Archive | September 2020

HOW THE BEATLES INSPIRED A YOM KIPPUR WAR SONG OF HOPE

HOW THE BEATLES INSPIRED A YOM KIPPUR WAR SONG OF HOPE

LAHAV HARKOV


Naomi Shemer set out to write a Hebrew cover of “Let It Be,” and ended up with a poignant song on the Yom Kippur War.

Naomi Shemer. (photo credit: Wikimedia Commons)

In the summer of 1973, Israeli songwriter Naomi Shemer, best known for writing “Jerusalem of Gold,” set out to write a Hebrew cover of the Beatles’ classic “Let it Be,” which frequently played on Israeli radio.

But when the Yom Kippur War broke out that October, the Beatles’ hit became what Shemer later called “a jumping-off point for an entirely new song.”

Shemer changed the lyrics to a prayer expressing hope for the battles to end and for IDF soldiers to return home peacefully.
The lyrics express longing for a better future, even when everything looks dark: “There is still a white sail on the horizon, facing a heavy black cloud.”

Shemer wrote the song for singer Chava Alberstein, who had wanted to perform it at an event for pilots’ wives.
“The Hebrew version that I prepared for her had no connection to the original, but was about the concerns and fears of the war that had broken out a day or two earlier,” Shemer later wrote of the songwriting process.

At first, she kept the Beatles’ tune, but her husband, Mordechai Horowitz, on a reprieve from fighting in the war said: “I won’t let you waste this song on a foreign tune. This is a Jewish war, and you should give it a Jewish tune.”

A handwritten draft of the lyrics in the National Library of Israel shows that Shemer originally wrote at the top of the page: “From the songs of the Beatles – A Hebrew version,” but changed it to “Music and Lyrics: Naomi Shemer.”

The draft includes a verse about someone “bringing news standing at the door” to tell a family about their loved one’s death, which she later removed, because it was too sad, her daughter Lely Shemer wrote in an email Sunday.

That day, Shemer was asked to perform on television, and she came up with an original tune for the song in the car on the way to the studio, a tune that she described as “the sigh and distress of the war.” The song was broadcast the next day, and a day after that, Alberstein performed it on Army Radio.

Shemer’s “Let It Be” (Lu Yihi) became the unofficial song of the Yom Kippur War, played and sung by soldiers on duty.

Shemer received many letters from Israelis who were touched by the song, which can be found in her archive at the National Library of Israel, and she told a story that when IDF chief of staff David Elazar first heard the song after the war ended it made him cry.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


Dowódca akcji “Wisła”, świadek ekshumacji w Katyniu, uczestnik fałszerstw wyborczych

Stefan Mossor na pomnik? Dowódca akcji “Wisła”, świadek ekshumacji w Katyniu, uczestnik fałszerstw wyborczych

Grzegorz Motyka


Gen. dyw. Stefan Mossor (Fot. domena publiczna)

W 1939 r. Stefan Mossor opowiedział się za sojuszem z ZSRS, w niemieckiej niewoli za przymierzem z III Rzeszą, a w 1945 r. znów za współpracą z Sowietami.

W mitologii kresowo-narodowej gen. Stefan Mossor zajmuje miejsce szczególne. W dostępnych publikacjach można przeczytać, że to wybitny przedwojenny oficer i prawa ręka gen. Tadeusza Kutrzeby, świadek ekshumacji w Katyniu i więzień stalinowski. To prawda, jednak dalece niepełna.

Pochwała gen. Mossora jest ściśle powiązana z usprawiedliwianiem przymusowego wysiedlenia ludności ukraińskiej w czasie akcji „Wisła”. Zdaniem narodowców Mossor plan ten przygotował, wzorując się na doświadczeniach II RP. A następnie w imię ponadczasowej polskiej racji stanu przeforsował przez rząd i jako dowódca Grupy Operacyjnej „Wisła” zrealizował. Z komunizmem akcja „Wisła” nie miała więc nic wspólnego.

Zmienne sympatie polityczne generała Mossora

W tej narracji nie wspomina się, że w marcu 1939 r. Mossor został zwolniony ze stanowiska w sztabie za raport, w którym opowiedział się za sojuszem z ZSRS. Wzięty do niewoli we wrześniu 1939 r., przygotował w oflagu dwa memoriały z propozycją współpracy tym razem dla Niemców. To dlatego został w 1943 r. włączony do delegacji, która miała potwierdzić wiarygodność prowadzonych przez nich ekshumacji w Katyniu. Jednak w 1945 r. uznał ponownie sojusz z ZSRS za jedyny racjonalny i po uwolnieniu z obozu zgłosił się do ludowego wojska, by później zostać członkiem PPR.

Doceniono to – został generałem, a na początku 1946 r. zastępcą sowietnika gen. Władysława Korczyca, szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Mossor był jednocześnie szefem sztabu Państwowego Komitetu Bezpieczeństwa, który koordynował zwalczanie „żołnierzy wyklętych”. Nie tylko przygotowywał instrukcję walk z podziemiem, jak się niekiedy zdawkowo mówi, ale też bezpośrednio nadzorował z UB wojewódzkie komisje bezpieczeństwa. W Łodzi wizytował tamtejszy Komitet w towarzystwie ministra bezpieczeństwa publicznego Stanisława Radkiewicza.

W czasie referendum ludowego w 1946 r. Korczyc był na urlopie i Mossor go zastępował, a więc siłą rzeczy był współodpowiedzialny za sfałszowanie jego wyników.

Po latach mówił o tym enigmatycznie, wspominając o przygotowywaniu wytycznych „w celu utrzymania spokoju w terenie w czasie przeprowadzania akcji propagandowej i samego referendum”. Nie mógł jednak nie wiedzieć o sfałszowaniu wyników ani o terrorze, jaki temu towarzyszył. Zapewne dlatego od razu napomykał o „decydującej roli” MBP w tych wydarzeniach.

