Archive | January 2022

Hamas commander accused of spying for Israel escapes from Gaza prison

Hamas commander accused of spying for Israel escapes from Gaza prison

KHALED ABU TOAMEH


Abed al-Karim Abu Odeh, 35, was arrested by Hamas in 2019 on suspicion of mapping underground tunnels for Israel.

Masked gunmen from the Qassam brigade, the military wing of Hamas, attend the funeral of Mazen Faqha in Gaza City, Saturday, March, 25, 2017. / (photo credit: ABED RAHIM KHATIB/FLASH90)

A former commander of Hamas’ military wing who was accused of spying for Israel has escaped from a maximum-security prison in the Gaza Strip.

The fugitive, Abed al-Karim Abu Odeh, 35, was arrested by Hamas in 2019 on suspicion of mapping underground tunnels with a tracking device he allegedly received from his Israeli handlers.

It was not clear how Abu Odeh, who was being held in the Ansar Prison in the Gaza Strip, managed to escape.

The rare escape is seen by many Palestinians as a serious embarrassment for Hamas.

Hamas has arrested a number of suspects on suspicion of helping Abu Odeh according to a Palestinian journalist in the Gaza Strip.

An illustrated map shows where the Hamas ‘Metro’ system went through in the Gaza Strip and which areas were destroyed by the IDF. (credit: IDF SPOKESMAN’S UNIT)

Hamas officials described Abu Odeh as an “extremely dangerous security prisoner” and offered a reward for information leading to his capture.

The officials said they did not rule out the possibility that Abu Odeh, who was a top commander of the Hamas military wing, Izz ad-Din al-Qassam Brigades, would try to cross the border into Israel.

Hamas set up checkpoints and deployed dozens of security officers in several parts of the Gaza Strip, especially near the border with Israel, in an attempt to prevent Abu Odeh from leaving the coastal enclave.

Hamas also issued a warning to fishermen in the Gaza Strip against helping Abu Odeh.

Eyad al-Bozm, spokesperson for the Hamas-controlled Ministry of Interior, said that Abu Odeh escaped from prison on Saturday morning. “The [Hamas] security forces are taking measures to re-apprehend him,” he added without elaborating.

On Saturday night, Hamas security officers raided the home of Abu Odeh and arrested a number of his family members, according to sources in the Gaza Strip. The officers caused damage to furniture during the raid and search of the house, the sources said.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


W Danii podczas wojny zginęło tylko 120 Żydów

W Danii podczas wojny zginęło tylko 120 Żydów

Paweł Smoleński


Duńscy rybacy B?rge Laursen i Jacob Andersen na pokładzie ‘Marie’. Odbyli około 10 podróży z żydowskimi uchodźcami do Szwecji w październiku 1943 r. (fot. Nationalmuseet – National Museum of Denmark from Denmark, CC BY-SA 2.0 , via Wikimedia Commons)

.

W Danii niemieckie wojska liczyły 350 żołnierzy. Nie było żadnych łapanek, masakr, ulicznych egzekucji. Gdy doszło do masowej ucieczki Żydów do Szwecji, pomógł w tym niemiecki dyplomata Georg Ferdinand Duckwitz. Rozmowa z Götzem Alym, historykiem, autorem książki “Europa przeciwko Żydom. 1880-1945”.

.

Rozmowa z Götzem Alym

Paweł Smoleński: W legendzie powtarzanej przez wielu Duńczyków pojawia się informacja, jakoby podczas niemieckiej okupacji król Christian X zagroził, że jeśli duńscy Żydzi będą zmuszeni do noszenia opasek z gwiazdą Dawida, sam taką założy, a nawet – że w takiej opasce wyruszał na codzienne końskie przejażdżki ulicami Kopenhagi.

Götz Aly: Król bez wątpienia był postacią prominentną i niepokorną. Cieszył się szacunkiem również dlatego, że nie wyemigrował z kraju po niemieckim podboju jak kilku innych europejskich monarchów. Niemcy nie mogli go tak łatwo zaatakować. Nie wiem, czy historia o opaskach z gwiazdami Dawida jest prawdziwa, ale wiadomo, że Christian wspierał Żydów.

Król Danii Chrystian X podczas niemieckiej okupacjiKról Danii Chrystian X podczas niemieckiej okupacji fot. Wikimedia Commons

Ale oczywiście nie możemy zapominać o różnicach między okupowaną Danią a innymi krajami zachodniej Europy, nie mówiąc już o Polsce czy zajętych przez Rzeszę terenach Związku Sowieckiego.

To, co działo się w Danii, w zasadzie nie przypominało okupacji.

– Duńczycy mieli normalne wybory, a w 1942 r., czyli w środku okupacji, wybrali socjaldemokratyczny rząd, który ustąpił w proteście przeciwko wprowadzeniu przez Niemców stanu wyjątkowego jako odpowiedzi na akcję sabotażową ruchu oporu. Wojska okupacyjne liczyły 350 żołnierzy. Nie było żadnych łapanek, masakr, ulicznych egzekucji. Nie istniała praca przymusowa, wywózki na roboty, nie organizowano przesiedleń ludności. W niemieckiej strategii wojennej liczyła się nie Dania, ale zamknięcie drogi na Bałtyk przez cieśniny duńskie dla wrogów III Rzeszy, opanowanie szlaku do Norwegii i portu w Narviku oraz dostęp do duńskiego masła i produkcji rolnej. Zaś co się tyczy duńskich Żydów, mogli bez wielkich przeszkód przepłynąć przez cieśniny do neutralnej Szwecji odległej o kilkanaście-kilkadziesiąt kilometrów.

Co zresztą się stało w żydowski nowy rok, Rosz Haszana, w chrześcijańskim 1943 r.

– Masowa ucieczka nie byłaby możliwa bez pomocy niemieckiego dyplomaty Georga Ferdinanda Duckwitza. Gdy dowiedział się, że Niemcy pod osłoną stanu wyjątkowego planują deportację prawie 8 tys. duńskich Żydów, podpowiedział duńskim politykom i liderom gmin żydowskich, że muszą działać, a statki i łodzie rybackie już czekają w portach. Wymógł również na Szwedach, że przyjmą uchodźców. W Danii zginęło podczas wojny tylko 120 Żydów. To szczególny przypadek, niepodobny do niczego, co działo się w Europie.

Georg Ferdinand Duckwitz - niemiecki dyplomata pełniący funkcję attaché w okupowanej przez III Rzeszę Danii. Tu na zdjęciu z 1960 r. w Bonn stoi między dwoma amerykańskimi rabinamiGeorg Ferdinand Duckwitz – niemiecki dyplomata pełniący funkcję attaché w okupowanej przez III Rzeszę Danii. Tu na zdjęciu z 1960 r. w Bonn stoi między dwoma amerykańskimi rabinami fot. Bundesarchiv, B 145 Bild-F008672-0027 / Renate Patzek / CC-BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 DE , via Wikimedia Commons

Czy Duńczycy byli wolni od antysemityzmu?

