Archive | 2022/12/22

Czy jesteście winni? – pytał w 1945 roku zwykłych Niemców amerykański dziennikarz

Berlin, Brama Brandenburska i budynek Reischstagu, zniszczone w 1945 r.


Czy jesteście winni? – pytał w 1945 roku zwykłych Niemców amerykański dziennikarz

Dwight Macdonald


Dwight Macdonald

Rozkaz zabraniający bratania się z niemieckimi cywilami działa tylko w obecności żandarmerii wojskowej. “Mamy nienawidzić ludzi, być twardzi. Ale kiedy tylko kończy się walka, zaczynamy im współczuć”. Z cyklu “Adam Michnik poleca”.

Od redakcji

W nowojorskim piśmie „politics”, w numerze z kwietnia 1945 r., jego szef i wydawca Dwight Macdonald wziął na warsztat temat zbiorowej winy i sposobu myślenia, który każe jej się wszędzie doszukiwać. Taką postawę uosabiał w jego oczach Max Lerner (rocznik 1924), pod koniec wojny analityk wojskowy, dziennikarz. Był on jednym z ulubionych celów polemik Macdonalda wśród liberalnych intelektualistów.

*

Naród niemiecki zawiódł Maxa Lernera. Tylko tak można to ująć: zawiódł go i niemal złamał jego wielkie postępowe serce. Lerner, w mundurze korespondenta wojennego, jechał swoim jeepem za posuwającą się w głąb Niemiec amerykańską 9. Armią, kiedy natknął się na dużą grupę niemieckich cywilów.

„Było wilgotne popołudnie – pisze. – Gromadzili się pod cementową szopą otwartą na jednym końcu. Była tam kobieta z kilkutygodniowym dzieckiem, był też staruszek, lat 87. Większość stanowili mężczyźni i kobiety w wieku ok. 40 lat i starsi, z dziećmi. Prawie sami rolnicy” (pismo „P.M.”, 4 marca 1945 r.).

Przez trzy dni ukrywali się w piwnicach, a w tym czasie amerykańskie działa niszczyły ich wioskę w ramach „wojny, którą sami wywołali”. (Brak doprecyzowania, w jaki sposób „sami ją wywołali”).

Lerner wysiadł ze swego jeepa i zapytał ich: – Czy jesteście winni? Nie uzyskał odpowiedzi od dziecka, ale pozostali odparli, że nigdy nie ufali Hitlerowi ani go nie lubili, że zawsze uważali nazistów za zbrodniarzy i że są katolikami, a więc z powodów religijnych nie zgadzali się z polityką Hitlera.

Dlaczego więc – pyta Lerner z tą swoją żelazną logiką, po którą sięga, gdy wpuszcza w maliny kogoś, kto nie potrafi znaleźć odpowiedzi – pozwoliliście nazistom robić te straszne rzeczy?

Zgodnie odpowiedzieli, że „poddali się sile i tylko sile”. Ale to nie podoba się Lernerowi; zwraca on uwagę drżącym, oszołomionym bombardowaniami rolnikom, że mieszkańcy Francji, Belgii, Polski i Rosji nie poddali się niemieckiej sile; dlaczego więc oni się poddali? (Uwaga: według wiarygodnych źródeł wszystkie powyższe kraje były zaangażowane w wojnę przeciwko Niemcom).

To był świetny strzał: „Zamilkli”. (Różnie można interpretować to milczenie). Nawet po tym niektórzy z tych prostych chłopów najwyraźniej nie rozumieli, z jakim zwierzęciem mają do czynienia; byli przecież przyzwyczajeni do cywilizowanego społeczeństwa wieprzy. Poprosili więc Lernera o dobre słowo o ich lokalnym szefie policji, który wykorzystał swoje oficjalne stanowisko (prawdopodobnie narażając siebie samego), „aby osłonić ich przed surowością nazistowskiego reżimu”. Pominiemy reakcję Lernera na tę kwestię.

Niemieccy uciekinierzy ze wschodu, Berlin, czerwiec 1945 r.

