Archive | 2018/05/15

Polański, winny kozioł ofiarny

Polański, winny kozioł ofiarny

Jakub Majmurek


Roman Polański (Fot. GUILLAUME COLLET/SIPA)

Nawet gdy wina nie budzi wątpliwości to kara wymierzona 40 lat po czynie – tak. 10 lat, 20, nie mówiąc o 40 latach, całkowicie może zmienić człowieka i pociąganie go do odpowiedzialności za czyn z innego życia nie naprawi raczej starej niesprawiedliwości, a może wyrządzić nową

W tych dniach do naszych kin wchodzi „Prawdziwa historia”, najnowszy film Romana Polańskiego. Uwagę mediów i dyskutantów na Facebooku bardziej niż dzieło przyciąga jednak osoba twórcy. Amerykańska Akademia Filmowa usunęła właśnie autora „Chinatown” z szeregów. Powodem jest ciągnąca się za Polańskim od 1977 roku sprawa kryminalna. Kalifornijska prokuratura postawiła mu wtedy sześć zarzutów, w tym „gwałtu z użyciem narkotyków” oraz „sprzecznego z prawem stosunku z osobą małoletnią”. Miał się ich dopuścić na trzynastoletniej wówczas Samancie Gailey, dziś po mężu Geimer.

Polański zawarł cywilną ugodę z Geimer i wypłacił jej pokaźne odszkodowanie. Ona sama powtarza, że reżyser poniósł już karę, a sprawa powinna zostać zamknięta. Decyzję Akademii nazwała „okrutną”.

“To wyborcy, od których niewiele zależy. I nikt nimi się nie zajmuje

Stanowisko Geimer nie zakończy jednak kontrowersji. W całej sprawie odbija się bowiem szerszy, od pół roku najgorętszy globalnie kulturowy problem: relacji płci i władzy w jednym z najbardziej globalnie eksponowanych przemysłów kultury – Hollywood.

Polański znalazł się w centrum uwagi opinii
publicznej za sprawą afery Weinsteina i akcji #MeToo.

Co chwila w wirze historii

Prywatna biografia reżysera raz jeszcze zapętla się z szerszymi, społeczno-historycznymi siłami. W wir historii Polański wpada już jako dziecko w okupowanym przez Niemców Krakowie. Zostaje oddzielony od pozostającej w getcie rodziny, ukrywa się pod fałszywym nazwiskiem w polskiej części miasta i u chłopskiej rodziny na podkrakowskiej wsi. W Zagładzie traci matkę.

Po wyzwoleniu sytuacja Polańskiego radykalnie się odwraca. Z Krakowa trafia do łódzkiej Filmówki, dalej do Paryża, Londynu, Hollywood. Bajeczna kariera, która wynosi go do światowej elity, jest – odejmując łut szczęścia, jakiego potrzebował nawet najbardziej uzdolniony człowiek zza żelaznej kurtyny – częścią szerszej historii kilku złotych dekad powojennego cudu gospodarczego otwierającego także na gruncie przemysłów kultury niespotykane wcześniej ścieżki awansu społecznego. Dystans między młodym Żydem nędznie żyjącym w strachu przed śmiercią w okupowanym Krakowie i młodziutkim studentem w biedzie, ruinie i „wielkiej trwodze” powojnia a reżyserem „Dziecka Rosemary” to cała galaktyka.

Ale w latach 60. Polański staje się jednym z symboli jeszcze jednego zjawiska – nowej, hedonistycznej i libertyńskiej kultury odrzucającej represyjne normy obyczajowe na rzecz prawa do ekspresji i przyjemności. Ten okres kończy tragedia – zamordowanie jego ciężarnej żony Sharon Tate przez członków bandy Charlesa Mansona w sierpniu 1969 roku. Wydarzenie to nie tylko zmienia życie Polańskiego, ale także kończy pewną epokę. Zamyka pełne optymizmu i nadziei lata 60. Kontrkultura ukazuje wtedy swoje mroczne, przerażające oblicze, świat „dzieci kwiatów”, wolnej miłości i rock and rolla na zawsze traci niewinność.

Niecałą dekadę później dla Polańskiego zaczyna się nowy, wracający do dziś koszmar – oskarżenie o gwałt uniemożliwiające mu do dziś powrót do Stanów. Choć tym razem sam ponosi niewątpliwą winę za wpakowanie się w całą sytuację.

