Doktorze, czy pan jest putinowskim trollem?

August Grabski w 2011 r. podczas debaty w Żydowskim Instytucie Historycznym (Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Wyborcza.pl)


Doktorze, czy pan jest putinowskim trollem?

Piotr Głuchowski


– To, co napisał dr August Grabski, uważam za przerażające. I wielu moich kolegów, nie tylko historyków, jest podobnego zdania: tej sprawy nie możemy odpuścić – mówi prof. Jerzy Kochanowski, historyk z UW.

.

„Maksymalne straty wśród ludności cywilnej są w politycznym interesie banderowskiej ekipy Zełenskiego i NATO” – napisał na Facebooku, dodając smutną buźkę, dr August Grabski, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego.

Grabski, pracownik naukowy Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, jest byłym wiceprzewodniczącym rady naukowej Żydowskiego Instytutu Historycznego, ekspertem sejmowej komisji mniejszości narodowych i etnicznych oraz członkiem redakcji pisma „Studia z Geografii Politycznej i Historycznej”. Wydał kilkanaście prac o historii Holokaustu, o syjonizmie, trockizmie i komunizmie. W 2015 r. został odznaczony przez minister Małgorzatę Omilanowską orderem Zasłużony dla Kultury Polskiej.

Kopia jego wpisu krąży pomiędzy warszawskimi historykami. Są oburzeni.

August Grabski - wpis na FacebookuAugust Grabski – wpis na Facebooku 

Prof. Jerzy Kochanowski, historyk z UW, b. naczelny pisma „Mówią Wieki”: – Sprawa jest już głośna w Instytucie Historii i nie tylko. Uważam, że należy ją podnieść na szerszym forum, żeby nie skończyło się jedynie rozmową dyscyplinującą z doktorem Grabskim. Bo to, co napisał, uważam za przerażające. I wielu moich kolegów, nie tylko historyków, jest podobnego zdania: tej sprawy nie możemy odpuścić. Sam się zastanawiam nad zgłoszeniem doktora do Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej.

August Grabski: „Mam odwagę mówić prawdę”

Dzwonię do Grabskiego. Nie wypiera się autorstwa wpisu, nie zmienił również zdania.

– Mam rodzinę w Tarnopolu – zaczyna. Moi przodkowie walczyli o niepodległość Ukrainy, ginęli za nią. I dlatego mi się nie podoba, że tam stoją dosłownie setki pomników masowych morderców Polaków i Żydów. 

– Kogo pan ma na myśli? 

Banderę i Szuchewycza. Był pan w ogóle we Lwowie?

– Byłem. 

To zna pan kościół św. Elżbiety opiewany choćby w „Marszu lwowskich dzieci”. Kilkaset metrów od tego kościoła stoi pomnik Bandery – mordercy polskich dzieci. I to jest, niestety, źródło obecnej ukraińskiej tożsamości narodowej.

– Nie sądzi pan, że dziś nie jest czas na to, aby… 

– Jak chce pan ode mnie coś więcej, poproszę pytania mailem. Aby się potem nie okazało, że jestem jakimś proputinowskim wariatem. 

– A nie jest pan?

– Nie jestem. Po prostu mam odwagę mówić prawdę tam, gdzie inni się boją. Proszę wysłać mail. 

Wysyłam:

  • Dlaczego uznaje pan ekipę prezydenta Zełenskiego za „banderowską”?
  • Czy teza, wedle której „maksymalne straty wśród ludności cywilnej” są korzystne dla obecnych władz Ukrainy, nie jest aby objawem okrutnego cynizmu z Pana strony?
  • Czy nie uważa Pan, że teraz nie czas krytykować Zełenskiego?
  • Czy zgodzi się Pan, że wypowiedzi podobne do pańskiego wpisu są na rękę Moskwie?

Czekając na odpowiedź, odświeżam wiedzę na temat Stepana Bandery i Romana Szuchewycza.

Na ilu cokołach stoją Bandera i Szuchewycz? 

Obaj są świetnie znani. Bandera, przed wojną przewodniczący frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-B), organizował w Polsce zamachy terrorystyczne – m.in. na ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, za co dostał w 1936 r. dożywocie. Wypuszczony we wrześniu 1939 r. wrócił do konspiracji – teraz przeciwko Sowietom.

Szuchewycz również organizował zamachy, m.in. na polskiego kuratora oświaty we Lwowie (1926), sądzony wraz z Banderą i innymi OUN-owcami, odsiedział trzy lata.

Wiosną 1941 r. Niemcy – planujący atak na Związek Sowiecki – powołali do życia dwa ukraińskie bataliony Wehrmachtu – Roland i Nachtigall (Słowik). Bandera zajął się ich organizacją, Szuchewycz został zastępcą niemieckiego dowódcy Słowika. Po wkroczeniu batalionów do Lwowa na przełomie czerwca i lipca 1941 r. Bandera z Szuchewyczem ogłosili niepodległość Ukrainy, ale państwo Niemcy skasowali po 12 dniach istnienia. Oba bataliony rozwiązano. Banderę Niemcy osadzili w Sachsenhausen, Szuchewycz przeszedł do 201. batalionu policyjnego, który walczył z sowiecką partyzantką. W 1943 r. zszedł do podziemia i kontynuował walkę z Sowietami w szeregach UPA. NKWD wytropiło go i zabiło w marcu 1950 r. Banderę zastrzelił w 1959 r. w Monachium zawodowy morderca z KGB. 