Czy generał Mossor nadaje się na pomnik?

W ramach akcji „Wisła” bez wahania wysiedlił 140 tys. Ukraińców i Łemków oraz tysiące Polaków, którzy, jak napisał: „przegnili wskutek propagandy PSL”. Podpisał rozkaz wysyłania bez sądu do obozu koncentracyjnego w Jaworznie chłopów próbujących powrócić z ziem zachodnich do domów. Zwalczał UPA, ale też usilnie wzmacniał w regionie wpływy komunistów, inicjując czystki w lokalnej administracji i w samej PPR. Czytamy: „Ścisła współpraca grupy Wisła (…) z PPR daje w obecnym okresie pozytywne wyniki w postaci wzrostu wpływów i znaczenia partii w terenie. PPR w wojew. rzeszowskim licząca w okresie działań GO Wisła 15 tys. członków, pomimo (…) selekcji na skutek której usunięto z szeregów partii ok. 5 tys. członków jako element oportunistyczny, tchórzliwy, a często wrogi – wzrosła o ponad 100 proc., licząc obecnie 23 tys. członków”.

W 1947 r. cień na jego karierę rzuciło odkrycie, iż był członkiem delegacji wysłanej do Katynia i zataił ten fakt. Z tego powodu w 1950 r. w czasie czystek stalinowskich został aresztowany i skazany na dożywocie. Zrozumiawszy naturę systemu, którego budowę wspierał, powrócił w więzieniu do religii. Za ironię losu można uznać to, że nawrócił go uwięziony greckokatolicki (czyli ukraiński) ksiądz. Uwolniono go w 1955 r., dwa lata później zmarł.

Mossor był postacią niejednoznaczną i kontrowersyjną, dlatego niezbyt nadaje się na pomnik. Można by się zdziwić, że narodowo-kresowi patrioci tak ciepło mówią o człowieku, który brał udział w wyborczych fałszerstwach komunistów. Czy to jednak rzeczywiście aż tak dziwne?


Prof. Grzegorz Motyka – historyk, politolog, pracownik Instytutu Studiów Politycznych PAN


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Toward a Transformational Peace in the Middle East

Toward a Transformational Peace in the Middle East

Guy Millière


  • Both Arab countries and Israel will benefit immensely.
  • Palestinian leaders are suddenly discovering that, as the Arab saying goes, “The dogs bark but the caravan moves on” – possibly without them.
  • “We [realists] understand that only defeat will convince Palestinians like Mrs. Ashrawi, and through them Iranian, Turkish, Islamist, leftist, fascist, and other anti-Zionists, that the century-plus conflict is over, that Israel has prevailed, and that the time has come to give up on futile, painful, and genocidal ambitions.” — Daniel Pipes, Middle East Scholar.
  • If President Trump is able to continue following the bold, unconventional path he has traced, he will most likely succeed where all his predecessors have failed. What he has accomplished already — in less than four years, with so many forces determined to undermine him… is extraordinary.
  • “Trump has done more for peace in the Middle East in four years than any other American President in seventy-two years.” — Meyer Habib, member of the French National Assembly, i24 News, September 14, 2020.

Pictured from left to right: Bahrain Foreign Minister Abdullatif al-Zayani, Israeli Prime Minister Benjamin Netanyahu, US President Donald Trump, and UAE Foreign Minister Abdullah bin Zayed Al-Nahyan participate in the signing of the Abraham Accords in Washington, DC on September 15, 2020. (Photo by Saul Loeb/AFP via Getty Images)

On September 15, two peace agreements with Israel and known as The Abraham Accords – one with the United Arab Emirates (UAE) and one with Bahrain, and — were made official at a White House ceremony. President Donald J. Trump spoke of a “historic breakthrough” and a “previously unthinkable regional transformation”. Israeli Prime Minister Benjamin Netanyahu added that the world is witnessing “the dawn of a new Middle East “.

The agreements, which come 26 years after the last peace treaty, between Jordan and Israel, mark a further step towards the integration of Israel in the region.

The UAE and Bahrain are the first Arab countries to recognize Israel without requiring any concession from Israel (Netanyahu said that the extension of Israeli sovereignty to parts of Judea-Samaria and the Jordan Valley was suspended, not canceled) and without any American financial contribution involved.

The UAE and Bahrain are also the first Arab countries to establish fully normal country-to-country diplomatic relations with Israel. Embassies will open soon. Direct flights will connect Ben Gurion Airport to Abu Dhabi and Manama. Both Arab countries will establish financial and economic relations with Israel, invest in Israel and have already signed contracts with Israeli companies.

Israel, one of the world’s most inventive countries and a world leader in high technology, has much to offer wealthy countries. Both Arab countries and Israel will benefit immensely.

The UAE may also reportedly be openly entering into military cooperation with Israel. The defense of the UAE and Bahrain would be significantly improved. Perhaps Israel will be better able to ward off the “Death to Israel” attack that Iran has been threatening since its 1979 Revolution.

The text of the signed document speaks of the need to continue “the efforts to achieve a just, comprehensive, and enduring resolution of the Israeli-Palestinian conflict”, but the Emirates and Bahrain apparently did not consider the Israeli-Palestinian conflict an obstacle to peace or to full cooperation with Israel. Neither the UAE nor Bahrain received the slightest condemnation from other Arab countries. In fact, they received congratulations.

Egyptian President Abdel Fattah al Sisi said on Twitter: “I value the efforts of those in charge of the deal to achieve prosperity and stability for our region.”

The Arab League, which, at the Khartoum Conference of 1967, delivered the three “nos” — no peace, no recognition, no negotiations [with Israel] — this year rejected the Palestinians’ demand to reject the Abraham Accords.

