Archive | August 2021

Korzenie klęski Ameryki

Po 11 września ówczesny prezydent, George W. Bush i jego zespół d/s bezpieczeństwa narodowego zestawił wiodące założenia tego, co stało się znane jako globalne wojna z terrorem | Archives: AP/Diane Bondareff


Korzenie klęski Ameryki


Caroline B. Glick
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Jeszcze przed zamachami samobójczymi przy lotnisku w Kabulu, amerykańskie media mówiły niemal jednym głosem. Po raz pierwszy media USA z całego ideologicznego i politycznego spektrum wyrażały ten sam pogląd, że prezydent USA, Joe Biden spowodował strategiczną katastrofę dla USA i ich sojuszników przez niekompetentne pokierowanie wycofaniem się USA z Afganistanu. Jedni porównują to do Zatoki Świń z 1961 roku; inni do Sajgonu w 1975 roku; jeszcze inni do okupacji ambasady USA w Teheranie w 1979 roku. Jakiejkolwiek używają analogii, konkluzja jest ta sama: kapitulacja Bidena przed Talibanem już weszła do panteonu amerykańskich klęsk.

Biden jest osobiście odpowiedzialny za humanitarną i strategiczną katastrofę, jaka dzieje się na naszych oczach. Jest jedynym amerykańskim przywódcą w historii, który świadomie porzucił Amerykanów i amerykańskich sojuszników swojemu losowi na tyłach wroga. Chociaż to prezydent Biden ponosi wyłączną odpowiedzialność za decyzję wyjścia z Afganistanu w sposób, w jaki to zrobił, nie jest jednak winą Bidena, że talibowie są tam nadal i są silniejsi niż byli 11 września 2001 roku i w pełni zdolni do przechwycenia panowania w całym kraju. Fundamenty pod tę klęskę położono w dniach, tygodniach i miesiącach po atakach 11 września.

Po 11 września ówczesny prezydent, George W. Bush i jego zespół bezpieczeństwa narodowego zestawił wiodące założenia tego, co stało się znane jako globalna wojna z terrorem. W latach, jakie minęły od tego czasu, niektóre założenia uaktualniono, przystosowano lub zmieniono w miarę rozwoju sytuacji. Jednak trzy z tych założeń, które stanowiły podstawę wojskowego, wywiadowczego i dyplomatycznego planowania i działania Ameryki, zostały zrewidowane dopiero w ostatnich dwóch latach administracji Trumpa. Wszystkie trzy walnie przyczyniły się do klęski Ameryki w Afganistanie i porażki w wojnie przeciwko globalnemu terroryzmowi. Pierwsze założenie związane jest z Pakistanem, drugie z Iranem, a trzecie z Izraelem.

Właściwie Pakistan powinien był być pierwszym klockiem domino, który powinien był upaść po atakach 11 września. Talibów wymyśliła głęboko oddana dżihadowi pakistańska agencja wywiadowcza ISI. Także agenci Al-Kaidy otrzymywali wsparcie od ISI. Poza jednak kilkoma groźbami i chwilowymi sankcjami w okresie inwazji USA na Afganistan w październiku 2001 roku, USA nie podjęły znaczących działań przeciwko Pakistanowi. Łatwo zrozumieć powód braku działania Ameryki.

W 1998 roku Pakistan przeprowadził testy broni jądrowej. 11 września 2001 roku Pakistan miał już znaczący arsenał jądrowy. Po tych atakach Pakistan jasno przedstawił swój pogląd na wojnę nuklearną i związek między swoim stanowiskiem a sponsorowaniem terroru.

W październiku i w grudniu 2001 roku sponsorowani przez Pakistan kaszmirscy terroryści zaatakowali parlament Dżammu i Kaszmir oraz indyjski parlament. Kiedy Indie oskarżyły Pakistan o odpowiedzialność za te ataki i groziły odwetem, ówczesny prezydent Pakistanu, Pervez Musharraf, postawił pakistańską armię w stan gotowości. Indie zaczęły wysyłać wojsko na granicę i Pakistan zrobił to samo.

Zamiast stanąć po stronie Indii, USA wywierały nacisk na Delhi, by ustąpiły, co Indie zrobiły w kwietniu 2002 roku. W czerwcu 2002 roku wspierani przez Pakistan terroryści przeprowadzili szereg zamachów samobójczych przeciwko żonom i dzieciom indyjskich żołnierzy. Odliczanie do wojny zaczęło się znowu. W czerwcu 2002 roku, raz jeszcze uginając się pod naciskiem USA, Indie zobowiązały się, że nie użyją pierwsze broni jądrowej w konflikcie. Musharraf odmówił pójścia w ślady Indii.

Zamiast stanąć po stronie Indii, administracja Busha wymusiła od Musharrafa pustą obietnicę, że przestanie sponsorować terroryzm, a potem wywarła nacisk na Indie, by znowu ustąpiły.

Przesłanie USA było jasne. Wiarygodną groźbą użycia broni jądrowej Pakistan powstrzymał Amerykanów. Niecałe sześć miesięcy później Korea Północna wydaliła inspektorów ONZ ze swoich instalacji jądrowych w Yangbyon i anulowała swój podpis na układzie o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Iran rozszerzył tajną działalność zmierzającą do budowy broni jądrowej w Isfahan i Natanz.

Decyzja USA o unikaniu konfrontacji z Pakistanem po atakach z 11 września wzmocniła ISI i odczytali to jako zielone światło do odbudowania Talibanu i Al-Kaidy po zdziesiątkowaniu ich w pierwszej ofensywie przez USA. Przywódcy talibów uciekli do Pakistanu, gdzie odbudowali swoje siły i skąd prowadzili wojnę na wyczerpanie przeciwko USA, NATO oraz afgańskiej armii i rządowi. Osama bin Laden, kiedy został zlokalizowany i zabity przez amerykańskich komandosów, ukrywał się pod osłoną pakistańskiej bazy wojskowej. Wojna w Afganistanie skończyła się kapitulacją Bidena i ponownym przejęciem Kabulu przez talibów.