Co się wydarzyło na Mulholland Drive?

Wszystko zaczęło się w marcu 1977 roku w domu Jacka Nicholsona na Mulholland Drive w Los Angeles. Polański zabiera tam trzynastoletnią Samanthę. Spotyka się z nią tego samego dnia, by wykonać serię zdjęć dla francuskiego „Vogue’a”. To ich druga wspólna sesja. Geimer wspomina później, że nie czuła się komfortowo już w trakcie pierwszej i zastanawiała się, czy w ogóle powinna się spotkać z reżyserem.

W domu Nicholsona Polański i Geimer byli sami, aktor jeździł na nartach w Kolorado. W pewnym momencie zabrać swoje rzeczy wpadła na chwilę wpadła Anjelica Huston – była partnerka Nicholsona, z którym właśnie się rozstała. Aktorka nie była jednak bezpośrednim świadkiem czynów, za które Polańskiemu postawiono zarzuty. Próbując ustalić, co się stało, musimy polegać na relacjach samego reżysera i Samanthy Geimer.

Te się różnią. Geimer w autobiografii „Dziewczynka. Życie w cieniu Romana Polańskiego” pisze, że wspólnie pili alkohol i brali metakwalon – uspokajającą substancję używaną także jako rozluźniający narkotyk rekreacyjny. Geimer opisuje, że od początku źle czuła się w domu Nicholsona, chciała wrócić do rodziców. Dawała to do zrozumienia reżyserowi, ale on ignorował jej protesty i namawiał, by została. Geimer, jak pisze, nie chciała seksu. Miała wprost powiedzieć to kilkakrotnie. Ale była tak przytłoczona sytuacją, że nie miała już siły protestować, chciała, by wszystko się po prostu jak najszybciej skończyło. To, co zaszło, Geimer wprost nazywa gwałtem.

Polański w swojej autobiografii i wszystkich wypowiedziach utrzymuje,
że stosunek był „konsensualny”. Twierdzi, że nie odurzył dziewczyny i
nie miał żadnych przesłanek, by uznać, że Geimer nie wyraża zgody na seks.

Nawet jeśli przyjmiemy wersję reżysera, to i tak złamał prawo. Geimer była zbyt młoda, by w świetle kalifornijskich regulacji móc podejmować z nią współżycie. Prawo określające wiek przyzwolenia różni się w zależności od państwa, a w Ameryce nawet od stanu, ale w każdym wypadku ustawodawcy przyświeca ta sama przesłanka: zbyt młody wiek, zwłaszcza w sytuacji istotnej różnicy metryki i pozycji społecznej lub zależności, wyklucza możliwość podjęcia w pełni świadomej zgody na współżycie.

Duża część opinii publicznej jest i będzie przekonana, że właśnie taka sytuacja – niemożność wyrażenia nieprzymuszonej świadomej zgody – miała miejsce w przypadku Polańskiego i Geimer.

Ścigany i oszukany

Sprawa od początku budziła sensację. Pod presją opinii publicznej sąd i wymiar sprawiedliwości Kalifornii po prostu zawiodły. Geimer wspomina, że przesłuchania i presja mediów były o wiele bardziej traumatyczne niż gwałt. By oszczędzić dziewczynie dalszego cierpienia, jej prawnik wyszedł z inicjatywą ugody, na którą zgodzić się miało biuro prokuratora i sąd.

Polański przyznał się do najlżejszego zarzutu („sprzeczny z prawem
stosunek z osobą małoletnią”), inne zostały wycofane. Reżyser miał
spędzić 90 dni w więzieniu oraz poddać się ocenie psychiatrycznej.

Dalszą część wyroku miał otrzymać w zawieszeniu. W trakcie procesu, po wpłaceniu kaucji, sąd często szedł Polańskiemu na rękę. Odpowiadał z wolnej stopy, krążył między Stanami a Europą, gdzie pracował nad kolejnym filmem. Sąd zgodził się nawet przesunąć 90-dniową odsiadkę tak, by Polański mógł odbyć kolejną podróż na Stary Kontynent.