Although the Palestinian Authority spoke of “betrayal,” support for the Palestinian cause from leaders of the Arab world has been collapsing for years. Palestinian leaders are suddenly discovering that, as the Arab saying goes, “The dogs bark but the caravan moves on” — possibly without them.

Over the past decade, in fact, a geopolitical earthquake has swept through the Middle East that changed almost everything.

The Muslim Brotherhood seized power in Tunisia and in Egypt (although they were soon rejected). Libya’s Gaddafi regime was destroyed and the country found itself abandoned to Islamist gangs. A jihadist “Islamic State” was created in northern Iraq and eastern Syria and quickly became the rear base for attacks against Saudi Arabia and the West. Syria was ravaged by an atrocious civil war. Lebanon came under the control of Hezbollah. The mullahs’ regime in Iran showed ever more clearly its expansionist goals, nuclear ambitions and its will to become the regional hegemon.

Saudi leaders and Gulf monarchs presumably feared being overthrown — and reacted. They helped General Abdel Fattah al-Sisi to seize power in Egypt and weaken the Muslim Brotherhood. They are currently helping Field Marshal Khalifa Haftar, who holds eastern Libya, to fight the Islamist militias and Turkish troops that support Fayez al Sarraj in Tripoli.

Saudi leaders and Gulf monarchs had the sophistication and foresight to see that the Obama administration had accepted and even encouraged Iran’s regime, as well as the Muslim Brotherhood’s rise to power in Tunis and Cairo, and had led the destruction of the Gaddafi regime. President Obama seemed intentionally powerless in the face of ISIS, the civil war in Syria and Hezbollah’s takeover of Lebanon. He signed the Iran nuclear deal that gave the mullahs access to tens of billions of dollars, which they used to tighten their grip on their citizens, the region, and to finance Islamic terrorist groups threatening the Sunni world.

Saudi leaders and Gulf monarchs saw that they and Israel have a common enemy. The Iranian regime, their main enemy, was also Israel’s enemy. They saw that Israel was a regional economic and military superpower, the Middle East’s “Silicon Valley”. They saw that, unlike Iran, Israel has no regional ambitions and is no threat to them. They began to see that it would be greatly in their interest to get closer to Israel and that the “Palestinian cause” had long since ceased to be an asset and had instead become an ungrateful burden. They remember that the Palestine Liberation Organization (PLO) in 1970 attempted to overthrow Jordan’s King Hussein and assassinate him. They remember that the Palestinians backed Saddam Hussein during the Iraqi invasion and occupation of Kuwait, which until then had peacefully been employing nearly half a million Palestinians.

Saudi leaders and Gulf monarchs, who were already engaged in discreet, unofficial ties with Israel, had tried pressuring the Palestinian Authority to soften its positions — to no avail.

On coming to power in January 2017, President Trump saw opportunities to move forward and found in Prime Minster Netanyahu a reliable ally who shared his strategic vision.

Trump also decided to quickly destroy the Islamic State, and a few months later he eliminated its leader, Abu Bakr al-Baghdadi. On May 8, 2018, Trump also removed the United States from the Iranian nuclear deal; put in place strict sanctions against the Iranian regime to try to limit the internal and external damage it was doing and planning to do, and took out the Iran’s terror chief General Qassem Soleimani.

In May 2017, in Riyadh, Saudi Arabia, Trump announced his desire to “discard the strategies that have not worked”; proposed that the leaders of the Sunni Arab world “build new partnerships in pursuit of peace to act for “stamping out extremism and vanquish the forces of terrorism”, and “to choose between two futures”. He told them that if they fought terrorism and reformed, the United States would be on their side against Iran. He also suggested that they move closer to Israel. Trump’s flight from Riyadh to Jerusalem was the first between the two capitals, and he was the first sitting President to visit the Western Wall in Jerusalem. He said the United States officially recognized Jerusalem as the capital of Israel, went to Bethlehem to meet with Palestinian Authority President Mahmoud Abbas and, breaking with the previous diplomacy of self-flagellation and appeasement, accused Abbas of being responsible for inciting hatred and terrorism.

Trump also asked that the Palestinian Authority stop payment to terrorists and their families. When the PA refused to do so, he slashed US funding and ceased all dialogue with PA leaders. On May 14, 2018, he moved the US Embassy in Israel to Jerusalem, and shortly after, announced that because UNWRA employs members of Palestinian terrorist groups, it is thus an “irredeemably flawed operation” which the US would no longer fund. He asked the State Department to publish a statement clarifying that from now on the United States will regard as refugees only the people who left the territory of Israel in 1948-49, and not their descendants.

His decisions did not provoke the general uprising of the Arab street that many so-called “experts” had predicted, and led only to mild reactions from Sunni Arab leaders.

Trump also refused to give in to the crippling delusions that had wrecked the now defunct Oslo Accords. He refused to make any concession to terrorists or to subvert the imperatives of security or the historical rights of Israel. He entrusted a group led by his son-in-law, Jared Kushner, to develop a plan to establish peace between Israel and the Sunni Arab countries and to solve the Palestinian problem. The plan, presented in Washington on January 28, 2020, proposed to the Palestinian Authority a state that would be fully demilitarized, on the strict condition that the PA completely renounced terrorism, teach children peace and tolerance, and accepted Israeli control for everything related to security and defense. As expected, the Palestinian Authority rejected the proposal.

Few commentators noted that the ambassadors of the United Arab Emirates, Bahrain and Oman were present at the White House that day, and few noted that the plan had the support of seven Sunni Arab states (Egypt, Saudi Arabia, the UAE, Bahrain, Oman, Qatar, and Morocco).

Other agreements appear set to follow. President Trump has noted that “seven, eight or nine more countries are ready to join the deal”.