Co doprowadza nas do Iranu. Podczas rozważań po 11 września Bush i jego doradcy postanowili nie przeciwstawiać się Iranowi, ale raczej szukać porozumienia z tą mułłokracją. To nie była nowa polityka. Od czasów administracji Reagana dominującym poglądem w Waszyngtonie było przekonanie, że jest możliwe osiągnięcie porozumienia z irańskim reżimem, które przywróciłoby strategiczny sojusz między Waszyngtonem a Teheranem sprzed rewolucji islamskiej 1979 roku. Bush i jego doradcy nie uznali za słuszne zrewidowanie tego poglądu, kiedy dowiedzieli się, że Iran dostarczył materialnego wsparcia porywaczom z 11 września 2001r. Nie zrewidowali również swoich założeń po tym, jak przywódcy Al-Kaidy uciekli do Teheranu, kiedy talibów rozgromiono w Afganistanie. Nie zrewidowali ich, kiedy Iran służył jako kwatera główna i magazyn broni dla Al-Kaidy w Iraku i dla szyickich milicji w ich wojnie przeciwko siłom USA i sojuszników w Iraku.

Barack Obama przyjął założenia Busha w sprawie Iranu, Zamiast stanowczości wobec Teheranu próbował zmienić układ sojuszy bliskowschodnich USA, zbliżając się do Iranu i porzucając tak arabskich sojuszników Ameryki, jak i Izrael. Praktycznie przekazał Iranowi kontrolę nad Irakiem, kiedy wycofał stamtąd siły USA. Utorował drogę Iranu do arsenału jądrowego umową z 2015 roku.

Po długiej walce z waszyngtońskim establishmentem i jego przedstawicielami, którzy akceptowali założenia Busha, w ostatnich dwóch latach prezydentury Donald Trump częściowo porzucił strategiczne założenie, że Iran można i należy ugłaskać. Ze swej strony, Biden jest oddany koncepcji przywrócenia i rozszerzenia polityki Obamy wobec Iranu.

Jeśli chodzi o Izrael, bezpośrednio po atakach 11 września ówczesny sekretarz stanu Colin Powell przekonał Busha, by przyjął dwa powiązane założenia w sprawie Izraela. Pierwsze, uznał, że terror wobec Izraela jest inny – bardziej akceptowalny – niż terror wobec kogokolwiek innego. I drugie, Bush zdecydował, że wojna przeciwko terrorowi będzie skierowana przeciwko grupom terrorystycznym, ale nie przeciwko rządom, które sponsorują terroryzm (poza Irakiem). Jak niedawno wspominał były członek administracji Busha, David Wurmser, który brał udział w dyskusjach po 11 września, Powell argumentował, że terror grozi Arabom nie mniej niż grozi Ameryce. W tej sytuacji sposobem przeciągnięcia ich na stronę USA było danie im wystarczająco atrakcyjnej łapówki.

Izrael był tą łapówką. USA byłyby w stanie przyciągnąć Syrię przez zmuszenie Izraela do oddania Wzgórz Golan reżimowi Assada. Waszyngton mógłby zwabić Saudyjczyków i pozostałych sunnitów przez zmuszenie Izraela do oddania OWP Judei, Samarii, Gazy i Jerozolimy.

Przed dowodzoną przez USA inwazją na Irak w 2003 roku ówczesny premier Izraela, Ariel Szaron, próbował rozbić założenie Waszyngtonu w sprawie Iranu. Powiedział Bushowi i jego doradcom, że Irak nie stanowi strategicznego zagrożenia dla Izraela ani dla nikogo innego w regionie od wojny w Zatoce w 1991 roku. Jeśli USA chcą pokonać globalny terror, wyjaśniał Szaron, powinny działać przeciwko Iranowi. Amerykańska administracja zignorowała go.

Jeśli chodzi o założenia administracji w sprawie Izraela, tydzień po atakach Bush umyślnie nie uwzględnił terroru wobec Izraela na liście terroru, przeciwko któremu USA będą walczyć w wojnie z terrorem, kiedy powiedział połączonym izbom Kongresu, że wojna będzie skierowana przeciwko grupom terrorystycznym “o globalnym zasięgu”.

Widząc, w jakim kierunku zmierzają Amerykanie, w październiku 2001 roku Szaron wygłosił przemówienie, które stało się znane jako “czechosłowackie przemówienie”.

Po śmiertelnym zamachu terrorystycznym w Gazie Szaron powiedział: “Wzywam zachodnie demokracje, a przede wszystkim przywódcę wolnego świata, Stany Zjednoczone: nie powtarzajcie fatalnego błędu z 1938 roku, kiedy oświecone demokracje europejskie postanowiły poświęcić Czechosłowację dla ‘wygodnego, tymczasowego rozwiązania’. Nie próbujcie ugłaskać Arabów naszym kosztem – to jest dla nas nie do zaakceptowania. Izrael nie będzie Czechosłowacją. Nie ma ‘dobrego terroryzmu’ i ‘złego terroryzmu’, tak jak nie ma ‘dobrego morderstwa’ i ‘złego morderstwa’”.

Reakcja administracji na słowa Szarona była szybka i wściekła. Szaron został ostro zganiony przez Powella i Biały Dom, i szybko wycofał się.

Miesiąc później Powell stał się pierwszym wysokim przedstawicielem USA, który oficjalnie poparł założenie państwa palestyńskiego.

Szaron nie potrafił przekonać Amerykanów po części dla tego, że nie rozumiał i bał się Waszyngtonu. W odróżnieniu od niego Benjamin Netanjahu doskonale znał sposoby funkcjonowania Waszyngtonu. W rezultacie jego starania o przekonanie Amerykanów, by zrewidowali swoje założenia o Iranie i Izraelu odniosły znaczny sukces. Pierwszy sukces Netanjahu w sprawie Iranu przyszedł poprzez Arabów.