Reżyser za każdym razem wracał do Stanów i wypełniał polecenia sądu. W więzieniu spędził 42 dni, po czym został zwolniony z opinią doradzającą wyrok w zawieszeniu. W międzyczasie sędzia Laurence J. Rittenband zmienił zdanie. Jak dowiedzieli się prawnicy reżysera, nie zamierzał wywiązać się z wiążącej prawnie umowy, chciał za to posłać reżysera na lata za kraty, a następnie deportować. Z filmu dokumentalnego „Polański: Ścigany i pożądany” Mariny Zenovich dowiadujemy się, że wpływ na to miała mieć rozmowa Rittenbanda z kalifornijskim prokuratorem Davidem Wellsem. Wells miał przekonać sędziego, że Polańskiego nie można potraktować zbyt łagodnie. Taka jednostronna komunikacja sędziego i prokuratora bez obecności prawników pozostałych stron była sprzeczna z procedurą.

Wells później zaprzeczył, choć sam przedstawił wydarzenia w ten sposób w dokumencie Zenovich. Zaprzeczył także sędzia Rittenband. W oświadczeniu sprzed dekady napisał, że zamierzał jedynie żądać odbycia pozostałych 48 dni odsiadki, a następnie deportować reżysera ze Stanów.

Prawnicy twierdzą dziś, że Polański popełnił w 1978 roku błąd, uciekając
do Europy. Mógł walczyć o wypełnienie umowy przez sąd. Miał do tego
prawne środki. Oznaczało to jednak ryzyko nawet długoletniego więzienia.

Nie podjął go i sprawa ciągnie się do dziś. Ponieważ przyznał się do winy (seks z nieletnią) i uciekł przed ogłoszeniem ostatecznego wyroku, rzecz nie podlega przedawnieniu. Choć w większości systemów prawnych w naszym kręgu kulturowym przestępstwa seksualne przedawniają się po mniej więcej 10 latach.

Wyrok ustalony w wyniku ugody może wydawać się bardzo łagodny. Trudno nie zgodzić się, że system niesprawiedliwie potraktował Geimer i nie był w stanie doprowadzić do procesu, który nie byłby dla niej wyłącznie źródłem upokorzenia. Ale biorąc pod uwagę cały przebieg postępowania, także Polański ma prawo czuć się oszukany przez amerykański system sprawiedliwości.

Winny, ale czy słusznie ukarany

Sprawa Geimer na kilka lat spowolniła karierę reżysera, co zbiegło się w czasie ze słabszym okresem w jego twórczości. Po „Tess” (1979) kolejne produkcje Polańskiego – „Piraci”, „Frantic”, nawet „Gorzkie gody” – budziły co najwyżej uprzejme reakcje krytyki, a wśród publiczności radziły sobie bardzo średnio. Reżyser wrócił jednak do formy z „Pianistą” (2002). Opowieść o Władysławie Szpilmanie, uratowanym przed Zagładą przez niemieckiego oficera, nagrodzono Złotą Palmą w Cannes. W 2003 roku Akademia przyznała mu Oscara za reżyserię. Zgromadzona w Teatrze Kodaka hollywoodzka elita werdykt przywitała entuzjastycznymi oklaskami.

Dziś to samo grono wyklucza Polańskiego. Po tym gdy przez lata środowisko filmowe nie było w stanie w żaden sposób odnieść się do sprawy i wyciągnąć konsekwencji, wyciąga je teraz – 40 lat po fakcie. To paradoksalna sytuacja: z jednej strony Polański jest bez wątpienia winny w sprawie, która przesądziła o jego usunięciu z Akademii, z drugiej – reakcja przychodzi na tyle późno, iż trudno mieć poczucie, że „sprawiedliwości stało się zadość”.

Decyzja Akademii byłaby jak najbardziej uzasadniona w roku 1977 czy 1978. Wtedy można by ją odczytać jako uczciwy i pozbawiony dwuznacznych intencji sygnał, że środowisko filmowe poważnie traktuje problem nadużyć seksualnych w swoich szeregach. Polański miałby czas, by doświadczyć proporcjonalnej kary, i ewentualnie, po poprawie i odpowiednim czasie, wrócić w szeregi Akademii.

Krytycy Polańskiego przywołują głosy innych kobiet oskarżających
go o seksualne nadużycia. Ich opinii nie można zlekceważyć.

Jednak reżyser nigdy się nie przyznał, a co istotniejsze – prawie wszystkie zarzuty odnoszą się do okresu sprzed sprawy Geimer.

