Archive | 2022/06/07

Znaczenie akademickiej bezstronności

Znaczenie akademickiej bezstronności

Matt Beard
Tłumaczenie: Andrzej  Koraszewski


Martin Heidegger

Jako rektor Uniwersytetu we Fryburgu Martin Heidegger opublikował w listopadzie 1933 roku list wzywający studentów do głosowania na „tak” w celu poparcia decyzji Hitlera o wystąpieniu z Ligi Narodów. „Niemieccy mężczyźni i kobiety!” pisał Heidegger w tym liście: „Führer niczego nie żąda od ludzi. Raczej daje ludziom możliwość bezpośredniego podjęcia najważniejszej wolnej decyzji ze wszystkich”. Studentom nakazano „dobrowolnie” pomaszerować do lokalnego biura wyborczego na głosowanie. Heidegger, korzystając z autorytetu swojego stanowiska rektora uniwersytetu, powiedział studentom: „Führer obudził tę wolę w całym narodzie i zespawał ją w jedno postanowienie. Nikt nie może pozostać z dala od urn w dniu, w którym ta wola się objawi”.

Opinie wśród niemieckich intelektualistów były zróżnicowana, ale wielu uczonych nie mogło oprzeć się pokusie promowania nazizmu ze swoich katedr. Carl Schmitt — teoretyk stosunków międzynarodowych, który zdefiniował działalność polityczną jako możliwość przemocy wobec grup wroga — wstąpił do partii nazistowskiej w 1933 r. i opowiadał się za paleniem książek. Zarówno Schmitt, jak i Heidegger stworzyli dzieła filozoficzne, które do dziś są czytane ze względu na ich znaczenie, ale na ich dziedzictwie pozostaje złowroga ciemna plama. W chaosie międzywojennego okresu wielu niemieckich studentów desperacko szukało odpowiedzi na pytania o politykę. Tylko nieliczni nauczyciele akademiccy uważali, że wykorzystywanie swojej pozycji do popierania jakiejkolwiek sprawy wykraczającej poza bezstronne dążenie do prawdy jest nieodpowiedzialne, inni zaangażowali się w partyjną politykę.

Heidegger i Schmitt to skrajne przykłady profesorów, którzy (delikatnie to ujmując) pozwolili, żeby polityka dominowała nad ich akademickimi obowiązkami. Nie zajmuję się tu okropnościami Republiki Weimarskiej i nie jest to  próba przedstawienia płytkiej polemiki o problemach wojny kulturowej na dzisiejszym amerykańskim kampusie. Uważam raczej, że badanie reakcji na akademickie zaangażowanie w Weimarze, zwłaszcza ze strony Maxa Webera i Hanny Arendt, może pomóc wyjaśnić niektóre podstawy naszych dzisiejszych debat na temat działalności akademickiej. Skrajne przykłady często skłaniają myślicieli do głębszego rozważenia problemów, co kieruje nas szczególnie właśnie do Webera (który był współczesnym Schmitta) i Arendt (która była uczennicą Heideggera).

Weber i Arendt przypominali, że zadaniem uczonego nie jest wpajanie studentom określonych poglądów, ale ułatwianie zrozumienia faktów i otwartej debaty, tak aby studenci mogli sami dokonać wyboru. Już w 1917 roku Weber obawiał się, że nauczyciele akademiccy wykorzystują swoje katedry do głoszenia studentom nowych „teizmów”. W wykładzie zatytułowanym „Nauka jako powołanie” powiedział, że „jedyną moralnością, jaka obowiązuje w sali wykładowej, jest zwykła uczciwość intelektualna”. Tak jak nie możemy już dłużej twierdzić, że celem badań jest zrozumienie Boga, tak też musimy odrzucić „szczęście” lub rozwój ideologii. Celem studiów akademickich zdaniem Webera było dostarczenie rzetelnych informacji, aby jednostki mogły świadomie wrobić sobie własne poglądy.

Weber zachęcał nauczycieli akademickich, którzy nie mogli znieść ciężaru swoich czasów, żeby po cichu przyłączyli się do jakiegoś kościoła i tam biadali. Do tych, którzy nadal upierali się przy wykorzystywaniu swojej uniwersyteckiej pozycji by występować w roli „proroków i demagogów”, napisał: „Wyjdźcie na ulice i otwarcie rozmawiajcie ze światem, to znaczy mówcie tam, gdzie możliwa jest krytyka”. Nie jest uczciwe głoszenie kazań przed słuchaczami, od których oczekuje się milczenia, czy to z powodu polityki, czy konformistycznej presji społecznej. Profesor może być rozdarty między rolą publicznego autorytetu i nauczyciela, ale występując jako osoba publiczna musi być zawsze ostrożny i rozumieć, że „kiedy człowiek nauki przedstawia swoje osobiste wartościowanie, kończy się pełne rozumienie faktów”. Weber ostrzegał: próżność jest „chorobą zawodową” w kręgach uniwersyteckich.