Netanjahu rozumiał, że Iran zagraża państwom Zatoki Arabskiej – i wysiłki Obamy, by ugłaskać Iran – są w równym stopniu niebezpieczne dla nich, jak dla Izraela. Wyciągnął więc do nich rękę. Przekonana przez Netanjahu Arabia Saudyjska doprowadziła państwa Zatoki Arabskiej i Egipt do uznania Izraela za sojusznika w ich egzystencjalnej walce przeciwko Iranowi. Przeciwstawienie się Iranowi, wyjaśniali Saudyjczycy, było znacznie ważniejsze dla Arabów niż pomaganie Palestyńczykom.

Izraelsko-arabska jedność w sprawie Iranu utrudniła starania Obamy, by zdobyć aprobatę Kongresu dla umowy nuklearnej. Była także podstawą decyzji Trumpa, by porzucić umowę Obamy.

Netanjahu użył także operacyjnego sojuszu z Arabami w staraniach o zmianę fałszywych założeń USA o Izraelu, szczególnie w sprawie Palestyńczyków. Użył także publicznej dyplomacji, żeby wpłynąć na zwolenników Izraela w Kongresie i na opinię publiczną. Starania Netanjahu  udaremniły plany Obamy dyktowania Izraelowi warunków „pokojowego” rozwiązania. Za czasów Trumpa starania Netanjahu wpłynęły na decyzję Trumpa przeniesienia ambasady USA do Jerozolimy i przekonały Trumpa do poparcia izraelskiej suwerenności na częściach Judei i Samarii.

Tragedią jest fakt, że sukcesy Netanjahu są szybko niweczone przez administrację Bidena i rząd Bennetta-Lapida.

Narasta poczucie, że katastrofalne wycofanie się Bidena z Afganistanu cofa świat o 20 lat do tyłu. Prawda jest jednak jeszcze bardziej przerażająca. W 2001 roku USA były znacznie potężniejsze od swoich wrogów niż są dzisiaj. Ta sytuacja może się zmienić tylko, jeśli Ameryka porzuci wreszcie fałszywe założenia, jakie przyjęła 20 lat temu.


Caroline Glick – Znana dziennikarka izraelska, pracuje w „Jerusalem Post”. Urodzona w Stanach Zjednoczonych, gdzie ukończyła studia z nauk społecznych. Emigrowała do Izraela w 1991 roku, wstępując natychmiast do IDF, w 1996 roku zakończyła karierę w wojsku w stopniu kapitana. Występuje często w izraelskiej telewizji, jest również zapraszana przez różne stacje telewizyjne w USA.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


NBA Player Meyers Leonard: ‘I Deserved to Be Punished’ for Antisemitic Slur, Opens Up About ‘Very Big Mistake’

NBA Player Meyers Leonard: ‘I Deserved to Be Punished’ for Antisemitic Slur, Opens Up About ‘Very Big Mistake’

Shiryn Ghermezian


Meyers Leonard speaking during an ADL webinar on Aug. 20, 2021. Photo: Screenshot.

NBA free agent Meyers Leonard opened up for the first time publicly last week about the backlash he received for saying an antisemitic slur earlier this year and the lessons he’s since learned from the incident.

“I deserved to be punished,” the former Miami Heat center said during an online event hosted Thursday by the Anti-Defamation League. “But all I can hope for and pray for is for people to be willing to listen, spend time with me and clearly show them the man that I am … I’m constantly asking for forgiveness to show people my heart.”

He added, “I made a very big mistake and one that I wish I could take back … the most difficult part for me is that I caused other people pain. Because I have nothing but love in my heart … I’m sorry for the pain that I have caused. I own my mistake and I will continue to be better because of it.”

On March 9, Leonard uttered an antisemitic slur during a live-streamed session of the video game “Call of Duty: Warzone” on the gaming platform Twitch. Following his remarks, the NBA fined the athlete $50,000, immediately suspended him for one week and required him to participate in a cultural diversity program. Leonard also lost a number of gaming sponsorships and was traded from the Heat to the Oklahoma City Thunder, which released him shortly after.

The basketball player, who previously apologized for making the antisemitic remark, said during the webinar, “It’s been an admittedly difficult process to understand how this came out of my mouth and quite frankly it was ignorance.”

He detailed how his “world came crashing down” after the incident, and the steps he has subsequently taken to educate himself about antisemitism and the Jewish community. He made the remark on a Tuesday and noted that by the following day, he was already in contact with a local rabbi in Miami. On that Thursday morning, Meyers said, he met with the rabbi to take about his actions — which he called “one of the most difficult talks I’ve ever had in my life but one of the most important.”

“I cried, and cried, and cried, and asked for forgiveness and grace,” he recounted. “It was difficult but one of the most powerful days of my life.”

The following day he attended his first Shabbat dinner at the rabbi’s house, and later he helped with a Passover food drive, spoke to Holocaust survivors and visited the Holocaust Memorial in Miami Beach with his wife, an experience which he described as a “very, very emotional.”

“Just seeing and understanding some of the pain and suffering, [and] just horrific things that have happened were hard for me to see, but it’s important,” he recalled about visiting the Holocaust Memorial. “And that’s why I know [that] through garnering all this information and education, I can become and will be an advocate and a solution to some of these problems that are very clear and evident in our world today. I do believe that I can do that with my voice and I will do that with my platform.”

Leonard also said he’s grateful for the compassion the Jewish community has shown him since the March incident. He told viewers, “It’s filled my heart with joy to be immersed into the Jewish community and have developed many, many powerful relationships across the Jewish community … I am so incredibly thankful truly from the bottom of my heart for the love, compassion, grace [and] forgiveness I’ve been shown from the Jewish community.”

Others who spoke during the ADL event included Jewish WNBA champion Alysha Clark, a former member of the Israeli women’s national basketball team, and Jessica Koyner, a student from Connecticut who experienced antisemitism in her school.

