiłujących ratować choćby resztkę jego planu przebudowy Europy Wschodniej, oraz zwolenników Dmowskiego forsujących zamysły inkorporacyjne.

Delegacja polska na rokowania o zawieszeniu broni i zawarciu pokoju z Rosją Sowiecką 1920. Od lewej siedzą: Władysław Kiernik, gen. Mieczysław Kuliński, Jan Dąbski, Stanisław Grabski, Leon Wasilewski. Stoją: Michał Wichliński, Witold Kamieniecki, Norbert Barlicki, Adam Mieczkowski, Ludwik Waszkiewicz.Delegacja polska na rokowania o zawieszeniu broni i zawarciu pokoju z Rosją Sowiecką 1920. Od lewej siedzą: Władysław Kiernik, gen. Mieczysław Kuliński, Jan Dąbski, Stanisław Grabski, Leon Wasilewski. Stoją: Michał Wichliński, Witold Kamieniecki, Norbert Barlicki, Adam Mieczkowski, Ludwik Waszkiewicz. Fot. domena publiczna

Delegacja sowiecka była mniejsza – zaledwie czteroosobowa. Kierował nią żelazną ręką Adolf Joffe uważany za jednego z inteligentniejszych bolszewików, mający duże doświadczenie dyplomatyczne. Miał on dostęp do przywódcy państwa Włodzimierza Lenina, który na bieżąco monitorował negocjacje i rozstrzygał najważniejsze kwestie.

Przy stole obrad spotkały się dwa odmienne ideowo światy, choć zakrawało na ironię historii, że delegacją „burżuazyjnej Polski” kierował syn biednego chłopa z Galicji Wschodniej, a „państwo proletariatu” reprezentował syn najbogatszego przed rewolucją reprezentanta burżuazji na Krymie.

Liczni relacjonujący negocjacje dziennikarze zwracali uwagę, że chudy i ascetyczny Polak wręcz kontrastował z tęgim Sowietem palącym luksusowe hawańskie cygara.

Polacy chcą pokoju

Pierwsze kilkanaście dni negocjacji były dramatyczne. Wojska polskie ciągle parły do przodu, starając się zająć jak najwięcej terenu, zwłaszcza na białoruskim odcinku frontu. Działo się tak na rozkaz Piłsudskiego, który widząc, że rezultaty wojny nie pozwolą na stworzenie niepodległej Ukrainy, starał się uratować choćby resztkę swoich planów i doprowadzić do utworzenia państwa litewsko-białoruskiego z Kownem, Wilnem i Mińskiem białoruskim. Większość delegacji polskiej w Rydze wspierana w Warszawie przez premiera Wincentego Witosa nie podzielała jednak tych zamierzeń.

12 października 1920 r. podpisano umowę o preliminariach pokojowych i rozejmie, który wszedł w życie sześć dni później. Linia rozgraniczająca wojska, opisana na dwóch stronach umowy biegła wzdłuż osi: Dzisna – Dokszyce – Słucz – Korzec – Ostróg – Zbrucz. Pozostawiała po stronie sowieckiej: Borysów, Mińsk i Kamieniec Podolski, po polskiej zaś: Baranowicze, Pińsk, Równe i Tarnopol. Oznaczała zwycięstwo zwolenników koncepcji inkorporacyjnej i porażkę planów Piłsudskiego. Szczególnie boleśnie marszałek odczuł to, że jego oddziały musiały opuścić Mińsk zajęty w ostatnich dniach działań bojowych. Także po stronie sowieckiej zwolennicy dalszego prowadzenia wojny z Lwem Trockim na czele znaleźli się w mniejszości.

W Warszawie i Moskwie górę wzięli zwolennicy szybkiego podpisania rozejmu. Zdawali sobie sprawę z tego, że oba państwa były wycieńczone wojną i niezdolne do podjęcia nowej kampanii, którą trzeba byłoby prowadzić w zimowych warunkach. Do pokoju bardziej spieszyło się Sowietom, którzy w Bitwie Warszawskiej i nadniemeńskiej ponieśli ogromne straty, a musieli walczyć na południu z wojskami gen. Piotra Wrangla. W Polsce dalszemu prowadzeniu wojny przeciwna była opinia publiczna, silnie oddziałująca na pokojowe nastawienie większości Sejmu.

Endecy górą

Podpisanie rozejmu otworzyło drogę do wynegocjowania pokoju. Pertraktacje trwały pięć miesięcy, choć najważniejsza kwestia, jaką był przebieg granicy polsko-sowieckiej, jak czas pokazał, przesądzona została w umowie z 12 października 1920 r.