Saudi foreign minister Faisal bin Farhan Al Saud said on August 19 that Saudi Arabia remained “committed to peace with Israel on the basis of the 2002 Arab Peace Initiative”. Helpfully, Abu Dhabi’s Prince Mohammed bin Zayed Al Nahyan is close to Saudi Crown Prince Mohamed bin Salman; Prince bin Zayed undoubtedly did not make a decision without speaking to Prince bin Salman. The King of Bahrain, Hamed bin Issa Al Khalifa, is also close to Prince bin Salman. When asked if Saudi Arabia had approved Bahrain’s signing the Accord, a spokesman for the kingdom replied that “it remains committed to working with all of its strategic partners to achieve a just and enduring peace within the region”.

It is reasonable to think that Saudi Arabia will wait to know the outcome of the US presidential elections and work out the priorities of Saudi royal family members before a further commitment.

They can clearly see that, depending on the result in the US on November 3, the process can either continue smoothly or be threatened. They can also doubtless see that the strict sanctions against Iran put in place by President Trump in 2018 must not be removed if peace is to advance, but that the Democrats, if they win, are considering removing them. The Saudi rulers can also see that Iran recently made an agreement with China, and that President Trump intends to pursue an intransigent policy towards China. They also may justifiably fear that the Democrats, should they win, will revert to their previous policy of trying to persuade hostile regimes to change by appeasing them.

If the US initiative continues, a regional peace could take shape within the next few years. The Iranian regime would be contained and presumably prevented from developing nuclear weapons. The Palestinian Authority would be faced with a choice: either accept what was proposed — which may dwindle to less than what was proposed on January 28 — or suffer the consequences of further intransigence, further irrelevance, and even defeat.

For now, the Palestinian Authority is stubbornly sticking to its intransigence. “There is,” Palestinian negotiator Hanan Ashrawi recently said, “an erroneous assumption that the Palestinians are defeated”. Middle East scholar Daniel Pipes, in a reply to Ashrawai’s statement, wrote:

“We [realists] understand that only defeat will convince Palestinians like Mrs. Ashrawi, and through them Iranian, Turkish, Islamist, leftist, fascist, and other anti-Zionists, that the century-plus conflict is over, that Israel has prevailed, and that the time has come to give up on futile, painful, and genocidal ambitions.”

Meanwhile, Norwegian MP Christian Tybring-Gjedde has proposed President Trump, the driving force behind the accords, for the Nobel Prize for Peace. A few days later, a Swedish MP, Magnus Jacobsson, also proposed that President Trump receive the Nobel Peace Prize — this time for agreements he obtained between Kosovo and Serbia (Kosovo, a Muslim state, intends to establish diplomatic relations with Israel and to locate its embassy in Jerusalem). President Trump would be a deserving choice that would shed a renewed honor on the Nobel Committee.

If President Trump is able to continue following the bold, unconventional path he has traced, he will most likely succeed where all his predecessors have failed. What he has accomplished already — in less than four years, with so many forces determined to undermine him (for instance, here, here and here) — is extraordinary.

Deploring that France and the European Union refused to recognize the importance of the event and chose to continue supporting the Palestinian Authority unconditionally, French MP Meyer Habib said on television, “In less than four years, Trump has done more for Israel and for a real peace in the Middle East than any other American President in seventy-two years.”

British journalist Melanie Philips wrote:

“If the moderate Arab world now finally understands that Israel is not its enemy but its ally, this could begin to undermine the foundations of irrational and self-defeating hatred that has fueled the Islamist war against the West. While intractable Islamic fanaticism will not just disappear, the Abraham Accords might give Arab and Muslim reformers wind in their sails to bring their culture into an accommodation with the rest of the world.”

“Western Europe and the American left,” she added, “will be the last people on earth to realize this.”


Dr. Guy Millière, a professor at the University of Paris, is the author of 27 books on France and Europe.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Actor Anthony Hopkins to Star in New Holocaust Movie About Nicholas Winton, Who Saved 669 Children From Nazis

Actor Anthony Hopkins to Star in New Holocaust Movie About Nicholas Winton, Who Saved 669 Children From Nazis

Shiryn Ghermezian


The late Sir Nicholas Winton. Photo: Wikimedia Commons.

Oscar-winning actor Anthony Hopkins will take on the lead role in a new film about the late Sir Nicholas George Winton, who saved hundreds of children from the Nazis, Variety reported on Wednesday.

In the Holocaust drama “One Life,” both Hopkins and fellow British actor Johnny Flynn will play Winton at different stages of his life.

The son of German-Jewish parents, at the age of 29 Winton oversaw the rescue of children in Nazi-occupied Czechoslovakia who were threatened with deportation to Adolf Hitler’s death camps. He arranged for the Czech children to safely travel to England, where they were taken in by British foster families. Winton succeeded in rescuing around 669 children from Czechoslovakia, most of them Jewish, in 1938-1939, before World War II broke out.

The humanitarian and stockbroker kept his rescue efforts a secret and it was only publicized 49 years later when his wife discovered in their attic a scrapbook featuring the children’s names and new addresses. Winton’s surprise and emotional reunion with the grown children whom he had saved took place in 1988 on the BBC show “That’s Life.”

Winton was knighted in 2003 by Queen Elizabeth II for “services to humanity, in saving Jewish children from Nazi Germany.” He died in 2015 at the age of 106.

See-Saw Films’ managing directors Iain Canning and Emile Sherman, along with Joanna Laurie, are producing “One Life.” Aisling Walsh is set to direct. Lucinda Coxon and Nick Drake co-wrote the screenplay.