Watch the entire online event hosted by the Anti-Defamation League below.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Director Spike Lee Re-Edits 9/11 Docuseries After Facing Backlash for Including Interview With Antisemitic Conspiracy Theorist

Director Spike Lee Re-Edits 9/11 Docuseries After Facing Backlash for Including Interview With Antisemitic Conspiracy Theorist

Shiryn Ghermezian


Spike Lee. Photo: Wikimedia Commons.

Oscar-winning filmmaker Spike Lee said Wednesday that he would revise his HBO documentary series about the September 11th terrorist attacks, after being criticized for featuring an antisemitic conspiracy theorist in the project.

Lee said in a statement, “I’m Back In The Editing Room And Looking At The Eighth And Final Chapter Of ‘NYC EPICENTERS 9/112021½.’ I Respectfully Ask You To Hold Your Judgement Until You See The FINAL CUT.”

The four-part docuseries “NYC EPICENTERS 9/112021½” — produced and directed by Lee — premiered on Aug. 22, but its final episode will air on the 20th anniversary of the 9/11 attacks. The docuseries examines the terrorist attacks while also addressing the COVID-19 pandemic and Black Lives Matter movement in New York City. It is unclear which parts of the docuseries’ final episode Lee is editing.

The New York-based director released the statement after Slate viewed a screener for the final episode and revealed that it showcases interviews with members of the conspiracy group Architects and Engineers for 9/11 Truth and its founder, architect Richard Gage. The group, which Gage founded in 2006, promotes the debunked conspiracy theory that the Twin Towers were destroyed by a controlled demolition as part of an “inside job.”

At a 2012 event for his film “9/11: Explosive Evidence—Experts Speak Out: Final Edition,” Gage opened up discussion for participants claiming “that our government and the Israeli government, the Israeli Mossad, could be responsible for the Twin Towers demolition.” In May 2021, he appeared on the podcast “Conspiracy Castle where the host claimed Israel “has the database that collects all of our phone calls” and that Israel “benefited” from the 9/11 attacks. The host then said “it’s pretty obvious” who is responsible for the terrorist attacks, and when he asked his guest about Israel’s involvement in 9/11, Gage replied, “It’s not too difficult to figure it out.”

“I’ve actually been called antisemitic [but] I don’t know how that fits in,” Gage also said on the podcast. “We don’t talk about the Jewish people at all. We provide the evidence — the technical and scientific forensic evidence.”

In July 2021, Gage appeared on a panel for “American Media Periscope,” during which two panelists discussed Israel and Mossad’s involvement in the 9/11 attacks, according to the Anti-Defamation League. The ADL also said that in a 2019 podcast appearance, Gage encouraged listeners to read a book by antisemitic conspiracy theorist Christopher Bollynv that claims Israel and Jews are responsible for the 9/11 attacks, calling it “valid research.”

In 2017, Gage spoke at the Nation of Islam’s Saviours’ Day celebration as part of a plenary that featured Bollyn and fellow antisemite and 9/11 conspiracy theorist Kevin Barrett, who both claimed that Jews were behind the 9/11 attacks.

In an interview with The New York Times on Monday, Lee defended his decision to include conspiracy theorists in the docuseries. He said, “I mean, I got questions. And I hope that maybe the legacy of this documentary is that Congress holds a hearing, a congressional hearing about 9/11.” The Brooklyn native added, “My approach is put the information in the movie and let people decide for themselves. I respect the intelligence of the audience.”

Lee also addressed backlash for his series by referring to criticism he has received for his previous projects. He told the publication, “People have called me a racist for ‘Do the Right Thing.’ People said in ‘Mo’ Better Blues’ I was antisemitic. ‘She’s Gotta Have It,’ that was misogynist. People are going to just think what they think. And you know what? I’m still here, going on four decades of filmmaking.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Dramat pasażerów transatlantyku “St. Louis”. Dlaczego Ameryka nie przyjęła żydowskich uchodźców?

Żydowscy pasażerowie na trapie ‘St. Louis’. Na nabrzeżu byli lżeni i poszturchiwani przez Niemców, ale na pokładzie statku kapitan Gustav Schröder zadbał o to, by byli traktowani przyzwoicie. (FOT. ARCHIWUM)


Dramat pasażerów transatlantyku “St. Louis”. Dlaczego Ameryka nie przyjęła żydowskich uchodźców?

Paweł Smoleński


Tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej prawie tysiąc żydowsckich uchodźców próbowało uciec z Niemiec za ocean na pokładzie transatlantyku “St. Louis”. Nie zeszli jednak na ląd ani na Kubie, która była celem ich podróży, ani w USA, dokąd popłynęli z Hawany. Ani w żadnym innym państwie na kontynencie amerykańskim.

.

Na pokładzie luksusowego transatlantyku (osiem pokładów, baseny, kino, wyszukane dania, wieczorami bale) niemieckiej firmy Hamburg-America Line (zwanej Hapag) płynęło w sumie 937 Żydów. Statek wyszedł w morze z portu w Hamburgu 13 maja 1939 r. Jego pasażerowie mogli się uważać za szczęśliwców – wyjazd Żydów poza granice III Rzeszy graniczył wówczas z cudem, a oznaczał ocalenie życia.

Żydowscy uchodźcy, czyli ucieczka z matni

Hitler jeszcze w latach 20. w swoim manifeście “Mein Kampf” zapowiedział, co zamierza zrobić z Żydami. Od 1935 r. obowiązywały w Niemczech ustawy norymberskie, które pozbawiły ich obywatelstwa, ochrony prawnej i własności. Za Rassenschande, czyli zhańbienie rasy – np. intymne kontakty z Żydami – groził obóz koncentracyjny. Zabroniono Żydom służyć w armii, wykonywać zawodów inżyniera i nauczyciela, a lekarze mogli leczyć tylko pacjentów swojej rasy.

Rok wcześniej wódz III Rzeszy witany przez rozentuzjazmowane tłumy triumfalnie wjechał do Wiednia. We wrześniu 1938 r. największe europejskie mocarstwa zgodziły się w Monachium, by wziął sobie także Czechosłowację .