Trzeba bowiem pamiętać, że nawet gdy wina nie budzi wątpliwości, to kara wymierzona 40 lat po czynie – tak. Obecna we wszystkich systemach prawnych naszego kręgu kulturowego instytucja przedawnienia zakłada, że czas zaciera odpowiedzialność karną. 10 lat, 20, nie mówiąc o 40 latach, całkowicie może zmienić człowieka. Ktoś, kto 20 lat temu popełnił przestępstwo, dwie dekady później jest na ogół zupełnie inną osobą i pociąganie go do odpowiedzialności za czyn sprzed 20 lat nie naprawi raczej starej niesprawiedliwości, a może wyrządzić nową.

Oczywiście instytucja przedawnienia pochodzi z porządku prawnokarnego. Ale stojące za nią przesłanki nie ograniczają się wyłącznie do niego, ale w ogóle do reguł cywilizowanego współżycia między ludźmi. Powinniśmy brać je pod uwagę także przy nakładaniu sankcji społecznych czy środowiskowych.

Inne Hollywood, ale jakie?

Dziś trudno oprzeć się wrażeniu, że Akademii bardziej niż o sprawiedliwość i standardy chodzi o ratowanie własnego wizerunku zagrożonego kryzysem wywołanym przez Weinsteina. Afera #MeToo zdemaskowała coś, o czym niby wszyscy wiedzieli, ale traktowali pobłażliwie jako element branżowej kultury – to, że Hollywood ukazało się opinii publicznej jako bastion męskich przywilejów, systemowo bagatelizujący, jeśli nie wspierający, seksualne molestowanie i inne przemocowe relacje.

Trudno nie zgodzić się z żądaniami, by fabryka snów, jaką odsłoniły doniesienia w sprawie Weinsteina, radykalnie się zmieniła.

Przemysł filmowy musi stworzyć bezpieczne warunki pracy dla kobiet – nie tylko gwiazd, również dla „robotnic” – aktorek drugo- i trzecioplanowych, statystek, makijażystek, kostiumolożek, operatorek kamer, pracownic całego filmowego zaplecza.

Musi się też realnie podzielić z kobietami władzą, prestiżem i dochodami.

To wymowne, że Akademia, która wyrzuca dziś Polańskiego, w całej historii Oscarów za reżyserię kobietę nagrodziła tylko raz – w 2010 roku Kathryn Bigelow odebrała statuetkę za gorzki, osnuty wokół wojny w Iraku „Hurt Locker”. Problem jest nie tylko amerykański. Wśród zdobywców Złotej Palmy w całej historii festiwalu w Cannes też jest tylko jedna kobieta – Jane Campion za oniryczny „Fortepian”. Dostała tę nagrodę w 1993 roku, ćwierć wieku temu.

Czy afera Weinsteina, wyrzucenie Polańskiego i słynnego komika gwałciciela Billa Cosby’ego z Akademii to początek dobrych zmian? Czy też Akademia poświęca jednostki, które i tak już mają zszarganą opinię, by niewiele, a najlepiej nic nie zmieniać?

Jakie będą długofalowe skutki, pokaże dopiero czas. Dziś Polański czuje się kozłem ofiarnym i tak odbiera też jego sytuację część opinii publicznej.

To, co zrobiłem, było złe. Odpokutowałem

„Uciekłem z getta. Może to ukształtowało moją osobowość, może właśnie tego podświadomie szukam… wygnania”. Co myśli Roman Polański

1983 r., wywiad telewizyjny „Clive James
meets Roman Polanski”: „Cóż, lubię młode kobiety – tak to ujmijmy… I myślę, że tak naprawdę większość mężczyzn je lubi”.

O sprawie Samanthy Geimer: „Dziś myślę, że prędzej czy później coś takiego musiało mi się przytrafić. Ale z mojej strony było to niewinne. Muszę tu zauważyć, że ta dziewczyna zeznała przed sądem, że miała wcześniej stosunki seksualne. Powiedziała mi, ile lat wcześniej to było. Nie ma co o tym dyskutować, ale faktem jest, że w jej życiu byli inni mężczyźni i żaden z nich nie miał z tego powodu takich problemów jak ja. Moja pozycja może sprawiać, że przyciągam uwagę. Gdyby to był ktoś, kogo ludzie nie znają, mógłby nie mieć takich kłopotów. Wielu mieszkańców Kalifornii jest winnych tego samego przestępstwa. W tym stosunki seksualne są legalne dopiero z osobą, która skończyła 18 lat. Trudno znaleźć kogoś, kto nie miał wcześniej doświadczeń seksualnych. Wiele osób łamie prawo. W moim przypadku było to nieco bardziej ekstremalne, bo dziewczynie brakowało dwóch tygodni do czternastych urodzin”.

