Archive | 2015/10/05

Nike 2015 dla Olgi Tokarczuk

Nike 2015 dla Olgi Tokarczuk

Janusz R. Kowalczyk


Olga Tokarczuk ze statuetkę Nike 2015 , fot. Jacek Domiński/Reporter / East News
Olga Tokarczuk ze statuetkę Nike 2015 , fot. Jacek Domiński/Reporter / East News

Nagroda Literacka Nike 2015 przypadła w udziale Oldze Tokarczuk za “Księgi Jakubowe” (Wydawnictwo Literackie). Zwyciężczynię konkursu na najlepszą książkę wydaną w minionym roku poznaliśmy 4 października 2015, podczas gali w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego.

Laureatka otrzymała 100 tysięcy złotych i statuetkę Nike dłuta Gustawa Zemły. Werdykt jury pokrył się z odczuciami większości odbiorców jej książek, którzy przyznali jej własną nagrodę – Nike Czytelników.

Olga Tokarczuk jest jedną z najpoczytniejszych pisarek, laureatką wielu prestiżowych nagród, w tym również nagrody Nike 2008 za powieść “Bieguni”. Była sześciokrotnie nominowana do Nike, z czego pięć razy jej książki dotarły do finału nagrody. Były to kolejno:

1997 – “Prawiek i inne czasy”
1999 – “Dom dzienny, dom nocny”
2002 – “Gra na wielu bębenkach”
2008 – “Bieguni”
2015 – “Księgi Jakubowe”

Wymienione powieści okazały się jednocześnie najlepsze w głosowaniu czytelników. Ponadto w 2010 roku powieść Tokarczuk “Prowadź swój pług przez kości umarłych” otrzymała nominację do Nike. Ów thriller moralny, jak swoją powieść określiła sama autorka, ekranizuje właśnie Agnieszka Holland. Jej film nosi tytuł “Pokot”.

Czytaj dalej tu: Nike 2015 dla Olgi..


Olga Tokarczuk "Księgi Jakubowe"“Księgami Jakubowymi” Tokarczuk weszła w nową rolę: jest zadziorną XXI-wieczną wieszczką, która sięga po historię narodu, by ją porządnie wytrzepać, przemaglować i po swojemu zinterpretować.

“Księgi Jakubowe albo wielka podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych małych” to książka szalona. Szalone jest tu wszystko, począwszy od rozmiaru (900 stron), pełnego tytułu (liczącego kilkanaście linijek), numeracji stron (“od końca”, w ramach ukłonu w stronę ksiąg pisanych po hebrajsku i przypomnienia, że “każdy porządek jest kwestią przyzwyczajenia”). Już samo fizyczne zetknięcie z wielkimi rozmiarowo i wagowo “Księgami” – długo oczekiwanymi, zapowiadanymi i długo, bo 6 lat, pisanymi – dezorientuje i wytrąca ze “strefy komfortu”.

Na komfortowe umoszczenie się nie pozwala też sama opowieść. Pobrzmiewają tu co prawda dalekie echa “Podróży ludzi Księgi”, a może i “Prawieku i innych czasów”, ale mimo wszystko terytorium, po którym tym razem prowadzi Tokarczuk, przez pierwszych kilkadziesiąt – a może i nawet kilkaset – stron zdaje się mocno nieprzewidywalne. 1752 rok, Podole, świat malowniczy, ale trawiony cierpieniem i biedą, pełen brudnych podwórek i owrzodzonych staruszek. Niejaki Jakub Lejbowicz Frank ogłasza, że jest Mesjaszem i tak na łonie judaizmu rodzi się herezja, która zostanie później okrzyknięta mianem frankizmu. Wyznawcy Franka odrzucają prawo mojżeszowe i Talmud na rzecz kabały, wyznają wiarę w Trójcę Świętą i Pannę (utożsamianą czasem z Matką Boską), a nowe wierzenia przypieczętowują przejściem na katolicyzm.

Właśnie o tych wypadkach i o tym, co stało się później, opowiada Tokarczuk w “Księgach Jakubowych”. Przez pierwszych kilkadziesiąt – a może kilkaset stron – trochę się jeszcze temu nie dowierza i na każdej kolejnej spodziewa spektakularnej wolty, przemieszania planów i zapętlenia opowieści, ironii. Nic takiego się jednak nie dzieje. Jakkolwiek płasko by to nie zabrzmiało i jak bardzo nie oddawałoby szaleńczej istoty tego przedsięwzięcia nie z tego świata, jakim są “Księgi Jakubowe”, Tokarczuk napisała powieść historyczną.

“W żadnym momencie nie sprzeniewierzyłam się faktom i w gruncie rzeczy mam do nich, zwłaszcza tych wziętych z informacji źródłowych, wielki szacunek” – mówiła w wywiadzie dla “Dwutygodnika”.

