Ismail Hanijja był potworem, a nie „umiarkowanym” politykiem
Brendan O’Neill
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Jego faszystowska przemoc spowodowała niewypowiedziane cierpienia zarówno Izraelczyków, jak i Palestyńczyków
Spodziewałem się, że słowo na „m” w komentarzu do Hanijji będzie „morderczy” – słowo na „m” jakie otrzymałem to „moderate” [umiarkowany]. Pomimo całej swojej „ostrej retoryki” był w rzeczywistości „umiarkowany i pragmatyczny”, powiedziała korespondentka BBC w Jerozolimie, Yolande Knell. Ta „ostra retoryka” obejmowała nazwanie pogromu z 7 października „zwycięstwem”, agitowanie za kolejnym „dżihadem mieczy” (czyli dalszym mordowaniem Żydów) i skandowanie o „armii Mahometa” powracającej, by dokonać zemsty na Żydach. Ludzie z BBC potępią cię jako szalonego ekstremistę, jeśli powiesz, że kobiety nie mają penisów, a następnie przedstawią mężczyznę, który chce wojować mieczem przeciwko Żydom, jako umiarkowanego.
Był „pragmatyczny” i „otwarty na negocjacje”, pisze „Guardian”. CNBC przynajmniej miała tyle przyzwoitości, by stonować swój szalony komentarz, nazywając Hanijję jedynie „stosunkowo umiarkowaną postacią”. Był postrzegany „jako umiarkowany”, informuje Reuters, z pewnością w porównaniu z „bardziej nieprzejednanymi” przywódcami Hamasu. Serio? Co w ogóle oznacza „umiarkowany” w kontekście Hamasu? To organizacja terrorystyczna, której statut założycielski zobowiązał ją do mordowania Żydów. I która w ciągu jednego dnia, 7 października 2023 r., wymordowała więcej Żydów niż ktokolwiek inny od czasów nazistów. Faszystowski akt, który świętował Hanijja. Być może chciał zabić tylko niektórych Żydów, a nie wszystkich? Czy to jest „pragmatyzm” w świecie Hamasu?
Zabicie Hanijji wywołało szok na całym świecie. Dołączył do Hamasu po jego powstaniu w 1987 r. Szybko awansował w jego szeregach i pod koniec lat 90., po różnych pobytach w izraelskich więzieniach, kierował biurem założyciela Hamasu, szejka Ahmeda Jassina. Został premierem Autonomii Palestyńskiej w 2006 r., po tym jak Hamas zdobył najwięcej miejsc w wyborach w całej Autonomii, ale został odwołany przez prezydenta Mahmuda Abbasa, w 2007 r. W 2017 r. został wybrany na przywódcę skrzydła politycznego Hamasu, chociaż szybko udał się na wygnanie do Kataru, gdzie żył w luksusie, podczas gdy zwykli mieszkańcy Gazy cierpieli w różnych wojnach wszczynanych przez jego kolesiów.
W latach 2000., gdy on sam doszedł do władzy w politycznym skrzydle Hamasu, militarne skrzydło ruchu, Brygady Al-Kassam, mordowało setki Izraelczyków. Zamachowcy-samobójcy detonowali bomby w dyskotekach, pizzeriach, w autobusach. I robili to z przekonania, że „Żydzi są najbardziej nikczemnym i godnym pogardy narodem, jaki pełza po powierzchni Ziemi”, jak to określił były minister kultury Hamasu, Atallah Abu Al-Subh. Wyobraź sobie, że ktoś powiedziałby ci 20 lat temu, kiedy dochodziło do tych wszystkich rasistowskich rzezi, że pewnego dnia polityczny przywódca ruchu stojącego za tymi mordami zostanie w głównych mediach niemalże wywyższony jako „umiarkowany”. Pomyślałbyś, że oszalał. A jednak tu właśnie jesteśmy.
