Archive | 2019/05/10

Ile razy Niemcy musieli się poddać, żeby zakończyć wojnę?

Kapitulacja Trzeciej Rzeszy. Ile razy Niemcy musieli się poddać, żeby zakończyć wojnę?

Piotr Nehring


Kapitulacja w Reims. Od lewej: generałowie Eberhard Kinzel i Alfred Jodl oraz admirał Hans Georg von Friedeburg. Kinzel i Friedeburg popełnili samobójstwo 23 maja 1945 r. Jodl, podobnie jak Wilhelm Keitel (w kółku), stanął przed trybunałem w Norymberdze, został skazany na śmierć za… (Fot. DIOMEDIA)

Tuż przed trzecią w nocy 7 maja 1945 r. w kwaterze głównej generała Dwighta Eisenhowera w Reims radziecki generał złożył podpis pod aktem kapitulacji Niemiec. Wiadomość o tym musiała mocno zirytować Józefa Stalina, który zażądał powtórzenia uroczystości w Berlinie.

Rankiem 8 maja 1945 r. na berlińskim lotnisku Tempelhof nie było już widać wraków niemieckich samolotów, lecz żołnierzy radzieckiej kompanii honorowej ćwiczących musztrę paradną. Pierwszy wylądował samolot Andrieja Wyszynskiego, straszliwego oskarżyciela w moskiewskich procesach pokazowych z lat 30., a teraz wiceministra spraw zagranicznych. Półtorej godziny później usiadła dakota z brytyjskim marszałkiem lotnictwa Arthurem Tedderem i amerykańskim generałem Carlem Spaatzem, których generał Wasilij Sokołowski, zastępca dowódcy 1. Frontu Białoruskiego, czyli marszałka Gieorgija Żukowa, poprowadził w kierunku kompanii honorowej.

Trzeci samolot przywiózł Niemców – feldmarszałka Wilhelma Keitla, szefa Oberkommando der Wehrmacht, czyli Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu, admirała Hansa Georga von Friedeburga, od kilku dni dowódcę Kriegsmarine, oraz reprezentującego Luftwaffe generała Hansa Jürgena Stumpffa. Do Niemców podszedł Iwan Sierow, jeden z zastępców szefa NKWD Ławrientija Berii, i omijając szerokim łukiem kompanię honorową, zaprowadził ich do czekających samochodów. Keitel wystąpił w mundurze galowym, z buławą marszałkowską w dłoni.

Przed północą oficerowie reprezentujący armie sojusznicze, korespondenci wojenni, fotografowie i kamerzyści zaczęli zajmować miejsca w dawnej kantynie wojskowej szkoły inżynierskiej w berlińskiej dzielnicy Karlshorst. W końcu pojawił się Żukow, po jego prawej stronie usiadł Tedder, a po lewej – Spaatz oraz francuski generał Jean de Lattre de Tassigny.

Wprowadzono Niemców. Keitel, nazywany przez wielu kolegów „lokajem Hitlera”, sprawiał dziwne wrażenie – sztywny, w rękawiczkach, z buławą, którą wykonał salut w kierunku zwycięzców, co jakiś czas spoglądał pogardliwie w stronę Żukowa.

Kiedy sprzymierzeni złożyli podpisy pod dokumentami, podniósł się radziecki marszałek i wezwał Niemców do podpisania aktu kapitulacji. Zanim tłumacz przełożył jego słowa, Keitel dał znać, że zrozumiał i czeka na podanie dokumentów. Wtedy Żukow wskazał na koniec stołu. „Lokaj” wstał, podszedł do wskazanego miejsca, zdjął rękawiczkę, wziął pióro, podpisał i z powrotem naciągnął rękawiczkę. Kiedy podpisali się Friedeburg i Stumpff, Żukow zakomenderował: niemiecka delegacja może opuścić salę. Niemcy wstali, Keitel raz jeszcze wykonał salut buławą i wyszli. Zarówno w Moskwie, jak i w Berlinie minęła już północ. Był 9 maja 1945 r.

Po ich wyjściu w sali zapanował zgiełk. Wszyscy nawzajem składali sobie gratulacje, ściskali ręce. Wielu miało łzy radości w oczach – wspominał Żukow. – Otoczyli mnie współtowarzysze walk. Potem odbyło się trwające do rana przyjęcie, na którym radzieccy generałowie tańczyli bezkonkurencyjnie. Ja też nie wytrzymałem i przypomniawszy sobie młode lata, odtańczyłem barynię [rosyjski taniec ludowy].