– Myślę, że we wszystkich państwach skandynawskich antysemityzm był słabo wykształcony. Ale też trzeba pamiętać, że mieszkało tam bardzo niewielu Żydów.

Chyba nie do końca tak było, co można przeczytać w żydowskich pamiętnikach. Żydzi mieszkający w Szwecji, czyli antysemityzm nawet po wojnie, kiedy państwo szwedzkie przyjmowało byłych więźniów obozów koncentracyjnych czy żydowskie dzieci celem podkarmienia i podreperowania zdrowia. O Norwegii i kolaboracyjnym reżimie Vidkuna Quislinga nie ma co wspominać.

– W Szwecji antysemityzm nie był zinstytucjonalizowany, choć antysemitami były niektóre znaczące postacie szwedzkiej elity, nie znalazł się w programie żadnej partii politycznej. Szwajcaria często odsyłała Żydów, którzy dotarli do jej granic. W Szwecji nie zdarzyło się to ani razu.

Biały autobus z duńskimi Żydami w Szwecji, kwiecień 1945 r.Biały autobus z duńskimi Żydami w Szwecji, kwiecień 1945 r. fot. Nationalmuseet – National Museum of Denmark from Denmark, CC BY-SA 2.0 , via Wikimedia Commons

Co do Norwegii jest między nami w zasadzie zgoda. Z 4 tys. Żydów norweskich połowa trafiła przez Szczecin do Auschwitz, lecz reszta uciekła przez góry do Szwecji przy pomocy norweskiego ruchu oporu i zwyczajnych ludzi.

Niech będzie, że Skandynawia była wyjątkowa, choć moim zdaniem wisi nad nią całkiem spory znak zapytania. W antysemityzmie, który wszak nie zaczął się wraz z II wojną światową, absolutnie fascynująca jest jego powszechność. Zarażał wszystkie klasy i warstwy społeczne, wszystkie narody, wszystkie odmiany chrześcijaństwa. Gdy opowiada się o rewolucji 1905 r. jako kroku milowym ku równouprawnieniu, często zapominamy o pogromach dokonywanych przez ludzi marzących o sprawiedliwości i wolności.

– Gdyż antysemityzm jest bardzo często powiązany z pozytywnymi zmianami socjalnymi. Postęp społeczny i demokratyczny szedł ramię w ramię z pogromami, wszystkie rewolucje w błyskawicznym tempie mogły stać się niebezpieczne dla Żydów.

Czy to tylko dziedzictwo europejskiej, chrześcijańskiej tradycji, naszych zakotwiczonych w zbiorowej pamięci i indywidualnym DNA uprzedzeń, fobii i wiary?

– Europejski demokratyczny nacjonalizm, który mości się na kontynencie w miejsce monarchii, zakłada przede wszystkim ujednolicenie społeczeństw. Nawiązuje do jednego języka, jednej religii, jednej tradycji, jasno wytyczonych granic, a społeczeństwo całkowicie homogeniczne jest jego celem. Wiele państw nawiązuje do romantycznego nacjonalizmu niemieckiego, co wiąże się z tym, że Niemcy były podzielone na liczne księstwa i królestwa, jedynym spoiwem był język i tworzone w tym języku romantyczne mity. Podobnie było z Polską, Węgrami czy Litwą, gdzie w czasie międzywojnia rządy miały w zasadzie jeden cel: zmobilizować jak najszersze rzesze społeczne, by tworzyć jeden naród, jedną kulturę, szukać wsparcia w jednej religii i mówić jednym językiem. Nacjonalizm ma zawsze na celu mobilizację narodu, jeśli idzie np. o edukację czy awans społeczny. A to automatycznie zwraca się przeciwko mniejszościom. W Niemczech była to niechęć do Polaków czy Żydów. W Polsce – do Niemców, Ukraińców, Żydów. Na Węgrzech nie lubiano Rumunów, na odwrót, w Czechosłowacji Węgrów. Wiele ustaw przyjmowanych w tych krajach w okresie między wojnami światowymi ma na celu polonizację, czechizację czy rumunizację, etniczne większości uzyskują pozycję jeszcze bardziej uprzywilejowaną. Temu celowi służyły również przesiedlenia, możliwe tylko wtedy, gdy istniały państwa narodowe, dla Niemców Niemcy, dla Rumunów Rumunia itd. Ale co zrobić z Żydami, skoro własnego państwa nie mają.

Na dodatek bardzo łatwo ich zdefiniować, wskazać. Polscy migranci do Niemiec, których zresztą mam w swoich korzeniach, w drugim, trzecim pokoleniu byli nie do odróżnienia od niemieckiej większości, wsiąkali w miejscowe społeczeństwo, germanizowali się. Tymczasem Żydzi ciągle byli Żydami, stanowili w homogenicznym narodzie obce ciało. Nie dlatego, że można było ich rozpoznać po wyglądzie – choć często również – po religii czy po języku. Po prostu Żydzi wyróżniali się, bo musieli, wielką społeczną mobilnością. Charakteryzował ich wyższy niż średnia poziom wykształcenia, byli z reguły ludnością miejską, w związku z czym dużo lepiej radzili sobie z przejściem ze starych stosunków społecznych do nowych. Chrześcijańska większość, w ogromnej części chłopska, przegrywała ten wyścig. Żydzi musieli iść do przodu, bo nie mieli nic do stracenia. Kiedyś nie mogli np. uprawiać wielu zawodów, więc wraz z demokratyzowaniem się społeczeństw łatwiej wchodzili w nowe role. Chrześcijanie mieli do stracenia bardzo dużo, stare struktury były dla nich wygodniejsze i dobrze znane, więc byli o wiele bardziej zachowawczy, trudno im było rzucać wyzwanie kryzysom.

Nowoczesny antysemityzm, który powstaje na przełomie XIX i XX w., znajduje siłę przede wszystkim w ekonomicznych i społecznych uwarunkowaniach. Samo pojęcie ukuto w Niemczech w 1879 r., które rozeszło się po całym świecie.

Rok później w Hamburgu powstaje Liga Antysemicka. W przeciwieństwie do argumentów religijnych, z których wcześniej korzystały postawy, nastroje i czyny antyżydowskie, argumenty natury społecznej i ekonomicznej stały się bardzo atrakcyjne dla partii politycznych, znajdowały miejsce w ich programach.

Nawet w gazetach katolickich retoryka antysemicka nie opiera się na argumentach religijnych, ale wskazuje, że Żydzi opanowują życie gospodarcze, panoszą się, jest ich za dużo w różnych profesjach. Rzekome bogobójstwo schodzi na dalszy plan, opowieść o ukrzyżowaniu Chrystusa nie ma już takiego znaczenia jak wskazanie na Żyda, który ma bank albo fabrykę.

Antysemityzm był modny?