7 listopada 1938 r. polski Żyd Herschel Grynszpan zabił niemieckiego dyplomatę w Paryżu w akcie zemsty za krzywdy rodziców mieszkających w Niemczech. Dwa dni później naziści zorganizowali pogrom zwany nocą kryształową – zniszczono 7,5 tys. żydowskich sklepów i prawie 300 synagog. Niemal 30 tys. mężczyzn trafiło do obozów koncentracyjnych, a niemiecka tłuszcza zamordowała na ulicach prawie 100 osób. Marszałek Rzeszy Hermann Göring zarządził, by gminy żydowskie same zapłaciły za zniszczenia i uzbierały milion marek odszkodowania dla niemieckiego państwa.

Z każdym dniem sytuacja Żydów w Niemczech stawała się coraz bardziej dramatyczna, nic więc dziwnego, że masowo starali się o wyjazd za granicę.

Marzenia o Ameryce

Po wyjściu z portu w Hamburgu “St. Louis”, na którym powiewała bandera ze swastyką, obrał kurs na Hawanę. Transatlantykiem dowodził kapitan Gustav Schröder, marynarz w służbie Rzeszy, ale – jak się niebawem okazało – przede wszystkim człowiek. Jeszcze przed rejsem wydał rozkaz ponad 200-osobowej załodze, żeby żydowskich pasażerów traktowała z równą atencją jak innych. Większość usłuchała. We wspomnieniach z rejsu opisane są sceny, jak stewardzi pomagają starszym pasażerom nosić bagaże i sadowić się w kabinach. Niechlubnym wyjątkiem był Otto Schiendick, agent Abwehry, który swoją szpiegowską misję na pokładzie “St. Louis” bez trudu godził z dokuczaniem Żydom.

Kapitan 'St. Louis' Gustav Schröder z przekonań był antyfaszystą. Podczas rejsu pozwolił Żydom odprawiać ceremonie religijne, zadbał też, by otoczeni byli opieką medyczną.Kapitan ‘St. Louis’ Gustav Schröder z przekonań był antyfaszystą. Podczas rejsu pozwolił Żydom odprawiać ceremonie religijne, zadbał też, by otoczeni byli opieką medyczną. FOT. ARCHIWUM

Uchodźcy mieli kubańskie wizy tranzytowe i marzyli o dotarciu do Stanów Zjednoczonych. Obiecano im, że w Hawanie doczekają przepustek do amerykańskiego raju. Bilet na Kubę kosztował od 500 do 800 marek plus 230 za ewentualny powrót. Dla wielu Żydów była to wówczas suma astronomiczna, zdarzało się więc, że na pokład “St. Louis” wchodzili ludzie świadomi tego, że mogą już nigdy nie zobaczyć bliskich, chyba że jakoś uda im się zarobić na ich sprowadzenie.

Jednym z nich był Aaron Pozner, zwolniony tuż przed zaokrętowaniem z obozu w Dachau, dokąd trafił po nocy kryształowej. Nie miał pojęcia, dlaczego go wypuszczono, ale przy zwolnieniu usłyszał, że w ciągu dwóch tygodni musi opuścić Rzeszę. Uboga rodzina wyskrobała pieniądze na jeden bilet na drugą klasę, a po dotarciu za ocean chciał jak najszybciej sprowadzić z Niemiec także żonę i dwójkę dzieci.

W Dachau Pozner napatrzył się na potworności, które niedługo potem stały się codziennością europejskich Żydów. Widział publiczne egzekucje przez powieszenie, utopienie i ukrzyżowanie. Oglądał tortury (jednego ze współwięźniów wykastrowano wojskowym bagnetem) i kary chłosty. Gdy po zwolnieniu z obozu kilkoma pociągami jechał do Hamburga, bito go i zmuszano do spania w wagonach załadowanych zaszlachtowanymi zwierzętami. Na “St. Louis” nie był jedynym pasażerem z podobnymi doświadczeniami.

Tajemniczy dekret 937

Nic dziwnego, że kapitan Gustav Schröder zanotował w dzienniku, iż między podróżnymi panowała nerwowa atmosfera, a sceny pożegnań na nabrzeżu były poruszające i mroziły krew w żyłach. “Niektórzy pasażerowie – pisał – oddychają z ulgą, że już nigdy nie zobaczą Niemiec. Inni przyjmują rozstanie z ciężkim sercem. Ale piękna pogoda, czyste morskie powietrze, dobre jedzenie i życzliwa załoga wnet sprawiły, że na statku zapanowała spokojna atmosfera długiej, oceanicznej podróży. Bolesne obrazki z lądu zginęły w falach i wydawały się tylko koszmarnymi majakami”.

Pół godziny po opuszczeniu Hamburga Schröder otrzymał depeszę: “St. Louis” ma płynąć do Hawany pełną parą, bo na Kubę zmierzają równocześnie dwa inne statki z żydowskimi uchodźcami – francuski “Flandre” i brytyjski “Orduna”. Kapitan był zdziwiony poleceniem właścicieli linii żeglugowej, lecz wziął udział w tych dziwnych regatach. Na Atlantyku statek zwolnił tylko dwukrotnie: gdy umarł Moritz Weiler, jeden z wiekowych pasażerów, i został zarządzony morski pogrzeb (Otto Schiendick chciał wymusić na wdowie, by owinęła ciało męża hitlerowską flagą, ale kapitan temu zapobiegł) oraz gdy poszukiwano jednego z członków załogi cierpiącego na depresję, który popełnił samobójstwo, skacząc za burtę. Wiadomość o dwóch zgonach przygnębiła pasażerów, jeden z nich, doświadczający częstych załamań nerwowych Max Loewe, wymagał specjalnej opieki lekarskiej. Otrzymał ją, o co zadbał pełen współczucia dla swoich pasażerów kapitan Schröder.