On ich uratuje

„Wyjechałem stamtąd przybity i zniechęcony – pisze Lerner. – Zbrodnią tych ludzi było raczej tchórzostwo i moralna bezduszność niż aktywny udział w czynach przestępczych. (…) U nikogo nie znalazłem moralnej siły, by zmierzyć się z faktem winy. Reakcją były jedynie protesty: nie byli odpowiedzialni za to, co się stało”. Nawet dziecku najwyraźniej brakowało poczucia odpowiedzialności za Hitlera, co pokazuje, jak immanentną częścią niemieckiego charakteru narodowego jest moralna bezduszność.

Lerner uważa jednak, że wśród robotników być może znajdzie lepszy „materiał” niż wśród rolników i klasy średniej. „W Akwizgranie znaczna część klasy robotniczej jest prawdopodobnie do uratowania”. Zatem skoro tym, co zniechęca Lernera do Niemców, jest fakt, że tak wielu z nich zaprzecza, jakoby byli za nazizmem, moralna wyższość robotników z Akwizgranu musi polegać na tym, że przyznają oni, iż nie zostali zmuszeni do poparcia Hitlera, lecz zrobili to z własnej woli i dlatego są odpowiedzialni za zbrodnie nazistów. To, że niemiecka klasa robotnicza była pronazistowska, staje się dla Lernera źródłem satysfakcji.

Proszę nam wybaczyć, że na tę nowatorską informację – dotychczas nieodnotowaną w badaniach nad nazistowskimi Niemcami – zareagowaliśmy bez wielkiego entuzjazmu.

Ach, te mundury… Te złote gwiazdy…

Ale Lerner potrafił donieść w tym samym numerze „P.M.” o szczęśliwszym doświadczeniu, które, jak się wydaje, przywróciło mu wiarę w ludzką naturę. Poświęca całą stronę na opisanie, ze wszystkimi szczegółami, emocjonującej wizyty dwóch radzieckich generałów majorów, którzy odwiedzili 9. Armię. Spotkanie z tymi osobistościami napełniło wielkie, postępowe serce Lernera ogromnym ciepłem, tak jak postawa niemieckich chłopów napełniła je przygnębieniem. Byli znacznie lepiej niż owi chłopi ubrani: „olśniewające mundury i długie płaszcze polowe uszyte z bogatego materiału, obcisłe zielone spodnie i długie czarne buty, do tego błyszczące złote gwiazdy na ramionach”. Byli też znacznie ważniejsi.

Lerner z zachwytem relacjonuje ciekawostki z ich wizyty: jak to doszło do „kryzysu wojskowego”, gdy okazało się, że nazwisko gen. Iwana Susłoparowa zostało zapisane z błędem; jak jeden z nich „wykazał się bogatą znajomością amerykańskiego slangu”; jak drugi poklepał mapę ścienną, gdy ją mijał (nie zostało wyjaśnione, o co chodziło).

W końcu byli to radzieccy generałowie, generałowie ludowi, generałowie demokratyczni, w sumie niosący inspirację generałowie, generałowie stojący po Słusznej Stronie, po stronie Ludu, po stronie Jałty. Tak, to byli ludzie w typie Maxa Lernera – postępowi, demokratyczni i zwycięscy, nie jak ci nędzni niemieccy rolnicy w swych podartych ubraniach, mieszkańcy zniszczonych domów, ludzie z głodem wypisanym na twarzach, ci, którzy bezdusznie i tchórzliwie nie chcieli lizać butów akredytowanego korespondenta wojennego „P.M.”.

Berlin, tramwaje na Oranienstrasse zniszczone po alianckich nalotach 3 lutego 1945 r.

Goethe, wydanie kieszonkowe

W tym samym numerze „P.M.” ukazał się jako artykuł redakcyjny tekst Tomasza Manna. XX-wieczny Goethe (wydanie kieszonkowe) rozprawia o swoich rodakach (wątpi w „słuszność litości”) i raczy nas fragmentami swoich dzienników z lat 1933 i 1934. Kluczowy fragment:

„Brak wyczucia zła, jakim wykazały się duże masy narodu niemieckiego, był i zawsze będzie karygodny. Szaleństwo, jakie ten wiecznie żądny wrażeń naród zaczerpnął z zatrutego źródła nacjonalizmu, tworu głupców i kłamców, musi spotkać się z zapłatą. [Nie jest to zbyt długie zdanie jak na Goethego, nawet kieszonkowego – D.M.]. Nie można wymagać od wykorzystanych narodów Europy, aby wyznaczyły linię podziału między »nazizmem« a narodem niemieckim. Jeśli istnieje coś takiego jak Niemcy jako jednostka historyczna, to istnieje również coś takiego jak odpowiedzialność – zupełnie niezależnie od niepewnego pojęcia winy”.