– Był w mainstreamie. Można było z dumą powiedzieć, że jest się antysemitą, jak dzisiaj mówi się, że dba się o środowisko naturalne, jest się w jakiejś grupie proekologicznej.

Gotz Aly - niemiecki historykGotz Aly – niemiecki historyk fot. Wikimedia Commons

W całej podbitej przez Niemcy Europie nie znalazł się ani jeden kraj, w którym naziści nie znaleźliby pomocników w rozprawie z Żydami. Mógł nie istnieć, jak w Polsce, kolaboracyjny rząd, lecz chętni do antyżydowskich akcji zawsze się znajdowali.

– Lecz działo się to w różnym zakresie i zależało od czasu oraz regionu. Adolf Eichmann przyjechał na Węgry w asyście 60 osób, z których połowa to byli kierowcy, sekretarki, asystenci. Ledwie 30 było żołnierzami, którzy bezpośrednio mieli zająć się wywozem do Auschwitz 430 tys. Żydów, co zresztą się udało w ciągu dziesięciu tygodni. Wszystko to mogło się zdarzyć wyłącznie przy pomocy węgierskiej żandarmerii, Niemcy osobiście nie przepędzali Żydów do słowackiej granicy, bo robili to za nich Węgrzy. Dopiero tam byli zmiennikami Węgrów i pociągi jechały do Auschwitz. Ważne jest, że przeważnie byli to Żydzi z peryferii, niemówiący po węgiersku, niezintegrowani.

Kiedy w lipcu 1944 r. Eichmann pojawił się w Budapeszcie, w zasadzie nie mógł nic zdziałać. Ten sam węgierski rząd, w tym samym kraju, tylko kilka lat później, odmówił współpracy i przeciwstawił się deportacjom, więc Eichmann wyjechał z pustymi rękami. W Budapeszcie mieszkało od 150 do 200 tys. Żydów, w znacznej części zasymilowanych. W znakomitej większości ocalili życie.

Ale już na z okupowanych terytoriów Związku Sowieckiego Żydów z reguły nie wywożono do obozów zagłady, tylko mordowano w zbiorowych egzekucjach. Na Ukrainie czy Białorusi wyglądało to na ogół tak, iż w egzekucji brało udział pięciu żołnierzy niemieckich i kilkudziesięciu miejscowych policjantów. Wiemy o mniej więcej 40 tys. młodych Ukraińcach, którzy bezpośrednio uczestniczyli w mordach na Żydach. Podobnie, jeśli idzie o proporcje, rzecz się miała na Litwie i Łotwie.

Lecz inaczej działo się w Polsce, gdzie granatowa policja nie brała bezpośredniego udziału w mordowaniu poza nielicznymi wyjątkami. Miał w tym udział charakter okupacji, straszliwy niemiecki terror skierowany przeciwko chrześcijańskiej większości, systematyczne prześladowania i wymordowanie elit, inteligencji, niszczenie polskiej kultury, języka, całego narodu. Polacy byli silnie antysemiccy, ale niemiecki terror odwodził od kolaboracji.

Tymczasem we Francji, w Holandii czy w Belgii kolaborowano. Inaczej niż w Polsce zachowywały się miejscowe kościoły i biskupi.

Kolaboracyjny rząd Bułgarii okupował część Grecji i Macedonii i tam wszyscy Żydzi, pod logistycznym nadzorem Niemców, zostali przez Bułgarów załadowani do transportów do Treblinki. Ale w Bułgarii właściwej Żydzi byli przez Bułgarów chronieni i uratowani. Car bułgarski i hierarchia Cerkwi prawosławnej sprzeciwili się wywózkom.

Podobnie było w Rumunii. Wojnę przeżyli prawie wszyscy Żydzi zamieszkujący Bukareszt. Tak samo było z Żydami np. z Polski, którzy w Rumunii szukali schronienia. Ale w okupowanej Mołdawii, Naddniestrzu, części Ukrainy z Odessą Rumuni wymordowali 350 tys.

Mówi pan, że wielką pomocą w przetrwaniu była asymilacja. Daje pan przykład Grecji, gdzie w Salonikach nie przeżył nikt, a w Atenach prawie wszyscy.

– Tak samo działo się we Francji. Żydzi, którzy we Francji pojawili się tam w latach 20. np. z Polski, nieznający zbyt dobrze języka, jako osobni byli deportowani. Zasymilowani mieli wielokrotnie wyższe szanse przeżycia niż Żydzi ortodoksyjni.

Również po wojnie europejscy Żydzi doświadczali prześladowań i pogromów. Czy był to skutek powszechnej demoralizacji i zdziczenia, czy antysemityzm jest po prostu nieśmiertelny?

– Wywłaszczenia i deportacje Żydów miały również na celu, by miejscowi byli również winnymi, współsprawcami Zagłady. Znamy wiele praw ustanowionych podczas okupacji, które miały na celu, by większość chrześcijańska miała udział w grabieniu żydowskiego majątku i w niemieckich zbrodniach. W Salonikach pożydowska własność została w całości przejęta przez państwo greckie, a nie okupanta. We Francji powstał specjalny urząd do spraw mienia żydowskiego, administrujący majątkiem i sprzedający go Francuzom. Na Węgrzech mieniem żydowskim zajęło się ministerstwo finansów.

Słowem – w czasie wojny i po wojnie mienie żydowskie nie pozostawało niezagospodarowane. W całej Europie ludzie mieszkali w pożydowskich domach, gotowali w pożydowskich garnkach i nosili pożydowskie ubrania. Tak łagodzono niedostatki spowodowane przez wojnę.

Gdy się weszło w posiadanie takiego mienia, ulatniała się chęć, by Żydzi wrócili. Taki był efekt perfidnej polityki okupacyjnej powodującej moralny rozkład; okupowane narody miały profity z prześladowania Żydów i ani myślały się ich wyrzec.

Czy i kiedy antysemityzm został wypchnięty z politycznego mainstreamu?

– Po II wojnie światowej większość ludzi doszła do wniosku, że antysemityzm trzeba przynajmniej ukrywać, nie wolno nim się chwalić po Zagładzie. To trwa do dzisiaj. Np. Marie Le Pen i skrajna francuska prawica nigdy nie przyznają się głośno, że są antysemickie, a raczej będą opowiadać, że chcą chronić francuskich Żydów przed muzułmańskim antysemityzmem. Są w całej Europie grupki głoszące otwarcie antysemityzm, lecz duże partie się do tego nigdy nie przyznają, nie wpiszą do programu, nie będą głosić w sposób otwarty. Dobrym przykładem jest niemiecka AfD. W wypowiedziach członków tej partii można znaleźć antysemityzm, lecz oficjalnie będą zaprzeczać.

Daj Boże, żeby pan miał rację. Dzisiaj rzeczywiście nie wypada przyznawać się do antysemityzm, ale używanie antysemickich kalek przełożonych na Izrael jest bardzo OK. Np. że Izrael postępuje z Palestyńczykami tak samo jak hitlerowcy z Żydami, a Strefa Gazy to drugie getto warszawskie.

