Gaza. Plan Trumpa i trochę kontekstu


Gaza. Plan Trumpa i trochę kontekstu

David Anderson
Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski


Plan Trumpa jest niejasny, jego nowa wizja dla Strefy Gazy ma zwolenników i kilka zalet. Ważne jest, aby obejrzeć ten plan w lokalnym kontekście.

Historycznie rzecz biorąc, jeśli zaczynasz wojnę i ją przegrywasz, tracisz ziemię. Jeśli masz
szczęście, uchodzisz z życiem. Jest wiele takich przypadków i ta zasada nadal ma zastosowanie w wielu częściach świata.

Plan Trumpa, jak się wydaje, zakłada albo próbę nakłonienia do dobrowolnego przeniesienia się, albo przymusowe usunięcie całej palestyńskiej  ludności Gazy, czasowe lub trwałe.

Pamiętajcie o tym, czego nasza młodzież protestująca na kampusach w USA najwyraźniej nie wie: Palestyna jest wyjątkowa. Nie ma innego bytu podobnego do niej.


Wynalezienie tożsamości

Do lat 60. ubiegłego wieku nie było arabskiej „Palestyny”. To słowo opisywało brytyjski obszar mandatowy (pamiętaj: nie kolonię, a mandat Ligi Narodów, bo to są zupełnie różne pojęcia), w którym miano utworzyć dom narodu żydowskiego. W Palestyńskim Mandacie  „Palestyńskie” drużyny sportowe, gazety i tożsamość były żydowskie.

Transjordania, (która nie ma nic wspólnego z tęczowym jednorożcem trans), była zarezerwowana dla Arabów. Historycznie Jordania to „Palestyna”. Ponadto Strefa Gazy była egipska do czasu wojny (zainicjowanej przez Arabów) w 1967 r.

Arabowie (a nie Palestyńczycy, ponieważ idea arabskiego państwa „Palestyna” nie istniała aż do lat 60.), odrzucili swoją połowę tego, co stało się Izraelem, inicjując cztery oddzielne przegrane wojny. Zaczęli od odrzucenia Porozumienia Peela w 1937 r. Uwaga: w latach 30. i 40. strona arabska odrzuciła hojną ofertę brytyjską dotyczącą najlepszej ziemi, pozostawiając malaryczne bagna i dość jałową ziemię Żydom, którzy powiedzieli: „Tak! Weźmiemy to i kupimy  więcej”. Żaden Arab nie został nigdy „wypędzony”, Pomimo popularnych narracji i fantazji o „Nakbie”, bardzo niewielu Arabów, którzy brali udział w walkach, zostało zmuszonych przez oddziały żydowskie do opuszczenia swoich domów.

Większość Arabów wyjechała „tymczasowo” wierząc arabskim obietnicom, że będą mogli wrócić, gdy Żydzi zostaną „wrzuceni do morza” – dokładnie takie słowa wypowiadali wszyscy ich przywódcy i media. (Więcej na ten temat w moim artykule „What Pro-Palestine Students Get Wrong”.)

W połowie lat 60., w ramach zimnej wojny, Niemcy Wschodnie i Związek Radziecki, stworzyli wiele (w końcowym efekcie katastrofalnych), ruchów wyzwoleńczych w krajach Trzeciego Świata. Zatrudnili urodzonego w Kairze Egipcjanina, Jasera Arafata, aby stanął na czele nowej Organizacji Wyzwolenia Palestyny, której początkowy wkład w nowoczesność polegał na wynalezieniu osobliwej ochrony lotnisk.

Od tamtej pory… i to jest w tym wszystkim najważniejsze… cały wysiłek zmierzał do stworzenia palestyńskiej tożsamości, której jedynym celem jest zastąpienie Żydów i Izraela. Żaden inny kraj nie opiera się na tego typu eksterminacyjnej ideologii.