O tym, czy nie powinien się powstrzymać, skoro wiedział, że Geimer ma 13 lat: „Bardzo łatwo tak teraz mówić. Ale jeśli znajdujesz się z dziewczyną w pewnej sytuacji, nieszczególnie się nad tym zastanawiasz”.

1984 r., autobiografia „Roman, by Polański” (cytaty za pierwszym
polskim wywiadem, wyd. Polonia, 1989 R.):

O pobycie w Gstaad w Boże Narodzenie w 1969 r.: „To właśnie wtedy Kathy, Madeleine, Sylvia i inne, których imion nie pamiętam, odegrały w moim życiu rolę krótkotrwałą, ale uzdrawiającą. Miały przeciętnie od 16 do 19 lat, już nie dziewczynki, ale jeszcze nie bogate w doświadczenia życiowe kobiety (…). Miały zwyczaj odwiedzać mnie w domu, niekoniecznie w celach erotycznych – chociaż i to się zdarzało”.

O stosunku z 13-letnią Samanthą Geimer, w książce nazywaną „Sandrą”: „Nie miała zahamowań, jej doświadczenie nie budziło wątpliwości. Położyła się gotowa, wsunąłem się w nią. Nie pozostawała bierna, ale kiedy szeptem spytałem, czy jest jej dobrze, odpowiedziała tylko ulubionym zwrotem „w porządku”. ( Geimer w sądzie, za „LA Times” : „Czułam, że zaraz się popłaczę. Byłam… Mówiłam:» Nie. No weź. Przestań «. Ale byłam przestraszona”. W styczniu 2018 r., wywiad z Jamie Palmer w „Quilette”: „Miałam 13 lat. Powiedziałam» nie «. Więc był to gwałt”).

O aresztowaniu: „Często przeczuwałem katastrofę, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, że mógłbym skończyć w więzieniu, mieć złamane życie i karierę – bo poszedłem z kimś do łóżka (…). I oto z powodu chwili beztroskiego zapomnienia przekreślałem swoją przyszłość w kraju, który tyle dla mnie znaczył”.

„Stawienie się Sandry w sądzie rozwiałoby jakiekolwiek pogłoski o jej wyglądzie trzynastolatki. Dla wszystkich stałoby się jasne, że fizycznie jest całkowicie dojrzała i bez trudu można by jej dać osiemnaście lat”.

2000 r., wywiad telewizyjny z Charliem Rosem: „W twoim kraju władzę nad systemem sądownictwa przejęły media. Sędzia stwierdził: dam im to, czego chcą. A chcieli mojej głowy. To zaczęło się wcześniej, po zabójstwie bandy Mansona”.

Na pytanie, dlaczego przez te wszystkie lata nie wraca do USA, by stawić się przed sądem: „Uciekłem z getta. Może to ukształtowało moją osobowość, może właśnie tego podświadomie szukam… wygnania”.

2011 r., dokument „Roman Polański. Moje życie”:

O stosunku z Samanthą Geimer: „Jasne, że to było coś złego. Nigdy nie zmieniłem zdania na ten temat. Wtedy, po mojej stronie, próbowaliśmy zachować w tajemnicy tożsamość ofiary. Chciała tego również jej rodzina. Ale w końcu ją znaleźli. To było 33 lata temu. Jest mi naprawdę bardzo przykro, że to wywarło taki wpływ na jej życie i życie jej rodziny”.

„Dla mnie najgorszym problemem było to, że dotykało to mojej rodziny, żony i dzieci. Wiele z tego powodu wycierpieli. Z jej strony było pewnie podobnie. To ciągłe nękanie przez paparazzich… Jest ofiarą w podwójnym sensie ze względu na to, co przeszła przez te wszystkie lata”.