Teraz Tomasz Mann sam należy do tego „historycznego podmiotu zwanego NIEMCY”, używa języka niemieckiego, jest NIEMCEM. Jeśli porzucimy „niepewne pojęcie winy” i uczynimy jednostkę moralnie odpowiedzialną za czyny „historycznego podmiotu”, w którym się urodziła, to Tomasz Mann jest jak najbardziej tak samo winny jak jego współtowarzysze Niemcy drżący pod alianckimi bombami i pociskami w ruinach swoich domów; te biedne diabły, które Mann – w złym guście i dając dowód nieludzkiego charakteru – osądza w tak faryzejski sposób. Jeśli porzucimy „niepewne pojęcie winy”, to położenie Manna staje się tu rzeczywiście niepewne. Czy w końcu jest on, czy też nie jest członkiem owej „historycznej jednostki”, Niemiec?

Nie wolno się bratać z niemieckimi cywilami

Byłoby smutne, gdyby powyższe przykłady stanowiły sumę myślenia „naszej strony” na temat odpowiedzialności narodu niemieckiego. Ale na szczęście dla honoru rasy ludzkiej są tacy, którzy głoszą przeciwne opinie. Szczególnie dramatycznym przykładem jest wywiad Associated Press z 8 marca z sierżantem Francisem W. Mitchellem z Nowego Jorku, służącego w jednym z pierwszych amerykańskich oddziałów, które weszły do Kolonii.

Często dawało się zauważyć, jak bardzo brutalni i żądni krwi są cywile, bardziej niż ci, którzy prowadzą prawdziwą walkę. Potwierdzają to uwagi sierżanta Mitchella. Opowiada on, jak Niemcy wypełzali ze swoich piwnic i przynosili piwo, chleb, dżem i precle dla amerykańskich żołnierzy:

„Były to głównie dzieci i starcy – jakby bezradni i szczęśliwi, że nikt ich nie zabija. Trudno jest zachować chłód, kiedy ludzie zachowują się przyjaźnie; także my, Amerykanie, zwykliśmy mieć pewien szacunek dla starych ludzi”.

Rozkaz zabraniający bratania się z niemieckimi cywilami, dodał sierżant, działa tylko w obecności żandarmerii wojskowej. „Mamy nienawidzić ludzi, być twardzi. Ale kiedy tylko kończy się walka, zaczynamy im współczuć”.

To wspaniała rzecz móc zobaczyć to, co znajduje się tuż przed twoim nosem.


Dwight Macdonald – 1906-82, amerykański pisarz i dziennikarz, badacz i krytyk kultury masowej.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Archaeologists find world’s oldest narrative story, and it’s intense

Archaeologists find world’s oldest narrative story, and it’s intense

AARON REICH


The carvings depict a man holding his penis flanked by leopards, and another man holding a snake standing next to a bull.
.

The male figure situated between two leopards.
(photo credit: K. Akdemir)

Archaeologists have managed to uncover what is believed to be the oldest narrative depiction in history: A man holding his penis while being flanked by leopards, and another man sitting near a bull and holding a snake, according to a new study.

Discovered in southeastern Turkey, the carving is important because not only does it depict a narrative, meaning a story, but the carving itself is dated to the ninth millennium BCE – over 11,000 years ago.

The findings of this study were published by Istanbul University archaeologist Eylem Özdoğan in the peer-reviewed academic journal Antiquity.

What is the world’s oldest drawn story?

Many people have widely cited the famous Epic of Gilgamesh as the world’s oldest story. 

This is not exactly true, however. While it is the oldest epic poem and it is one of the most influential pieces of writing in history, it was only from the 18th century BCE.

The male figure in high relief. (credit: K. Akdemir)

Stories, however, have been a part of human culture for far longer. 

Rather, they seem to have been formed alongside the development of primitive human societies, with evidence of it first cropping up in the Neolithic era.

This particular era was defined by a number of things, most notably humans abandoning the hunter-gatherer lifestyle for a more sedentary agricultural life.