Co ważne, nie jest to ani twierdzenie o „prawie” do mówienia, ani o „szkodzie”, jaką może spowodować wystąpienie uczonego. Weber odwołuje się do etyki odpowiedzialności za samą sprawę poszukiwania prawdy. Przekonuje, że uczony, który pozwala, by nowy teizm zainfekował jego nauczanie, powinien spotkać się z „najostrzejszą krytyką ze strony własnego sumienia”. Zależy to przede wszystkim od wewnętrznego wezwania do poszukiwania prawdy, gdziekolwiek ona prowadzi, a nie od biurokratów uniwersyteckich czy stanowych ustawodawców. Chociaż dyskusje na temat zasad akademickich są ważne, taka wewnętrzna koncepcja odpowiedzialności naukowej jest w dzisiejszych debatach na temat nauczania na uniwersytetach ignorowana.

Esej Hanny Arendt „Prawda i polityka” nawiązuje do podobnej problematyki. Autorka rozpoczyna od przyznania, że pod pewnymi względami jest to problem ponadczasowy: „nikt nigdy nie wątpił, że prawda i polityka są w dość złych wzajemnych stosunkach i, o ile mi wiadomo, nikt, nigdy nie zaliczał prawdomówności do cnót politycznych.” W tym kontekście, odkąd Platon po raz pierwszy założył swoją Akademię, widzimy marzenie o uniwersytecie jako miejscu sokratejskiej debaty. Stanowisko to otwiera uczelnię na wszelkiego rodzaju wpływy polityczne, ale również na bezpośredni konflikt ze światem publicznym poza uczelnią.

Arendt pisze, że to marzenie urzeczywistniło się, czego nawet Platon nie przewidywał. Świat polityki chętnie zaakceptował, że “może mieć korzyści z istnienia ludzi i instytucji, nad którymi nie ma władzy”. Wszystkie uniwersytety, publiczne i prywatne  – pisze dalej – zależne są od dobrej woli rządów. „Bardzo ważna funkcja dostarczania informacji realizowana jest spoza królestwa polityki, inaczej mówiąc, z miejsc, które nie są lub nie powinny być związane z działaniem i podejmowaniem decyzji”. To staranne oddzielenie zapotrzebowania na krytyczną myśl od zapotrzebowania na działanie jest tematem powracającym w całej twórczości Hanny Arendt.

Autorka wymienia filozofa, naukowca, historyka, sędziego i dziennikarza jako zawody, które wymagają „samotności i bezstronności”, przy czym „kiedy którąkolwiek z nich wykonujesz, nie jest możliwe żadne zaangażowanie polityczne ani przywiązanie do jakiejkolwiek sprawy”. Ten rodzaj działalności wymaga pozycji osoby z zewnątrz – zobowiązania wobec zasady fiat veritas, et pereat mundus („niech prawda się stanie, choćby świat miał zginąć”). Tak radykalne zaangażowanie w poszukiwanie prawdy może nas dziś szokować, ale jeszcze do niedawna było powszechne. W 1972 r. w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych Bob Woodward wstrzymał się od głosu, uważając, że wstrzymanie się od głosu umożliwi mu bardziej obiektywną prezentację reportażu o Watergate. Konsekwencje tego są jasne: dla Arendt kłamca był „człowiekiem czynu”, podczas gdy człowiek prawdomówny „zdecydowanie nie”. Niektórzy profesorowie coraz częściej postrzegają swoją pracę nauczycielską jako akcję polityczną, ale jest to zasadniczy błąd.

Całe społeczeństwo czerpie korzyści, gdy instytucje, takie jak uniwersytety i redakcje, są chronione przed wpływami politycznymi, pod warunkiem, że ponoszą odpowiedzialność za bezstronne poszukiwanie prawdy. Wydaje się, że zarówno aktywiści na Twitterze, jak i administratorzy uczelni zapomnieli, że sfera polityczna korzysta z istnienia przestrzeni, której nie wolno dotknąć. Z jakiegokolwiek powodu (być może dlatego, że „bezstronność i bezinteresowne dążenie do prawdy” nie są zbyt skuteczne w hasłach marketingowych), wielu uniwersyteckich biurokratów dostrzega obecnie zbyt duże ryzyko w nadzorowaniu nakazu, by uniwersytet pozostał „sanktuarium prawdy”. Zamiast trzymać uniwersytet poza walką o władzę w codziennej polityce – chroniąc tym samym wykładowców przed „niebezpieczeństwami wynikającymi z władzy społecznej i politycznej” – profesorowie są często nakłaniani do politycznego zaangażowania.