Gaza była już państwem palestyńskim

Istnieje wiele krajów, które chcą zburzyć obecne granice i powiększyć swoje terytorium. Za każdym razem, gdy słyszysz „Większy (wstaw kraj)”… masz rewanżystę. Wielka Syria (pragnienie na razie wstrzymane), Wielka Serbia, Wielka Somalia itd. Jest ich dziesiątki, każdy z rewanżystów bardziej szalony i bardziej arogancki od poprzedniego.

Istnieją również ruchy niepodległościowe (Kurdowie), które chcą mieć własną przestrzeń kosztem tego, kto jest ich obecnym władcą. Ale nigdy nie chcą zniszczyć drugiej strony. Separatyści chcą mieć własną przestrzeń, ale nie dążą do  eksterminacji tych, którzy obecnie posiadają nad nimi władzę. Katalończycy nie chcą spalić Madrytu i zabić wszystkich ludzi, którzy tam mieszkają, wątpię, aby szkoccy nacjonaliści chcieli zrzucić bombę atomową na Londyn.

Ale Palestyna jest wyjątkowa, ponieważ gdy w prawdziwym życiu zaoferowano im własne państwo, odrzucili je pięć razy. Ostatnio, jak przyznał prezydent Clinton, zaoferowano im prawie cały (98% terytoriów) „Zachodni Brzeg” (Judea i Samaria), całą Gazę i Wschodnią Jerozolimę jako stolicę.

Odrzucali oferty za każdym razem, ponieważ uzyskanie własnego uznanego państwa jest kwestią drugorzędną: bardziej chcą zniszczenia Izraela. Mówią to cały czas po angielsku i jeszcze głośniej po arabsku. Wiele przykładów z normalnej, zwyczajnej telewizji nadawanej w świecie arabskim można znaleźć w materiałach tłumaczonych przez MEMRI.org. (Nawiasem mówiąc, nie słuchaj nikogo, informującego cię o Bliskim Wschodzie, kto nie zna MEMRI.org i ignoruje media arabskie.)

praktyce dostali już swoje własne, miłe, małe państewko. Niewielu zdaje się o tym wiedzieć, ale w 2005 roku – pod hasłem „ziemia za pokój”, wierzcie lub nie, w efekcie  jednej z najbardziej naiwnych i błędnych decyzji w historii, Izrael opuścił Gazę. Osiem tysięcy Żydów porzuciło swoje przedsiębiorstwa (które natychmiast zostały spalone do cna), bo wyrzucono ich siłą z ich domów i zabrano do Izraela. Tak więc w 2005 roku Gaza stała się – jak wiele krajów arabskich, w których setki tysięcy Żydów kiedyś żyło przez stulecia… Judenfrei: całkowicie wolna od Żydów.

W rzeczywistości przez 17 lat ani jeden Żyd nie mieszkał w Gazie. Palestyńczycy stworzyli swoje całkowicie niezależne państewko, korzystając z hojnej pomocy większej ilości międzynarodowych organizacji charytatywnych – korzystających z naszych podatków – niż jakikolwiek inny naród na świecie. Nigdy nie było to „więzienie na świeżym powietrzu” – USA zbudowały im lotnisko, a Gaza zawsze miała granicę z Egiptem. Do 7 października sami wszystkim zarządzali, nie niepokojeni, za wyjątkiem (niestety nieskutecznej, jak się okazuje) izraelskiej kontroli granicznej. Więc jeśli nie liczyć blokady utrudniającej dostawy broni, nie mieli żadnych przeszkód, by stworzyć tam nowy Singapur. Izrael dostarczał im wodę, gaz, prąd i Internet, za co na ogół nie płacili. 


Charakter konfliktu i rola Hamasu

A gdzie ten pokój? Palestyńczycy, reprezentowani przez Hamas, zbudowali państwo terrorystyczne, w którym, nawet w ruinach, prawie wszyscy, włącznie z dziećmi, popierają projekt eliminacji syjonistów. Zobacz mój żartobliwy „Dżihad w przedszkolu: Komu obetniemy głowę?” .