Transatlantyk ile mocy w maszynach płynął na południowy zachód.

Tymczasem 23 maja kapitan otrzymał kolejną depeszę, z której wynikało, że być może Żydzi z “St. Louis” będą mieli kłopoty z zejściem na ląd. Powodem był tajemniczy dekret 937, którego treści na pokładzie nikt nie znał.

Schröder natychmiast powołał wśród pasażerów komitet mający w razie kłopotów szukać rozwiązania trudności i pomocy z zewnątrz. Nocą z 25 na 26 maja z pokładu “St. Louis” widać już było plaże Hawany. Żydzi pewni, że pierwszy etap tułaczki mają za sobą, słali do domów telegramy, że szczęśliwie pokonali Atlantyk.

Hawana nie chce Żydów

Na Kubie obowiązywało wówczas prawo rozróżniające turystów i uchodźców, nawet tych, którzy traktowali wyspę tylko jako miejsce tranzytu. Uchodźcy potrzebowali wiz (kosztowały 500 dol.), turystom wystarczał paszport. Ale żadna z tych kategorii przybyszów nie była precyzyjnie zdefiniowana.

El Capitolio w Hawanie (Kuba), 1929 r.El Capitolio w Hawanie (Kuba), 1929 r. Fot. Wikimedia Commons

Wykorzystał to Manuel Benitez, kubański urzędnik odpowiedzialny za imigrację, który dostrzegł, że nieprecyzyjne prawo pozwala mu zrobić interes życia. Za 150 dol. od osoby wydawał uchodźcom pozwolenia na zejście na ląd, które – choć fałszywe – przypominały oficjalne wizy. O procederze wiedzieli właściciele Hamburg-America Line oraz innych kompanii żeglugowych, lecz korzystali z usług skorumpowanego urzędnika, sprzedając Żydom bilety w pakiecie z pozwoleniami na tymczasowy pobyt na wyspie.

Na łapówkach za fałszywe dokumenty Benitez zarobił milion dolarów, a że był pazerny, nie dzielił się pieniędzmi z członkami kubańskiego rządu. Sprawa trafiła na obrady rady ministrów, a kraj pogrążony był wówczas w głębokim kryzysie gospodarczym, o co wielu obywateli i polityków obwiniało imigrantów.

Kubańska prasa szczuła, że uciekający z Europy Żydzi odbierają pracę mieszkańcom wyspy. W Hawanie odbywały się demonstracje przeciwko żydowskim imigrantom.

W trakcie największej z nich 40-tysięczny tłum wrzeszczał, że należy wygonić Żydów z wyspy.

W tej sytuacji prezydent Kuby, łasy na pieniądze Federico Laredo Brú zadecydował, że wszystkie dokumenty imigracyjne, w tym tranzytowe wizy pasażerów “St. Louis”, zostają unieważnione. Swoją decyzję podpisał 5 maja, czyli kilka dni przed wypłynięciem transatlantyku z Hamburga.

Federico Laredo Bru (1875-1946) - prezydent Kuby w latach 1936-1940Federico Laredo Bru (1875-1946) – prezydent Kuby w latach 1936-1940 Fot. Wikimedia Commons

Gdy więc “St. Louis” znalazł się u wejścia do portu w Hawanie, kapitan Schröder otrzymał depeszę, że musi stanąć na kotwicowisku. Otoczyły go mniejsze jednostki, a pasażerom nie wolno było zejść na ląd. Na pokład wkroczyli urzędnicy imigracyjni i policja. Nad ranem pasażerowie dowiedzieli się, że statek nie wejdzie do portu, a zgoda na przebywanie na wodach terytorialnych Kuby to i tak wielka uprzejmość ze strony prezydenta Brú.

Na ląd przetransportowano jedynie niespełna 30 żydowskich pasażerów, którzy mieli ważne wizy amerykańskie i mogli niezwłocznie opuścić Kubę.

Miliony za zejście na ląd

Gdy statek stał na kotwicowisku, rozpoczęły się targi. Skorumpowani urzędnicy, w tym Benitez, wycenili prawo żydowskich pasażerów do zejścia na ląd na 50 tys. ówczesnych dolarów. Ale kwota łapówki rychło uległa zwielokrotnieniu – Benitez przekazał “St. Louis” informację, że prezydent Brú spojrzy na uchodźców przychylniej, jeśli otrzyma ćwierć miliona dolarów. Gdzieś na końcu łańcucha korupcji kręcił się Fulgencio Batista, przyszły władca wyspy, którego z Kuby wygnał dopiero 20 lat później Fidel Castro.

Z Benitezem negocjowali hawańscy przedstawiciele Hamburg-America Line. Firma była skłonna zapłacić łapówkę (250 tys. dol. to było jednak dla Hapagu za dużo), gdyż zależało jej, by “St. Louis” wpłynął jak najszybciej do portu.

Nie chodziło jednak wcale o los Żydów, lecz o misję szpiegowską, którą wypełniał Otto Schiendick.

Miał on odebrać na lądzie od Roberta Hoffmana – przedstawiciela Hapagu na Kubie i jednocześnie niemieckiego szpiega – tajne dokumenty wykradzione z USA. Zadaniem Schiendicka było zawiezienie ich do Berlina. Jednak kapitan Schröder, nieświadom jego podwójnej roli (formalnie był jego marynarzem), nie zgodził się, by jakikolwiek członek załogi opuścił pokład “St. Louis”.

W rozmowy o wpuszczeniu Żydów na Kubę wtrącił się także hawański Żyd Martin Goldsmith, który zbierał pieniądze w lokalnej diasporze, by ulżyć uchodźcom w czasie oczekiwania na amerykańskie wizy imigracyjne. Próbował pozyskać fundusze od amerykańskich organizacji żydowskich, głównie charytatywnego Jointu, który najpierw odmówił wsparcia, a kiedy w końcu się zorientował, w jak poważnej sytuacji znaleźli się pasażerowie, było już za późno.