Na Berlin!

W ostatnich dniach wojny Anglosasi natrafiali na sporadyczny opór. Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja na froncie wschodnim, gdzie Niemcy walczyli jak szaleni, bo wprawdzie dawno już stracili nadzieję na zwycięstwo czy choćby, jak wiele miesięcy wcześniej mówił feldmarszałek Erich von Manstein, na „uzyskanie remisu” w tej wojnie, to jednak straszliwie obawiali się dostania się w ręce Sowietów i ich zemsty. Nie walczyliśmy już za Hitlera ani za Trzecią Rzeszę, ani nawet za nasze narzeczone, matki i rodziny uwięzione w zrujnowanych przez bomby miastach. Walczyliśmy po prostu ze strachu – zanotował Guy Sajer z elitarnej dywizji Wehrmachtu „Grossdeutschland”.

31 marca 1945 r. Stalin otrzymał list od generała Dwighta Eisenhowera, głównodowodzącego siłami alianckimi w Europie, z informacją, że główne zadanie jego żołnierzy polega teraz na opanowaniu Zagłębia Ruhry. Następnie ruszą oni na południowy wschód – na Erfurt, Drezno oraz Lipsk, żeby w tamtym rejonie spotkać się z Armią Czerwoną. Na koniec pytał o plany radzieckie. Stalin musiał odetchnąć z ulgą, bo w liście nie było mowy o Berlinie, a następnie wezwał Żukowa, szefa sztabu gen. Aleksieja Antonowa oraz gen. Siergieja Sztemienkę i zapewne omówił z nimi list. Następnego dnia podyktował odpowiedź, w której zgadzał się, że wojska radzieckie i amerykańskie powinny się spotkać w rejonie wskazanym przez Eisenhowera, i zapowiadał, że pójdzie tam główne uderzenie Sowietów. Natomiast Berlin, pisał Stalin, stracił swoje strategiczne znaczenie, więc Stawka [kwatera główna naczelnego dowództwa] zastanawia się nawet, czy nie skierować tam tylko drugorzędnych sił. Tego samego dnia Stalin wezwał jednak trzech wymienionych już dowódców oraz marszałka Iwana Koniewa i rozkazał im, że Armia Czerwona ma jak najszybciej zdobyć Berlin.

Chodziło nie tylko o triumf w „leżu faszystowskiej bestii”, ale także o przejęcie ośrodka w Dahlem na przedmieściach Berlina, jednego z miejsc, gdzie Niemcy pracowali nad bronią nuklearną.

Stolicę Trzeciej Rzeszy miał zdobywać 1. Front Białoruski Żukowa posuwający się w jej kierunku z rejonu Kostrzyna nad Odrą oraz rozlokowany około 80 km na południe od tych sił 1. Front Ukraiński Koniewa. Ponoć Stalin powiedział oficerom sztabu generalnego: „Niech Berlin zdobędzie ten, kto pierwszy do niego dotrze”.

Żukow miał atakować frontalnie i żeby dojść do miasta, musiał złamać obronę na wzgórzach Seelow będących kilkudziesięciometrowymi piaszczystymi wzniesieniami o stromych zboczach obsadzonymi przez znaczne siły obrońców. Koniew z kolei, poruszając się na północ, zamierzał dotrzeć do południowych i zachodnich rubieży Berlina.

Wyścig marszałków

16 kwietnia o piątej rano czasu moskiewskiego – pisze brytyjski historyk Antony Beevor – artyleria Żukowa otworzyła ogień z 8983 dział, ciężkich moździerzy i wyrzutni rakietowych typu katiusza. Była to najbardziej zmasowana kanonada w całej wojnie, a tylko pierwszego dnia wystrzelono 1 236 000 pocisków.

Potem ruszyły czołgi i piechota wspierane przez 143 reflektory przeciwlotnicze mające oślepiać wroga. Jak się okazało, Sowieci ostrzelali tylko pierwszą linię obrony obsadzoną przez słabe siły osłonowe, a reflektory na niewiele się przydały, bo oślepiały zarówno wroga, jak i swoich. Tempo natarcia spadło, opór niemiecki okrzepł, a Żukow zaczął tracić nerwy, zwłaszcza kiedy usłyszał przez telefon od Stalina, że nie docenił przeciwnika i zamiast zbliżać się do Berlina, wciąż tkwi na wzgórzach Seelow. Oraz że Koniewowi idzie lepiej.

