Archive | 2017/12/17

Wojewoda z antysemity zrobił bohatera

“Wróg nr 1 żydostwa” będzie miał ulicę w Łodzi. Wojewoda z antysemity zrobił bohatera

Igor Rakowski-Kłos


Kazimierz Kowalski, prezes Stronnictwa Narodowego, z faszystowskim pozdrowieniem (Archiwum)

Zbigniew Rau, wojewoda łódzki, ogłosił listę nazw ulic do zdekomunizowania. Wśród nich znajduje się ul. Witolda Wandurskiego na Zarzewie, która 1 stycznia zmieni się w ul. Kazimierza Kowalskiego, lidera łódzkich narodowców. W 1938 r. jego kolega Bogdan Gajewicz, również adwokat, napisał o nim z dumą: “Symbol polskiego antysemityzmu”, “Kowalski – wróg nr 1 żydostwa”.

Chociaż Kowalski skończył studia prawnicze, przez pewien czas był sędzią, rzucił posadę w Tuszynie i niemal całkowicie poświęcił się polityce. Błyskawicznie piął się po szczeblach partyjnej hierarchii. Od 1932 r. zajmował kierownicze stanowiska w Stronnictwie Narodowym. Trzy lata później, mając 33 lata, stanął na czele łódzkiej organizacji, a w latach 1937-1939 był prezesem zarządu głównego SN, mianowanym z woli Romana Dmowskiego. W 1942 r. został zamordowany przez hitlerowców, na których przed wojną spoglądał z podziwem.

Szatańska hołota

We wrześniu 1936 r. Kowalski opublikował artykuł „Nasza walka”, którego zbieżność z „Mein Kampf” Adolfa Hitlera (niem. moja walka) wydaje się nieprzypadkowa, bowiem jego tematem jest „rozwiązanie kwestii żydowskiej”: „sekta masońska będzie się starała o to, aby jej mistrzom nie stała się krzywda. Pójdziemy mimo to twardo i nieustępliwie, a mamy trzy etapy do przebycia: pierwszy to zlikwidowanie żydostwa w Polsce pod względem politycznym, w następstwie sięgniemy do zgodnego z interesem narodu polskiego rozwikłania stosunków polsko-żydowskich w dziedzinie gospodarstwa. Ostatnim etapem będzie całkowita »ewakuacja«”.

Na manifestacji w Helenowie 27 kwietnia 1936 r. mówił o mniejszości żydowskiej w Polsce:


„Zorganizowany naród zdobędzie się bezwzględnie na konieczny
i ostatni wysiłek i zmiecie tę szatańską hołotę z powierzchni ziemi
tak, że znaku po nich nawet nie zostanie”.

Gdy już jako prezes SN przemawiał w listopadzie 1938 r. w podwarszawskim Bródnie, jego słowa zrelacjonowała prasa narodowa: „Mówca przedstawił masońsko-żydowskie rządy we Francji, Niemczech, Anglii i Włoszech. Następnie scharakteryzował przewroty we Włoszech i w Niemczech, po których doszły do władzy rządy narodowe, które przynoszą swoim państwom sukces za sukcesem”.

Artykuł z 1938 r. wychwalający Kazimierza Kowalskiego, prezesa Stronnictwa Narodowego: ‘wróg żydowstwa’, ‘człowiek czysty i gołębiego serca’ ‘Orędownik. Ilustrowany Dziennik Narodowy i Katolicki’

Kowalskiemu nie przeszkadzało to, że od ponad pięciu lat rozrastał się w Niemczech system obozów koncentracyjnych, w których byli więzieni m.in. Żydzi i przeciwnicy polityczni hitlerowców, a także obowiązywało rasistowskie ustawodawstwo. Kilka dni przed jego pochwałą faszystowskich reżimów doszło do nocy kryształowej, po której uwięziono około 30 tys. osób, kilkadziesiąt zabito, a przeszło 100 tys. zmuszono do emigracji. „Sukces za sukcesem”.