Zwodowany w 1928 r. luksusowy transatlantyk 'St. Louis' firmy żeglugowej Hamburg-America Line pływał na trasie Hamburg - Halifax w Nowej Szkocji, a także do Nowego Jorku oraz Indii. Na zdjęciu: 'St. Louis' u wejścia do portu w Hamburgu, skąd w maju 1939 r. popłynął na Kubę z prawie tysiącem żydowskich uchodźców z Niemiec. Zwodowany w 1928 r. luksusowy transatlantyk ‘St. Louis’ firmy żeglugowej Hamburg-America Line pływał na trasie Hamburg – Halifax w Nowej Szkocji, a także do Nowego Jorku oraz Indii. Na zdjęciu: ‘St. Louis’ u wejścia do portu w Hamburgu, skąd w maju 1939 r. popłynął na Kubę z prawie tysiącem żydowskich uchodźców z Niemiec.  FOT. ARCHIWUM

Gdy statek z żydowskimi uchodźcami stał na kotwicowisku, nie próżnowali niemieccy agenci ulokowani w Hawanie. W kubańskiej prasie z ich inspiracji pojawiały się artykuły, że Żydzi na “St. Louis” to banda kryminalistów wyrzuconych z III Rzeszy, których zejście na ląd jedynie zakłóci spokój wyspy. Organizowali antysemickie pikiety i protesty. Akcję propagandową nadzorował z Berlina Joseph Goebbels .

Wynocha z Kuby!

Kiedy transatlantyk już drugi dzień stał na kotwicowisku, a w porcie denerwowali się pasażerowie, których miał zabrać do Niemiec, na jego pokład dotarł w końcu Robert Hoffman, przedstawiciel Hapagu i niemiecki agent. Groźbami i szantażem wymusił na kapitanie Schröderze, by pozwolił zejść na ląd załodze. Otto Schiendick musiał bowiem dotrzeć do jednego z portowych baraków, by odebrać sekretny ładunek. Gdy udało mu się w końcu przemycić na pokład tajne dokumenty, natychmiast zaczął się domagać, by “St. Louis” podniósł kotwicę i popłynął z powrotem do Hamburga bez zawijania do jakiegokolwiek portu.

Pasażerów ogarnął strach, bo zdawali sobie sprawę, że jeśli wrócą do Niemiec, to niechybnie znajdą się w obozach koncentracyjnych.

Napiętej atmosfery nie wytrzymał chory na depresję Max Loewe – wyskoczył za burtę; wyłowiła go policyjna łódź, a portowy ambulans odwiózł do szpitala psychiatrycznego.

W sprawę żydowskich uchodźców wmieszał się w końcu amerykański ambasador na Kubie, ale jedynie zakomunikował, że USA przyglądają się z uwagą wydarzeniom na hawańskim kotwicowisku. O problemach “St. Louis” zaczęła pisać światowa prasa, a wysłannicy Jointu starali się dotrzeć do prezydenta Brú, który jednak nie chciał negocjować – marzyła mu się jeszcze większa łapówka. Wydał w końcu rozkaz, że “St. Louis” ma odpłynąć albo zostanie usunięty z kotwicowiska siłą przez kubańską marynarkę wojenną. Statek wziął więc 250 dodatkowych pasażerów podróżujących do Niemiec i wyszedł w morze. Kapitan Schröder notował, że obawia się samobójstw na pokładzie, i starał się, jak mógł, opóźnić rejs do Europy.

Niebezpieczni uchodźcy

Przez kilka dni “St. Louis” pływał między Kubą i wybrzeżem Florydy, a na lądzie trwały rozmowy między władzami wyspy i wysłannikiem Jointu. Prezydent Brú żądał już pół miliona dolarów za zgodę na zejście na ląd, ale Joint nie miał tak wielkich pieniędzy.

Kiedy statek zbliżał się do wód terytorialnych USA, ciągnął za sobą ogon amerykańskich okrętów obrony wybrzeża i samoloty patrolowe, żeby, broń Boże, gdzieś cichaczem nie wysadził uchodźców. Ameryka nie chciała przyjmować żydowskich zbiegów z Niemiec i Austrii. Roczny limit 27 tys. imigrantów był dawno wyczerpany, a listy oczekujących obliczano na kilkanaście następnych lat.

Tyle że to zaledwie część prawdy, bo w rzeczywistości amerykańscy politycy, bojąc się fali antysemickich nastrojów w USA, po prostu nie byli zainteresowani ratowaniem Żydów uciekających z III Rzeszy.

Niestety, podobnie było z przywódcami amerykańskich organizacji żydowskich: jeśli ich przyjmiemy – myśleli, pewnie nie bez racji – poziom antysemityzmu w USA wzrośnie.

Mimo to kapitan Schröder pływał swoim statkiem od brzegu Kuby do brzegu USA, byleby tylko zyskać czas, aż ktoś zechce przyjąć Żydów z “St. Louis”. Dbał o pasażerów, podtrzymywał ich na duchu, ale na statku kończyły się zapasy jedzenia i wody.

7 czerwca 1939 r. pasażerowie i kapitan wiedzieli już jednak, że uchodźców nie przyjmie żaden kraj w południowej Ameryce i żadna wyspa na Morzu Karaibskim. Nie chciały ich także Stany Zjednoczone ani Kanada. Prośby o przyjęcie spotykały się z milczeniem. Kuba żądała pieniędzy, których Żydzi nie mieli, prezydent Roosevelt schował głowę w piasek, bo badania opinii publicznej mówiły, że Amerykanom nie podoba się Hitler, ale jeszcze bardziej imigranci, szczególnie Żydzi, bo tacy dziwni i inni. Jeden z ministrów w ówczesnym rządzie Kanady powiedział wprost: – Żydzi są sami sobie winni, bo mogliby odmienić swoje obyczaje albo pracować na roli jak imigranci z Norwegii lub Szwecji. Słowem, mogliby nie być Żydami, a wówczas byśmy ich zaprosili.