“Despite never wanting any attention for his altruistic act, Nicky’s story and the story of those he saved must be told,” said Canning and Sherman. “To be a part of sharing this moment in history with the world is an extraordinary privilege. Anthony and Johnny are without a doubt the right people to bring Lucinda and Nick’s beautifully‐crafted screenplay about this amazing man to life.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


POLSKI PAŹDZIERNIK ‘56

POLSKI PAŹDZIERNIK ‘56

Paweł Dybicz


autor: Paweł Dybicz

Gomułkę poparli naród, prymas i… Wolna Europa

Gdyby przeprowadzić sondę, nie tylko wśród historyków, jakie wydarzenie w ostatnim stuleciu należy zaliczyć do najważniejszych w dziejach Polski, Październik ‘56 z pewnością znalazłby się na czołowym miejscu. A gdyby zapytano o czasy PRL, wielu respondentów uznałoby to wydarzenie za najważniejsze. Konsekwencje październikowych przemian wykraczały bowiem daleko poza zmiany w elitach rządzących. Nie były one, jak prezentują to prawicowi publicyści i historycy IPN, rozgrywką między „komuszymi frakcjami”. Przełom Października ‘56, jego przebieg, był logiczną konsekwencją wydarzeń na arenie międzynarodowej oraz zachowania władz, społeczeństwa i hierarchów Kościoła katolickiego. W jego wyniku Polska Ludowa nigdy już nie była taka jak w czasach stalinowskich.

Kryzys zimnej wojny

W 1952 r. pojawiły się rysy na powojennym układzie sił w świecie. Stany Zjednoczone przestały jako jedyne posiadać broń nuklearną. W tej sytuacji perspektywa bezpośredniej konfrontacji zbrojnej USA i ZSRR coraz bardziej się oddalała. Coraz większym kłopotem dla obu mocarstw stawała się wojna koreańska, dynamizował się proces dekolonizacji, potężniał Trzeci Świat.

Oczywiście dla Polski najważniejsze były te zmiany na arenie międzynarodowej, które dotyczyły Związku Radzieckiego. Po kilku latach zimnej wojny ZSRR znalazł się w poważnych kłopotach zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych. Radziecka gospodarka była mało wydajna, rolnictwo kołchozowe nie produkowało wystarczająco dużo żywności, coraz bardziej zacofany przemysł nie nadążał za potrzebami konsumpcyjnymi. Wciąż silnie odczuwano demograficzne i gospodarcze skutki strat wojennych.

Część radzieckiego establishmentu rozumiała, że kraj potrzebuje reform i dalsze utrzymywanie stalinowskiego modelu państwa pogrąża ZSRR w kryzysie. Na to nakładała się walka o sukcesję po Stalinie. Planowane reformy zagrażały różnym grupom interesów, wywoływały opór konserwatywnie nastawionej części partii i aparatu władzy. Referat Chruszczowa „O kulcie jednostki i jego następstwach” wygłoszony w lutym 1956 r. na zamkniętym posiedzeniu XX Zjazdu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, demaskujący głównie stalinowskie bezprawie wobec elit władzy, miał na celu osłabienie tego oporu. Chruszczowowska destalinizacja osłabiła kontrolę Związku Radzieckiego nad państwami satelickimi. Rozpoczynał się trwający kilka dziesięcioleci proces stopniowego uniezależniania się państw bloku radzieckiego, ale w 1956 r. na osłabieniu imperium najwięcej skorzystała sojusznicza Chińska Republika Ludowa, a z państw zależnych – PRL.

W Polsce proces destalinizacji nie rozpoczął się dopiero po referacie Chruszczowa, miał własną specyfikę. Jak napisał prof. Andrzej Werblan: „Na tle innych krajów regionu była to swoista anomalia. Wszystkie kryzysy polityczne w Polsce Ludowej miały dwie części składowe: oddolną – masowe odruchy buntu lub sprzeciwu oraz odgórną – walki wewnętrzne w rządzącej partii. Charakterystyczną właściwością kryzysu lat 1954-1957, z kulminacją w październiku 1956 r., była wiodąca rola tej wewnątrzpartyjnej komponenty, zwłaszcza w pierwszej, inicjatywnej fazie. W wyniku fermentu politycznego w PZPR, ściślej mówiąc – w jej centralnym aktywie, już w drugiej połowie 1954 r. zaczęła się formować wewnątrzpartyjna opozycja, która inicjowała proces przemian, pobudzała i wciągała doń najpierw związane z partią środowiska młodzieżowe i inteligenckie, a na ostatku i z wielką ostrożnością, również robotnicze”.

Dwie frakcje

Podobnie jak w innych krajach bloku wschodniego w rządzącej partii wyłoniły się dwie frakcje – zachowawcza i reformatorska, a w relacji do Związku Radzieckiego – serwilistyczna i emancypacyjna. Później, już w roku 1956, nazwano je natolińską (jej członkowie spotykali się w pałacu w Natolinie) i puławską (część jej członków mieszkała w okolicach ul. Puławskiej). Natolińczycy uważali, że system socjalizmu był i jest w porządku, zawinili tylko ludzie, którzy sprzeniewierzyli się zasadom systemu, i należy ich rozliczyć oraz surowo ukarać. Stalinizm uznawali za wymysł wroga socjalizmu, a w Polsce realizowała go rządząca „trójka” – Bolesław Bierut, Jakub Berman, Hilary Minc i ich otoczenie. W ocenie Moskwy natolińczycy uchodzili za „zdrową siłę” partii i mogli liczyć na jej poparcie.