Nas interesuje odpowiedzialność obu za rzezie na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Bandera siedział do września 1944 r. w Sachsenhausen, więc jego winę można rozpatrywać jedynie w kategoriach moralnych. Szuchewycz nie ma czystej karty. Zdaniem prof. Grzegorza Motyki zaakceptował post factum decyzję o mordach na Polakach.

Tym niemniej mówiąc o „setkach” pomników Szuchewycza i Bandery w dzisiejszej Ukrainie, dr Grabski przesadza. Jest ich kilkadziesiąt. Szuchewycz ma cztery – m.in. we Lwowie i w podlwowskim Biłhoroszczu, gdzie poległ. W Krakowcu działa szkoła jego imienia. Bandera stoi na ok. 50 cokołach.

Kult Bandery i Szuchewycza nie jest jednak ogólnoukraiński. Nie istnieje na rosyjskojęzycznym wschodzie kraju, gdzie UPA i OUN są raczej potępiane. Koncentruje się na zachodzie, głównie w rejonach, w których działała UPA. Muzea poświęcone Banderze działają w Stryju, Uhrynowie Starym i Dublanach.

Co powinni wiedzieć głosiciele antyputinowskiej krucjaty?

Dr Grabski w mailu pisze tak: 

„W mojej wypowiedzi po prostu ubolewam, że popularność sprawy ukraińskiej rośnie w miarę liczby cywilnych ofiar. Gdyby w tej wojnie zginęło kilku cywili a nie tysiące nie byłaby ona tak ważna w międzynarodowej polityce czy mediach. Stwierdzenie, które tak wielu oburzyło, padło [natomiast] w kontekście dyskusji, czy Kijów potrzebuje teraz obrony na wzór powstania warszawskiego (w którym zginęło raptem 2 tys. Niemców ale być może aż 200 tys. polskiej ludności). Jestem przeciwny hasłom, które sprowadzają się do tego, że Polska, EU czy Zachód miałby walczyć z Rosją do… ostatniego Ukraińca (…) 

Uważam, że im szybciej dojdzie do rozwiązania dyplomatycznego za cenę ukraińskiej neutralności, tym lepiej.

Tymczasem dla wielu gorliwych głosicieli anty-putinowskiej krucjaty sprawa Ukrainy jest ważna, ale dopiero od miesiąca i będzie jeszcze miesiąc. Dla nich to często kwestia nienawiści do Rosji, a dla mnie to sprawa bezpieczeństwa ludzi, w tym mojej rodziny [w Ukrainie]. Niestety nie wiemy, ile zostanie za kilka miesięcy z obecnej nagłej miłości Polaków do Ukraińców. 

(…) Dziś każde krytyczne myślenie, wyłamywanie się z nacjonalistycznego konsensusu, dystans wobec rozwiązań militarnych (…) sprzeciw wobec niszczenia pomników i cmentarzy Armii Czerwonej (gdzie zwykle leży przynajmniej kilkanaście procent Ukraińców) może narazić na zarzut bycia „agentem Putina”. [Tymczasem] każdy, kto był na Ukrainie, widział tam pomniki Bandery, Szuchewycza i dziesiątki upamiętnień pomniejszych ideologów (…) OUN/UPA. Ta tradycja jest silna [i] daje argumenty Kremlowi. Nigdy w polskiej debacie publicznej nie ma dobrego czasu by o tym rozmawiać, bo rzekomo szkodziłoby to stosunkom międzypaństwowym lub służyło Moskwie. (…) Przed wojną nie można było o tym mówić, teraz tym bardziej, po wojnie też nie będzie można”.

Była rozmowa, prośba i wniosek…

Relacjonuję sprawę i opinię dr. Grabskiego profesorowi Łukaszowi Niesiołowskiemu-Spanò, dziekanowi Wydziału Historii UW. Z tonu jego odpowiedzi wnioskuję, że nie darzy szacunkiem dr. Grabskiego, a jego wpis uważa za skandal. Natomiast oficjalnie przekazuje mi jedynie takie stanowisko:

– W związku z internetowym wpisem poprosiłem pana doktora o osobiste złożenie wyjaśnień. Był u mnie dzisiaj ze swą przełożoną. Potwierdził, że inkryminowany wpis to jego dzieło i zapewnił, że wynika z osobiście antywojennego stanowiska.

Poinformowałem go zatem, że szanuję wolność wypowiedzi, ale łączenie prezydenta Zełenskiego z banderyzmem uznaję, delikatnie mówiąc, za niefortunne.

Rozmowa skończyła się z mojej strony prośbą i wnioskiem, by pan doktor powstrzymał się od wygłaszania radykalnych sądów w kontekście Ukrainy.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com