Zdenerwowany marszałek zmienił plany i wprowadził do walki 1. Armię Pancerną Gwardii, która miała atakować przed piechotą. Usiłując przecisnąć się przez kolumny pojazdów dwóch innych armii, gwardyjskie czołgi spowodowały gigantyczne korki, a gdy wreszcie weszły do akcji, natknęły się na zabójczy ogień dział 88 mm.

Kiedy Żukow zmagał się z niemiecką obroną, Amerykanie zaczęli się dopytywać, o co chodzi z tą ofensywą na Berlin. Gen. Antonow odpowiedział, że to tylko „rekonesans w centralnym sektorze frontu w celu szczegółowego rozpoznania niemieckiej obrony”. W rekonesansie tym brało udział 2,5 mln żołnierzy. Żukow przełamał pozycje niemieckie dopiero 20 kwietnia, stracił 30 tys. żołnierzy, podczas gdy Niemcy – 12 tys. Następnego dnia pierścień wokół Berlina niemal się zamknął, a na przedmieścia miasta wjechały jednocześnie czołgi 1. Frontu Białoruskiego i 1. Frontu Ukraińskiego.

Podczas bitwy o Berlin żadna ze stron nie wykazała się taktycznym wyrafinowaniem – pisze brytyjski badacz Max Hastings. – Była ona po prostu tysiącem lokalnych potyczek, podczas których atakujący mierzyli swe postępy w metrach. Żołnierze piechoty idący w szpicy natarcia byli zawsze zabijani, a czołgi z pierwszej linii niszczone. Sowieckie działa i samoloty bombardowały obrońców miasta. Całe ulice zamieniały się w kupy gruzów. (…) Kiedy Sowieci zajmowali kolejne rejony miasta i do piwnic docierały rosyjskie słowa, ukryci w nich cywile szeptali do siebie z przerażeniem: „Der Iwan kommt!” [Iwan nadchodzi]. Niemcy masowo uciekali lub poddawali się przy każdej sposobności, więc powinno dziwić, że obrona miasta trwała tak długo. Liczące 45 tys. żołnierzy oddziały Wehrmachtu i SS wspierane przez 40 tys. członków Volkssturmu [pospolitego ruszenia] i zaledwie 60 czołgów stawiały przez cały tydzień opór całej potędze armii Koniewa i Żukowa.

Wiadomości z bunkra

30 kwietnia około godz. 18 w swej kwaterze w Plön niedaleko Kilonii pojawił się wielki admirał Karl Dönitz i zaraz potem z berlińskiego bunkra Hitlera otrzymał zaszyfrowany radiogram, który – jak napisał w swych wspomnieniach – wprawił go w najwyższe zdumienie:

Na miejsce dotychczasowego marszałka Rzeszy Göringa Führer ustanawia Pana swoim następcą. Pisemne pełnomocnictwo w drodze. Proszę natychmiast zarządzić wszelkie środki, jakie wynikają z obecnej sytuacji.

Podpisany był Martin Bormann, wpływowy szef kancelarii partii nazistowskiej i osobisty sekretarz Hitlera.

W tym momencie dowódca Kriegsmarine nie wiedział jeszcze, że dyktator już nie żyje (popełnił samobójstwo tego samego dnia około godziny 15.30) ani czemu lub komu zawdzięcza taki zaszczyt. Dopiero jakiś czas później miał się dowiedzieć od Alberta Speera, ministra uzbrojenia, że to on miał podsunąć ten pomysł Hitlerowi podczas ostatniego widzenia 23 kwietnia 1945 r. Rankiem 1 maja Dönitz otrzymał kolejny radiogram z Berlina: Testament w mocy. Przybędę do Pana jak najszybciej. Do tego czasu moim zdaniem wstrzymać się z ogłoszeniem. Bormann. W tym momencie wielki admirał zorientował się, że Hitler nie żyje i – jak wspominał – znając osobowość wodza, wykluczał samobójstwo. Przypuszczał, że szukał śmierci w walce w Berlinie i tam ją znalazł.