– Ukryty antysemityzm można odszukać w wypowiedziach polityków centrowych i lewicowych. Bardzo często przejawia się w krytyce całego Izraela i Izraelczyków, zastępującej dopuszczalną krytykę izraelskich władz. Angielska lewica, Partia Pracy i Jeremy Corbyn pozwalali sobie w tej materii na dużo więcej, niż powinni.

Nawet niemieccy biskupi protestanccy i katoliccy po wyjazdach do Ziemi Świętej lubią powiedzieć, że to getto dla Palestyńczyków, co jest tak nieprawdziwe jak nieprzyzwoite. Istnieje u nas antysemityzm wynikający z poczucia winy. Wielu Niemców mówi, że dziedziczą winę Zagłady, a w następnym zdaniu – że Izraelczycy bardzo podobnie traktują Palestyńczyków. Mamy też duże grupy europejskich muzułmanów, gdzie dzieci niemal od kołyski są uczone nienawiści do Izraela i do Żydów.

Czy antysemityzm będzie towarzyszyć ludzkości po kres dziejów?

– Tego nie wiem, ale myślę, że ani pan, ani ja, ani nawet nasze wnuki nie doczekają jego końca.


Götz Aly – “Europa przeciwko Żydom. 1880-1945” – Filtry

Gotz Aly, 'Europa przeciwko Żydom. 1880-1945'


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Holocaust-era ‘Shema Yisrael’ pendants uncovered in Sobibor extermination camp

Holocaust-era ‘Shema Yisrael’ pendants uncovered in Sobibor extermination camp

JERUSALEM POST STAFF


Three pendants bearing shema yisrael (“Hear O Israel”) on one side at a picture of Moses carrying the tablets on the other were discovered.

A rusty road sign is seen outside the perimeter of a Nazi death camp in Sobibor September 18, 2014. An archaeological dig, which has been carried out since 2007, has recently revealed the location of gas chambers under a road at the Sobibor death camp, the Yad Vashem International Institute for Holo /  (photo credit: KACPER PEMPEL / REUTERS)

Three pendants bearing the Hebrew prayer shema yisrael (“Hear O Israel”) have been excavated at the Sobibor extermination camp in Poland, the Israel Antiquities Authority (IAA) announced on Thursday.

Excavations at Sobibor – where approximately 250,000 Jews were killed during the Holocaust – have been underway for decades now. On the second side of the pendant is a depiction of Moses and the tablets. The team was led by Yoram Haimi from IAA, Wojciech Mazurek from Poland and Ivar Schute from Holland, and was assisted by local residents.

“Little is known about the stories behind the pendants, which are heartbreaking,” said Haimi. 

Depiction of Moses and the tablets of the Law on the pendant discovered in the area where women were undressed before being led to the gas chambers.  (credit: YORAM HAIMI/IAA)Depiction of Moses and the tablets of the Law on the pendant discovered in the area where women were undressed before being led to the gas chambers. (credit: YORAM HAIMI/IAA)
.

3.	Depiction of Moses and the tablets of the Law on the pendant found in the area where victims were undressed before being led to the gas chambers in Camp II at Sobibor.  (credit: WOJCIECH MAZUREK)3. Depiction of Moses and the tablets of the Law on the pendant found in the area where victims were undressed before being led to the gas chambers in Camp II at Sobibor. (credit: WOJCIECH MAZUREK)

One of the pendants was discovered in the remains of a building where Jews were undressed before being led to the gas chambers.  

“The personal and human aspect of the discovery of these pendants is chilling,” said Eli Eskozido, Director of the IAA.

 Pendant bearing shema yisrael found at Sobibor extermination camp in Poland, January 27, 2021.  (credit: IAA)Pendant bearing shema yisrael found at Sobibor extermination camp in Poland, January 27, 2021. (credit: IAA)

The pendant discovered next to the mass grave. “To the faithful king, Hear O Israel, our God is One. Blessed be the name of the glorious king forever and ever.” Photo: Yoram Haimi, Israel Antiquities Authority The pendant revealed in the area where victims were undressed before being led to the gas  (credit: YORAM HAIMI/IAA)The pendant discovered next to the mass grave. “To the faithful king, Hear O Israel, our God is One. Blessed be the name of the glorious king forever and ever.” Photo: Yoram Haimi, Israel Antiquities Authority The pendant revealed in the area where victims were undressed before being led to the gas (credit: YORAM HAIMI/IAA)

 Pendant bearing an image of Moses carrying the tablets found at Sobibor extermination camp in Poland, January 27, 2021. (credit: IAA)Pendant bearing an image of Moses carrying the tablets found at Sobibor extermination camp in Poland, January 27, 2021. (credit: IAA)

“It has been possible to identify a kind of tradition or fashion among the Jewish communities of Eastern Europe with pendants that were inscribed with “Shema Yisrael” on one side and a depiction of Moses and the tablets of the Law on the opposite side,” he said.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


British Publisher, Bookseller Pull Children’s Book That Erases Israel From Middle East

British Publisher, Bookseller Pull Children’s Book That Erases Israel From Middle East

Shiryn Ghermezian


The map on page 8 of “Amazing Women of the Middle East” that replaces Israel with Palestine. Photo: Provided/UK Lawyers for Israel.

A British bookseller and publishing house have both removed from their websites a children’s book that was accused of being “misleading and biased” for failing to include Israel on a map of the Middle East.

“Amazing Women of the Middle East” by Wafa Tarnowska is no longer listed on the website of Pikku Publishing, which also removed teaching resources based on the book that it had provided online, the advocacy group UK Lawyers for Israel (UKLFI) said on Thursday. The bookseller Hive.co.uk also confirmed to UKLFI that it has pulled the title from its website and also from those of its sister companies, Gardner’s and The Little Group. Hive.co.uk additionally told publishers they have withdrawn their stock from the book’s sales.

Caroline Turner, director of UK Lawyers for Israel, applauded the news and added, “It is shocking that a book for children in the UK could have presented such a misleading picture of the Middle East. I hope the publishers will now amend the book so Israel will be back on the map and that Jewish Israeli women will be included in the profiles.”

“Amazing Women of the Middle East” featured on its eighth page a map that replaced Israel with “Palestine.” The children’s book profiles 24 trailblazing women but also made no mention of a single Jewish or Israeli woman.

UKLFI called on the book’s publishers in the UK and US last week to withdraw, edit, and then republish the children’s book with a map of the Middle East that shows Israel, and to include at least one “amazing woman” from Israel.

The group also argued that using the book as a teaching resource in schools would likely place Pikku Publishing in breach of Section 406 of the UK’s Education Act 1996, which bars the “promotion of partisan political views” in school curricula. UKLFI wrote to other major booksellers — including Amazon, Waterstones, Foyles, Blackwell’s and Bookshop.org — asking them not to sell the book until it has been edited.