To prowadzi nas do ważnego rozróżnienia: „bezstronność” nie jest synonimem „niekontrowersyjności”. Arendt nie uniknęła kontrowersji, tracąc wielu przyjaciół z powodu jej książki Eichmann w Jerozolimie. W rzeczywistości Arendt napisała „Prawdę i politykę” w odpowiedzi na tę kontrowersję. Przypomniała swoim czytelnikom, że uniwersytety na przestrzeni dziejów dostarczyły wiele niechcianych prawd i że ich ochrona przed naciskami społecznymi jest właśnie tym, co umożliwia bezstronne poszukiwanie prawdy. Uczeni, którzy akceptują maksymę „niech prawda stanie się, choćby świat miał zginąć”, próbują odłożyć na bok zobowiązania ideologiczne lub osobiste interesy. Broniąc trzech przesłanek – pierwszej, że powinieneś mówić prawdę tak, jak ją widzisz, nawet jeśli konsekwencje będą negatywne; drugiej, że drogą do przezwyciężenia dogmatyzmu jest otwarta dyskusja i bezstronne rozważenie wszystkich perspektyw; i trzeciej, że uniwersytety i redakcje powinny być schronieniem prawdy przed władzą polityczną i społeczną – Arendt broniła swojego powołania.

Leo Strauss, inny uczeń Heideggera, napisał, że istnieje ważna różnica między bezstronnością a neutralnością. Bezstronny naukowiec nie jest obojętny — może nawet mieć silne poglądy polityczne na dany temat — ale wie, że musi zachować dla siebie swoje osobiste sądy. Opisując wykład Webera „Nauka jako powołanie”, Strauss podkreśla różnicę między uczonym jako prorokiem, a uczonym jako naukowcem: „prorok może i musi na podstawie swojej decyzji rekomendować to, co uważa za słuszny cel, podczas gdy człowiek nauki musi powstrzymać się od takiego osądu”. Niezależnie od tego, czego naucza dany profesor, powinien przedstawić najbardziej jasne dowody dostępne dla wielu stanowisk, a następnie pozwolić studentom na samodzielne myślenie.

Nie trzeba dodawać, że jest to niezwykle trudne. Każdy doświadcza pokusy przekonywania do swoich wartości. Z tego powodu niektórzy mogą odrzucić poglądy Webera i Arendt, twierdząc, że ich wizja bezstronności jest w rzeczywistości niemożliwa. Jednak fakt, że nigdy nie można osiągnąć doskonałej bezstronności, nie umniejsza odpowiedzialności za nieustanny wysiłek dążenia do prawdy. Weber twierdzi, że jest niemożliwe, by zawsze wszystko było oparte w 100 procentach na udokumentowanych faktach, a mimo to nadal pociągamy naukowców do odpowiedzialności za prawdziwość ich twierdzeń. Dlatego też, gdy uczonym nie udaje się pozostać całkowicie bezstronnymi, reakcją nie powinno być całkowite odrzucenie, ale zachęcanie do odpowiedzialnej korekty prezentacji problemów.

Weber i Arendt byli dumni z tego, że ich studenci bez względu na ich przekonania ideologiczne mogli swobodnie wypowiadać się na  seminariach. Dwóch byłych uczniów Arendt opisało jej zajęcia jako „otwartą dla wszystkich” dyskusję i debatę. Napisali, że „unikając stanowiska doktrynerskiego i otwierając nowe horyzonty myślowe, Hannah Arendt uczyła nas swoim przykładem myśleć samodzielnie”. Takie podejście staje się dziś coraz rzadsze w salach uniwersyteckich, co moim zdaniem jest niepokojące. Zamiast narzucać konkretną wizję sprawiedliwości, uniwersytety powinny kultywować cnotę intelektualnej uczciwości.

Przeciwnicy tego argumentu mogą protestować i twierdzić, że „bezstronność” stanowi tylko zasłonę dla rasistowskiego i patriarchalnego status quo. Mogą uważać, że studia nad społeczeństwem wymagają badania różnych form ucisku, a nawet, a może przede wszystkim, wyjścia na scenę polityczną, że patrząc z tego punktu widzenia uniwersytet powinien wykorzystać swój specjalny status nie do realizacji fałszywego ideału „bezstronności”, ale do ostrej krytyki reszty społeczeństwa, że siła, a nie dyscyplina intelektualna, jest głównym motorem popychającym do poszukiwania prawdy.