Polska i Rosja podzieliły się ziemiami ukraińskimi i białoruskimi, co współpracujący z Piłsudskim Ukraińcy i Białorusini uznali za zdradę i rozbiór ich krajów.

Okazało się, że choć wojnę z Rosją wygrał Piłsudski, to politycznym zwycięzcą był nieobecny w Rydze Dmowski, bo to jego terytorialna wizja państwa stała się faktem.

Białoruska karykatura pokoju ryskiego. Polski pan (szlachcic) z szablą u boku i bolszewik z twarzą przypominającą czaszkę rozrywają Białoruś na dwie części i depczą UkrainęBiałoruska karykatura pokoju ryskiego. Polski pan (szlachcic) z szablą u boku i bolszewik z twarzą przypominającą czaszkę rozrywają Białoruś na dwie części i depczą Ukrainę Fot. materiały prasowe

Atmosferę pierwszych tygodni po podpisaniu rozejmu pogorszyła akcja militarna wojsk ukraińskich i białoruskich, wcześniej sprzymierzonych z Polską, które na wieść o polskim zawieszeniu broni samodzielnie natarły na Sowietów. Stało się to za cichą zgodą Piłsudskiego, z czego Moskwa zdawała sobie sprawę. Napięcie nie trwało jednak długo, bo Armia Czerwona rozbiła nacierające oddziały, zmuszając je do wycofania się poza linię rozejmu, gdzie zostały przez Polaków rozbrojone i internowane.

O momencie sfinalizowania negocjacji ryskich przesądziły wewnętrzne potrzeby obu krajów. W pierwszej połowie marca 1921 r. bolszewicy zmagali się z powstaniem marynarzy w Kronsztadzie oraz buntami chłopskimi w różnych częściach Rosji. Bardzo potrzebowali spokoju na granicach, zwłaszcza z Polską. Z kolei polskim negocjatorom spieszyło się do zawarcia pokoju przed zarządzonym na 20 marca plebiscytem na Górnym Śląsku, tak by zbić argument niemieckiej propagandy, przedstawiający Polskę jako państwo o niepewnej przyszłości.

Mimo wszystko sukces

Uroczyste podpisanie traktatu pokojowego nastąpiło w Domu Bractwa Czarnogłowych 18 marca 1921 r. Poza ostatecznym określeniem przebiegu granicy polsko-sowieckiej traktat gwarantował Polsce zwrócenie przez Rosję zagrabionych dóbr kulturalnych oraz wypłacenie odszkodowań za ewakuowane w czasie I wojny światowej zakłady przemysłowe, tabor kolejowy oraz inne aktywa, w tym bankowe. Uregulowano też kwestie repatriacji Polaków z Rosji oraz sprawę wymiany jeńców.

Traktat nie pozostawiał wątpliwości, że obie strony musiały zrezygnować ze swych dalekosiężnych planów i zadowolić się tym, co w danej sytuacji było możliwe. Piłsudski zmuszony był porzucić wizję przebudowy Europy Wschodniej i oddzielenia Polski od Rosji blokiem państw narodowych utworzonych przez ludy zniewolone przez Imperium Rosyjskie. Z kolei Sowieci musieli zrezygnować z nadziei na przeniesienie rewolucji komunistycznej do innych państw, co Lenin przyznał otwarcie na obradującym od 8 do 16 marca 1921 r. X Zjeździe Rosyjskiej Komunistycznej Partii.

Chociaż nie udało się zrealizować planów Piłsudskiego i trzeba było zadowolić się wcieleniem w życie inkorporacyjnej koncepcji Dmowskiego, to traktat ryski był ogromnym sukcesem Polski. Zakończył burzliwy okres krzepnięcia suwerennego państwa i wytyczania jego granic oraz otworzył drogę do pokojowego rozwoju. Położył podwaliny pod ustabilizowanie sytuacji w całej Europie Wschodniej, nieobjętej traktatami podpisanymi podczas paryskiej konferencji pokojowej kończącej I wojnę światową. Osłonił nowe państwa, które po 1917 r. powstały na gruzach Imperium Rosyjskiego: Finlandię, Estonię, Łotwę i Litwę. Stał się ważnym wschodnim filarem nowego porządku europejskiego, który bez żadnej przesady nazywać powinniśmy ładem wersalsko-ryskim.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com