Canada’s largest bookseller, Indigo, reportedly pulled the book earlier in December after similar complaints, according to Canadian Jewish News podcast.

The book’s publisher in the US, Crocodile Books, an imprint of Interlink Publishing, has yet to respond to UKLFI’s request about the book.

Interlink Publishing, an independent publishing house, has previously published controversial novels critical of Israel such as “Young Palestinians Speak: Living Under Occupation” and “Speaking the Truth: Zionism, Israel, and Occupation.” Interlink’s founder and editor, Michel Moushabeck, has accused Israel of “apartheid” and imposing “a system of racism and oppression that inflicts suffering on the Palestinians.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Marcowi buntownicy

Marcowi buntownicy

Adam Leszczyński
[ 1 marca 2013 ]


8 marca 1968 r. Krakowskie Przedmieście przed pomnikiem Kopernika. Milicjanci i ”aktyw robotniczy”, czyli pałkarze w cywilnych ubraniach, szykują się do rozpędzania studentów, którzy przyszli na wiec na Uniwersytecie Warszawskim. Studenci i studentki byli brutalnie pałowani i… (Fot. IPN/EAST NEWS)

W marcu 1968 r. Władysław Gomułka przetrwał dwie rewolty – studentów oraz prących do władzy aparatczyków młodego pokolenia. Miał powody, by sądzić, że jego władza potrwa jeszcze bardzo długo. Z prof. Jerzym Eislerem rozmawia Adam Leszczyński

.

Adam Leszczyński: Są dwie główne teorie dotyczące źródeł protestów w Marcu ’68 r. i towarzyszącej im nagonki antysemickiej. Jedna mówi, że był to bunt młodych ludzi przeciw systemowi. Druga – że w tle była walka o władzę w partii. Która jest prawdziwa?

Prof. Jerzy Eisler*: W obu jest trochę prawdy. W 1968 r. doszło do dwóch równoległych buntów przeciw władzy Władysława Gomułki – rewolty rozczarowanych systemem dwudziestolatków z uniwersytetów i rewolucji czterdziestolatków z aparatu partyjno-państwowego. Ci ostatni byli sfrustrowani, bo chcieli awansować, a starzy wciąż trzymali władzę.

Starzy? Gomułka nie był taki stary – kiedy odchodził w 1970 r., miał 65 lat.

– Wydawało się, że ma 165! Mentalnie był starszy niż metrykalnie. Nawet z wyglądu był stary, a z punktu widzenia nastolatków – odwieczny. Kiedy szli do szkoły – był I sekretarzem PZPR. Kiedy robili maturę – był I sekretarzem. Był od zawsze. I wszędzie wisiały jego portrety: w szkołach, w biurach, w urzędach, w ambasadach… Portrety Gomułki, premiera Józefa Cyrankiewicza i przewodniczącego Rady Państwa – najpierw Aleksandra Zawadzkiego, potem Edwarda Ochaba, a jeszcze później Mariana Spychalskiego. Nie można pomijać tego doświadczenia, kiedy zastanawiamy się, jak bardzo Polacy oswoili sobie PRL, a na ile był to dla nich obcy byt. Ale dla PRL nie było alternatywy. Nie zmieniał się. Młodsi nie mieli innego doświadczenia.

W 1968 r. Władysław Gomułka miał 65 lat i rządził już dwunasty rok. Był oschły, apodyktyczny i nie znosił sprzeciwu. Z wydarzeń marcowych wyszedł zwycięsko, odsunął zagrożenie ze strony Mieczysława Moczara i wydawało się, że jeszcze długo pozostanie u steru władzy. 7 grudnia 1970 r. w Warszawie kanclerz RFN Willy Brandt podpisał układ o granicy na Odrze i Nysie, co Gomułka uważał za swój ogromny sukces. Zaledwie tydzień później na Wybrzeżu wybuchły protesty, które doprowadziły do jego upadku

Dla mnie na przykład – a jestem o kilka lat młodszy od “komandosów” z Marca ’68 – pieczątka o meldunku czy zatrudnieniu w dowodzie była czymś naturalnym, jak mycie zębów. Nie widziałem w niej opresji.

PRL był światem nielubianym, ale oswojonym?

– Bardziej, niż wielu chciałoby to dziś przyznać, chociaż oczywiście nie dotyczyło to jeszcze pokolenia moich rodziców czy dziadków, którzy przed wojną byli ludźmi dorosłymi. Do zmiany ustroju w 1989 r. dobrze zaopatrzony sklep mięsny widywałem tylko za granicą. Dziś jedyną rzeczą, której ludziom brakuje, są pieniądze, a wówczas można było mieć worek pieniędzy i nie móc kupić papieru toaletowego. Człowiek nie zastanawia się nad tym, w czym żyje od zawsze. Trzeba było albo trafić na starszych, którzy mówili, że komunizm to szalbierstwo, albo stopniowo samemu do tego dojść. Dlatego w marcu 1968 r. nikt nie proponował obalenia socjalizmu. To było niewyobrażalne.

A czego chcieli czterdziestolatkowie z aparatu partyjnego?

– Władzy. W demokracji są wybory, które co kilka lat w części wymieniają klasę polityczną. W PRL do zmiany władzy mogły doprowadzić tylko wstrząsy społeczne i dlatego zapewne nigdy nie będziemy wiedzieli, w jakim stopniu polskie miesiące – Czerwiec ’56, Październik ’56, Marzec ’68, Grudzień ’70, Czerwiec ’76 czy Sierpień ’80 – były naturalnymi wstrząsami, a w jakim efektem działań służb specjalnych.

W realnym socjalizmie, jak się nie zatrzymało komunikacji i jak nie przestawały dymić kominy w fabrykach, to rządzący zawsze mogli powiedzieć, że nic się nie dzieje. Słowo “strajk” padało późno i niepewnie.

Pokusa spiskowego myślenia o polskich miesiącach bierze się stąd, że zmiany kadrowe we władzy stawały na porządku dziennym dopiero wtedy, gdy doszło do zadymy. System działał tak: jak się ruszyło jednego dygnitarza – jedną cegłę w piramidzie – to kilkadziesiąt osób automatycznie szło w górę. A jeśli takich zmian było kilkaset, to mieliśmy do czynienia z awansami kilkunastu tysięcy działaczy.

Kim byli ci czterdziestolatkowie dążący do władzy? Komunistami? Zwolennikami Mieczysława Moczara, szefa MSW i największego nacjonalisty wśród polskich komunistów?

– To skomplikowane. Nie nazwałbym ich komunistami. Dla mnie komunistami byli ci, którzy przed II wojną światową związali się z KPP, a w trakcie okupacji z PPR. Trzeba było być wielkim ideowcem, żeby się w to angażować. A jeszcze większej determinacji wymagało bycie komunistą w Generalnym Gubernatorstwie w czasie okupacji. Ci ludzie z pewnością byli ideowcami.