Żydzi – obywatele drugiej kategorii

Kowalski za pomocą partyjnej machiny starał się przenosić na łódzki grunt faszystowskie wzorce. Gdy po 1934 r. SN znalazło się w łódzkiej radzie miasta, Kowalski i jego partyjni towarzysze żądali m.in. wyrzucenia z pracy wszystkich urzędników żydowskiego pochodzenia, wpisania w statut Nagrody Miasta Łodzi warunku, że może ją otrzymać tylko chrześcijanin (jednym z wcześniejszych laureatów był Julian Tuwim), obcięcia subwencji dla Teatru Miejskiego (za sztuki „obrażające uczucia moralne obywateli” uznano m.in. „Zbrodnię i karę”), wycofania dofinansowania wszystkich instytucji społeczno-kulturalnych, w tym szkół, z których korzystają żydowscy mieszkańcy, a nawet wprost – ogłoszenia uchwały odbierającej im prawa polityczne.

Kowalski był nie tylko aktywnym politykiem. Używał swojej wiedzy prawniczej, by w całej Polsce bronić oskarżonych o pobicia lub morderstwa dokonane na Żydach. W 1937 r. w jednym z procesów mówił:


Żydzi muszą zrozumieć, iż stanowią drugą
kategorię obywateli i muszą ustąpić miejsca prawowitym
dziedzicom polskiej ziemi”.

Totalna, katolicko-narodowa utopia

Kowalski zdawał sobie sprawę, że proponowane przez niego uchwały są niezgodne z polskim prawem. Przyznaje to nawet życzliwy mu Mariusz Marasek, autor biografii Kowalskiego, a po „dobrej zmianie” pracownik ministerstwa obrony: „Antysemityzm wyrażający się pozbawianiem pracy za przynależność narodową lub wyznaniową oznaczał dyskryminację, a tego konstytucja II Rzeczypospolitej niewątpliwie zakazywała. K.Kowalski jako prawnik musiał być tego świadomy”.

Po co więc Kowalskiemu antysemicka nagonka, która stanowiła niemal całość jego działalności („O Żydów jest cała walka w Polsce, o nic innego!” – wołał w 1937 r.)?

Kazimierz Kowalski ze Stronnictwa Narodowego podczas przemowy Archiwum

Kierownictwo Stronnictwa Narodowego uważało, że coraz częstsze ataki antysemickie będą skłaniały władze sanacyjne do interwencji – tak też się działo. W ten sposób narodowcy chcieli ustawić obóz piłsudczykowski i wszystkie inne partie jako przedstawicieli “światopoglądu żydowsko-komunistycznego”, z którym należy walczyć. Wytworzenie atmosfery nienawiści, przemocy i chaosu miało ułatwić zbrojne obalenie rządu (w siedzibach SN policja znajdowała broń, gazrurki, kastety itp.). Zwolennicy Dmowskiego sięgnęliby więc po władzę zgodnie z faszystowską logiką puczu i wprowadziliby „nowe średniowiecze”, forsowane przez grupę narodowców skupionych wokół Kowalskiego i Jędrzeja Giertycha.

Przyznaje to Marasek we wspomnianej książce „Narodowiec, katolik, radykał. Życie i działalność Kazimierza Kowalskiego”: „Z punktu widzenia metod dochodzenia do władzy inspiracją Giertycha i Kowalskiego stały się ruchy autorytarne i faszystowskie. (…) Model społeczno-gospodarczy, inspirowany tradycjami wieków średnich, w odmiennej przecież rzeczywistości dwudziestego stulecia nie mógł powstać inaczej, niż po zniesieniu demokracji parlamentarnej, a także wynikającego z jej liberalnej filozofii pluralizmu światopoglądowego. Konieczne stałoby się wyeliminowanie przeciwników tej formacji z życia politycznego.


Dlatego prawdopodobnie nie obeszłoby się wówczas bez użycia
przemocy i później, przynajmniej przejściowo, od tego się nie odżegnywano.
Dlatego “nowe średniowiecze” było chyba formą totalnej, katolicko-narodowej utopii”.

