Dobre i złe wieści z Libanu: Nawaf Salam wybrany na premiera

Izraelożerczy prezes Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości raczej nie jest osobą, która mogłaby doprowadzić do pokoju z sąsiadem.


Dobre i złe wieści z Libanu: Nawaf Salam wybrany na premiera

Hussain Abdul-Hussain
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Dobrą wiadomością z Libanu jest to, że urzędujący premier Hezbollahu, Nadżib Mikati, przegrał wyścig o kolejną kadencję, co wywołało skargi wspieranej przez Iran milicji, Hezbollah, że jest wypychana z procesu politycznego.

Zła wiadomość jest taka, że osobą, która w poniedziałek otrzymała wezwanie do utworzenia gabinetu, jest prezes Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości Nawaf Salam, którego zdecydowane antyizraelskie stanowisko utrudnia wyobrażenie sobie, że mógłby on doprowadzić Liban do powrotu do rozejmu z państwem żydowskim zawartego w 1949 r., nie mówiąc już o staraniu się o pokój i normalizację.

Przygotowania do wyboru Salama rozpoczęły się od nominacji przez opozycyjny blok 35 parlamentarzystów jednego ze swoich, Fouada Machzoumiego, na to stanowisko. Opozycja jest jedynym blokiem w 128-osobowym parlamencie Libanu, który głośno domaga się rozbrojenia Hezbollahu. Niezależny blok 17 parlamentarzystów nominował Salama.

„Mniejszy blok powinien był poprzeć Machzoumiego, ale nie ustąpił” – powiedział kanałowi Alhadath Samir Geagea, lider partii Siły Libańskie, największego bloku w opozycji. „Gdybyśmy nie poparli ich kandydata, Salama, wynikiem byłaby kolejna kadencja [kandydata Hezbollahu] Mikatiego”.

52 głosy na Salama zaczęły narastać lawinowo. Kiedy ustawodawcy ujawnili swoje wybory prezydentowi Josephowi Aounowi, który został wybrany na prezydenta w zeszłym tygodniu, poparcie dla Salama osiągnęło 84 głosy. Mikati otrzymał tylko dziewięć. Widząc nadchodzącą porażkę, dwa szyickie bloki Hezbollahu i Amalu, z 30 głosami, wstrzymały się od nominowania kogokolwiek na premiera. Aoun poprosił Salama o utworzenie gabinetu.

Kilka godzin po nominacji Geagea udzielił wywiadu dla Alhadath, w którym opisał, jak jego koalicja wyobraża sobie erę po Hezbollahu: „Prezydent Aoun i premier Salam powinni usiąść z Hezbollahem i powiedzieć im: ‘Słuchajcie, wszyscy jesteśmy libańskimi rodakami. Albo wyślijcie broń z powrotem do Iranu, albo oddajcie ją libańskiej armii’”. Geagea powiedział, że w ten sposób wszystkie milicje wojny domowej, w tym jego własna, oddawały broń w 1991 roku.

Ale Salam wnosi do urzędu libańskiego premiera wiele globalnego bagażu politycznego. Podczas pełnienia funkcji libańskiego wysłannika przy ONZ, w tym dwóch lat jako niestałego członka Rady Bezpieczeństwa, Salam wielokrotnie napadał ostro na Izrael. Jako prezes Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, Salam przewodniczył oskarżeniu Izraela o popełnienie ludobójstwa w Strefie Gazy, co jest wysoce kontrowersyjną decyzją, którą kwestionują czołowi eksperci prawni.

Biorąc pod uwagę uprzedzenia Salama do Izraela, trudno sobie wyobrazić, aby sędzia ONZ był najlepszym kandydatem do kierowania procesem rozbrajania Hezbollahu i przywracania suwerenności Libanu, nie mówiąc już o wytyczeniu granicy lądowej i staraniu się o pokój i normalizację stosunków.


Błękitna krew rodziny Salama

Salam pochodzi z arystokratycznej rodziny feudalnej, która zyskała na znaczeniu wraz z rozwojem Bejrutu jako dużego portu i miasta śródziemnomorskiego. Jego dziadek reprezentował wijalet [prowincję] Bejrutu w parlamencie osmańskim w Stambule, a jego wujek, Saeb, odgrywał ważną rolę w polityce kraju – w tym jako premier. Saeb zasłynął z palenia cygar i chodzenia z białym goździkiem przypiętym do klapy marynarki.