Po 1945 r. wstępowanie do PPR, a potem PZPR nie tylko nie wiązało się z ryzykiem, ale jeszcze znakomicie ułatwiało karierę. Więc nie jest tak łatwo powiedzieć, którzy ludzie władzy PRL działali z pobudek ideowych, a którzy z oportunistycznych. Po 1989 r. prawie nikt z nich już nie mówił o sobie, że był komunistą. Mieczysław Rakowski czy gen. Wojciech Jaruzelski określali się jako ludzie lewicy i mówili “budowaliśmy socjalizm”. Używało się określenia “działacz partyjny”, a nie “działacz komunistyczny”.

Gomułka był komunistą. A ci czterdziestolatkowie… Na ogół byli lepiej wykształceni od wielu starych komunistów, którzy mieli papiery spawaczy, ślusarzy czy elektryków. Młodsi zaczynali kariery zwykle na studiach, w ruchu młodzieżowym. Niektórzy mieli nawet doktoraty. Na pewno byli dużo bardziej otwarci na świat niż poprzednie pokolenie, chociaż to tamci często lepiej znali Europę, bo przed wojną jeździli po niej jako rewolucjoniści. Ci młodsi byli mniej zideologizowani. Dla nowych aparatczyków słowem kluczem był pragmatyzm. Mówili oczywiście o budowaniu socjalizmu, że Polska ma rosnąć w siłę, że ma być jedność polityczno-moralna narodu, ale coraz wyraźniejsza była wśród nich tendencja do zamazywania kantów.

Czy Moczar był centralną postacią tej rewolty czterdziestolatków? To byli jego ludzie?

Mieczysław Moczar marzył o zastąpieniu Gomułki u władzy. Starał się zdobywać popularność, grając na uczuciach narodowych i wyciągając rękę do kombatantów z AK

– Niektórzy próbowali się ustawiać i podłączać pod odpowiednio wysoko ustawionych ludzi, żeby dzięki nim robić kariery, a Moczar był wtedy na fali. Ale działacz partyjny, który czuł się zaszczycony, gdy w 1966 r. Moczar poklepał go po ramieniu i powiedział: “Towarzyszu, do takich jak wy należy przyszłość”, w 1970 r. mógł być równie zachwycony, gdy usłyszał od Edwarda Gierka: “Polska potrzebuje takich ludzi jak wy”.

Łatwo mogę sobie wyobrazić działacza, który 16 października 1978 r. cieszył się jako Polak, że Karol Wojtyła został papieżem, ale wiedział, że następnego dnia w komitecie partii będzie odprawa. I zastanawiał się, jak się ustawić. Ludzie są skomplikowani.

Powtarzam – bardzo wielu na pewno chciało awansować, a ja sam długo uważałem, że ich naturalnym liderem był Moczar. I on rzeczywiście miał takie ambicje. Ale teraz nie jestem pewien, czy to nie uproszczenie.

Moczar miał też pecha, bo prawie w tym samym czasie, w połowie lat 60., Moskwa zaczęła mieć problem z rumuńskim Moczarem, czyli Nicolae Ceausescu. Sowieci jasno mówili, że jeden Ceausescu im wystarczy. Nie wiem, jakim przywódcą byłby Moczar, wiadomo, że wielu ludzi się go bało, choć jego czarna legenda jest trochę przesadzona, głównie za sprawą Radia Wolna Europa.

Przedstawiano go jako brutala, chama i antysemitę. Co to był za człowiek?

– Miał wiele życiorysów, często sprzecznych. Wiadomo, że już w czasie II wojny światowej związał się z radzieckimi służbami wojskowymi, co zarówno Sowieci, jak i on sam przyznawali między wierszami. W latach 1939-41 wielokrotnie przedostawał się przez granicę niemiecko-radziecką, co nie było łatwe i wymagało pomocy. Był partyzantem Gwardii Ludowej i wokół tego budował potem swą legendę.

Miał kilka pomysłów wizerunkowych, jak się dziś mówi. Chodził często w garniturach z kamizelkami i zawsze z białą chusteczką w butonierce. Był bardzo elegancki, ale jak otworzył usta, to padały słowa jak z rynsztoka.

Mimo to miał dar zjednywania sobie ludzi. Wojciech Jaruzelski mówił mi kiedyś, że po swoim przyjeździe do Warszawy (kiedy został szefem Głównego Zarządu Politycznego LWP) poznał Moczara. O nim samym mówił mało, ale opowiadał, że dzięki Moczarowi poznał profesora Jana Szczepańskiego, wybitnego rzeźbiarza Xawerego Dunikowskiego, wielu pisarzy. Młodemu generałowi bardzo to imponowało.

Moczar powtarzał, że każda krew przelana na frontach za Polskę ma taką samą wartość, co otwierało mu drzwi do środowisk akowców czy żołnierzy, którzy walczyli na Zachodzie, czyli ludzi bardzo źle widzianych przez władze PRL.

Moczar miał też pecha, bo prawie w tym samym czasie, w połowie lat 60., Moskwa zaczęła mieć problem z rumuńskim Moczarem, czyli Nicolae Ceausescu. Sowieci jasno mówili, że jeden Ceausescu im wystarczy. Nie wiem, jakim przywódcą byłby Moczar, wiadomo, że wielu ludzi się go bało

Milicjanci atakujący studentów i przechodniów na Krakowskim Przedmieściu w pobliżu bramy głównej Uniwersytetu Warszawskiego. Na pierwsze oznaki protestów studenckich władze zareagowały aresztowaniami, biciem i represjami. Na fali antysemickiej – kampanii tysiące Polaków pochodzenia żydowskiego zmuszono do emigracji. Rozwiązano Wydział Filozofii UW i wyrzucono z pracy wielu wybitnych profesorów, którzy poparli studentów

Dla wielu ludzi, zwłaszcza z kręgu “komandosów” czy KOR-u, Moczar jest symbolem tego, co najgorsze. Ale znalazłoby się sporo przyzwoitych osób o wojennych życiorysach, które patrzyły na Moczara nie jak na ksenofoba i antysemitę, prostaka i chama, lecz widziały w nim kogoś, kto wyciągnął rękę, pomógł, nawet materialnie, i sprawił, że przestały być obywatelami IV kategorii. Wielokrotnie od nich słyszałem: “Tak, wiem, co się o Moczarze mówi, ale on wyciągnął do nas rękę”.

Dlaczego antysemityzm odegrał tak wielką rolę w Marcu ’68 ? Kampania wymierzona w “syjonistów” trwała od 1967 r. i miała swój szczyt w Marcu. Skąd to się wzięło?

– Najprościej powiedzieć, że Gomułka nie całkiem zdawał sobie sprawę z tego, jakiego dżina wypuścił z butelki. Kiedyś tak myślałem, ale dzisiaj nie jestem już taki pewien. Co do Gomułki opinie są podzielone. Ja długo sądziłem, że nie był antysemitą, i to nie tylko dlatego, że jego żona była pochodzenia żydowskiego. Znam jednak dokumenty, w których wspomina on czasy, gdy w latach 40. był sekretarzem generalnym PPR. I jak czytam o “rozrzedzaniu narodowościowym” albo że jest “za dużo towarzyszy żydowskiego pochodzenia”, to przestaję być taki pewny – jak ktoś zaczyna liczyć ministrów pochodzenia żydowskiego, to świadczy to o jego antysemityzmie.