Puławianie, z racji zajmowanych stanowisk partyjnych i rządowych obciążeni większą odpowiedzialnością za stalinizm niż natolińczycy, dostrzegali potrzebę przeprowadzenia pewnej demokratyzacji i większego uniezależnienia się od ZSRR. Sądzili, że wystarczy zdemokratyzować stosunki wewnątrz partii, wprowadzić wybieralność jej władz i ich odpowiedzialność przed szeregowymi członkami, aby zapobiec oligarchicznej lub personalnej dyktaturze. Nadal bliski im był dogmat „dyktatury proletariatu” realizowanej przez autorytarne rządy partii. Jednocześnie opowiadali się za znacznym poszerzeniem swobody wypowiedzi i gwarancjami prawnymi zabezpieczającymi przed samowolą bezpieki. Byli zwolennikami samorządu robotniczego w zakładach i wprowadzenia elementów gry rynkowej w gospodarce, szczególnie w odniesieniu do towarów konsumpcyjnych. Wskazywali też konieczność zliberalizowania polityki kulturalnej i naukowej, ograniczenia w nich cenzury. Byli przeciwnikami izolowania się Polski, pragnęli znacznego otwarcia na świat oraz większego uczestnictwa Polaków w organizacjach międzynarodowych.

W obu frakcjach skupiali się prawie wyłącznie byli członkowie KPP. Natolińczycy częściej wywodzili się ze środowisk robotniczych i chłopskich, puławianie – z inteligencji i drobnego handlu. Prominentni natolińczycy to: Wiktor Kłosiewicz – przewodniczący Centralnej Rady Związków Zawodowych, Kazimierz Mijal, Kazimierz Witaszewski, Zenon Nowak – członkowie rządu, Stanisław Pawlak, Władysław Kruczek – sekretarze komitetów wojewódzkich PZPR. Najważniejsi puławianie to: Leon Kasman – redaktor naczelny „Trybuny Ludu”, Romana Granas – szefowa Centralnej Szkoły Partyjnej, Stefan Staszewski – I sekretarz Warszawskiego Komitetu Wojewódzkiego PZPR, Stefan Wierbłowski – sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. W Biurze Politycznym Komitetu Centralnego frakcji natolińskiej patronował Aleksander Zawadzki, puławskiej zaś – Roman Zambrowski. Z puławianami sympatyzowali Edward Ochab, a także byli pepeesowcy – Józef Cyrankiewicz i Adam Rapacki.

Jak twierdzi prof. Werblan, „specyfika Polski polegała na tym, że frakcja reformatorska osiągnęła przewagę w centralnym partyjnym establishmencie. Od końca 1954 r. zdobyła znaczący wpływ na politykę i decyzje personalne. Wymusiła na ociągającym się bierutowskim kierownictwie podjęcie walki z bezprawiem i demontaż najbardziej odpowiedzialnych za to agend MSW. Zainicjowała i wsparła liberalizację polityki kulturalnej, do walki o odnowę zachęciła ruch młodzieżowy i jego pisma. W kryzysie 1956 r. zawarła przymierze z Gomułką, walnie przyczyniając się do jego sukcesu”.

Wbrew temu, co głoszą prawicowi publicyści i historycy IPN, walka z bezprawiem bezpieki nie zaczęła się dopiero wtedy, gdy Radio Wolna Europa rozpoczęło nadawanie audycji z udziałem płk. Józefa Światły, byłego wicedyrektora w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, który w listopadzie 1953 r. uciekł do Berlina Zachodniego. Usuwanie odpowiedzialnych za bezprawie funkcjonariuszy z informacji wojskowej i aparatu bezpieczeństwa rozpoczęło się latem 1953 r. Gdy we wrześniu 1954 r. RWE wyemitowało pierwszą audycję z jego udziałem, czystki w bezpiece były już bardzo zaawansowane. Szefowie informacji – gen. Dymitr Wozniesienski i płk Antoni Skulbaszewski siedzieli w radzieckim więzieniu, a płk Józef Różański w polskim, szykowały się kolejne aresztowania. Z więzień natomiast wychodzili skazani na mocy stalinowskich wyroków więźniowie polityczni (w tym Gomułka), byli akowcy, zaczął się proces ich rehabilitacji.

Między Czerwcem a Październikiem

Część historyków uważa, że bez poznańskiego Czerwca nie byłoby wydarzeń z jesieni 1956 r. albo nie nastąpiłyby one tak szybko. „Nie można powiedzieć autorytatywnie, że Czerwiec był bezpośrednim sprawcą Października – mówił dr Łukasz Jastrząb na konferencji „Przełom Października ’56”, zorganizowanej przez redakcję PRZEGLĄDU i Fundację im. Róży Luksemburg. – Można się pokusić o tezę, że poznański Czerwiec był zjawiskiem niezależnym, wywołanym przede wszystkim przez czynniki ekonomiczne, które miały podłoże w prowadzonej w latach 50. polityce. Strajk poznańskich robotników nie był taktyczną rozgrywką jakichś sił politycznych, nie był również prowokacją radziecką czy którejś z frakcji”.

Czerwcowy protest był reakcją na złe zarządzanie, fatalną dystrybucję, centralne planowanie. W Poznaniu jak w soczewce skupiła się cała patologia ówczesnego systemu gospodarczego i ta bańka pękła 28 czerwca 1956 r., kiedy robotnicy wyszli na ulice, niosąc hasła głównie ekonomiczne. Nawet gdy na transparentach pojawiały się treści polityczne, nie były one takie jak na wiecach październikowych. Poznańscy robotnicy nie skandowali haseł progomułkowskich, a ich wystąpienia nie były skutkiem referatu Nikity Chruszczowa.

Poznański Czerwiec i Październik – te dwa wydarzenia dojrzewały niezależnie od siebie. Miały to samo źródło – okres stalinowski, ale każde z nich szło swoim torem. Podstawy Czerwca ’56 były czysto gospodarcze, do Października dołożyć należy jeszcze sprawy zmian politycznych w kręgach władzy. W zasadzie już wiosną 1956 r., kiedy Władysław Gomułka zaczął aktywnie działać, wiadomo było, że prędzej czy później wróci do władzy. Edward Ochab traktowany był – również przez Moskwę – jako sekretarz przejściowy. Oczywiście poznański Czerwiec zaskoczył i zszokował elity władzy. Był to pierwszy i jedyny w Polsce Ludowej protest o takiej sile, skali, gwałtowności przebiegu i o największej liczbie ofiar śmiertelnych.