Chociaż nie zgadzam się z większością tej argumentacji, nadal wierzę, że może ona prowadzić dzisiejszą debatę na temat wolności akademickiej we właściwym kierunku. Jej wyznawcy mogą nawet mieć rację. W obliczu niewygodnych pomysłów powinniśmy spróbować je zrozumieć za pomocą naszych najlepszych zasobów empirycznych i filozoficznych. Ale przede wszystkim ta krytyka ma wartość, dlatego, że ci krytycy prowokują do debaty na temat podstawowych kwestii — natury prawdy i celu istnienia samego środowiska akademickiego. Właśnie o tym dyskutujemy, kiedy mówimy o najnowszych „anulowaniach” na kampusach.

Zamiast prawdziwej debaty widzimy jednak jak uniwersyteccy celebryci mówią obok siebie na różnych długościach fal. Uniwersyteckie swobody są podnoszone, kiedy ktoś zgadza się ze stanowiskiem kontrowersyjnego naukowca. Powrót do myślicieli takich jak Max Weber i Hannah Arendt pozwala zamiast kłótni ad nauseum, wrócić do centralnego problemu. Bezstronne poszukiwanie prawdy było ostatecznie w swojej platońskiej i oświeceniowej formie podstawowym celem Akademii. Najlepszą odpowiedzią na pluralizm wartości (nawet tych mrocznych i nihilistycznych) nie jest odwołanie się do nauczycieli akademickich by bronili swoich przekonań moralnych, ale żeby powrócili do wartości założycielskich uniwersytetów, wśród których na pierwszym miejscu jest poszukiwanie prawdy, niezależnie dokąd nas ono zaprowadzi.


Matt Beard – Studiuje na wydziale nauk politycznych na Uniwersytecie Carleton. Jego zainteresowania badawcze obejmują historię myśli politycznej, sztucznej inteligencji i edukacji.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


New excavations could uncover final days of besieged Crusader fortress

New excavations could uncover final days of besieged Crusader fortress

JUDITH SUDILOVSKY


In 1261 the fortress was leased to the Crusader Knights Hospitaller who began its fortification. Just four years later, in 1265 CE the fortress fell to the Mamluks who razed it to the ground.

.Apollonia National Park. / (photo credit: MARC ISRAEL SELLEM/THE JERUSALEM POST)

A new season of excavation work is scheduled to begin May 16 at the ruins of the Apollonia-Arsuf Crusader fortress. It was there that a final, fierce, three-day battle took place in 1265 between the besieged Crusaders of the Knights Hospitaller and the forces of Mamluk Sultan Baybars attacking from the sea.

The structure was built on a fossilized sandstone dune overlooking the Mediterranean Sea in the northwestern part of modern-day Herzliya. The fortress, where surviving defenders of the city had taken refuge, finally fell on April 26, 1265, after a 40-day siege.

With some 1,000 of their warriors, including 90 knights, killed in the battle, the Hospitallers negotiated their surrender on the condition that the survivors be permitted to leave. However, after initially agreeing to the terms, Baybars broke his word and all the Christian prisoners were taken into slavery. The sultan also forced them to participate in the systematic demolition of their own stronghold, razing the entire city of Arsur to be left in ruins.

In 2009, archaeologists were intrigued by a statue of a half-rooster, half-snake French medieval mythological creature called a Basilik, found on the lower level of the fort. Now, finally, they will begin excavating the area. The statue was found in excavations on the cliff on the west side of the crusader fort, just above the central hall.

The project at the Apollonia National Park will build on previous excavations to provide access from the primary floor of the fortress to the sea entrance and exterior sea wall. When complete, visitors will be able to experience a scenic path restored to historic accuracy. It will feature a stone donkey path/walkway and outlet to horse stables built on the cliff just above the sea, and the planned two new rooms. The room excavations are part of separate projects.

Apollonia National Park. (credit: MARC ISRAEL SELLEM/THE JERUSALEM POST)

The NIS 1.5-2 million project is being co-funded by the Israel Nature and Park Authority, which will provide NIS 900,000; and by the Israel Nature and Heritage Foundation of America, which teams up with tech entrepreneurs to help the INPA restore historical sites and which has donated NIS 650,000 for the project.