Jeśli powiesz „Nie wszyscy Gazańczycy…” to możesz mieć rację. Według arabskich sondaży, nieliczni, którzy nie popierają Hamasu, wolą Islamski Dżihad, bardziej radykalny i jeszcze bardziej brutalny. Te apokaliptyczne, głęboko religijne grupy są w swoich celach i metodach niemal nieodróżnialne od ISIS, Talibów i Al-Kaidy. To nie jest OWP twojego dziadka: morderczy, komunistyczni porywacze. Ci ludzie są całkowicie gotowi na męczeństwo i święcie wierzą w nagrodę w raju.


Podwójne standardy w reakcjach globalnych

Przez niemal całą historię ludzkości, a w wielu miejscach nawet dzisiaj, taki ludobójczy najazd jak 7 października doprowadziłby do całkowitego zniszczenia populacji, która dopuściła się przestępstwa. Patrzymy na to przez pryzmat zachodnich wartości przestrzeganych przez cywilizowany i demokratyczny Izrael. Ale kontekstem jest świat islamu i Bliski Wschód.

Oceniamy Izrael przymykając  oczy na standardy drugiej strony, na standardy państwa rutynowo mordującego gejów, dyskryminującego kobiety,  gdzie kultura honoru wymaga krwawego odwetu, (patrz wojny w Syrii lub Libanie albo obecne zachowanie Turcji wobec Kurdów ). Dlaczego stosujemy te podwójne standardy? Ponieważ myślimy, że Izrael jest „białym” krajem?

Izrael jest liberalną demokracją, w której ludzie naprawdę chcą żyć, z rozpoznawalną sprawiedliwością i wolnością. Jeśli jednak Izrael w niektórych sytuacjach nie może  sprostać tym wzniosłym ideałom, wystarczy porównać jego zachowanie z jakimkolwiek krajem muzułmańskim.

Albo możesz również zapytać, jak my, ludzie Zachodu, zachowalibyśmy się przy podobnej asymetrii (10 milionów kontra 1,8 miliarda), w kraju, w którym duża subpopulacja i wszyscy sąsiedzi blisko i daleko nieustannie domagają się naszej zagłady? Przypomnij sobie, że 3000 śmierci kilka kilometrów od mojego domu na Manhattanie 11 września 2001 roku, doprowadziło do wojen trwających przez dwie dekady, które kosztowały dwa biliony dolarów.


Kwestia relokacji Palestyńczyków

Więc gdzie mogliby pójść mieszkańcy Gazy, gdyby plan Trumpa doszedł do skutku? Może ponad pięćdziesiąt krajów arabskich i muzułmańskich, które nieustannie głoszą pochwałę Palestyny, które przy każdej okazji potępiają Izrael w ONZ i nie kryją podziwu dla masakr Żydów… mogłyby przyjąć trochę?

Ci z sąsiedztwa, którzy doświadczyli współżycia z „Palestyńczykami”, oczywiście mogą nie chcieć, głównie dlatego, że jak pisałem ostatnio w artykule, Palestyńczycy są najgorszymi gośćmi w domu. Jordania, Kuwejt, Syria i Liban przekonały się o tym na własnej skórze i dlatego Egipt zapowiada , że będzie strzelał do mieszkańców Gazy próbujących przekraczać granice z Egiptem, a Jordania (której społeczeństwo składa się w 50% z Palestyńczyków!) wariuje na samą myśl o imigrantach z Gazy. Oni wiedzą co to znaczy.

Na Zachodzie nie brakuje stukniętych przyjaciół Palestyny! Irlandia była szczególnie głośna w krytyce Izraela. Norwegia, Hiszpania i Turcja rzadko kiedy milczą na temat cierpienia ich zawsze niewinnych palestyńskich kumpli, których wirtualnie adoptowały. Otwórzcie swoje ambasady, ludzie, jestem pewien, że większość mieszkańców Gazy chciałaby zacząć od nowa właśnie z wami wszystkimi! Dodałbym Wielką Brytanię, ale oni najwyraźniej mają teraz swoje  własne muzułmańskie problemy, szczególnie młode dziewczyny.