Sięga tu po fragment historii tak niezwykły, że to, iż do tej pory nikt inny nie skusił się na tę opowieść, tłumaczy się chyba tylko tym, że jej duch – a może raczej duszyca – wolała poczekać właśnie na anarchizującą kreatorkę Janiny Duszejko. To właśnie takiej anarcho-mistycznej narratorki jak Tokarczuk trzeba było, by pokazać taką RP, jaka wyłania się z “Ksiąg Jakubowych”: trochę swojską (dwory, biskupi, sztetle), a trochę obcą, daleką od wygodnych wyobrażeń na czele z wyświechtanymi mitami krążącymi wokół tolerancji religijnej i katolickiej tożsamości.

“Czy ktoś tu mówi po polsku?”

Oto Polska granicząca z Turcją i całym jej południowym rozbujaniem nieco nasiąknięta. RP wielonarodowa, wymieszana, różnokolorowa, która świeżo przybyłej na Podole z Wielkopolski poetce Drużbackiej każe krzyknąć w desperacji: “Czy ktoś tu mówi po polsku?”.

Czytaj dalej tu: “Księgi Jakubowe”


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


The Jewish Anarchist Movement in America

The Jewish Anarchist Movement in America

Joseph Cohen
Translation by Emil Kerenji


 <p>Members of the Philadelphia branch of The Workmen&#8217;s Circle (<em>Arbeter Ring</em>) in 1938. Cohen was a founding&nbsp;member. </p> <p>
Members of the Philadelphia branch of The Workmen’s Circle (Arbeter Ring) in 1938. Cohen was a founding member.


INTRODUCTION

“My First Years in Philadelphia” is one of the first chapters in the second part of Joseph Cohen’s memoir, Di yidish-anarkhistishe bavegung in Amerike: Historisher iberblik un perzenlakhe iberlebungen [The Jewish Anarchist Movement in America: A Historical Overview and Personal Reminiscences], published in Philadelphia by the Radical Library (Workmen’s Circle Branch 273) in 1945.

Cohen (1878-1953) was one of the leading Yiddish-speaking anarchist activists in Philadelphia at the turn of the twentieth century. Along with Chaim Weinberg’s memoir, which was published in English in 2008 (Forty Years in the Struggle: The Memoirs of a Jewish Anarchist, Litwin Books), Cohen’s memoir is one of the most important documents speaking to the history of American anarchism in Yiddish. While there is a significant treatment of the Jewish labor movement and the history of Jewish socialism in the United States in the academic field of American Jewish history, fewer scholars have looked specifically at the history of the Yiddish-speaking anarchist movement.

Apart from being invaluable as a primary source in that respect, Cohen’s memoir is a lively personal narrative that spans the remarkably dynamic historical period between the assassination of the Russian tsar in 1881 and the early aftermath of the Holocaust. Cohen’s prose documents the fundamental social, cultural, and political transformations that Jews faced in this period, and speaks to all major themes of Jewish modernity: migration, assimilation, antisemitism, as well as many others. “My First Years in Philadelphia” is an especially rich chapter, as it provides a colorful introduction to the world of Yiddish-speaking radical activism in a major North American city at the turn of the twentieth century.

This piece and the views expressed in it do not represent those of the United States Holocaust Memorial Museum.

In memory of Motl Rosenbush (1937-2014)

 <p>Title page of Joseph Cohen&#8217;s&nbsp;memoir</p> <p>
My First Years in Philadelphia

In the spring of 1903, I found myself in Philadelphia. I stumbled into a conservative circle, one nourished by Kasriel Sarasohn’s Tageblat, which I found repugnant from the very first day.1
1

Some twelve or thirteen years earlier, I had belonged to a revolutionary circle in Minsk for a couple of years. I had become acquainted with the idea of socialism as it was understood in Russia in those years. I had then followed, from the backwater of Polesia, the rise and development of the Bund, and the growth of the revolutionary movement among the Jewish masses.2
2

Three works, quite different in character, strongly influenced my development in those early years. Kalman Schulman’s account of the Paris Commune in his ten-volume world history (Divre yeme ‘olam) elicited in me, still a youngster in the great Mir yeshiva, the highest sympathy for the Communards.3
3
The more the author sought to portray them in a bad light, the more appealing they became to me. I felt a close kinship with their yearnings and personal compassion for their martyrdom.

I then stumbled upon, in the woods of Polesia, a bound volume of Ha-Melits from 1881, which provided all the details of the historic trial against Zhelyabov, Perovskaya, and their comrades, for assassinating Tsar Alexander II.4
4
The newspaper, as one can imagine, portrayed the accused in the worst possible light—“tsare ubytsi,” a mere trifle!5
5
People who dared raise their hand against the God-anointed ruler of all Russians! My sympathies, however, were absolutely on their side. I followed the proceedings with greatest interest, swallowed every word, and lived through all their tribulations.

The third work was, in a way, even more interesting: a bound old supplement to the Novoe vremya, which serialized Edward Bellamy’s great utopian work, Looking Backward.6
6
This had happened before Novoe vremya became a dogged reactionary and antisemitic newspaper. I came across the supplement in the mid-1890s; Bellamy’s critique of the current order in the foreword, and his example of people harnessed into a carriage, had a violent effect on me.

Read more: The Jewish Anarchist Movement in America


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com