Here, evidence starts to crop up due to prolonged human settlement, which allows researchers to see how social roles developed, and so on. This also can see some links to symbols and rituals, which are inherently linked to stories.

In other words, seeing early stories can tell about the society that made them.

This story in particular is told in the form of carvings in Sayburç, Turkey near the Syrian border.

These carvings depict five figures in two scenes. The first scene depicts a human holding his penis in his right hand, with round protrusions on the knees implying he is bent forward while sitting. Standing on both sides of him are two leopards, each with open mouths with teeth and curled tails, with one leopard having a visible penis.

The second scene depicts another human, this one with his penis on his abdomen and squatting down. In his hand is what appears to be either a snake or a rattle, head pointing to the ground. Standing next to the man is a bull, with both horns visible.

Notably, the second scene has the human with his back turned to the three figures in the first scene.

So what does it mean?

Well, there are a few things we can tell right off the bat, especially when comparing it to other Neolithic carvings.

First, the use of the penis seems to mainly be a form of showing gender. Secondly, we can see that the dangerous aspects of animals, such as leopard teeth and bull horns, are shown emphasized. 

Both of these are common in other Neolithic carvings.

What is different, however, is that the two carvings form a narrative, a story in their own right. 

As for the meaning of the story, we may not know specifics, but it seems to be a comment on the relationship between humans and animals. 

Later Neolithic art would show humans and animals stacked on top of each other, such as humans carrying animals.

But these carvings have humans and animals on the same horizontal level. 

But what does that mean? That’s the part we aren’t sure about. Most likely, however, the progressing narrative story in these two scenes seems to indicate that this is meant to indicate specific events or stories are being told.

What those stories are, however, isn’t clear.

Speaking to science news outlet LiveScience, Neolithic archaeologist Jens Notroff, who was not involved in the study, explained that most likely, there are references here that modern humans won’t recognize.

“Unfortunately, while the Neolithic hunter may have easily recognized its message,” he told LiveScience, “we are still lacking an understanding of the actual narrative.” 

However, that doesn’t mean it will stay a mystery forever.

The area in Sayburç is still being excavated, and there is more work to be done. There may be more carvings to find nearby. Perhaps the missing pieces are still waiting to be found.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Unilever: Ben & Jerry’s Has No Power to Sue Over Israeli Ice Cream Sale

Unilever: Ben & Jerry’s Has No Power to Sue Over Israeli Ice Cream Sale

Reuters and Algemeiner Staff


A Ben & Jerry’s ice-cream delivery truck is seen at their factory in Be’er Tuvia, Israel July 20, 2021. Photo: Reuters/Ronen Zvulun

Unilever plc asked a US judge to dismiss a lawsuit by Ben & Jerry’s over the sale of its Israeli ice cream business, saying the subsidiary’s “insistence on taking sides” in the Israeli-Palestinian conflict gives its board no authority to stop or even sue over the sale.

In a filing on Friday afternoon in Manhattan federal court, Unilever said Ben & Jerry’s board “is no ordinary board.”

The board, it said in the filings, has some responsibility to preserve its “social mission” and safeguard the brand under the shareholder agreement from 2000, when Unilever bought Ben & Jerry’s. But Unilever said that the board cannot sue.

Unilever also said the board’s “recent insistence on taking sides in the Israeli-Palestinian conflict created an untenable situation” for both sides.

Ben & Jerry’s could not immediately be reached for comment.

The maker of Cherry Garcia and Chubby Hubby ice cream originally sued Unilever in July to block the sale of its business in Israel and the West Bank to local licensee Avi Zinger.

Ben & Jerry’s products have been on sale in Israel for more than three decades, but the company said last year that West Bank sales were inconsistent with its values.

In August, a judge rejected Ben & Jerry’s bid to immediately halt such sales.

Last month, Ben & Jerry’s board renounced the sale of its ice cream by Zinger, saying his products “should not be confused with the products” made by Ben & Jerry’s.

“The sale of products bearing any Ben & Jerry’s insignia in the Occupied Palestinian Territory is against our values,” the board said.

In its motion to dismiss the lawsuit, Unilever also said Ben & Jerry’s waited too long to claim that its trademark rights were “covertly” taken away more than 20 years ago, and that accusations underlying the claim were a matter of public record.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com