Myślę, że Gomułka był nieświadomym antysemitą. To taki typ człowieka, który potrafi o kimś powiedzieć “bardzo inteligentny Żydek”, nie zdając sobie sprawy, że to ewidentnie antysemicka wypowiedź. Nie roztrząsałbym antysemityzmu Gomułki w kategoriach ideologicznych. On nie mówił o Żydach z Wall Street, ale zdarzały mu się stwierdzenia typu “oni się zawsze razem trzymają”.

Dlaczego 19 czerwca 1967 r. w przemówieniu Gomułki pojawiły się antysemickie akcenty, które uruchomiły kampanię wymierzoną w Polaków pochodzenia żydowskiego?

– Krytycy Gomułki w PZPR dużym stopniu wywodzili się z tzw. grupy puławian, z których znaczna część miała żydowskie pochodzenie. Większości puławian Gomułka pozbył się do roku 1964, jednak sporo ich jeszcze zostało na ważnych stanowiskach. Chciał się ich pozbyć do końca – nie wiadomo, czy bardziej dlatego, że byli Żydami, czy raczej z tego względu, że należeli do oczytanych, znających języki obce partyjnych inteligentów. Myślę, że w równym stopniu grały kompleksy Gomułki i obawa o władzę.

Kampania, którą rozpętał, była absurdalna i haniebna. Ludzi masowo wyrzucano z partii, z pracy, przymuszano do emigracji. Po wojnie praktycznie nie było antysemityzmu w mediach, a tu nagle na pierwszej stronie poczytnego tygodnika można przeczytać o jakimś dygnitarzu, że “służy niepolskiej sprawie”. Albo jak brzmi jego prawdziwe nazwisko. To wyzwoliło stare upiory.

Maria Turlejska rozmawia z I sekreterzem: ”Świat według Gomułki”

O tym, kto był Żydem, decydowano arbitralnie, niezależnie od tego, kim się taki człowiek czuł. Jeśli ktoś został wskazany – daremny wysiłek. Znam historię człowieka, którego w marcu 1968 r. zaczęto indagować o wygląd. Gdy ten się zorientował, o co chodzi, zaczął udowadniać, że pochodzi z niemieckiej szlachty w Kurlandii. Pokazał papiery w komisji zakładowej, w której zasiadali ludzie z SB, komitetu PZPR, dyrekcji. Na to usłyszał: “P…, my chyba lepiej wiemy, kto jest Żydem, a kto nie”. I naturalnie wyleciał z pracy.

Mamy więc czterdziestolatków, którzy dążą do władzy, i Gomułkę, który jej broni, rozpoczynając kampanię antysemicką. A kim byli zbuntowani dwudziestolatkowie?

– Byli pierwszym pokoleniem urodzonym i wychowanym w Polsce Ludowej, ludźmi, którzy z małymi wyjątkami doceniali socjalistyczny system wartości: wolność, równość, wrażliwość społeczną. Sądzili, że wszystkie te piękne wartości PRL zamienił w karykaturę. Antysemityzm władzy był dla nich wstrząsem. Przeżyli szok, kiedy usłyszeli, że np. w grupie na uczelni są osoby o “złym pochodzeniu” – bo to była Baśka, to był Andrzej, koleżanka czy kolega. Nikogo to wcześniej nie obchodziło.

Andrzej Frisze pisze o uczestnikach wydarzeń marcowych: ”Desant Komandosów”

Jak starsi mówili, że Żydów poznaje się po nosach, uszach czy kolanach, to my w moim pokoleniu patrzyliśmy na nich, jakby coś im się poprzestawiało w głowach. Nie wiedzieliśmy, dlaczego to ważne, że ktoś jest Żydem.

I nagle, gdy ten problem wybucha w 1967 r., ci młodzi ludzie czują, że to jedno wielkie świństwo. Słyszą o braterstwie i równości, a w praktyce są ci lepsi i tacy, co “niepolskiej służą sprawie”. Zaczął się ponury spektakl insynuacji i aluzji, a hasłem do kampanii był entuzjazm rzekomo okazany przez ludzi żydowskiego pochodzenia po zwycięstwie Izraela w wojnie sześciodniowej w 1967 r. A przecież mnóstwo Polaków, również tych bez żydowskich korzeni, było zachwyconych zwycięstwem Izraela nad Arabami popieranymi przez ZSRR. Mówiło się: “Nasi Żydzi dali łupnia ich Arabom”.

Samo środowisko “komandosów” było małe, liczyło może kilkadziesiąt osób. Ruch studencki w Marcu oczywiście był większy i rozlał się po całej Polsce, ale to “komandosi” byli jego zalążkiem. Kiedy analizujemy dziesiątki powstałych wtedy rezolucji i ulotek, to widać, że wszystkie były długo pisane językiem PRL. Oni nie są przeciw socjalizmowi. Piszą np.: “My, młodzież Wrocławia przyłączonego do Macierzy”…

Dlaczego władza zareagowała tak brutalnie? Dlaczego tak pałowała studentów?

– Władza zawsze jest wrażliwa na młodych, którzy są skarbem narodu, jego nadzieją i przyszłością. Elitą. I nagle okazuje się, że nie można im ufać. To był wstrząs.

Protesty młodzieży wywołało zdjęcie “Dziadów” ze sceny Teatru Narodowego. Dziś często stawia się pytanie, czy to była prowokacja. Wiemy na pewno, że wśród “komandosów” nie było tajnego współpracownika SB, który by to inicjował. Ale możliwa była prowokacja w innym tego słowa znaczeniu. Jeżeli kogoś obrażę, opluję, to w końcu mi odda. Jeśli zdejmuje się ze sceny dzieło wieszcza narodowego, to można przewidzieć, że będą protesty inteligencji. Młodzi zachowali się tak, jak można było przewidzieć.

Zaczęło się w styczniu: ”Jak Adam M. wywołał Marzec’

Atak milicji na ulicy Traugutta

Nieprzypadkowo 8 marca, w Dzień Kobiet, bito dziewczyny. Jak się zachowuje mężczyzna w takiej sytuacji? To też łatwo było przewidzieć. Podobnie jak wsparcie dla Warszawy ze strony środowisk studenckich z innych miast – to też można było przewidzieć, chociaż warszawiacy nie byli lubiani.

Komu mogło zależeć na prowokacji? Główną rolę odegrał Zenon Kliszko, człowiek nr 2 w partii, absolutnie lojalny wobec Gomułki.