Sanacyjna, bez dwóch zdań antysemicka Polska udzieliła przed wojną schronienia 20 tys. Żydów z III Rzeszy, Kanada – niespełna 700. Wstyd przyszedł później, jak zwykle po czasie.

Przepadli w Holocauście

Gdy kapitan Schröder oznajmił, że “St. Louis” wraca do Europy, na statku wybuchła rebelia. Przewodził jej Aaron Pozner, ocaleniec z Dachau. Z garstką młodych ludzi napadli na mostek kapitański, ale nie mogli opanować całego statku, nie byli marynarzami, nie wiedzieli, jak się zachować na morzu. Kapitan Schröder nie miał im tego zrywu za złe.

Dzięki naciskom Jointu udało się w końcu wynegocjować z rządami Europy, że zanim statek zacumuje w Hamburgu, część pasażerów zeszła na ląd w Anglii, a część we Francji, Holandii i Belgii. Kapitan zawijał do europejskich portów, choć agent Abwehry Otto Schiendick naciskał, by płynął prosto do Niemiec.

Zagłada oszczędziła tylko tych pasażerów “St. Louis”, którzy wysiedli w Anglii. Inni zginęli w Holocauście.

Nie poszczęściło się też żydowskim uchodźcom z francuskiego “Flandre”, jednego z dwóch statków, które popłynęły za ocean w tym samym czasie. 104 Żydów z “Flandre” wróciło do Europy i przepadło w Holocauście. 72 uchodźców z drugiego, brytyjskiego statku “Orduna” wysiadło w kontrolowanej przez USA Panamie. Ocaleli.

Kapitan Schröder ma drzewko w Yad Vashem; jest Sprawiedliwym wśród Narodów Świata.


Korzystałem z materiałów United States Holocaust Memorial Museum

Artykuł opublikowany 18 sierpnia 2014 r.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Where did the biblical road from Judea to Edom pass? Experts find answers

Where did the biblical road from Judea to Edom pass? Experts find answers

ROSSELLA TERCATIN


Research led by Ben Gurion University archaeologist Dr. Eli Cohen-Sasson offers new insights on the ancient route through the Judean desert.

A view of the Judean Desert / (photo credit: MARC ISRAEL SELLEM)

What was the route of the ancient road connecting the Kingdom of Judea to the neighboring nation of Edom as described in the Bible? Recent research by a group of Israeli scholars has shed new light on the issue.

It suggests at least two itineraries existed, as hinted in the biblical text, and reveals the ancient inhabitants of the land of Israel’s deep knowledge of their territory.

“I had been working in the southern Judean Desert on a different road connecting Arad and Jordan in the Early Bronze Age,” said Ben-Gurion University of the Negev archaeologist Dr. Eli Cohen-Sasson, the lead author of the study on the Edom road recently published in the academic journal Palestine Exploration Quarterly.

The Early Bronze Age covers the period between 3300 BCE and 2000 BCE, which is earlier than the setting of most biblical text.

The research sparked an interest in other systems of roads, especially after Cohen-Sasson came across a site that was already known but never properly studied, Nahal Gorer.

Cohen-Sasson and his colleagues noted that pottery artifacts, which experts usually use to date remains, all belonged to the same period – ninth- or eighth-century BCE, during the Iron Age II (1200 BCE-586 BCE) – and started to examine what could have been the nature of the site.

“We read a lot about the road to Edom mentioned in the Bible,” Cohen-Sasson said.

The connections between Israel, Judea and Edom are discussed several times in the biblical text. The road is explicitly cited in the third chapter of the Book of II Kings.

“The king of Moab rebelled against the king of Israel,” reads a passage. “So King Jehoram promptly set out from Samaria and mustered all Israel. At the same time, he sent this message to King Jehoshaphat of Judah: ‘The king of Moab has rebelled against me; will you come with me to make war on Moab?’ He replied, ‘I will go. I will do what you do: my troops shall be your troops, my horses shall be your horses.’ And he asked, ‘Which route shall we take?’ [Jehoram] replied, ‘The road through the wilderness of Edom.’”

According to the Jewish tradition, the Edomites were descendants of Esau (Eisav), son of Judaism’s patriarch Yitzhak and brother of Ya’acov.
The kingdom of Edom extended to an area covering part of modern southern Israel and Jordan. Moab was also located in modern Jordan on the eastern bank of the Dead Sea.

The question of the itinerary of the road had already been explored by archaeologists.

In the 1950s, legendary Israeli archaeologists Yohanan Aharoni and Beno Rothenberg identified two Iron Age sites that they believed were located along the road, connecting the areas of the Negev Desert, the Judean Hills and the Judean Desert, as well as some strongholds located along the Judean border.

But according to Cohen-Sasson, the route they proposed was highly illogical and had unnecessary detours.

“Why would someone spend an extra half day traveling when they did not have to?” he asked.

However, what Cohen-Sasson and his colleagues found in Gorer allowed them to propose an alternative interpretation, also based on the work of Israeli geographer Menahem Markus, who had previously suggested that what Aharoni and Rothenberg found were actually two separate roads.

“When we started our work, we realized that the site proved that there were two roads because Gorer stands exactly at the intersection between them,” Cohen-Sasson said.

The southern Judean Desert presents several sites and fortresses dating back to the Iron Age, which were believed to be connected by the roads.
The structure at Gorer was believed to be about 14 by 14 meters large, with a six- by six-meter tower.

“It was too small to be a fortress,” Cohen-Sasson said. “It was more like an outpost.”

Another important element to consider is that the site was located at a very strategic position that gave a unique opportunity to monitor the surroundings, he said, adding: “This shows us that ancient Judeans had a very good understanding of the topography of their territory.”

That the roads to Edom were in fact more than one should not come as a surprise, Cohen-Sasson said.

“It seems to be already implied in the Bible,” he said. “If the road had been only one, why would the king of Judah ask his fellow king of Israel which one to take?”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com