Najwyraźniej to, co czyniło go „umiarkowanym”, to fakt, że był otwarty na rozmowy z Izraelem. Nie miał nic przeciwko posiadaniu kanałów do tajnych kontaktów z państwem żydowskim. Okej, ale nie miał też nic przeciwko podziemnym tunelom, z których fanatycy gorączkowo planowali napad na państwo żydowskie. Popierał faszystowski terror z 7 października. Wiwatował również na widok rozlewu krwi Palestyńczyków. „Krew kobiet, dzieci i starców… potrzebujemy tej krwi, aby rozpaliła w nas ducha rewolucji”, powiedział. Potrafię wymyślić słowo zaczynające się na „m”, które opisuje człowieka, który żył w luksusie w Katarze, a jednocześnie był zanurzony w mordach swoich ludzi w Gazie – to nie jest człowiek moderate, to monster [potwór]. Nie tylko Izraelczycy, ale także Palestyńczycy są w lepszej sytuacji po zabiciu tej kreatury.
Już same okoliczności jego śmierci podważają urojony pogląd na jego temat jako człowieka „umiarkowanego”. Był w Teheranie na inauguracji nowego prezydenta Iranu. Istnieją filmy pokazujące uczestników tej inauguracji, jak skandują „Śmierć Ameryce, śmierć Izraelowi!”. Zaryzykuję i powiem, że jeśli przewodzisz skrzydłu politycznemu ruchu zabijania Żydów i rozkoszujesz się okrzykami nawołującymi do zniszczenia państwa żydowskiego, tracisz prawo do miana „umiarkowanego”. „Przebudzone” media Zachodu naprawdę straciły rozum. Traktują wyborców Trumpa jak szaleńców, piętnują J.D. Vance’a jako „dziwaka” i przeklinają takich jak Nigel Farage jako szalonych fanatyków, a mimo to głośno zastanawiają się, czy Ismail Hanijja był sympatycznym, umiarkowanym facetem.
Wśród elit politycznych i medialnych Zachodu panuje wyczuwalne zaniepokojenie po zabójstwie Hanijji. Zwłaszcza, że wydarzyło się to zaledwie kilka godzin po tym, jak Izrael zabił w Libanie wysokiego rangą dowódcę Hezbollahu, Fuada Szukra. O nie, krzyczą gadające głowy Zachodu, co będzie dalej? Czy może nastąpić eskalacja? „Przywódca Hamasu Ismail Hanijja został zabity w Iranie przez domniemany izraelski atak lotniczy, co grozi eskalacją”, krzyczy jeden z nagłówków, dobrze oddając ogólny strach komentariatu po tym zabójstwie. To są orwellowskie poziomy moralnej akrobacji. To Hanijja i jego ruch wywołali „eskalację” napięcia na Bliskim Wschodzie, gdy 7 października dali zielone światło na gwałty, porwania i mordowanie ponad tysiąca osób w Izraelu. Zabicie rasistowskich zabójców Żydów nie jest eskalacją – jest sprawiedliwością.
Zachodni obserwatorzy wydają się mieć obsesję na punkcie „deeskalacji” na Bliskim Wschodzie. Chcą spokoju. Ale spokój dla nich jest potencjalną katastrofą dla państwa żydowskiego. „Pokój”, którego domagają się ci ludzie, byłby cmentarnym pokojem dla wielu Izraelczyków. Hamas obiecał przeprowadzić więcej 7 październików. Dla Izraela pozostawienie takiego ruchu w nienaruszonym stanie byłoby niezwykle ryzykowne. Zabicie Ismaila Hanijji wysyła jasny komunikat światu i jest to komunikat, który każdy prawdziwie postępowy człowiek powinien powitać: mianowicie, że nie można już bezkarnie zabijać Żydów. Przemoc faszystowska ma teraz swoje konsekwencje.
Brendan O’Neill znany brytyjski publicysta i komentator polityczny, wieloletni naczelny redaktor „Spiked” publikujący często w „The Spectator”. W młodości zapalony trockista, członek Rewolucyjnej Partii Komunistycznej i autor artykułów w „Living Marxism”. (Jak się wydaje, z tamtych poglądów została mu wiedza o tym, jak ideologia może odczłowieczać.)
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com