1 maja o 15.18 Dönitz otrzymał ostatni radiogram, tym razem podpisany również przez Josepha Goebbelsa. Zawierał informację o śmierci Hitlera i – co ważniejsze – że wielki admirał nie zostanie nowym führerem, lecz tylko prezydentem Rzeszy, stanowisko kanclerza obejmie znajdujący się w berlińskim bunkrze Goebbels, a ministra partii Bormann. Kilka godzin później, ok. 20.40, Goebbels kazał lekarzowi SS uśpić szóstkę swoich dzieci, które następnie prawdopodobnie otruła jego żona Magda. Jakiś czas później małżonkowie popełnili samobójstwo.

Spekulacje dotyczące losów Bormanna, że rzekomo zdołał się wyrwać z Berlina i żył w ukryciu, a to w Ameryce Południowej, a to w ZSRR, trwały latami. Traudl Junge, jedna z sekretarek Hitlera, w grudniu 1948 r. zeznała, że po raz ostatni widziała go 1 maja wieczorem w wielkiej piwnicy na węgiel w Kancelarii Rzeszy. „Zebrali się tam wszyscy pracownicy umysłowi, ludzie i urzędnicy, jak też robotnicy, by podjąć ostatnią próbę ucieczki. Widziałam Bormanna stojącego w stalowym hełmie. Grupy zostały podzielone na jeszcze mniejsze grupki i opuściły Kancelarię Rzeszy”.

W grudniu 1972 r. robotnicy prowadzący prace ziemne w berlińskim parku Ulap około kilometra od bunkra Hitlera natrafili na szkielety, które zostały uznane za szczątki Bormanna i Ludwiga Stumpfeggera, ostatniego lekarza Hitlera. W jednej z czaszek zachowało się niemal kompletne uzębienie wraz z mostkiem i koronami, które rozpoznał dentysta pracujący u prof. Blaschkego, stomatologa opiekującego się Bormannem. Dzięki drobinom szkła odnalezionym w uzębieniu obu czaszek eksperci uznali, że śmierć nastąpiła 2 maja 1945 r. między 1.30 a 2.30 w wyniku rozgryzienia ampułek z trucizną.

Droga do Reims

Dönitz nie zamierzał się stosować do trzeciego radiogramu stojącego zresztą w sprzeczności z pierwszym i kazać aresztować Goebbelsa i Bormanna, gdyby ci zjawili się w Plön. Jak pisze we wspomnieniach, zamierzał się poddać Amerykanom i Brytyjczykom i wycofać maksymalnie dużo żołnierzy i cywilów w kierunku zachodnim na co, jak oceniał, potrzebował od ośmiu do dziesięciu dni. Nie wiedziałem – pisze – czy wobec żądania całkowitej kapitulacji mogą się w ogóle powieść kapitulacje częściowe, ale postanowił próbować (29 kwietnia generał SS Karl Wolf na własną rękę poddał wojska walczące we Włoszech).

Ponieważ 2 maja do Plön zbliżali się Brytyjczycy, Dönitz przeniósł się do położonej o blisko 100 km na północny zachód bazy marynarki Mürwik pod Flensburgiem pod niemiecko-duńską granicą i tam rozmówił się z admirałem Friedeburgiem. Obarczył go zadaniem dotarcia do brytyjskiego marszałka Bernarda Montgomery’ego i przedstawienia mu propozycji kapitulacji obszaru Niemiec północnych tak jednak, aby nadal możliwe było wycofywanie się wojska i uchodźców na zachód. Już wcześniej, 3 maja, ustały naloty wstrzymane przez Montgomery’ego na wieść o misji Friedeburga, który w kwaterze polowej brytyjskiego dowódcy nieopodal Lüneburga pojawił się 4 maja w towarzystwie generała Eberharda Kinzla.

„Monty” odesłał obu Niemców do Reims, gdzie mieściło się SHAEF, czyli Supreme Headquarters Allied Expeditionary Force (Naczelne Dowództwo Alianckich Sił Ekspedycyjnych), żeby podpisali tam akt bezwarunkowej kapitulacji. Po południu 4 maja Stalin dowiedział się o przybyciu Friedeburga i Kinzla do Montgomery’ego i zareagował na to gniewnie. W Reims z obydwoma Niemcami, a potem również generałem Alfredem Jodlem, który do nich dołączył, negocjował szef sztabu Eisenhowera generał Bedell Smith. Żeby udobruchać Stalina, do rozmów został włączony radziecki oficer łącznikowy przy SHAEF generał Iwan Susłoparow.