Dlaczego społeczność międzynarodowa uważa za stosowne, aby innym ludziom z krajów ogarniętych wojną pozwolono wyjechać, a Gazańczycy muszą  pozostać na miejscu? Nikt się nie dziwi, gdy Somalijczycy masowo opuszczają Somalięgdy Ukraińcy uciekają z Ukrainy lub gdy Afgańczycy uciekaj tak daleko od domu, jak tylko potrafią. A przecież oni nie zaczęli swoich wojen – w przeciwieństwie do Palestyńczyków, którzy mogą zrzucić winę za całe swoje cierpienie na swoje własne obłąkane czyny.


Plan na „Dzień po zwycięstwie”

To wszystko nie ogranicza się do mieszkańców „obozów dla uchodźców”, nie tylko do tłumów świętujących 11 września na Zachodnim Brzegu (pamiętacie?), czy hamasowskich uczestników  imprezy 7 października , ale odnosi się do elity Palestyny. Jest na to dowód. I odpowiada to również na pytanie: „Co by zrobili, gdyby mieli szansę?”, chociaż 7 października częściowo odpowiedział już na to pytanie.

Odpowiedź nadeszła we wrześniu 2021 r. w hotelu Commodore w mieście Gaza, gdzie całe kierownictwo, dostojnicy Palestyny, zorganizowali konferencję pod hasłem „Obietnica życia przyszłego”, szczegółowo opisaną tutaj.

W istocie jest gotowy plan na „dzień po zwycięstwie”, a jego pierwszym nakazem jest zabicie każdego obywatela Izraela (Żyda lub Araba), który kiedykolwiek służył w IDF. Izrael ma obowiązkowy pobór do wojska dla mężczyzn i kobiet, więc jest to zapowiedź eksterminacji około 80% populacji.

Ocaleni z tej selekcji otrzymaliby ofertę wygnania. Z wyjątkiem… tych z potrzebnymi umiejętnościami technicznymi, naukowymi lub wojskowymi, którym zabroni się wyjazdu, dopóki nie spłacą długu/reparacji wobec Palestyny.

Konferencja nie była propagandowym popisem, ledwie o niej informowano. Ale Sinwar i inniwłożyli sporo wysiłku w analizę i zdefiniowanie nowych sposobów użytkowania gruntów, nazw dróg i miast, nowych kodeksów prawnych (wszystkie szariackie) i szczegółowych planów stosunków dyplomatycznych na dzień po  wielkim zwycięstwie.

Nie łudźcie się, to jest dokładnie to, co już robią: mordują, porywają i wysadzają się w powietrze, żeby zabić Żydów od ponad 70 lat. Czy nasze kampusowe dziatki popierają eksterminację milionów Żydów i ich arabskich „kolaborantów”? Założę się, że tak. Czy robi to Irlandia? Norwegia? DNC?


Moralne rozliczenie przed nami

Jeśli popierasz „Opór” i „Palestynę”, przynajmniej poznaj ich argumenty i dobrze nagłośnione intencje. Albo jesteś gorszy niż tylko zwykły głupiec, albo jesteś ich pomocnikiem.

Ponieważ Izrael ceni życie bardziej niż Palestyńczycy kochają śmierć, jak tylko zakładnicy zostaną zwróceni żywi lub martwi, rozpocznie się ponownie wojna z tą moralną nędzą podszywającą się pod „wyzwolenie”. Wielu mieszkańców Gazy chce wyjechać, prawie połowa chciała to zrobić przed 7 października, prawdopodobnie teraz chętnych jest więcej, pozwólcie im.


David Anderson – jest australijsko-amerykańskim prawnikiem mieszka w Nowym Jorku.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com