Poznański Czerwiec nie przyśpieszył wydarzeń październikowych, nie był ich bezpośrednią przyczyną, był elementem głębokich zmian systemowych, pokazał prawdziwe oblicze gospodarki socjalistycznej – pełnej absurdów i błędów. Był jednym z elementów przemian, ale nie przesądzał wprost o wydarzeniach z jesieni 1956 r. Władza w czerwcu spanikowała, ale chwilowo, ponieważ zajścia zostały stłumione w ciągu kilku godzin. W tle był już Władysław Gomułka i nadchodzący Październik, proces, którego wydarzenia poznańskie nie mogły w żaden sposób zatrzymać.

Niezapowiedziana wizyta

Wczesną jesienią 1956 r. rosła temperatura dyskusji na zebraniach partyjnych, często otwartych. Oddolny ferment spotykał się z działaniami reformatorów, którzy zostali wzmocnieni powrotem Władysława Gomułki na stanowisko I sekretarza partii. Zaplanowane na 19 października obrady VIII Plenum KC PZPR spotkały się ogromnym zainteresowaniem Polaków. Wręcz powszechne stało się poparcie dla zmian utożsamianych z nazwiskiem Gomułki.

Zapowiedź głębokich przemian w partii i państwie zaniepokoiła przywódców radzieckich, którzy bez zapowiedzi przylecieli do Warszawy z żądaniem wstrzymania zmian, także personalnych. Na to członkowie Biura Politycznego KC PZPR nie chcieli się zgodzić. Szczegóły ich oraz Władysława Gomułki rozmowy z Chruszczowem i delegacją radziecką, w wielu miejscach dość dramatyczne, przez długi czas pozostawały nieznane. Dopiero niespełna 10 lat temu opublikowano w Moskwie dość wierny protokół sporządzony przez syna Feliksa Dzierżyńskiego, który jako tłumacz towarzyszył Rosjanom. Choć rozmowy trwały, w stronę Warszawy ruszyły wojska radzieckie. Wieści o tym elektryzowały Polaków. Przekazywano sobie różnego rodzaju informacje, nierzadko nieprawdziwe, jak choćby te o budowie barykad na obrzeżach stolicy. Wielu oficerów i żołnierzy stacjonujących w niej jednostkach wojskowych głośno mówiło o konieczności obrony Warszawy. A to oznaczało liczne, trudne do przewidzenia ofiary.

Chruszczow opuszczał Warszawę, nie akceptując tego, co się działo nad Wisłą. Wydał jedynie polecenie wstrzymania marszu wojsk radzieckich w odległości dużo mniejszej niż 100 km od stolicy. Dopiero kiedy wrócił do Moskwy, zapoznał się ze stanowiskiem Chin sprzeciwiającym się radzieckiej interwencji zbrojnej i kiedy doszedł do wniosku, że nowe kierownictwo PZPR z Gomułką na czele gwarantuje spokój i ma bardzo szerokie poparcie wśród Polaków, 24 października wydał z Kremla rozkaz powrotu wojsk radzieckich do baz. O swojej decyzji powiadomił w telefonicznej rozmowie Gomułkę pracującego właśnie nad przemówieniem, które miał wygłosić na wiecu na placu Defilad.

24 października na placu przed Pałacem Kultury i Nauki zebrał się kilkusettysięczny tłum. Według różnych źródeł w wiecu uczestniczyło od 350 tys. do niemal miliona osób wyrażających poparcie dla Gomułki i przemian. Na kierownictwie KPZR musiało to zrobić wrażenie. Tym bardziej że napływały informacje o wiecach poparcia organizowanych także w innych miastach. Przepełnione nadzieją społeczeństwo wykazało się przy tym dużą odpowiedzialnością. Polacy nie dali się ponieść emocjom, nie podjęli działań, które wykorzystałaby Moskwa. Ta rozwaga pozwoliła uniknąć ogromnego rozlewu krwi, do jakiego w tych samych dniach października 1956 r. dochodziło na Węgrzech.

Poparcie Wyszyńskiego

Niewątpliwie wpływ na zachowanie społeczeństwa miało też stanowisko biskupów. Jedną z pierwszych decyzji nowo wybranego I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki było uwolnienie kard. Stefana Wyszyńskiego. Postawa prymasa i innych hierarchów aprobujących, a wręcz popierających październikowy przełom dowodziła, że biskupi rozumieją powagę sytuacji. Mało tego, kardynał Wyszyński udzielił Gomułce poparcia w wyborach do Sejmu w 1957 r. I kierował się nie wdzięcznością za uwolnienie, lecz przekonaniem, że przemiany, za którymi stoi nowy I sekretarz KC, są w interesie narodu. – Październik ’56 pozwolił wejść na drogę nowych stosunków państwo-Kościół – mówił na konferencji PRZEGLĄDU i Fundacji im. Róży Luksemburg prof. Andrzej Friszke. – I choć te dobre stosunki załamały się po pół roku, to nie było już powrotu do tego, co było przed Październikiem. Nigdy potem państwo nie wkraczało tak brutalnie w życie Kościoła, nigdy już księża nie byli poddani takim represjom jak w okresie stalinizmu.