Amerykanin nie zgodził się na żadne oddzielne poddawanie się Anglosasom i zagroził, że jeśli do północy 6 maja kapitulacja wszystkich niemieckich sił nie zostanie podpisana, to alianci zamkną front i wszyscy Niemcy pod bronią znajdą się na łasce Sowietów. Jodl, Friedeburg i Kinzel argumentowali, że wskutek załamania się systemu łączności potrzebują dwóch dni na rozpowszechnienie rozkazu o złożeniu broni. Była to wymówka, dzięki której zyskiwali dodatkowy czas na przerzucenie na zachód kolejnych wojsk, ale Eisenhower się zgodził – 7 maja tuż przed trzecią w nocy Jodl podpisał akt kapitulacji, a ze strony sprzymierzonych zrobili to Bedell Smith i Susłoparow. Działania wojenne miały ustać 8 maja o 23.01 czasu środkowoeuropejskiego

Feta na Wschodzie i na Zachodzie

Następnie do Moskwy do generała Aleksieja Antonowa poszła depesza z tekstem aktu kapitulacji, ale odpowiedź przyszła dopiero sześć godzin później. Informowała, że Susłoparow nie był upoważniony do złożenia podpisu, a ponadto tekst różnił się od uzgodnionego wcześniej między sojusznikami. W tej sprawie Stalin nie zamierzał odpuścić i zażądał powtórzenia uroczystości w Berlinie, co mocno zirytowało premiera Winstona Churchilla, ponieważ Londyn był już gotowy do hucznego świętowania.

W Nowym Jorku szaleństwo zaczęło się 8 maja i w końcu również londyńczycy poszli w ślady Amerykanów, nie czekając już na wiadomości z Berlina.

Przed Westminsterem zgromadził się ogromny tłum i po trzykrotnym uderzeniu Big Bena przemówił Churchill. BBC transmitowało jego słowa na cały świat, a w Londynie tłumy słuchały go dzięki rozmieszczonym na ulicach głośnikom. Kiedy skończył, pokazał się na balkonie ministerstwa zdrowia, złożył palce w kształt litery V i powiedział: „Niech was Bóg błogosławi! To wasze zwycięstwo”, na co ludzie odkrzyknęli: „Nie! Twoje!”.

Odtąd na Zachodzie świętuje się zwycięstwo 8 maja, a Rosjanie i inne narody b. ZSRR czynią to 9 maja. Tak jak moskwianie, którzy wczesnym rankiem 9 maja 1945 r. wylegli na ulice, gdy radzieckie radio podało wiadomość o podpisaniu kapitulacji w Berlinie.

Główna feta odbyła się jednak 24 czerwca. Kilka dni wcześniej Stalin wezwał Żukowa i spytał, czy nie zapomniał, jak się jeździ konno. Marszałek odpowiedział, że nie zapomniał, i wtedy się dowiedział, że odbierze defiladę na placu Czerwonym, którą ma dowodzić marszałek Konstanty Rokossowski. Sprzeciwiał się, mówiąc, że to wódz naczelny powinien odebrać defiladę zwycięstwa, ale Stalin uciął, że jest już na to za stary. Dyktator obserwował widowisko z trybuny na Mauzoleum Lenina, pod które żołnierze rzucali zdobyczne sztandary.


Korzystałem m.in. z: Antony Beevor, „Druga wojna światowa”, Kraków 2013, Ian Buruma, „Rok zerowy. Historia roku 1945”, Warszawa 2013, Karl Dönitz, „10 lat i 20 dni. Wspomnienia 1935-1945”, Gdańsk 1997, Max Hastings, „I rozpętało się piekło. Świat na wojnie 1939-1945”, Kraków 2013, Geoffrey Roberts, „Generał Stalina. Życie Gieorgija Żukowa”, Kraków 2014


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


ILHAN OMAR’S IGNORANCE AND BIGOTRY ON GAZA ROCKETS – COMMENT

ILHAN OMAR’S IGNORANCE AND BIGOTRY ON GAZA ROCKETS – COMMENT

ALAN DERSHOWITZ


To be sure, 30 Palestinians were killed and 154 injured by Israeli efforts to stop the rocket rampage. Many of these were terrorists.