Uzasadniając swoją decyzję, wojewoda przeinaczył idee, którymi kierował się Kowalski. Podczas konferencji powiedział, że to „łódzki prawnik, który jako młody człowiek zgłosił się na ochotnika, by bronić Polski w wojnie bolszewickiej. Później skończył prawo, zrobił aplikację sędziowską, ale otworzył kancelarię adwokacką w Łodzi. Był politycznie zaangażowanym narodowym demokratą. W 1937 r. został prezesem Stronnictwa Narodowego. A w czasie wojny był aktywny w podziemiu narodowym antyniemieckim”.

Trudno o bardziej uładzony i wypaczony obraz Kowalskiego, który osobiście nadzorował działalność bojówek SN, które wybijały szyby w żydowskich sklepach, biły i zastraszały przechodniów.

Antysemicka wrażliwość

Wiadomo, po co Kowalskiemu był antysemityzm. Ale po co wojewodzie Kowalski?

Po raz kolejny prof. Rau flirtuje ze środowiskiem radykalnej prawicy. Gdy w ub. roku ONR zapowiedział, że policja nie chroni łodzian, więc ta organizacja sama wyśle patrole na Piotrkowską, wojewoda powiedział, że to „kapitał, na którym możemy budować”.

Prof. Rau wykonuje dyrektywy rządu PiS. A rząd nie chce dopuścić do sytuacji, do której doszło na Węgrzech, gdzie na prawo od Fideszu Orbana powstał jeszcze bardziej radykalny Jobbik. PiS poprzez gesty sympatii wobec radykalnej prawicy stara się pokazać, że nie musi ona szukać innej reprezentacji politycznej. Temu w Warszawie służy stawianie przed sądem ludzi, którzy blokują marsze ONR i temu w Łodzi służy honorowanie narodowców nazwami ulic.

Przewrotność wojewody jest podwójna, bo najgorsze tradycje polskiej prawicy próbuje przedstawić jako umiłowanie demokracji i uzasadniać pluralizmem. Jako współautor nowych nazw powiedział: „Kierowałem się następującymi przesłankami: należało promować postacie, które mieściły się w naszych wspólnych wysiłkach wywalczenia i utrzymania niepodległości. Po drugie powinny być to osoby znaczące dla kultury narodowej. Po trzecie powinny odzwierciedlać naszą pluralistyczną łódzką wrażliwość”.

Czy pluralizmem jest istnienie w jednym mieście ulic Kowalskiego i Tuwima, gdy ten pierwszy chciał wypędzić z Polski tego drugiego ze względu na pochodzenie?

Policzek dla historii miasta

Trudno uwierzyć, że ktoś może chcieć wpisać antysemicką nienawiść w krajobraz miasta. Do tej pory można ją było znaleźć w postaci bazgrołów na murach. Teraz zagościła w urzędzie wojewódzkim.

Uniwersytet Łódzki. Inauguracja roku akademickiego. Prof. Zbigniew Rau MARCIN STĘPIEŃ

Mam nadzieję, że ul. Kowalskiego będzie haniebnym, lecz możliwie krótkim epizodem w historii Łodzi.


Ale prof. Rau już pozostanie człowiekiem,
który nobilitował antysemityzm
.

To, co zrobił, to policzek dla wielokulturowej historii miasta.


Wszystkie cytaty pochodzą z prawicowej prasy, sympatyzującej z Kowalskim.

 


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


Last hurrah for Jewish Żelechów?

Last hurrah for Jewish Żelechów?

Josh Korn


It’s not every day that I meet people who have a direct connection to my existence. But there they were — three unassuming women I’d never met before. Without the risks taken by their families 75 years ago, I would never have been born.

Just over two (now three) weeks ago, in a ceremony in Lublin, Poland, Yad Vashem awarded the Righteous Among Nations honour to 15 people. Among them were five people from the environs of Żelechów, a town roughly 75 km southeast of Warsaw, with a pre-war population of about 8,000 people.

What made Żelechów unique was the fact that about 65 percent of its population was Jewish. Żelechów boasted a fine synagogue, a gmilat hesed mutual aid society (the forerunner of today’s angel funders), many Zionist organizations which, as in just about every other town in eastern Europe, detested each other with a passion, and even a HaPo’el Żelechów soccer team.