Podobnie jak większość sunnickich muzułmanów w Lewancie, czy to w Libanie, Syrii czy Palestynie, Saeb Salam sprzeciwiał się tworzeniu tych państw. Poprowadził sunnicką opozycję w Bejrucie, domagając się, aby Libańczycy dołączyli do haszymickiego, panarabskiego królestwa w Damaszku, co okazało się krótkotrwałe. Saeb Salam później zmienił kurs i poparł libański nacjonalizm przeciwko panarabizmowi.

Wpływy Saeba Salama zaczęły maleć, gdy w 1969 roku Liban zdominował Jaser Arafat i palestyńskie milicje. Jednak w 1982 roku, gdy Izrael najechał Liban, aby wyrzucić palestyńskie milicje atakujące północ kraju, to właśnie w tradycyjnej rezydencji Saeba Salama w stolicy Libanu zebrali się wszyscy przywódcy muzułmańscy i druzyjscy – zazwyczaj zwolennicy Arafata – i zażądali, aby palestyński przywódca i jego milicje opuścili kraj, aby oszczędzić mu dalszych zniszczeń.

Muzułmanin Saeb Salam nadal udzielał politycznego wsparcia chrześcijańskiemu prezydentowi Aminowi Gemayelowi w rozmowach z Izraelem, które doprowadziły do ratyfikacji przez parlament Porozumienia Pokojowego z 17 maja 1983 r. między dwoma krajami. Hafez Assad z Syrii wysłał swoje milicje, aby zniweczyć to porozumienie. Salam udał się na wygnanie do Europy.


Niezdecydowany Nawaf Salam

Podczas gdy jego wujek pomagał w wypędzeniu Arafata, młody Nawaf trzymał się palestyńskiego przywódcy – być może bardziej zainspirowany przez swoich rówieśników niż przez dziedzictwo rodzinne. Nawaf Salam przez długi czas utrzymywał swoje pro-palestyńskie stanowisko, ale w 2005 r. stanął jako zwolennik „koalicji 14 marca” – przeciwników Assada i Hezbollahu. (Nazwa grupy upamiętniała masowy protest – największy w historii kraju – miesiąc po zamordowaniu premiera Rafika Haririego w 2005 r.) Został za to nagrodzony mianowaniem na libańskiego wysłannika przy ONZ, gdzie zaprzyjaźnił się ze swoją amerykańską odpowiedniczką Susan Rice.

W 2008 roku milicja Hezbollahu ukarała i wykończyła koalicję 14 marca. Ale Salam, zabezpieczając się, pozostał w ONZ i podporządkował się pro-hezbollahowskiemu rządowi w Bejrucie. Miał nadzieję, że jako niezdecydowany, ostatecznie otrzyma wezwanie do utworzenia gabinetu.

W 2019 r. Libańczycy, którzy wyszli na ulice w ramach „Rewolucji 17 Października”, protestując przeciwko Hezbollahowi i korupcji, krzyczeli imię Salama. Od tego czasu jest popularny wśród opozycji i antyestablishmentowych typów. Za tym, by w poniedziałek dostał wezwanie do premierostwa, stali ustawodawcy z „Rewolucji 17 października”.

Ale nie każdy, kto wykrzykuje imię Salam, chwali go. Narobił sobie wielu wrogów na arenie międzynarodowej. Jeśli przyniesie ze sobą te animozje do urzędu premiera, globalna pozycja Libanu może ucierpieć.


Hussain Abdul-Hussain – Iracko-libański dziennikarz mieszkający w Waszyngtonie. Pracuje jako analityk w instytucie Fundacji Defence of Democrecies. Wcześniej pracował w utworzonej przez amerykański Kongres Arabic TV, przed tym był reporterem w wychodzącej w Bejrucie The Daily Star. Jest absolwentem Amerykańskiego Uniwersytetu w Bejrucie, gdzie studiował historię Bliskiego Wschodu.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com