Rep. Ilhan Omar (D-MN) participates in a news conference outside the U.S. Capitol in Washington, US, April 10, 2019. (photo credit: JIM BOURG/ REUTERS)

All decent people should be outraged at the terrorist groups in the Gaza Strip that fired 698 rockets at Israeli civilians – killing four, injuring 234 and traumatizing thousands of innocent children. Imagine what other countries, including the United States, would do if lethal rockets targeted their civilians.

Yet, Israel has responded with restraint. To be sure, 30 Palestinians were killed and 154 injured by Israeli efforts to stop the rocket rampage. Many of these were terrorists, but some were civilians who were put in harm’s way by the terrorists.

These deaths and injuries were caused by the tactic employed by Hamas and Islamic in Jihad: they deliberately place their rocket launchers in densely populated areas – near schools, hospitals and mosques – in a deliberate effort to maximize Arab civilian casualties. This has been called “the dead baby” or “CNN” strategy. The goal is to have CNN and other media show the children and other civilians that Israeli counter-measures have inadvertently killed, while trying to stop the terrorist rockets from killing Israeli children and other civilians.

Tragically, this strategy works, because with the media, “if it bleeds, it leads.” The visual media love to show dead and injured children, without explaining that they are actually encouraging such casualties by playing into terrorist’s hands.

So, too, is US Congresswoman Ilhan Omar encouraging the firing of rockets by Hamas and Islamic Jihad by blaming the Israeli victims for what she calls the “cycle of violence,” instead of blaming those groups for initiating terrorist violence against innocent Israeli civilians.

In a tweet following the rocket barrage, Omar justifies the double war crimes committed by terrorists who target Israeli civilians while using Palestinian civilians as human shields. She asks rhetorically, how many “rockets must be fired, and little kids must be killed until the endless cycle of violence ends?” This implies that these war crimes are justified by what she calls the “occupation and humanitarian crisis in Gaza.”

DOES OMAR not realize that Israel ended its occupation of Gaza in 2005 when it removed every soldier and settler from that area? Gaza could have become the Singapore of the Mediterranean, with its port and location. The Israelis left behind greenhouses and other facilities. Europe and Qatar poured money into the Gaza Strip.

But Hamas – which forcefully took over the area from the Palestinian Authority – decided to turn it instead into a large scale rocket launcher. Instead of using its newly acquired resources to provide humanitarian benefits to its residents, it used them to build terrorist rockets and tunnels that targeted Israeli civilians. This forced Israelis to take counter-measures to protect its citizens. To use the “occupation” – there is no longer any occupation – as a justification for why “rockets must be fired” is to show both ignorance and bigotry.

Nor is Omar alone in blaming Israel for the rocket attacks on its civilians. The ADC (American Arab Anti-Discrimination Committee) issued a statement condemning Israel for “targeting and killing Palestinian civilians, including children and infants.” Irresponsibly, it never once mentioned the firing of 698 rockets by the rulers of Gaza that target Israeli civilians, nor did it ever mention the sad reality that Hamas and Islamic Jihad deliberately use “Palestinian civilians, including children and infants” as human shields in order to increase the number of inadvertent Palestinian casualties.

The conflict in Gaza will only get worse if terrorism is encouraged by the lies of commission and omission told by Omar, ACD and other supporters of Hamas and Islamic Jihad. All decent people must try to discourage the targeting of civilians by terrorist rockets and tunnels. A good beginning would be to tell the truth.    

I write these words from Israel, which is now commemorating the many soldiers who have fallen over its years of fighting against those who would destroy the nation state of the Jewish people. It is also celebrating its 71st year of independence. No nation has contributed so much to humankind in so short a period of time. No nation faced with threats compared to those faced by Israel has ever had a better record of human rights, compliance with the rule of law or concern with avoiding civilian casualties. 

The world should join Israeli in celebrating its 71st year of statehood. The world should also recognize that if Israel’s enemies stopped attacking its citizens, there would be peace – but if Israel stopped defending its citizens, there would be genocide.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Kobi Marimi – Home – Israel – Official Music Video – Eurovision 2019

Kobi Marimi – Home – Israel 🇮🇱 – Official Music Video – Eurovision 2019

  Eurovision Song Contest



Kobi Marimi will represent host country Israel at the 2019 Eurovision Song Contest in Tel Aviv with the song Home.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com