The SS moved in during September 1939, and by October 1940 they had crammed not just all the Jews of Żelechów, but also another 2,000 Jews from the surrounding countryside, into a ghetto with no walls or fences. Since the market area was inside the ghetto, non-Jews could enter, but Jews were not allowed to leave: if found outside its confines, they would be shot on sight.

On September 27 1942, word got around that the SS was coming to liquidate the ghetto on September 30. Inside the ghetto, people already knew that anyone still inside the ghetto that day would be sent to the Treblinka death camp.

Over the next few days, approximately 30 Jews were spirited away from the ghetto and concealed by the five people whose actions ultimately saved more than half of them from certain death: Edward Turek, his brother-in-law, Władysław Sokoł, Sokoł’s wife Julianna and their sons Zdzisław and Jan. Turek arranged for the people to escape from the ghetto, while the Sokołs concealed them in underground hideouts in nearby Stryj and Wilczyska, on Sokoł’s own farm.

The families were successfully concealed for almost two full years. But in June 1944, someone tipped off the locations of the hideouts to a particularly vicious group of Poles known as the Armia Krajowa (AK), who raided the hideouts in search of money (of course, Jews always had lots of money, according to the AK’s twisted beliefs). During those raids, fifteen people were killed, many dying in the arms of their loved ones.

After that, the remaining people scattered, some to the nearby fields (luckily, it was then summer), others, such as my mother, to other hideouts, and my grandmother and her other two daughters to Sokoł’s nearby barn where barely a month later they were found by the Gestapo, who had been tipped off by neighbours. All three women — and Sokoł — were taken to Żelechów, held for three days and then murdered in cold blood.

Over 70 years later, the accounts of this period are still gripping. Together with details discovered as recently as two weeks ago, they make it possible for descendants who weren’t there to grasp how paper-thin was the margin for error: one of Edward Turek’s own brothers tipped off the locations of the hideouts to the AK.

Thirty of the Jews of Zelechow who survived the Holocaust, in a picture taken in Munich in 1946. Not all these people have been identified. (Jaime-David Tishler Fuks)

Of roughly 6,000 Jews in pre-war Żelechów, barely 100 survived the war. They scattered, literally, to the four corners of the earth: Australia, Costa Rica, France, Israel and Colombia. In the late 1940s and early 1950s, the Żelechówer Bulletin was distributed to every surviving Żelechów family in the world. Truly, a global brand, long before its time.

Today, Żelechów has about 4,000 people, and predictably, no Jews. It would seem as though its Jewish history has come to a close.

So was this ceremony the last hurrah for Jewish Żelechów?

Surprisingly, no.

By sheer good fortune, one of the grandsons of Żelechów survivors — David Lukowiecki — has become a brilliant and dogged researcher of his own heritage. The Facebook group he created, Jewish Żelechów, now sports close to 400 members. It’s full of names I recognize and people I know, and it has what one of my Melbourne cousins said is that Żelechówer “one big family” feel. Not a week goes by without someone sharing a document, a photo or a story that sheds new light on the people we knew and cared about. They all make for compelling reading; after all, they’re authentic.

Still Standing Tall: Zelechow Children
נאָך אלץ שטייענדיק הויך: זשעלעכאָווער קינדער


Josh Korn is the son of a Holocaust survivor from Żelechów, Poland. Originally from Melbourne, Australia, he works as a researcher in Ottawa, Canada


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


Czterdziecha – recital Wojciecha Młynarskiego (2003) Cz.1

Czterdziecha – recital Wojciecha Młynarskiego (2003) Cz.1

   archivtv



Recital Wojciecha Młynarskiego zrealizowany z okazji 40-lecia pracy artystycznej w 2003 roku. Pierwszą część wyemitowano w TVP Kultura 19 marca 2017 roku z powodu śmierci artysty, która nastąpiła cztery dni wcześniej.
Nie czerpię z nagrania żadnych korzyści majątkowych.

Zapraszam na mój fanpage na Facebooku: https://www.facebook.com/tvarchiwum

 


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com