“We think there are a lot of artifacts buried in this room,” said archaeologist and tour guide Hagi Yohanan, pointing at the two meters of dirt they are expecting to excavate to reach the floor. “After we excavate to the floor, we want to reconstruct the arches.”

Yohanan is directing the excavation on behalf of Tel Aviv University under the lead of Prof. Oren Tal for the INPA.

.
Apollonia National Park. (credit: MARC ISRAEL SELLEM/THE JERUSALEM POST)

Abutting the medieval arches of the outer wall are the remains of a perpendicular wall the Crusaders built as they prepared for battle against the Mamluks, transforming what had once been a dramatic open area to the sea into a closed protected hall, Yohanan said.

“The Hospitaller Knights were preparing themselves for war,” he said.

Standing at the sea cliff at the lower level, Yohanan points to protruding stones that he believes was a stairway leading down to a porch just above the sea. He dreams of someday reconstructing that as well.

AN ACADEMIC EXCAVATION at the site – previously used as a dumping ground for modern construction garbage – began in 1995 under Prof. Israel Roll of Tel Aviv University, who died in 2010. Following earlier excavations by Roll also with the Antiquities Authority, the main excavations of the site took place from 1998-2000. In 2001, the national park was opened, recalled Yohanan, who began working at the site in 1995 as Roll’s student.

Other finds at the site include a Roman villa; a Crusader residential quarter; semi-submerged remains of a Crusader-period anchorage harbor where small boats unloaded their wares; the city moat; and two mosaics including part of a mosaic floor from a Samaritan synagogue dating to the Byzantine period.

“We have only excavated about 5% of the site so far, with remains from the Crusader period being the most significant,” noted Yohanan. “During the Byzantine period, this was a mixed Christian-Samaritan community.”

The only mention of Apollonia in Jewish texts is in the Mishna, which mentions it as a place where the special blue tehelet dye used for ritual Jewish fringes, tzitzit, was made, said Yohanan.

The Crusader fortress of Arsour, where the newest excavations will take place, was built by Crusader leader Jean d’lbelin d’Arsour in 1241 as a fortified palace, dominating the harbor in the northern part of town. After his death in 1258 CE, control of the city passed to his son, Belian the First, who, finding it difficult to withstand attacks from Baybars’ forces, in 1261 leased the fortress to the Crusader Knights Hospitaller who began its fortification. Just four years later, in 1265 CE, the fortress fell to the Mamluks.

The fortress has three systems of fortification: a wide and deep moat; a first wall as the external fortification; and a second wall and donjon, or keep, which was a fortified tower built within a castle or fortress.

Also known as Tel Arshaf, the Apollonia site is rich in layers of archaeological history. Overlooking a natural harbor, it was founded by the Phoenicians who settled there at the end of the sixth century BCE, during the Persian period. They named it after Reshef, their war and thunder god. Here the Phoenicians produced their much-sought after purple dye from marine mollusks.

During the Hellenistic period, from the fourth to first centuries BCE, inhabitants of the site expanded the town, renaming it after the god Apollo. Apollonia flourished during the Roman and Byzantine periods when it was renamed Suzussa in the fifth to sixth century CE. It stretched over 70 acres with installations for processing agricultural products and manufacturing glass as well as a busy sea port.

During the Early Islamic Period, from the seventh to 11th century CE, a wall was built around the settlement which shrunk to 22 acres and was called Arsouf. In 1101 CE, the city fell to the Crusaders who changed the name to Arsour.

Following the defeat of the Crusaders at the battle of Hittin in 1187 CE, Muslims once again gained control of the city for four years, only to lose it in the Battle of Arsour in 1191 CE to the Crusaders as they swept to victory in the Holy Land.

“There is still a lot of work to do here,” said Yohanan. “There is a complete city underneath here. All you have to do is scratch the surface. In 1265, when it was destroyed, nobody rebuilt on top so today you don’t have to dig very deep to get to the archaeology.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


IDF confirms preparedness for war; IAEA warns ‘Iran racing to nuclear bomb’

IDF confirms preparedness for war; IAEA warns ‘Iran racing to nuclear bomb’

TV7 Israel News


1) The IDF month-long “Chariots of Fire’ exercise, in which it drilled multiple scenarios of a multi-sector all-out concludes – with Israel’s top military brass voicing their ‘preparedness for war.’

2) IAEA Director General Rafael Mariano Grossi confirms that Iran is very close to obtaining enough fissile material for one-or-two nuclear bombs.

3) Iranian Supreme Leader Ayatollah Ali Khamenei claims the capture of two-Greek oil tankers was a legitimate action.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com