“Wróg nr 1 żydostwa” będzie miał ulicę w Łodzi. Wojewoda z antysemity zrobił bohatera
Igor Rakowski-Kłos
Kazimierz Kowalski, prezes Stronnictwa Narodowego, z faszystowskim pozdrowieniem (Archiwum)
Zbigniew Rau, wojewoda łódzki, ogłosił listę nazw ulic do zdekomunizowania. Wśród nich znajduje się ul. Witolda Wandurskiego na Zarzewie, która 1 stycznia zmieni się w ul. Kazimierza Kowalskiego, lidera łódzkich narodowców. W 1938 r. jego kolega Bogdan Gajewicz, również adwokat, napisał o nim z dumą: “Symbol polskiego antysemityzmu”, “Kowalski – wróg nr 1 żydostwa”.
Chociaż Kowalski skończył studia prawnicze, przez pewien czas był sędzią, rzucił posadę w Tuszynie i niemal całkowicie poświęcił się polityce. Błyskawicznie piął się po szczeblach partyjnej hierarchii. Od 1932 r. zajmował kierownicze stanowiska w Stronnictwie Narodowym. Trzy lata później, mając 33 lata, stanął na czele łódzkiej organizacji, a w latach 1937-1939 był prezesem zarządu głównego SN, mianowanym z woli Romana Dmowskiego. W 1942 r. został zamordowany przez hitlerowców, na których przed wojną spoglądał z podziwem.
Szatańska hołota
We wrześniu 1936 r. Kowalski opublikował artykuł „Nasza walka”, którego zbieżność z „Mein Kampf” Adolfa Hitlera (niem. moja walka) wydaje się nieprzypadkowa, bowiem jego tematem jest „rozwiązanie kwestii żydowskiej”: „sekta masońska będzie się starała o to, aby jej mistrzom nie stała się krzywda. Pójdziemy mimo to twardo i nieustępliwie, a mamy trzy etapy do przebycia: pierwszy to zlikwidowanie żydostwa w Polsce pod względem politycznym, w następstwie sięgniemy do zgodnego z interesem narodu polskiego rozwikłania stosunków polsko-żydowskich w dziedzinie gospodarstwa. Ostatnim etapem będzie całkowita »ewakuacja«”.
Na manifestacji w Helenowie 27 kwietnia 1936 r. mówił o mniejszości żydowskiej w Polsce:
„Zorganizowany naród zdobędzie się bezwzględnie na konieczny
i ostatni wysiłek i zmiecie tę szatańską hołotę z powierzchni ziemi
tak, że znaku po nich nawet nie zostanie”.
Gdy już jako prezes SN przemawiał w listopadzie 1938 r. w podwarszawskim Bródnie, jego słowa zrelacjonowała prasa narodowa: „Mówca przedstawił masońsko-żydowskie rządy we Francji, Niemczech, Anglii i Włoszech. Następnie scharakteryzował przewroty we Włoszech i w Niemczech, po których doszły do władzy rządy narodowe, które przynoszą swoim państwom sukces za sukcesem”.
Artykuł z 1938 r. wychwalający Kazimierza Kowalskiego, prezesa Stronnictwa Narodowego: ‘wróg żydowstwa’, ‘człowiek czysty i gołębiego serca’ ‘Orędownik. Ilustrowany Dziennik Narodowy i Katolicki’
Kowalskiemu nie przeszkadzało to, że od ponad pięciu lat rozrastał się w Niemczech system obozów koncentracyjnych, w których byli więzieni m.in. Żydzi i przeciwnicy polityczni hitlerowców, a także obowiązywało rasistowskie ustawodawstwo. Kilka dni przed jego pochwałą faszystowskich reżimów doszło do nocy kryształowej, po której uwięziono około 30 tys. osób, kilkadziesiąt zabito, a przeszło 100 tys. zmuszono do emigracji. „Sukces za sukcesem”.
Żydzi – obywatele drugiej kategorii
Kowalski za pomocą partyjnej machiny starał się przenosić na łódzki grunt faszystowskie wzorce. Gdy po 1934 r. SN znalazło się w łódzkiej radzie miasta, Kowalski i jego partyjni towarzysze żądali m.in. wyrzucenia z pracy wszystkich urzędników żydowskiego pochodzenia, wpisania w statut Nagrody Miasta Łodzi warunku, że może ją otrzymać tylko chrześcijanin (jednym z wcześniejszych laureatów był Julian Tuwim), obcięcia subwencji dla Teatru Miejskiego (za sztuki „obrażające uczucia moralne obywateli” uznano m.in. „Zbrodnię i karę”), wycofania dofinansowania wszystkich instytucji społeczno-kulturalnych, w tym szkół, z których korzystają żydowscy mieszkańcy, a nawet wprost – ogłoszenia uchwały odbierającej im prawa polityczne.
Kowalski był nie tylko aktywnym politykiem. Używał swojej wiedzy prawniczej, by w całej Polsce bronić oskarżonych o pobicia lub morderstwa dokonane na Żydach. W 1937 r. w jednym z procesów mówił:
„Żydzi muszą zrozumieć, iż stanowią drugą
kategorię obywateli i muszą ustąpić miejsca prawowitym
dziedzicom polskiej ziemi”.
Totalna, katolicko-narodowa utopia
Kowalski zdawał sobie sprawę, że proponowane przez niego uchwały są niezgodne z polskim prawem. Przyznaje to nawet życzliwy mu Mariusz Marasek, autor biografii Kowalskiego, a po „dobrej zmianie” pracownik ministerstwa obrony: „Antysemityzm wyrażający się pozbawianiem pracy za przynależność narodową lub wyznaniową oznaczał dyskryminację, a tego konstytucja II Rzeczypospolitej niewątpliwie zakazywała. K.Kowalski jako prawnik musiał być tego świadomy”.
