Przywódca Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas wygłosił przemówienie na Wielkim Zgromadzeniu Narodowym Turcji w Ankarze, 15 sierpnia 2024 r.
Pan Abbas jedzie do Moskwy i Ankary
Ben Cohen
Tłumaczenie; Małgorzata Koraszewska
W miarę jak uparcie trwała jego nieograniczona kadencja jako prezydenta, ten 88-latek stawał się coraz bardziej nieistotny zarówno w kwestiach dyplomatycznych, jak i militarnych. Izrael przyjął wobec niego podejście „lepszy ten diabeł, którego znasz”, argumentując, że gerontokratyczny przywódca OWP o dyktatorskich zapędach jest rozsądniejszą opcją niż ponowne przejęcie części Zachodniego Brzegu będącej pod kontrolą AP lub umożliwienie pojawienia się bardziej radykalnego przywódcy. Świat zewnętrzny, w szczególności Unia Europejska, myślał w podobnych kategoriach, kontynuując finansowanie notorycznie skorumpowanej AP — w przypadku UE prawie 1,5 miliarda dolarów w ciągu ostatnich trzech lat — i traktując ją jako państwo w budowie.
Jednak ze swojego wysokiego miejsca w Ramallah Abbas nie zapewnił Izraelczykom gwarancji bezpieczeństwa. Nie zapewnił żadnego dobrobytu Palestyńczykom na Zachodnim Brzegu, gdzie ponad 30% siły roboczej jest bezrobotnych. Nie udało mu się osiągnąć żadnej jedności z Hamasem, swoim zaciekłym rywalem islamistycznym, ani powstrzymać pragnienia Hamasu i sprzymierzonych grup, by zadawać Izraelczykom potworne okrucieństwa, co pokazuje pogrom 7 października w południowym Izraelu. Co najważniejsze, Abbas jest znienawidzony przez zdecydowaną większość Palestyńczyków. Według najnowszego sondażu przeprowadzonego przez Palestyńskie Centrum Polityki i Badań Ankietowych z siedzibą w Ramallah, 85% respondentów jest niezadowolonych z jego wyników, a 90% chce, by odszedł.
Abbas nigdy nie zwracał uwagi na opinię publiczną i nie zamierza tego teraz robić. Zdesperowany, by udowodnić, że Hamas nie wydaje wszystkich rozkazów, nadal podróżuje po świecie, przedstawiając się jako prawowity, wybrany przywódca Palestyny, a nie drobny tyran, który pozostał na stanowisku mimo sprzeciwów wyrażanych ze wszystkich stron. Podczas niektórych z tych zagranicznych wizyt Abbas wykazał lepiej niż którykolwiek z jego krytyków, dlaczego powinien wycofać się z polityki. Podczas podróży do Niemiec dwa lata temu, wygłosił niezwykłą tyradę, gdy dziennikarz zapytał go, czy przeprosi rodziny izraelskich sportowców olimpijskich zamordowanych przez palestyńskich terrorystów w Monachium 50 lat wcześniej, oskarżając Izraelczyków o dokonanie „50 holokaustów”. Takie porównania są szczególnie nie do przyjęcia w Niemczech, a to sprawiło, że gospodarz Abbasa, kanclerz Olaf Scholz, spąsowiał na ich wspólnej konferencji prasowej.
W ostatnim tygodniu Abbas znów był w trasie, ale tym razem odwiedzał kraje, w których prymitywne antysemickie analogie do Holokaustu nie spotykają się z potępieniem. Jego pierwszym przystankiem była Moskwa, miasto, które dobrze zna, ponieważ tam napisał swoją rozprawę doktorską, w której obarczał ruch syjonistyczny — a nie nazistów — odpowiedzialnością za Holokaust 6 milionów Żydów. Podczas spotkania z rosyjskim dyktatorem Władimirem Putinem, tuż po tym, jak ukraińskie wojsko rozpoczęło odważną i mile widzianą kontrofensywę w rosyjskim regionie kurskim, Abbas oświadczył, że Palestyńczycy stanęli po stronie Rosji „bez najmniejszych wątpliwości”. Rosja była „jednym z najdroższych przyjaciół narodu palestyńskiego” — powiedział Abbas, dodając: „Wierzymy w was, ufamy wam, czujemy wasze wsparcie”. Putin ze swojej strony zareagował ciepło, mówiąc swemu palestyńskiemu gościowi, że „robimy wszystko, aby wesprzeć Palestynę i naród palestyński” i podkreślając, bez cienia ironii w sytuacji, kiedy Rosja popełnia liczne zbrodnie wojenne przeciwko ludności ukraińskiej, że Moskwa jest przede wszystkim zaniepokojona „stratami wśród ludności cywilnej”.