Październik ’56 przyniósł nie tylko zmiany w relacjach Warszawa-Moskwa czy państwo-Kościół. Wiele dał zwykłym Polakom, przede wszystkim w sferze społecznej – co podkreślał prof. Dariusz Jarosz. Niezwykle ważnym skutkiem przełomu dla codzienności Polaków było zmniejszenie strachu przed władzą i poparcie dla niej wyrażające się chociażby w liczbie listów do KC PZPR. O ile w 1956 r. do KC napłynęło prawie 26 tys. listów od osób prywatnych, o tyle w roku 1957 już ponad 160 tys., a duża ich część to tzw. listy społeczno-polityczne – nie indywidualne skargi, ale propozycje naprawy państwa.

Pozytywne zmiany i skalę społecznego poparcia dostrzeżono też na Zachodzie. Jan Nowak-Jeziorański w Monachium wymógł na amerykańskich mocodawcach zmianę kursu Radia Wolna Europa. Zaniechał ataków na „reżim komunistyczny”, relacjonował i komentował wydarzenia z przychylnym obiektywizmem.

Mniej ideologii, więcej pragmatyzmu

Październikowe przemiany odczuwalnie wpłynęły na stosunki pracy i płace w gospodarce uspołecznionej. Zarobki w tym sektorze wzrosły o 22% w porównaniu z okresem stalinowskim. W zakładach pracy wprowadzono rady pracownicze, kobiety odsunięto od ciężkich prac, np. w budownictwie czy przemyśle metalowym. Dla rolników zasadniczą sprawą było odrzucenie przymusowej kolektywizacji wsi.

Przełom Października ’56 to też czas odradzania się ruchu społecznego. Powstały nie tylko Kluby Inteligencji Katolickiej, ale i kluby inteligencji często o lewicowych zapatrywaniach. O ile w pięcioleciu 1951-1956 zarejestrowano zaledwie 67 stowarzyszeń, o tyle w latach 1957-1958 – już 296. I nie były to wszystkie organizacje. Wiele spontanicznie utworzonych stowarzyszeń nie dopełniło obowiązku rejestracji. Tylko na przełomie 1956 i 1957 r. miało ich być, według MSW, 143. Do ZBoWiD zaczęli wstępować żołnierze Armii Krajowej, w niektórych oddziałach związku stanowili wręcz grupę liczniejszą niż kombatanci lewicowych formacji powstańczo-wojskowych, znaleźli się też w kierownictwie organizacji kombatanckiej.

Z destalinizacją nierozerwalnie wiąże się agonia Związku Młodzieży Polskiej. To na jego gruzach powstały nowe organizacje młodzieżowe – Związek Młodzieży Socjalistycznej, Związek Młodzieży Wiejskiej, Koła Młodzieży Wojskowej. Odrodził się Związek Harcerstwa Polskiego, który wyzwolił się ze struktury ZMP i wrócił w znacznym stopniu do tradycji skautowskiej, dawnej symboliki i stopni.

Prof. Andrzej Paczkowski uważa, że Październik ’56 był końcem destalinizacji. Trudno się zgodzić z taką opinią. Proces ten trwał, choćby w sądownictwie. Pierwsza kobieta na ministerialnym stołku, Zofia Wasilkowska, nawet w krótkim okresie swoich rządów po Październiku ‘56 dokonała ogromnych zmian w aparacie wymiaru sprawiedliwości, zapoczątkowała nowe regulacje prawne, które kilkanaście lat później wykorzystywali adwokaci broniący w procesach politycznych Karola Modzelewskiego czy Jacka Kuronia.

Zmiany następowały też w polskiej kulturze. Nie tylko odrzucono socrealizm (oznaki tego zauważalne były już wcześniej), ale też ludzie pióra, pędzla, filmu cieszyli się większą swobodą artystyczną. Wyższe też były nakłady na sztukę, co zaowocowało powstaniem wielu wybitnych, nagradzanych za granicą dzieł. W nauce zmiany były tak wielkie, że przez niektórych lata 1956–1968 uważane są za okres największej jej świetności. Dorobek polskich naukowców, szczególnie w naukach społecznych i humanistycznych, zyskał ogromne uznanie w świecie. Także w mediach – choć w wielu redakcjach w 1957 r. zmieniono ich kierownictwa na posłuszniejsze władzy – zakres swobody wypowiedzi dziennikarskich był bez porównania większy niż w latach stalinowskich.

15 listopada 1956 r. na rozmowy do Moskwy udała się pociągiem delegacja z Władysławem Gomułką. Z tą wizytą wiązano wiele nadziei, ale i obaw, by nie skończyła się jak wyjazd Bolesława Bieruta na XX Zjazd KPZR, o którym powszechnie mówiono: „pojechał w futerku, wrócił w kuferku”. Polskim przywódcom udało się w Moskwie urealnić rozliczenia handlowe z sąsiadem. Umorzono zadłużenie Polski według stanu z 1 listopada, ZSRR zgodził na o repatriację 30 tys. Polaków z ZSRR oraz uzgodniono status wojsk radzieckich w Polsce. Na trasie powrotu z Moskwy na każdej stacji polską delegację witały tłumy. W archiwum Polskiego Radia są taśmy z tych powitań. – Kochamy was za to, że jesteście odważni. Nikogo tak nie witaliśmy jak was, towarzyszu Wiesławie – można usłyszeć z zapisu powitania na dworcu w Terespolu. Panował entuzjazm, radość i wszechogarniające zaufanie, że stalinizm już nie wróci. Co też się stało.

Po Październiku ’56 ideologia straciła na znaczeniu, jej miejsce coraz śmielej zajmował pragmatyzm rządzących. Październikowy przełom przerodził się w niepisaną umowę społeczeństwa z władzą, która odrzuciła stalinowską politykę wyrażającą się „wychowaniem nowego obywatela” i przyjęła zasadę niewtrącania się w życie prywatne obywateli. I tej swoistej umowy trzymała się do końca 1989 r.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com