Po co więc Kowalskiemu antysemicka nagonka, która stanowiła niemal całość jego działalności („O Żydów jest cała walka w Polsce, o nic innego!” – wołał w 1937 r.)?
Kazimierz Kowalski ze Stronnictwa Narodowego podczas przemowy Archiwum
Kierownictwo Stronnictwa Narodowego uważało, że coraz częstsze ataki antysemickie będą skłaniały władze sanacyjne do interwencji – tak też się działo. W ten sposób narodowcy chcieli ustawić obóz piłsudczykowski i wszystkie inne partie jako przedstawicieli “światopoglądu żydowsko-komunistycznego”, z którym należy walczyć. Wytworzenie atmosfery nienawiści, przemocy i chaosu miało ułatwić zbrojne obalenie rządu (w siedzibach SN policja znajdowała broń, gazrurki, kastety itp.). Zwolennicy Dmowskiego sięgnęliby więc po władzę zgodnie z faszystowską logiką puczu i wprowadziliby „nowe średniowiecze”, forsowane przez grupę narodowców skupionych wokół Kowalskiego i Jędrzeja Giertycha.
Przyznaje to Marasek we wspomnianej książce „Narodowiec, katolik, radykał. Życie i działalność Kazimierza Kowalskiego”: „Z punktu widzenia metod dochodzenia do władzy inspiracją Giertycha i Kowalskiego stały się ruchy autorytarne i faszystowskie. (…) Model społeczno-gospodarczy, inspirowany tradycjami wieków średnich, w odmiennej przecież rzeczywistości dwudziestego stulecia nie mógł powstać inaczej, niż po zniesieniu demokracji parlamentarnej, a także wynikającego z jej liberalnej filozofii pluralizmu światopoglądowego. Konieczne stałoby się wyeliminowanie przeciwników tej formacji z życia politycznego.
Dlatego prawdopodobnie nie obeszłoby się wówczas bez użycia
przemocy i później, przynajmniej przejściowo, od tego się nie odżegnywano.
Dlatego “nowe średniowiecze” było chyba formą totalnej, katolicko-narodowej utopii”.
Uzasadniając swoją decyzję, wojewoda przeinaczył idee, którymi kierował się Kowalski. Podczas konferencji powiedział, że to „łódzki prawnik, który jako młody człowiek zgłosił się na ochotnika, by bronić Polski w wojnie bolszewickiej. Później skończył prawo, zrobił aplikację sędziowską, ale otworzył kancelarię adwokacką w Łodzi. Był politycznie zaangażowanym narodowym demokratą. W 1937 r. został prezesem Stronnictwa Narodowego. A w czasie wojny był aktywny w podziemiu narodowym antyniemieckim”.
Trudno o bardziej uładzony i wypaczony obraz Kowalskiego, który osobiście nadzorował działalność bojówek SN, które wybijały szyby w żydowskich sklepach, biły i zastraszały przechodniów.
Antysemicka wrażliwość
Wiadomo, po co Kowalskiemu był antysemityzm. Ale po co wojewodzie Kowalski?
Po raz kolejny prof. Rau flirtuje ze środowiskiem radykalnej prawicy. Gdy w ub. roku ONR zapowiedział, że policja nie chroni łodzian, więc ta organizacja sama wyśle patrole na Piotrkowską, wojewoda powiedział, że to „kapitał, na którym możemy budować”.
Prof. Rau wykonuje dyrektywy rządu PiS. A rząd nie chce dopuścić do sytuacji, do której doszło na Węgrzech, gdzie na prawo od Fideszu Orbana powstał jeszcze bardziej radykalny Jobbik. PiS poprzez gesty sympatii wobec radykalnej prawicy stara się pokazać, że nie musi ona szukać innej reprezentacji politycznej. Temu w Warszawie służy stawianie przed sądem ludzi, którzy blokują marsze ONR i temu w Łodzi służy honorowanie narodowców nazwami ulic.
Przewrotność wojewody jest podwójna, bo najgorsze tradycje polskiej prawicy próbuje przedstawić jako umiłowanie demokracji i uzasadniać pluralizmem. Jako współautor nowych nazw powiedział: „Kierowałem się następującymi przesłankami: należało promować postacie, które mieściły się w naszych wspólnych wysiłkach wywalczenia i utrzymania niepodległości. Po drugie powinny być to osoby znaczące dla kultury narodowej. Po trzecie powinny odzwierciedlać naszą pluralistyczną łódzką wrażliwość”.
Czy pluralizmem jest istnienie w jednym mieście ulic Kowalskiego i Tuwima, gdy ten pierwszy chciał wypędzić z Polski tego drugiego ze względu na pochodzenie?
Policzek dla historii miasta
Trudno uwierzyć, że ktoś może chcieć wpisać antysemicką nienawiść w krajobraz miasta. Do tej pory można ją było znaleźć w postaci bazgrołów na murach. Teraz zagościła w urzędzie wojewódzkim.
Uniwersytet Łódzki. Inauguracja roku akademickiego. Prof. Zbigniew Rau MARCIN STĘPIEŃ
Mam nadzieję, że ul. Kowalskiego będzie haniebnym, lecz możliwie krótkim epizodem w historii Łodzi.
Ale prof. Rau już pozostanie człowiekiem,
który nobilitował antysemityzm.
To, co zrobił, to policzek dla wielokulturowej historii miasta.
Wszystkie cytaty pochodzą z prawicowej prasy, sympatyzującej z Kowalskim.
twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com