Po ciepłych rozmowach z prezydentem Rosji Abbas udał się do stolicy Turcji, Ankary. Wizyta była nieco bardziej skomplikowana, ponieważ jego przybycie nastąpiło po sprzeczce z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem. Abbas odrzucił poprzednie zaproszenie do wystąpienia przed tureckim parlamentem, a jako powód podał powiązania Ankary z Hamasem, co skłoniło Erdogana do stwierdzenia ze złością, że przywódca Autonomii Palestyńskiej „jest nam winien przeprosiny”. Po załagodzeniu różnic Abbas wygłosił 15 sierpnia przemówienie przed tureckim parlamentem w sali, w której wszyscy obecni okryli się specjalnie zaprojektowanymi na tę okazję białymi szalikami z flagami Palestyny i Turcji.
Na prywatnym spotkaniu przed przemówieniem obaj przywódcy wydali płomienne potępienie „masakr popełnionych przez Izrael na terytoriach palestyńskich”, temat bardzo widoczny w uwagach Abbasa do tureckich parlamentarzystów. Centralnym punktem przemówienia było jego przyrzeczenie, że osobiście odwiedzi Gazę, zachęcając przywódców muzułmańskich do podróżowania tam razem z nim. „Postanowiłem pojechać do Gazy ze wszystkimi moimi braćmi w Palestynie” – powiedział Abbas wśród oklasków. „Pojadę, nawet jeśli ceną będzie moje życie. Moje życie, nasze życie, nie są cenniejsze niż życie jakiegokolwiek dziecka, które zginęło w Gazie”.
Wszystko bardzo szlachetne, choć Abbas nie podał daty swojej podróży. Co więcej, musiał być świadomy, że kilku członków parlamentu wymachiwało portretami jego rywala, Ismaila Hanijji, przywódcy Hamasu zabitego w Teheranie 31 lipca. Pod wieloma względami przemówienie było próbą Abbasa przypomnienia politykom w kraju, który przyjął Hamas i jego ludobójczy program, że AP również może być wystarczająco radykalna.
Kuszące jest odrzucenie tego wszystkiego jako pustego gadania, którego Abbas nie zamierza realizować. Ale takie postępowanie ignoruje fakt, że zarządzanie Gazą po zakończeniu wojny jest kluczową kwestią dla negocjatorów. Jeśli Hamasowi nie pozwoli się rządzić, a Izrael sprzeciwia się przywróceniu bezpośrednich rządów Hamasu w Gazie, to kto będzie rządził tym terytorium? Dla wielu Izraelczyków sugestia, że powinna to zrobić Autonomia Palestyńska (na podstawie tego, że choć jest zła, to nie jest Hamasem) nie jest zbyt przekonująca. Alternatywy dla Abbasa — takie jak terrorysta Fatahu, Marwan Barghouti, który obecnie odsiaduje karę dożywotniego więzienia w izraelskim więzieniu — również nie są zbyt atrakcyjne. Podczas swoich wypraw do Moskwy i Ankary Abbas jedynie wzmocnił przekaz, który miał nadzieję podważyć; mianowicie, że po stronie palestyńskiej nie ma wiarygodnych, godnych zaufania przywódców. To ból głowy dla wszystkich zainteresowanych, ale przede wszystkim dla Izraelczyków.
Ben Cohen autor cotygodniowych felietonów w JNS, publikował również w New York Post, The Wall Street Journal, Commentary, Haaretz i innych mediach.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com