2013 r. wywiad z Jamesem Foxem w „Vanity Fair”: „To, co zrobiłem, było złe. Inaczej nie przyznałbym się do winy. Powinienem był stanąć przed sądem i prawdopodobnie wszyscy by o tym zapomnieli”.

2013 r. program „Rozmowy poszczególne”, wywiad z Jackiem Żakowskim: Na pytanie, czy miał poczucie, że seks z Geimer „to może być coś krytycznie ocenianego”: „Człowiek w takim momencie się nie zastanawia. Wtedy zupełnie inaczej się podchodziło do tych spraw. Dziś seks ma zupełnie inną rolę. Stał się niebezpieczny. Młodzi ludzie, nastolatki dzisiaj dorastają w tej atmosferze. Ja im tego nie zazdroszczę. (…) To jest normalna rzecz, że obyczaje się zmieniają. Tylko kiedyś to trwało wieki, a dziś dzieje się na przestrzeni kilkudziesięciu lat”.

Na pytanie, czy po wyroku szwajcarskiego sądu poczuł się wyzwolony: „Ja się czułem wyzwolony znacznie wcześniej (…). Przez 35 lat spokojnie sobie jeździłem po świecie, Amerykanie byli zadowoleni, że ta sprawa jakoś rozeszła się po kościach, bo przyczyną było niewłaściwe postępowanie sędziego”.

2016 r. rozmowa z Aleksandrą Leszczyńską, „Viva”: „To zadziwiające, jak bardzo Ameryka jest dziś purytańska, będąc jednocześnie największym producentem najpodlejszej pornografii. Jest w tym potworna hipokryzja. A fala tego obskurantyzmu wylewa się na resztę naszej planety. Myślę o złu, jakie wyrządzili Hitler, Stalin, ale także George W. Bush, były alkoholik, który stał się» nowo narodzonym «chrześcijaninem. To niesamowite, jak jeden człowiek może zaburzyć porządek świata”.

Maj 2018, rozmowa z Katarzyną Janowską, Onet:

O oskarżeniach pięciu kobiet, które twierdzą, że Polański molestował je lub zgwałcił, gdy były nieletnie: „Są to zupełne brednie. Nawet nie warto mi się nad tym długo pochylać”.

O sprawie Geimer i ucieczce z USA: „Odpokutowałem za tę historię i ja, i Samanta
Geimer. Wybaczyła mi już lata temu”.

Maj 2018 r., rozmowa z Karoliną Pasternak, „Newsweek”:

O ruchu #MeToo: „Zbiorowa histeria z rodzaju tych, które zdarzają się w społeczeństwach co jakiś czas. Niekiedy mają przebieg bardziej dramatyczny, jak rewolucja francuska czy noc św. Bartłomieja we Francji, niekiedy mniej krwawy, jak rok 1968 w Polsce lub maccartyzm w Stanach. Wszyscy usiłują, głównie ze strachu, podpisać się pod tym ruchem”. +


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


Legnica – “MARZEC ’68. PRZYCZYNY I NASTĘPSTWA”

Prezentacja książki “MARZEC ’68. PRZYCZYNY I NASTĘPSTWA”

Stowarzyszenie Pamięć i Dialog


 Z wielką radością informujemy, że 29 maja (wtorek) odbędzie się promocja kolejnego wydawnictwa książkowego spod znaku Stowarzyszenia „Pamięć i Dialog”. O godz. 1700 zapraszamy do sali maneżowej w legnickiej Akademii Rycerskiej, gdzie zaprezentowana zostanie praca zbiorowa pt.: „MARZEC ’68. PRZYCZYNY I NASTĘPSTWA”. Redaktorami tomu są Maria Kubasik i Marek Żak.

Opisywana pozycja składa się dwóch zasadniczych części. Pierwsza z nich („Studia”), to zbiór referatów, które zaprezentowano 22 III 2018 r. w trakcie konferencji naukowej „Wydarzenia ’68 – przyczyny i następstwa”. Druga część („Materiały”), to z kolei dwanaście tekstów wspomnieniowych, których bohaterami są Żydzi i Polacy związani z Legnicą. Ich przewodnim motywem tematycznym są przede wszystkim dwa zagadnienia: miejsce legnickiej mniejszości żydowskiej po II wojnie światowej w mieście oraz wydarzenia marcowe w Legnicy i ich konsekwencje.