– Nie wierzę, że Kliszko mógł brać udział w jakimś spisku. Był jednak człowiekiem nadwrażliwym i nadpobudliwym. Kiedy badałem historię Grudnia ’70, zorientowałem się, że ten sam Kliszko był w bardzo znacznym stopniu odpowiedzialny za tragedię na Wybrzeżu. To był koszmarny błąd Gomułki, że w 1970 r. wysłał Kliszkę do Gdańska. Nie powinno go tam być, podobnie jak na premierze “Dziadów”. Działał impulsywnie i machina ruszyła.

Kiedyś też myślałem, że to zadziałał Moczar, że była prowokacja. Dziś sądzę inaczej. Moczarowcy pewnie chcieli wykorzystać sytuację, ale to jednak Gomułka cały czas trzymał cugle. W prasie harcownicy pozwalali sobie przez parę miesięcy na antysemickie ekscesy; aż do momentu gdy Gomułka wezwał Stefana Olszowskiego, szefa biura prasy w KC, i powiedział mu: “Jeżeli jutro w jakiejś gazecie pojawi się słowo “syjonizm”, to wy, towarzyszu Olszowski, stracicie stanowisko”. I już się nie pojawiło. Skończyło się jak nożem uciął.

Gomułka, gdyby chciał, mógłby to samo zrobić w 1967 r. Ale zrobił to dopiero w czerwcu 1968 r. Może chciał “przewietrzyć” aparat? Żeby nikt nie czuł się za pewnie.

Czy Gomułka wygrał Marzec?

– Na pewno. Odsunął zagrożenie ze strony Moczara, a w listopadzie 1968 r. na V Zjazd PZPR przyjechał do Warszawy sam Leonid Breżniew. Radziecki przywódca chwalił pomoc PRL w stłumieniu Praskiej Wiosny i wyraźnie forował Gomułkę. To właśnie wtedy w Warszawie Breżniew ogłosił doktrynę ograniczonej suwerenności państw bloku sowieckiego.

Gomułka wyszedł wzmocniony, przynajmniej przejściowo. Potem odniósł ogromny sukces, doprowadzając do układu z Niemcami Zachodnimi, które uznały granicę na Odrze i Nysie. Równocześnie lata 1968-70 były najbardziej ponurym okresem historii Polski po 1956 r. Myślę, że bardziej ponurym niż stan wojenny. W stanie wojennym była opozycja, wychodziła podziemna prasa… Po Marcu, po stłumieniu Praskiej Wiosny i pacyfikacji protestów grudniowych można było naprawdę stracić nadzieję.

prof. Jerzy Eisler, historyk, dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie. Kierownik Pracowni Dziejów Polski po 1945 roku w Instytucie Historii PAN. Autor ponad 20 książek, m.in. “Marzec 1968. Geneza – przebieg – konsekwencje” (1991); “Polski rok 1968” (2006); “>>Polskie miesiące<<, czyli kryzys (y) w PRL” (2008), “Grudzień 1970. Geneza, przebieg, konsekwencje”, Warszawa 2012.

Gomułka odchodzi: ”Wiesław, odejdź”


CO SIĘ WYDARZYŁO 45 LAT TEMU

Wydarzenia marcowe miały swoje podłoże w kampanii antysemickiej, która rozpoczęła się latem 1967 r. Po wybuchu wojny sześciodniowej (5-10 czerwca 1967 r.), w której Izrael pokonał Egipt, Syrię i Jordanię wspierane przez inne kraje arabskie, ZSRR i PRL zerwały z nim stosunki dyplomatyczne. 19 czerwca 1967 r. Władysław Gomułka wygłosił przemówienie na VI Kongresie Związków Zawodowych, w którym potępiał “syjonistów” i uznawał ich za przedstawicieli “sił międzynarodowego imperializmu”.

Przez kraj przetoczyła się fala zebrań i wieców potępiających “syjonistów” i “kosmopolitów”. Z wojska, bezpieki oraz przeróżnych instytucji państwowych zwalniano ludzi pochodzenia żydowskiego. Ta kampania była prowadzona z inspiracji i za przyzwoleniem władz, w tym w szczególności ministra spraw wewnętrznych Mieczysława Moczara, antysemity i człowieka uchodzącego za rywala Gomułki.

W takiej atmosferze 30 stycznia 1968 r. w Warszawie pod pomnikiem Adama Mickiewicza doszło do demonstracji studentów przeciw zdjęciu przez władze spektaklu “Dziady” w reżyserii Kazimierza Dejmka. Podczas ostatniego przedstawienia – właśnie 30 stycznia – studenci na widowni skandowali hasła, które władza uznawała za wrogie (np. “Niepodległość bez cenzury”). Organizatorem było środowisko “komandosów”, skupione m.in. wokół Adama Michnika, Teresy Boguckiej, Jakuba Karpińskiego, Barbary Toruńczyk i Ireny Grudzińskiej. Nazwano ich tak od publicznych wystąpień na otwartych wykładach i w oficjalnych dyskusjach, w których zadawali nieprawomyślne pytania. “Komandosi” byli też związani z Jackiem Kuroniem i Karolem Modzelewskim, znanymi już wówczas dysydentami.

Milicja rozpędziła demonstrację 30 stycznia. Dwóch studentów Uniwersytetu Warszawskiego, Adama Michnika i Henryka Szlajfera, wydalono z uczelni. Za represjonowanymi wstawili się studenci innych uczelni oraz środowisko literackie. 22 lutego w Warszawie przywódcy studentów zdecydowali o zorganizowaniu 8 marca wiecu na Uniwersytecie Warszawskim. Rano aresztowano Szlajfera, Modzelewskiego i Kuronia oraz Seweryna Blumsztajna i Jana Lityńskiego. Michnik został zatrzymany 9 marca. Demonstracja jednak się odbyła i mimo spokojnej atmosfery została brutalnie rozpędzona przez milicję i “aktyw robotniczy”, czyli funkcjonariuszy w cywilu. W następnych dniach wiece studenckie i protesty rozlały się po całym kraju, odbyły się m.in. na Politechnice Warszawskiej, we Wrocławiu, Łodzi, Krakowie, Poznaniu i Gdańsku.

Władza odpowiedziała kampanią represji oraz atakiem propagandy. W całym kraju organizowano masówki potępiające “wichrzycieli”. Często podkreślano na nich żydowskie pochodzenie wielu organizatorów protestów, wykorzystując nastroje antysemickie. Na wiecu w Sali Kongresowej 19 marca Gomułka potępił “Dziady” Dejmka, a studentów nazwał “wrogami Polski Ludowej”. Odpowiedzią był strajk studentów w Warszawie, zakończony po trzech dniach pod groźbą zamknięcia uczelni. Zlikwidowano sześć kierunków studiów na Uniwersytecie Warszawskim, w tym Wydział Filozofii, wyrzucono wielu studentów i wykładowców. Władze nasiliły kampanię antysemicką – z PZPR wyrzucono kilka tysięcy członków, a prawie 20 tys. osób zmuszono do emigracji.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com