OD REDAKTORÓW:

„Nasze wydawnictwo kierujemy do byłych i obecnych mieszkańców Legnicy – bez względu na pochodzenie, religię, wyznawane wartości i poglądy polityczne. Niech wydarzenia sprzed pięćdziesięciu lat będą dla wszystkich lekcją pokory i tolerancji, a zarazem zmuszą nas do podjęcia głębszej refleksji nad złożoną historią naszego miasta i kraju”.

Maria Kubasik & Marek Żak

SPIS TREŚCI

  • Słowo od wydawcy
  • Wstęp
  • STUDIA
  • Marek Żak, Marzec 1968 roku w Legnicy.
  • Maria Kubasik, Przed i po „Marcu”. Żydzi w Legnicy w latach sześćdziesiątych XX wieku.
  • Andrzej Szczepański, Tematyka legnicka na łamach „Plotkies” – gazety internetowej emigrantów Marca 1968 roku.
  • Leopold Sobel, „Emigracja marcowa” i jej związki z Polską.
  • Jerzy Kichler, Ocena sytuacji społeczności żydowskiej w Polsce po Marcu ’68.
  • Tamara Włodarczyk, Specyfika emigracji marcowej na tle innych fal migracyjnych społeczności żydowskiej z Polski po II wojnie światowej.
  • MATERIAŁY
  • Szalom Blajer, Wspomnienie o moim ojcu – Mojżeszu Blajerze.
  • Szymon Fish, Legnica – moje miasto.
  • Phyllis Fogelman-Zindell, Legnickie okruchy życia.
  • Zbigniew Fudali, Legnica od zawsze moim domem.
  • Maciej Juniszewski, Marcowe migawki.
  • Wolf Kindler, Wspomnienia o Legnicy.
  • Krzysztof Kosierb, Kilka moich wspomnień o tamtych wydarzeniach.
  • Izaak Ritter, Wspomnienia.
  • Józef Sauerteig, Legnickie wspomnienia.
  • Henia i Lejba Szklar, Wspomnienia.
  • Tadeusz Sznerch, Przywołane z pamięci: legnicki marzec 1968 roku.
  • Andrzej Szczepański, „Moje miasto Łuków” – wspomnienie o M. Sznejserze (1920–2017).
  • Autorzy artykułów
  • Autorzy & bohaterowie wspomnień

 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


Israel breaks its solar power production record

Israel21cIsrael breaks its solar power production record

Rebecca Stadlen Amir


On a perfectly cloudless Saturday afternoon in Israel, solar energy was producing 13.4 percent of the country’s total electricity consumption.

Aerial view of solar panels in the Southern Israeli city of Eilat. Photo by Moshe Shai/FLASH90

On Saturday afternoon March 17, with not a cloud in the sky, Israel set a new record in solar power. At precisely 12:07pm, solar energy was producing 13.4 percent of the total electricity being consumed in the country, the Israel Electric Corporation said.

Though new technologies and massive solar projects have helped put Israel closer to its renewable energy goals, officials said the record broken on Saturday was caused by a specific combination of events – high solar production and low overall consumption.

“The high percentage level comes because it was a Saturday and the weather was perfect for renewable energy. This proves we can do it,” said Oren Hellman of the corporation.

“The sun is the biggest source of energy in Israel and we can achieve much greater solar energy production,” he said.

Jonathan Aikhenbaum, a campaign manager at Greenpeace Israel, praised the event.

“This proves that when you want, when obstacles are removed, the solar revolution is gaining strength,” he told Ynet News. “A combination of sun and innovation is finally putting Israel on the map. The day is not far off where we will reach 100% from solar energy, like Denmark achieved from wind energy last year.”

Despite Israel’s abundance of sunshine and solar energy technologies, currently only 2.6% of Israel’s electricity is generated from renewable sources. Much of the solar energy produced is exported, plus discoveries of natural gas reserves have interfered with the adoption of solar energy in recent years.

However, new energy projects in the Negev and Arava are aiming to increase the country’s renewable energy percentage. The Ashalim Thermo-Solar complex, currently being constructed in the Negev, is expected to provide approximately 300 megawatts of electricity daily to the Israel Electric Company’s national grid, contributing 2.5% toward the government’s goal of 10% renewable energy by 2020.

Scheduled to be up and running by summer 2018, the amount of energy produced by the complex will be enough for about 5% of Israel’s population when it is completed.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com